Jestem człowiekiem małej wiary, albo małej wyobraźni,
albo jedno i drugie.
A może to zupełnie inny problem?
Sporadycznie pojawiają się głosy, że po zakończeniu wojny na Ukrainie, sprawcy
zbrodni wojennych powinni stanąć przed międzynarodowym trybunałem który
powinien osądzić i ukarać ich zbrodnie.
Powinni, ale czy staną? Realnie na dzisiaj to marzenie ściętej głowy. Takie
jest moje zdanie.
Rosja ostentacyjnie, na każdym kroku, pokazuje że wszelkie umowy międzynarodowe
ich nie dotyczą.
Są pewni swego. Na jakiej podstawie?
W ich mniemaniu oni ustalają prawo i je po swojemu egzekwują.
Na tym jadą skutecznie od zakończenia II WW. W procesie norymberskim
występowali tylko jako oskarżyciele mimo, że mają na koncie zbrodnie
ludobójstwa, w tym Katyń.
Później również nie zdarzyło się żeby zasiedli na ławie oskarżonych. A mają
sporo za uszami.
Trwa zastanawianie się czy tzw. reszta świata znajdzie w sobie wolę żeby
doprowadzić Federację Rosyjską do porządku?
Osobiście uważam to za political fiction. Świat nie dopuszcza do siebie
świadomości, że zachłanność Rosji nie zna granic. Dzicz to jest mało
powiedziane. Prędzej barbarzyńcy z epoki Hunów.
Zawodzą wszelkie kalkulacje że interesy Rosji będą zbieżne z interesami innych.
Rosja chce być pępkiem świata.
Co jeszcze musi się stać żeby ta tzw. reszta świata zdobyła się na stanowcze
WYSTARCZY?
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Szanse na stworzenie jednolitego frontu
przeciwko Rosji są dzisiaj minimalne żeby nie powiedzieć żadne. Za duża
rozbieżność interesów, a przy tym faktyczna bezsilność tej części świata
wynikająca z oportunizmu.
Przytaczany jest taki argument: gdzie był ten cywilizowany rzekomo świat
podczas ludobójstwa Khmerów, walk etnicznych między Tutsi i Hutu, wojny w
Sudanie, okrucieństw żołnierzy Państwa Islamskiego. Była też, a jakże Europa, ściślej Bałkany.
Czy ktoś podliczył ile istnień ludzkich pochłonęły te bezsensowne wojny? To są
na pewno dziesiątki milionów zabitych, nie licząc rannych i trwale
okaleczonych. A straty materialne?
Dzisiaj nie ma ciągle jednolitego frontu protestu światowej opinii publicznej,
szczególnie jego europejskiej części. Świadczy to o tym, że propagandzie
rosyjskiej udało się skutecznie wyprać ludziom mózgi, raczej trwale zmienić ich
system wartości, a także jak głębokie są uwikłania polityczne i biznesowe.
Powtarza się sytuacja, że im dalej od granicy z Rosją tym więcej poparcia dla
rosyjskich zbrodni na Ukrainie. To dotyczy nie tylko Europy.
Podobnie kalkuluje wiele państw Afryki, Ameryki Południowej czy Azji.
Nikogo już nie dziwi poparcie Rosjan dla polityki Putina, ale globalnie jest
nad czym zastanowić się https://mobirank.pl/2022/03/04/ktore-kraje-potepiaja-a-ktore-popieraja-atak-rosji-na-ukraine/
Najświeższe oceny https://wiadomosci.onet.pl/swiat/rosja-ukraina-36-dzien-inwazji-relacja-na-zywo/1fc93lj
mogą wprawiać w osłupienie, ale tylko obcokrajowców. Nie Rosjan.
Po ponad miesiącu wojny wzrost poparcia dla polityki Putina o 17%. Wzrost kursu
rubla mimo trwającej wojny. Czy to tylko przejaw szowinizmu?
Te dane pochodzą z Centrum Lewady, a więc trudno im zarzucić manipulację.
Oględnie mówiąc, wkurza mnie faryzejstwo polityków i mediów wszelakich. W
Polsce również.
Jak się dobrze wczytać w rozsiewaną propagandę widać, że wszyscy wszystko
wiedzą.
Tylko nic konstruktywnego z tego nie wynika.
Rosja od dziesięcioleci wie komu „podsypać” żeby mieć go po swojej stronie.
Można się spierać w którym miejscu to poparcie się zaczyna.
Przykładowo powiem że są to studia organizowane w Rosji dla obcokrajowców. Taki
absolwent staje się później ambasadorem Rosji w swoim kraju. Mówimy o
dziesiątkach czy setkach tysięcy ludzi.
To są również stypendyści i doktoranci.
Rosja przywiązuje wielką wagę do propagandy. Zyski są nieporównywalnie wysokie
w stosunku do ponoszonych nakładów.
