Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polityka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polityka. Pokaż wszystkie posty

16 sierpnia 2024

Komu potrzebny sport wyczynowy?

 

Koniec Olimpiady w Paryżu, ale nie koniec dyskusji wokół problemów które pojawiły się podczas jej trwania. Tych problemów jest więcej niż dużo.
Przed Olimpiadą możliwości polskich sportowców szacowano na około 14 medali. Skończyło się na 10. Czy to tylko pewniaki, czy są też fuksy? Ocenę zostawiam ekspertom.
Faktem pozostaje że z tych 10 medali 8 jest zasługą kobiet.
Rzeczywiste problemy są innej natury i na początek trzeba je pogrupować.
Rozczaruję niejedną osobę, ale nie będę się tym zajmował.
W większości są to sprawy powtarzalne w cyklu olimpijskim. Są małe szanse żeby tu coś uległo zmianie. Związki sportowe i kluby żyją własnym życiem i o reformie jako takiej można sobie porozmawiać, bez dalszych konsekwencji.
Bulwersują,mimo wszystko informacje, że na olimpiadę pojechali, oprócz sportowców i osób towarzyszących /trenerzy wraz z zespołami i działacze/, przypadkowi ludzie związani rodzinnie lub towarzysko z działaczami. Ci ludzie pojechali na koszt PKOl i kosztem zawodników.
Czy coś w tej sprawie można zrobić i czy się zrobi? Bardzo w to wątpię. Będzie sporo szumu i na tym się skończy.
Zamieszania medialnego by nie było gdyby medali było przynajmniej zgodnie z planem.
Musimy jednoznacznie rozróżniać sport masowy i wyczynowy.
Jeśli spojrzymy na źródła sukcesów sportowych poszczególnych państw to okaże się że najpierw muszą być widoczne efekty sportu masowego, wedle powiedzenia „w zdrowym ciele zdrowe ciele” czy coś w tym rodzaju. Z tego dopiero bierze się sport wyczynowy. Trzeba mieć z czego wybierać.
Ktoś musi te talenty zauważyć i umożliwić ich rozwój. To kosztuje. Koszty nie zawsze chce pokrywać państwo. Często robią to sponsorzy.
Przykładów wokół nas nie brakuje.
Inaczej to wygląda w sportach indywidualnych a inaczej w grach zespołowych.
W każdej dziedzinie sportu musi być motywacja do działania.
Takim przykładem poglądowym może być siatkówka i to zarówno męska jak i kobieca.
Warunki do uprawiania nie są zbyt wyśrubowane. Jednak żeby wybić się ponad przeciętność potrzebny jest dobry /skuteczny/ trener.
Ktoś musi go opłacać. Do treningów potrzebna jest hala sportowa z zapleczem. To też kosztuje.
W dalszej kolejności trzeba weryfikować swoje umiejętności, czyli trzeba grać z innymi równorzędnymi pod względem umiejętności lub lepszymi, zespołami. To też kosztuje.
Nasze początkowe sukcesy międzynarodowe /reprezentacja/ to zamierzchła przeszłość.
O trenerze tamtych siatkarzy mówiło się krótko, kat. Wiedział czego chce, ale też wiedział że do celu można dojść tylko poprzez wytrwałą pracę. Przez lata zmieniło się tyle że zaczęliśmy się liczyć jako liga krajowa w świecie do tego stopnia że w polskich zespołach krajowych grają najlepsi zawodnicy z całego świata. Sukcesy odnoszą kluby polskie, a to skutkuje napływem do tych klubów zawodników z zagranicy. Te sukcesy przez lata nie przekładały się na sukcesy w imprezie prestiżowej jaką jest olimpiada. Po latach działacze uświadomili sobie że oprócz umiejętności technicznych potrzebna jest odporność psychiczna zawodników na stres spowodowany grą o dużą stawkę.
W sportach wyczynowych poważnym problemem jest podatność na kontuzje. Dlatego zespół reprezentacyjny musi mieć co najmniej komplet dublerów o umiejętnościach identycznych z pierwszą szóstką.
Wyjazd na zawody poza miejscem działalności klubu czy wyjazd reprezentacji, to kolejny problem techniczno-organizacyjny. Kto musi, a kto może jechać? Kto zaś powinien robić to na własny koszt?
