Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NGO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NGO. Pokaż wszystkie posty

04 kwietnia 2022

Prawo i bezprawie w Europie XXI wieku

Jestem człowiekiem małej wiary, albo małej wyobraźni, albo jedno i drugie.
A może to zupełnie inny problem?
Sporadycznie pojawiają się głosy, że po zakończeniu wojny na Ukrainie, sprawcy zbrodni wojennych powinni stanąć przed międzynarodowym trybunałem który powinien osądzić i ukarać ich zbrodnie.
Powinni, ale czy staną? Realnie na dzisiaj to marzenie ściętej głowy. Takie jest moje zdanie.
Rosja ostentacyjnie, na każdym kroku, pokazuje że wszelkie umowy międzynarodowe ich nie dotyczą.
Są pewni swego. Na jakiej podstawie?
W ich mniemaniu oni ustalają prawo i je po swojemu egzekwują.
Na tym jadą skutecznie od zakończenia II WW. W procesie norymberskim występowali tylko jako oskarżyciele mimo, że mają na koncie zbrodnie ludobójstwa, w tym Katyń.
Później również nie zdarzyło się żeby zasiedli na ławie oskarżonych. A mają sporo za uszami.
Trwa zastanawianie się czy tzw. reszta świata znajdzie w sobie wolę żeby doprowadzić Federację Rosyjską do porządku?
Osobiście uważam to za political fiction. Świat nie dopuszcza do siebie świadomości, że zachłanność Rosji nie zna granic. Dzicz to jest mało powiedziane. Prędzej barbarzyńcy z epoki Hunów.
Zawodzą wszelkie kalkulacje że interesy Rosji będą zbieżne z interesami innych. Rosja chce być pępkiem świata.

Co jeszcze musi się stać żeby ta tzw. reszta świata zdobyła się na stanowcze WYSTARCZY? 
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Szanse na stworzenie jednolitego frontu przeciwko Rosji są dzisiaj minimalne żeby nie powiedzieć żadne. Za duża rozbieżność interesów, a przy tym faktyczna bezsilność tej części świata wynikająca z oportunizmu.
Przytaczany jest taki argument: gdzie był ten cywilizowany rzekomo świat podczas ludobójstwa Khmerów, walk etnicznych między Tutsi i Hutu, wojny w Sudanie, okrucieństw żołnierzy Państwa Islamskiego. Była też, a jakże Europa, ściślej Bałkany.

Czy ktoś podliczył ile istnień ludzkich pochłonęły te bezsensowne wojny? To są na pewno dziesiątki milionów zabitych, nie licząc rannych i trwale okaleczonych. A straty materialne?
Dzisiaj nie ma ciągle jednolitego frontu protestu światowej opinii publicznej, szczególnie jego europejskiej części. Świadczy to o tym, że propagandzie rosyjskiej udało się skutecznie wyprać ludziom mózgi, raczej trwale zmienić ich system wartości, a także jak głębokie są uwikłania polityczne i biznesowe.
Powtarza się sytuacja, że im dalej od granicy z Rosją tym więcej poparcia dla rosyjskich zbrodni na Ukrainie. To dotyczy nie tylko Europy.
Podobnie kalkuluje wiele państw Afryki, Ameryki Południowej czy Azji.
Nikogo już nie dziwi poparcie Rosjan dla polityki Putina, ale globalnie jest nad czym zastanowić się  https://mobirank.pl/2022/03/04/ktore-kraje-potepiaja-a-ktore-popieraja-atak-rosji-na-ukraine/
Najświeższe oceny https://wiadomosci.onet.pl/swiat/rosja-ukraina-36-dzien-inwazji-relacja-na-zywo/1fc93lj mogą wprawiać w osłupienie, ale tylko obcokrajowców. Nie Rosjan.
Po ponad miesiącu wojny wzrost poparcia dla polityki Putina o 17%. Wzrost kursu rubla mimo trwającej wojny. Czy to tylko przejaw szowinizmu?
Te dane pochodzą z Centrum Lewady, a więc trudno im zarzucić manipulację.

Oględnie mówiąc, wkurza mnie faryzejstwo polityków i mediów wszelakich. W Polsce również.
Jak się dobrze wczytać w rozsiewaną propagandę widać, że wszyscy wszystko wiedzą.
Tylko nic konstruktywnego z tego nie wynika.
Rosja od dziesięcioleci wie komu „podsypać” żeby mieć go po swojej stronie.
Można się spierać w którym miejscu to poparcie się zaczyna.
Przykładowo powiem że są to studia organizowane w Rosji dla obcokrajowców. Taki absolwent staje się później ambasadorem Rosji w swoim kraju. Mówimy o dziesiątkach czy setkach tysięcy ludzi.
To są również stypendyści i doktoranci.

