Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kampania wyborcza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kampania wyborcza. Pokaż wszystkie posty

20 maja 2024

Co wyniknie z nadchodzących wyborów do PE?

 

Niezależnie od bieżączki zdominowanej przez protesty rolników, związane ogólnie z „Zielonym Ładem” i falę „przypadkowych” pożarów, pora odnieść się do nadchodzących wyborów do PE.
Zacznę od arytmetyki. Do podziału jest 720 miejsc. Z rozdzielnika Polsce przypadają 53 miejsca /dotychczas jest 52/.
Wybory w Polsce odbędą się w 13 okręgach wyborczych w których możliwy będzie wybór kandydatów spośród 7 zarejestrowanych komitetów wyborczych. Z opublikowanych danych wynika że o jedno miejsce ubiegać będzie się 19 kandydatów https://www.portalsamorzadowy.pl/polityka-i-spoleczenstwo/o-jeden-mandat-do-pe-w-polsce-ubiega-sie-19-kandydatow,544536.html.
Wiele uwagi poświęcają media kandydatom na europosłów. Są wśród nich weterani mający za sobą więcej niż jedną kadencję. Jest kilku którzy zadomowili się w Brukseli na dobre, a teraz ich zabrakło.
Ci przeżywają rozczarowanie bo nie wiadomo dlaczego uważali się za niezastąpionych.
Najwięcej ożywienia wywołują jednak nazwiska uciekinierów z rządu DT. /Dla nich ma to być nagroda za robotę wykonaną na zlecenie DT. /
Z jednej strony są to obawy na wyrost, bo jedynka na liście nie gwarantuje automatycznie mandatu,
a z drugiej strony ci kandydaci mają zapewniony sukces dzięki bezmyślności wyborców którzy z przyzwyczajenia oddadzą głos na „jedynkę”. To dotyczy jedynie aktywnych wyborców, bo wielu nie będzie się chciało ruszyć z domu czy grilla. Czasem to wina pogody.
W kolejnych wyborach do PE emocje wzbudza przewidywana frekwencja wyborcza, bo ostatecznie od niej zależy kto wyląduje w Brukseli.
Do tego co wyżej trzeba dołożyć opinię wyborców którzy uważają że parlamentarzyści i członkowie rządu, z zasady, nie powinni kandydować do PE.
Z tym się zgadzam bo każdy z nas odczytuje to jako nagrodę „za dobre sprawowanie” wobec swojej partii.
Po wyborach 9 czerwca 2024 wybrańcy w Brukseli przejdą do jednej z 7 grup politycznych lub pozostaną formalnie niezależni https://pl.wikipedia.org/wiki/Parlament_Europejski#Grupy_polityczne_w_Parlamencie
Istota obecnych wyborów sprowadza się do tego czy uda się doprowadzić do zmiany dotychczasowego układu sił na korzyść prawicy?
W dotychczasowym składzie przewagę mają partie skupione wokół EPP z której wywodzi się również przewodnicząca KE von der Leyen która „przywiązała się” do pełnionej funkcji i zamierza kandydować ponownie.
W mediach wiele rozważań o możliwości skrętu Europy w prawo. Czy to realna ocena, czy tylko pobożne życzenie? Jakie znaczenie będą miały głosy parlamentarzystów Polski?
W stosunku do ponad 700 głosów PE głosy polskie to ułamek. W dodatku te głosy rozpierzchną się,
tak jak dotychczas, między poszczególne frakcje. Rzekomo kieruje nimi solidarność partyjna.
Szkoda że nasi reprezentanci nie dostrzegają że większość pozostałych europosłów preferuje interesy państw z których zostali wybrani. Realnie motywacją przejścia do PE jest wyższa dieta poselska i faktyczny brak odpowiedzialności politycznej. Wszyscy mają świadomość że realną władzę w Brukseli sprawują komisarze którzy pochodzą z nominacji a nie demokratycznego wyboru.
W tych dywagacjach mniej się mówi o tym kto faktycznie trzęsie KE?
Jak na razie robią to Niemcy przy wsparciu Francji. Czy coś się zmieni po 9 czerwca 2024? Wątpię.
W toczącej się rozgrywce wszystkie, bez wyjątku, państwa członkowskie kombinują jak najwięcej zyskać dla siebie, przy maksymalnym ograniczeniu kosztów własnych.
Teoretycznie wielu popierało postawę Polski, ale nie robili nic albo niewiele żeby nas realnie wesprzeć. Z drugiej strony Polska nie potrafiła/nie chciała/nie mogła zdyskontować swoich starań na forum unijnym. Na dzisiaj ten stan ulegnie utrwaleniu.
Jakie są hipotetyczne szanse że prawica zwiększy swoje wpływy w PE i co z tego będzie miała Polska? To jest zasadnicze pytanie.
Problem Polski polega według mnie na tym, że nasi politycy wiele przed nami ukrywają.
Nie wiem jak to wygląda u innych. Nie chodzi o mydlenie oczu przed kolejnymi wyborami.
Jeżeli nasi politycy nie bronią naszych interesów to sami nie mamy żadnych szans.
A jest przed czym się bronić.
Takim zagrożeniem jest wprowadzenie w Polsce euro jako waluty narodowej zamiast złotego.
Skoro to taki cymes to dlaczego nie wprowadziła go wcześniej Wlk. Brytania, Dania, Szwecja?
