Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziennikarstwo śledcze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziennikarstwo śledcze. Pokaż wszystkie posty

11 grudnia 2021

Biednemu to wiatr w oczy …

Może dzielę włos na czworo, ale staram się słuchać i czytać co mówią inni.
No i wychodzi mi że nie wszystko da się przedstawić tylko w barwach czarno-białych.
Tak też jest z konfliktem na granicy polsko-białoruskiej.
Czy to tylko zemsta Łukaszenki? Niezupełnie.
O inspirację posądzana jest Rosja. I nie chodzi tu o atawistyczną nienawiść do Polski i Polaków.
Rosja wszelkimi dostępnymi jej sposobami stara się destabilizować sytuację w swym najbliższym otoczeniu po to żeby podkreślić swoją dominację na obszarze uważanym za rosyjską strefę wpływów.
Do tego miejsca jesteśmy zgodni.

Takie zdarzenie jest też pretekstem do rozgrywania własnych interesów instytucji postronnych.
Tak też jest w omawianym przypadku. O kogo chodzi? Tradycyjnie o Niemcy i co może zaskakiwać, KE.
Jedni i drudzy działają wespół w zespół. Dlaczego? Bo Polska wyłamuje się z roli narzuconej jej przez Berlin i Brukselę. Chodzi o potulne wykonywanie wytycznych i poleceń stamtąd płynących.
Nie ma znaczenia że te wytyczne i ustalenia nie mają umocowania w porządku prawnym przyjętym przez państwa członkowskie.
Ten model realizowany jest konsekwentnie od rozpadu PRL i przejścia do III RP, co nazwano transformacją ustrojową. Za rządów postkomuny i koalicji PO-PSL koegzystencja miała charakter można powiedzieć bezkonfliktowy, a nawet wzorcowy.

Dobra zmiana, czyli to co nastąpiło po wyborach 2015 roku, jest w mojej ocenie ciągle tylko zmianą fasadową.
Wszystkie podejmowane działania mają cechę wspólną która polega na tym żeby sobie wzajemnie nie zrobić zbyt dużej krzywdy /chodzi o relacje rządzący-opozycja/. Celem jest dotrwanie do końca kadencji i wygranie kolejnych wyborów. Proste? Proste!

Nie zagłębiam się w to jakie są intencje rządzących albowiem po czynach ich poznacie.

Trzeba sobie uświadomić, że ekipa rządząca nie jest monolitem. Nie byłaby nim nawet gdyby tworzyła ją jedna partia. „Solidarność” też nie była monolitem.
W rzeczywistości mamy do czynienia z koalicją, w dodatku chwiejną która w dodatku przeżywa kryzys przywództwa. Prezesowi udaje się pogodzić ogień z wodą ale tylko dlatego że wszyscy udziałowcy mają pełną świadomość, że jego odejście spowoduje pogrążenie się w walkach frakcyjnych i zniknięcie, albo w najlepszym przypadku zmarginalizowanie.
Ten stan rzeczy powoduje że rządzącym brakuje konsekwencji w działaniu, a często przemyślanych decyzji.

Tematem samym w sobie jest współpraca z prezydentem.
PAD w pierwszej kadencji próbował zbudować własne zaplecze polityczne, ale jako politykowi zabrakło mu charyzmy. W sumie jest politykiem bez wyrazu.
Na jego kadencji zaważy weto w walce o reformę sądownictwa i jego konsekwencje. https://www.rp.pl/sady-i-trybunaly/art2532991-weta-andrzeja-dudy-do-ustaw-o-krs-i-sn-uzasadnienia
To co mogło umocnić jego pozycję okazało się totalną klapą, rzutującą negatywnie na dalszą reformę wymiaru sprawiedliwości.
Ta reforma jest znakiem rozpoznawczym nieudolności zamierzonej, czy wrodzonej, tej ekipy.