Tu dochodzimy do olimpiady w Paryżu.
O medale mieli walczyć sportowcy a nie działacze i osoby towarzyszące.
Moim zdaniem gdybyśmy zanotowali wysyp medali, wszystko poszłoby gładko i bez większych zawirowań. Nie wzięto jednak pod uwagę że z góry było wiadomo że medali nie starczy dla wszystkich. Do podziału było ich 5084, a startowało znacznie ponad 10 tysięcy zawodników w 329 konkurencjach. Były w tym gry zespołowe oraz sztafety.
Po olimpiadzie roi się od głosów krytycznych jak to nisko upadł sport wyczynowy w III RP.
Szkoda że zainteresowanie tym sportem nie trwa przez cały rok. Chodzi mi głównie o osoby z urzędu odpowiedzialne za jego funkcjonowanie. Podchwytliwe pytanie o kogo pytam?
Patrząc na to co się aktualnie dzieje spodziewam się że dalej będzie powielany schemat: szukanie winnych, karanie niewinnych itd.
Nagle komentatorzy i różnej maści eksperci skojarzyli, że do walki o medale przystąpiły państwa które dotąd nie liczyły się w tym wyścigu.
To spowodowało że zaostrzyła się walka i trzeba się bardziej starać. Coraz trudniej o pewniaków.
Oprócz wyniku zaczęła się liczyć odporność psychiczna.
Wszyscy startujący na olimpiadzie starali się uzyskać szczyt formy na przełom lipca i sierpnia.
Nie wszystkim to wyszło. Tak było w lekkiej atletyce. Wielu musiało uznać że lata sukcesów za nimi.
W zawodach dużej rangi inaczej uczestniczy faworyt, a inaczej sportowiec na dorobku. Poza tym, czy nam się to podoba czy nie, są konkurencje sportowe w których o wyniku w znacznym stopniu decyduje przypadek. Sędziowie tego nie uwzględniają. Do rzadkości należą teraz przypadki że faworyt wygrywa na kolejnych olimpiadach. Przypomina mi się taki dyskobol https://pl.wikipedia.org/wiki/Al_Oerter
Można jeszcze tak dłuuugo.
Ostatnie dni pokazały coś innego. Minister sportu chciał pokazać kto tu rządzi i zażądał od prezesa PKOl pisemnych wyjaśnień odnośnie osób które pod szyldem PKOl wyjechały do Paryża.
Odbił się od ściany, a są tacy którzy twierdzą że został ośmieszony. https://www.pap.pl/aktualnosci/piesiewicz-pkol-nie-odpowiada-za-wyniki-na-igrzyskach-olimpijskich Wniosek, przynajmniej dla mnie, jest oczywisty. Wkrótce opadnie kurz i wszystko wróci w stare tory.
Do kolejnej olimpiady, czy mistrzostw świata.

15 listopada 2023

Kim są dla nas Niemcy?

Na pewno są sąsiadem i to od wieków. Częściej byli wrogiem niż przyjacielem. Poszukiwanie nowej przestrzeni życiowej /lebebsraum https://pl.wikipedia.org/wiki/Lebensraum / pcha ich zawsze na wschód Europy /drang nach Osten https://pl.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten /.

Doświadczenie ze stosunków sąsiedzkich najlepiej oddaje powiedzenie znane w Wielkopolsce
„jak świat światem nigdy nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.
Takie są realia.
Historycznie zmieniały się nazwy tego wrogiego nam państwa. To było Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, Zakon Krzyżacki, Królestwo Pruskie, II Rzesza Niemiecka, III Rzesza Niemiecka, po II wojnie światowej RFN i NRD, a teraz Niemcy lub Republika Federalna Niemiec
https://pl.wikipedia.org/wiki/Niemcy Ich cechą wspólną jest wrogość wobec Polski wyrażana we wszelki dostępny, nie zawsze cywilizowany sposób.
Niemcy wywołały I i II wojnę światową, ale nigdy nie poniosły kary adekwatnej do poczynionych szkód. Zawsze miały swojego „dobrego wujka” który nie pozwolił zrobić im zbytniej krzywdy.
