Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koronawirus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koronawirus. Pokaż wszystkie posty

30 października 2021

Przygotowania organizacyjne do Marszu Niepodległości 2021 w Warszawie

Co pokazują wyroki sądów w sprawie organizacji w Warszawie Marszu Niepodległości 2021?
Dużo. Po pierwsze, że kasta sędziowska dalej gra na nosie rządzącym. Czy robi to bezinteresownie?
https://www.prawo.pl/prawo/marsz-niepodleglosci-nielegalny-bedzie-zgromadzenie-grupy-14,511503.html
Kasta nie chce widzieć dalej czubka własnego nosa. Nie jest to nic nowego i nie przestaje przez to być żenujące.
Żenujące jest przeciwstawianie Marszu Niepodległości i prowokacji Strajku Kobiet na który Trzaskowski wydał zgodę. Chodzi o grupę "14 Kobiet z Mostu". https://oko.press/14-kobiet-z-mostu-znow-chce-zatrzymac-marsz-niepodleglosci-ale-narodowcy-sa-pewni-swego/
Przy okazji ciekawostka. O Marszu Niepodległości i jego organizatorach można przeczytać wszystko.
Dla równowagi, co można znaleźć w sieci na temat grupy „14 kobiet z mostu” poza tym że pokazały swoją „siłę” w 2019 roku podczas ówczesnego Marszu?
https://www.wprost.pl/kraj/10533070/marsz-niepodleglosci-2021-w-warszawie-robert-bakiewicz-o-decyzji-sadu.html
Jak trzeba mieć zabełtane w głowie żeby głosić że Marsz Niepodległości to marsz nacjonalistów, faszystów, ksenofobów itd., itp. Kto i według jakich kryteriów będzie nam mówił kim są patrioci?
Jakoś do pustych łbów nie dociera że propagowanie faszyzmu, podobnie jak komunizmu jest w Polsce prawnie zabronione.  
Żenująca jest radość mediów antyrządowych z powodu decyzji sądów. Szczególnym przejawem chamstwa medialnego jest używanie w polskojęzycznych mediach określenia „tzw. Marsz Niepodległości”. Autorzy sami sobie wystawiają świadectwo pochodzenia. To sprzedawczyki, Targowica XXI wieku.
Ostateczne decyzje sądowe muszą zapaść na 96 godzin przed planowanym zdarzeniem.
Dzisiaj wiadomo, że Marsz Niepodległości 2021 odbędzie się w zaplanowanym terminie i pierwotnie zgłoszonej trasie. Niewiadomą pozostaje ilość uczestników Marszu.
Osobiście mam za złe rządzącym, że nie potrafią się jednoznacznie określić.
Od lat trwają próby zawłaszczenia Marszu Niepodległości przez ekipy rządzące. Bez powodzenia. Przewiózł się na tym prezydent Komorowski który próbował zrealizować w 2014 roku marsz konkurencyjny do Marszu Niepodległości. https://naszdziennik.pl/polska-kraj/112591,marsz-niepodleglosci-czy-komorowskiego.html Wypadło to żałośnie.
W 2018 roku w 100-lecie odzyskania niepodległości Marsz otworzył prezydent A. Duda.
Pora pogodzić się że Marsze Niepodległości odbywają się na zasadzie pełnej dobrowolności uczestnictwa. Niech tak zostanie.

Spójrzmy na to z innej perspektywy. W Budapeszcie 23 bm. odbyła się demonstracja w 65 rocznicę powstania w 1956 roku. https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C980233%2Corban-nie-liczy-sie-czego-chca-w-brukseli-wegrzy-zadecyduja-o-swoim-losie
Media w dość specyficzny sposób relacjonowały to wydarzenie https://www.stefczyk.info/2021/10/24/to-trzeba-zobaczyc-tak-wegrzy-podziekowali-polakom-za-udzial-w-ich-rocznicy/
Coś mi to przypomina. Tak. Podobnie wyglądają relacje mediów z Marszu Niepodległości w Warszawie.
W Budapeszcie w ósmym Marszu Pokoju uczestniczyło od kilkudziesięciu tysięcy do około 0,5 mln /zależy kto i jak liczył/. Przeszkodą nie stała się nawet trwająca pandemia Covid-19. Na tą okoliczność rząd Orbana zawiesił restrykcje /od 23 października do Wszystkich Świętych/.
Podkreśla się że był to nie tylko największy Marsz Pokoju, ale także jedna z największych demonstracji politycznych w Europie w ostatnich latach. Orban wygłosił podczas Marszu okolicznościowe przemówienie które zapoczątkowało kampanię wyborczą.
Jako ciekawostkę dodam, że w tym samym dniu odbył się wiec opozycji która próbuje zjednoczyć siły by pokonać Orbana w nadchodzących wyborach w 2022 roku.

Marsz Niepodległości ma już swoją tradycję, ale organizatorzy mają ciągle pod górkę. https://pl.wikipedia.org/wiki/Marsz_Niepodleg%C5%82o%C5%9Bci
Żenujące jest to że w przekazie medialnym dąży się do zminimalizowania liczby uczestników Marszu. Podkreślić należy również, że do 2015 roku Marsze nie uzyskiwały akceptacji władzy która dopuszczała się prowokacji wobec uczestników, a wszelkie incydenty przypisywano odpowiedzialnym za organizację Marszu Niepodległości.
W historii Marszów upamiętniła się lewica która w 2011 roku do rozrób na Nowym Świecie róg Świętokrzyskiej, sprowadziła z Niemiec bojówki Antify. Tych incydentów było wówczas znacznie więcej, a później jednoznacznie media informowały, że za rozróbami stali prowokatorzy policji.
Kolejne Marsze dezorganizowano zmieniając ich trasę. Dopiero od 2014 roku trasa jest stała, od Ronda Dmowskiego do błoni przy Stadionie Narodowym.

Niezależnie jak zakończy się zamieszanie wokół Marszu Niepodległości 2021 trzeba pamiętać o prowokatorach którzy mają ułatwione zadanie w tłumie liczącym kilkadziesiąt, a może i kilkaset tysięcy ludzi. To nie bierze się znikąd.
Trzeba pamiętać że władze Warszawy od początku Marszów Niepodległości były wrogo nastawione do pomysłu który umożliwiał pokojowe wyjście na ulice Warszawy takich tłumów.
W tym roku frustrację opozycji zwiększa klapa wiecu zorganizowanego 10.10.2021 na cześć Tuska na Placu Zamkowym w Warszawie. Miała być 100 tysięczna frekwencja a było, w porywach około 20 tysięcy.
Na więcej nie było ich stać.

23 września 2021

Powtarza się ferment wokół służby zdrowia.

On właściwie trwa nieustannie.
Jeśli przyjrzeć się jak działa służba zdrowia na świecie to okazuje się że nie ma dobrych rozwiązań.
Nie sprawdza się żaden model, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, a taka sytuacja ma miejsce w pandemii koronawirusa. Trzeba więc poszukiwać rozwiązań optymalnych.
To nie jest sprawa tylko pieniędzy.
W Polsce trzeba to rozpatrywać w kilku płaszczyznach.
Pieniądze są ważne, ale na nich problem się nie kończy.
Demontaż służby zdrowia po 1989 roku trwał kilka lat. Jeśli opozycja mówi że wszystkiemu winien jest PiS to zalecam długotrwałe zażywanie środków wzmacniających pamięć.
Nie podejmuję się powiedzieć co było prapoczątkiem problemów służby zdrowia.
Zarobki w służbie zdrowia zawsze były niskie. Ale w PRL wszyscy wiedzieli, że każdy pracownik od którego zależała skuteczność leczenia miał kieszeń.
Przez lata mało inwestowano w infrastrukturę /budynki i aparatura medyczna/ .
Ograniczano liczbę miejsc na uczelniach medycznych /mieliśmy nadwyżki/. Jeszcze gorzej było ze szkolnictwem średnim, a później dodatkowo zwiększono wymagania dla personelu pomocniczego /wymagane studia wyższe dla dyplomowanych pielęgniarek/. Takie są trendy w światowej służbie zdrowia.
Po wejściu Polski do UE doszedł exodus lekarzy i personelu pomocniczego do lepiej płatnej pracy w wielu krajach UE. To jest drenaż naszego rynku pracy.
Wykształcenie medyka jest długotrwałe i kosztowne. Wyjeżdżający na saksy nie miał obowiązku zwrotu kosztów studiów. To dziwne, bo za PRL kończący studia wojskowe podpisywał cyrograf zobowiązujący do pozostania w służbie zawodowej 6-12 lat /zależnie od ukończonej szkoły/.
Teraz nadrabia się zaległości, ale ludzie nie chcą i nie mogą czekać. Zresztą każdy inaczej widzi efektywność wykorzystania pieniędzy wpompowywanych w służbę zdrowia.
W mojej ocenie jest tu za duża skala marnotrawstwa.
Po pierwsze jest za dużo pośredników którzy przejadają pieniądze podatników.
Jest wadliwa organizacja całej służby zdrowia, zwłaszcza lecznictwa szpitalnego. Przede wszystkim jest zbyt zawężona specjalizacja w leczeniu chorych. Zapomina się o potrzebie kompleksowego leczenia chorego.
Podział między administrację centralną, samorządy i lecznictwo prywatne również rozmywa odpowiedzialność i obniża efektywność leczenia.
Tego nikt nie ma odwagi ruszyć, a samym gadaniem nic się nie załatwi.
Nic nie da również obecny strajk. To są tylko igrzyska dla zaistnienia na scenie politycznej.
Znowu kilka osób się wylansuje i wejdzie do Sejmu lub Senatu w najbliższych wyborach. To już było.
Dzisiaj reforma służby zdrowia to improwizacja w której poszczególne grupy interesów chcą jak najwięcej wydrzeć dla siebie. Najmniej zyska na tym pacjent.
Co jest najistotniejsze nie słychać żeby podejmowano jakiekolwiek kroki w kierunku zbudowania służby zdrowia opartej na racjonalnych przesłankach. Ciągle jesteśmy na etapie gaszenia pożarów bądź likwidacji kolejnych ognisk zapalnych.
Z tej mąki chleba nie będzie.

W uzupełnieniu odniosę się do jeszcze jednego problemu który jest dyskretnie wyciszany.
Dotyczy pogranicza przemysłu farmaceutycznego i świata lekarskiego. Dzisiaj widać to szczególnie podczas pandemii koronawirusa.
Choroba to jedno, a jej leczenie to drugie. Coraz mniej miejsca na działalność charytatywną.
Na leczeniu trzeba zarobić i nie zapominać o zyskach z profilaktyki.
Służbie zdrowia raczej nie zależy kto płaci za leczenie, budżet czy pacjent. Najlepiej jeśli płaci jeden i drugi.
Historię leczenia chorych na koronawirusa znamy bo to sprawa jeszcze nie zamknięta.
Chętnych do zarobku przy takiej okazji było i jest wielu, ale nie wszyscy mieli „dojścia”.
Kiedyś może usłyszymy jakie fortuny powstały dzięki koronawirusowi. W Polsce również.
Towarem były maseczki, płyny dezynfekcyjne, ubrania ochronne, specjalne łóżka szpitalne, respiratory i wiele innych akcesoriów.
Mało się mówiło o leczeniu, bo nie wiadomo było jak i czym?
Znaleźli się odważni lekarze którzy zdecydowali się rzucić na szalę swój autorytet i zmierzyć z chorobą.
Chwała im za to. Jednak nie zapominajmy o zawistnikach. Tych nigdy nie brakuje w żadnym środowisku.
Eksperymentatorzy starali się ratować chorych, a zawistnicy „kablowali”.
Wynik nierozstrzygnięty, bo mamy z jednej strony wdzięczność wyleczonych chorych i ich rodzin, a z drugiej pryncypialne decyzje Izb Lekarskich i nadętych autorytetów profesorskich którzy nie wahają się grozić niepokornym nawet pozbawieniem prawa wykonywania zawodu.
Oportuniści poddali się. Wiedząc że można skutecznie leczyć nie kiwną palcem w bucie gdy trzeba wyjść poza ustalone procedury. A co z etyką lekarską? Z przysięgą Hipokratesa?
Rozgrzeszeniem dla oportunistów jest brak leku adresowanego na covid-19. Nie ma dla nich znaczenia że są leki na inne schorzenia, skuteczne również w leczeniu covid-19. Leki stosowane właśnie przez eksperymentatorów.
O pomstę do nieba woła administracyjne ograniczanie dostępu do leków skutecznych w leczeniu covid-19. To nie tylko amantadyna. Takich leków są dziesiątki a może i setki. Mamy jednak do czynienia z presją lobby farmaceutycznego. Te leki pozbawiają ich krociowych zysków.
Prace nad szczepionką i lekami adresowanymi na covid-19 gwarantują wsparcie finansowe z budżetu centralnego. Presja czasu powoduje, że producent jest prawnie zwolniony z wszelkich skutków wynikających z NOP. To jest ewenement w skali światowej zwłaszcza jeśli mamy świadomość skali tych NOPów.
Zadziwień jest więcej. Nie jestem fachowcem z branży mogę więc tylko sygnalizować swoje wątpliwości. To mi wolno. Jeszcze.

Wiadomość z dzisiejszego dnia jest taka, że pandemia skończy się w połowie 2022 roku /przedstawiciel Moderny/. Nie jestem zgryźliwy, ale taka informacja była dostępna na początku pandemii, czyli na przełomie zima/wiosna 2020.

04 września 2021

Powakacyjne refleksje, czyli nie samym koronawirusem człowiek żyje

Kanikuła za nami. W tym roku na nudę nie narzekaliśmy. Można się jedynie zastanawiać czy tych wydarzeń było aż tyle, czy tylko jesteśmy świadkami teatrzyku dla gawiedzi przedstawianego w wielu odsłonach. 

Jeśli chodzi o mnie to jestem znużony obserwacją tego co się wokół nas dzieje. Wynika to z przeświadczenia, że właściwa gra toczy się za kulisami sceny. Na podwórku krajowym poszczególne koterie walczą o utrzymanie się na powierzchni albo o dostęp do koryta. Dorabia się do tego mniej lub bardziej absurdalne uzasadnienia. Coraz mniej ludzi wierzy że robią to dla naszego dobra. Cynizm tego towarzystwa /podobno elit/ osiągnął już poziom Himalajów. 

Półtora roku trwa walka z covid-19. Jakie są szanse na jej ostateczne wygranie? Dawno przestałem wierzyć opiniom autorytetów medycznych. Nie mogą, czy nie chcą uzgodnić poglądów we własnym środowisku? Panaceum na opanowanie pandemii mają być szczepionki. Niestety, ich skuteczność nie spełnia oczekiwań. Zaczyna przeważać pogląd, że profilaktyka będzie podobna do postępowania z grypą sezonową.
W przypadku covid-19 sytuacja jest trudniejsza, bo ostatnio zalecane jest powtarzanie szczepienia co pół roku. Z drugiej strony, do dzisiaj dopuszczono do stosowania w leczeniu covid-19 jeden lek. Prace nad kolejnymi są w różnym stadium zaawansowania. Jednocześnie autorytety medyczne zabraniają leczenia chorych na covid-19 lekami istniejącymi od lat, ale przeznaczonymi do leczenia innych chorób. Chodzi o amantadynę, ale nie jest to jedyny skuteczny lek. Formalnym argumentem na nie jest brak badań klinicznych. Nadchodzi jesień a wraz z nią wątpliwości czy i w jakiej skali dotknie nas trzecia/czwarta fala pandemii?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi czy szczepienia profilaktyczne spełniają swoją rolę medyczną?
Czy chodzi raczej o straszenie społeczeństwa i dezorganizację gospodarki? Tak odbieram codzienne komunikaty MZ o dobowych przyrostach zachorowań i zgonów chorych na covid-19.
Początkowo eksperci medyczni głosili, że do osiągnięcia tzw. odporności stadnej potrzeba około 75% wyszczepień. Z upływem czasu stawkę podniesiono do około 90%. Na jakiej podstawie? Rzetelnych badań nie ma bo wymagają według dotychczasowych reguł około dwuletnich badań.
W mojej ocenie światowe statystyki zachorowań, zgonów i ozdrowień związanych z covid-19 mało przekonują o istnieniu pandemii. Według dostępnych danych dotychczas na świecie zachorowało około 220 mln osób, zmarło ponad 4,6 mln osób, wyzdrowiało ponad 51 mln osób. Teoretycznie ozdrowieńcy są „bezpieczni’ do pół roku po przebytej chorobie. Notowane są jednak przypadki ponownego zachorowania tych samych osób, a nawet po raz trzeci.
W Polsce te dane to odpowiednio: 2,89 mln /zachorowania/, 75,379 /zgony/, 2,657 mln /wyzdrowienia/.
Na grypę sezonową w sezonie 2020/2021 odnotowano 1,781 mln zachorowań i zero zgonów. Za to w sezonie 2019/2020 odnotowano 4,851 mln zachorowań i 65 zgonów. Jednoznacznego wyjaśnienia tego zjawiska nie ma. Możliwe że przyczyniły się do tego maseczki ochronne i zwiększenie rygorów sanitarnych.
Jak będzie w sezonie 2021/2022 zobaczymy. 

Co o tym sądzić? Może rację ma ten komentator?
Od pewnego czasu zbieram i porównuję wyniki pandemiczne w kilku krajach. Rzuca się w oczy brak związku między działaniem lub brakiem działań władz lokalnych (skalą rygorów) a przebiegiem pandemii. "Depopulacja" wszędzie jest na poziomie 2 promile ludności, z nielicznymi wyjątkami
(1 promil, 3 promile). Typowy jest model "niemiecki" gdzie trzy fale są wyraźne, a teraz narasta czwarta mimo szczepień. Kraje przodujące w szczepieniach mają takie same wyniki, lub gorsze niż miały w zeszłym roku na początku września. To oznacza, że szczepionka nie jest szkodliwa, ani też szczególnie skuteczna. W sumie to rzeczywiście wygląda na testowanie narzędzi socjotechnicznych.
 

Koronawirus to nie jedyna zmora jaka nas gnębi.
Po około 20 latach USA wycofały się z szerzenia demokracji w Afganistanie. Nad samym faktem można by przejść do porządku dziennego. Niestety nie można tego zrobić z powodu stylu w jakim, za sprawą obecnego prezydenta USA, to wykonano. Trwa zastanawianie się czy chaos jest zamierzony, czy spowodowany wewnętrznymi rozgrywkami politycznymi między demokratami i republikanami? W tle aktualna jest rozgrywka wokół przegranych wyborów prezydenckich przez D. Trumpa. 

Wycofanie się USA z Afganistanu niesie za sobą wiele nowych problemów a jednocześnie nie rozwiązuje żadnego ze starych.
A więc dowiedzieliśmy się ile kosztowało USA zaprowadzanie demokracji. Bagatela, blisko 900 mld USD,
a nie jest wykluczone że ponad 3 razy tyle. Takie dane przekazują media. Do tego trzeba doliczyć zabitych
i rannych, nie tylko Amerykanów ale również żołnierzy państw NATO uczestniczących w tej misji. Dotyczy to również Polski. Przy okazji stało się coś o czym wielu nie chce słyszeć i wiedzieć. Okazuje się że USA mogą każdego sojusznika bez uprzedzenia zostawić na lodzie. Każdego, czyli Polskę również. Oznacza to że Traktat NATO jest wart tyle ile papier na którym go spisano. Obrazowo rzecz ujmując, jeśli liczysz na kogoś, licz na siebie. W sumie nic nowego. Przerabialiśmy to we wrześniu 1939 roku. 

Myślę że nie od rzeczy jest przypomnienie, że przez uczestniczenie w interwencji w Afganistanie, a wcześniej w Iraku, mieliśmy zapewnić sobie intratne kontrakty handlowe. Co z tego wyszło? Niech czytający tu sięgną do własnej pamięci.
Ja od lat zastanawiam się kto w naszym imieniu robi te „kokosowe” interesy”? Obiektywnie patrząc są to popisy dyletanctwa i głupoty politycznej. Obietnice bez żadnych gwarancji, a podejmowane zobowiązania nie rozliczane przez uprawnione organa III RP. 

Rozgrywka wokół Afganistanu jest wielopiętrowa. Szczegóły będą ujawniane sukcesywnie, ale nie wszystkie. 

Polityka nie znosi próżni. Pytanie podstawowe, kto przejmie schedę po USA? Wśród kandydatów wymieniane są Chiny i Iran. Inni są raczej bez szans, chociaż wspomina się o roli jaką odgrywały Indie. https://www.wnp.pl/rynki-zagraniczne/indie-stracily-wiele-na-przejeciu-afganistanu-przez-talibow,490148.html W komentarzach przewija się myśl, że doszło do tajnego porozumienia między USA a talibami. Tu należałoby szukać przyczyn takiego przebiegu wydarzeń. Koszty amerykańskiej obecności w Afganistanie to jedno.
Ale dlaczego pozostawiono na miejscu sprzęt wojskowy używany przez wojska amerykańskie? Jego wartość szacowana jest na ponad 85 mld USD. Znowu oddaję głos komentatorom którzy uważają, że talibowie nie potrafią z niego skorzystać. Jest jednak pewne ale. Armia afgańska też była w posiadaniu takiego sprzętu.
W dodatku z mediów wiemy że ta armia bez mała w szykach zwartych, ze sprzętem i bez walki, przeszła na stronę talibów. W informacjach agencyjnych pojawiają się i takie „kwiatki”: część tego sprzętu talibowie przekażą Iranowi. Co otrzymają w zamian tego nie wiem. 

Opanowanie kraju przez talibów wywołało kolejny exodus Afgańczyków, oczywiście do Europy. Od 2015 roku sytuacja zmieniła się o tyle, że Europa już więcej uchodźców nie chce. Tymczasem chętnych do robienia interesów na „eksporcie’ uchodźców nie brakuje. Ostatnio do tego grona dołączył prezydent Białorusi.
Przy współpracy z Federacją Rosyjską próbuje otworzyć kanał przerzutowy na zachód Europy przez Polskę. Na dzisiaj mamy do czynienia z grupą około 30 chętnych, podobno Afgańczyków, koczujących na granicy polsko-białoruskiej z zamiarem jej przekroczenia /przez zieloną granicę/, z pominięciem oficjalnych przejść granicznych. Jeśli wierzyć plotkom, po stronie białoruskiej czeka około 10 tysięcy chętnych do przekroczenia granicy Schengen. Nie są to jeszcze Afgańczycy. Łukaszenka liniami Belavia zwozi „chętnych” z Iraku, Turcji i Afryki Północnej. Bronimy się przed przyjmowaniem uchodźców niewiadomego pochodzenia /przyjeżdżają do Europy bez dokumentów, a na Białoruś na wizy turystyczne/, jednocześnie dobrowolnie przyjmujemy /wg rozdzielnika czyjego?/, na razie podobno na trzy miesiące, ponad tysiąc uchodźców przywiezionych do bazy USA w Niemczech, w Ramstein. Kto o tym zadecydował? Dworczyk?
https://portal-mundurowy.pl/index.php/component/k2/item/14338-michal-dworczyk-polska-zgodzila-sie-przyjac-okolo-1-tys-afganczykow-na-okres-trzech-miesiecy
Afgańczyków za których wzięliśmy odpowiedzialność humanitarną przywieźliśmy bezpośrednio do Polski. 

Uwikłanie Polski w nawalankę z Łukaszenką spowodowało budowę płotu rozgraniczającego ruch przez zieloną granicę. Czy powstrzyma to exodus? Nie wiem. Za to pojawiła się informacja, że skasuje to przemyt który trwał, z korzyścią zarówno dla Białorusinów jak i dla Polaków. 

Mimo że należymy do UE to KE ogranicza się do zdawkowego poparcia działań rządu MM, a z drugiej strony nie trzeba nikogo przekonywać, że ta sama KE jawnie popiera działalność opozycji ewidentnie szkodzącą interesom Polski. 

Chaos w narracji trwa od miesięcy. Nie wie prawica co czyni lewica. Nie chodzi bynajmniej o formacje polityczne. 

Prawdę mówiąc, po co ja się wygłupiam i o tym wszystkim piszę? Chyba dla zasady, bo logiki w tym za grosz. Może wyjaśnienie jest tu? http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/o-zaistnieniu-medialnej-etyce-i-nie-konczacej-sie-nigdy-polsce-ludowej#249711

01 czerwca 2021

Plusy i minusy ratyfikacji Funduszu Odbudowy przez Polskę.

Ratyfikacja Funduszu Odbudowy stała się faktem. Teraz wszystko w gestii KE.
Nasze media próbują temat zagadać. W tym słowotoku giną pryncypia.
Ile tych pieniędzy w końcu otrzymamy? I co ważniejsze jak będziemy rozliczani przez KE z ich wydatkowania?
Po drodze musi być dokończonych kilka spraw formalnych, a więc po pierwsze, KE musi pozyskać fundusze na rynkach finansowych oraz zatwierdzić Krajowe Plany Odbudowy /KPO/ wszystkich państw UE. https://forsal.pl/gospodarka/polityka/artykuly/8177860,prezydent-ratyfikowal-unijny-fundusz-odbudowy.html
Biorąc pod uwagę bezwładność machiny biurokratycznej KE jest mało prawdopodobne żeby zaczęto wypłacać te pieniądze w lipcu. Już się mówi że realny jest wrzesień.
Kogo będzie winić nasza totalna opozycja?
Polska z unijnego budżetu na lata 2021-2027 i Funduszu Odbudowy może otrzymać łącznie 770 mld zł, wypłacanych sukcesywnie, z czego ok 520 mld zł stanowić będą środki z wieloletniego budżetu, a ok. 250 mld zł z Funduszu Odbudowy.
Więcej informacji na temat pozyskania funduszy oraz zasad ich rozliczania w przyszłości można znaleźć tu https://www.dw.com/pl/fundusze-unijne-sk%C4%85d-te-pieni%C4%85dze/a-57232920
Pytanie, jak to będzie funkcjonowało w praktyce?
Poczekajmy na informacje końcowe.
Według mnie kwotą sztywną są środki budżetowe tzn. każde państwo otrzyma tyle ile mu przyznano.
Niewiadomą jest Fundusz Odbudowy. Wiadomo, że FO składa się z dwóch kwot z których jedna stanowi dotacje unijne i ta zostanie wykorzystana w całości. Niewiadomą jest część pożyczkowa.
Nie wszystkie państwa członkowskie są nią zainteresowane. Niektóre państwa rezygnują z pożyczki w całości, a część chce skorzystać z mniejszych kwot. Tak zamierza postąpić np. Polska.
Czy KE poda informację o łącznej kwocie pożyczki? Czy poszczególne państwa będą mogły zmienić zdanie w kwestii zwiększenia pożyczki /w ramach przyznanego limitu/? Czy każde państwo będzie płaciło odsetki od przyznanej kwoty i prowizje, czy tylko od przewidzianej do wykorzystania?
Dla nas tzn. dla Polski ważniejsze powinny być zasady rozliczania wydatkowanych kwot unijnych.
Dużo się na ten temat mówiło w mijającym roku. Chodzi o powiązanie wydatkowania/rozliczania z zasadą praworządności. Jeśli rząd MM nie postawi sprawy na ostrzu noża, to te pieniądze zobaczymy jak własne ucho. 

Dziwne, ale na ten temat w mediach panuje głucha cisza. Już to powinno nam dawać do myślenia.

20 maja 2021

Jak nie może być lepiej, to niech chociaż będzie inaczej.

Nowy ład to festiwal obiecywania gruszek na wierzbie. Jedyny konkret to lansowanie się pani Nitek-Płażyńskiej. Przy ustawie o hodowli norek też się jeden wylansował.
Dla odmiany zauważyłem, że zagospodarowaniem „spadów” z dojnej zmiany zajmuje się z sukcesami otoczenie PAD.
Ile będą warte dzisiejsze obietnice jeśli ruszy inflacja /przedbiegi już są/ ? Dalej brakuje odwagi żeby całkowicie zwolnić od podatku renty i emerytury. Jedyny argument to że nas nie stać?
Przy takiej mnogości poruszanych tematów łatwiej pisać o tym co zostało przemilczane/pominięte.
Też jest tego co nieco.
W sumie władza snuje opowieści, czy jak kto woli bajki, z mchu i paproci. Na już konkretów niewiele, za to w przyszłości to panie ho, ho!
Bliżej konkretów będziemy gdy powstaną ustawy i przepisy wykonawcze do nich. Wówczas też nie będziemy pewni swego, bo zawsze liczą się interpretacje. To taka lokalna przypadłość tenkraju.

Dzisiaj coraz trudniej ogarnąć całokształt tego co kryje się za określeniem pandemia Covid-19. Podstawowe pytanie dotyczy tego co przyniosło większe szkody, skala zakażeń i zgonów,
czy skutki nieskoordynowanych decyzji administracyjnych /a może raczej skoordynowanych/
dla ograniczenia skutków pandemii?
Niewielu komentatorów zwraca uwagę na kuglowanie cyferkami i ich interpretację przez rządzących dla uzasadnienia najprzeróżniejszych decyzji administracyjnych rządu, nie tylko w Polsce.  Ciekawy przykład znalazłem tu http://valser.szkolanawigatorow.pl/miaem-troje-z-matmy-na-maturze
Dane z ostatniej weekendowej doby /11 zgonów i 1109 zakażeń/ mogą sugerować, że pandemia w Polsce zmarła śmiercią naturalną. Dobry medialnie wynik, ale doskonale wiemy że to tzw. dane weekendowe.
W kolejnych dniach widać stabilizację tego trendu. Tylko na jak długo? Do jesieni?  
Nie możemy przejść do porządku dziennego nad pogróżkami władzy, że na jesieni możemy doświadczyć kolejnej fali zakażeń i zgonów. Strach się bać.

Pytanie w którym miejscu tej narracji jest błąd faktyczny czy formalny?
Statystyki zakażeń, zachorowań i zgonów obarczone są błędem. Dotyczy to zarówno Polski jak i całego świata.
Jaka jest skala błędu? Duża. Zależy od staranności zbierania danych, ale też może być świadomie zafałszowywana z przyczyn np. politycznych.
Jedną z istotnych przyczyn jest brak jednolitego kryterium kwalifikującego.
Rezultat końcowy jest taki, że rzeczywista ilość zgonów z powodu Covid-19 w skali światowej,
w ocenie ekspertów, jest co najmniej dwukrotnie wyższa i wynosi około 7 mln.
Jeszcze większy błąd jest w ocenie zakażeń. Wynika stąd, że statystyki dotyczą tylko przypadków ujawnionych w  wyniku testowania lub badania lekarskiego. Rzeczywista ilość zakażeń, według ekspertów, jest 7-10 razy wyższa od publikowanej. To z kolei przekłada się na nabycie przez społeczeństwo tzw. odporności stadnej.

Ponawiam pytanie, czy podejmowane działania profilaktyczne są adekwatne do zaistniałej sytuacji?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Co ma być priorytetem?
Według mnie trzeba jasno powiedzieć, że nie było jednoznacznych kryteriów postępowania.
Działano na zasadzie prób i błędów, nie analizując skutków podejmowanych decyzji.
Działano pod presją deficytu czasu.
Po stronie służby zdrowia mieliśmy do czynienia z pełnym zaskoczeniem i brakiem procedur postępowania po ogłoszeniu pandemii; brak wystarczającej ilości szpitalnego sprzętu medycznego, brak wystarczającej ilości sprzętu ochrony osobistej dla personelu medycznego i ratowniczego. Brak personelu medycznego o odpowiednich kwalifikacjach zawodowych.
Idąc dalej, brak powtarzalnych metod leczenia. Metody leczenia wypracowywano w trakcie trwania pandemii, przy czym z przyczyn proceduralnych nie jest możliwe ich wprowadzanie na bieżąco do powszechnego stosowania w lecznictwie szpitalnym i poza szpitalnym.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, jednak na czoło wysuwa się obrona interesów kasty ordynatorsko-profesorskiej która nie dopuszcza do stosowania „nowinek” z pominięciem procedur zatwierdzonych przez areopag skupiony w Naczelnej Izbie Lekarskiej.
Temu należy „zawdzięczać” wiele zgonów chorych na Covid-19, w tym również w środowisku medyków.
Wielu praktykujących lekarzy stosuje z powodzeniem dostępne w obrocie medycznym leki które mają podstawowy mankament, nie są dopuszczone do leczenia chorych na Covid-19.
Lekarze leczą nimi na własne ryzyko i odpowiedzialność, licząc się nawet z wykluczeniem z zawodu i pozbawieniem prawa do prowadzenia praktyki lekarskiej.

Po ponad roku trwania pandemii nie ma leku przeznaczonego stricte do leczenia chorych na Covid-19.
Dzisiaj cały wysiłek służby zdrowia skierowano na profilaktykę. Ukoronowaniem są szczepienia ochronne. Według obowiązujących procedur medycznych ich skuteczności jeszcze nie udowodniono. Jesteśmy na etapie rozszerzonych badań klinicznych chociaż na świecie zaszczepiono ponad 1,5 mld ludzi.
Ciągle idziemy na skróty. Szczepionki nie przeszły wymaganych badań klinicznych, dopuszczono je do stosowania warunkowo, na okres jednego roku.

Bez szemrania przechodzi się do porządku dziennego nad informacją, że wirus mutuje i nie ma potwierdzonej wiedzy, że stosowane szczepionki są skuteczne wobec kolejnych mutacji. Potwierdzeń dokonuje się w toku szczepień. Priorytetem jest zysk koncernów farmaceutycznych.
Za nachalną propagandą mało kto nadąża.
Początkowo mówiono że wirus atakuje osoby starsze, powyżej 60 roku życia oraz, że odporne są dzieci i młodzież poniżej chyba 14 roku życia /mogą być co najwyżej zarażającymi (nosicielami wirusa)/.
W wyniku kolejnych korekt  uznano, że chorować mogą wszyscy, a szczepieniami ochronnymi obejmujemy już osoby od 16 roku życia i są przymiarki do dalszego obniżania granicy wieku.
O logice tego postępowania nie wypowiadam się bo nie mam wystarczającej wiedzy specjalistycznej.
Samo szczepienie miało gwarantować uzyskanie odporności na zachorowanie na Covid-19.
Po korekcie, ma zapewnić łagodniejszy przebieg choroby.
Dalsza ewolucja idzie w kierunku powtarzalności szczepienia jak w przypadku grypy sezonowej.

Tych informacji dodatkowych jest już tyle, ze mało kto za tym nadąża.
Tymczasem koncerny farmaceutyczne liczą zyski. Co bardziej pazerni, przez swoich lobbystów, próbują wymusić na rządach wprowadzenie szczepień obowiązkowych. Zanim to nastąpi wprowadzają szczepienia coraz niższych grup wiekowych. Dalej bez pełnych badań klinicznych.
W leczeniu Covid-19 postęp jest niewielki. Leku nie ma. Jest jeden francuski zgłoszony do EMA. Badania kliniczne /rozszerzenie zastosowania leku istniejącego/ idą jak po grudzie.

O innych aspektach pandemii Covid-19 w kolejnym odcinku.

07 maja 2021

Gdzie jest haczyk?

Dyskusja o unijnych pieniądzach dla Polski trwa w najlepsze. Rzecz w tym, że w ferworze dyskusji zginął wątek podstawowy, o jakich pieniądzach mowa?
Może warto to wszystko uporządkować?
Odnoszę wrażenie, że komuś to nie pasuje. Domyślam się też komu.

A więc po kolei. O jakie pieniądze walczy Polska? https://niepoprawni.pl/blog/rebeliantka/jaki-cyrograf-podpisalismy-wczoraj
770 mld zł brzmi miło dla ucha. Tylko że nie są to wyłącznie pieniądze tzw. pocovidowe.
To 23,9 mld euro w formie dotacji i 34 mld euro w formie pożyczki /na preferencyjnych warunkach/.
Resztę stanowią pieniądze ze środków budżetu UE w ramach Wieloletnich Ram Finansowych (WRF) na lata 2021-2027. Ta część nie podlega już negocjacjom.
To jest oferta KE.
Polska swoje stanowisko, w zakresie wykorzystania tych środków, zawarła w dokumencie o nazwie KPO, który przekazano do akceptacji KE do Brukseli. Z proponowanych 34 mld euro w formie pożyczki zamierzamy wykorzystać jedynie 12,1 mld euro, czyli rezygnujemy z około 22 mld euro.
To dobrze czy źle?
Orban poinformował KE że Węgry rezygnują w całości z części pożyczkowej.
Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Najważniejsze wg mnie jest to, że pieniądze muszą być przeznaczone na cele akceptowane przez KE, niekoniecznie priorytetowe dla Polski.
Te cele to:
- przynajmniej 37% środków ma być przeznaczonych na zielono-ładową transformację,
- a 20% na transformację cyfrową,
Stąd być może bardziej wskazane byłoby nazwanie funduszu „Funduszem Przebudowy”.
W każdym razie środki „wolne” od tych założeń to maksimum 43% całości, czyli w naszym przypadku
ok. 70 mld zł.
Co w zamian proponuje KE?
Oferta KE, na dzień dobry, jest następująca:
Polska ma dokonać w okresie 2021-27 wpłat szacowanych na około 45 mld euro i otrzymać ok. 125 mld euro. Dodatkowo przewiduje się, że spłaci odsetki od pożyczek w kwocie ok. 500 mln euro.
Na podstawie Decyzji Rady Unii Europejskiej z dnia 14 grudnia 2020 r. w sprawie systemu zasobów własnych Unii Europejskiej, a dokładnie jej pkt. 23 KE będzie upoważniona do wzywania państw członkowskich do tymczasowego udostępnienia zasobów pieniężnych w przypadku, gdy środki w budżecie Unii okażą się niewystarczające do pokrywania zobowiązań wynikających z zaciągniętych pożyczek.
Co to oznacza?
Unijny Fundusz Odbudowy to pieniądze do rozdysponowania przez KE dla wszystkich państw członkowskich UE. Tylko, że KE tych pieniędzy fizycznie jeszcze nie ma. Chodzi o, bagatela 390 mld euro dotacji i możliwość uzupełnienia ich pożyczkami do kolejnych 360 mld euro.
Zachętą dla nas ma być stwierdzenie, że Polska będzie jednym z największych beneficjentów tych pieniędzy.
Otrzymamy je do 2023 roku, a musimy rozliczyć wydatkowanie do 2026 roku. Brzmi to interesująco.
Gdzie jest więc haczyk?
Po pierwsze, wszystkie kraje UE, bez wyjątku, muszą ratyfikować decyzję o zwiększeniu zasobów własnych UE. Spłata kredytów ma być bowiem możliwa dzięki nowym opłatom, chodzi m.in. podatek od transakcji finansowych, opodatkowanie gigantów cyfrowych, opłatę od plastiku czy graniczną opłatę węglową.
Za tym idzie drugi warunek. Na bazie tych obietnic Polska musiała opracować i przedstawić do akceptacji Brukseli dokument o nazwie KPO /został już przekazany/. KPO opracował rząd MM i bez akceptacji parlamentu przekazał do KE. Wymogu akceptacji Sejmu i Senatu nie ma.
Jeśli ta procedura zostanie sfinalizowana naszymi finansami i polityką gospodarczą w znacznym zakresie będzie rządzić Komisja Europejska. Polski rząd i parlament nie będą miały zbyt wiele do gadania.

Jest jeszcze inne ryzyko. Dotyczy ono spłat zaciągniętych kredytów przez poszczególne państwa UE.
Chodzi o pewien „drobiazg”, czyli żyrowanie kredytu.
Ponadto profesor Waldemar Gontarski w dzisiejszym wywiadzie dla PR24 zwraca uwagę, że gapiostwo może nas drogo kosztować https://www.polskieradio24.pl/130/5925/Artykul/2729513,Gontarski-o-opinii-rzecznika-generalnego-TSUE-byc-moze-bedzie-wniosek-o-to-by-zabrac-Polsce-okolo-20-miliardow-euro
 

Ulica i zagranica ciągle obowiązuje.
Bronić musimy się sami, a nie liczyć na zrozumienie ze strony obcych.
Oni pilnują wyłącznie własnych interesów. 

Może zamiast jeżyć się na Senat lepiej spokojnie przemyśleć sprawę ratyfikacji i próbować znaleźć racjonalne wyjście z tej niezręcznej sytuacji?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...