Polska nie zrobiła tego /na szczęście/ ze względów formalnych. Podchody trwają od 2011 roku który to termin wyznaczył DT za poprzedniego premierowania. Gdyby ufać przepisom unijnym przyjęcie euro w Polsce to sprawa odległej przyszłości. Niestety, KE zależy na wciągnięciu Polski do strefy euro. Dlatego chętnie dopuści przepisy ułatwiające realizację pomysłu zwłaszcza że rząd DT przebiera nóżkami żeby go wdrożyć i to jak najprędzej.
Problemem jest tolerowanie bezprawia KE wobec Polski. Książkową ilustracją jest zwolnienie wypłaty KPO po dojściu DT do władzy. Od strony zarzutów stawianych rządowi MM nie zmieniło się nic, ale ważniejsza jest decyzja KE że teraz już można.
Naprawdę musimy udawać że to żaden problem? Mamy taki gest że płacimy za pożyczki przyznane Polsce tylko na papierze? Pieniądze których nie można wydać na rzeczywiste potrzeby tylko na cele zaakceptowane przez KE? W rzeczywistości te środki będą przeznaczone na ratowanie gospodarki Niemiec która przechodzi poważny kryzys.
Dlaczego nie przeciwstawiamy się skutecznie decyzjom KE szkodliwym dla naszej gospodarki? Dotyczy to wielu inwestycji zapoczątkowanych za rządów ZP, przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Weryfikacja tych planów to jedno, a prymitywne sabotowanie, przy wsparciu rządu DT, to drugie.
W kolejce czeka pakt migracyjny, dyrektywa budynkowa, regulacja Odry, budowa portu kontenerowego w Świnoujściu, energetyka jądrowa, a przede wszystkim CPK.
Co musi się stać żeby te wytwory chorej wyobraźni polityków brukselskich trafiły do kosza na śmieci?
Niby jesteśmy mądrzy, bo wiemy jakie są wobec Polski zamiary KE, ale czy potrafimy im skutecznie przeciwdziałać?
Tu już mam poważne wątpliwości. Przepis unijny który nabierze mocy obowiązującej jest praktycznie nie do ruszenia. Nawet gdy jest wyjątkowo idiotyczny. Jak walka z emisją CO2.
Do większości naszego społeczeństwa nie dociera prosta prawda że blokowanie rozwoju gospodarczego Polski to „zasługa” Niemiec którym nie w smak konkurencja jaką stanowi Polska.
Owszem, rynek zbytu dla towarów niemieckich, tania siła robocza, w dodatku wykwalifikowana.
Do tego bezkrytyczne popieranie wszelkich pomysłów rodem z Berlina.
Samo narzekanie że KE nas nie lubi niczego nie zmienia. Nie ma również sensu budowanie przyszłości Polski na marzeniu że UE rozpadnie się od środka. Ważne jest tu i teraz.
Teraz u władzy jest koalicja 13 grudnia i jej przedstawiciele nie poczuwają się do preferowania polskiej racji stanu. Robią to owszem, ale tą rację stanu rozumieją po swojemu i tu się nie zgadzamy.
Do wyborów zostało kilkanaście dni i kampania zaostrza się. Jednak strona rządząca stosuje coraz bardziej absurdalne chwyty. Widać że za wszelką cenę chcą dojechać do 9 czerwca.
Potem się zobaczy.
Co na to elektorat?
Zwrócę uwagę na tematy poruszane w kampanii wyborczej. Są różne, można powiedzieć od Sasa do Lasa. Taka jest rzeczywistość. Dotyczą naszej gospodarki, ale także konsekwencji trwającej wojny na Ukrainie. Wojna toczy się za naszą wschodnią granicą, a daje się nam we znaki również na odcinku granicy z Białorusią. Ponosimy poważne koszty, nie tylko materialne. Mimo że jest to zewnętrzna granica UE nie otrzymujemy żadnego wsparcia finansowego KE, a ponadto jesteśmy narażeni na głupawe reakcje zarówno krajowych polityków jak i lewicy europejskiej.
Chyba od wczoraj doszedł nowy pomysł. Dotyczy zbudowania umocnień na granicy z Białorusią. Premier szerokim gestem przeznaczył na to 10 mld zł. Skąd je wziął? Nie wiem. Kiedy mają być wydane? Też nie wiem. Za to wiem że sprawa nie jest do końca przemyślana. To mnie nie dziwi.
Skąd moje wątpliwości?
Po pierwsze, nie wiadomo jak głęboki ma być pas umocnień? Żeby cokolwiek na nim zbudować, trzeba być właścicielem gruntów. To poważny koszt. Prace projektowe też potrwają.
Muszą odnosić się do konkretnych warunków terenowych. Potem dopiero wchodzi w grę realizacja.
To wszystko oznacza że sporo czasu upłynie zanim projekt, a właściwie slogan polityczny wejdzie w fazę realizacji.
Aha, zapomniałem o „drobiazgu”. Od 2013 roku Polska jest jednym z sygnatariuszy Traktatu ottawskiego https://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_ottawski Wystąpienie z Konwencji to kolejny problem.
Reasumując, czy przypadkiem pomysłu nie należy traktować jako zagranie PR-owe przed wyborami?
Sens tego o czym piszę zawarty jest w tym komentarzu https://niepoprawni.pl/comment/1660668#comment-1660668

21 marca 2023

Świat działań pozornych.

Może jednak nie?
Może chodzi tylko o zagadanie tematów istotnych?
Co chwilę media próbują zaprzątać naszą uwagę albo jakąś Madzią, albo Petru, Giertychem, Lisem, Palikotem, Hołownią, albo Terlikowskim. I tak ad mortum usrantum.
Od lat próbuję dociec motywów takiego postępowania. Wrzuca się temat jak g….o w wentylator
i obserwuje jaki jest efekt. Tylko dokąd będzie trwało testowanie? Ta metoda staje się coraz mniej efektywna.
Z drugiej strony powtarza się pytanie dlaczego przekaz medialny rządzących jest tak mało przekonujący? Stronników rządzących przekonywać nie trzeba, a opozycja wie swoje.
Tylko co wie? Że muszą wygrać nadchodzące wybory parlamentarne. Wiedzą też, że muszą zewrzeć szyki, bo poszczególne partie i ugrupowania nie zrobią oczekiwanego wyniku.
Póki co to tylko marzenie lidera opozycji.
Do wyborów jeszcze pół roku i wiele może się zmienić, ale dzisiaj widać, że w opozycji za dużo wodzów, a za mało Indian. Za duża sprzeczność interesów. Nie wystarczy odsunąć PiS od władzy.
Dzisiaj opozycja unika wszelkiej polemiki z faktami. A kłamstwo wiadomo, ma krótkie nogi.

Temat na czasie to wyrok w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska. Sprawca ujęty i skazany, ale wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Sądząc po komentarzach wyrok jest satysfakcjonujący dla rodziny zmarłego. Ale część komentujących przypomina o istnieniu instytucji apelacji od wyroku. Będzie czy nie będzie?
Zaciekawiła mnie ta notka https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/stefan-wilmont-skazany-na-dozywocie  Z tekstu wynika że jest to wersja zakończenia sprawy ale nie ma pewności że końcowa.
Jeśli ktoś mówi o apolityczności morderstwa to proszę zatrzymać się nad końcowymi zdaniami notki. Wypada więc czekać do jesieni.

Skoro o wyborach to ciekawie zapowiadają się koalicje przedwyborcze. Ile formacji potknie się o próg wyborczy? Owe 5 lub 8%? Warto przypomnieć sobie jak to było w poprzednich latach. Przymiarki już są. Kosiniak i Hołownia. Kto kogo pociągnie na dno?  Lewica zapowiada skupienie wokół siebie wiecznych frustratów którzy zawsze twierdzą że należy im się więcej.
Dla mnie ciekawsza jest odpowiedź na pytanie czy wybory wyłonią nowy układ sił politycznych?
W obecnym układzie nie wystarczy wygrać. Trzeba jeszcze mieć realne możliwości sprawowania władzy. Czy opozycji uda się powtórzyć numer z opanowaniem Senatu? Trwają przedbiegi.

To o czym wyżej to nasze sprawy wewnętrzne. Ale nie istniejemy w próżni albo szklanej bańce.
Za miedzą trwa wojna. Niestety prawdziwa, w której giną ludzie. Wojna kosztowna po obydwu stronach. Kto ją wygra i co to będzie za wygrana?
Z obserwacji sceny politycznej wynika że wojna szybko nie skończy się, chyba że pojawią się nowe, istotne okoliczności. Skoro tak musi być kontynuowana pomoc Ukrainie. Wśród jej sprzymierzeńców narasta przekonanie że nie można zostawić Ukrainy na łasce losu.
Po pierwsze dlatego że musi być przestrzegany porządek prawny ustalony po zakończeniu II wojny światowej. Według tych ustaleń wszelkie spory między państwami muszą być rozstrzygane wyłącznie na drodze dyplomatycznej. Federacja Rosyjska jest sygnatariuszem tych ustaleń i nie może jednostronnie wycofać się z nich. Zgoda na agresję FR spowoduje że znajdą się naśladowcy. Ognisk zapalnych na całym świecie nie brakuje.

Przebieg wojny na Ukrainie pokazuje że Europa o własnych siłach nie jest w stanie zapewnić swego bezpieczeństwa.
Dotychczasowa pomoc militarna Ukrainie sprowadza się do przekazywania uzbrojenia i amunicji z zapasów własnych poszczególnych państw. Przedłużająca się wojna spowodowała że zapasy są na wyczerpaniu i trzeba szybko uruchomić produkcję uzupełniającą. Pacyfistyczne podejście starej Europy spowodowało że uruchomienie produkcji nie będzie zadaniem prostym ani łatwym. Stało się to widoczne po decyzji KE o zakupie i przekazaniu Ukrainie 1 mln sztuk amunicji artyleryjskiej. Dostawcami mają być wyłącznie zakłady zbrojeniowe z obszaru UE.
Z pierwszych pojawiających się wypowiedzi wynika że dostawy nie będą natychmiastowe, ale rozłożone w czasie. Ten czas to kilka, a być może kilkanaście miesięcy.
Tymczasem na Ukrainie trwa wyścig z czasem, kto szybciej zregeneruje zdolności bojowe, Ukraina czy Rosja? Ofensywa rosyjska nie przynosi oczekiwanych rezultatów, a Ukraina planuje swą ofensywę prawdopodobnie w kwietniu. To zależy od tempa przekazywania zadeklarowanego uzbrojenia głównie przez państwa NATO. Po stronie rosyjskiej skuteczność działań zbrojnych zależy od wsparcia sprzętowego głównie Chin które przy tej okazji starają się realizować własne cele strategiczne, nie zawsze zgodne z interesami Rosji.

Wrócę jeszcze do kampanii wyborczej. Rządzi się swoimi prawami, ale są wątki które będą wielokrotnie powracały. Do takich na pewno należeć będzie sprawa reparacji wojennych od Niemiec za straty poniesione przez Polskę w wyniku wojny wywołanej przez III Rzeszę Niemiecką.
Nazewnictwo, reparacje czy odszkodowania, jest tu sprawą wtórną. Polska uważa że odszkodowanie nam się należy, a Niemcy uważają że temat jest zamknięty. Jakie argumenty mają strony i kto ma rozstrzygać? Gotowych odpowiedzi nie ma.
Temat staje się papierkiem lakmusowym dla wszystkich partii politycznych. Czy zaskakuje postawa partii orientujących się na Berlin?
Tam jest wszystko na nie. Odszkodowania się nie należą bo. I tu jest cała litania argumentów.
Tylko na ile są zasadne?

Wbrew faktom te same ugrupowania twierdzą, że Niemcy więcej pomagają Ukrainie niż Polska.
Wobec konkretnych argumentów zmieniają narrację i stawiają rządowi MM pokrętne zarzuty raz że pomagamy za mało, albo za dużo w stosunku do możliwości Polski.
Jest też grupa uważająca, ż Polska powinna przyjąć postawę kibica.
Takiej postawy nie wypada chyba nawet komentować.

05 lipca 2022

Co dalej?

Punktem wyjścia niech będzie ten tekst https://niepoprawni.pl/blog/kokos26/guyow-ci-w-unii-dostatek
Gołym okiem widać że próby Polski przypodobania się kacykom brukselskim to krew w piach.
Co byśmy nie zrobili, nie znajduje to uznania w ich oczach. Co nam więc pozostaje?
Kto w tej grze ma rację? Lawirujący wespół z prezesem MM, czy ZZ, czy totalna opozycja nie mająca do zaoferowania nic, poza żądzą powrotu do koryta?
Po drugiej stronie, czyli Brukseli, a może dla jasności Berlina, sprawa jest trywialnie prosta.
Wszelkimi środkami trzeba doprowadzić do wysadzenia z siodła obecnej ekipy rządzącej w Polsce
/nie szkodzi że wybranej w legalnych i o zgrozo demokratycznych wyborach/ i obsadzić tam swoich,
na wzór DT, a może jeszcze raz sięgnąć po niego?
Problem polega na tym jak to wdrożyć? Trwające od lat próby okazują się bezskuteczne. Dlaczego?
Tego nawet najstarsi górale nie wiedzą. Przesada.
Zastanawiam się dlaczego pojawiła się informacja o nagłym zakończeniu misji dyplomatycznej w Polsce ambasadora Niemiec w Polsce https://www.tvp.info/60700430/nieoficjalnie-ambasador-niemiec-arndt-freytag-von-loringhoven-konczy-swoja-misje-w-polsce
Ma nową misję do spełnienia?
Tak przy okazji, Litwa w ramach sankcji unijnych wobec Rosji wprowadziła embargo na przewóz przez jej terytorium, do enklawy królewieckiej, niektórych towarów o znaczeniu strategicznym. https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2022-06-21/tranzyt-do-kaliningradu-napiecia-rosyjsko-litewskie Co nie powinno zaskakiwać, Niemcy wyrazili z tego powodu niezadowolenie i naciskają na Litwę żeby odstąpiła od stosowania tej sankcji. https://www.money.pl/gospodarka/media-niemcy-naciskaja-na-odblokowanie-kaliningradu-mowimy-o-ruchu-miedzy-dwiema-czesciami-rosji-6785850393086496a.html
Do 10 lipca urzędnicy unijni mają znaleźć sposób na zmuszenie Litwy do odstąpienia od sankcji.
Na tym przykładzie widać destrukcyjną rolę Niemiec.

Niespodzianką dla wielu były wybory w 2015 roku. Powtórka była w 2019 roku.
Zaczął się, nieformalny jeszcze, wyścig przed wyborami planowanymi w 2023 roku.
Dla opozycji jest to gra o wszystko, o ich być albo nie być w polityce.
Ciągle możliwe są jeszcze wybory przedterminowe, ale one nie zwiększą szansy na wygraną opozycji.
Opozycja ma świadomość że jej drogą do sukcesu jest zwarcie szeregów i pójście do wyborów w jednym silnym bloku.
Wiedzieć to jedno, a zrealizować, to drugie. Jeszcze oficjalnie nie rozpoczęto kampanii wyborczej, a już są tam kategoryczne sprzeciwy wobec planu pójścia razem.
Bądźmy realistami, opozycję łączy jedynie chęć przejęcia władzy. Potem się zobaczy. A co? Wybierzcie nas to zobaczycie. Proste? Proste!
Opozycja spod znaku PO nie ma żadnego programu wyborczego, bo ten zostanie ujawniony po wygranych wyborach. Poważnie. To nie kpiny z elektoratu!
Mam pytanie, kto uwierzy takim hochsztaplerom? Kogo interesuje kupowanie kota w worku? Są tacy?
Obecny firer partii oszustów cokolwiek by nie powiedział nie będzie wiarygodny ze swoją emeryturą unijną https://www.bankier.pl/wiadomosc/Unijna-emerytura-Tuska-Ile-dostanie-8331053.html
nieosiągalną w Polsce dla nikogo. Dawno temu powiedziano że prawdę mówi tylko gdy się pomyli.
Czy warto strzępić język na totalną opozycję? Powiem, że nigdy i nikogo lekceważyć nie wolno.
Ale też nie wolno pozwolić tej opozycji na bezkarność. To rozzuchwala. Prawo nie może być tylko martwą literą.
Interesuje mnie czy dojdzie w końcu do sytuacji, że pociągnięci zostaną do odpowiedzialności karnej winni notorycznego naruszania prawa, z obecnym przewodniczącym PO czyli Donkiem, na czele.
Opozycja nie jest w stanie wrócić do władzy bo jej oferta jest za mało atrakcyjna dla elektoratu.
Nie pomoże nawet straszenie wyjściem swoich na ulice. Model „ulica i zagranica” też już się zużył. Poza tym, po dotychczasowych doświadczeniach władza nie dopuści do kolejnego rozhasania totalniaków.
Taką mam nadzieję.
Mówi się, że poparcie dla opozycji odpowiada poparciu Trzaskowskiego w ostatnich wyborach prezydenckich.
Różnica polega na tym, że wówczas był wybór albo-albo plus brak decyzji.
W wyborach parlamentarnych nie jest tak sielankowo. Wybór i podział głosów jest bardziej skomplikowany. Głosuje się na poszczególne listy. Ważna jest kolejność nazwisk na listach. Obowiązuje zasada, że zwycięzca bierze wszystko. To jest straszak przeciwko każdej koalicji.
Znamy z poprzednich lat przypadki że przepadł kandydat który imiennie uzyskał jeden z najwyższych wyników w skali Polski /kilkaset tysięcy głosów poparcia/, ale przepadła jego lista, a wraz z nią ów kandydat.
Po drugiej stronie mandat uzyskiwała osoba z końca listy, ze znikomą ilością uzyskanych głosów
/około 1 tysiąca/ tylko dlatego, że jego lista uzyskała bonus za sprawą mechanizmu liczenia głosów /ordynacja wyborcza/.
Do pełnego obrazu trzeba dodać zasady refundacji kosztów kampanii wyborczej. Normą stało się,
że „maluchy” muszą obejść się smakiem mimo że ponosili realne koszty kampanii wyborczej.
Tak wczesne rozpoczęcie kampanii wyborczej jest wyczerpujące dla obydwu stron, rządzących i opozycji. Tylko rządzący mają plan działania i go realizują.
A opozycja? Ogranicza się do powtarzania że „PiS to samo zło”. Wątpię żeby to wystarczyło do wygranej.
Na nadchodzące wybory wpłynie trwająca wojna na Ukrainie, a także rosnąca inflacja której przyczyny są wielorakie. Kto przytomny wierzy że winien jest wyłącznie PiS?
Polityk zawsze stoi przed koniecznością wyboru. Tak się złożyło, że w ostatnich latach tych wyborów trzeba dokonywać na okrągło. Błędów nie popełnia podobno tylko ten kto nic nie robi. To oczywiste kłamstwo. Zaniechanie działania jest karalne, zwłaszcza jeśli robi się to świadomie.
Skoro tak, to kolejne działania można oceniać jedynie pod kątem ich skuteczności. Tylko na tej płaszczyźnie można podejmować polemikę.

Mniej więcej od 2005 roku, czyli od przegranych przez PO wyborów parlamentarnych zyskała na znaczeniu dyskusja o patriotyzmie. Pytanie jest w sumie proste i oczywiste: w czyim interesie powinna działać osoba mieszkająca w Polsce, mająca czynne i bierne prawo wyborcze, posiadacz/ka polskiego paszportu? Wydaje się że odpowiedź musi być jednoznaczna. Rzeczywistość pokazuje że tylko wydaje się.
Poszczególne partie czy ugrupowania polityczne są za słabe żeby realizować samodzielnie własny program. Słabość dotyczy zaplecza finansowego.
Wszystkie formacje które dotrwały do dzisiaj takiego solidnego zaplecza nie mają. To czym dysponują nie jest ich zasługą ani dorobkiem. Poza PSL i lewicą, w III RP, startowały z poziomu zerowego.
Skąd więc mają fundusze?
Na pewno nie ze składek członkowskich. Każde ugrupowanie ma sponsora, jawnego lub ukrytego.
Niby są regulacje prawne w tym zakresie, ale to fikcja. Rzeczywistym problemem są sponsorzy zewnętrzni, spoza Polski. Czasem coś na ten temat przenika do mediów, ale / w sensie politycznym
i prawnym/ niewiele albo nic z tego nie wynika.
O co naprawdę chodzi? Każdy kto daje nie robi tego bezinteresownie. Liczy na rewanż.
W polityce rewanż może być wyrażony tylko w jeden sposób. To okazanie przychylności, w zakresie go interesującym, sponsorowi albo jego mocodawcy. Partie istniejące na naszej scenie politycznej mają tych sponsorów w Niemczech. To dotyczy głównie PO. Partie lewicowe mają sponsora w Moskwie bezpośrednio lub drogą okrężną. Jak to się robi? Czasem coś trafia do mediów.
Małą ‘bohaterką z tych kręgów jest Greta Thunberg https://forsal.pl/artykuly/1443406,el-confidencial-strajki-klimatyczne-i-wielki-biznes-za-greta-thunberg-stoja-duze-koncerny-i-fundusze.html
o której pisano, że była sponsorowana przez Rosję, ale informacja została zdementowana, co nie wyklucza, że swą działalność nie opiera wyłącznie o środki własne.
Nie pochodzi z rodziny miliarderów.
Wracając do rodzimego podwórka, nie powinno dziwić zachowanie naszych polityków z opcji opozycyjnej.
Niektórych można wręcz podejrzewać o działanie wbrew zdrowemu rozsądkowi. Nie zmienia opinii, że w tym postępowaniu są konsekwentni.
Z opozycją jest trudna rozmowa, wręcz niemożliwa. Są programy publicystyczne w których od lat odmawiają udziału. Tam gdzie przychodzą, często nie można z nimi nawiązać kontaktu. Wygłaszają wyuczone kwestie bez związku z zadawanymi pytaniami, zabierają głos najczęściej po to żeby rozbić dyskusję.
Doszło już do tego, że jeden z publicystów zasugerował, że nasi parlamentarzyści, przed wejściem na salę obrad powinni być poddawani testom na obecność środków odurzających.
Jak będzie przebiegała dyskusja w ramach nadchodzącej kampanii wyborczej? Trudno przewidzieć.
Nie wiadomo co stanie się tematem wiodącym. Pewniaki na dzisiaj są dwa, wojna na Ukrainie i postępująca inflacja oraz jej skutki dla naszej codzienności.
To wymaga dalszego rozwinięcia.


Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...