Bardzo
wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest
praworządność.
Mało
komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego jest to broń
skuteczna przeciwko opornym wobec dominacji niemieckiej w UE?
Według
mnie jest w tym jakiś błąd systemowy, umiejętnie rozgrywany przez
spółkę Niemcy-Francja. Trudno uwierzyć żeby interesy wszystkich
państw członkowskich „przypadkowo” pokrywały się regularnie z
interesami Niemiec i Francji.
Wyjaśnienie nie jest możliwe w
jednym zdaniu.
Dzisiaj nikt już o tym nie mówi, ale ja
pamiętam, że Traktat Lizboński był od samego początku, od jego
podpisania, przedmiotem wielu kontrowersji.
Po pierwsze, nie był
dokumentem samoistnym.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_lizbo%C5%84ski
Stanowił uzupełnienie, raczej uszczegółowienie Traktatu
Nicejskiego
https://www.europarl.europa.eu/about-parliament/pl/in-the-past/the-parliament-and-the-treaties/treaty-of-nice
W chwili jego podpisywania przez wysokie umawiające się strony
znane nam było jedynie robocze tłumaczenie na język polski.
Nawiasem mówiąc, wykonane przez przypadkowych tłumaczy, studentów,
a więc merytorycznie pozostawiające wiele do życzenia.
Wielu z
nas po dzień dzisiejszy uważa że kluczowy dokument, czyli Traktat,
powinien mieć tekst jednolity. Tymczasem Traktat Lizboński odwołuje
się w wielu miejscach do Traktatu Nicejskiego. Całość znacznie
przekracza 100 stron tekstu który nie jest stosowany wprost, ale
jest podpierany wykładniami. W dodatku nie zawsze identycznymi w
treści.
Traktat z Nicei nie jest do dzisiaj dostępny w
oficjalnym tłumaczeniu na język polski /w chwili jego podpisywania
Polska nie należała jeszcze do WE /.
https://www.europarl.europa.eu/ftu/pdf/pl/FTU_1.1.4.pdf
W relacjach kolejnych rządów III RP z UE powtarzają się pewne
szczegóły.
Od samego początku jest to skłonność Polski do
ustępstw wobec potrzeby egzekwowania należnych praw jako członka
UE. W traktacie akcesyjnym odpuściliśmy egzekwowanie równych praw
dla naszego rolnictwa względem pozostałych członków UE. Później
dochodziły kolejne błędy. Nie egzekwowaliśmy równego traktowania
dotacji państwowych dla stoczni polskich, podobnie jak zrobiono to
dla stoczni niemieckich.
Ta lista jest długa i jej końca nie
widać.
Wielu z nas zastanawia się nad racjonalnym wyjaśnieniem
przyczyn takiego postępowania. Nieracjonalną przyczyną jest
niepisany podział na tzw. starych członków UE i tych przyjmowanych
po 2005 roku. Oczywiście ci starzy mają prawo rządzić, czyli
dyktować warunki uczestnictwa tej reszcie.
Najświeższym
przykładem jest wojna na Ukrainie. Można odnieść wrażenie że w
ocenie KE pomoc udzielana przez Polskę Ukrainie jest naszą prywatną
sprawą z którą KE nie ma nic wspólnego. Jednak ma i to pod
wieloma względami. Przede wszystkim Polska jest krajem frontowym
ponieważ bezpośrednio graniczy z Ukrainą i mamy wątpliwości z
kim właściwie graniczymy na granicy z Białorusią. Wiele wskazuje
na to, że jest to faktyczna granica z Federacją Rosyjską.
Przyjęliśmy na dłuższy pobyt uchodźców z Ukrainy,
zapewniając im wyżywienie, mieszkanie, pracę, możliwość nauki,
opiekę socjalną i medyczną. Wsparcie KE jest jak dotychczas
jedynie symboliczne. Do tego dochodzi pomoc militarna o wartości
kilku mld USD.