Poczesne miejsce zajmują tu NGO’sy. To nie jest robota umownych „harcerzyków”.
Znowu mamy do czynienia z hipokryzją naszych obozów rządzących. Problem jest
dobrze znany i rozpoznany w Polsce, ale może właśnie dlatego nie ma chętnych
żeby się z nim rozprawić.
Czołówkę stanowią organizacje proekologiczne które faktycznie uprawiają
terroryzm ekologiczny. Oczywiście nie robią tego bezinteresownie ale
niekoniecznie świadomie.
Rosja nie pozwala na ich działanie u siebie. Ogólnie NGO’sy mają u nich
przechlapane.
Natomiast w Polsce działają bez specjalnych ograniczeń. Jest ich kilkaset i nie
zawsze wiadomo z jakich pieniędzy żyją. Wszelkie próby uporządkowania zasad ich
działania kończą się niczym.
Kto ma w tym interes i jaki?
Warto przypomnieć, że w tych organizacjach działają dzieci polityków z
pierwszych stron mediów.
Na koniec przypomnę że w podobny sposób od dziesięcioleci urabiają w Polsce
opinię publiczną Niemcy. Po stronie polskiej oficjalnej reakcji brak, a
rezultaty widoczne są gołym okiem.
Najbardziej rzuca się w oczy nierówność stron przy porównaniu sytuacji
mniejszości niemieckiej w Polsce i mniejszości polskiej w Niemczech. Po
pierwsze oficjalnie tej mniejszości w Niemczech nie ma bo nie pozwala na to
prawo niemieckie. Żeby było ciekawiej wobec Polaków z obywatelstwem niemieckim,
a więc Polonii, ma zastosowanie prawo ustanowione w III Rzeszy, znane pod nazwą
dekretu Goeringa. https://pl.wikipedia.org/wiki/Dekret_o_umocnieniu_niemiecko%C5%9Bci
W ostatnich dniach pojawił się nowy problem. Tak naprawdę nie jest nowy. On
tylko nasilił się.
Nazwę go perfidny cynizm. W Polsce i w b. demoludach jest doskonale znany i
rozpoznany.
Gorzej z tzw. starą Europą.
Chodzi o to, że w tygodniach poprzedzających inwazję na Ukrainie Rosja najpierw
inspirowała prowokacje z „turystami” Łukaszenki na granicy polsko-białoruskiej,
potem wprowadziła, w ramach ćwiczeń, ale na stałe, swoje wojska na Białoruś,
potem tygodniami trzymała duże związki taktyczne wzdłuż granicy z Ukrainą. Cały
czas uspokajano światową opinię publiczną, że to wszystko w ramach planowych
ćwiczeń. Wreszcie doszło do jawnej agresji którą dla zmyłki nazwano „operacją
specjalną”. Na czym ona faktycznie polega dowiadujemy się teraz, po wejściu wojsk
ukraińskich na tereny zdobyte, a później opuszczone przez wojska rosyjskie.
Operacja specjalna nie powiodła się. Dlaczego? To będą oceniali analitycy i
historycy wojskowości.
Operacja miała zakończyć się, po kilku dniach, klęską armii ukraińskiej i
wymazaniem Ukrainy z mapy politycznej. Tymczasem, po ponad miesiącu końca działań
wojennych nie widać i nie wiadomo jakie cele Rosja uzna za swój sukces
militarny.
Póki co ten miesiąc obnażył słabość wielkiej rzekomo potęgi militarnej za jaką
uważano armię rosyjską.
Straty w sile żywej przekraczają łączne straty poniesione przez 10 lat wojny w
Afganistanie. Do tego trzeba doliczyć upadek morale tej armii i oczywiście
straty w sprzęcie poniesione na polu walki.
Zanim ktoś zechce teraz komentować powinien odpowiedzieć sobie co wie o
mentalności Rosjanina?
Teraz trwa zastanawianie się co dalej? Z jednej strony w Turcji prowadzone są
rozmowy dwustronne między delegacjami Rosji i Ukrainy, a z drugiej strony
obserwowane są przegrupowania wojsk rosyjskich które mają doprowadzić do
skrócenia linii frontu, a także odtworzenia zdolności bojowej walczących i
często zdekompletowanych jednostek.
Podstawowe pytanie na dzisiaj brzmi: czym i kiedy ta wojna się zakończy?
Prawdziwej odpowiedzi chyba nikt nie zna. Możliwych wariantów jest kilka.
Rozwój wydarzeń w dużym stopniu zależy od zaangażowania UE i USA w dozbrajanie
wojsk ukraińskich, a to z kolei zależy od interesów głównie USA, bo UE ciągle
preferuje postawę zachowawczą i bardziej przychylną Rosji, za sprawą Niemiec i
Francji,
Dzisiaj nie wiadomo również jaki jest rzeczywisty cel rozmów w Turcji? Czy
Rosji chodzi jedynie o stworzenie wrażenia że jest skłonna do rozmów? Czy
chodzi o doprowadzenie do rozejmu?