Rosja przywiązuje wielką wagę do propagandy. Zyski są nieporównywalnie wysokie w stosunku do ponoszonych nakładów.
Poczesne miejsce zajmują tu NGO’sy. To nie jest robota umownych „harcerzyków”.

Znowu mamy do czynienia z hipokryzją naszych obozów rządzących. Problem jest dobrze znany i rozpoznany w Polsce, ale może właśnie dlatego nie ma chętnych żeby się z nim rozprawić.
Czołówkę stanowią organizacje proekologiczne które faktycznie uprawiają terroryzm ekologiczny. Oczywiście nie robią tego bezinteresownie ale niekoniecznie świadomie.
Rosja nie pozwala na ich działanie u siebie. Ogólnie NGO’sy mają u nich przechlapane.
Natomiast w Polsce działają bez specjalnych ograniczeń. Jest ich kilkaset i nie zawsze wiadomo z jakich pieniędzy żyją. Wszelkie próby uporządkowania zasad ich działania kończą się niczym.
Kto ma w tym interes i jaki?

Warto przypomnieć, że w tych organizacjach działają dzieci polityków z pierwszych stron mediów.

Na koniec przypomnę że w podobny sposób od dziesięcioleci urabiają w Polsce opinię publiczną Niemcy. Po stronie polskiej oficjalnej reakcji brak, a rezultaty widoczne są gołym okiem.
Najbardziej rzuca się w oczy nierówność stron przy porównaniu sytuacji mniejszości niemieckiej w Polsce i mniejszości polskiej w Niemczech. Po pierwsze oficjalnie tej mniejszości w Niemczech nie ma bo nie pozwala na to prawo niemieckie. Żeby było ciekawiej wobec Polaków z obywatelstwem niemieckim, a więc Polonii, ma zastosowanie prawo ustanowione w III Rzeszy, znane pod nazwą dekretu Goeringa. https://pl.wikipedia.org/wiki/Dekret_o_umocnieniu_niemiecko%C5%9Bci
W ostatnich dniach pojawił się nowy problem. Tak naprawdę nie jest nowy. On tylko nasilił się.
Nazwę go perfidny cynizm. W Polsce i w b. demoludach jest doskonale znany i rozpoznany.
Gorzej z tzw. starą Europą.
Chodzi o to, że w tygodniach poprzedzających inwazję na Ukrainie Rosja najpierw inspirowała prowokacje z „turystami” Łukaszenki na granicy polsko-białoruskiej, potem wprowadziła, w ramach ćwiczeń, ale na stałe, swoje wojska na Białoruś, potem tygodniami trzymała duże związki taktyczne wzdłuż granicy z Ukrainą. Cały czas uspokajano światową opinię publiczną, że to wszystko w ramach planowych ćwiczeń. Wreszcie doszło do jawnej agresji którą dla zmyłki nazwano „operacją specjalną”. Na czym ona faktycznie polega dowiadujemy się teraz, po wejściu wojsk ukraińskich na tereny zdobyte, a później opuszczone przez wojska rosyjskie.

Operacja specjalna nie powiodła się. Dlaczego? To będą oceniali analitycy i historycy wojskowości.
Operacja miała zakończyć się, po kilku dniach, klęską armii ukraińskiej i wymazaniem Ukrainy z mapy politycznej. Tymczasem, po ponad miesiącu końca działań wojennych nie widać i nie wiadomo jakie cele Rosja uzna za swój sukces militarny.
Póki co ten miesiąc obnażył słabość wielkiej rzekomo potęgi militarnej za jaką uważano armię rosyjską.
Straty w sile żywej przekraczają łączne straty poniesione przez 10 lat wojny w Afganistanie. Do tego trzeba doliczyć upadek morale tej armii i oczywiście straty w sprzęcie poniesione na polu walki.
Zanim ktoś zechce teraz komentować powinien odpowiedzieć sobie co wie o mentalności Rosjanina?

Teraz trwa zastanawianie się co dalej? Z jednej strony w Turcji prowadzone są rozmowy dwustronne między delegacjami Rosji i Ukrainy, a z drugiej strony obserwowane są przegrupowania wojsk rosyjskich które mają doprowadzić do skrócenia linii frontu, a także odtworzenia zdolności bojowej walczących i często zdekompletowanych jednostek.  
Podstawowe pytanie na dzisiaj brzmi: czym i kiedy ta wojna się zakończy?
Prawdziwej odpowiedzi chyba nikt nie zna. Możliwych wariantów jest kilka.
Rozwój wydarzeń w dużym stopniu zależy od zaangażowania UE i USA w dozbrajanie wojsk ukraińskich, a to z kolei zależy od interesów głównie USA, bo UE ciągle preferuje postawę zachowawczą i bardziej przychylną Rosji, za sprawą Niemiec i Francji,
Dzisiaj nie wiadomo również jaki jest rzeczywisty cel rozmów w Turcji? Czy Rosji chodzi jedynie o stworzenie wrażenia że jest skłonna do rozmów? Czy chodzi o doprowadzenie do rozejmu?
Czy o zawarcie trwałego porozumienia kończącego wojnę?
To ostatnie jest najmniej prawdopodobne.
Rozejm, ale na czyich warunkach? Rosji czy Ukrainy? Dużo będzie zależało od postawy prezydenta Ukrainy który poddawany jest naciskom głównie Niemiec i Francji.

Dzisiaj wiadomo że Rosja nie jest poważnym partnerem negocjacyjnym. Dają tego dowody przy każdej okazji. Złożona obietnica nie ma dla nich żadnego znaczenia wiążącego.
Sytuację komplikują potencjalni gwaranci wśród których wymieniani są Niemcy. Ci sami którzy sabotują sankcje nakładane na Rosję i ci sami którzy kombinują na wszelkie sposoby jak ograniczyć pomoc militarną dla Ukrainy.
Dzisiaj nikt nie mówi kto będzie płacił za odbudowę Ukrainy ze zniszczeń wojennych.
W mediach krąży informacja że Ukraina dziennie ponosi szkody materialne na poziomie 10 mld USD.
Szczytem bezczelności, czy arogancji jest stanowisko Jeffreya Sachsa https://pch24.pl/jeffrey-sachs-ukraina-musi-natychmiast-spelnic-zadania-rosji-ekonomista-straszy-tez-nuklearna-zaglada/
Wszyscy zdają sobie sprawę że kraj trzeba będzie odbudowywać. To zajmie lata.

Poza tym kto zna odpowiedź na pytanie ilu Ukraińców wróci do kraju po zakończeniu wojny, czy tylko działań wojennych? Dotychczas wyjechało ich blisko 4 miliony. Zabitych jeszcze nikt nie liczy.

p.s. Pisząc ten tekst trafiłem na to https://www.dlapolski.pl/ukraina-lezy-na-surowcach-wartych-biliony
Ten materiał dowodzi jak trzeba być ostrożnym w ferowaniu wszelkich ocen.
Wojna wywołana przez Rosję naprawdę jest tylko zwalczaniem konkurencji, wszelkimi dostępnymi środkami.
O tym nie wolno zapominać.

04 listopada 2021

Dokąd zmierzamy?

Co jakiś czas próbuję sobie zrobić małe resume z wydarzeń otaczającego świata.
Nie wypada to zbyt optymistycznie. Świat goni w piętkę, albo goni własny ogon.
To widać, słychać i czuć. Od dawna.
Problemy nawarstwiają się i nie widać geniuszy, na miarę Aleksandra Macedońskiego, którzy byliby
w stanie je rozwiązać. W zamian serwowane są coraz to nowe tematy zastępcze, faktycznie odwracacze uwagi od spraw naprawdę ważnych i istotnych.
Biorąc pod uwagę postęp cywilizacyjny nie ma przyzwolenia na rozwiązania radykalne. Dwie wojny światowe w XX wieku powinny wystarczyć ludzkości na długo. Co innego wojny o zasięgu lokalnym.
Tych końca nie widać. Niestety, one nie generują pożądanych zmian. Najczęściej pogłębiają istniejące problemy. Wobec tego trzeba szukać innych rozwiązań. Innych niekoniecznie znaczy lepszych.

Wszystkie problemy w otaczającym świecie powstają z winy człowieka. Tu nie powinno być wątpliwości. Człowiek stara się problemy rozwiązywać, albo przynajmniej je minimalizować.
Jest jeszcze opcja że podrzuca je innym na zasadzie kukułczego jaja.
Przypadkowo, rozwiązując jedne problemy człowiek generuje kolejne, często bardziej skomplikowane.
Słowem kwadratura koła. 

Nie zamierzam robić analizy historycznej bo to dłuższa praca.
Praźródłem problemów ludzkości jest chęć dominacji grupy nad pozostałością. Stad nieustanne podboje.
Już w Biblii zapisano „Czyńcie sobie ziemię poddanąhttp://www.zb.eco.pl/bzb/8/czesc4.htm
Tylko nie wszyscy to jednakowo rozumieją.
Trwa nieustanna kombinacja jak orżnąć tę resztę i wyjść na swoje?
Są rezultaty w postaci podziału dóbr doczesnych.
Według danych szacunkowych ponad 80% ludzkości żyje w warunkach o których enigmatycznie mówi się, że się im nie przelewa, czyli nie umieramy z głodu, ale od dobrobytu nam się w głowie /niekoniecznie/ nie przewraca.
A co z tą resztą? Reszta ma się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Mówi się wręcz, że 10% jest posiadaczami około 90% ogółu dóbr zgromadzonych na ziemi.
Te 10% właścicieli ma realny wpływ na losy pozostałości. Tworzą nieformalne grupy decyzyjne które decydują o losach świata. Ich decyzje nie zmierzają do poprawy warunków życia reszty społeczeństw, ale do dalszego pomnażania własnych majątków które od dawna są dla tych krezusów jedynie ciągiem liczb zapisanych dzisiaj na dyskach komputerowych.
Ci krezusi czy nababowie generują problemy którymi ma się zajmować reszta świata.

Na czoło tych wydumanych problemów wysunęły się zmiany klimatyczne zachodzące na Ziemi.
Świat „kupił” temat bez zagłębiania się w szczegóły. Całkowicie umknęło uwadze „ekspertów” że zmiany klimatyczne mają charakter cykliczny i jesteśmy właśnie w takim cyklu. Niewiadomą jest jego długość /10 czy 100 lat/.
Problem zaczął się gdy za nośnym hasłem zaczęły być widoczne konsekwencje.
Powstała nowa „religia”. Cywilizacji ludzkiej grozi zagłada jeśli w wyznaczonym /przez kogo?/ czasie nie doprowadzi się do drastycznej redukcji emisji CO2. Ten czas początkowo określono na 2050 rok, by wkrótce przesunąć go na 2030 rok. Presja jest tak silna że nikt logicznie myślący nie jest w stanie skutecznie zaprotestować i wykazać że to wierutna bzdura.
Zanim się wdamy w merytoryczną mam nadzieję dyskusję, warto przeczytać to http://greenwatcher.szkolanawigatorow.pl/polska-ruletka a zwłaszcza komentarze @cedric. 
Chodzi o cenę jaką przyjdzie zapłacić gospodarkom państw będącym na dorobku.
Przeciwko nim skierowany jest ten „genialny” pomysł. Państwa bogate wyznaczają kurs i … liczą zyski.
Doprecyzowaniu kursu służy spęd zorganizowany w Glasgow pod szyldem COP26. https://www.consilium.europa.eu/pl/policies/climate-change/paris-agreement/cop26/#
Chodzi o tzw. didaskalia, bo o konkretach rozmawiano w innym gronie, podczas spotkania grupy G20 w Rzymie. https://www.rp.pl/polityka/art19064501-szczyt-g20-w-rzymie-nowe-porozumienie-ws-klimatu

Schemat gierek jest ten sam. Wypuszcza się sforę nawiedzonych ekoterrorystów, a lobbyści i politycy robią resztę.
Przy okazji widzimy przejazd Bidena przez Rzym w kolumnie ponad 80 samochodów, albo sznur /podobno około 400/ samolotów z VIP-ami lądującymi w Glasgow. W końcu około 25 tysięcy uczestników COP26 musiało tam dostać się i później odlecieć.
Ich limity CO2 nie dotyczą, a rowerami im jeździć nie wypada.
Nasi „zbawcy” zaliczają pełny odlot. Ich te genialne pomysły nic nie kosztują. Zapłaci za nie pan/pani i ja również. Tylko w imię czego?

Zaryzykuję tezę że ludzkość nie wyciąga z pozyskiwanej wiedzy właściwych wniosków. Próbuje, nieudolnie zresztą, postawić się w pozycji Pana Boga, Pana i władcy Wszechświata.
Dotychczasowy rezultat jest taki że Pan Bóg od czasu do czasu pokazuje ludzkości kto tu naprawdę rządzi.
Chodzi o prostą i oczywistą /jak widać nie dla wszystkich/ rzecz. O zdolność przewidywania skutków krótko i długoterminowych swych poczynań. Bez tego ani rusz.

Zacznijmy od ludności świata https://pl.wikipedia.org/wiki/Ludno%C5%9B%C4%87_%C5%9Bwiata
Wkrótce będzie nas około 8 mld.
Tym ludziom trzeba zapewnić mieszkanie i wyżywienie, ale przede wszystkim pracę, bo „bez pracy nie ma kołaczy”. Trzeba też zapewnić możliwość nauki i opiekę zdrowotną.
Wszystko to uzyskujemy w ramach umowy społecznej. Tu właśnie dochodzi do głosu owo cwaniactwo. Orżnąć kogo się da i jak się da. Ta sama praca, ale różna płaca. Często drastycznie różna.
Opieka medyczna to temat rzeka. System nauczania, świadczenia socjalne itd. itd.
Żywności można wytworzyć tyle, że starczy dla każdego. Wiemy ile się jej marnuje i wiemy ilu ludzi niedojada lub wręcz cierpi głód.
Wiemy co to jest rozwarstwienie społeczne. A co się robi żeby tego uniknąć, albo przynajmniej minimalizować?
Czy ułatwianie życia musi odbywać się za wszelką cenę? Innej drogi nie ma?
Odbijamy się od ściany do ściany. Dla zwiększenia produkcji rolnej stosujemy nawozy sztuczne i środki ochrony roślin. W zamian zatruwamy wodę i glebę, tępimy przy okazji np. pszczoły. Wprowadzamy GMO, a przy okazji hodujemy mutanty w świecie roślin i zwierząt. Krótko mówiąc wpływamy na ekosystem.
Nigdy do końca nie mamy wiedzy jak to przenosi się na człowieka. Tradycyjna produkcja rolna staje się dobrem luksusowym, dostępnym dla wybrańców.
Dla potrzeb życia codziennego wiele materiałów naturalnych zastępujemy sztucznymi. Po latach uświadamiamy sobie że te sztuczne nie są biodegradowalne. Efekt? Morza zawalone tworzywami sztucznymi które dzisiaj znajduje się w łowionych rybach i owocach morza.
Tak wygląda dzisiaj łańcuch pokarmowy.
W ostatnich latach odnotowujemy nowe „osiągnięcia” w obszarze elektroniki użytkowej i teraz fotowoltaiki.
Te produkty wytworzone przez człowieka i dla człowieka nie są wieczne tzn. psuja się, często z zasady są produktami jednorazowego użytku, ale trudno je zutylizować. Góry nieusuwalnych śmieci rosną.
Dla zapewnienia wygodnego życia potrzeba coraz więcej energii elektrycznej. Tylko że jej wytworzenie odbywa się ze szkodą dla środowiska naturalnego. Szkody można minimalizować ale musi się to odbywać w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem. Z tym bywa różnie.
Wyjściem z tego zaklętego kręgu mają być OZE. Trudność polega na tym, że słońce nie zawsze świeci, a wiatr nie zawsze wieje.
Elektrownie opalane węglem kamiennym czy brunatnym są dzisiaj be, no chyba że są na terenie Niemiec. Nie są mile widziane elektrownie atomowe, zwłaszcza po Fukuszimie i wcześniej Czarnobylu. Nie ma przyzwolenia na gazyfikację węgla w złożu mimo, że są dostępne technologie przemysłowe.
A bilans energetyczny, nie tylko w Europie, ciągle się nie spina.
I znowu zakłopotanemu światu przychodzą z pomocą przewidujący Niemcy. Zorganizowali na dużą skalę dostawy rosyjskiego gazu. Będzie tego tyle, że mogą go odsprzedawać potrzebującym w wystarczających ilościach. Byle byli w stanie im zapłacić.

Co przyniesie COP26?
Deklaracji na pewno nie zabraknie. Tylko kto zapłaci za ich wdrażanie?
https://www.wnp.pl/energetyka/cop26-pierwsze-znaczace-konkrety-wielcy-nieobecni-i-glos-polski,503256.html#comment
KE chce być światowym prymusem w walce z globalnym ociepleniem. Tylko zapomina o takim szczególe że Europa odpowiada za emisję zaledwie 8% światowego CO2.
Na świecie nie zamierzają walczyć wszyscy, a niektórzy wprost ustawiają się do tematu plecami.
To widać po ostentacyjnym braku zainteresowania poszczególnych państw udziałem w COP26.
Tu należy wymienić przywódców Chin i Rosji. W COP26 uczestniczy około 25 tys. delegatów ze 196 państw, w tym około 120 szefów państw i rządów.
Nie bądźmy jednak naiwni. Takie spędy odbywają się regularnie. Następny odbędzie się w Egipcie jako COP27. To będzie 27 spotkanie z tej serii. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ramowa_konwencja_Narod%C3%B3w_Zjednoczonych_w_sprawie_zmian_klimatu
Nie wszyscy oceniają entuzjastycznie wyniki kolejnych COP.
Próbka https://spidersweb.pl/autoblog/szczyt-klimatyczny-cop26-2021-glasgow-hipokryzja/
Dlatego tyle kąśliwych uwag można przeczytać czy usłyszeć po deklaracji premiera MM o odejściu Polski od węgla https://www.wnp.pl/energetyka/polska-podpisala-na-cop26-deklaracje-odejscia-od-wegla,503664.html

Co o tym sadzić?
Osobiście wątpię w omnipotencję premiera. To tylko człowiek. Ma prawo do błędów.
I niestety te błędy popełnia, ale skutki będziemy ponosili my i następne pokolenia.
To powinno dawać nam do myślenia.

07 października 2021

Co tam panie na wschodnim pograniczu?

Do zamieszania na granicy polsko-białoruskiej trzeba będzie jeszcze wracać wielokrotnie.
Z mojej perspektywy widać, że urzędnicy i politycy z Brukseli są coraz bardziej na bakier ze zdrowym rozsądkiem.
Chcą Polsce pomóc? Proszę bardzo. Niech KE przyzna natychmiast Polsce poważne fundusze na budowę skutecznej zapory blokującej przechodzenie podrzutków z Białorusi.
Szczegółową relację z podejmowanych działań Polska może złożyć w Brukseli po zakończeniu afery z „turystami”.
Przypominam, że wg relacji ministra z rządu Orbana na taki „mur” Węgry wydały około 4 mld euro.
Wg oświadczenia ministra Kamińskiego jesteśmy w stałym kontakcie z kierownictwem Fronteksu i to na dzisiaj powinno wystarczyć. Innej pomocy Polska póki co nie oczekuje.
Obecność osób postronnych w pasie granicznym jest zbędna, a raczej niewskazana.
To nie jest widowisko które należy relacjonować na żywo.
Straż graniczna, policja i wojsko wykonują teraz zadania w warunkach stanu wyjątkowego.
NGOsy niech się wybiorą na Białoruś i niech tam się wykazują.
Dziennikarze i politycy chcą przy okazji piec swoją pieczeń i nie widzę powodu żeby rząd miał im to ułatwiać, zwłaszcza że opozycję interesuje wyłącznie negowanie poczynań rządu.
Samo deklarowanie że oni zrobiliby to lepiej to za mało.  
Z drugiej strony, wobec nachalnych żądań komisarzy unijnych Polska powinna jednoznacznie oświadczyć w Brukseli, że nie będzie stwarzać trudności „turystom” z Białorusi którzy otwarcie deklarują, że interesuje ich wyłącznie azyl w Niemczech.
Zobaczymy jaka będzie reakcja Niemców.  
Sprawa jest niewygodna dla KE i poza wygłupami lewactwa brukselskiego nie ma konkretnych wystąpień pod adresem Polski.
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-stan-wyjatkowy/news-unia-europejska-wzywa-polskie-wladze-by-wpuscily-media-do-st,nId,5567489#crp_state=1

Różnym domorosłym mędrkom stawiam jedno pytanie: co KE i Fronteks zrobiły dotychczas dla zażegnania konfliktu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej?
Przeszkadzać potrafi byle dureń.

16 września 2021

NGO a sprawa polska

Od lat intrygują mnie NGOsy. Namnożyło się tego w Polsce jak stonki /jest ich podobno około 143 000/.
Dla wielu ludzi jest to doskonały sposób na życie. Zero odpowiedzialności a kasa leci.
Podstawowe pytanie, wg mnie, dotyczy nie tego czym się zajmują, ale źródeł ich finansowania.
Okazuje się, że często te źródła są poza granicami kraju. Są one jawne, chociaż nie zawsze.

NGO to organizacje pozarządowe, a więc formalnie państwo nie ma bezpośredniego wpływu na ich działalność. https://pl.wikipedia.org/wiki/Organizacja_pozarz%C4%85dowa
Tak powinno być, a jak jest?

Polska nie ma wpływu /do pewnego stopnia/ na działalność NGO, za to wpływ mają sponsorzy.
W myśl powiedzenia „nie ma darmowych obiadów” https://pl.wikipedia.org/wiki/TANSTAAFL .
Spójrzmy na sprawę od strony formalnej.
W Polsce fundacje działają na podstawie ustawy http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19840210097/U/D19840097Lj.pdf

Nie natrafiłem na kompleksowe opracowanie dotyczące NGO w Polsce. Znalazłem takie, w ujęciu historycznym z 2013 roku https://www.salon24.pl/u/pinkpantherii/530412,niemieckie-fundacje-polityczne-w-polsce-i-nie-tylko  /niewiele straciło na aktualności, poza nazwiskami/.
Z opracowania tego widać czarno na białym, że każdy sponsor jest przypisany do konkretnej formacji politycznej. Dodatkowo, każdy czerpie fundusze z budżetu swego państwa.
Skoro tak, jest dla mnie oczywiste, że nie uprawiają działalności charytatywnej. Sponsorzy oczekują czegoś w zamian.
To „coś” jest skonkretyzowane.
Skoro tak, to dlaczego polski rząd to toleruje?

Federacja Rosyjska u siebie postawiła sprawę jasno. NGO są u nich traktowane jako organizacje wrogie. https://publicystyka.ngo.pl/agenci-spoleczenstwa-organizacje-pozarzadowe-w-rosji
Zwłaszcza te finansowane z zagranicy.

Ciekawe podejście do NGO mają Niemcy, ale w odniesieniu do organizacji działających na terenie Niemiec. https://www.dw.com/pl/niemcy-lewicowe-ruchy-trac%C4%85-status-organizacji-po%C5%BCytku-publicznego/a-51383461
Niemile widziane są te NGO które angażują się w wewnętrzną działalność polityczną Niemiec.
Na zewnątrz to co innego.

Na tym tle zadziwia bezradność koalicji rządzącej wobec działalności NGOsów w Polsce.
Mówię o bezradności bo koalicja sprawuje rządy już drugą kadencję.
Jest też opcja że to świadome zaniechanie. Coś w tym jest.

Jeśli się zajrzy w struktury poszczególnych NGOsów to, dla niektórych ze zdziwieniem, można zobaczyć nazwiska wielu prominentnych osób z tzw. pierwszych stron gazet.
Proszę zajrzeć do linkowanego wyżej tekstu https://www.salon24.pl/u/pinkpantherii/530412,niemieckie-fundacje-polityczne-w-polsce-i-nie-tylko  zwłaszcza do obsad Rad Programowych. Prościej byłoby napisać kogo tam nie ma?
Może to wyjaśnia dlaczego NGOsom tyle w Polsce wolno?
To dotyczy nie tylko FOD Kramka.
Ile się trzeba natrudzić żeby znaleźć jakieś istotne informacje na temat konkretnej fundacji czy stowarzyszenia. Efekty są zaskakujące, no może nie dla każdego.
Na stronach oficjalnych wszystko jest w jak najlepszym porządku. Rzec można że tylko oprawić w ramki i zawiesić na poczesnym miejscu na ścianie, niczym politykę jakości w systemie zarządzania jakością.
Ciekawie zaczyna się robić gdy zacznie się czytać „między wierszami”.

Niejako matką większości fundacji jest https://pl.wikipedia.org/wiki/Open_Society_Foundations organizacja o zasięgu światowym i gigantycznych możliwościach finansowych. Z nią powiązane są organizacje działające w poszczególnych krajach.
Nie wszędzie spotykają się z entuzjastycznym przyjęciem.
O Rosji wspominałem. Podobną metodę przyjął na Węgrzech Orban. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1770196,1,orbn-wyrzuca-z-wegier-uniwersytet-sorosa.read
Smaczkiem jest to że Orban był pod koniec lat 80 stypendystą fundacji Sorosa.
Metodą małych kroków doprowadził do wypchnięcia Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU) z Węgier.
CEU przeniósł się do Wiednia, a Biuro OSF do Berlina.  
Ciekawie czyta się komentarze dotyczące sprawy znanej jako lex CEU. Skąd to znamy?
Powodem starcia Orbana z fundacją OSF jest jego opinia że fundacja zbytnio ingeruje w sprawy wewnętrzne Węgier. Orban postawił na swoim mimo szantażu ze strony KE a także USA.
Wyobraźmy sobie takie postępowanie rządu MM.

Nie każdemu i nie wszystko wolno. Dlaczego? To temat na oddzielne opowiadanie.

27 września 2020

Niepewności ciąg dalszy?

 

Ustawa która póki co doprowadziła do aktualizacji umowy koalicyjnej dobrej zmiany, będzie miała swoją kontynuację. Co do tego nie mam złudzeń.
Można się zastanawiać ile w tym samodzielności decyzyjnej naszych rządców, a ile posłusznego wykonywania poleceń płynących z zewnątrz.
Pierwszym sygnałem ostrzegawczym jest procedowanie ustawy o warunkach hodowli drobiu w Czechach.
W Europie mamy do czynienia z sytuacją w której nie wszyscy jej mieszkańcy są zobowiązani do stosowania się do prawodawstwa UE. Dotyczy to niestety również mieszkańców UE, zwłaszcza tej tzw. starej UE.
Potentatem w hodowli zwierząt futerkowych w Europie i nie tylko, jest Dania. Ta sama która ma u siebie fundację Anima International i jej placówki terenowe, również w Polsce.
https://animainternational.org/
Ciekawostką może być fakt istnienia odnogi w Federacji Rosyjskiej, która ma ponoć awersję na punkcie NGO’sów. Duńska centrala szczodrze dotuje oddziały terenowe. Zysk fundacji Otwarte Klatki w 2019 roku przekroczył 3 mln zł. https://www.otwarteklatki.pl/
Najprostszym rozwiązaniem w omijaniu przepisów jest przenoszenie zakazanej w UE działalności gospodarczej do państw gdzie władza KE nie sięga. Trzeba też mieć na uwadze, że nie jest kryterium decydującym opłacalność ekonomiczna tej działalności.
Odhumanizowanie hodowli jako takiej wynika z gigantomanii, a ta wynika z chęci maksymalizacji zysku. Inaczej prowadzi się hodowlę kilkudziesięciu, czy kilkuset zwierząt, a inaczej tysięcy.
Wtedy mamy do czynienia raczej z fabryką.
Pytanie podstawowe według mnie powinno brzmieć: czy potrafimy? Czy chcemy się bronić?
Odpowiedź, w mojej ocenie, nie jest jednoznaczna. Bardziej w kierunku nie.
W początkach III RP do Polski weszli potentaci światowi w dziedzinie hodowli zwierząt rzeźnych
np. Smithfield Foods https://pl.wikipedia.org/wiki/Smithfield_Foods
Wykorzystali z jednej strony swoje możliwości finansowe, a z drugiej strony brak wystarczających regulacji prawnych w Polsce.
Siedziba ich centrali jest w USA. To jest powodem dla którego hodowla zwierząt rzeźnych nie znalazła się w ustawie futerkowej. Smród rozchodzący się z tych chlewni nikomu nie przeszkadza tylko dlatego że nie są zlokalizowane na przedmieściach Warszawy? Co projektodawcy ustawy wiedzą o utylizacji gnojówki z tych chlewni?
Młodymi łatwo jest manipulować. 

O tym, że w Warszawie będzie „protest klimatyczny” media donosiły od kilku dni. https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-09-25/mlodziezowy-strajk-klimatyczny-na-ulicach-warszawy-stop-wyzyskowi-czlowieka/ 
To była akcja skoordynowana, wykraczająca poza Polskę. Żądania młodych zasadne, ale czy na miarę naszych możliwości gospodarczych? 

Porozumienie dobrej zmiany to na dzisiaj podział łupów. Kto, co zachowa ze swego stanu posiadania,
a co straci /bez rekompensaty/.

Od czasu zakończenia wyborów prezydenta RP media generują kolejne gównoburze które są tylko zwykłymi odwracaczami uwagi.  

Już dawno temu zwracałem uwagę że walka międzypartyjna odbywa się w tej samej piaskownicy,
a zmiany polegają na tym kto kogo okłada łopatką i sypie na głowę piasek /oby tylko/.
Rzekomy kryzys w koalicji rządzącej jest tego najświeższym przykładem. Znowu święci triumf doktryna Jacka Kuronia : „jak nie może być lepiej, niech przynajmniej będzie inaczej”.
Rekonstrukcja rządu MM jest tego dowodem. Tarcia wewnętrzne nie pozwolą na zredukowanie ilości ministerstw do obiecanych 12. Przez kilka najbliższych dni będzie trwało upychanie w nowych fotelach tych najbardziej zasłużonych.
Klasyczny przykład to J. Emilewicz. Skoro ważniejszy jest prezes Porozumienia, to najprościej jest zabrać zabawki i pójść, nie gdzie oczy poniosą, ale do zaprzyjaźnionego teamu.
Przeprowadzki obejmą kancelarię prezydenta RP który przecież w kryzysie gabinetowym nie uczestniczył. Tam też trwa ewakuacja.
Ciekawe jak długo będzie trwał proces restrukturyzacji? To nie tylko przestawianie ludzi i wystawianie niektórych za drzwi, jako już nieprzydatnych.
Trzeba dokonać zmian ustawowych itp.
Między tym jest jeszcze taki wątek: jak będzie wyglądał bilans zamknięcia likwidowanych ministerstw i bilans otwarcia nowych, pączkujących, po restrukturyzacji? Ile spraw uda się przy okazji zamieść pod dywan?
Przyjdzie też czas na dociekanie jakie argumenty przeważyły, że ZZ nie został wdeptany w ziemię, a prezes PiS musiał sporo swego cennego czasu poświęcić na dopinanie szczegółów umowy koalicyjnej.
Tu i ówdzie przebąkuje się, że ZZ miał dobrze zabezpieczone plecy. Nie chodzi bynajmniej o jakieś dwuznaczności.
Tu jest jakaś próba analizy http://smieciu.szkolanawigatorow.pl/marian-banas-iv   

Pozostawiam bez komentarza.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...