Najbardziej poszkodowane w II wojnie światowej państwa, zwłaszcza Polska, musiały odbudowywać się ze zniszczeń wojennych o własnych siłach. Niemcy skorzystały z planu Marshalla
https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla a o ich bezpieczeństwo przez lata dbały wojska okupacyjne USA, Wlk. Brytanii i Francji.
Po ponownym zjednoczeniu w 1990 roku Niemcy zaczęły odgrywać znaczącą rolę polityczną i gospodarczą nie tylko w Europie, ale i w świecie.
Do pełnego szczęścia i prestiżu na miarę ich aspiracji brakuje im stałego przedstawiciela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Wiele wskazuje na to że to tylko kwestia czasu.
II wojna światowa nie zakończyła się traktatem pokojowym i reparacjami wojennymi.
Mimo upływu już blisko 80 lat od zakończenia wojny Niemcy traktują obecny stan jako tymczasowy, obojętnie jak to każdy rozumie. Szczególnie niebezpieczne jest to w odniesieniu do terytoriów utraconych, zwłaszcza części Śląska, Pomorza Zachodniego i Prus Wschodnich.
Reparacje wojenne wypłacili nielicznym, a globalnie uznają problem za zamknięty, bo według nich roszczenia uległy przedawnieniu.
Według wielu polityków niemieckich nasze „Ziemie Odzyskane” są tylko pod tymczasowym zarządem polskim i powinny wrócić w granice Niemiec. Kiedy i na jakich warunkach o tym głośno się nie mówi. Niemców również nie interesuje problem ziem utraconych przez Polskę na terenach wschodnich II Rzeczpospolitej.
Po 1990 roku Niemcy rozdają karty w Europie. Ułatwiają im to nie tylko USA które sprawę prymatu Niemiec w Europie traktują koniunkturalnie. Sytuację ułatwił Brexit.
Formalnie istnieją zasady według których można przystąpić do UE. Te zasady w szczegółach są przedmiotem negocjacji. Kolejne etapy rozwoju UE pokazują że takie negocjacje mogą przynieść oczekiwany skutek. Po bliższym przyjrzeniu okazuje się że negocjowanie tego samego warunku nie przynosi takiego samego efektu dla każdego państwa.
Jaskrawym przykładem jest Ukraina. Trwa tam wojna. Sytuacja wewnętrzna pozostawia wiele do życzenia, głównie za sprawą korupcji. Mimo tego Bruksela stwarza warunki do negocjacji o przystąpienie do UE.
Dla odmiany warto przypomnieć sprawę Turcji która ubiega się o członkostwo w UE już sporo lat. Bez rezultatu.
W takim kontekście słabo wypada Polska. Nasi negocjatorzy nie błysnęli na etapie uzgadniania warunków przystępowania do UE. Celem było przystąpienie do UE za wszelką cenę. Najważniejszy był prestiż wynikający z członkostwa.
Brak woli walki o interesy polskich rolników szczególnie widoczny był w skali dofinansowania i przyznanych Polsce uprawnień produkcyjnych.
Ugodowa postawa polityków polskich spowodowała że od co najmniej 8 lat Polska stała się przysłowiowym chłopcem do bicia.
Tą polityką KE sterują Niemcy.
Wiadomo, że jak się chce psa uderzyć kij zawsze się znajdzie. Tym kijem wobec Polski stała się praworządność.
Nie ma potrzeby rozwijania tego wątku. Wobec Polski metoda jest bardzo skuteczna.
KE konsekwentnie wymusza na Polsce wprowadzanie zmian w organizacji wymiaru sprawiedliwości wbrew zapisom traktatu unijnego jednoznacznie uznającego suwerenność państwa w tym obszarze.
Ugodowa polityka rządu polskiego nie daje pożądanego efektu.
O tym że jest to działanie tendencyjne KE świadczy informacja z Brukseli że środki z KPO zostaną wkrótce wypłacone Polsce bez żadnych dodatkowych uwarunkowań. W domyśle oznacza to, po objęciu urzędu premiera przez DT. Żeby nie było zbyt miło milczy się o tym że chodzi o wypłatę raty, bo wypłata całości to inna bajka. W kasie KE brakuje od dawna pieniędzy.
No dobrze, a co z Niemcami?
Niemcy trzymają się mocno. Jeszcze.
Mają jedną żelazną zasadę. Tam gdzie się da działają na szkodę Polski. Jawnie albo skrycie.