Czy o zawarcie trwałego porozumienia
kończącego wojnę?
To ostatnie jest najmniej prawdopodobne.
Rozejm, ale na czyich warunkach? Rosji czy Ukrainy? Dużo będzie zależało od
postawy prezydenta Ukrainy który poddawany jest naciskom głównie Niemiec i
Francji.
Dzisiaj wiadomo że Rosja nie jest poważnym partnerem negocjacyjnym. Dają tego
dowody przy każdej okazji. Złożona obietnica nie ma dla nich żadnego znaczenia
wiążącego.
Sytuację komplikują potencjalni gwaranci wśród których wymieniani są Niemcy. Ci
sami którzy sabotują sankcje nakładane na Rosję i ci sami którzy kombinują na
wszelkie sposoby jak ograniczyć pomoc militarną dla Ukrainy.
Dzisiaj nikt nie mówi kto będzie płacił za odbudowę Ukrainy ze zniszczeń wojennych.
W mediach krąży informacja że Ukraina dziennie ponosi szkody materialne na
poziomie 10 mld USD.
Szczytem bezczelności, czy arogancji jest stanowisko Jeffreya Sachsa https://pch24.pl/jeffrey-sachs-ukraina-musi-natychmiast-spelnic-zadania-rosji-ekonomista-straszy-tez-nuklearna-zaglada/
Wszyscy zdają sobie sprawę że kraj trzeba będzie odbudowywać. To zajmie lata.
Poza tym kto zna odpowiedź na pytanie ilu Ukraińców wróci do kraju po
zakończeniu wojny, czy tylko działań wojennych? Dotychczas wyjechało ich blisko
4 miliony. Zabitych jeszcze nikt nie liczy.
p.s. Pisząc ten tekst trafiłem na to https://www.dlapolski.pl/ukraina-lezy-na-surowcach-wartych-biliony
Ten materiał dowodzi jak trzeba być ostrożnym w ferowaniu wszelkich
ocen.
Wojna wywołana przez Rosję naprawdę jest tylko zwalczaniem konkurencji,
wszelkimi dostępnymi środkami.
O tym nie wolno zapominać.
Szukaj na tym blogu
04 kwietnia 2022
Prawo i bezprawie w Europie XXI wieku
04 listopada 2021
Dokąd zmierzamy?
Co jakiś czas próbuję sobie zrobić małe resume z wydarzeń otaczającego świata.
Nie wypada to zbyt optymistycznie. Świat goni w piętkę, albo goni własny ogon.
To widać, słychać i czuć. Od dawna.
Problemy nawarstwiają się i nie widać geniuszy, na miarę Aleksandra
Macedońskiego, którzy byliby
w stanie je rozwiązać. W zamian serwowane są coraz
to nowe tematy zastępcze, faktycznie odwracacze uwagi od spraw naprawdę ważnych
i istotnych.
Biorąc pod uwagę postęp cywilizacyjny nie ma przyzwolenia na rozwiązania
radykalne. Dwie wojny światowe w XX wieku powinny wystarczyć ludzkości na
długo. Co innego wojny o zasięgu lokalnym.
Tych końca nie widać. Niestety, one nie generują pożądanych zmian. Najczęściej
pogłębiają istniejące problemy. Wobec tego trzeba szukać innych rozwiązań. Innych niekoniecznie znaczy
lepszych.
Wszystkie problemy w otaczającym świecie powstają z winy człowieka. Tu nie
powinno być wątpliwości. Człowiek stara się problemy rozwiązywać, albo
przynajmniej je minimalizować.
Jest jeszcze opcja że podrzuca je innym na zasadzie kukułczego jaja.
Przypadkowo, rozwiązując jedne problemy człowiek generuje kolejne, często
bardziej skomplikowane.
Słowem kwadratura koła.
Nie zamierzam robić analizy historycznej bo to dłuższa praca.
Praźródłem problemów ludzkości jest chęć dominacji grupy nad pozostałością.
Stad nieustanne podboje.
Już w Biblii zapisano „Czyńcie sobie
ziemię poddaną” http://www.zb.eco.pl/bzb/8/czesc4.htm
Tylko nie wszyscy to jednakowo rozumieją.
Trwa nieustanna kombinacja jak orżnąć tę resztę i wyjść na swoje?
Są rezultaty w postaci podziału dóbr doczesnych.
Według danych szacunkowych ponad 80% ludzkości żyje w warunkach o których
enigmatycznie mówi się, że się im nie przelewa, czyli nie umieramy z głodu, ale
od dobrobytu nam się w głowie /niekoniecznie/ nie przewraca.
A co z tą resztą? Reszta ma się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Mówi się wręcz,
że 10% jest posiadaczami około 90% ogółu dóbr zgromadzonych na ziemi.
