Tematami
dyskutowanymi dzisiaj z zapamiętaniem jest budowa CPK i rozbudowa
naszej armii.
Są i inne, ale tym razem o naszym wojsku i
obronności państwa.
W tych dniach /dokładnie 14 lutego/
obchodzona była 82 rocznica utworzenia Armii Krajowej.
Z tej
okazji przypomniano że w oddziałach AK było docelowo około 380
000 zaprzysiężonych żołnierzy. To nie było wszystko bo żołnierz
polski walczył, po stronie aliantów, na wielu frontach II wojny
światowej.
Ktoś powie że to dawne czasy. Tylko dlaczego
dzisiaj taki opór rządzących wzbudza tworzenie armii liczącej
poniżej 200 tysięcy żołnierzy? Od siebie dodam pytanie dlaczego w
tym „doborowym” towarzystwie jakim jest „koalicja 13 grudnia”
jest taka pogarda dla munduru żołnierza polskiego? Pamiętam
zachowania na granicy z Białorusią tych pacyfistów od siedmiu
boleści.
Wtedy była wojna /II WW/, a teraz jest poważne
zagrożenie wojną.
Jeszcze kilkanaście lat temu w Polsce był
obowiązek powszechnej służby wojskowej.
Dzisiaj tego nie ma,
bo po co?
Jakoś nie ma dyskusji co się stanie gdy Rosja zacznie
realizować swoje plany agresji wobec państw NATO? Czyżby z góry
zakładano że tym najsłabszym NATO powie „radźcie sobie?”
Przynajmniej ja nie mam wątpliwości że USA będzie się angażować
militarnie w Europie jeśli będzie miało w tym swój interes.
Obecność militarna w Europie to dla USA czysty biznes.
Moją
wesołość wzbudzają twierdzenia że naszego bezpieczeństwa będzie
broniła nieistniejąca europejska armia, dowodzona przez Niemców.
Tu przypomnę twór o nazwie UZE
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/unia-zachodnioeuropejska;3991335.html
któremu się zeszło w 2010 roku.
Powagi, Europa nie potrafi
zapewnić amunicji dla wojsk ukraińskich, po dwóch latach wojny.
Część zachodnia Europy marzy o szybkim powrocie do ścisłej
współpracy z FR.
Od 2010 roku nic nie ruszyło się z miejsca.
Są różnego rodzaju kółka zainteresowań, czy wzajemnej adoracji,
ale efektów zero. Nie ma poważnej współpracy w zakresie produkcji
sprzętu wojskowego,
czy amunicji. Każdy kombinuje jakby najwięcej
zarobić kosztem reszty.
Pomoc dla Ukrainy to głównie USA, bo
Europy nie stać. Dla nich nie ma zagrożenia.
Ile lat będzie
trwała dyskusja nad ustalaniem jakie siły mają być przeznaczone
pod wspólne dowództwo do obrony Europy?
Według mnie to są
wystarczające przesłanki żeby liczyć na siebie. Utrzymanie armii
kosztuje.
Nikt zdrowo myślący tego nie kwestionuje. Jeśli
szkoda nam na własną armię, będziemy opłacali obcą. To truizmy
i slogany. Tymczasem powinniśmy robić wszystko żeby rozbudowywać
i szkolić wojsko, bo to mają być obrońcy granic, a nie wojsko do
defilad. Doświadczenie przeszłości uczy że pacyfiści w chwili
realnego zagrożenia w pierwszej kolejności wybiorą „drogę na
Zaleszczyki”.
O niepoważnym traktowaniu nas nawet wewnątrz
NATO świadczy odmowa udostępnienia nam broni atomowej w ramach
programu Nuclear Sharing
https://pl.wikipedia.org/wiki/Udostępnianie_broni_jądrowej_w_ramach_NATO
.
Dzisiaj bardzo poważnie mówi się o ryzyku prowokacji ze
strony FR i wciągnięciu Polski do wojny toczącej się na Ukrainie.
Nie możemy być na 100% pewni solidarności w ramach NATO.
Nie
było okazji testowania. Za to z przeszłości pamiętam że nie było
chętnych do umierania za Gdańsk.
Niemcom nie wierzyłem i nie
wierzę w szczerość ich intencji. Swoją obronę musimy opierać na
własnych możliwościach i realnej współpracy z państwami
frontowymi, podobnie jak my zagrożonymi agresją ze strony FR.
Ostatnio sporo zamieszania wywołała informacja że przy okazji
modernizacji naszych sił zbrojnych pominęliśmy szeroko pojętą
obronę cywilną. Można się zastanawiać dlaczego tak się stało?
Po doświadczeniach z wojny na Ukrainie przyszło opamiętanie,
ale gorzej z konkretami. Przygotowywana jest ustawa, jednak
szczegółów brak.
Śmiesznie, a może żałośnie to wygląda
bo wszyscy kolejni przedstawiciele rządów III RP robią wielkie
oczy, jak to możliwe? Według mnie odpowiedź jest prozaiczna, to
było przez lata źródło konkretnych oszczędności budżetowych.
Po co marnować pieniądze na coś co się nigdy nie przyda?
Ten
pogląd pokutował przez wiele lat za sprawą nie tylko resetu.
Natomiast OC funkcjonowała bardzo dobrze w czasach PRL-u bo
wtedy wszyscy się bali wojny atomowej. Nikomu nie było do żartów.
Jak dalece złożona to sprawa można przeczytać tu
https://www.portalsamorzadowy.pl/zmiany-w-prawie/obrona-cywilna-priorytetem-rzadu-szykuje-sie-przyspieszenie,523423.html
Problem polega na tym kogo w to ubrać, czy raczej kogo w to
wrobić?
Na drugi plan schodzi sprawa kosztów. To są wydatki na
infrastrukturę i inwestycje w ludzi.
To tworzenie struktur
terenowych i ustawiczne szkolenia. Przede wszystkim praca od podstaw.
Do odrobienia są zaległości z chyba 30 lat. Tak tak, to nie
moje przejęzyczenie.
Nie wiem jak sprawa obrony cywilnej
przedstawia się w innych państwach, nie tylko europejskich, ale nie
ma wątpliwości że od czołówki odstaliśmy spoooro.
Zamiast
zająć się rozwiązywaniem realnych problemów rządzący całą
uwagę i energię koncentrują na tym jak boleśnie dokopać
poprzednikom. To jest teraz najważniejsze. Wojna może poczekać.