Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polityka zagraniczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polityka zagraniczna. Pokaż wszystkie posty

04 kwietnia 2024

Przegadany temat

 

Dzisiaj trochę przekrojowo. To taka nowa świecka tradycja.
W tej historii jest chyba wszystko co można powiedzieć o prowadzeniu prac badawczo-rozwojowych
i wdrożeniowych uzbrojenia i sprzętu wojskowego w Polsce, nie tylko w III RP
https://www.wnp.pl/przemysl-obronny/budowa-wozu-bojowego-borsuk-to-niekonczaca-sie-opowiesc-kiedy-w-koncu-trafi-do-wojska,814672.html?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=wnp18-03-2024
Zacznę od tego że dobrze działający przemysł zbrojeniowy jest źródłem znaczących dochodów budżetu państwa. Ważniejsze że jest motorem postępu technicznego i technologicznego gospodarki narodowej. Warto pamiętać że rozwiązania stosowane w technice wojskowej często rozwijane są
w technice cywilnej. Taka jest prawidłowość.
Problemem wyjściowym są duuuże pieniądze, a ściślej ich chroniczny brak.
Bardziej dyplomatycznie, zła dystrybucja tych pieniędzy.
Nowoczesnego uzbrojenia nie da się wyprodukować tanio i szybko. Chyba że będą to atrapy.
Rozwiązaniem pośrednim jest zakup licencji, albo zmiana podejścia do problemu.
Istotne znaczenie ma koncepcja projektowania nowej broni. Tu sukcesy odnoszą Niemcy.
W ich konstrukcjach stosowana jest budowa modułowa tzn. nowy projekt zawiera w sobie elementy pochodzące z produktów będących już na wyposażeniu wojsk, które sprawdziły się na polu walki.
Zawsze jednak obowiązuje rachunek ekonomiczny.
Żeby zaangażować się w uruchomienie produkcji uzbrojenia trzeba mieć zagwarantowany jej zbyt.
To dotyczy zarówno rynku krajowego jak i eksportu. Na eksport można liczyć jeśli dany produkt jest na uzbrojeniu wojsk własnych. To jest gwarancja jakości i przydatności na polu walki.
Przykładem nietrafionej konstrukcji są osławione śmigłowce francuskie Caracal EC725.
Stanowiły śladowe wyposażenie armii francuskiej, a eksport zakończył się klapą.
Okazały się zbyt drogie w eksploatacji.
Historia przemysłu zna wiele takich przypadków.
W tym miejscu wypada powiedzieć że FR w trwającej wojnie z Ukrainą ponosi nie tylko straty wizerunkowe. W konfrontacji z uzbrojeniem dostarczanym przez państwa NATO uzbrojenie rosyjskie okazuje się gorsze. Po kilkunastu miesiącach trwających walk zaczęło się to odbijać na eksporcie rosyjskiego uzbrojenia. Dotychczasowi importerzy rezygnują z tego rynku i szukają nowych dostawców.
Rynek uzbrojenia to nieustanny wyścig nowych konstrukcji i środków skutecznego ich zwalczania. Nowe konstrukcje powstają w wyniku analizy przebiegu współczesnych wojen.
Złośliwi twierdzą że zawsze jesteśmy przygotowani do wojny która już była.
W odniesieniu do potrzeb wojsk własnych trzeba brać pod uwagę możliwości, a nie tylko potrzeby.
Skoro nie stać nas na przysłowiowego Mercedesa jeździmy, w skrajnym przypadku maluchem.
W skali makro można tych Mercedesów kupić mniej, ale wówczas będziemy prowadzili mniej efektywne działania operacyjne.
Wrócę do meritum.
Prace badawczo-rozwojowe i wdrożeniowe to cykl znany też jako „od pomysłu do przemysłu”.
W odniesieniu do uzbrojenia i sprzętu wojskowego różnica polega na tym że nie może to być „radosna twórczość” ale praca pod konkretne zapotrzebowanie. Argumentem są koszty.
Oznacza to ni mniej ni więcej tylko doprowadzenie produktu do stanu zapewniającego jego zakup/odbiór przez docelowego odbiorcę.
Zdarza się że prace badawczo-rozwojowe nad nową generacją uzbrojenia poprzedzone są pracami koncepcyjnymi, czy studialnymi. W ich wyniku wybiera się rozwiązanie najbardziej perspektywiczne.
Na tym etapie potencjalny odbiorca, czyli armia określa na piśmie wymagania jakie musi spełniać zamawiany produkt. Praca przechodzi kolejne fazy i w zależności od złożoności może trwać nawet 10 lat i nigdy nie ma 100% gwarancji sukcesu końcowego.
Dużo takich przykładów znajdziemy w przemyśle zbrojeniowym USA.
Jednym z decydujących czynników są koszty. Dlatego we współczesnym świecie prace nad nowym samolotem, śmigłowcem, czy czołgiem, prowadzone są przez kilka państw które wspólnie finansują przedsięwzięcie. To zaś gwarantuje produkcję dłuższej serii, a w konsekwencji obniża koszty eksploatacji.
Nie można pomijać specjalizacji.
Jeśli wyrób spełnia wymagania odbiorcy końcowego, przechodzi badania weryfikujące i po ich spełnieniu kierowany jest do produkcji przemysłowej.
To jeszcze nie jest pełen sukces.
Przejście od pojedynczego egzemplarza do produkcji seryjnej niesie z sobą niespodzianki.
Dlatego procedury przewidują dla nowego wyrobu eksploatację próbną. A czas biegnie.
Z tego biorą się miesiące i lata zanim można rozkręcić produkcję na dobre.
Przykładem to ilustrującym jest produkcja samolotu F-35 zakupionego przez Polskę, a którego dostawy opóźniają się.
Są też inne przykłady, jak choćby słynny śmigłowiec Apache
https://pl.wikipedia.org/wiki/Boeing_AH-64_Apache od dziesięcioleci produkowany i modernizowany. W dodatku wielokrotnie z powodzeniem sprawdzony na polu walki.
Tu jest kolejne wąskie gardło. Wszystko zależy od tego co ma być produkowane np. amunicja do broni strzeleckiej, czy artyleryjskiej, samochód terenowy, transporter, czołg, działo, śmigłowiec, czy samolot.
Kolejny problem do rozwiązania to gdzie ma być produkcja. W nowym zakładzie, czy w zakładzie o tym samym profilu produkcyjnym.
Produkcja w skali przemysłowej to produkcja powtarzalna, a więc realizowana na linii produkcyjnej gdzie kolejno dokładane są elementy składowe wyrobu finalnego.
Inaczej wygląda to przy produkcji np. broni strzeleckiej, a inaczej przy produkcji samolotu czy śmigłowca. Chodzi o wielkość hal produkcyjnych i ilość zaangażowanych specjalistów.
Przykładowo zakłady lotnicze znane jako PZL Mielec, w czasach PRL, w szczytowym okresie rozwoju zatrudniały około 20 tysięcy ludzi. W zdecydowanej większości byli to wysokiej klasy specjaliści.
Ale też produkowano równolegle kilka różnych typów samolotów.