Te 10% właścicieli ma realny wpływ na losy pozostałości. Tworzą nieformalne
grupy decyzyjne które decydują o losach świata. Ich decyzje nie zmierzają do
poprawy warunków życia reszty społeczeństw, ale do dalszego pomnażania własnych
majątków które od dawna są dla tych krezusów jedynie ciągiem liczb zapisanych dzisiaj
na dyskach komputerowych.
Ci krezusi czy nababowie generują problemy którymi ma się zajmować reszta
świata.
Na czoło tych wydumanych problemów wysunęły się zmiany klimatyczne zachodzące
na Ziemi.
Świat „kupił” temat bez zagłębiania się w szczegóły. Całkowicie umknęło uwadze
„ekspertów” że zmiany klimatyczne mają charakter cykliczny i jesteśmy właśnie w
takim cyklu. Niewiadomą jest jego długość /10 czy 100 lat/.
Problem zaczął się gdy za nośnym hasłem zaczęły być widoczne konsekwencje.
Powstała
nowa „religia”. Cywilizacji ludzkiej grozi zagłada jeśli w wyznaczonym /przez
kogo?/ czasie nie doprowadzi się do drastycznej redukcji emisji CO2. Ten czas
początkowo określono na 2050 rok, by wkrótce przesunąć go na 2030 rok. Presja
jest tak silna że nikt logicznie myślący nie jest w stanie skutecznie zaprotestować
i wykazać że to wierutna bzdura.
Zanim się wdamy w merytoryczną mam nadzieję dyskusję, warto przeczytać to http://greenwatcher.szkolanawigatorow.pl/polska-ruletka
a zwłaszcza komentarze @cedric.
Chodzi o cenę jaką przyjdzie zapłacić gospodarkom państw będącym na dorobku.
Przeciwko nim skierowany jest ten „genialny” pomysł. Państwa bogate wyznaczają
kurs i … liczą zyski.
Doprecyzowaniu kursu służy spęd zorganizowany w Glasgow pod szyldem COP26. https://www.consilium.europa.eu/pl/policies/climate-change/paris-agreement/cop26/#
Chodzi o tzw. didaskalia, bo o konkretach rozmawiano w innym gronie, podczas
spotkania grupy G20 w Rzymie. https://www.rp.pl/polityka/art19064501-szczyt-g20-w-rzymie-nowe-porozumienie-ws-klimatu
Schemat gierek jest ten sam. Wypuszcza się sforę nawiedzonych ekoterrorystów, a
lobbyści i politycy robią resztę.
Przy okazji widzimy przejazd Bidena przez Rzym w kolumnie ponad 80 samochodów,
albo sznur /podobno około 400/ samolotów z VIP-ami lądującymi w Glasgow. W
końcu około 25 tysięcy uczestników COP26 musiało tam dostać się i później
odlecieć.
Ich limity CO2 nie dotyczą, a rowerami im jeździć nie wypada.
Nasi „zbawcy” zaliczają pełny odlot. Ich te genialne pomysły nic nie kosztują.
Zapłaci za nie pan/pani i ja również. Tylko w imię czego?
Zaryzykuję tezę że ludzkość nie wyciąga z pozyskiwanej wiedzy właściwych
wniosków. Próbuje, nieudolnie zresztą, postawić się w pozycji Pana Boga, Pana i
władcy Wszechświata.
Dotychczasowy rezultat jest taki że Pan Bóg od czasu do czasu pokazuje
ludzkości kto tu naprawdę rządzi.
Chodzi o prostą i oczywistą /jak widać nie dla wszystkich/ rzecz. O zdolność
przewidywania skutków krótko i długoterminowych swych poczynań. Bez tego ani
rusz.
Zacznijmy od ludności świata https://pl.wikipedia.org/wiki/Ludno%C5%9B%C4%87_%C5%9Bwiata
Wkrótce będzie nas około 8 mld.
Tym ludziom trzeba zapewnić mieszkanie i wyżywienie, ale przede wszystkim
pracę, bo „bez pracy nie ma kołaczy”. Trzeba też zapewnić możliwość nauki i
opiekę zdrowotną.
Wszystko to uzyskujemy w ramach umowy społecznej. Tu właśnie dochodzi do głosu
owo cwaniactwo. Orżnąć kogo się da i jak się da. Ta sama praca, ale różna
płaca. Często drastycznie różna.
Opieka medyczna to temat rzeka. System nauczania, świadczenia socjalne itd.
itd.
Żywności można wytworzyć tyle, że starczy dla każdego. Wiemy ile się jej
marnuje i wiemy ilu ludzi niedojada lub wręcz cierpi głód.
Wiemy co to jest rozwarstwienie społeczne. A co się robi żeby tego uniknąć, albo
przynajmniej minimalizować?
Czy ułatwianie życia musi odbywać się za wszelką cenę? Innej drogi nie ma?