W zamian narastają wątpliwości co do przyszłych
relacji polsko-ukraińskich po zakończeniu wojny na Ukrainie. Tej
koegzystencji nie da się zadekretować, podobnie jak nie wiemy ilu
Ukraińców zechce wrócić z Polski po zakończeniu tej wojny. Czy
to sąsiedztwo zaowocuje współpracą gospodarczą czy będziemy
tylko zabezpieczeniem logistycznym na kierunku wschód-zachód?
Wrócę jednak do kwestii praworządności.
W komentarzach
powtarza się że w dokumentach traktatowych jest to pojęcie
niezdefiniowane. Logicznie rozumując powinniśmy wszelkie ruchy w
tym temacie mówiąc oględnie zbyć milczeniem. Rzeczywistość jest
dla nas rozczarowująca i tego nie rozumiem.
Od kilku lat KE
podejmuje rezolucje i inne uchwały podważające praworządne
funkcjonowanie Polski jako państwa suwerennego. Nie są to tylko
kolejne świstki papieru. Naliczono tych rezolucji chyba 37 i za
niektórymi idą kary finansowe liczone w milionach euro.
Bomba
wybuchła na początku tego roku gdy okazało się że autorzy tych
rezolucji w PE są umoczeni w milionowe afery łapówkarskie.
Śledztwo w tej sprawie trwa i ma charakter rozwojowy. Powstaje
pytanie czy możliwe jest anulowanie tych antypolskich rezolucji?
Sprawa ma jednak drugie dno. W kraju, zwłaszcza wśród
opozycji, glanowanie Polski ma sporo zwolenników. Przenosi się to
na grunt krajowy poprzez kwestionowanie prawidłowości
funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa,
a ostatnio Sądu Najwyższego. Krótko mówiąc zmierzamy prostą
drogą do anarchizacji państwa.
Zwrócę uwagę na coś
istotnego w tej grze.
Moim zdaniem praworządność powinna
zakładać równość stron wobec prawa. Tymczasem mamy do czynienia
z sytuacją gdy instytucje unijne żonglują tym prawem w sposób
dowolny i nie odnoszą się do argumentacji drugiej strony sporu w
sposób merytoryczny, a nawet ją ignorują. Znowu pora na przykłady.
Kpiną z praworządności jest funkcjonowanie TS UE. To sąd
polityczny pracujący na zlecenie głównie Niemiec. Już to go
dyskredytuje.
Nie ma chyba wyrazistszego przykładu niż spór
polsko-czeski, raczej czesko-polski, o kopalnię węgla brunatnego w
Turowie.
Nie będę wchodził w szczegóły, ale co uważam za
istotne? Decyzje w sprawie o kluczowym znaczeniu dla gospodarki
Dolnego Śląska wydaje jeden sędzia. Zanim zostanie wydany wyrok
sędzia nakazuje zaprzestanie wydobycia węgla pod groźbą kary
pieniężnej w nienotowanej dotychczas wysokości. Odwołanie Polski
od postanowienia rozpatruje ten sam sędzia o którym wiadomo że
jest politycznym wrogiem obecnego rządu w Polsce. Kara jest
oczywiście egzekwowana na zasadzie wypłaty z bankomatu.
Kolejnym
skandalem jest nie odstąpienie od naliczania kary mimo wycofania
sprawy przez Czechy. Nikt nie da dzisiaj głowy za to że KE zwróci
Polsce ściągnięte kary. A co z odsetkami?
Chodzi o miliony
euro!
To nie koniec sprawy. Dlaczego rząd MM zachowuje się tak
jakby sprawa nie dotyczyła Polski? Protesty przypominają opędzanie
się od much. Wobec jawnego bezprawia jesteśmy bezradni czy boimy
się? Czego? Że KE nas zje?
Komentatorzy podpowiadają że w
rewanżu Polska powinna zawiesić wpłacanie składki członkowskiej
do kasy UE. To nie są bagatelne pieniądze.
