Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą covid-19. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą covid-19. Pokaż wszystkie posty

17 grudnia 2021

Koniec roku coraz bliżej ale o podsumowaniu nie ma jeszcze mowy

Na dzisiaj ważne dla nas jest to co się dzieje na i za naszą wschodnią granicą.
Z jednej strony, za sprawą Łukaszenki, mamy tabuny „turystów” którzy Polskę traktują jako kraj tranzytowy w drodze do raju jakim mają być dla nich Niemcy albo inne państwa Europy zachodniej.
Ci „turyści’ pchają się do nas bezpośrednio z Białorusi, ale mają też trasy alternatywne tj. via Litwa,
a w odwodzie jest Ukraina, czy Słowacja.
Ciekawe dlaczego tranzyt nie wiedzie przez Słowację i Czechy?

Odrębnym problemem jest Ukraina. Dla Polski jest to problem w wielu płaszczyznach.
Istnienie Ukrainy jako samodzielnego bytu ma dla nas istotne znaczenie. Na dzisiaj jest to dla Polski granica pokoju. Może się to zmienić jeśli w myśl rosyjskiej doktryny Ukraina znajdzie się faktycznie w jej strefie wpływów podobnie jak dzisiaj Białoruś.
Nie jest to problem akademicki. Rosja od lat nie kryje swoich intencji. Aneksja Krymu i „zielone ludziki” w Donbasie to kolejne kroki w kierunku zawłaszczenia jeśli nie całej Ukrainy, to przynajmniej jej wschodniej części uznawanej za rosyjskojęzyczną.
Ukraina ma problem sama z sobą. Po rozpadzie ZSRR stała się samodzielnym państwem. Jednak dopiero kijowski majdan uświadomił Ukraińcom że mają własne państwo za które trzeba walczyć i ginąć. Ukraińcy boleśnie przekonali się co są warte gwarancje udzielane przez światowe mocarstwa.
Z racji swego położenia geopolitycznego Ukraina nie ma szans na przyjęcie do UE czy NATO.
„Stara Europa” nie ma w tym interesu. Ukraina jest poddawana podobnej „obróbce” jak Polska po 1989 roku. Mocarstwa światowe nie zamierzają zostawić sprawy przypadkowi.
Uzgodnienia względem Ukrainy następują za naszymi plecami. Nie chcą nas? Trudno.
Konsekwentnie trzeba więc trzymać się z boku. Dlatego też powinniśmy unikać jak diabeł święconej wody militarnego zaangażowania w konflikt ukraińsko-rosyjski tym bardziej że nie jesteśmy związani żadnymi układami wojskowymi ani politycznymi. Materialnie tak, ale nic poza tym.
Trzeba być ostrożnym bo jest wielu chętnych do wykorzystania Polaków jako mięsa armatniego.
Trzeba też pamiętać, o czym pisano na początku majdanu, że w interesie Polski nie jest zbytnie wzmacnianie Ukrainy która dla Polski nigdy nie była przyjacielem na śmierć i życie.
Dzisiaj wiążą nas doraźne interesy.
Zmiana nastawienia mentalnego to proces rozłożony na dłuższy czas.

Ale … Ukraina to tylko jeden z problemów z którymi musimy się borykać.
Bardziej dokuczliwe jest życie codzienne a w nim inflacja która dobiera się do naszych kieszeni.
Tu nie ma zmiłuj.
Widzimy skutki, a nie do końca znamy przyczyny. Kto czy co jest sprawcą? Gdzie szukać przyczyn i czy są możliwości obrony?
Od strony teoretycznej wyjaśnienie jest proste. Winne są tzw. cykle koniunkturalne. To jednak zbyt proste.
Bliższe prawdy są pochodne pandemii covid-19. Paraliż gospodarki w skali światowej i ratowanie miejsc pracy spowodowały wpompowanie na rynek pustego pieniądza. To tylko część prawdy.
Obserwujemy skutki wprowadzanych lockdownów. Korekty w gospodarce światowej trwać będą latami.
Na to nakładają się skutki zdarzeń losowych np. katastrofalne powodzie czy pożary.
Są też opinie że podejmowane działania, związane z pandemią, były nieadekwatne do realnych zagrożeń z niej wynikających. Inna sprawa że dotychczasowe działania są mało skuteczne /to oględnie powiedziane/.
Bliższa prawdy wydaje się opinia że pandemia wygaśnie sama w 2022 roku, albo przynajmniej zmaleje do mało znaczącego problemu.
Z narracją wokół pandemii jest coś nie tak skoro nie można uchwycić związku między skalą szczepień a stanem zdrowia poszczególnych społeczeństw. Dzisiaj mamy wszystkiego po trochu, od wyszczepialności rzędu znacznie poniżej 10% do ponad 90%, aplikowaniu szczepionki po raz trzeci, aż po opinie medyków że nie powinno się szczepić czwartą dawką. Tych problemów jest znacznie więcej a mnożą je nie tylko kolejne mutacje covid-19.

