Szukaj na tym blogu

30 października 2020

Chcieliście to macie.

 

Wokół przebiegu Covid-19 narasta histeria podsycana przez media. Czy jest uzasadniona?
Dowiemy się w najbliższych dniach.
Są fakty które mają różne znaczenie w poszczególnych państwach.
W Polsce i nie tylko, brak jednak wewnętrznej spójności w decyzjach rządu i służb medycznych.
Po stronie rządu dominuje strach przed podejmowaniem radykalnych decyzji mimo jednoznacznych ocen medyków.
Ogólnie sytuację można sprowadzić do eksperymentu na żywym organizmie jakim są poszczególne społeczeństwa.
Jest nakaz noszenia maseczek ochronnych, zachowania tzw. dystansu społecznego, zachowanie higieny rąk oraz maksymalne zredukowanie migracji ludzi.
W ślad za tym idzie błądzenie w ciemnościach.
Przypomnę, że na początku roku ówczesny minister zdrowia publicznie wyrażał się lekceważąco o skuteczności używania powszechnie dostępnych maseczek jednorazowego, czy wielokrotnego użytku. Jednocześnie, w pierwszym odruchu walki z koronawirusem, zakazano wstępu do lasów.
Ten numer na pewno przejdzie do annałów medycyny. Może nie tylko.
Nic się nie zmieniło, maseczki mają dla nas znaczenie psychologiczne. Niech tak będzie.
Wkrótce minie rok od stwierdzenia pierwszego przypadku SARS-CoV-2, ale dalej nie ma leku i nie ma szczepionki. Kiedy będą? Nie wiadomo. Uczciwej odpowiedzi nie ma. Deklaracje fachowców są niezobowiązujące. Trzeba przyjąć, że w miarę bezpieczna i skuteczna szczepionka, dostępna dla Kowalskiego, może pojawić się realnie pod koniec 2021 roku.
Zasadą jest, że od fazy laboratoryjnej do powszechnej dostępności leku mija około 2 lat.
Prof. Gut podał przykład leku który powstał po ponad 50 latach od rozpoczęcia badań.
Inna hipoteza zakłada, że choroba sama wygaśnie po około dwóch latach.
Tak czy inaczej trzeba czekać i … nie zachorować samemu. Niezła perspektywa. 

Stan na dzisiaj jest taki, że wg oficjalnych statystyk na świecie zmarło blisko 1 200 000 chorych, zakażonych jest ponad 45 000 000 ludzi, a wyzdrowiało ponad 33 000 000 chorych.
W tych statystykach jest podstawowy błąd. Nie wiadomo ilu ludzi jest naprawdę zarażonych.
W statystykach uwzględnione są jedynie osoby poddane testom które wykazały, że dana osoba jest zakażona.

Wobec lockdownów wprowadzanych w kolejnych krajach UE pojawił się nowy problem. Niektóre państwa kwestionują wyniki testów przedstawiane służbom medycznym przy przekraczaniu granicy państwowej.
O co tu chodzi? Testy produkuje zaledwie kilka firm na świecie. Zarabiają na nich nie ci co powinni?
Wirusolodzy, światowe autorytety uważają, że statystyki wykazują tylko około 10% zakażeń, a 90% zarażonych przechodzi Covid-19 bezobjawowo, niestety zarażając nieświadomie otoczenie.
Powodów do marudzenia mają więcej. Dotyczą one skuteczności stosowanych testów.
Dalszym problemem jest mutowanie wirusa. Znowu wirusolodzy twierdzą, że jest już czwarta mutacja różniąca się znacznie, głównie agresywnością i przebiegiem choroby, od wersji z końca 2019 roku.

Niezależnie od powyższego sprawdza się wcześniejsza prognoza o nałożeniu się sezonowej grypy na drugą falę Covid-19. To powoduje, że po uspokojeniu jakie odnotowaliśmy latem gwałtownie wzrasta ilość zakażeń i zgonów.
O ile służba zdrowia jest teraz lepiej przygotowana sprzętowo, to gorzej sytuacja wygląda z tzw. czynnikiem ludzkim. Brakuje lekarzy i personelu pomocniczego. Podobno będzie jeszcze gorzej.
Teraz służbie zdrowia z pomocą przychodzi wojsko. 20 tysięcy ludzi to poważne wzmocnienie, chociaż nie są to w 100% wyszkoleni medycy.
W skrajnych przypadkach ogniska zarażeń na oddziałach szpitalnych powodują ich czasowe wyłączenie z funkcjonowania z powodu braku personelu. Ten problem dotyczy nie tylko Polski.

Wzrost zakażeń stawia nas przed dylematem. Co robić? Kolejne ograniczenia nie przynoszą oczekiwanych skutków. Pozostaje jeszcze lockdown, ale to ostateczność. Może być zabójczy dla naszej gospodarki. Obiecane wsparcie finansowe z UE nie wiadomo kiedy przyjdzie.
Ktoś niedawno złośliwie powiedział, że banki są zamknięte, ale kasy urzędów skarbowych już nie.
Wybór jest więc taki, że możemy przeżyć pandemię, ale wielu z nas nie będzie miało środków do życia.

W tej sytuacji trwające na ulicach protesty są przejawem bezgranicznej głupoty uczestników i cynizmu graniczącego ze zbrodnią, po stronie organizatorów tych zadym.
Przykład Hiszpanii z tegorocznej wiosny został zapomniany i zlekceważony. Teraz pozostaje śledzenie codziennych statystyk zachorowań i zgonów. Na straszenie i apele już za późno.

Na koniec podtrzymam swoją opinię. III RP jest jednak państwem teoretycznym. Potrafi nakazać zamknięcie cmentarzy w całej Polsce w związku z obchodami Dnia Wszystkich Świętych.
Nie potrafi, czy nie chce? wyegzekwować w tym samym czasie zakazu zgromadzeń w związku z objęciem całej Polski czerwoną strefą.
Właśnie z Placu Zamkowego ruszył tłum który będzie protestował.
Kto to finansuje? Nie sądzę żeby to uczestnicy z własnej kieszeni.

Nie wiem na ile to się sprawdzi, ale wczoraj słyszałem, że uczestnicy marszów z wielkich miastach mają ruszyć w Polskę do małych miast i miasteczek i tam roznosić zarazę. Coś w tym jest.
Wczoraj https://twitter.com/sbalcerac podał taką informację:

Wczorajszy "marsz" w Olsztynie. Policjanci zatrzymywali dwukrotnie 21-letniego mieszkańca Rzeszowa, który szedł na czele i wykrzykiwał wulgaryzmy przez megafon. Przy mężczyźnie znaleziono skradziony telefon warty 500 PLN. Był nietrzeźwy, został doprowadzony do izby wytrzeźwień.


Takich przypadków z innych miast Polski jest więcej.
To są te spontaniczne protesty.

29 października 2020

Nie róbta z taty wariata!

 

Komu zabrakło wyobraźni? A może to działanie celowe?
Tych pytań przybywa.
Koronawirus nabrał wigoru i szaleje. Mamy z nim sporo kłopotów. 

Po co więc sprowokowano awanturę o zwierzęta futerkowe, a teraz o orzeczenie TK? To mają być tematy zastępcze w debacie publicznej?
Czy tylko ktoś ze świata polityki nie przewidział takiego obrotu wydarzeń?
Zostały przekroczone kolejne, dotychczas nieprzekraczalne granice. Podkreśla się, że to na co pozwala sobie dzisiaj lewacka dzicz było tabu dla niemieckiego okupanta, a później dla władzy komunistycznej. 

Przed nami doroczna wędrówka ludów związana z dniem Wszystkich Świętych, później będziemy świętowali 11 Listopada.
Szwankuje logika.
Ile brakuje do podjęcia decyzji o zamknięciu cmentarzy w dniu 1 listopada?
Jednocześnie ani słowa o zakazie Marszu Niepodległości. Za to słyszę, że na gościnne występy do Polski wybierają się bojówkarze niemieckiej Antify. Dlaczego ten temat jest pompowany medialnie? Przecież ci bojówkarze są znani służbom polskim i niemieckim. Przyjadą na dokumentach niemieckich, nie polskich. Kto im pozwoli na przekroczenie granicy? Przecież Niemcy wprowadzili obowiązek kwarantanny dla wjeżdżających z Polski. Do nas dalej można, jak do stodoły? 

Chaos decyzyjny i informacyjny pogłębia się. Do ochrony kościołów i miejsc kultu religijnego /obrządku rzymsko-katolickiego/ stanęli ludzie Bąkiewicza i kibice, albo jak komu pasuje kibole.
Nagle ktoś przypomniał sobie że można wykorzystać do ochrony ludzi z Klubów Gazety Polskiej. Pozazdrościli sukcesu? 

Na Placu Trzech Krzyży w Warszawie straż Marszu Niepodległości zmagała się z lewacką hołotą, a policja temu kibicowała.
Jak można wysyłać policję dla uśmierzenia rozrób bez odpowiedniego wyposażenia /ubiory i sprzęt techniczny/? Nie było czasu? Czy znowu celowe działanie? 

Wystąpienia wicepremiera nie będę komentował, bo go absolutnie nie rozumiem.
W obecnym podziale kompetencji odpowiada za tzw. resorty siłowe, a o utrzymanie porządku apeluje do społeczeństwa, do jego części katolickiej. Coś mi tu nie pasuje.

25 października 2020

Elity czy elyty? – 2/2

 

II. Co z tym wszystkim wspólnego mają elity? Oczywiste, że mają.
Bycie elitą zobowiązuje. Tylko do czego?
Mamy 460 posłów, 100 senatorów i 52 przedstawicieli w PE. Mamy też ambasadorów i przedstawicieli Polski w różnych agendach europejskich i światowych. To nie wszyscy pretendenci.
Ta armia ludzi powinna mieć jeden cel, non stop działać dla dobra i w imieniu Rzeczypospolitej.
Szczytny cel. Gorzej z jego realizacją.

Na swoje miejsca zostali wybrani nie po to żeby mieć „godne” uposażenie” i reprezentować siebie,
no może partię z listy której zostali wybrani. To byłoby jeszcze pół biedy. Jest znacznie gorzej.
Uważna obserwacja sceny politycznej od wielu lat pokazuje działanie tych „wybrańców” na szkodę interesów Polski i Polaków.  

Poseł, senator czy europarlamentarzysta nie są bytami samodzielnymi. Działają w zespołach.
W kraju są to partie lub kluby poselskie, czy senatorskie. W PE są to frakcje parlamentarne.
Z chwilą wyboru i zaprzysiężenia są praktycznie nieusuwalni do końca kadencji. Dzięki temu mogą bez obaw dla siebie popierać politykę swej partii, czy frakcji. Politykę często sprzeczną z polską racją stanu. Takie postępowanie posła czy senatora powinno być skutecznie piętnowane. Niestety nie jest.

Trudniejsza sprawa jest z europosłami. Jako grupa nie stanowią realnej siły politycznej, ale dodatkowo sami się osłabiają przystępując do frakcji o zbliżonej orientacji politycznej.
Nie dociera do nich oczywista prawda, że te frakcje w rzeczywistości realizują interesy narodowe państw z puli których weszli do PE. Te interesy są często w kontrze do interesów Polski.
Nasi europosłowie twierdzą, że obowiązuje ich dyscyplina partyjna i dlatego muszą głosować zgodnie z wytycznymi kierownictwa frakcji. Dziwne, że pozostali członkowie tych frakcji postępują zgoła inaczej.
Nie jest to jedyna forma szkodnictwa politycznego naszych europosłów. Realizują je poza posiedzeniami plenarnymi, w komisjach i przy wszystkich nadarzających się medialnie okazjach.
Co powinno być oczywiste, celuje w tym opozycja.
Argumentują swe postępowanie tym, że są przeciwni polityce rządu. Nie dociera do nich że faktycznie szkodzą społeczeństwu polskiemu. Realizują zasadę, że im gorzej, tym lepiej. Dla nich. Zapominają o tych którzy zostali w kraju i mają szansę wybrać ich na kolejną kadencję.

Wyborca to jest typ masochisty-recydywisty. Głosuje na swego kandydata, w trakcie kadencji wielokrotnie gotów jest go odwołać, ale w kolejnych wyborach znowu oddaje na niego swój głos. Często nawet nie próbuje tego uzasadnić.  
Ten model działa nie tylko w wyborach parlamentarnych, ale i samorządowych. Efektem wymiernym są „układy” np. trójmiejski, wrocławski. Nie omija on Warszawy, Krakowa i wielu innych dużych miast polskich.

Degrengolada ma o wiele szerszy zasięg.
Przez lata tematem tabu był homoseksualizm. Każdy kto medialnie dotykał tego tematu narażał się na różne formy ostracyzmu. Problem narósł jednak do takich rozmiarów, że nie mieści się pod dywanem.
Dla robienia ludziom wody z mózgu sięga się po wszelkie dostępne środki. Dopuszcza się nawet redefinicję pojęć medycznych.

Najpierw mówiono o przypadkach poza Polską. Dotyczyły przedstawicieli różnych zawodów. Również duchowieństwa obrządku rzymsko-katolickiego. Z upływem czasu zaczęto posługiwać się nazwiskami. Może to dziwić, ale w tej nawalance nie chodzi o wyjście z niewygodnej dla obu stron sytuacji, ale o to kto komu skuteczniej dokopie?

Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. To szantaż wobec osoby znanej z nietypowych, aczkolwiek wstydliwych skłonności. Mówimy o osobach realnie wpływających na życie publiczne /politycy, sędziowie, prokuratorzy, duchowni/. Jeśli są na nich tzw. haki, to oczywistym jest, że można wpływać na ich postępowanie w sprawach interesujących szantażystów.

W naszych realiach „haki” mają jeszcze inny rodowód, sięgający czasów PRL-u i policji politycznej jaką była SB. Zasoby zgromadzone przez dziesięciolecia nie mogły się zmarnować z błahego powodu jakim był upadek PRL-u. Niezręczność polegała na tym, że część tych zasobów trafiła w prywatne ręce, a z drugiej strony klasa polityczna nie wyraziła zgody na pełną lustrację elit III RP.
Skutek jest taki, że 30 lat po upadku PRL-u można „grać” teczkami.
Czy to czegoś dowodzi?
Przede wszystkim tego, że jest to na rękę rządzącym, obojętnie  z jakiej opcji politycznej się wywodzą.
W końcu w tych 30 latach różne opcje miały większość parlamentarną i mogły sprawę zamknąć raz na zawsze. Zabrakło jednak woli politycznej, czyli nikt nie miał w tym interesu. 

Skutki zaś odczuwamy po dzień dzisiejszy.

Elity czy elyty? – 1/2

 

I. Wymieniamy sobie luźne poglądy na temat dzisiejszych elit krajowych.
Prawdę mówiąc, uważam to za nieporozumienie.
Jakie elity? Dorobkiewicze i wszelkiej maści cwaniacy.  To mają być elity? Chyba, że świata przestępczego.
Ci którzy mogliby dzisiaj pretendować do miana elit to najczęściej gołodupcy wiszący u klamek tych nowobogackich i wszelkiej maści hochsztaplerów.
Kto zasługuje na miano elit? Ten z olbrzymim majątkiem zgromadzonym w jemu tylko znany sposób?
Z definicji https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/elita;3897567.html  elita to wg sjp «grupa ludzi wyróżniająca się pozytywnie lub uprzywilejowana w jakimś środowisku» .
Można jeszcze wyróżnić elitę władzy, to «grupa polityków, wojskowych, ekspertów oraz posiadaczy wielkiego kapitału zajmująca najwyższe stanowiska w strukturze politycznej społeczeństwa»
W powszechnym odbiorze „elita” to wzór do naśladowania, dla większości nieosiągalna niczym horyzont.
Dzisiaj zdewaluowało się wszystko. Poczynając od etyki zawodu, po autorytet.
Jedna uwaga, elity nie można mylić z autorytetem.
Często mówi się o strukturach mafijnych w życiu publicznym i nie jest to określenie na wyrost, czy wręcz gołosłowne.

Istotny jest rodowód tych dzisiejszych „elit”. One nie powstały same z siebie. Ktoś pozwolił na ich powstanie. Elity III RP zostały wykreowane. Część sprawdziła się w praktyce, a część zdecydowanie nie.
Zacznę od elit biznesowych. Czy w normalnym społeczeństwie tak łatwo akceptowane jest powiedzenie, że „pierwszy milion trzeba ukraść”?
Wiadomo, że okazja czyni złodzieja. Jeśli uda się ukraść milion, dlaczego nie powtórzyć numeru?
Zdarza się, że sprawca chciałby przestać, ale ma wspólników i ci jeszcze mają mało.

W świecie finansjery, nauki, medycyny i palestry działają inne mechanizmy. Tam obowiązują struktury klanowe. Człowiek nowy, spoza klanu, ma nikłe szanse na rozwój zawodowy i karierę. Selekcja jest prymitywnie prosta i niezwykle skuteczna. Tylko nieliczni potrafią się wyłamać i szukać szczęścia poza granicami kraju.

Nie muszę podkreślać, że ten mechanizm również działa w polityce.
Wystarczy neutralnie spojrzeć na minione, powiedzmy 40 lat w Polsce.
Elity nie spadły z nieba. Zostały wcześniej sprawdzone i namaszczone. Można dodać, że zostały też ubezwłasnowolnione. To był warunek dopuszczenia ich do kręgu wtajemniczonych.
30 lat tego co nazwano III RP to dość czasu na zbudowanie, czy odtworzenie od podstaw struktur państwowości polskiej. Tymczasem obserwujemy ciągłe walki frakcji, koterii itp. których jedynym celem jest zagarnięcie jak najwięcej dla siebie i dla swoich.
Przez te lata nie zreformowano niczego. Obserwujemy tylko festiwal działań pozornych. Postępuje jedynie demontaż państwa i eliminacja kolejnych autorytetów. Jeśli mówić o myśli przewodniej tych poczynań, to sprowadza się ona właśnie do tego. Nie oszczędzono nikogo. Nawet duchowieństwa dzięki pomocy którego udało się powołać do życia III RP.

Po 1989 roku doprowadzono do rozpadu ZSRR, UW i RWPG. Centrum decyzyjne z Moskwy przeszło do Brukseli, a po części do Berlina i Waszyngtonu. Są i tacy którzy uważają, że do Izraela i Watykanu.
Wpływy Moskwy też pozostały. Stąd częsty chaos decyzyjny.

Przystąpiliśmy do nowych układów, do UE i NATO.
Po jakimś czasie część z nas zorientowała się, że w tych strukturach nie odgrywamy roli jaką nam obiecano. Kuglowanie informacjami trwało wiele lat. Jednocześnie, przy biernej postawie kolejnych rządów III RP nadawano nowe, niekorzystne dla Polski, znaczenie dokumentom na podstawie których przystąpiliśmy do UE.
Wielu się zastanawia dlaczego ta drakońska kuracja, jaką przechodzimy od 1989 roku odbywa się przy tak nikłych niepokojach społecznych? 
Protesty społeczne w Europie zachodniej powodują wyjście na ulice milionów demonstrantów.
W Polsce nawet pokojowe Marsze Niepodległości  gromadziły co najwyżej około 200 tysięcy uczestników, wobec około 38 milionów mieszkańców.
Czyżbyśmy nie mieli powodów do wyrażania swego niezadowolenia z sytuacji w jakiej znaleźliśmy się?
Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie każdy sam.

Ja mam inne wytłumaczenie. Mamy bardzo dobrych usypiaczy, może raczej hipnotyzerów.
To nie kpiny z mojej strony. Proszę sobie przypomnieć  jak sugestywnie potrafił wciskać kit Jacek Kuroń. Nawet Kaszpirowski by się nie powstydził. Później miał wielu naśladowców i kontynuatorów. Wystarczy przypomnieć późniejszego „krula Europy”, czy osławionego Olka, speca od „choroby filipińskiej”.
Od lat taką rolę pełni prezes PiS, a ostatnio również premier. Rzadko kto ma odwagę przypomnieć  niewygodne epizody z jego kariery zawodowej. Są wśród nich „taśmy z restauracji u Sowy”.
To mistrzowie w obiecywaniu gruszek na wierzbie. Gotowi są spełnić każde życzenie. Jak nie w tej to w kolejnej kadencji. Byle ich wybrać.
Nam pozostaje bezkrytycznie im wierzyć. Niestety dla nich, nie wszyscy są chętni.

Od dawna wiemy, że UE to nie związek równych państw. To dyktatura Niemiec, wspieranych przez Francję i formacje polityczne marzące o budowie NWO.
Trzeźwo myślący wiedzą, że NATO też jest iluzją.
Nasza nadzieja opiera się na założeniu że interesy Polski będą zbieżne z interesami USA.
Tylko ten wariant nie jest wieczny. To interes doraźny Wuja Sama.
Co nam pozostaje? Lawirowanie.
Nie ma się co obrażać. Trzeba być realistą. Opatrzność ma więcej spraw na głowie i nie będzie bezustannie czuwać nad nami. Musimy jej pomagać. Na tym ziemskim padole nie ma miejsca dla gamoni i nieudaczników. Tych nikt i nigdzie nie szanuje.
W gospodarce i w biznesie ceni się równorzędnego partnera a nie bezwolny rynek zbytu.

14 października 2020

Do czego służą zwierzęta futerkowe?

Trwa polityczny przetarg nieograniczony wokół ustawy futerkowej.
Czyje będzie na wierzchu?
Gdzieś w tle błąka się jeszcze dobrostan zwierząt.
Senat odegrał swoją rolę w tym teatrzyku i teraz kolej na Sejm. Potem będziemy oczekiwali na stanowisko prezydenta Dudy który wstępnie deklaruje, że przynajmniej skieruje ustawę do TK.
Nie wiadomo jeszcze z jakiego powodu.
Dotychczasowy przebieg prac nad tą ustawa skłania mnie do poglądu, że jest to kolejna intryga autorstwa prezesa PiS. Jego „specjalnością” jest zarządzanie poprzez generowanie kryzysów.
To działa od lat.
Znowu będzie okazja pacyfikacji , tym razem w szeregach senatorów PiS.
Ciekawe jakie sankcje zostaną zastosowane wobec krnąbrnych?
Zdrowy rozsądek podpowiada mi, że trzeba być ostrożnym w tym grożeniu, bo Senat przeżywa kryzys personalny i jest możliwość przejęcia stanowiska marszałka przez PiS. Każdy głos na wagę złota.
Wracając do meritum, czyli ustawy futerkowej, widać jak na dłoni hipokryzję koalicji rządzącej.
Pokazano maluczkim, że to państwo jest dalej słabe wobec silnych i silne wobec słabych. Dlaczego?
Moim skromnym zdaniem jeśli w biznesie jest coś niedochodowe, nie ma sensu wykańczać tego prawnie. Wystarczy poczekać aż biznes sam się zwinie. Nie będzie potrzeby wypłacania odszkodowań z budżetu centralnego.
To dotyczy hodowli zwierząt futerkowych. Według ustawy przyjętej przez Senat będziemy faktycznie wspierali kapitał obcy.
Skoro chcemy być tacy pryncypialni, dlaczego z zapisów ustawy wyłączono przykładowo hodowlę królików?
Kolejna sprawa dotyczy uboju jako takiego. Nie da się mieć ciastko i zjeść ciastko.
Jeżeli ubój halal i kosher  jest be, to dlaczego zgadzamy się na to na rynku wewnętrznym, a zabraniamy gdy chodzi o eksport?
Z tym eksportem też jest problem, bo w toku prac legislacyjnych okazało się, że z ograniczenia wyłączono drób. Dlaczego? Czy dlatego że Cedrob zbudował właśnie magazyny-chłodnie w porcie Gdańsk i inwestycja musi się zwrócić biznesowo?
Wszystko o czym tu piszę świadczy, według mnie, o jednym. Nie ma woli politycznej rozwiązania problemu o nazwie dobrostan zwierząt. Ustawę puszczono na ścieżkę legislacyjną ponownie, po wcześniejszych, nieudanych próbach za rządów koalicji PO-PSL. Jednak ten projekt ustawy był źle przygotowany. Świadczą o tym zgłaszane poprawki opozycji i co ciekawe, koalicji.
Można dyskutować  czy zrobiono to celowo.
 

Jedynym pocieszeniem może być to, że część posłów i senatorów PiS bardziej ceni sobie godność własną niż szantaż Prezesa i jego przybocznych.
 

Na razie możemy obserwować  z jakim zaangażowaniem emocjonalnym aktyw PiS broni tego gniota legislacyjnego.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...