Druga sprawa
dotycząca bezprawia w wykonaniu KE dotyczy wypłaty kwot należnych
Polsce w ramach KPO. Znowu chodzi o poważne kwoty. Część państw
unijnych korzysta z nich od ponad roku. Polska żyruje te pieniądze
dla całej UE a sama nie otrzymała dotychczas ani euro i nie wiadomo
kiedy je dostanie. Sprawa jest o tyle poważna że rozliczenie
wydatkowania przyznanej puli jest terminowe i istnieje ryzyko, że
Polska nie zdąży tych pieniędzy wydać i rozliczyć się z KE.
Tak jak w poprzednim przypadku nie wiadomo dlaczego Polska godzi
się na takie traktowanie?
To nie darowizna. W znacznej części
jest to kredyt bankowy który trzeba spłacić.
Podobnie jak w
poprzednim przypadku cierpimy na brak rzeczowego wyjaśnienia ze
strony rządu MM.
Radykalna propozycja jest taka żeby
zrezygnować całkowicie z udziału w tym programie, ze wszystkimi
skutkami, a ekwiwalentne kwoty uzyskać w komercyjnych bankach. Ze
względu na obecną sytuację gospodarczą Polski warunki uzyskania
pożyczki/kredytu nie powinny być gorsze od oferowanych przez KE.
Odpadnie jednak uzależnienie polityczne rozliczenia tych kwot.
Póki
co tkwimy w zawieszeniu bo nie wiadomo kiedy KE uzna że spełniamy
warunki do wypłaty.
Ironia losu polega na tym, że zawieszenie
spowodowane jest brakiem stanowiska Trybunału Konstytucyjnego który
toczy swoje wewnętrzne gierki kompetencyjne i nikt z zewnątrz nie
jest w stanie ruszyć sprawy z miejsca.
Krótko mówiąc
anarchizacja państwa postępuje. Na tym budowana jest nadzieja
opozycji na powrót jesienią do władzy.
p.s. Rekordy głupoty,
nie tylko politycznej, będziemy ustanawiać za sprawą pomysłu
euroentuzjastów znanego dzisiaj jako fit
for 55.
https://www.consilium.europa.eu/pl/policies/green-deal/fit-for-55-the-eu-plan-for-a-green-transition/
KE zdaje sobie sprawę że pomysłu nie da się wdrożyć przy
pełnym poparciu państw członkowskich. Zastosowano więc sprytny
zabieg polegający na indywidualnym wprowadzaniu poszczególnych
celów realizacyjnych, a to wymaga tylko większości głosów.
Wstępne szacowanie kosztów wskazuje że Polska nie będzie w
stanie realizować tych szczytnych celów z braku możliwości
finansowych.
W ferworze trwającej dyskusji ginie pytanie o
skuteczność realizacji celów fit
for 55.
Europa to nie cały świat. Nic nie słychać żeby pozostałe
kontynenty zechciały z podobnym zaangażowaniem uczestniczyć w tym
zbożnym dziele.
Zanosi się na to że cała para UE pójdzie w
gwizdek ale koszty będziemy ponosili my.
Nikogo nie obchodzi że
nas na to nie stać.
Szukaj na tym blogu
19 maja 2023
Praworządność, co to takiego?
11 lutego 2023
Czy to koniec KPO dla Polski?
Patrząc na dzisiejsze komentarze po wczorajszym, wieczornym wystąpieniu PAD,
odnoszę wrażenie, że nasza waadza zaplątała się we własne nóżki, albo jak
mawiają niektórzy, zakiwała się. Dotarło wreszcie że piniendzy z KPO nie ma i w najbliższym czasie nie będzie.
Taki jest interes Brukseli i Niemiec.
Jakie jest wyjście?
Trudno wyrokować bo jeszcze nikt się nie wychylił. Ani z prawej, ani z lewej
strony.