Zainteresowanie produkcją zbrojeniową wzrasta w sytuacji zagrożenia konfliktami.
Z zasady uzbrojenia nie produkuje się „na magazyn”. Nikogo na to nie stać. Ponieważ skala produkcji bieżącej jest ograniczona zdolnościami produkcyjnymi, praktyką jest tworzenie rezerw za utrzymanie których odpowiada Skarb Państwa. Tylko według jakich kryteriów ustalać wielkość tych rezerw?
Te kryteria są znane fachowcom.
Dzisiaj takim dyskutowanym tematem jest stan zapasów amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm.
Wbrew pozorom jest to produkt złożony technicznie i technologicznie.
Według informacji dostępnej w mediach polskie zakłady produkują rocznie około 40 tysięcy tych pocisków. W czasach pokojowych była to ilość wystarczająca.
Zapotrzebowanie ulega radykalnej zmianie w czasie wojny czy zagrożenia wojennego.
Znowu do głosu dochodzi doświadczenie z wojny na Ukrainie.
Ten kaliber jest dość popularny ze względu na skuteczność na polu walki. Stąd też duże zużycie za którym nie nadąża produkcja.
Zdolności produkcyjne całej Europy są mniejsze niż bieżące zużycie wojsk ukraińskich.
Po wyczerpaniu zapasów własnych Ukraina korzysta z dostaw poszczególnych państw NATO i UE.
I tu zaczynają się przysłowiowe schody. Zakłady zbrojeniowe UE pracują ciągle w trybie pokojowym, czyli na jedną zmianę. Przejście na produkcję 3-zmianową to bliżej nieokreślona przyszłość. Doszło do paradoksalnej sytuacji. W ramach pomocy Ukrainie skupywana jest ta amunicja po całym świecie.
Te zapasy też się wkrótce skończą i co wtedy?
Druga strona medalu jest taka że w sytuacji zagrożenia wojną, w ramach mobilizacji, powołuje się rezerwistów. Tych żołnierzy trzeba umundurować, wyposażyć w broń. Skąd ją wziąć?
Na pewno nie ze sklepu.
Podobny problem jest w przypadku decyzji o rozbudowie własnych wojsk, zwiększeniu ich liczebności. Wówczas w krótkim czasie trzeba powołać pod broń większą ilość żołnierzy których trzeba umundurować, wyposażyć w broń osobistą, ale również zakwaterować i zapewnić regularne wyżywienie. Na to trzeba zaplanować w budżecie państwa środki.
Wyposażenie w ciężką broń zależy od przeznaczenia bojowego formowanej jednostki.
Nową jednostkę trzeba szkolić żeby przedstawiała wartość bojową, a nie była wyłącznie zbieraniną przypadkowych ludzi.
Wnioski z toczącej się wojny na Ukrainie są podstawą do podejmowania decyzji strategicznych.
Na dzisiaj jest ich już wiele, ale gorzej z realizacją.
Inaczej wygląda to dla państwa będącego stroną w wojnie, a inaczej dla państwa które świadczy pomoc, ale trudno zdefiniować jego zobowiązania.
Nazywając rzeczy po imieniu, Ukrainie pomaga otwarcie NATO, ale jest to wyłącznie pomoc finansowa i sprzętowa dlatego, że Ukraina nie jest członkiem NATO. Nie jest też członkiem UE.
Zarówno NATO jak i UE uznały, że w ich interesie jest niedopuszczenie do zwycięstwa Rosji.
Powodem jest agresywna od lat polityka Rosji wobec sąsiadów.
Żeby nie popadać w euforię przypomnę że nie wszystkie państwa, zarówno NATO jak i UE, są za wspieraniem Ukrainy, zwłaszcza sprzętowo. Najwięcej akrobacji wyczyniają Niemcy którzy dzierżą prymat w składaniu obietnic, a ciągną się w ogonie udzielających realnej pomocy.
Dla Rosji czas stanął w miejscu i ciągle uważają że muszą decydować o losach Europy Środkowo-wschodniej mimo, że ZSRR rozpadł się ponad 30 lat temu. Swoje stanowisko popierają siłą militarną. Jeśli się temu przyjrzeć bliżej, Rosja od lat blefuje. Robi to jednak skutecznie.