Odbijamy się od ściany do ściany. Dla zwiększenia produkcji rolnej stosujemy
nawozy sztuczne i środki ochrony roślin. W zamian zatruwamy wodę i glebę,
tępimy przy okazji np. pszczoły. Wprowadzamy GMO, a przy okazji hodujemy
mutanty w świecie roślin i zwierząt. Krótko mówiąc wpływamy na ekosystem.
Nigdy do końca nie mamy wiedzy jak to przenosi się na człowieka. Tradycyjna
produkcja rolna staje się dobrem luksusowym, dostępnym dla wybrańców.
Dla potrzeb życia codziennego wiele materiałów naturalnych zastępujemy
sztucznymi. Po latach uświadamiamy sobie że te sztuczne nie są biodegradowalne.
Efekt? Morza zawalone tworzywami sztucznymi które dzisiaj znajduje się w
łowionych rybach i owocach morza.
Tak wygląda dzisiaj łańcuch pokarmowy.
W ostatnich latach odnotowujemy nowe „osiągnięcia” w obszarze elektroniki
użytkowej i teraz fotowoltaiki.
Te produkty wytworzone przez człowieka i dla człowieka nie są wieczne tzn.
psuja się, często z zasady są produktami jednorazowego użytku, ale trudno je
zutylizować. Góry nieusuwalnych śmieci rosną.
Dla zapewnienia wygodnego życia potrzeba coraz więcej energii elektrycznej.
Tylko że jej wytworzenie odbywa się ze szkodą dla środowiska naturalnego.
Szkody można minimalizować ale musi się to odbywać w zgodzie ze zdrowym
rozsądkiem. Z tym bywa różnie.
Wyjściem z tego zaklętego kręgu mają być OZE. Trudność polega na tym, że słońce
nie zawsze świeci, a wiatr nie zawsze wieje.
Elektrownie opalane węglem kamiennym czy brunatnym są dzisiaj be, no chyba że
są na terenie Niemiec. Nie są mile widziane elektrownie atomowe, zwłaszcza po
Fukuszimie i wcześniej Czarnobylu. Nie ma przyzwolenia na gazyfikację węgla w
złożu mimo, że są dostępne technologie przemysłowe.
A bilans energetyczny, nie tylko w Europie, ciągle się nie spina.
I znowu zakłopotanemu światu przychodzą z pomocą przewidujący Niemcy.
Zorganizowali na dużą skalę dostawy rosyjskiego gazu. Będzie tego tyle, że mogą
go odsprzedawać potrzebującym w wystarczających ilościach. Byle byli w stanie im
zapłacić.
Co przyniesie COP26?
Deklaracji na pewno nie zabraknie. Tylko kto zapłaci za ich wdrażanie?
https://www.wnp.pl/energetyka/cop26-pierwsze-znaczace-konkrety-wielcy-nieobecni-i-glos-polski,503256.html#comment
KE chce być światowym prymusem w walce z globalnym ociepleniem. Tylko zapomina
o takim szczególe że Europa odpowiada za emisję zaledwie 8% światowego CO2.
Na świecie nie zamierzają walczyć wszyscy, a niektórzy wprost ustawiają się do
tematu plecami.
To widać po ostentacyjnym braku zainteresowania poszczególnych
państw udziałem w COP26.
Tu należy wymienić przywódców Chin i Rosji. W COP26 uczestniczy
około 25 tys. delegatów ze 196 państw, w tym około 120 szefów państw i rządów.
Nie bądźmy jednak naiwni. Takie spędy odbywają się regularnie. Następny
odbędzie się w Egipcie jako COP27. To będzie 27 spotkanie z tej serii. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ramowa_konwencja_Narod%C3%B3w_Zjednoczonych_w_sprawie_zmian_klimatu
Nie wszyscy oceniają entuzjastycznie wyniki kolejnych COP.
Próbka https://spidersweb.pl/autoblog/szczyt-klimatyczny-cop26-2021-glasgow-hipokryzja/
Dlatego tyle kąśliwych uwag można przeczytać czy usłyszeć po deklaracji
premiera MM o odejściu Polski od węgla https://www.wnp.pl/energetyka/polska-podpisala-na-cop26-deklaracje-odejscia-od-wegla,503664.html
Co o tym sadzić?
Osobiście wątpię w omnipotencję premiera. To tylko człowiek. Ma prawo do błędów.
I niestety te błędy popełnia, ale skutki będziemy ponosili my i następne
pokolenia.
To powinno dawać nam do myślenia.
07 października 2021
Co tam panie na wschodnim pograniczu?
Do zamieszania na granicy polsko-białoruskiej trzeba będzie jeszcze wracać
wielokrotnie.
Z mojej perspektywy widać, że urzędnicy i politycy z Brukseli są coraz bardziej
na bakier ze zdrowym rozsądkiem.