Są różne wypowiedzi ale raczej w stylu Pytii Delfickiej. Momentami
przypomina to wrzucenie granatu do szamba.
Trwa przerzucanie się odpowiedzialnością za powstałą sytuację.
O co tym razem chodzi? O pieniądze. To zbyt proste i oczywiste.
Spróbuję to jakoś poskładać.
Według mojej oceny, po przegłosowaniu przez Sejm i odrzuceniu poprawek Senatu
do ustawy nowelizującej polski wymiar sprawiedliwości podrzucono to zgniłe jajo
PAD.
Mamy do czynienia z ciekawą sytuacją. Większość polityków polskich ma
świadomość że łamane jest prawo, a dokładnie naruszana jest Konstytucja, ta z
1997 roku. Dopiero PAD zdecydował się postawić sprawę na ostrzu noża. Odium ma
spłynąć na TK który ma jednoznacznie powiedzieć że król jest nagi.
PAD jest w wygodnej sytuacji. Nie „grozi” mu trzecia kadencja, więc nic nie
musi.
Wie, że nowelizacja narusza jego prerogatywy, a na to się nie zgadza. Informował
o tym wcześniej.
Po drugiej stronie jest premier który dał się ograć cwaniakom z Brukseli w
lipcu 2020 roku i brnie tą drogą. Konsekwencje tej postawy są takie że jesteśmy
jednym z gwarantów pożyczki zaciągniętej przez KE a rozdysponowanej między
kraje unijne. https://pl.wikipedia.org/wiki/Next_Generation_EU
Szkopuł polega na tym że wypłatę przyznanych kwot uzależniono od spełnienia tzw.
kamieni milowych https://tvn24.pl/biznes/z-kraju/krajowy-plan-odbudowy-283-kamienie-milowe-kpo-co-musi-zrobic-polska-by-otrzymac-pieniadze-z-ue-6637333
To jest ta zagrywka eurokratów. Ze sprawy finansowej zrobiono polityczną.
Dlaczego wszyscy zgodzili się na takie matactwo?
Konkret jest taki że w lutym 2023 z pieniędzy należnych z KPO Polska nie
otrzymała jeszcze ani złotówki.
Na pewno nie otrzymamy ich do czasu wejścia w życie noweli ustawy która trafiła
do TK.
Jak długo będzie tam tkwiła? Nie wiadomo. Tryb w jakim ją PAD przekazał
powoduje że sprawą musi się zając 11 sędziów spośród 15. Trudna sprawa bo w TK
trwa bunt sędziów wobec Julii Przyłębskiej. https://www.rp.pl/opinie-prawne/art37745151-tomasz-pietryga-czy-bunt-w-trybunale-konstytucyjnym-to-ustawka
Jest więc pretekst do odkładania rozstrzygnięcia skuteczności nowelizacji
ustawy. Do tego trzeba dodać świadomość rządzących że pieniędzy z KPO Polska
nie otrzyma przynajmniej do wyborów parlamentarnych na jesieni 2023. Taki cel postawiła
sobie Bruksela podpuszczana przez naszą destrukcyjną opozycję.
Co z tym fantem zrobić? Oto jest pytanie. Czy potrzebny jest kozioł ofiarny.
Kto nim będzie?
Czy raczej potrzebne są radykalne decyzje po polskiej stronie?
Proszę uważnie przeczytać ten wpis https://niepoprawni.pl/blog/krzysztofjaw/prezydent-skierowal-ustawe-o-sn-do-tk-jakie-mamy-wyjscia
a szczególnie komentarze.
Kolejne pomysły eurokratów są groźne dla Polski w skutkach. Bez pieniędzy z KPO
możemy się obejść. Tym bardziej że nie jest to żadna darowizna.
Gra toczy się o
znacznie większą stawkę.
24 sierpnia 2022
Dzisiaj refleksyjnie.