Do tego często działają ręka w rękę z Federacją Rosyjską, wcześniej z Rosją Radziecką i ZSRR.
Przez wiele lat po rozpadzie ZSRR o wielu postępkach polityków niemieckich, w sprawach dotyczących Polski, media i nie tylko, milczały albo informowały półgębkiem.
Chyba nic nie przebije obciążania Polski winą za wybuch II wojny światowej, a w czasie jej trwania za współudział w holocauście. Po wojnie przez lata ziomkostwa niemieckie domagały się powrotu Śląska i Pomorza w granice Niemiec, co zgrabnie formułowano jako powrót do granic z 1937 roku. Dla propagandy niemieckiej nie ma znaczenia że Polska nie miała swojego Quislinga
https://pl.wikipedia.org/wiki/Vidkun_Quisling ani wojsk walczących pod flagą III Rzeszy.
Antypolską postawę prezentowali kolejni kanclerze Niemiec, od Konrada Adenauera poczynając. Nawet Helmut Kohl się nie wyłamał
https://pl.wikipedia.org/wiki/Helmut_Kohl Zanim doszło do pojednania z Mazowieckim w Krzyżowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Msza_Pojednania miał problemy z uznaniem granicy na Odrze i Nysie jako ostatecznej granicy między Polską a Niemcami.
Jego następczyni Angela Merkel też nie była uosobieniem gołąbka pokoju. Robiła swoje w bardziej subtelny sposób.
Po rozpadzie ZSRR, Układu Warszawskiego i RWPG Niemcy zmieniły wobec Polski taktykę ale cele pozostały bez zmian.
Tu znowu przypomnę awantury o granicę polsko-niemiecką na Zalewie Szczecińskim, ostatnio o tor wodny. Przedmiotem awantur jest regulacja Odry i inwestycje w Świnoujściu.
Nie mogę pominąć skutków istnienia, po stronie niemieckiej, kopalń węgla brunatnego w pobliżu Odry /granicy polsko-niemieckiej/. Tu do rozróby, za sprawą KWB Turów, udało się wmontować Czechy. Tendencyjnie działający sąd unijny TS UE okłada karami finansowymi Polskę, a szkody czynione przez kopalnie po stronie niemieckiej nie są godne nawet zainteresowania przez sądy niemieckie, czy ów TS UE.
Z racji różnicy w rozwoju gospodarczym Polski i Niemiec Niemcy przyzwyczaili się do traktowania Polski jako rynku taniej siły roboczej. To przez lata skutkowało emigracją zarobkową, nazywaną dawniej wyjazdem na Saksy, później na szparagi. Teraz osiągnęliśmy „wyższy” etap rozwoju polegający na tym że Niemcy budują w Polsce montownie w których składa się wyroby gotowe. Najlepiej idzie to w przemyśle motoryzacyjnym. Rozwiązanie wygodne bo wykwalifikowana siła robocza jest na miejscu, zobowiązania wobec pracowników reguluje prawo miejscowe, produkcję można w każdej chwili zwiększyć/zmniejszyć albo zawiesić /przykładem fabryki we Wrześni czy w Gliwicach/.
Niemcy zazdrośnie strzegą obecności wojsk okupacyjnych USA w bazach na terenie Niemiec.
To nie tylko gwarancja ich bezpieczeństwa ale źródło stałych i pokaźnych dochodów.
Ciekawie wygląda polsko-niemiecka współpraca wojskowa.
Niemcy mają nowoczesny przemysł zbrojeniowy nastawiony raczej na eksport.
Gorzej wygląda stan ich wojsk. Od lat dominuje tendencja do macoszego traktowania własnych sił zbrojnych /Niemcom nikt realnie nie zagraża/. Niemcom szkoda pieniędzy na utrzymanie swej armii. Jest to o tyle dziwne że aspirują do przywództwa zjednoczonych sił zbrojnych Europy.
W tematyce wojskowej jest więcej „ciekawostek”.
Na początku XXI wieku zdjęli ze stanu uzbrojenia znaczną część czołgów typu Leopard.
Co z nimi zrobić? Można było złomować, albo zostawić jako rezerwę na czas „W”.
Zwyciężyło gospodarskie podejście. Czołgi, za niewielką opłatą przekazano Polsce.