Chcą Polsce pomóc? Proszę bardzo. Niech KE przyzna natychmiast Polsce poważne
fundusze na budowę skutecznej zapory blokującej przechodzenie podrzutków z
Białorusi.
Szczegółową relację z podejmowanych działań Polska może złożyć w Brukseli
po zakończeniu afery z „turystami”.
Przypominam, że wg relacji ministra z rządu Orbana na taki „mur” Węgry wydały
około 4 mld euro.
Wg oświadczenia ministra Kamińskiego jesteśmy w stałym kontakcie z
kierownictwem Fronteksu i to na dzisiaj powinno wystarczyć. Innej pomocy Polska
póki co nie oczekuje.
Obecność osób postronnych w pasie granicznym jest zbędna, a raczej niewskazana.
To nie jest widowisko które należy relacjonować na żywo.
Straż graniczna, policja i wojsko wykonują teraz zadania w warunkach stanu
wyjątkowego.
NGOsy niech się wybiorą na Białoruś i niech tam się wykazują.
Dziennikarze i politycy chcą przy okazji piec swoją pieczeń i nie widzę powodu
żeby rząd miał im to ułatwiać, zwłaszcza że opozycję interesuje wyłącznie
negowanie poczynań rządu.
Samo deklarowanie że oni zrobiliby to lepiej to za
mało.
Z drugiej strony, wobec nachalnych żądań komisarzy unijnych Polska powinna
jednoznacznie oświadczyć w Brukseli, że nie będzie stwarzać trudności „turystom”
z Białorusi którzy otwarcie deklarują, że interesuje ich wyłącznie azyl w
Niemczech.
Zobaczymy jaka będzie reakcja Niemców.
Sprawa jest niewygodna dla KE i poza wygłupami lewactwa brukselskiego nie ma
konkretnych wystąpień pod adresem Polski.
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-stan-wyjatkowy/news-unia-europejska-wzywa-polskie-wladze-by-wpuscily-media-do-st,nId,5567489#crp_state=1
Różnym domorosłym mędrkom stawiam jedno pytanie: co KE i Fronteks zrobiły
dotychczas dla zażegnania konfliktu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej?
Przeszkadzać potrafi byle dureń.
16 września 2021
NGO a sprawa polska
Od lat intrygują mnie NGOsy. Namnożyło się tego w Polsce jak stonki /jest ich
podobno około 143 000/.
Dla wielu ludzi jest to doskonały sposób na życie. Zero odpowiedzialności a
kasa leci.
Podstawowe pytanie, wg mnie, dotyczy nie tego czym się zajmują, ale źródeł ich
finansowania.
Okazuje się, że często te źródła są poza granicami kraju. Są one jawne, chociaż
nie zawsze.
NGO to organizacje pozarządowe, a więc formalnie państwo nie ma bezpośredniego
wpływu na ich działalność. https://pl.wikipedia.org/wiki/Organizacja_pozarz%C4%85dowa
Tak powinno być, a jak jest?
Polska nie ma wpływu /do pewnego stopnia/ na działalność NGO, za to wpływ mają
sponsorzy.
W myśl powiedzenia „nie ma darmowych obiadów” https://pl.wikipedia.org/wiki/TANSTAAFL
.
Spójrzmy na sprawę od strony formalnej.
W Polsce fundacje działają na podstawie ustawy http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19840210097/U/D19840097Lj.pdf
Nie natrafiłem na kompleksowe opracowanie dotyczące NGO w Polsce. Znalazłem
takie, w ujęciu historycznym z 2013 roku https://www.salon24.pl/u/pinkpantherii/530412,niemieckie-fundacje-polityczne-w-polsce-i-nie-tylko /niewiele straciło na aktualności, poza
nazwiskami/.
Z opracowania tego widać czarno na białym, że każdy sponsor jest przypisany do
konkretnej formacji politycznej. Dodatkowo, każdy czerpie fundusze z budżetu
swego państwa.
Skoro tak, jest dla mnie oczywiste, że nie uprawiają działalności
charytatywnej. Sponsorzy oczekują czegoś w zamian.
To „coś” jest skonkretyzowane.
Skoro tak, to dlaczego polski rząd to toleruje?
Federacja Rosyjska u siebie postawiła sprawę jasno. NGO są u nich traktowane
jako organizacje wrogie. https://publicystyka.ngo.pl/agenci-spoleczenstwa-organizacje-pozarzadowe-w-rosji
Zwłaszcza te finansowane z zagranicy.
Ciekawe podejście do NGO mają Niemcy, ale w odniesieniu do organizacji
działających na terenie Niemiec. https://www.dw.com/pl/niemcy-lewicowe-ruchy-trac%C4%85-status-organizacji-po%C5%BCytku-publicznego/a-51383461
Niemile widziane są te NGO które angażują się w wewnętrzną działalność
polityczną Niemiec.