Sezon urlopowy skłania,
przynajmniej mnie, do zwrócenia uwagi jak mówią w mediach „gadające głowy”, a mniej co mówią. Najczęściej jest to mielenie powietrza. Przekaz jest prymitywnie
prosty i to po obydwóch stronach. Nie dopuścić do głosu przeciwnika. Nie ma
najmniejszego znaczenia że nie ma nic sensownego do powiedzenia. Ważne że
wypełniam sobą czas antenowy i blokuję dostęp do mikrofonu konkurencji. Mógłbym
rzucać tu nazwiskami ale się wstrzymam.
Nieuchronnie zbliża się czas wyborów i chętni do pozostania w polityce starają
się przypomnieć swojemu elektoratowi o swoim istnieniu. Na antenie pojawiają
się osobnicy o których tym sposobem dowiadujemy się że są posłami/senatorami
obecnej kadencji. Często, co ciekawe, ich aktywność medialna równa jest
aktywności parlamentarnej /zaliczanie obecności, brak wystąpień indywidualnych,
brak interpelacji/.
Cel jest prosty, nie podpaść swoim szefom partyjnym i nie dać się wypchnąć z
miejsca biorącego na liście w swoim okręgu wyborczym. Ta grupa jest
zdecydowanie przeciwna wszelkiemu majstrowaniu przy obecnej ordynacji
wyborczej.
Do programów typu forum, czy debata, przychodzą „delegaci” z partii czy
ugrupowania politycznego. Czasem nawet nie przychodzą, bo szkoda im ich cennego
czasu. Wystarczy, że pojawiają się via internet.
Co przynajmniej mnie denerwuje to to, że ci ludzie nie mówią od siebie, ale
recytują z namaszczeniem, a zdarza się, bez zrozumienia tzw. przekaz dnia partii-matki. „Dzięki” temu
programy publicystyczne stają się zapchajdziurami w ramówce. Do tego dochodzi
nieudolność wrodzona, czy nabyta, prowadzących program, którzy nie są w stanie
zdyscyplinować uczestników by ci odpowiadali na stawiane pytania, a co gorsze,
nie przejmowali roli prowadzącego program.
Dzisiaj mamy kilka „żelaznych” punktów wokół których toczy się takie pseudo
debaty. Dotyczą one nie tylko spraw wewnętrznych Polski, ale w szczególności
relacji Polski z UE, a ściślej z KE, czy naszego zaangażowania w pomoc
walczącej Ukrainie.
W debacie publicznej utrwalił się pogląd że nieustannie mamy udowadniać że nie
jesteśmy przysłowiowym wielbłądem. W imię czego?
Umyka powszechnej uwadze fakt,
że przystępując do UE zobowiązywaliśmy się do wzajemnego przestrzegania
umów. Tymczasem KE przy wsparciu TS UE systematycznie nadaje własną
interpretację prawu unijnemu, a ponadto dopuszcza dowolną interpretację tego
prawa,
w zależności od tego jakiego członka UE dotyczy.
Dla nikogo myślącego nie ulega wątpliwości że w uprzywilejowanej pozycji są
Niemcy.
Oni rozdają karty i starają się pacyfikować krnąbrnych. Dotychczas robili to
skutecznie.
Ta maszynka zaczęła szwankować po opuszczeniu fotela kanclerskiego
przez A. Merkel. Następca to pasmo porażek, zwłaszcza medialnych, polityki
niemieckiej. Nie wiadomo czym to się skończy.
Jest branych pod uwagę kilka scenariuszy.
Problem po stronie polskiej polega na niezrozumiałej dla większości społeczeństwa
reakcji,
a właściwie jej braku, na bezczelne wystąpienia pod adresem Polski,
urzędników KE od przewodniczącej KE poczynając. Sprawy zaszły tak daleko, że
nawet prezes Kaczyński uznał za stosowne zabrać głos.