Za to teraz koncerny niemieckie liczą zyski ze sprzedaży części zamiennych, amunicji i praw do ich serwisu i modernizacji.
Przy okazji odmówili Polsce udostępnienia technologii produkcji prochów do amunicji do dział czołgowych.
Zbiegiem okoliczności, spowodowanych wojną na Ukrainie, Polsce udało się pozbyć w znacznym stopniu tego „prezentu”, Czołgi od miesięcy służą wojskom ukraińskim, a Polska może poprawić strukturę wyposażenia własnych wojsk /większa unifikacja uzbrojenia/.
Kunktatorskie podejście polityków niemieckich dotyczy nie tylko Polski. Ostatnio media informują o problemach na Litwie którą wojska niemieckie mają bronić przed zakusami Rosji
.
https://wpolityce.pl/swiat/670087-berlin-wysle-wojska-na-litwe-a-srodkow-na-bundeswehre-brak
Tematem samym w sobie jest pomoc wojskowa udzielana przez Niemcy Ukrainie.
Niemcy osiągnęli mistrzostwo świata w składaniu deklaracji pomocowych za którymi nic nie idzie.
W obietnicach plasują się za USA, a w realnej pomocy sprzętowej zdecydowanie wyprzedza ich Polska.
W ostatnich miesiącach Niemcom udało się jeszcze coś. Poróżnili Polskę z Ukrainą.
Stało się to krótko przed naszymi wyborami parlamentarnymi.
W mediach nie ma konkretów, są tylko domysły. Wedle nich Ukraina uznała że w zakresie uzyskiwanej z Polski pomocy więcej się nie wyciśnie, a po wizytach polityków niemieckich na Ukrainie wnioskuje się że Niemcy naobiecywali Ukrainie gruszek na wierzbie i Ukraina zmieniła front.
Z jednej strony nie powinno to zaskakiwać bo Ukrainie zawsze było bliżej do Niemców.
Polskę traktowała więcej jako wroga. Tu trzeba rozróżniać relacje na poziomie polityki i między Polakami i Ukraińcami. Nie zmieniła tego trwająca wojna.
Na Ukrainie ścierają się interesy wielkiego kapitału którym Polska nie dysponuje. Jednak z racji swego położenia geopolitycznego Polska musi uczestniczyć w tej grze. Niestety, znowu padamy ofiarą naiwności? naszych polityków. Zarówno prezydenta jak i rządu. Udzielamy pomocy do granic naszych możliwości nie otrzymując w zamian właściwie nic. Nawet gwarancji.
Tego nie zmieni nawet zmiana rządu w Polsce, co staje się coraz bardziej realne.
Przyszłościowe zamiary Niemiec stają się coraz bardziej perfidne. Dominacja Niemiec w Europie nie udała się po I ani po II wojnie światowej. Teraz Niemcy chcą osiągnąć swoje cele bez jednego wystrzału.
Część z nas nie może wyjść z podziwu że właściwie wszystkie państwa UE, poza Polską i Węgrami, nie protestują przeciwko tym zamiarom. Niemcom udało się realizować swój plan bez zbytniego rozgłosu medialnego. Kolejne spotkanie na najwyższym szczeblu planowane jest na 22 listopada. Kolejne etapy uzgodnień następują większością kwalifikowaną, a nie bezwzględną zgodnością wszystkich państw członkowskich. O szczegółach tych zmian pisałem wcześniej.
W tym co napisałem wyżej trzeba zauważyć istnienie w Polsce i skuteczność tzw. opcji niemieckiej. Zadziwia ich liczebność w polityce i mediach wszelakich.
Mankamentem rozważań o relacjach Polski z UE jest brak kompleksowego spojrzenia na skutki długoterminowe polityki Niemiec.
Co robią Niemcy? Dążą do likwidacji rolnictwa w Europie.
To nie przejaw bezmyślności ze strony Niemiec. Niemcy, pod szyldem UE, negocjują z państwami Ameryki Południowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Mercosur umowę handlową. Oferują wyroby przemysłowe w zamian za produkcję rolną. Dlatego chcą doprowadzić do likwidacji, a przynajmniej minimalizacji rolnictwa w Europie.
Czy i w jakim stopniu im się to uda? Kto i jak im w tym pomoże?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...