Blefuje też druga strona czyli państwa wspierające Ukrainę.
Nie dotyczy to wszystkich w równym stopniu. Porównanie potencjału gospodarczego i militarnego Rosji i NATO wskazuje że Rosja powinna być bez szans. Tymczasem Rosja przeszła na gospodarkę stanu wojennego, a UE i USA ciągle tkwią w przekonaniu że żyjemy w czasach pokojowych, a wojna na Ukrainie to działania peryferyjne. Narasta jednak świadomość że agresja Rosji wobec sąsiadów raczej nie wygaśnie. NATO boi się zdecydowanych działań, bo może stać się to przyczyną konfliktu zbrojnego na poziomie III wojny światowej.
Według mnie to błąd w rozumowaniu. Brak zdecydowanej reakcji NATO rozzuchwala Rosję która dopiero zbiera siły, a jest przecież zaangażowana w wojnę z Ukrainą.
Z upływem czasu powstrzymanie agresji Rosji będzie coraz trudniejsze ponieważ ze swych mrzonek nie zrezygnuje. Ostrzeżeniem powinny być powtarzające się informacje o kolejnych państwach na zachodniej granicy FR zagrożonych konfliktem pod byle pretekstem.
W wojnie na Ukrainie kryterium oceny powinna być udzielana pomoc, w stosunku do potencjalnych możliwości. Przez minione dwa lata pomoc z Europy to głównie wyzbywanie się przestarzałego poradzieckiego sprzętu wojskowego. Z kolei USA miesiącami ociągały się z przekazywaniem uzbrojenia które mogło skutecznie zwiększyć skuteczność działań obronnych. Od kilku miesięcy pomoc USA stała się zakładnikiem kampanii prezydenckiej.
Sytuacja militarna Polski nie jest do końca czytelna. Przyczynia się do tego również zmiana opcji rządzącej. Rozbudowa i modernizacja naszych sił zbrojnych to zadanie na lata, przy tym zadanie kosztowne. Nie możemy się ekscytować zakupami, bo dostawy są rozłożone w czasie, a produkcja krajowa to ułamek naszych potrzeb. Ponosimy konsekwencje polityki poprzednich rządów które cieszyły się z resetu i uważały że pokój po II wojnie światowej dano nam na zawsze.
Przyszłość też nie rysuje się kolorowo bo powtarza się model polityki międzynarodowej okresu międzywojennego. Same pakty i gwarancje, nawet pisemne, niczego nam nie gwarantują.
Nie można naszego bezpieczeństwa budować na poglądach pacyfistów i dyletantów którzy swoją wiedzę wojskową i znajomość polityki międzynarodowej opierają na rozmowach przy kawiarnianym stoliku. Tym ludziom interes partyjny i prywata dawno przyćmiły zdrowy rozsądek.
Ten tekst już sygnalizowałem https://niepoprawni.pl/blog/romuald-kalwa/czy-unia-europejska-i-nato-obronia-polske-przed-rosja
W mojej ocenie dowodzi powagi sytuacji w jakiej się znajdujemy. Trwa wyścig z czasem.
Tymczasem nasi politycy na siłę szukają sobie tematów zastępczych które mają podbudowywać ich nadwątlone ego. Nic poza tym.
To co opisałem wyżej jest bardzo wąskim wycinkiem spraw które wpływają na bezpieczeństwo Polski i regionu. Musimy jako społeczeństwo zdawać sobie sprawę że gra idzie o większe stawki niż pokój i spokój w Polsce. Polska jest w tej grze tylko jednym z trybików. Dlatego nasz wysiłek musi koncentrować na tym żeby racje wielkich tego świata nie rozgrywały się na naszym terytorium.
Co się za tym kryje? To już domena polityków i ich zdolności negocjacyjnych.
Odrębnym tematem, ale ściśle związanym z powyższym opisem jest analiza potencjalnych punktów zapalnych w Europie, a ściślej wzdłuż europejskich granic Federacji Rosyjskiej. To temat kwalifikujący się do odrębnej notki.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...