Tajemnicą pozostaje na czym będzie polegała zmiana stanowiska ekipy rządzącej
wobec KE. Może najpierw trzeba było przedyskutować sprawę we własnym gronie
zanim wystąpi się publicznie?
Moim zdaniem błąd popełniono na starcie, dopuszczając do ingerowania KE w
sprawy wewnętrzne Polski, co jest zagwarantowane traktatem unijnym który musi
działać w obie strony.
Na rozwiązanie tej zagadki jest coraz mniej czasu, bo bez formalnej zapowiedzi
rozpoczęła się kampania wyborcza 2023. Warto więc zwrócić uwagę co jest
eksponowane przez rodzimą opozycję w ramach tej kampanii.
Punktem wyjścia jest praworządność, pojęcie zasadniczo niezdefiniowane w prawie
unijnym, dlatego łatwe do manipulacji dla potrzeb bieżącej polityki, a ściślej
wywierania nacisków politycznych na opornych którzy nie chcą podporządkować się
dyktaturze władzy ulokowanej w KE, a faktycznie w Berlinie.
Skoro jest to bezprawie to dlaczego ulegamy temu szantażowi? Co przez to
zyskujemy?
Długo nie znaliśmy odpowiedzi. Krok po kroku jednak do niej dochodzimy.
Po pierwsze, nie mamy wśród państw członkowskich sojuszników. To przykre, ale
prawdziwe.
O naruszanie praworządności, w rozumieniu urzędników unijnych, oskarżana jest
teraz Polska i Węgry. Czasem przebąkuje się o innych, ale bez konsekwencji.
Różnica polega na tym, że w PE Węgry są związane z EPL która jest ugrupowaniem
większościowym, a parlamentarzyści polscy są rozproszeni, największa ich grupa
z PiS, należy do EKR. Jednak w PE EKR jest ugrupowaniem mniejszościowym i we
wszelkich głosowaniach nie ma głosu znaczącego.
Praktycznie EPL robi co chce, a faktycznie działa według wytycznych Niemiec
które stanowią najsilniejszą jej część. Przewodnicząca KE jest również
członkiem EPL.
Pozostałe kraje UE albo popierają stanowisko KE wobec Polski i Węgier, albo są
obojętne /zadowolone że ich się nie czepiają/. Nie biorą pod uwagę że dla nich
jest to równowaga quasi stabilna, bo nie znacie dnia ani godziny kiedy zabiorą
się i za was.
Druga sprawa, w moim pojęciu, to nonszalancja naszych polityków z ekipy
rządzącej.
Podczas negocjacji warunków przyznania KPO zbyt łatwo MM przystał na warunki KE
/bez zapoznania się ze szczegółami/. To nie przystoi poważnemu politykowi.
Fetyszem stały się tzw. kamienie milowe.
Muszę jednak wspomnieć o czymś co umyka naszej uwadze.
Po wielu perypetiach doczekaliśmy się w składzie rządu ministra wyłącznie
odpowiedzialnego za kontakty z KE. Ten pan to Konrad Szymański. Chciałoby się powiedzieć właściwy człowiek
na właściwym stanowisku. G…o prawda. Dla mnie to jedno wielkie rozczarowanie.
Czym on się naprawdę zajmuje? Czasem zastanawiam się czy to nie kret?
Kto jest w stanie powiedzieć kiedy ten minister występował ostatnio w mediach w
związku z pełnioną w rządzie MM funkcją? Może mam pamięć krótką, w dodatku
wybiórczą. Niestety, nie przypominam sobie żeby pan Szymański powiedział w
mediach co zrobił dla Polski, w ramach kontaktów z KE, lub czego nie zrobił i
dlaczego?
Jeśli wszystko za niego robi premier to znaczy że jest zbędny, bo nawet
dokumentów na rozmowy w Brukseli nie jest w stanie przyzwoicie przygotować.
Zastrzegam się że może być inaczej, bo przykładowo, nikt nie liczy się z jego
zdaniem.
