Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naiwność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naiwność. Pokaż wszystkie posty

13 sierpnia 2023

Czym jest dla nas uczciwość ?

Bieżączka się przejadła. Spróbuję więc o sprawach poważnych.
Pytanie jak najbardziej na czasie wobec zachowań totalnej opozycji z jej przywódcą na czele.
Z tym przywództwem to przesada. To tylko uzurpator, w dodatku zgrana karta o niejasnych powiązaniach z interesami niemieckimi.

Kilka słów o uczciwości. Nie dotyczy polityki chociaż powinno być zwłaszcza o niej.
Co to takiego?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Uczciwo%C5%9B%C4%87
Wg wiki „
Uczciwość, prawośćcecha ludzka, polegająca w relacjach społecznych na wywiązywaniu się z danego słowa oraz przestrzeganiu reguł społecznych (uznanych norm moralnych), nawet gdy inni tego nie widzą lub nie oczekują.

Słowo uczciwość określa zarówno konkretne postępowanie w danych okolicznościach, jak i trwałą cechę charakteru.”
Ciekawie wygląda zestawienie synonimów słowa uczciwość https://synonim.net/synonim/uczciwo%C5%9B%C4%87
Czy tego chcemy, czy nie, definicja ulega zniuansowaniu. Powodem jest rozróżnienie kogo ma dotyczyć. Statystycznego Kowalskiego, czy osoby publicznej, zwłaszcza polityka?
Uczciwość Kowalskiego ocenia otoczenie. Może też robić to sam w ramach samooceny.
Można też zapytać czy uczciwość dzisiaj się opłaca? Wzajemne oceny nie zawsze są zbieżne.
Nieco inaczej wygląda to w stosunku do osób publicznych, czy zaufania publicznego,
w szczególności polityków.
Dokładnie chodzi mi o ocenę postępowania polityka w zakresie sprawowanej funkcji w życiu publicznym.
Ocena uczciwości polityka jako człowieka to temat sam w sobie.
Ważne jest nie tylko co polityk mówi, ale jak postępuje.
Powszechna ocena jest jednoznaczna. Polityk mówi prawdę gdy się pomyli.
Szczegół polega na tym że polityk działa w czyimś interesie, z czyjegoś upoważnienia.
W mojej ocenie powinna go obowiązywać lojalność wobec swego zleceniodawcy/promotora.
Przez lojalność rozumiem postępowanie zgodne z interesem zleceniodawcy.
Kto nim jest?
To jest sedno.
Co się za tym kryje? Mówię o sytuacji w III RP.
Zleceniodawca /ten oczywisty czyli suweren/ jest naszym politykom potrzebny do uzyskania mandatu który później /w ich ocenie/ do niczego wobec suwerena nie zobowiązuje.
To jest podstawowa wada demokracji w III RP.
W trakcie kadencji polityk z wyboru jest praktycznie nie do ruszenia. Zaczyna ponownie pałać miłością do swego wyborcy gdy zbliżają się kolejne wybory.
Wyborcy w większości cierpią na syndrom wzgardzonej kochanki.
Mówi się o nich że to żelazny elektorat. Krótko mówiąc, arogancja polityków niczego ich nie uczy i żyją nadzieją że w następnej kadencji będzie lepiej. Nie będzie. To już weszło w nawyk.
Wracam jednak do polityków.
Po uzyskaniu mandatu tworzą własne kółka zainteresowań i realizacji zobowiązań wobec jawnych, częściej ukrytych mocodawców. I to jest przekleństwo naszego życia politycznego.
Politycy nie ponoszą za swe postępowanie żadnej odpowiedzialności, ani politycznej, a ni w uzasadnionych przypadkach, karnej. Zadbali o to tworząc prawo, zwłaszcza w części ich dotyczącej.
Szczególnie jaskrawo jest to widoczne w PE.
Polska grupa europosłów jest ewenementem w skali co najmniej europejskiej. Mandat uzyskali od wyborcy polskiego, a grupa będąca w opozycji do obecnego rządu konsekwentnie działa na szkodę Polski i nie ma z tym najmniejszego problemu.
Czy da się oddzielić interes Polski od interesu Polaków? Moim zdaniem nie.
Opozycyjni europosłowie są innego zdania.
Nikt nie wymyślił na to skutecznego lekarstwa, poza skreśleniem z listy w kolejnych wyborach.
To prawo które tworzą w Parlamencie krajowym czy PE zapewnia im bezkarność.
Do tego trzeba dołożyć egzekwowanie prawa.
To obszar funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości.
Tu dochodzimy do kuriozum. Jak mantrę powtarzają nam że żyjemy w demokratycznym państwie. Tylko co to za demokracja. Wybiórcza. Że takiej nie ma? Jest. Tylko nie dla każdego.
Przykładów aż nadto. Ostatnio karierę medialną robi określenie „demokracja reglamentowana”.
To nawiązanie do końcówki PRL-u z jej systemem kartkowym.
Od początku. Jeśli dojdzie do naruszenia prawa przez parlamentarzystę dowody zbiera policja. Przedtem trzeba jednak uchylić immunitet sprawcy naruszenia prawa. Policja przedstawia dowody prokuraturze. Jeśli prokuratura je uzna kieruje wniosek do sądu o zgodę na podjęcie dalszych czynności. Tu dochodzi do manipulacji. Sąd według sobie tylko znanych kryteriów „bierze” sprawę albo umarza. Umorzenia często mają charakter uznaniowy, podobnie jak kwalifikacja prawna czynu. Powodem może być „słaby” materiał dowodowy.
To znaczy że policja nie umie znaleźć przekonujących dowodów przestępstwa? Że prokuratura nie potrafi ocenić materiału dowodowego? Wolne żarty. Rzadko się zdarza że dochodzi do zmiany decyzji sądu na etapie początkowym.
Idźmy jednak dalej. Sprawa trafia na wokandę. Nie należy do rzadkości że czeka w kolejce latami, bo sąd nie daje rady z braku zdolności przerobowych. To wersja oficjalna. Nieoficjalnie jest znacznie gorzej. Zaczynają wchodzić w grę rozgrywki partyjne.
Jeśli już doczeka się, rozpoczyna się proces i wdrażane są kolejne kruczki prawne.
Sąd potrafi „dołożyć” sprawcy kradzieży o znikomej wartości materialnej, ale też umorzyć sprawę wbrew oczywistym faktom.
To też należy do wad obecnego wymiaru sprawiedliwości. Od lat mówi się o potrzebie zmian ale tylko się mówi. Pozornie drobna sprawa, czyli odciążenie sądów od orzekania w sprawach drobnych /np. kradzieże o wartości poniżej pewnej kwoty/.
Przewlekłość postępowań sądowych to temat sam w sobie. Terminy przesuwane są bo na wyznaczony termin nie stawiła się jedna ze stron, bo oskarżony „zachorował” i przedstawił sądowi L-4 które z kolei kwestionuje sąd, bo wystawione przez lekarza nieuprawnionego.
Repertuar jest praktycznie nieograniczony. Jednym z oklepanych numerów jest brak skutecznego powiadomienia. Dla odmiany znane są przypadki spreparowania powiadomienia akceptowane w praktyce sądowej. To nie wymaga studiów ani doktoratu.
Uruchomione procesy trwają latami. Zdarza się że do nich nie dochodzi, bo z przyczyn formalnych uległy przedawnieniu.
Żonglerka prawem powoduje że oskarżonemu czasem nie można postawić zarzutów.
Za to oskarżony może kandydować w wyborach do parlamentu, może zostać wybrany i „skryć się” za immunitetem. Metoda się sprawdza bo poza przypadkami z bieżącej kadencji są chętni do powtórzenia numeru w nadchodzących wyborach.
Zastanówmy się dlaczego nie ma chętnych do uporządkowania tego bałaganu?
Co się kryje za tym co wyżej?
Wszystko co tylko dusza zapragnie.
Najniżej są manewry policji i prokuratury. Tu liczy się motywacja, ale też działanie dwukierunkowe. Można „ukręcić łeb” sprawie, ale też zrobić z igły widły. Nie zapominajmy też o roli adwokata który potrafi właściwie /na korzyść klienta/ sterować postępowaniem.
Za kratki można trafić za przysłowiową niewinność, ale też można śmiać się ludziom w nos mając na koncie naruszenie prawa „wyceniane” na lata pobytu w odosobnieniu.
Wszystko co wyżej dotyczy nie tylko polityków. Psim swędem załapali się na te numery również celebryci.
Poważniejszy problem stanowią sądy jako takie. Prawo dotyczące sądownictwa powstawało latami przy aktywnej współpracy reprezentacji sądów które uczestniczyły w pracach nad projektami ustaw, a w ostateczności orzekały o zgodności z Konstytucją III RP i prawem UE.
Sądy okopały się i są nie do ruszenia. Dodatkowo stały się państwem w państwie i są zadeklarowane politycznie, co jest sprzeczne z obowiązującym prawem krajowym.
Tu dotykamy kolejnego problemu, czyli niewydolności państwa, co Sienkiewicz określił że „III RP jest państwem z tektury i dykty”.
Podejmowane próby reformy wymiaru sprawiedliwości po ponad 30 latach III RP spełzły na niczym. Potknął się na nich również ZZ który ministruje już drugą pełną kadencję. Znaczących osiągnięć mimo buńczucznych zapowiedzi żadnych. Nie zmienią tej opinii pojedyncze przypadki wzmożonej aktywności ZZ jako ministra czy PG.
Dzisiaj mamy do czynienia z przypadkiem gdy ogon merda psem.
Sąd i sędzia ma orzekać w zgodzie z prawem, a nie stanowić prawa, a tym bardziej interpretować go dowolnie. Wyroki nie powinny mieć podłoża politycznego ani ideologicznego.
Niestety to tylko mrzonki.
Wymiarowi sprawiedliwości można przypisać wszystkie grzechy tego świata.
Oczywiście nie można potępiać w czambuł, ale … pamiętamy co czyni w beczce miodu łyżka dziegciu.
Wina nie leży wyłącznie w sądownictwie krajowym.
Ostatnie lata to obserwacja wyczynów TS UE. Nie mogę się nadziwić że dopuszczono do powstania tego tworu w obecnej formie.
Tych ułomnych struktur o zasięgu europejskim jest więcej.
Tylko dlaczego demokracja omija wymiar sprawiedliwości?
TS UE to nie Sąd Ostateczny. Dlaczego więc od jego wyroków nie ma możliwości odwołania?
Nie można za takie uznać odwołania które rozpatruje ten sam sędzia który orzekał.
Skandalem prawnym jest rozpatrywanie spraw o zasadniczym znaczeniu dla funkcjonowania państwa, na posiedzeniu zamkniętym, bez udziału przedstawiciela pozwanego, przez sąd jednoosobowy, w dodatku o powszechnie znanej, zaangażowanej, postawie politycznej.
Tych skandalicznych praktyk jest więcej.
Składy osobowe sądów czy trybunałów dobierane są z klucza jednak uzupełnianie składu /upływ kadencji lub niezdolność sędziego do wykonywania powierzonej funkcji/ nie polega wyłącznie na wyznaczeniu następcy z danego kraju.
Państwo proponuje kandydata którego sędziowie mogą uznać ale nie muszą, jeśli nie pasuje do reszty składu. To z kolei pozwala jednostronnie przedłużyć kadencje sędziego który powinien ustąpić.
To wszystko zmierza do marginalizacji roli państwa członkowskiego UE ale nie ma umocowania w traktacie akcesyjnym który przyjęła do stosowania Polska.
Następna sprawa to naciski zewnętrzne na krajowy wymiar sprawiedliwości.
Jakie tam naciski. Po prostu szantaż, albo „prawo” tworzone ad hoc, wprowadzające swego rodzaju handel wymienny. Równie dobrze można powiedzieć prawo dżungli przy jednoczesnej kapitulacji rządów III RP.
Na podstawie traktatu akcesyjnego wymiar sprawiedliwości jest wyłączną domeną państwa przystępującego do UE. W praktyce KE metodą małych kroków narzuca państwom członkowskim co jest dla nich dobre, a co złe.
Niepokojące jest że nie napotyka to na zdecydowany sprzeciw zainteresowanych. W ten sposób prawo kaduka staje się prawem obowiązującym w UE. Dotyczy to głównie kwestii ideologicznych, religii i tzw. tożsamości seksualnej człowieka.
Wiemy że na tym świecie wszystko ma swoją cenę. Szkopuł w tym że my zbyt wiele oddajemy walkowerem i nikt nie uznaje za stosowne wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje.
Dlaczego mówi się tylko o naszych zobowiązaniach pozbawiając nas korzyści wynikających z przynależności do UE? Czyżby ich nie było?
Poza tym mam pytanie czy nam się czasem nie myli uczciwość z naiwnością?
Mnie gnębi jeszcze coś. Sędzia to człowiek jak każdy inny. Ma polski dowód osobisty, prawa obywatelskie, a nade wszystko jest Polakiem a więc, moim zdaniem, powinien dbać o interes Państwa Polskiego.
Kim są wobec tego sędziowie działający ewidentnie na szkodę Polski i Polaków? Z jakich pobudek tak postępują?
Nie chodzi bynajmniej o „grube” sprawy w rodzaju „zamknięcia Turowa” ale o sprawy mniejszej wagi, ale o negatywnym odbiorze społecznym /sprawcy wypadków drogowych (pod wpływem alkoholu lub środków odurzających), drobnych kradzieży /kleptomania?/, czy burd ulicznych w ramach protestów o podłożu politycznym/ które sądy traktują łaskawie wbrew wszelkiej logice?
To się mieści w określeniu „psucie państwa” i jest to działanie zamierzone.
Destrukcja polega na tym, że mówi się o potrzebie zmian i … na tym się kończy. Od dziesięcioleci. Wiele wskazuje że nic się nie zmieni w nadchodzącej kadencji parlamentu.
Opozycja dąży do przejęcia władzy za wszelką cenę. Nie ma żadnej oferty programowej, poza zastąpieniem ludzi związanych z ZP swoimi. Wedle dawnego hasła TQM.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...