Na zewnątrz to co innego.
Na tym tle zadziwia bezradność koalicji rządzącej wobec działalności NGOsów w
Polsce.
Mówię o bezradności bo koalicja sprawuje rządy już drugą kadencję.
Jest też
opcja że to świadome zaniechanie. Coś w tym jest.
Jeśli się zajrzy w struktury poszczególnych NGOsów to, dla niektórych ze
zdziwieniem, można zobaczyć nazwiska wielu prominentnych osób z tzw. pierwszych
stron gazet.
Proszę zajrzeć do linkowanego wyżej tekstu https://www.salon24.pl/u/pinkpantherii/530412,niemieckie-fundacje-polityczne-w-polsce-i-nie-tylko zwłaszcza do obsad Rad Programowych. Prościej byłoby napisać kogo tam nie ma?
Może to wyjaśnia dlaczego NGOsom tyle w Polsce wolno?
To dotyczy nie tylko FOD Kramka.
Ile się trzeba natrudzić żeby znaleźć jakieś istotne informacje na temat
konkretnej fundacji czy stowarzyszenia. Efekty są zaskakujące, no może nie dla
każdego.
Na stronach oficjalnych wszystko jest w jak najlepszym porządku. Rzec można że
tylko oprawić w ramki i zawiesić na poczesnym miejscu na ścianie, niczym
politykę jakości w systemie zarządzania jakością.
Ciekawie zaczyna się robić
gdy zacznie się czytać „między wierszami”.
Niejako matką większości fundacji jest https://pl.wikipedia.org/wiki/Open_Society_Foundations
organizacja o zasięgu światowym i gigantycznych możliwościach finansowych. Z
nią powiązane są organizacje działające w poszczególnych krajach.
Nie wszędzie spotykają się z entuzjastycznym przyjęciem.
O Rosji wspominałem. Podobną metodę przyjął na Węgrzech Orban. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1770196,1,orbn-wyrzuca-z-wegier-uniwersytet-sorosa.read
Smaczkiem jest to że Orban był pod koniec lat 80 stypendystą fundacji Sorosa.
Metodą małych kroków doprowadził do wypchnięcia Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego
(CEU) z Węgier.
CEU przeniósł się do Wiednia, a Biuro OSF do Berlina.
Ciekawie czyta się komentarze dotyczące sprawy znanej jako lex CEU. Skąd to znamy?
Powodem starcia Orbana z fundacją OSF jest jego opinia że fundacja zbytnio
ingeruje w sprawy wewnętrzne Węgier. Orban postawił na swoim mimo szantażu ze
strony KE a także USA.
Wyobraźmy sobie takie postępowanie rządu MM.
Nie każdemu i nie wszystko wolno. Dlaczego? To temat na oddzielne opowiadanie.
27 września 2020
Niepewności ciąg dalszy?
Ustawa która póki co doprowadziła do aktualizacji umowy koalicyjnej dobrej
zmiany, będzie miała swoją kontynuację. Co do tego nie mam złudzeń.
Można się zastanawiać ile w tym samodzielności decyzyjnej naszych rządców, a
ile posłusznego wykonywania poleceń płynących z zewnątrz.
Pierwszym sygnałem ostrzegawczym jest procedowanie ustawy o warunkach hodowli
drobiu w Czechach.
W Europie mamy do czynienia z sytuacją w której nie wszyscy jej mieszkańcy są
zobowiązani do stosowania się do prawodawstwa UE. Dotyczy to niestety również
mieszkańców UE, zwłaszcza tej tzw. starej UE.
Potentatem w hodowli zwierząt futerkowych w Europie i nie tylko, jest Dania. Ta
sama która ma u siebie fundację Anima International i jej placówki terenowe, również
w Polsce.
https://animainternational.org/
Ciekawostką może być fakt istnienia odnogi w Federacji Rosyjskiej, która ma
ponoć awersję na punkcie NGO’sów. Duńska centrala szczodrze dotuje oddziały
terenowe. Zysk fundacji Otwarte Klatki w 2019 roku przekroczył 3 mln zł. https://www.otwarteklatki.pl/
Najprostszym rozwiązaniem w omijaniu przepisów jest przenoszenie zakazanej w UE
działalności gospodarczej do państw gdzie władza KE nie sięga. Trzeba też mieć
na uwadze, że nie jest kryterium decydującym opłacalność ekonomiczna tej
działalności.
Odhumanizowanie hodowli jako takiej wynika z gigantomanii, a ta wynika z chęci
maksymalizacji zysku. Inaczej prowadzi się hodowlę kilkudziesięciu, czy kilkuset
zwierząt, a inaczej tysięcy.
Wtedy mamy do czynienia raczej z fabryką.
Pytanie podstawowe według mnie powinno brzmieć: czy potrafimy? Czy chcemy się
bronić?