Osobiście na liście porażek na pierwszym miejscu stawiam reprywatyzację w czasach III RP.
Ta ekipa specjalizuje się w działaniach pozornych. Jest w tym na tyle sugestywna że jest to działanie powszechnie akceptowalne. Jest to również kontynuacja polityki poprzednich ekip po 1989 roku.
Rzeczywistość zaś jest taka, że na komisji reprywatyzacyjnej wylansowało się kilka osób.
Dalej, decyzje komisji są regularnie odrzucane kolejnymi wyrokami WSA, co jest dyskretnie przemilczane w mediach. A co z poszkodowanymi? Mogą iść do kina.
Duża ustawa reprywatyzacyjna przepadła w kosmosie /za sprawą ówczesnej ambasador Izraela w Warszawie/, a jej autor, dla spokoju sumienia został wysiedlony do Brukseli.
Nie chcę używać brzydkich słów, ale ta ekipa doprowadziła do ustawowego usankcjonowania niebywałego złodziejstwa jakim stała się reprywatyzacja. http://orka.sejm.gov.pl/proc9.nsf/ustawy/420_u.htm 

Okazuje się że w tym konglomeracie każdy sobie rzepkę skrobie.
Mamy tu wszystkiego po trochu.
Zawodzi na całej linii polityka kadrowa. Za dużo nietrafionych nominacji i to zarówno w obozie rządzącym jak i w otoczeniu PAD. 
Brak zgody co do hierarchii ważności spraw do załatwienia. Nie wiadomo co jest ważne, a co pilne.
Do tego mamy całkowite rozmydlenie odpowiedzialności.  
Zbyt wiele otwartych frontów konfrontacyjnych w polityce krajowej i zagranicznej. Kogo za to winić?

Nie wspominam o trwającej pandemii koronawirusa ponieważ tu musimy dostosowywać się do sytuacji poza Polską. Mimo wszystko brakuje konsekwencji w działaniu. Plusem jest to że nie popadamy jeszcze w radykalizm który obserwujemy w niektórych państwach Europy zachodniej, czy Australii.

Wiele kontrowersji wzbudza konflikt na  granicy z Białorusią. Faktem jest że radzimy sobie z niechcianymi gośćmi. Powszechną aprobatę zyskuje pomijanie „porad” płynących z KE, lewicy i … oczywiście totalnej opozycji.
Zastrzeżenia budzą stosowane środki, zarówno wobec „turystów” Łukaszenki jak i białoruskich pograniczników. Tu nie powinno być miejsca na litość, bo gra idzie o nasze być albo nie być.
Czy musimy zadowalać się stwierdzaniem że mamy do czynienia z prowokacjami?
Nie ma „pokojowej” odpowiedzi na oślepianie laserem, reflektorem, na cięcie nożycami zasieków?
Jak zwykle za dużo tu kunktatorstwa. Granica państwa to rzecz święta. Jeśli broni jej Straż Graniczna i wojsko nie można tolerować agresji dla zachowania świętego spokoju. Nikt tego nie doceni.
Podobnie nie można tolerować szargania munduru przez kołtuństwo, nawet z immunitetem parlamentarnym. Prawo musi być prawem inaczej zmierzamy prostą drogą do anarchii i rozpadu państwa. Egzekwowanie prawa musi być natychmiastowe, przy współpracy a nie obstrukcji sądów.
Jeżeli mamy przeciwko sobie wszystkich nie pozostaje nic innego poza zatkaniem sobie uszu i robienia tego czego wymaga od nas racja stanu.
Żołnierz, policjant i pogranicznik musi widzieć, że jego poświecenie nie idzie na marne. Że oni bronią słusznej sprawy nie tylko dla własnej satysfakcji.
Wydarzenia ostatnich tygodni czy miesięcy uświadomiły nam dramatycznie że w trudnym czasie możemy liczyć tylko na siebie. Wszyscy sojusznicy i przyjaciele nie wyjdą poza deklaracje poparcia czy współczucia. Ważniejsze są ich interesy długofalowe i doraźne.

Skoro o egzekwowaniu prawa to trzeba do znudzenia powtarzać, że to działanie wielokierunkowe.
Dotyczy nie tylko Polski, ale w równym stopniu struktur międzynarodowych w których funkcjonujemy.
Chodzi oczywiście o instytucje funkcjonujące z poziomu Brukseli i nie tylko. Nie można się zgodzić na to że centrali wszystko wolno, zwłaszcza łamać prawo.
Warto przypomnieć rzymską maksymę że „żona Cezara musi być poza wszelkim podejrzeniem”.
Czasy się zmieniły. Zasady też. Dzisiaj nawet jak cię złapią za rękę krzycz że to nie twoja.
Dlatego dzisiaj EPL, na czele z Tuskiem milczy jak grób gdy dziennikarze ujawniają zamiłowanie do uciech życia sędziów TS UE, czy innych urzędników unijnych. Czekają aż sprawa przyschnie i ludzie zapomną.

Dla Polski ujawniona afera jest przede wszystkim potwierdzeniem dyspozycyjności tych sędziów, ferowaniem wyroków na zamówienie polityczne.
Afera ma też swoje drugie dno. Uświadamia bezkarność sędziów TSUE i urzędników KE.
Sędziowie są nieusuwalni przed upływem kadencji, a ich wyroki nie podlegają praktycznie apelacji. Podobnie jest z urzędnikami unijnymi nad którymi praktycznie nie ma żadnej kontroli. Formalnie jest.
Afery związane z tymi środowiskami powtarzają się co jakiś czas. Jednak nie pociągają za sobą poważniejszych konsekwencji. Wspomina o tym https://twitter.com/sbalcerac/status/1469606301122580481

Ze swej strony mogę powiedzieć że taka sytuacja mnie dziwi. To oględnie powiedziane.
Nie ma sprzeciwu wobec zasad funkcjonowania TS UE? Dlaczego?
Sędziowie z nominacji politycznej państwa delegującego. Według jakiego kryterium?
Wyroki wydawane przez jednego sędziego który później rozpatruje jednoosobowo odwołanie od wydanego przez siebie wyroku? To patologia w czystej postaci.
TS UE działa dzisiaj niczym Sąd Ostateczny. Niestety, nie wobec wszystkich podsądnych.
Świadczy o tym ilość wydanych wyroków których nie ma kto wyegzekwować.

Marzycielom wydaje się że najwyższa pora na reformę tej patologii. Niestety, różnica między teorią i praktyką jest tu jak między niebem a ziemią. Dlaczego? To proste. Zbyt wielu ten model pasuje.
Po co tworzyć czytelne zasady?
Najlepiej łowi się ryby w mętnej wodzie.

21 marca 2021

Nadchodzi 11 rocznica klęski III RP

Brzmi to kiepsko, ale według mojej oceny oddaje istotę problemu.
Katastrofa lotnicza 10 kwietnia 2010 roku była zwieńczeniem konfliktu w elitach władzy III RP.
Ówczesny szef PO to człowiek z przerośniętym ponad wszelką miarę ego, a przy tym mściwy i pamiętliwy wobec swoich przeciwników i osobistych wrogów. Byli wśród nich bracia Kaczyńscy.
Jeśli chodzi o osobiste kwalifikacje, to raczej miernota jakich w świecie polityki nie brakuje. Przy tym wszystkim skrupulatny w realizacji poleceń przekazywanych przez jego mocodawców.

W 2010 roku miały się odbyć planowe wybory prezydenta RP. Urzędujący prezydent Lech Kaczyński wyraził wolę startu w walce o reelekcję. Po drugiej stronie poważnym kontrkandydatem miał być Donald Tusk, wówczas premier. Jednak w wyniku ustaleń wewnętrznych w PO, czy może nawet koalicji rządzącej, wystawiono innego kandydata, czyli Bronisława Komorowskiego, wówczas marszałka Sejmu.

Lech Kaczyński nie był murowanym zwycięzcą. Jego wygrana była ambicją brata-bliźniaka, Jarosława. Taki był punkt wyjścia kampanii prezydenckiej 2010.
Knucie wokół LK nastąpiło znacznie wcześniej, bo już w 2009 roku, podczas obchodów rocznicy
1 września 1939 roku na Westerplatte w których brał udział premier Federacji Rosyjskiej Putin.
Jest podejrzenie że na molo w Sopocie nastąpił dogowor między Tuskiem i Putinem.
Realizacja następowała w kolejnych miesiącach.

Warto też wspomnieć, że w tym czasie w Rosji trwał remont rządowego samolotu Tu-154M nr boczny 101. Samolot wracał do Polski pod koniec grudnia 2009 roku i z tym jest związana tajemnicza śmierć Grzegorza Michniewicza, dyrektora generalnego w kancelarii prezesa Rady Ministrów.
Nawiasem mówiąc, tych tajemniczych śmierci kojarzonych z katastrofą smoleńską GaPol naliczył dotychczas 68.
Tu jest sporo informacji uzupełniających, w kategorii „o czym mówi ulica” https://www.glospasleka.pl/forum/katastrofa-smolenska-czy-to-przypadek-,fp,251.html

Tusk cały czas zachowywał się jak harcerzyk, a nie szef rządu blisko 40-milionowego państwa europejskiego. Odmówił prezydentowi RP wspólnego wyjazdu do Smoleńska na uroczystości w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Za to pojechał indywidualnie, jako premier, aby wystąpić tam wspólnie z Putinem w dniu 7 kwietnia i uczcić pamięć nie tylko polskich oficerów tam pomordowanych, ale także Rosjan mordowanych w czasie czystek stalinowskich.
Tu wspomnienie o planach prezydenta LK na kolejne tygodnie wiosny 2010 roku. https://www.se.pl/wiadomosci/polska/smolensk-3-dni-do-katastrofy-donald-tusk-i-wladimir-putin-razem-w-katyniu-aa-M3zt-QHFb-bZvQ.html

Nastał wreszcie feralny 10 kwietnia 2010 roku.
Zadziwiający splot nieszczęść i pechowych wydarzeń które trudno zebrać w jednym miejscu po dzień dzisiejszy.
Przy wjeździe na lotnisko Warszawa Okęcie /część wojskowa/ nie działał monitoring przez co nie można ustalić kto z uczestników wylotu i kiedy przybył na miejsce. Mówiono że ostatni przyjechał LK z żoną. Są jednak głosy, że ostatnim był poseł PO Grzegorz Dolniak którego  o udziale w delegacji powiadomiono wczesnym rankiem 10 kwietnia 2010. Poleciał w zastępstwie Grzegorza Schetyny https://twitter.com/jnizinkiewicz/status/586611559876665344
Inne zmiany w składzie delegacji:
Jarosław Kaczyński był jedną z osób, które miały lecieć 10 kwietnia 2010 roku samolotem rządowym do Smoleńska wraz ze swoim bratem Lechem Kaczyńskim i innymi przedstawicielami polskiego rządu. Jednak z powodów osobistych musiał zostać w kraju /matka w szpitalu/.
Na zwolnione przez Jarosława Kaczyńskiego miejsce w samolocie Tu-154 M wszedł poseł PiS Zbigniew Wassermann. Wśród innych osób, które ostatecznie nie poleciały, znaleźli się m.in. Wojciech Jaruzelski (zrezygnował), poseł PiS Arkadiusz Mularczyk (zrezygnował), Adam Macedoński  https://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Macedo%C5%84ski (z powodu stanu zdrowia), dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski (zrezygnował) oraz europoseł z ramienia PiS Paweł Kowal (zrezygnował). Z kolei obecny szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz wybrał się wówczas do Smoleńska pociągiem. https://www.glospasleka.pl/forum/katastrofa-smolenska-czy-to-przypadek-,fp,251.html

Kilka dni wcześniej mówiono /przed wyjazdem/, że wyjazd do Katynia miał być początkiem kampanii wyborczej prezydenta LK. Tymczasem w składzie delegacji nie było fotografa Macieja Chojnowskiego wykonującego zwykle zdjęcia pary prezydenckiej. Temu zawdzięczamy że nie ma oficjalnej dokumentacji fotograficznej z Okęcia?
Kto jeszcze miał szczęście nie wsiąść do samolotu?
Delegacja państwowa była liczna i początkowo miała lecieć dwoma samolotami. Niestety, samolot wiozący generalicję miał awarię i generałów wsadzono do samolotu razem z prezydentem LK. Rzadko się zdarza żeby samolot podstawiony do ważnego lotu nagle okazał się niesprawny. Jeszcze ciekawszy jest fakt, że przy tak ważnej okazji nie podstawiono samolotu zapasowego. Już to świadczy, że katastrofa ma drugie, trzecie i dalsze dno.
Ta opowieść jest wewnętrznie niespójna, bo media informowały, że prawdopodobnie w noc poprzedzającą w Tu-154M nr  boczny 101 przemontowywano część  środkową samolotu i wstawiano dodatkowe 9 foteli dla VIP-ów, czyli generałów którzy zginęli. Prawdy trudno dojść, bo dokumentacja techniczna samolotu /w niej powinny być odnotowane zmiany w konstrukcji samolotu; sprawdzenie wyważenia i tzw. oblot samolotu/ znalazła się wśród szczątków na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj i jest w rękach Rosjan.

Generałowie którzy zginęli byli oficerami wysokiego szczebla w strukturach NATO.
Mówiono, że gen. Gągor miał zająć wysokie stanowisko sztabowe w Kwaterze Głównej NATO.
Dziwne, że dowództwo NATO nie zrobiło nic w sprawie ustalenia okoliczności katastrofy. To stawia pod znakiem zapytania realne wsparcie Polski, w razie zagrożenia militarnego, na podstawie art. 5 Traktatu północnoatlantyckiego, zwanego też Traktatem Waszyngtońskim.  

W trakcie prac komisji Macierewicza media informowały, że USA przekazały Polsce zdjęcie satelitarne z lotniska Smoleńsk Siewiernyj z czasu kiedy doszło do katastrofy. Znowu zagadka, kto odebrał zdjęcie i dlaczego utajnił ten fakt? O zdjęciu zaczęto mówić kilka lat po katastrofie.

Doszło do katastrofy. Jak to możliwe że w Europie /Smoleńsk leży w Europie/ przez kilkanaście dni nie można było ustalić dokładnej godziny katastrofy? To nie daleka, bezludna Syberia. Dlaczego na lotnisku nie było straży pożarnej? Dlaczego na lotnisku nie czekał na gości transport? Dlaczego gości miał witać tylko mer Smoleńska? /innych oficjeli nie było/, a była to delegacja państwowa z prezydentem Polski na czele.
Lista pytań dlaczego jest bardzo długa i po 11 latach bez odpowiedzi.

Prawdziwą twarz Putina widać dopiero podczas „akcji ratowniczej”
Samolot podchodził do lądowania z prędkością rzędu 250 km/godz, z wysokości około 200-300 metrów, spadł na błotnisty teren, nie zostawił żadnego krateru, rozpadł się na kilkadziesiąt tysięcy fragmentów /około 60  tysięcy/ na głównej powierzchni 45x160m /szczątki znajdowano na znacznie większym obszarze/.
Na zdjęciach z miejsca katastrofy nigdy nie widziałem kabiny pilotów i co znacznie ciekawsze, ani jednego fotela lotniczego z przedziału pasażerskiego!

Historia katastrof lotniczych nie zna przypadku żeby wśród dowodów śledztwa unieważniono zeznania członków zespołu kontroli lotów lotniska.
Ale to tylko mały pikuś. Pilnujący miejsca katastrofy żołnierze zajęli się okradaniem zwłok!
Zamiast szczegółowo dokumentować miejsce katastrofy, Rosjanie sprowadzili ciężki sprzęt i szczątki samolotu potraktowano jako złom metalowy składowany na bezładną kupę. Fragmenty samolotu były rozkradane przez osoby postronne, jako pamiątki. Zabezpieczono około 30% szczątków, resztę rozkradziono lub pozostawiono w ziemi, teren splantowano spychaczami i przykryto w części betonowymi płytami drogowymi /rzekomo dla ułatwienia poruszania się ciężkiego sprzętu drogowego/. Szczegółowy opis jest tu https://niezalezna.pl/data/internet_RAPORT.pdf
Z premedytacją profanowano zwłoki. To było przyczyną późniejszych przypadków wielokrotnego komisyjnego otwierania grobów i trumien ofiar.

Co można powiedzieć o samym śledztwie? Od strony formalnej jedno śledztwo przeprowadził rosyjski MAK. Raport znany jest jako raport Anodiny, prywatnie żony b. premiera FR J. Primakowa.
Raport końcowy nie zawierał nic szczególnego, ale to nie powinno dziwić. W ocenie katastrof lotniczych w około 70% przypadków MAK obciąża winą pilotów. Tak było i teraz. Ustalenia MAK jako swoje powieliła komisja Jerzego Millera który na stanowisku przewodniczącego komisji zastąpił Edmunda Klicha.
Komisja poszła na łatwiznę. To jest też jedna z ciekawostek dotyczących śledztwa.
Dalej było jeszcze ciekawiej, bo kolejne komisje zajmowały się weryfikowaniem ustaleń raportów poprzednich komisji. Była więc komisja Laska i sejmowe komisje którym przewodniczył Antoni Macierewicz.
Zaczęło się od Zespołu Parlamentarnego https://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_Parlamentarny_ds._Zbadania_Przyczyn_Katastrofy_Tu-154M_z_10_kwietnia_2010_roku powołanego w lipcu 2010 roku.
Aktualnie śledztwo firmuje http://podkomisjasmolensk.mon.gov.pl/pl/index.html
Pod koniec 2019 roku prokuratura zabezpieczyła bliźniaczy egzemplarz Tu-154M nr boczny 102 jako materiał dowodowy w śledztwie https://www.polskieradio24.pl/5/1222/Artykul/2408199,Prokuratura-przejmuje-TU154M-nr-102-Samolot-staje-sie-dowodem-w-sledztwie
Wcześniej, przez lata, samolot nie miał gospodarza, chociaż ma ciągle właściciela, czyli AMW.

Uczciwie mówiąc śledztwo utknęło w lesie. Na skutek błędów strony polskiej nie ma dzisiaj szans na realny postęp.
Hipoteza najbliższa prawdy mówi o eksplozji /jednej lub kilku/ które doprowadziły do niesterowności  przy podejściu do lądowania, a w efekcie do jego całkowitego zniszczenia i śmierci pasażerów oraz załogi.
Hipotezy nie można zweryfikować jako materiału dowodowego dla sądu mimo, że zrobiono wiele badań porównawczych z wykorzystaniem bliźniaczego samolotu Tu-154M nr boczny 102.

Czy dotychczasowe śledztwo można jakoś podsumować? I tak i nie.
Szczątki wraku pozostają na terenie Rosji która nie chce zwrócić ich Polsce. To czysta złośliwość
z ich strony. Wrak ma dla Polski raczej wartość sentymentalną, bo dowodowej dla sądu już nie.
Został wielokrotnie niszczony, a jedną z form było dokładne umycie. Wszystko to w ramach zacierania śladów.

Problem jest z ustaleniem odpowiedzialności personalnej. Jeśli wina była po stronie załogi, to nikt nie żyje i nie może dowieść swej niewinności. Winni po stronie rosyjskiej są dla nas nieosiągalni.
Nie wiadomo jak dzisiaj podejść do winnych po stronie polskiej. Janicki jako szef BOR został awansowany. Arabski został ambasadorem w Madrycie, Parulski został awansowany.
Dziwi mnie postawa Edmunda Klicha. Na co on liczy? Na naszą krótką pamięć? 10 kwietnia 2010 roku nie wiedział że Tu-154M nr boczny 101 był samolotem wojskowym, z załogą wojskową, a lot miał status HEAD? Po co więc pchał się do tego Smoleńska?

14 stycznia 2021

Wszyscy wszystko wiedzieli, czy nikt nic nie wie?

Na kanwie afery Amber Gold można pisać tomy. Niestety, nie przybliży to nas do dojścia do prawdy. Można to skwitować krótko. Brak woli politycznej.
O sejmowej komisji można powiedzieć że się odbyła. Powstał raport końcowy. Przy okazji, podobnie jak w wielu poprzednich komisjach sejmowych, wylansowało się kilku jej członków.
Komisje sejmowe mają zbyt małe uprawnienia, albo nie potrafią /może nie mogą?/ wykorzystać istniejących.
Na  transmitowanych przesłuchaniach można było usłyszeć jak podchodziły do sprawy osoby przesłuchiwane. Odmowa składania zeznań pod byle pretekstem, zasłanianie się niepamięcią, zasłanianie się tajemnicą służbową, tajemnicą trwającego śledztwa prokuratorskiego itd.
Ważnym elementem był brak zgody w samej komisji, co w efekcie skutkowało odrębnym zdaniem wobec raportu końcowego.
Jest tu również problem formalny polegający na konieczności zakończenia prac komisji w trakcie trwającej kadencji Sejmu. Nie można kontynuować prac w tej samej sprawie w kolejnej kadencji Sejmu.
W rezultacie gołym okiem widać, że chodzi o odfajkowanie tematu.
Na prokuraturę i sądy też nie można liczyć. Przypomniał o tym film Latkowskiego. Mam wątpliwości czy prokurator Barbara K. jest najbardziej winna w sprawie. Jednak to z niej zrobiono kozła ofiarnego. Pozostali, m.in. Różycki, czy Niemczyk, przyglądają się z boku i otrzepują ręce.
Mało konkretnie się mówi o roli służb specjalnych w całej aferze.
Uruchomienie programu z udziałem małżeństwa P. nie nastąpiło z dnia na dzień. Przygotowywano to latami. Ilu ludzi w różnych miejscach musiało być ślepymi i głuchymi żeby plan mógł być realizowany?
Nie wiadomo nic, poza domysłami, kto był faktycznym sponsorem planu.
Ciekawe, czy inwestycja mu się zwróciła?
Faktem jest że pieniędzy nie ma i nie wiadomo gdzie ich szukać?

Kilka słów o autorze filmu. Nie mam o nim najlepszego zdania. Właściwie dotyczy to wszystkich którzy uprawiają tzw. dziennikarstwo śledcze. Własnymi siłami nie są w stanie wiele ustalić. Korzystają ze źródeł informacji ulokowanych wewnątrz badanej sprawy. Nigdy nie mają pewności czy idą właściwym tropem, czy są wpuszczani na ślepy tor? Najważniejsze, nigdy nie mogą ujawnić całej swojej wiedzy. To grozi śmiercią lub kalectwem. Dotyczy również rodziny. Latkowski o tym wie i pamięta.

Wracając do sprawy AG to moim zdaniem, podobnie jak w wielu innych gra idzie na przeczekanie.
Nikomu z ważniejszych graczy włos z głowy nie spadnie. Bez złudzeń. Dotyczy to również Latkowskiego. Tematów nie brakuje i wydawców dla tej radosnej twórczości również.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...