Gdyby tak było powinien jak najszybciej złożyć rezygnację z zajmowanego
stanowiska.
Tak źle i tak niedobrze.
Skoro o ludziach zbędnych to niechętnie mówi się o potrzebie rekonstrukcji
rządu MM.
Nie przekonuje mnie argumentacja, że teraz nie czas na wymianę. Istotniejsze
jest pytanie jak głęboka powinna być ta wymiana? I tu pojawiają się ciekawe
głosy.
Moim osobistym zdaniem, na wyrost zrobiono z JK genialnego stratega. On ma
tylko wieloletnie doświadczenie z bycia w polityce. Nie ma charakteru „walczaka”
i nie ma szczęścia do doboru ludzi do współpracy.
Poza tym nigdy nie można mu wierzyć na 100% w to co deklaruje. Przykład z
ostatnich dni to zapowiedź ostrego starcia z KE. Z wielkiej chmury mały deszcz.
Mogę się mylić, ale raczej nie.
Do tego dochodzi świadomość że po nich mogą przyjść tylko gorsi, bo teraz
nastaje czas selekcji negatywnej, czas na bmw.
Wspomnę jeszcze o czymś. Czasem zwracamy uwagę że mamy do czynienia z tzw.
politykami obrotowymi. To w sumie nie powinno dziwić.
Mam swoją obserwację z czasów PRL. Członków PZPR widywałem na mszy św. a bywało
że nosili baldachim podczas procesji. Na pewno nie robili tego służbowo. Stąd
pochodzi powiedzenie „co innego robi, co innego mówi, a co innego myśli”.
Z tym
rozdwojeniem jaźni mamy do czynienia po dzień dzisiejszy.
Chociaż to nudne, nie od rzeczy jest przypomnienie zachowań DT. Kiedy mu się opłacało
politycznie, gotów był bez mała leżeć plackiem w kościele przed ołtarzem. Na co
pozwala sobie teraz widać, słychać i czuć. Faryzeusz jakich mało.
22 kwietnia 2022
Co by tu jeszcze panowie spieprzyć?
Coraz częściej odnoszę wrażenie że żyję w domu bez klamek.
Powód nie jest zaskakujący. Publikowane, w miarę regularnie sondaże poparcia
opinii publicznej dla partii politycznych i osób z czołówki życia politycznego.
W mojej ocenie trudno znaleźć logiczne uzasadnienie dla publikowanych wyników.
Poza
jednym, sondaże są robione na zlecenie.
Od miesięcy, a nawet lat to samo. Muszę przyznać, że coraz częściej słyszę od
znanych publicystów że nie wierzą publikowanym sondażom. Tu się z tymi
publicystami zgadzam.
Sondaże poparcia dla partii politycznych niezmiennie te same na pozycjach 1-2.
PiS na pierwszym miejscu z poparciem 37% oscylującym plus-minus 2%.
POKO ma
regularnie w okolicach 23% plus-minus 2%.
Za co to poparcie? Nic nie robią, tylko przeszkadzają rządzącym i szkodzą
Polsce.
Za wszelką cenę chcą wrócić do władzy. I to wystarcza.
Zaskoczeniem ostatnich miesięcy jest partia Hołowni https://pl.wikipedia.org/wiki/Polska_2050
Partia płaczka ma poparcie sondażowe za to że są. Wesołość może wzbudzać
systematyczny wzrost poparcia. Moim zdaniem to powinien być powód poważnego naszego
niepokoju.
To jest formacja typowo pasożytnicza. Czyści scenę polityczną z frustratów
którzy nie mogą znaleźć wygodnego miejsca w dotychczasowych ugrupowaniach.
Według mnie płaczek ma za zadanie przeciągnąć w wyborach plankton który
zostanie wchłonięty prawdopodobnie przez POKO lub jej kolejną mutację.
Po 1989 roku stałe miejsce na scenie politycznej ma zapewnione PSL. Próby
złożenia tej formacji do trumny politycznej są jak dotychczas bezowocne mimo,
że sondaże od lat wróżą im taki los.
Już tylko ten przypadek świadczy o znikomej wartości praktycznej sondaży.
Podejrzewam że od dawna trwają zakulisowe targi kto? Z kim? Na jakim miejscu na
liście?
Sytuacja z wyborami jest bez zmian. Nie znacie dnia ani godziny.
Miejsc na listach jest tyle ile jest /460+100/. Dla wybitnie zasłużonych,
czasem dla „zesłańców” zostają 52 miejsca w europarlamencie.
Chętnych którzy znajdą się na listach wyborczych trzeba liczyć w tysiącach.
Do pewników przed nadchodzącymi wyborami należy zaliczyć brak zmian w ordynacji
wyborczej
Po wyborach sytuacja powtórzy się. Z dotychczasowych doświadczeń można przyjąć
że rozkład poparcia nie pozwoli żadnej formacji na samodzielne rządzenie. Cudem
będzie jeśli za tworzenie rządu nie weźmie się partia czy koalicja fachowców od
obiecywania gruszek na wierzbie, czyli dzisiejsza opozycja.
Szanse dla demagogów rosną. Ilu z nas im da wiarę?
Po latach tłustych zawsze przychodzą chude. Dwa lata pandemii i do tego wzrost
inflacji przypieczętowany wojną na Ukrainie. Ile trzeba mieć w sobie złej woli
żeby za to zrzucać winę na prezesa NBP?
Do tego stałe powtarzanie że oni by to zrobili lepiej. To to znaczy co? Mieli
swój czas i mogli się wykazać.
Owszem wykazali się. Tylko obecnie rządzący też się wykazują, ale nieudolnością
w egzekwowaniu kar za nadużycia władzy przez poprzedników.
Nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić czy chodzi o przedawnienie
przestępstw? Czy tylko żeby mieć „trzymania” na przeciwników politycznych?
Po tej notce https://www.wnp.pl/parlamentarny/wydarzenia/tusk-przedstawi-kaczynskiemu-warunki-poparcia-wniosku-o-samorozwiazanie-sejmu,571361.html?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=wnp widać jak dalece opozycja oderwała się od
rzeczywistości. Marzyciele. Koniecznie chcą rozdawać karty. W dodatku znaczone.
Borysław B. odlatuje coraz częściej.
Nawiasem mówiąc
przedterminowe wybory to najgłupsza rzecz jaką mogliby teraz zrobić rządzący.
Gdyby sytuacja zbytnio się skomplikowała, mogą rządzić jako rząd
mniejszościowy. W sprawach kluczowych dla Polski zawsze uzyskają większość.
Opozycja nie zasłużyła na jakiekolwiek prezenty polityczne.
Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?
Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...
-
Minęło jedenaście dni a w temacie wojny na Ukrainie bez zmian. To znaczy wojna trwa, przybywa ofiar, zniszczeń i uciekinierów. Dalej n...
-
Słuchając wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych głąbó...
-
W kampanii wyborczej do parlamentu sprawy związane z Ukrainą nie będą jedynymi. Chyba równorzędna będzie dyskusja wokół fit for 55 . Zainter...
-
Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem...
-
Mówiąc o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto z kim w niej trzyma? To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej...
-
Z mojej obserwacji z abiegów o przyjęcie zwłaszcza Szwecji do NATO wynika, że wyrażenie zgody przez poszczególne państwa członkowskie nie wy...
-
Przybywa tematów przerzucanych między prawicą a lewicą, na zasadzie „gorącego kartofla”. Kto co zrobił, nie zrobił, dlaczego? Wszystko po to...
-
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo. Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji. W jakimś stopniu...
-
My tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie. Lecimy od afery do afery i co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek. Czas bi...
-
B ardzo wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest praworządność. Mało komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego ...