Na pewno są sąsiadem i to od wieków. Częściej byli wrogiem niż przyjacielem. Poszukiwanie nowej przestrzeni życiowej /lebebsraum https://pl.wikipedia.org/wiki/Lebensraum / pcha ich zawsze na wschód Europy /drang nach Osten https://pl.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten /.
Doświadczenie ze stosunków sąsiedzkich najlepiej oddaje
powiedzenie znane w Wielkopolsce
„jak
świat światem nigdy nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.
Takie są realia.
Historycznie zmieniały się nazwy tego
wrogiego nam państwa. To było Cesarstwo Rzymskie Narodu
Niemieckiego, Zakon Krzyżacki, Królestwo Pruskie, II Rzesza
Niemiecka, III Rzesza Niemiecka, po II wojnie światowej RFN i NRD, a
teraz Niemcy lub Republika Federalna Niemiec
https://pl.wikipedia.org/wiki/Niemcy
Ich cechą wspólną jest wrogość wobec Polski wyrażana we wszelki
dostępny, nie zawsze cywilizowany sposób.
Niemcy wywołały I i
II wojnę światową, ale nigdy nie poniosły kary adekwatnej do
poczynionych szkód. Zawsze miały swojego „dobrego wujka” który
nie pozwolił zrobić im zbytniej krzywdy.
Najbardziej
poszkodowane w II wojnie światowej państwa, zwłaszcza Polska,
musiały odbudowywać się ze zniszczeń wojennych o własnych
siłach. Niemcy skorzystały z planu Marshalla
https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla
a o ich bezpieczeństwo przez lata dbały wojska okupacyjne USA, Wlk.
Brytanii i Francji.
Po ponownym zjednoczeniu w 1990 roku Niemcy
zaczęły odgrywać znaczącą rolę polityczną i gospodarczą nie
tylko w Europie, ale i w świecie.
Do pełnego szczęścia i
prestiżu na miarę ich aspiracji brakuje im stałego przedstawiciela
w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Wiele wskazuje na to że to tylko
kwestia czasu.
II wojna światowa nie zakończyła się traktatem
pokojowym i reparacjami wojennymi.
Mimo upływu już blisko 80
lat od zakończenia wojny Niemcy traktują obecny stan jako
tymczasowy, obojętnie jak to każdy rozumie. Szczególnie
niebezpieczne jest to w odniesieniu do terytoriów utraconych,
zwłaszcza części Śląska, Pomorza Zachodniego i Prus Wschodnich.
Reparacje wojenne wypłacili nielicznym, a globalnie uznają
problem za zamknięty, bo według nich roszczenia uległy
przedawnieniu.
Według wielu polityków niemieckich nasze „Ziemie
Odzyskane” są tylko pod tymczasowym zarządem polskim i powinny
wrócić w granice Niemiec. Kiedy i na jakich warunkach o tym głośno
się nie mówi. Niemców również nie interesuje problem ziem
utraconych przez Polskę na terenach wschodnich II Rzeczpospolitej.
Po 1990 roku Niemcy rozdają karty w Europie. Ułatwiają im to
nie tylko USA które sprawę prymatu Niemiec w Europie traktują
koniunkturalnie. Sytuację ułatwił Brexit.
Formalnie istnieją
zasady według których można przystąpić do UE. Te zasady w
szczegółach są przedmiotem negocjacji. Kolejne etapy rozwoju UE
pokazują że takie negocjacje mogą przynieść oczekiwany skutek.
Po bliższym przyjrzeniu okazuje się że negocjowanie tego samego
warunku nie przynosi takiego samego efektu dla każdego państwa.
Jaskrawym przykładem jest Ukraina. Trwa tam wojna. Sytuacja
wewnętrzna pozostawia wiele do życzenia, głównie za sprawą
korupcji. Mimo tego Bruksela stwarza warunki do negocjacji o
przystąpienie do UE.
Dla odmiany warto przypomnieć sprawę
Turcji która ubiega się o członkostwo w UE już sporo lat. Bez
rezultatu.
W takim kontekście słabo wypada Polska. Nasi
negocjatorzy nie błysnęli na etapie uzgadniania warunków
przystępowania do UE. Celem było przystąpienie do UE za wszelką
cenę. Najważniejszy był prestiż wynikający z członkostwa.
Brak woli walki o interesy polskich rolników szczególnie
widoczny był w skali dofinansowania i przyznanych Polsce uprawnień
produkcyjnych.
Ugodowa postawa polityków polskich spowodowała
że od co najmniej 8 lat Polska stała się przysłowiowym chłopcem
do bicia.
Tą polityką KE sterują Niemcy.
Wiadomo, że jak
się chce psa uderzyć kij zawsze się znajdzie. Tym kijem wobec
Polski stała się praworządność.
Nie ma potrzeby rozwijania
tego wątku. Wobec Polski metoda jest bardzo skuteczna.
KE
konsekwentnie wymusza na Polsce wprowadzanie zmian w organizacji
wymiaru sprawiedliwości wbrew zapisom traktatu unijnego
jednoznacznie uznającego suwerenność państwa w tym obszarze.
Ugodowa polityka rządu polskiego nie daje pożądanego efektu.
O tym że jest to działanie tendencyjne KE świadczy informacja
z Brukseli że środki z KPO zostaną wkrótce wypłacone Polsce bez
żadnych dodatkowych uwarunkowań. W domyśle oznacza to, po objęciu
urzędu premiera przez DT. Żeby nie było zbyt miło milczy się o
tym że chodzi o wypłatę raty, bo wypłata całości to inna bajka.
W kasie KE brakuje od dawna pieniędzy.
No dobrze, a co z
Niemcami?
Niemcy trzymają się mocno. Jeszcze.
Mają jedną
żelazną zasadę. Tam gdzie się da działają na szkodę Polski.
Jawnie albo skrycie.
Do tego często działają ręka w rękę z
Federacją Rosyjską, wcześniej z Rosją Radziecką i ZSRR.
Przez
wiele lat po rozpadzie ZSRR o wielu postępkach polityków
niemieckich, w sprawach dotyczących Polski, media i nie tylko,
milczały albo informowały półgębkiem.
Chyba nic nie przebije
obciążania Polski winą za wybuch II wojny światowej, a w czasie
jej trwania za współudział w holocauście. Po wojnie przez lata
ziomkostwa niemieckie domagały się powrotu Śląska i Pomorza w
granice Niemiec, co zgrabnie formułowano jako powrót do granic z
1937 roku. Dla propagandy niemieckiej nie ma znaczenia że Polska
nie miała swojego Quislinga
https://pl.wikipedia.org/wiki/Vidkun_Quisling
ani wojsk walczących pod flagą III Rzeszy.
Antypolską postawę
prezentowali kolejni kanclerze Niemiec, od Konrada Adenauera
poczynając. Nawet Helmut Kohl się nie wyłamał
https://pl.wikipedia.org/wiki/Helmut_Kohl
Zanim doszło do pojednania z Mazowieckim w Krzyżowej
https://pl.wikipedia.org/wiki/Msza_Pojednania
miał problemy z uznaniem granicy na Odrze i Nysie jako ostatecznej
granicy między Polską a Niemcami.
Jego następczyni Angela
Merkel też nie była uosobieniem gołąbka pokoju. Robiła swoje w
bardziej subtelny sposób.
Po rozpadzie ZSRR, Układu
Warszawskiego i RWPG Niemcy zmieniły wobec Polski taktykę ale cele
pozostały bez zmian.
Tu znowu przypomnę awantury o granicę
polsko-niemiecką na Zalewie Szczecińskim, ostatnio o tor wodny.
Przedmiotem awantur jest regulacja Odry i inwestycje w Świnoujściu.
Nie mogę pominąć skutków istnienia, po stronie niemieckiej,
kopalń węgla brunatnego w pobliżu Odry /granicy
polsko-niemieckiej/. Tu do rozróby, za sprawą KWB Turów, udało
się wmontować Czechy. Tendencyjnie działający sąd unijny TS UE
okłada karami finansowymi Polskę, a szkody czynione przez kopalnie
po stronie niemieckiej nie są godne nawet zainteresowania przez sądy
niemieckie, czy ów TS UE.
Z racji różnicy w rozwoju
gospodarczym Polski i Niemiec Niemcy przyzwyczaili się do
traktowania Polski jako rynku taniej siły roboczej. To przez lata
skutkowało emigracją zarobkową, nazywaną dawniej wyjazdem na
Saksy, później na szparagi. Teraz osiągnęliśmy „wyższy”
etap rozwoju polegający na tym że Niemcy budują w Polsce montownie
w których składa się wyroby gotowe. Najlepiej idzie to w przemyśle
motoryzacyjnym. Rozwiązanie wygodne bo wykwalifikowana siła robocza
jest na miejscu, zobowiązania wobec pracowników reguluje prawo
miejscowe, produkcję można w każdej chwili zwiększyć/zmniejszyć
albo zawiesić /przykładem fabryki we Wrześni czy w Gliwicach/.
Niemcy zazdrośnie strzegą obecności wojsk okupacyjnych USA w
bazach na terenie Niemiec.
To nie tylko gwarancja ich
bezpieczeństwa ale źródło stałych i pokaźnych dochodów.
Ciekawie wygląda polsko-niemiecka współpraca wojskowa.
Niemcy
mają nowoczesny przemysł zbrojeniowy nastawiony raczej na eksport.
Gorzej wygląda stan ich wojsk. Od lat dominuje tendencja do
macoszego traktowania własnych sił zbrojnych /Niemcom nikt realnie
nie zagraża/. Niemcom szkoda pieniędzy na utrzymanie swej armii.
Jest to o tyle dziwne że aspirują do przywództwa zjednoczonych sił
zbrojnych Europy.
W tematyce wojskowej jest więcej
„ciekawostek”.
Na początku XXI wieku zdjęli ze stanu
uzbrojenia znaczną część czołgów typu Leopard.
Co z nimi
zrobić? Można było złomować, albo zostawić jako rezerwę na
czas „W”.
Zwyciężyło gospodarskie podejście. Czołgi, za
niewielką opłatą przekazano Polsce.
Za to teraz koncerny
niemieckie liczą zyski ze sprzedaży części zamiennych, amunicji i
praw do ich serwisu i modernizacji.
Przy okazji odmówili Polsce
udostępnienia technologii produkcji prochów do amunicji do dział
czołgowych.
Zbiegiem okoliczności, spowodowanych wojną na
Ukrainie, Polsce udało się pozbyć w znacznym stopniu tego
„prezentu”, Czołgi od miesięcy służą wojskom ukraińskim, a
Polska może poprawić strukturę wyposażenia własnych wojsk
/większa unifikacja uzbrojenia/.
Kunktatorskie podejście
polityków niemieckich dotyczy nie tylko Polski. Ostatnio media
informują o problemach na Litwie którą wojska niemieckie mają
bronić przed zakusami Rosji
.
https://wpolityce.pl/swiat/670087-berlin-wysle-wojska-na-litwe-a-srodkow-na-bundeswehre-brak
Tematem samym w sobie jest pomoc wojskowa udzielana przez Niemcy
Ukrainie.
Niemcy osiągnęli mistrzostwo świata w składaniu
deklaracji pomocowych za którymi nic nie idzie.
W obietnicach
plasują się za USA, a w realnej pomocy sprzętowej zdecydowanie
wyprzedza ich Polska.
W ostatnich miesiącach Niemcom udało się
jeszcze coś. Poróżnili Polskę z Ukrainą.
Stało się to
krótko przed naszymi wyborami parlamentarnymi.
W mediach nie ma
konkretów, są tylko domysły. Wedle nich Ukraina uznała że w
zakresie uzyskiwanej z Polski pomocy więcej się nie wyciśnie, a po
wizytach polityków niemieckich na Ukrainie wnioskuje się że Niemcy
naobiecywali Ukrainie gruszek na wierzbie i Ukraina zmieniła front.
Z jednej strony nie powinno to zaskakiwać bo Ukrainie zawsze
było bliżej do Niemców.
Polskę traktowała więcej jako
wroga. Tu trzeba rozróżniać relacje na poziomie polityki i między
Polakami i Ukraińcami. Nie zmieniła tego trwająca wojna.
Na
Ukrainie ścierają się interesy wielkiego kapitału którym Polska
nie dysponuje. Jednak z racji swego położenia geopolitycznego
Polska musi uczestniczyć w tej grze. Niestety, znowu padamy ofiarą
naiwności? naszych polityków. Zarówno prezydenta jak i rządu.
Udzielamy pomocy do granic naszych możliwości nie otrzymując w
zamian właściwie nic. Nawet gwarancji.
Tego nie zmieni nawet
zmiana rządu w Polsce, co staje się coraz bardziej realne.
Przyszłościowe zamiary Niemiec stają się coraz bardziej
perfidne. Dominacja Niemiec w Europie nie udała się po I ani po II
wojnie światowej. Teraz Niemcy chcą osiągnąć swoje cele bez
jednego wystrzału.
Część z nas nie może wyjść z podziwu że
właściwie wszystkie państwa UE, poza Polską i Węgrami, nie
protestują przeciwko tym zamiarom. Niemcom udało się realizować
swój plan bez zbytniego rozgłosu medialnego. Kolejne spotkanie na
najwyższym szczeblu planowane jest na 22 listopada. Kolejne etapy
uzgodnień następują większością kwalifikowaną, a nie
bezwzględną zgodnością wszystkich państw członkowskich. O
szczegółach tych zmian pisałem wcześniej.
W tym co napisałem
wyżej trzeba zauważyć istnienie w Polsce i skuteczność tzw.
opcji niemieckiej. Zadziwia ich liczebność w polityce i mediach
wszelakich.
Mankamentem rozważań o relacjach Polski z UE jest
brak kompleksowego spojrzenia na skutki długoterminowe polityki
Niemiec.
Co robią Niemcy? Dążą do likwidacji rolnictwa w
Europie.
To nie przejaw bezmyślności ze strony Niemiec. Niemcy,
pod szyldem UE, negocjują z państwami Ameryki Południowej
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mercosur
umowę handlową. Oferują wyroby przemysłowe w zamian za produkcję
rolną. Dlatego chcą doprowadzić do likwidacji, a przynajmniej
minimalizacji rolnictwa w Europie.
Czy i w jakim stopniu im się
to uda? Kto i jak im w tym pomoże?