Trwają rozmowy w sprawie dalszych
losów wojny na Ukrainie.
Jak to się mówi, na stole są dwie
drogi dojścia do zakończenia/przerwania tej wojny.
Jedna droga,
autorstwa USA, jest drogą biznesową, na zasadzie coś za coś.
Pierwszą wersję tej transakcji odrzucił prezydent Ukrainy, ale
ostatnio pojawiają się informacje że rozważana jest inna wersja
tego samego.
Z drugiej strony sprawą zajmuje się KE, co prawda
w okrojonym składzie, w dodatku z pominięciem roli Polski która w
tym półroczu sprawuje prezydencję w Radzie UE.
Zajął się
tym prezydent Francji który zwołał w Paryżu szczyt na którym, po
niby burzliwych rozmowach nic nie ustalono.
https://dorzeczy.pl/swiat/692878/szczyt-dezintegracji-w-paryzu-oslabienie-ukrainy-i-podzialy-w-ue.html
Osiągnięto za to coś innego. W całej rozciągłości pokazano
dezintegrację UE
w sprawie przyszłości Ukrainy. Rozbieżność
interesów nie pozwala na skuteczną pomoc Ukrainie.
Gdzie są
słabe punkty?
Podstawowy to co innego się mówi, a co innego
robi.
Dotychczas USA udzielały Ukrainie wsparcia sprzętowego i
finansowego.
Ekipa Trumpa stara się zweryfikować skuteczność
dotychczasowej pomocy USA. Okazuje się że według posiadanej przez
USA wiedzy spora część pomocy nie trafia pod właściwy adres.
Chodzi o skalę korupcji.
Trump chce zmienić zasady wsparcia
Ukrainy. Dotychczas była to pomoc bez zobowiązań ze strony
Ukrainy. Trump zaproponował Ukrainie możliwość rekompensaty w
postaci dostępu do kopalin metali ziem rzadkich. Początkowo
Zełeński propozycję odrzucił, ale rozmowy trwają.
Wszyscy
uczestnicy dyskusji mają pełną świadomość że Ukraina bez
wsparcia USA nie ma żadnych szans na końcowy sukces. Przytacza się
porównanie że pomoc USA stanowi około 50% pomocy udzielanej przez
Europę.
Jest też opinia że wojna na Ukrainie to sprawa Europy
i powinna być rozwiązana w Europie.
Jest to niewykonalne wobec
braku jednolitego frontu państw europejskich, zwłaszcza obstrukcji
ze strony Niemiec.
Wspomniałem że są prowadzone rozmowy na
szczeblu dyplomatycznym na temat warunków
i możliwości
zawieszenia/przerwania/zakończenia wojny. Póki co niewiele z nich
wynika bo,
z oczywistych powodów, strony nie są skłonne do
ustępstw. Jednocześnie żadna strona nie jest w stanie przechylić
na swoją stronę szali zwycięstwa.
Na dzisiaj rozważana jest
opcja ustalenia linii demarkacyjnej, rozgraniczającej tereny zajęte
przez Federację Rosyjską od reszty Ukrainy. Szacunkowo linia
demarkacyjna miałaby ponad 1000 km.
Pytanie dotyczy tego jak
liczne powinny być siły rozjemcze. Jest bardzo duża rozbieżność
ocen. Przywódcy europejscy mówią o kontyngencie rzędu 30 tysięcy
żołnierzy, a wojskowi mówią o co najmniej 180 tysiącach.
Teraz
przechodzimy do drugiego problemu, z jakich narodowości mógłby
składać się taki kontyngent? Tu zaczynają się przysłowiowe
schody. Rosja odrzuca możliwość wykorzystania wojsk NATO.
Pozostaje więc ONZ lub OBWE.
To nie wszystko. Znający problem
przypominają że po pierwsze, wojska muszą być rotowane co
najmniej raz w roku, po drugie mają zapewnione zajęcie na kilka
lat. Przykładem są wojska ONZ na Wzgórzach Golan.
Kto to
sfinansuje? Poza tym, zdaniem wojskowych, misja musi być wspomagana
przez USA.
Chodzi głównie o zabezpieczenie osłony powietrznej.
Warto zwrócić uwagę że w tych ocenach wszystko skupia się
wokół braku zaufania do zachowań Federacji Rosyjskiej. Na to
zwracają uwagę komentatorzy oceniający działania Trumpa.
Według
nich Trump bezpodstawnie wierzy w deklaracje Putina.
Ciekawy
pogląd lansuje Ziemkiewicz. Według niego Trump chce doprowadzić na
Ukrainie do zaległych wyborów prezydenckich. W tych wyborach
powinno dojść do wyeliminowania Zełeńskiego i wszystkich
oligarchów z nim związanych.
Kto ma szanse wygranej? Jeden z
odsuniętych przez Zełeńskiego, generał Załużnyj.
W tych
ocenach zwrócę uwagę na zachowanie polityków polskich, zwłaszcza
urzędującego premiera. Przyzwyczaił nas że prawdę mówi gdy się
myli.
Ostatni jego wyczyn dotyczy możliwości wysłania naszych
żołnierzy na Ukrainę.
Premier doskonale wie że jest to
niemożliwe ze względów formalnych więc jego zarzekanie się nie
ma najmniejszego sensu.
Polska mogłaby wysłać regularne wojsko
tylko w wyniku porozumienia międzynarodowego na poziomie UE lub ONZ.
W ramach NATO jest to niemożliwe ze względu na sprzeciw Rosji.
Z
tych rozważań wykluczam udział ochotników którzy walczą na
własne ryzyko i odpowiedzialność. Powyższe rozważania mają charakter stricte teoretyczny. Kanałami dyplomatycznymi sonduje się możliwości rozwiązania problemu jakim jest wyniszczająca wojna na Ukrainie.
Z jednej strony jest buta Rosji, a z drugiej desperacja Ukrainy która nie chce stracić ponad 20% swego terytorium, Nie chcą dopuścić żeby poniesione straty były tylko krwią wsiąkniętą w piach. Bez realnego wsparcia z zewnątrz to kolejny węzeł gordyjski.