Odpowiedź, w mojej ocenie, nie jest jednoznaczna. Bardziej w kierunku nie.
W początkach III RP do Polski weszli potentaci światowi w dziedzinie hodowli
zwierząt rzeźnych
np. Smithfield Foods https://pl.wikipedia.org/wiki/Smithfield_Foods
Wykorzystali z jednej strony swoje możliwości finansowe, a z drugiej strony
brak wystarczających regulacji prawnych w Polsce.
Siedziba ich centrali jest w USA. To jest powodem dla którego hodowla zwierząt
rzeźnych nie znalazła się w ustawie futerkowej. Smród rozchodzący się z tych
chlewni nikomu nie przeszkadza tylko dlatego że nie są zlokalizowane na
przedmieściach Warszawy? Co projektodawcy ustawy wiedzą o utylizacji gnojówki z
tych chlewni?
Młodymi łatwo jest manipulować.
O tym, że w Warszawie będzie „protest
klimatyczny” media donosiły od kilku dni. https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-09-25/mlodziezowy-strajk-klimatyczny-na-ulicach-warszawy-stop-wyzyskowi-czlowieka/
To była akcja skoordynowana, wykraczająca poza Polskę. Żądania młodych zasadne,
ale czy na miarę naszych możliwości gospodarczych?
Porozumienie dobrej zmiany to na dzisiaj podział łupów. Kto, co zachowa ze
swego stanu posiadania,
a co straci /bez rekompensaty/.
Od czasu zakończenia wyborów prezydenta RP media generują kolejne gównoburze
które są tylko zwykłymi odwracaczami uwagi.
Już dawno temu zwracałem uwagę że walka międzypartyjna odbywa się w tej samej
piaskownicy,
a zmiany polegają na tym kto kogo okłada łopatką i sypie na głowę
piasek /oby tylko/.
Rzekomy kryzys w koalicji rządzącej jest tego najświeższym przykładem. Znowu święci
triumf doktryna Jacka Kuronia : „jak nie może być lepiej, niech przynajmniej będzie
inaczej”.
Rekonstrukcja rządu MM jest tego dowodem. Tarcia wewnętrzne nie pozwolą na
zredukowanie ilości ministerstw do obiecanych 12. Przez kilka najbliższych dni będzie
trwało upychanie w nowych fotelach tych najbardziej zasłużonych.
Klasyczny przykład to J. Emilewicz. Skoro ważniejszy jest prezes Porozumienia,
to najprościej jest zabrać zabawki i pójść, nie gdzie oczy poniosą, ale do
zaprzyjaźnionego teamu.
Przeprowadzki obejmą kancelarię prezydenta RP który przecież w kryzysie
gabinetowym nie uczestniczył. Tam też trwa ewakuacja.
Ciekawe jak długo będzie trwał proces restrukturyzacji? To nie tylko
przestawianie ludzi i wystawianie niektórych za drzwi, jako już nieprzydatnych.
Trzeba dokonać zmian ustawowych itp.
Między tym jest jeszcze taki wątek: jak będzie wyglądał bilans zamknięcia likwidowanych
ministerstw i bilans otwarcia nowych, pączkujących, po restrukturyzacji? Ile
spraw uda się przy okazji zamieść pod dywan?
Przyjdzie też czas na dociekanie jakie argumenty przeważyły, że ZZ nie został
wdeptany w ziemię, a prezes PiS musiał sporo swego cennego czasu poświęcić na
dopinanie szczegółów umowy koalicyjnej.
Tu i ówdzie przebąkuje się, że ZZ miał dobrze zabezpieczone plecy. Nie chodzi
bynajmniej o jakieś dwuznaczności.
Tu jest jakaś próba analizy http://smieciu.szkolanawigatorow.pl/marian-banas-iv
Pozostawiam bez komentarza.
Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?
Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...
-
Minęło jedenaście dni a w temacie wojny na Ukrainie bez zmian. To znaczy wojna trwa, przybywa ofiar, zniszczeń i uciekinierów. Dalej n...
-
Słuchając wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych głąbó...
-
W kampanii wyborczej do parlamentu sprawy związane z Ukrainą nie będą jedynymi. Chyba równorzędna będzie dyskusja wokół fit for 55 . Zainter...
-
Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem...
-
Mówiąc o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto z kim w niej trzyma? To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej...
-
Z mojej obserwacji z abiegów o przyjęcie zwłaszcza Szwecji do NATO wynika, że wyrażenie zgody przez poszczególne państwa członkowskie nie wy...
-
Przybywa tematów przerzucanych między prawicą a lewicą, na zasadzie „gorącego kartofla”. Kto co zrobił, nie zrobił, dlaczego? Wszystko po to...
-
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo. Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji. W jakimś stopniu...
-
My tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie. Lecimy od afery do afery i co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek. Czas bi...
-
B ardzo wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest praworządność. Mało komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego ...