Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty

15 listopada 2023

Kim są dla nas Niemcy?

Na pewno są sąsiadem i to od wieków. Częściej byli wrogiem niż przyjacielem. Poszukiwanie nowej przestrzeni życiowej /lebebsraum https://pl.wikipedia.org/wiki/Lebensraum / pcha ich zawsze na wschód Europy /drang nach Osten https://pl.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten /.

Doświadczenie ze stosunków sąsiedzkich najlepiej oddaje powiedzenie znane w Wielkopolsce
„jak świat światem nigdy nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.
Takie są realia.
Historycznie zmieniały się nazwy tego wrogiego nam państwa. To było Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, Zakon Krzyżacki, Królestwo Pruskie, II Rzesza Niemiecka, III Rzesza Niemiecka, po II wojnie światowej RFN i NRD, a teraz Niemcy lub Republika Federalna Niemiec
https://pl.wikipedia.org/wiki/Niemcy Ich cechą wspólną jest wrogość wobec Polski wyrażana we wszelki dostępny, nie zawsze cywilizowany sposób.
Niemcy wywołały I i II wojnę światową, ale nigdy nie poniosły kary adekwatnej do poczynionych szkód. Zawsze miały swojego „dobrego wujka” który nie pozwolił zrobić im zbytniej krzywdy.
Najbardziej poszkodowane w II wojnie światowej państwa, zwłaszcza Polska, musiały odbudowywać się ze zniszczeń wojennych o własnych siłach. Niemcy skorzystały z planu Marshalla
https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla a o ich bezpieczeństwo przez lata dbały wojska okupacyjne USA, Wlk. Brytanii i Francji.
Po ponownym zjednoczeniu w 1990 roku Niemcy zaczęły odgrywać znaczącą rolę polityczną i gospodarczą nie tylko w Europie, ale i w świecie.
Do pełnego szczęścia i prestiżu na miarę ich aspiracji brakuje im stałego przedstawiciela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Wiele wskazuje na to że to tylko kwestia czasu.
II wojna światowa nie zakończyła się traktatem pokojowym i reparacjami wojennymi.
Mimo upływu już blisko 80 lat od zakończenia wojny Niemcy traktują obecny stan jako tymczasowy, obojętnie jak to każdy rozumie. Szczególnie niebezpieczne jest to w odniesieniu do terytoriów utraconych, zwłaszcza części Śląska, Pomorza Zachodniego i Prus Wschodnich.
Reparacje wojenne wypłacili nielicznym, a globalnie uznają problem za zamknięty, bo według nich roszczenia uległy przedawnieniu.
Według wielu polityków niemieckich nasze „Ziemie Odzyskane” są tylko pod tymczasowym zarządem polskim i powinny wrócić w granice Niemiec. Kiedy i na jakich warunkach o tym głośno się nie mówi. Niemców również nie interesuje problem ziem utraconych przez Polskę na terenach wschodnich II Rzeczpospolitej.
Po 1990 roku Niemcy rozdają karty w Europie. Ułatwiają im to nie tylko USA które sprawę prymatu Niemiec w Europie traktują koniunkturalnie. Sytuację ułatwił Brexit.
Formalnie istnieją zasady według których można przystąpić do UE. Te zasady w szczegółach są przedmiotem negocjacji. Kolejne etapy rozwoju UE pokazują że takie negocjacje mogą przynieść oczekiwany skutek. Po bliższym przyjrzeniu okazuje się że negocjowanie tego samego warunku nie przynosi takiego samego efektu dla każdego państwa.
Jaskrawym przykładem jest Ukraina. Trwa tam wojna. Sytuacja wewnętrzna pozostawia wiele do życzenia, głównie za sprawą korupcji. Mimo tego Bruksela stwarza warunki do negocjacji o przystąpienie do UE.
Dla odmiany warto przypomnieć sprawę Turcji która ubiega się o członkostwo w UE już sporo lat. Bez rezultatu.
W takim kontekście słabo wypada Polska. Nasi negocjatorzy nie błysnęli na etapie uzgadniania warunków przystępowania do UE. Celem było przystąpienie do UE za wszelką cenę. Najważniejszy był prestiż wynikający z członkostwa.
Brak woli walki o interesy polskich rolników szczególnie widoczny był w skali dofinansowania i przyznanych Polsce uprawnień produkcyjnych.
Ugodowa postawa polityków polskich spowodowała że od co najmniej 8 lat Polska stała się przysłowiowym chłopcem do bicia.
Tą polityką KE sterują Niemcy.
Wiadomo, że jak się chce psa uderzyć kij zawsze się znajdzie. Tym kijem wobec Polski stała się praworządność.
Nie ma potrzeby rozwijania tego wątku. Wobec Polski metoda jest bardzo skuteczna.
KE konsekwentnie wymusza na Polsce wprowadzanie zmian w organizacji wymiaru sprawiedliwości wbrew zapisom traktatu unijnego jednoznacznie uznającego suwerenność państwa w tym obszarze.
Ugodowa polityka rządu polskiego nie daje pożądanego efektu.
O tym że jest to działanie tendencyjne KE świadczy informacja z Brukseli że środki z KPO zostaną wkrótce wypłacone Polsce bez żadnych dodatkowych uwarunkowań. W domyśle oznacza to, po objęciu urzędu premiera przez DT. Żeby nie było zbyt miło milczy się o tym że chodzi o wypłatę raty, bo wypłata całości to inna bajka. W kasie KE brakuje od dawna pieniędzy.
No dobrze, a co z Niemcami?
Niemcy trzymają się mocno. Jeszcze.
Mają jedną żelazną zasadę. Tam gdzie się da działają na szkodę Polski. Jawnie albo skrycie.
Do tego często działają ręka w rękę z Federacją Rosyjską, wcześniej z Rosją Radziecką i ZSRR.
Przez wiele lat po rozpadzie ZSRR o wielu postępkach polityków niemieckich, w sprawach dotyczących Polski, media i nie tylko, milczały albo informowały półgębkiem.
Chyba nic nie przebije obciążania Polski winą za wybuch II wojny światowej, a w czasie jej trwania za współudział w holocauście. Po wojnie przez lata ziomkostwa niemieckie domagały się powrotu Śląska i Pomorza w granice Niemiec, co zgrabnie formułowano jako powrót do granic z 1937 roku. Dla propagandy niemieckiej nie ma znaczenia że Polska nie miała swojego Quislinga
https://pl.wikipedia.org/wiki/Vidkun_Quisling ani wojsk walczących pod flagą III Rzeszy.
Antypolską postawę prezentowali kolejni kanclerze Niemiec, od Konrada Adenauera poczynając. Nawet Helmut Kohl się nie wyłamał
https://pl.wikipedia.org/wiki/Helmut_Kohl Zanim doszło do pojednania z Mazowieckim w Krzyżowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Msza_Pojednania miał problemy z uznaniem granicy na Odrze i Nysie jako ostatecznej granicy między Polską a Niemcami.
Jego następczyni Angela Merkel też nie była uosobieniem gołąbka pokoju. Robiła swoje w bardziej subtelny sposób.
Po rozpadzie ZSRR, Układu Warszawskiego i RWPG Niemcy zmieniły wobec Polski taktykę ale cele pozostały bez zmian.
Tu znowu przypomnę awantury o granicę polsko-niemiecką na Zalewie Szczecińskim, ostatnio o tor wodny. Przedmiotem awantur jest regulacja Odry i inwestycje w Świnoujściu.
Nie mogę pominąć skutków istnienia, po stronie niemieckiej, kopalń węgla brunatnego w pobliżu Odry /granicy polsko-niemieckiej/. Tu do rozróby, za sprawą KWB Turów, udało się wmontować Czechy. Tendencyjnie działający sąd unijny TS UE okłada karami finansowymi Polskę, a szkody czynione przez kopalnie po stronie niemieckiej nie są godne nawet zainteresowania przez sądy niemieckie, czy ów TS UE.
Z racji różnicy w rozwoju gospodarczym Polski i Niemiec Niemcy przyzwyczaili się do traktowania Polski jako rynku taniej siły roboczej. To przez lata skutkowało emigracją zarobkową, nazywaną dawniej wyjazdem na Saksy, później na szparagi. Teraz osiągnęliśmy „wyższy” etap rozwoju polegający na tym że Niemcy budują w Polsce montownie w których składa się wyroby gotowe. Najlepiej idzie to w przemyśle motoryzacyjnym. Rozwiązanie wygodne bo wykwalifikowana siła robocza jest na miejscu, zobowiązania wobec pracowników reguluje prawo miejscowe, produkcję można w każdej chwili zwiększyć/zmniejszyć albo zawiesić /przykładem fabryki we Wrześni czy w Gliwicach/.
Niemcy zazdrośnie strzegą obecności wojsk okupacyjnych USA w bazach na terenie Niemiec.
To nie tylko gwarancja ich bezpieczeństwa ale źródło stałych i pokaźnych dochodów.
Ciekawie wygląda polsko-niemiecka współpraca wojskowa.
Niemcy mają nowoczesny przemysł zbrojeniowy nastawiony raczej na eksport.
Gorzej wygląda stan ich wojsk. Od lat dominuje tendencja do macoszego traktowania własnych sił zbrojnych /Niemcom nikt realnie nie zagraża/. Niemcom szkoda pieniędzy na utrzymanie swej armii. Jest to o tyle dziwne że aspirują do przywództwa zjednoczonych sił zbrojnych Europy.
W tematyce wojskowej jest więcej „ciekawostek”.
Na początku XXI wieku zdjęli ze stanu uzbrojenia znaczną część czołgów typu Leopard.
Co z nimi zrobić? Można było złomować, albo zostawić jako rezerwę na czas „W”.
Zwyciężyło gospodarskie podejście. Czołgi, za niewielką opłatą przekazano Polsce.
Za to teraz koncerny niemieckie liczą zyski ze sprzedaży części zamiennych, amunicji i praw do ich serwisu i modernizacji.
Przy okazji odmówili Polsce udostępnienia technologii produkcji prochów do amunicji do dział czołgowych.
Zbiegiem okoliczności, spowodowanych wojną na Ukrainie, Polsce udało się pozbyć w znacznym stopniu tego „prezentu”, Czołgi od miesięcy służą wojskom ukraińskim, a Polska może poprawić strukturę wyposażenia własnych wojsk /większa unifikacja uzbrojenia/.
Kunktatorskie podejście polityków niemieckich dotyczy nie tylko Polski. Ostatnio media informują o problemach na Litwie którą wojska niemieckie mają bronić przed zakusami Rosji
.
https://wpolityce.pl/swiat/670087-berlin-wysle-wojska-na-litwe-a-srodkow-na-bundeswehre-brak
Tematem samym w sobie jest pomoc wojskowa udzielana przez Niemcy Ukrainie.
Niemcy osiągnęli mistrzostwo świata w składaniu deklaracji pomocowych za którymi nic nie idzie.
W obietnicach plasują się za USA, a w realnej pomocy sprzętowej zdecydowanie wyprzedza ich Polska.
W ostatnich miesiącach Niemcom udało się jeszcze coś. Poróżnili Polskę z Ukrainą.
Stało się to krótko przed naszymi wyborami parlamentarnymi.
W mediach nie ma konkretów, są tylko domysły. Wedle nich Ukraina uznała że w zakresie uzyskiwanej z Polski pomocy więcej się nie wyciśnie, a po wizytach polityków niemieckich na Ukrainie wnioskuje się że Niemcy naobiecywali Ukrainie gruszek na wierzbie i Ukraina zmieniła front.
Z jednej strony nie powinno to zaskakiwać bo Ukrainie zawsze było bliżej do Niemców.
Polskę traktowała więcej jako wroga. Tu trzeba rozróżniać relacje na poziomie polityki i między Polakami i Ukraińcami. Nie zmieniła tego trwająca wojna.
Na Ukrainie ścierają się interesy wielkiego kapitału którym Polska nie dysponuje. Jednak z racji swego położenia geopolitycznego Polska musi uczestniczyć w tej grze. Niestety, znowu padamy ofiarą naiwności? naszych polityków. Zarówno prezydenta jak i rządu. Udzielamy pomocy do granic naszych możliwości nie otrzymując w zamian właściwie nic. Nawet gwarancji.
Tego nie zmieni nawet zmiana rządu w Polsce, co staje się coraz bardziej realne.
Przyszłościowe zamiary Niemiec stają się coraz bardziej perfidne. Dominacja Niemiec w Europie nie udała się po I ani po II wojnie światowej. Teraz Niemcy chcą osiągnąć swoje cele bez jednego wystrzału.
Część z nas nie może wyjść z podziwu że właściwie wszystkie państwa UE, poza Polską i Węgrami, nie protestują przeciwko tym zamiarom. Niemcom udało się realizować swój plan bez zbytniego rozgłosu medialnego. Kolejne spotkanie na najwyższym szczeblu planowane jest na 22 listopada. Kolejne etapy uzgodnień następują większością kwalifikowaną, a nie bezwzględną zgodnością wszystkich państw członkowskich. O szczegółach tych zmian pisałem wcześniej.
W tym co napisałem wyżej trzeba zauważyć istnienie w Polsce i skuteczność tzw. opcji niemieckiej. Zadziwia ich liczebność w polityce i mediach wszelakich.
Mankamentem rozważań o relacjach Polski z UE jest brak kompleksowego spojrzenia na skutki długoterminowe polityki Niemiec.
Co robią Niemcy? Dążą do likwidacji rolnictwa w Europie.
To nie przejaw bezmyślności ze strony Niemiec. Niemcy, pod szyldem UE, negocjują z państwami Ameryki Południowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Mercosur umowę handlową. Oferują wyroby przemysłowe w zamian za produkcję rolną. Dlatego chcą doprowadzić do likwidacji, a przynajmniej minimalizacji rolnictwa w Europie.
Czy i w jakim stopniu im się to uda? Kto i jak im w tym pomoże?

28 sierpnia 2023

Jak nas widzą?

Ciekawy artykuł https://www.spiked-online.com/2023/08/05/poland-germany-and-the-fight-for-the-soul-of-the-eu/ chociaż nie z wszystkimi tezami autora mogę się zgodzić.
https://wpolityce.pl/polityka/659942-wos-w-zagranicznych-mediach-o-konflikcie-polski-i-niemiec
Nie wszyscy od samego początku, czyli od zjednoczenia Niemiec, wierzyli w bezinteresowność przyjaźni Niemców z Polską. Podobnie było ze współpracą gospodarczą.
Schemat był zawsze ten sam. Niemcy od samego początku zrobiły z Polski swój podręczny śmietnik.
Tu były zwożone Trabanty i Wartburgi, później stolarka okienna z PCV, turbiny wiatrowe pierwszej generacji, śmieci poprodukcyjne i odpady niebezpieczne itd. Odpadała utylizacja a jeszcze był ekstra zysk.
Wyższym stopniem współpracy była budowa w Polsce montowni samochodów osobowych i później ciężarowych. Montownie przy spadku koniunktury łatwo zamknąć albo zawiesić produkcję.
Niemcy zdominowali sieciowy handel detaliczny, nie tylko w branży spożywczej. Wykorzystywali luki
w polskim prawie krajowym, pozwalające na notoryczną zmianę nazw sieci handlowych dla uniknięcia płacenia podatku /3 lata wakacji podatkowych/. Dzięki temu transferowali zyski do centrali w Niemczech.
Banki niemieckie preferowały kredytobiorców realizujących interesy niemieckie.
Nauka kosztuje. To fakt. Ale czy rzeczywiście ówcześni rządcy Polski byli tacy naiwni że nie przewidywali skutków podejmowanych decyzji? Jaki mieli w tym interes?
Przykładowo, Polska była znaczącym w Europie producentem buraka cukrowego i cukru. Dlaczego więc sprzedano Niemcom polskie cukrownie? Żeby łatwiej było je zlikwidować?
Nikomu z tych decydentów do dzisiaj włos z głowy nie spadł.
Ile Niemcy zainwestowali w gospodarkę b. NRD żeby wyrównać poziom gospodarki z tą z RFN?
Im KE zezwoliła, a nam zabroniła dofinansowania polskich stoczni.
Nawet tam gdzie na pierwszy rzut oka Niemcy mieli gest /przekazanie czołgów Leopard 2/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Leopard_2#Eksploatacja_w_Polsce modernizacja napotykała na trudności ze strony niemieckiej. To chyba ułatwiło decyzję o ich przekazaniu Ukrainie.
Polska dla Niemców była wartościowa z wielu powodów. Tu był chłonny rynek zbytu, blisko 40 mln mieszkańców/, tania i wykwalifikowana siła robocza /to nie tylko zbieranie szparagów/, opłacalne wejście banków komercyjnych na polski rynek.
Sielanka skończyła się w 2015 roku za sprawą wpuszczenia przez Merkel, bez zgody KE, około 1,5 mln nielegalnych uchodźców z Afryki i Azji którzy w założeniu mieli zasilić niemiecki rynek pracy. Ci uchodźcy w przeważającej mierze nie są chętni do jakiejkolwiek pracy. Wystarcza im pomoc socjalna świadczona przez Niemców. Regularną pracę podjęło zaledwie kilkanaście tysięcy z nich. Pozostali są źródłem narastającej przestępczości z którą nie jest w stanie poradzić sobie niemiecka policja, a stali się zmorą tamtejszego społeczeństwa.
Fama o niemieckim socjalu dalej się utrzymuje i uchodźcy z granicy polsko-białoruskiej marzą o przekroczeniu granicy polsko-niemieckiej. Niektórym to się udaje.
Co jakiś czas dowiadujemy się że istnieje zorganizowana sieć kurierów którzy za opłatą kilkuset euro próbują dostarczać tych uchodźców z Białorusi do Niemiec.
Co mnie szczególnie bulwersuje, wśród kurierów są Ukraińcy!
Dla Niemiec stał się to problem na tyle poważny że zamierzają wznowić kontrole graniczne na granicy z Polską i Czechami. Tylko w minionym półroczu Niemcy odnotowali łącznie 160 000 wniosków azylowych.
Wojna na Ukrainie spowodowała dla Niemiec nowy problem. Przez pierwsze kilkanaście miesięcy nie mogli się zdecydować z kim trzymać? Z FR gdzie mają ulokowane swoje interesy gospodarcze, czy z Ukrainą za którą stanęło NATO i UE. To trwanie w rozkroku trwa po dzień dzisiejszy. Pod względem deklarowanej pomocy, zarówno humanitarnej jak i militarnej, Niemcy plasują się na trzecim miejscu, po USA i Wlk. Brytanii. Gorzej ta statystyka wygląda od strony realizacyjnej.
Nas powinno dziwić postawa Ukrainy która te obietnice bierze za dobrą monetę.
Z drugiej strony Niemcy uznali że przyjęcie uchodźców z Ukrainy jest korzystne dla ich gospodarki.
W minionym roku Niemcy przyjęli około 1,1 mln uchodźców z Ukrainy. Wszyscy ci uchodźcy w wieku produkcyjnym są zainteresowani podjęciem pracy zarobkowej.
Obecna sytuacja w jakiej znalazła się Europa, wynikająca z trwającej wojny na Ukrainie i jej skutków, powoduje że Niemcy obawiają się utraty swej dominującej pozycji w UE.
W Europie, w poszczególnych państwach, odbywają się wybory parlamentarne w wyniku których następuje polityczny zwrot do centrum lub zdecydowanie na prawo. To oznacza ograniczenie wpływów niemieckich w UE.
W czerwcu 2024 odbędą się wybory do PE i z tym związane są nadzieje na zmianę układu sił we władzach brukselskich.
Zanim to nastąpi Niemcy starają się wszelkimi dostępnymi środkami szkodzić Polsce.
Gra idzie o to czy ulegniemy? To nie jest cel sam w sobie.
Zdążyliśmy chyba zauważyć że wszelkie pomysły lansowane przez KE mają swoją inspirację w Niemczech. Cel jest oczywisty, nie dopuścić do powstania konkurencji, przede wszystkim gospodarczej. Dla Niemców to poważny problem. Od lat wiadomo że Niemcom brakuje rąk do pracy, co wynika ze starzenia się społeczeństwa i kryzysu demograficznego. Nie wychodzi numer z imigrantami/uchodźcami.
Skoro nie wychodzi jedno, trzeba próbować innych sposobów. Tu Niemcy wspinają się na wyżyny.
Nie powiem wprost czego?
Nie można regulować Odry. Nie można budować portu kontenerowego w Świnoujściu. Nie można dalej eksploatować czynnej kopalni węgla brunatnego KWB Turów. Dlaczego?
Tymczasem Niemcy mają w planie regulację Odry. Port kontenerowy nie wchodził w rachubę bo tor wodny przebiegał pierwotnie przez niemieckie wody terytorialne. Teraz już tylko nie bo nie.
Tak naprawdę mamy się zadowolić portem w Hamburgu. Kopalnie węgla brunatnego mogą być eksploatowane w Niemczech, a nawet rozbudowywane. Taki jest interes Niemiec.
Poza tym wszystkim czeka nas awantura w związku z planami budowy w Polsce elektrowni atomowych. Gdyby nie stanowisko Francji w UE już dawno obowiązywałby zakaz korzystania z energetyki atomowej.
Cechą szczególną polityki niemieckiej w UE jest manipulowanie prawem.
Istnieje coś takiego jak prawo unijne, ale jest ono dowolnie interpretowane na poziomie KE.
Do manipulacji dochodzi zawsze gdy Niemcy nie mogą wprost wymusić decyzji dla nich korzystnych.
Ta manipulacja oparta jest o nowomowę. Wystarczy puścić w obieg określenie które nie jest ściśle sformułowane, albo ma różne znaczenia w każdym stosowanym języku i szafa gra. Takim asem atutowym okazała się praworządność.
Nie jest dla nas żadnym pocieszeniem że manipulacja prawem ma się dobrze również w USA.
Skutki manipulacji mają najczęściej wymiar finansowy. Od kilku lat wijemy się jak piskorz ale bez widocznych efektów. Dlaczego?
Płacimy bezsensowną karę za eksploatację /zgodnie z prawem/ KWB Turów. Od ponad dwóch lat nie otrzymujemy przyznanych przez KE pieniędzy z FO, a jednocześnie ponosimy koszty obsługi kwot przyznanych pozostałym krajom korzystającym z tego funduszu. Nie otrzymujemy racjonalnego wsparcia KE z tytułu przyjęcia do Polski uchodźców wojennych z Ukrainy.
Jest to obowiązek KE wynikający z zapisów traktatowych. Z ostatnich publikowanych danych wynika że przez Polskę przeszło około 13,5 mln Ukraińców, z czego pozostaje na stałe około 1,5 mln, nie licząc tych którzy przyjeżdżali wcześniej w celach zarobkowych.
Perspektywy też nie są najlepsze, za sprawą pomysłu o nazwie
Fit for 55. To kolejny przykład matactwa eurokratów.
W trakcie pisania tej notki pojawił się kolejny tekst Coryllusa
http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/czy-juz-czas-na-optymizm-czy-moze-nie
Ku pokrzepieniu serc!

05 sierpnia 2023

Ukraina, nasz przyjaciel czy tylko sąsiad?

Skoro się tak rozpisałem może warto otwarcie powiedzieć o co i dlaczego możemy mieć pretensje do swego sąsiada, czyli Ukrainy?
Na początek powinno się ustalić jak daleko mamy cofnąć się w czasie?
Zbyt daleko nie ma sensu.
Ukraina jako byt państwowy zaistniała na krótko po I wojnie światowej. Pech polega na tym, że znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie Rosji która uznała że Ukraińcom będzie lepiej w kupie, w granicach Rosji Radzieckiej. Ta „miłość” była wymuszona i okupiona milionami ofiar po stronie Ukraińców.
Chodzi oczywiście o klęskę głodu, słynny hołodomor.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_g%C5%82%C3%B3d_na_Ukrainie
Później uspokoili się i wraz ze wszystkimi, nie tylko Rosjanami „z zapartym stolcem budowali socjalizm”. Nie brakowało wśród nich kolaborantów. Nawet prezydenci Ukrainy /po1991 roku/ nie mogli się zdecydować czyje interesy reprezentują /Rosji czy Ukrainy?/
Współpracowali z władzą radziecką. Było wielu aparatczyków, z Chruszczowem na czele.
Walczyli w czasie II wojny światowej, po każdej stronie, Rosji i Niemiec. Taki naród.
Za swoje kompleksy odgrywali się na słabszych. Słynne pogromy żydowskie za carskiej Rosji to była ukraińska obłast.
Kolejną ofiarą padli Polacy podczas II wojny światowej i to już od września 1939 roku.
To nie tylko rzeź wołyńska. Było tego więcej. Co z tego że czystki etniczne nie były wymysłem Ukraińców?
Polacy nie byli ludnością napływową. Mieszkali tam od wieków. Bronili tych ziem przed Tatarami i Turkami.
Nacjonaliści ukraińscy nie dawali za wygraną po zakończeniu wojny.
Dzisiaj mają pretensje że ich przesiedlano na Ziemie Odzyskane, a pechowców tradycyjnie na Syberię. Trzeba też przyznać że Ukraińcy w nowym miejscu zasiedlenia zawsze zachowują jedność swego środowiska. Również na emigracji
Po wygranej przez ZSRR wojnie część ziem II RP, za sprawą Stalina, przeszła w posiadanie USRR. Ukraińcy zachowali się dokładnie tak samo jak ich wielki brat. Nie uszanowali dorobku kulturalnego przejętego po Polakach. Nie uszanowali samych Polaków.
Byłem na Ukrainie jakieś 15-20 lat temu /w zachodniej części, Lwów i okolice/ i widziałem na własne oczy. Sami nic nie robili w sprawie konserwacji zabytków, ale też utrudniali wszelkimi sposobami próby takich prac ze strony polskiej. Takim sztandarowym przykładem są lwy na Cmentarzu Łyczakowskim
https://pl.wikipedia.org/wiki/Cmentarz_Orl%C4%85t_Lwowskich
To nie jest tylko zachowanie psa-ogrodnika.
Wraz z przejęciem terytorium pozostały dobra kultury narodowej, zbiory muzealne i biblioteczne. Zaledwie część została zwrócona Polsce m.in.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zak%C5%82ad_Narodowy_im._Ossoli%C5%84skich
Czasem zadaję sobie pytanie co zostanie z dorobku kulturalnego Ukrainy gdyby wyłączyć dorobek pozostawiony przez Polaków?
Dlaczego Ukraińcy są tak nieprzejednani w swym stanowisku, wrogim wobec Polski?
Muszą mieć czyjeś silne poparcie bo sami są słabi i bezradni.
Przy dużej powierzchni Ukrainy łatwo mówić o dwóch państwach wewnątrz, Ukrainie Wschodniej i Ukrainie Zachodniej. Wschodni do dzisiaj posługują się językiem rosyjskim, rzadko ukraińskim. Ukraina Zachodnia posługuje się ukraińskim i ma wręcz atawistyczną niechęć do wszystkiego co rosyjskie.
Przeciągająca się wojna zmusza do pytania gdzie są granice naszych zdolności do wspierania Ukrainy?
Czy my musimy wszystkie informacje łykać jak pelikany?
W trwającej wojnie największym problemem medialnym jest wywóz zboża z Ukrainy, Podstawowym kierunkiem jest transport morski przez Morze Czarne.
Nie ma możliwości zapewnienia drożności tego szlaku? Dlaczego biernie obserwuje się niszczenie portów ukraińskich i toleruje blokadę morską przez Rosję? Komu to jest na rękę? Przecież Morze Czarne nie jest morzem wewnętrznym FR.
Dlaczego forsuje się transport lądowy, zwłaszcza przez Polskę. Nie jesteśmy do tego przygotowani organizacyjnie i technicznie. Transport lądowy podraża koszt zboża dla odbiorcy końcowego i wydłuża czas przewozu.
Najnowszym lansowanym modelem jest transport lądowy do portów bałtyckich i dalej transport morski do odbiorcy docelowego. Znowu sięganie prawą ręką do lewego ucha.
Jak zapewnić bezpieczny transport z Ukrainy na Litwę i Łotwę? Przez Białoruś?
Za mało są niszczone polskie drogi ciężkim transportem? Jakie są gwarancje że wywożone zboże nie „wyparuje” po drodze?
A może chodzi tylko o dalszą dewastację naszego rolnictwa, z błogosławieństwem KE?
Zgadzam się co do tego że nam się dawkuje wszelkie informacje na zasadzie „po co babcię denerwować ...” Sytuacja jest bardzo dynamiczna i na pewno kluczowe wątki są zagadywane przez etatowych gawędziarzy. Dlatego nie wolno wyrabiać sobie poglądu na podstawie informacji z jednego źródła.
Nie można też iść od ściany do ściany. Polska nie jest terenem do dowolnego zagospodarowania, ale dużo zależy od tych którym powierzamy swoją przyszłość przy urnach wyborczych.
Tu musi obowiązywać zasada ograniczonego zaufania.
Stąpamy po grząskim gruncie. Sytuację utrudnia głupota opozycji politycznej. Czerpią wzorce z końcówki istnienia RON. Wtedy też obrodziło sprzedawczykami. Nie potrafię zrozumieć dlaczego kuglarstwo polityczne ma ciągle w Polsce tylu zwolenników.
Jakimi argumentami się kierują, poza „na złość mamie odmrożę sobie uszy?”

15 czerwca 2022

Ukraina – czyj problem?

Temat „Ukraina” jest interesujący z wielu względów. W końcu to nasz sąsiad.
Ukrainą interesuję się od lat i to bez żadnych uprzedzeń. Nie mam ku temu powodów, ani osobistych, ani rodzinnych. Z czystej ciekawości. 
Zdarzyło mi się zajrzeć tam, w ramach wycieczki, ponad 15 lat temu. Dokładnie na zachodnią Ukrainę, czyli Lwów i okolice m.in. Kamieniec Podolski. Była to raczej wycieczka sentymentalna. Chciałem na własne oczy zobaczyć co przetrwało i w jakim stanie, po wiekach obecności Polaków na tych terenach.
Ale teraz nie o tym.
Zacznę od tego że wiedza przeciętnego współczesnego Polaka o Ukrainie jest niewielka, żeby nie powiedzieć wprost żadna. Bliskie prawdy to na poziomie „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza.
Najczęstsze skojarzenie to Kresy RON i Kresy II RP.
Szczególnie złe skojarzenia dotyczą okresu międzywojennego, II wojny światowej i pierwszych lat powojennych, za sprawą UPA, rzezi wołyńskiej, banderowców i akcji „Wisła”. W latach późniejszych obraz Ukrainy postrzegaliśmy przez pryzmat propagandy rosyjskiej nie zawsze Ukraińcom przychylnej.
Spora w tym zasługa kolejnych przywódców ukraińskich którzy nie wiedzieć czemu próbowali patrzeć na nas z góry i wrogo odnosili się do krytyki poczynań ich pobratymców  wobec Polaków na przestrzeni minionego wieku /co najmniej od końca I wojny światowej/.
Co wiemy o Ukrainie? Wiemy gdzie leży. Wiemy jaka jest duża powierzchniowo /nieco ponad 600 000 km2 czyli  prawie 1,5 raza Polska/. Ludnościowo możemy oceniać orientacyjnie na około 40 mln /ta informacja ostatnio jest płynna; wojna robi swoje/.
Dalej już są tzw. schody.
Językiem urzędowym jest ukraiński. Jednak wśród Ukraińców przyjeżdżających do Polski często słyszy się język rosyjski. To zaskakuje zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że niepodległa Ukraina ma za sobą 30 lat istnienia. To więcej niż jedno pokolenie. Sami Ukraińcy rosyjskojęzycznych oceniają u siebie na 30% mieszkańców /tak mówią zainteresowani/. Próba wyeliminowania języka rosyjskiego jako równoprawnego języka urzędowego jest jedną z oficjalnych przyczyn agresji rosyjskiej od 2014 roku. Nieoficjalnie przyczyną agresji jest odmowa oddania się Ukrainy pod opiekuńcze skrzydła matuszki Rosiji której zachłanność nie zna granic.
Federacji Rosyjskiej udało się 24 lutego 2022 i w kolejnych tygodniach wykopać rów między Rosjanami a Ukraińcami, nie do zasypania przez kolejne dziesięciolecia, a może dłużej.
Jeszcze taka ciekawostka, Ukraińcy między sobą nie zawsze potrafią wśród rosyjskojęzycznych odróżnić Ukraińca i Rosjanina. 

W komentarzach do bieżących wyników agresji Rosji na Ukrainę powtarza się pytanie czy Rosja zaatakowałaby gdyby mieli świadomość porażek jakie ich spotykają? Czy było to ryzyko wkalkulowane bo cele tej agresji są ważniejsze niż zniszczenie Ukrainy jako państwa i narodu?
Odpowiedzi jeszcze długo nie poznamy. Ona się dopiero tworzy.
W tym miejscu powtórzę coś o czym napisałem już dawno temu. Jeśli w światowej księgowości pojawią się zbyt duże rozbieżności w rubrykach „winien” i „ma” jedynym wyjściem będzie reset,
a to oznacza tylko jedno, wojna.
Rosję można łatwo uspokoić i pokazać jej miejsce w szyku, ale świat paraliżuje strach, bo to według tych wystraszonych polityków grozi trzecią wojną światową o nieprzewidywalnych skutkach. Jest to podejście irracjonalne, bo skutki wojny dotkną również Federację Rosyjską.
Nie da się prowadzić wojny światowej z wyłączeniem terytorium agresora. Faktem jest że Putin kiedyś powiedział że już nigdy wojna nie będzie się toczyła na ziemi rosyjskiej. Ale to są tylko słowa.
Rosja wszelkimi sposobami prze do wojny światowej.
Niektóre znaczące państwa żyją złudzeniami że wojny można uniknąć. Wystarczy spełnić żądania terytorialne Rosji. Na początek dotyczące Ukrainy. Jest to niezmiernie proste i łatwe do momentu kiedy pojawia się pytanie czy równie łatwe do spełnienia byłoby oddanie Alzacji i Lotaryngii,
czy Zagłębia Ruhry?
Co to znaczy „wyjście Putina z twarzą”? Twarz najpierw trzeba mieć.
Rosja ma dzisiaj przewagę terytorialną i ludnościową. Do tego bardzo sprawny aparat propagandy. I ma za nic prawo międzynarodowe. Jest pewna swej bezkarności.
To jednak za mało do odniesienia sukcesu militarnego i politycznego.
Wojna która miała trwać trzy dni trwa już czwarty miesiąc i jej końca nie widać.
Ukraina walczy i nie poddaje się a w państwach popierających wzrasta świadomość że z tej drogi nie ma odwrotu. Dzisiaj są to ofiary po stronie Ukrainy i Rosji, a jutro mogą to być ofiary z całego świata.
Tu trzeba przypomnieć układ monachijski https://www.tygodnikprzeglad.pl/hanba-monachium/  i komentarz Churchilla „Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli i tak”.

Trzy miesiące wojny spowodowały że pospadały maski i zobaczyliśmy bliższe prawdy oblicze otaczającego świata. Co są warte sojusze, nie tylko wojskowe, a także papierowe zobowiązania.
Problem przed którym stoimy nie ogranicza się do odpowiedzi na pytanie czy i kiedy Ukraina zwycięży, ale czy będziemy zdolni postawić Rosję przed międzynarodowym trybunałem karnym i osądzić za zbrodnie wojenne i  zbrodnie przeciw ludzkości?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, a raczej utrwala się pogląd że Rosji wiele ujdzie na sucho, bo zbyt wiele państw jest uwikłane po uszy w interesach z których nie warto im się wycofywać.
W rozważaniach o sytuacji militarnej i gospodarczej Ukrainy trzeba sobie zdawać sprawę, że skuteczność jej oporu wobec agresji rosyjskiej zależy wyłącznie od wszelkiej pomocy zewnętrznej. Z tym jest różnie. Zdecydowana postawa Europy, od aneksji Krymu oszczędziłaby obecnych następstw.
Takiej postawy nie było wówczas i nie ma jej obecnie.

Skandalem jest polityka UE wobec wojny na Ukrainie. Jaskrawo widać, że wszelkie działania uzależnione są od interesu Niemiec które z Rosją jawnie lub skrycie współpracują od wieków. Można wręcz wysnuć wniosek, że UE służy realizacji niemieckich interesów gospodarczych i politycznych, nie zawsze zgodnych z interesami pozostałych członków. To powoduje kolejne pytanie dlaczego te pozostałe kraje członkowskie na to bezkrytycznie przystają? Jaki mają w tym interes?

Powtarza się pytanie co pozostało z koncepcji założycielskiej Unii Roberta Schumana? https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Schumana
Na postawione wyżej pytanie mam swoją odpowiedź. Pozostałe kraje UE są zbyt słabe gospodarczo żeby prowadzić samodzielną politykę i liczą że przy silnych gospodarczo Niemczech zawsze coś skapnie dla nich. Dotychczas to się sprawdzało. 
Niemcy i nie tylko, przez lata powojenne rozwijały się gospodarczo dzięki planowi Marshalla https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla ; korzystały przy tym z parasola militarnego wojsk USA stacjonujących w RFN. Dopiero teraz zamierzają wydatkować poważniejsze kwoty na modernizację Bundeswehry. 
Polska miała być objęta również planem Marshalla, ale pod naciskiem ZSRR z tej pomocy zrezygnowała.

Kraje satelickie ZSRR, po rozpadzie Kraju Rad, nie były w stanie działać wspólnie.
Marzeniem większości z nich /w części europejskiej/ było przystąpienie do UE. https://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Europejska
Od 2004 roku do UE przystąpiło 11 państw z b. RWPG oraz Cypr i Malta.
Pozostała Białoruś i Ukraina, a na Bałkanach Albania, Serbia, Czarnogóra oraz Macedonia Północna. Rekordzistą w kolejce oczekujących jest Turcja która złożyła formalny wniosek w 1987 roku, ale doczekała się jedynie unii celnej.
Wyższym stopniem wtajemniczenia państw członkowskich jest przyjęcie wspólnej waluty euro €.
Tu entuzjazm jest rozrzucony bo spośród członków tzw. starej Unii na przyjęcie euro nie zdecydowała się Dania i Wlk. Brytania która zdążyła wystąpić z UE /Brexit/. Euro nie przyjęła dotychczas Polska, Czechy, Chorwacja, Węgry, Rumunia i Szwecja. Formalnie są do tego zobowiązane, ale nie wiadomo kiedy to nastąpi.
Brak współdziałania b. państw RWPG wykorzystują zwłaszcza Niemcy, a po drugiej stronie Federacja Rosyjska. Klinicznym przykładem są Węgry pod rządami Orbana.
Różnie oceniano jego postawę polityczną w ostatnich miesiącach, ale bomba wybuchła gdy Orban postawił warunki zaporowe, a przy tym dla wielu zaskakujące, przy negocjowaniu szóstego pakietu sankcji wobec Rosji. Co się za tym kryło?
Zbiegiem okoliczności w mediach pojawiły się dwa teksty http://pink-panther.szkolanawigatorow.pl/mihaly-karolyi-bela-linder-demilitaryzacja-wegier-bela-kuhn-pokoj-w-trianon-i-ii-armia-pod-stalingradem-czyli-ruletka-wegierska-i-agentura-sowiecka 
i  https://infosecurity24.pl/za-granica/putin-orban-dwa-bratanki-opinia
z których widać dwulicowość w postępowaniu Orbana.
Trzeba przyznać, że przez lata dobrze się maskował.
Nie jestem tak entuzjastyczny w ocenie, bo z treści notki w https://infosecurity24.pl/  wynika, że nasze służby znały przeszłość Orbana, ale polscy politycy, dla doraźnych celów informacje te ignorowali.
Obowiązywało hasło „Polak Węgier dwa bratanki”.

Zupełnie inaczej odczytuje się z kolei te informacje https://obserwatorlogistyczny.pl/2022/02/23/nowy-jedwabny-szlak-wegry-planuja-wspolna-spolke-kolejowa-z-rosja/
https://www.portalmorski.pl/porty-logistyka/50196-korytarz-baltyk-adriatyk-w-kontekscie-nowego-jedwabnego-szlaku
Trwająca wojna na Ukrainie powoduje, że Chiny będą realizowały inne trasy przewozu towarów,
z pominięciem Rosji i Ukrainy, co już jest testowane.
Kombinacje z wykolegowaniem Polski z interesu jakim jest NJS trwają od dawna. https://www.portalspozywczy.pl/technologie/wiadomosci/nowy-jedwabny-szlak-ominie-polske,158368.html
https://biznesalert.pl/nie-tylko-nord-stream-ale-tez-jedwabny-szlak-omija-polske/
Rzecz w tym że nasze media nie są zainteresowane w upowszechnianiu takich informacji, w myśl powiedzonka „po co babcię denerwować?”.
W tym miejscu można zadać pytanie czy znajdziemy inne źródła skompensowania utraconych zysków, liczonych w dziesiątkach miliardów euro?

Mówiąc o Ukrainie nie można pominąć milczeniem pytania o jej przyszłość.
W obecnych  realiach nie wiadomo jakie przyjąć założenia wyjściowe.
O jakiej Ukrainie mamy rozmawiać? O tej z początku 2014 roku, czy o Ukrainie atakowanej od ponad trzech miesięcy przez wojska rosyjskie, tracącej już około 20% swego terytorium? O tej Ukrainie dla której prognozowany jest spadek PKB rzędu 35-40%? Pytań więcej niż odpowiedzi.
Nie wiem czy ktoś wierzy w cud, bo ja nie.
Wojna na Ukrainie nie skończy się szybko, może przed końcem tego roku. Nie wiadomo czy będzie to jej koniec, czy tylko zamrożenie działań wojennych. Na jak długo? Aż Rosja zbierze siły do jej kontynuacji?
W 1939 roku Europa Zachodnia nie chciała umierać za polski Gdańsk. Wiemy czym to się skończyło. Dzisiaj „pacyfistom” niemieckim szkoda wysłać ciężkie uzbrojenie na pomoc walczącej Ukrainie. Uważają za ważniejsze pilnowanie dobrych relacji z Rosją Putina. Wspiera ich Francja Macrona która kombinuje jak umożliwić Putinowi wyjście z twarzą z awantury która ośmiesza dorobek cywilizacyjny świata po 77 latach od zakończenia wojny która pochłonęła dziesiątki milionów istnień ludzkich, nie licząc rannych itd. Wojny, która stawia pod znakiem zapytania celowość powoływania takich organizacji jak chociażby ONZ.
Jest też pytanie kluczowe dla dalszych losów Ukrainy. To pytanie kierowane do polityków ukraińskich.
Jak widzą przyszłość Ukrainy? Z kim ma się sprzymierzyć i na jakich zasadach?
Jako samodzielny byt Ukraina ma znikome szanse przetrwania.
Federację Rosyjską i Białoruś, jako wspólników, można skreślić.
Pojawiają się sugestie, że takim sprzymierzeńcem mogłaby stać się Polska.
Czy to jest realne?
Po pierwsze, do tanga trzeba dwojga. Czy Ukraina będzie zainteresowana współpracą gospodarczą,
czy rywalizacją z Polską? Czy obecne dobre relacje Polski i Ukrainy mają szanse się utrzymać dłużej?
Z czym mielibyśmy wówczas do czynienia?
Polska i Ukraina to powierzchniowo prawie 1 milion km2 /322,5 tys. km2 i 603,5 tys. km2/.
Poza Federacją Rosyjską to największy obszar w Europie. Pod względem liczby ludności to około
80 mln obywateli.
Te dane skoryguje trwająca wojna.
Podstawowe pytanie dotyczy pozycji jaka zostanie przyznana Ukrainie względem UE.
Kolejne pytanie, jaką i od kogo, realną pomoc otrzyma Ukraina na odbudowę ze zniszczeń wojennych?
Przy tym wszystkim musimy mieć świadomość, że Rosja nie zrezygnuje ze swych chorobliwych ambicji mocarstwowych, a Niemcy do spółki z Francją zrobią wszystko żeby nie wyrosła im pod bokiem konkurencja zdolna pokrzyżować szyki w słodkim tete a tete z Putinem.
Świat nie pozostawia złudzeń i daje do zrozumienia, że jeśli chcecie liczyć na kogoś, to liczcie na siebie.

30 maja 2022

Madzia story vs pieniądze na KPO

Czy w III RP możliwe jest zrobienie użytku z ustawy definiującej zdradę dyplomatyczną? https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/kodeks-karny-16798683/art-129
Przypadki mieszczące się w tej definicji mnożą się ostatnio niczym stonka. Jednocześnie urzędnicy państwa określanego jako III RP przyglądają się temu bezradnie i brak jakiejkolwiek reakcji poza darciem szat w stylu Rejtana.
Nie interesują mnie wewnętrzne rozgrywki w PO między Tuskiem i Trzaskowskim.
Interesuje mnie w jakim charakterze Trzaskowski spotkał się z szefową KE? Jako prezydent Warszawy, czy jako wiceprzewodniczący PO, czy jako osoba prywatna? Z drugiej strony interesuje mnie reakcja prawna rządu MM, poczynając od malowanych ministrów Szymańskiego
i Raua, po premiera Morawieckiego.
Nieuzbrojonym okiem widać, że Niemcy wobec Polski prowadzą grę na którą rząd musi reagować. Tylko idiota może uwierzyć, że szefowa KE spotyka się na gwizdek z każdym kto ma taką chęć.

Dla niższych szczebli administracji istnieje prawne pojęcie odpowiedzialności urzędniczej https://forsal.pl/artykuly/1445376,odpowiedzialnosc-urzednicza-to-fikcja-nie-sposob-udowodnic-wydanie-blednych-decyzji.html . Ten przypadek nie jest teraz przedmiotem mojego zainteresowania.
W odniesieniu do tzw. czapki urzędniczej są przepisy których naruszenie powinien rozpatrywać Trybunał Stanu. https://pl.wikipedia.org/wiki/Trybuna%C5%82_Stanu  
Obydwa przepisy są realnie martwe. Wynika to z ilości spraw które skierowano do rozpatrzenia, a tym bardziej w których zapadły wiążące postanowienia.

Polska od lat nie ma dobrej prasy. Winnych jest wielu, ale palmę pierwszeństwa dzierży opozycja, ciągle totalna.
O panującej beztrosce świadczy według mnie dopuszczenie do sprawowania odpowiedzialnych stanowisk państwowych również posiadaczy paszportów innych niż polski. Dotyczy to również parlamentarzystów.
Nie jest powszechna świadomość, że nie można na pstryknięcie palcem zrzec się obywatelstwa nadanego przez obce państwo. To dotyczy przykładowo posiadaczy paszportów brytyjskich.
Po co ten mój wywód? Chociażby po to żeby postawić pytanie czyje interesy reprezentuje naprawdę posiadacz podwójnego obywatelstwa, zasiadający w rządzie III RP, czy w ławach parlamentarnych.
Lecieć po nazwiskach? W III RP mieliśmy i mamy takich przypadków sporo. Skutków nie widać?
Nie mam ochoty wysłuchiwać w związku z tym jakichkolwiek głupich, czy tylko zgryźliwych uwag.
Mamy wystarczająco dużo ludzi wykształconych, doświadczonych, znających biegle języki obce.
Po co nam „obywatele świata”? Niech szukają swego szczęścia gdzie indziej.
Dlaczego mamy ministrów i nie tylko, posiadaczy obcych paszportów, pozostaje ciągle „słodką tajemnicą”, a może jednak tajemnicą poliszynela?

Po 1989 roku przeszliśmy z kurateli Moskwy pod kuratelę Brukseli, Waszyngtonu, a niektórzy mówią że również Watykanu. Czy tu należy szukać przyczyn bezradności  kolejnych rządów III RP w kreowaniu polskiej polityki zagranicznej i obronie polskiej racji stanu?
Nie uważam się za bohatera, czy odkrywcę prawd oczywistych, ale dam odpowiedź twierdzącą.
Mimo wszystko szokiem dla mnie jest książka Krzysztofa Balińskiego „Ministerstwo Spraw Obcych” .
Rzecz o tyle ciekawa, że autor wydał ją po raz pierwszy /pod nieco innym tytułem/ w 2013 roku.
Reakcja zawsze ta sama, w stylu „nie mamy waszego płaszcza i co nam zrobicie”?
Pudrowanie rzeczywistości nie zmieni faktów wśród których najważniejszy jest ten że w kwestii swej suwerenności możemy jedynie tyle na ile w swej łaskawości pozwoli nam Bruksela, Berlin czy Waszyngton. Listę można dowolnie wydłużać.
Problem w tym że interesy tych ośrodków są wobec Polski rozbieżne.
Do 1989 roku taką rolę wypełniała Moskwa.

Rzadko, chociaż ostatnio coraz częściej, mówi się o destrukcyjnej działalności Niemiec wobec Polski.
To nie przypadek że Niemcy są dla nas od wieków wrogiem. Wynika to z kolizji interesów, zarówno politycznych, jak i gospodarczych.
Niemcy historycznie starają się realizować politykę drang nach osten.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten

Nie widzą szans dla siebie w realizacji takiej polityki na kierunkach zachodnim czy południowym.
Paradoksalnie, określenie drang nach westen, które pojawiło się na przełomie wieków XX i XXI dotyczyło Polaków których Niemcy zachęcali do zagospodarowania terenów przygranicznych opustoszałych po zjednoczeniu Niemiec. Lepiej udostępnić Polakom niż mają stać puste.
Tak było z czołgami Leopard. Dać Polakom i na tym zarobić, a nie płacić za złomowanie.  
Historycznie  drang nach osten nie wychodzi Niemcom na zdrowie za sprawą Rosji.
Jest to trudny dla mnie do zdefiniowania rodzaj miłości, a może raczej wzajemnej fascynacji.
Odbywa się to mniej więcej w takiej kolejności: w czasach pokojowych trwa owocna współpraca na wszystkich możliwych płaszczyznach.
Na porządku dziennym były daleko posunięte koligacje z rodziną carską.
Wielu rodowitych Niemców było wysoko postawionymi urzędnikami na dworze carskim. Podobnie było w wojsku. Kwitła kolonizacja ziem rosyjskich przez żywioł niemiecki. Najczęściej wymienia się Niemców Nadwołżańskich https://pl.wikipedia.org/wiki/Niemcy_nadwo%C5%82%C5%BCa%C5%84scy  
Niemcy wspólnie z Cesarstwem Rosyjskim, a później z ZSRR, dokonywali rozbiorów Polski.
Przychodził jednak moment, że dochodziło do zasadniczego konfliktu interesów. Tak było podczas pierwszej i drugiej wojny światowej.

Jednak Niemcy mają problem z wyciąganiem wniosków. Złośliwi mówią że zawsze mają gotowy tylko wariant A. Są pewne nawyki których nie mogą się pozbyć. Tak było po zakończeniu II wojny światowej.
Mimo tego ZSRR wyraził zgodę na zjednoczenie Niemiec, a później zintensyfikował współpracę gospodarczą która trwa po dzień dzisiejszy mimo agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę.
Dzisiaj Niemcy kombinują jak zminimalizować straty, również wizerunkowe, jakie ponosi Rosja
w wojnie na Ukrainie. Niemców absolutnie nie interesuje jak doprowadzić Rosję do poniesienia odpowiedzialności karnej i ekonomicznej za zbrodnie i zniszczenia dokonane podczas agresji
na Ukrainę. Dla nich ważne jest żeby Putin, z wojny którą przegrywa, wyszedł z twarzą i żeby mogli jak najprędzej wrócić do normalnych relacji handlowych, bo najważniejsze jest, że straty ponoszą teraz Niemcy.

Dla Polski zasadnicze znaczenie ma polityka Niemiec i Rosji w stosunku do nas.
W pierwszych latach po zjednoczeniu Niemiec i rozpadzie ZSRR nie dostrzegano zagrożeń.
One były, ale ich nie eksponowano. Problem narastał z biegiem lat. Jaskrawo dał o sobie znać
po przyjęciu Polski do UE.
Niemcy od samego początku nie ukrywali że Polska potrzebna im jest jako rynek zbytu, jako rezerwuar taniej siły roboczej i skansen przyrodniczy, w którym będzie wypoczywał niemiecki świat pracy.
O złym traktowaniu Polski jako równoprawnego partnera świadczą warunki na jakich przyjmowano do UE Polskę. Dotyczyło to w szczególności polityki rolnej. Warto też zwrócić uwagę na stałe blokowanie przez Niemcy wszelkich inicjatyw gospodarczych Polski które w perspektywie mogą zwiększyć potencjał gospodarczy Polski. Pocieszeniem jest że te poczynania nie zawsze są skuteczne.
Tam gdzie Niemcy nie mogą zrealizować swoich zamiarów bezpośrednio uciekają się do działań pozaprawnych, wbrew zapisom traktatowym. Doświadczamy tego przy okazji udostępniania Polsce kwot przyznanych w ramach KPO.
Uległość rządu polskiego wobec żądań urzędników brukselskich jest dla mnie żenująca.
Miesiącami jesteśmy karmieni papką o tym, że racja jest po naszej stronie, że stosuje się wobec Polski metody pozaprawne itp. itd.
W dalszej kolejności, wbrew wszelkiej logice robimy po kolei wszystko co nakazuje nam Bruksela.
Clou tkwi w tym, że nie mamy żadnych gwarancji uruchomienia tych pieniędzy. Płyną tylko słowa.
W sumie chodzi o kolejne przeczołganie Polski i udowodnienie kto faktycznie rządzi.
Za takim postępowaniem stoją Niemcy.
Nowelizacja ustawy sądowniczej nie przeszła jeszcze przez Senat.
Nie wiadomo czy pani von der Leyen przyjedzie 2 czerwca do Warszawy i czy podpisze porozumienie zwalniające dla Polski pieniądze z KPO. Nie wiadomo kiedy KE zwolni należne nam kwoty do wypłaty.
Nie wiadomo kiedy pieniądze fizycznie otrzyma do dyspozycji Polska.
Faktem pozostaje, że Polska może mieć problemy z terminowym, wynikającym z przyjętych harmonogramów, wydaniem przyznanych kwot.
Obracamy się w świecie myślenia życzeniowego. Jakie będą realia? Nie wiem, ale wiem jakie są.
Trwa wojna na Ukrainie. Polska jest poważnie zaangażowana w udzielanie pomocy walczącym Ukraińcom. Poza sprzętową pomocą militarną i pomocą humanitarną, przyjęliśmy 3,7 mln uciekinierów z Ukrainy, z czego około 1,2 mln uzyskało PESEL i wszelkie prawa z tego wynikające.
Rząd MM ocenia koszty zaangażowania finansowego Polski na około 12 mld euro.
Tymczasem, do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy ani eurocenta wsparcia z kasy KE.
Argumentacja urzędników KE jest godna podziwu. Nie mogą udzielić Polsce wsparcia bo w budżecie KE nie przewidziano pieniędzy na taki cel. W budżecie KE nie ma rezerwy? Gratulacje!
Ciekawi mnie czy Niemcy prowadzą na bieżąco rachunek swoich zysków i strat. Wojna na Ukrainie jest doskonałą ku temu okazją. Nie ma pełnej informacji w tym zakresie, ale wiele wskazuje na to,
że obecna postawa wobec wojny wyjdzie Niemcom bokiem.
Przed rozpętaniem wojny na Ukrainie w lutym Niemcy mieli realne szanse na przywództwo w UE.
Wiele wskazywało, że nie było zbytnich protestów ze strony pozostałych członków UE. Zwłaszcza po Brexicie. Teraz sytuacja uległa zmianie, na niekorzyść Niemiec. Zresztą na ich życzenie. Powodem jest rozdwojenie jaźni wynikające ze współpracy gospodarczej z Federacją Rosyjską. Z dostępnych źródeł wynika że Niemcy w różne przedsięwzięcia gospodarcze w Rosji zainwestowali w przybliżeniu 1 bilion Euro. Z takimi kwotami trudno się rozstać bez żalu.

Ze swej strony dodam, że nie widzę powodów do euforii.
Niemcy wzięli na przeczekanie. Od miesiąca nie wysyłają ciężkiej broni na Ukrainę.
Pomoc humanitarna też nie zwala z nóg. Skutecznie torpedują kolejne sankcje nakładane na Rosję. Krótko mówiąc, czekają na ustabilizowanie się konfliktu. Znajdą się wówczas w gronie decydujących
o dalszych losach Ukrainy. Przede wszystkim będą kontrolowali wydatkowanie pieniędzy, zarówno unijnych jak i pomocy udzielanej bezpośrednio przez rząd i banki niemieckie.
Jak zwykle spadną na cztery łapy i Europa nie będzie miała im tego  za złe.


Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...