Tymczasem obrodziło nam politykami którzy urwali się z przysłowiowej choinki. Ubzdurali sobie że trzeba za wszelką cenę walczyć z przyrodą o utrzymanie warunków klimatycznych, ale kosztem egzystencji społeczeństw.
Te koszty prostą drogą doprowadzą do szybkiego zubożenia społeczeństw na gigantyczną skalę.
To tych nawiedzonych polityków nie martwi.
Nie trzeba być prorokiem żeby przewidzieć do czego to doprowadzi. Nastroje społeczne już dzisiaj powinny dawać politykom do myślenia.
Nie neguję potrzeby dbania o środowisko naturalne w którym żyjemy, ale nie da się naprawić w ciągu nawet 50 lat tego co kolejne pokolenia zniszczyły przez setki lat.
Prawda wydaje się cokolwiek inna. Kraje rozwinięte gospodarczo próbują w ten sposób ograniczyć konkurencję ze strony krajów rozwijających się.
Warto zwrócić uwagę na fragment komentarza dotyczący postępowania rządu premiera MM:
http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/tylko-gowno-prawda-jest-ciekawa#264197
od miejsca „…proszę spojrzeć na obecną sytuację następująco”.
To jest chyba kwintesencja.

27 listopada 2021

Quo vadis Covid-19?

Na obecnym etapie pandemii covid-19 trudno o jakieś konstruktywne wnioski.
W liczbach wygląda to tak https://www.worldometers.info/coronavirus/
Na skalę masową są stosowane szczepionki profilaktyczne, wątpliwości wzbudza ich skuteczność.
W użyciu są jedno dawkowe i dwu dawkowe. Okazuje się że dość szybko tracą swe właściwości i trzeba stosować dawki przypominające. Złośliwcy już wiedzą że te dawki przypominające zadomowią się u nas jak szczepionka przeciwko sezonowej grypie.
Trwa swego rodzaju wyścig z czasem. Pojawiają się kolejne fale pandemii, a jednocześnie poszczególne państwa starają się zaszczepić jak najwięcej swych obywateli. Trudno jednak uchwycić wzajemny związek między wyszczepieniem a bieżącą ilością zakażeń.
W samej Europie jest różny stopień wyszczepienia, jednak nic konkretnego stąd nie wynika.
Manipulując statystykami można dowieść wszystkiego.
Zaczyna się od tego że wskazuje się prymusa szczepień profilaktycznych. I co dalej?
Przez kilka miesięcy tego roku prymusem był Izrael. Zanotowano tam największy procent wyszczepienia społeczeństwa. W pierwszej fazie szczepiono tylko osoby dorosłe, powyżej 16 roku życia. Mniej się mówi że szczepiono tylko Izraelczyków, pomijając mieszkańców Autonomii Palestyńskiej /około 4 mln ludności/. W rezultacie osiągnięto sukces połowiczny.

Wirus mutuje i to dość szybko. Teraz w obiegu jest mutacja delta, a ostatnie dni przyniosły mutację omikron rodem z RPA. Kolejne mutacje są coraz bardziej agresywne i trudne w leczeniu. Nie ma też szczepionki uniwersalnej. Trzeba ją systematycznie doskonalić. Szczepionka na mutację omikron może pojawić się dopiero za jakieś trzy miesiące, a za dwa-trzy tygodnie będzie wiadomo jak reaguje omikron na dotychczas stosowane szczepionki.
Inną ciekawostką są fale pandemii. Po pierwszej fali przyszła druga, po niej trzecia, w Japonii szykują się do walki z szóstą. Jednocześnie optymiści twierdzą że pandemia wygaśnie w sposób samoistny na wiosnę 2022 roku. Komu wierzyć?

W pierwszych miesiącach pandemii powszechne było pytanie kiedy pojawi się szczepionka profilaktyczna? Kiedy zaczęto szczepić zaczął się cyrk kolejkowy /walka o miejsce w kolejce/.
Teraz nie ma chętnych do szczepienia się, a szczepionki zalegają w magazynach.
Szczepionka miała być antidotum, a tymczasem nie wiadomo co konkretnie daje?
Po pierwsze nie chroni przed zarażeniem. Zapewnia lżejszy przebieg choroby. Redukuje ilość przypadków śmiertelnych wśród chorych.
Zaszczepiony może dostać tzw. paszport covidowy. Ma on znaczenie dla podróżujących samolotami.
To tylko część prawdy, bo linie lotnicze wymagają ważnego testu covidowego. Paszportu może wymagać pracodawca, ale ten wymóg nie jest jeszcze w Polsce prawnie uregulowany.
Dalej chaos pogłębia się. W tzw. zamkniętej przestrzeni publicznej wszyscy muszą nosić maseczki ochronne. Dotyczy to komunikacji publicznej oraz przebywania we wszelkich publicznych pomieszczeniach zamkniętych. Pozostaje kwestia egzekwowania tego zalecenia.

Kolejne mutacje covid-19 atakują coraz młodszych. Początkowo mówiono że dzieci mogą przenosić wirusa ale same nie chorują. Dzisiaj dopuszcza się już szczepienie dzieci powyżej 5 roku życia.
W szpitalach są chore dzieci w wieku kilku tygodni.

Walka z pandemią przypomina pogoń za własnym ogonem.
W Europie jest znacznie ponad 1 milion /brak dokładnych danych, może być drugie tyle/ nielegalnych przybyszów z Azji i Afryki których stanu zdrowia epidemicznego nikt nie kontroluje.  

Z upływem czasu pada wiele mitów jakie towarzyszą trwającej pandemii.
Przechorowanie nie eliminuje ponownego zachorowania. W realu dość częste są takie przypadki.
Istotnym wątkiem są testy https://diag.pl/pacjent/koronawirus/rodzaje-testow-w-kierunku-covid-19/
a konkretnie ich wiarygodność.

Można dyskutować czy szum medialny wokół pandemii covid-19 jest adekwatny do publikowanych statystyk zakażeń i zgonów. Według statystyk WHO /27.11.2021/ na świecie odnotowano ponad
261 mln zakażeń i ponad 5,21 mln zgonów. W Polsce jest to odpowiednio 3,48 mln i 82,986 tys.
Pytanie na ile te dane odpowiadają stanowi faktycznemu?
Po pierwsze nie wszystkie państwa przekazują rzetelnie dane o przebiegu pandemii, a po drugie,
w pierwszych miesiącach pandemii zgony z powodu covid-19 łączono ze zgonami z powodu chorób innych, nazywanych związanymi. Większość zgonów dotyczyła osób starszych, schorowanych,
o małej odporności immunologicznej. Najwięcej zgonów miało miejsce w domach opieki. 
W Polsce statystyki były związane z refundacją leczenia przez NFZ. Za pacjenta z covid-19 była wyższa refundacja.
Szczepienia zmieniły ten obraz. Chorują coraz młodsi. Chorują również zaszczepieni. Poza tym covid-19 ma już czwartą mutację, a nazwa wyjściowa pozostaje bez zmian. Modyfikowana jest również szczepionka, czyli coś jest na rzeczy.
Zmienia się podejście do chorych którzy mają większe szanse na wyleczenie. Pojawiają się skuteczne leki na covid-19.
Tu też mamy ciekawą sytuację. Do leczenia dotychczas dopuszczono /EMA/ 2-3 leki. Kilka jest w trakcie dopuszczania.
Ciekawostką jest coś innego. Wielu lekarzy korzystając z własnego doświadczenia zawodowego leczy chorych na covid-19 lekami powszechnie znanymi od lat, ale przeznaczonymi do leczenia innych chorób. To nie tylko amantadyna.
Przy okazji można obserwować walki klanów profesorskich które ciągają takich lekarzy przed komisje etyki lekarskiej posuwając się nawet do groźby wykluczenia z zawodu lekarskiego.
Wystarczy przypomnieć sprawę dra Bodnara z Przemyśla.

Covid-19 jeszcze długo nie będzie tematem zamkniętym. Nie ma więc mowy o podsumowaniu czy wyciąganiu wniosków na przyszłość.
Po pierwsze nie wypracowano uniwersalnej profilaktyki. Zasadą jest „może pomoże”.
W wojskowości jest to znane jako rozpoznanie bojem.
W początkowej fazie pandemii nie znane były środki do walki z nią. Przykładem może być lekceważący stosunek do stosowania maseczek ochronnych. Dzisiaj ze środków ochronnych wycofano przyłbice i bandany.
Procedury postępowania w walce z covid-19 opracowywano „w marszu”.
Brakowało wszystkiego, włącznie z odpowiednią liczbą specjalistycznych łóżek szpitalnych i personelu medycznego przeszkolonego do leczenia chorych na covid-19. Remedium miały być respiratory które wymagają fachowej obsługi. Brak wykwalifikowanych operatorów /tak naprawdę doświadczonych anestezjologów/ powoduje że chory pod respiratorem ma małe /około 30%/ szanse na przeżycie. Tymczasem czytam coś takiego https://www.termedia.pl/koronawirus/Prof-Piotr-Kuna-Trzeba-robic-wszystko-aby-pacjenta-z-COVID-19-nie-podlaczac-do-respiratora,44136.html

Problemem są skuteczne metody przerwania łańcucha zakażeń.
Poza szczepieniami profilaktycznymi duże nadzieje wiązano z testami. Przykładem jest Słowacja gdzie testowano 100% dorosłej populacji. Jeszcze na początku lipca 2021 Słowacja była w UE stawiana jako przykład dla innych skutecznej walki z pandemią. https://www.pism.pl/publikacje/Slowacja_w_walce_z_pandemia_COVID19_i_jej_skutkami_dla_gospodarki
Przyszła jesień i sukces diabli wzięli. Skala zakażeń jest tak duża że rząd zdecydował o ponownym wprowadzeniu lockdownu, tym razem na dwa tygodnie https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/europa/news-lockdown-na-slowacji-dla-wszystkich-jest-decyzja-rzadu,nId,5665692#crp_state=1  Słowacja jest kolejnym krajem, po Austrii, gdzie wprowadzono całkowity lockdown.
Nie ma co owijać sprawy w bawełnę. Kolejny lockdown odbija się niekorzystnie na kondycji gospodarki słowackiej. To dotyczy całej Europy. Różna jest tylko skala ponoszonych strat.
Podkreślam że lockdown na Słowacji traktuje jednakowo osoby zaszczepione jak i niezaszczepione.
Zła informacja jest taka że na Słowacji zaszczepiło się 47,33 proc. mieszkańców, co odbiega od średniej europejskiej. Prymusi np. Holandia, mają ten wskaźnik powyżej 76% czyli przekroczyli próg odporności populacyjnej. W tejże Holandii stwierdzono ostatnio 23 709 nowych zakażeń. Wnioski?

Bardzo ciekawe obserwacje ze Szwajcarii przedstawia http://valser.szkolanawigatorow.pl/moj-ostatni-tekst-na-rok-2021
Czy nas też to czeka?

Próba podsumowania skutków dotychczasowego przebiegu pandemii sprowadza się do tego że jej prawdziwe cele są ukryte.
Groźna w skutkach nie jest liczba zakażeń i zgonów. Groźne są lockdowny. Mało rozpoznane są skutki przechorowania covid-19. Nie każdy ozdrowieniec wychodzi z choroby obronną ręką.

Tematem samym w sobie są skutki gospodarcze. Te już odczuwalne i przewidywane w perspektywie najbliższych lat.

Coraz częściej mówi się o skutkach społecznych.
Ten wątek trzeba rozpatrywać w kilku płaszczyznach.
Na czoło wysuwa się sfera zdrowia fizycznego i psychicznego. Rzucenie wszystkich sił i środków na walkę ze skutkami covid-19 powoduje zmniejszenie dbałości o chorych na inne choroby i schorzenia przewlekłe. Opozycja w Polsce zwraca uwagę na znaczny wzrost zgonów z powodów innych niż covid-19. Tego faktu nie da się ukryć. Cmentarze nie kłamią.

Innym problemem jest stan zdrowia psychicznego społeczeństwa, zwłaszcza jego młodszej części. Dlatego dzisiaj rząd stara się ograniczać do niezbędnego minimum naukę zdalną.
Gorzej jest z dorosłymi. Tu mamy wszystko czego dusza zapragnie. Tylko, czy tego akurat pragniemy?
Bo „na stole” są problemy z pracą /realna groźba bezrobocia/, szeroki repertuar używek, problemy rodzinne, wzrost kosztów utrzymania spowodowany wzrostem cen paliw, energii elektrycznej i postępującą inflacją.

Poza tym każdy w swoim otoczeniu widzi co się święci.

23 września 2021

Powtarza się ferment wokół służby zdrowia.

On właściwie trwa nieustannie.
Jeśli przyjrzeć się jak działa służba zdrowia na świecie to okazuje się że nie ma dobrych rozwiązań.
Nie sprawdza się żaden model, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, a taka sytuacja ma miejsce w pandemii koronawirusa. Trzeba więc poszukiwać rozwiązań optymalnych.
To nie jest sprawa tylko pieniędzy.
W Polsce trzeba to rozpatrywać w kilku płaszczyznach.
Pieniądze są ważne, ale na nich problem się nie kończy.
Demontaż służby zdrowia po 1989 roku trwał kilka lat. Jeśli opozycja mówi że wszystkiemu winien jest PiS to zalecam długotrwałe zażywanie środków wzmacniających pamięć.
Nie podejmuję się powiedzieć co było prapoczątkiem problemów służby zdrowia.
Zarobki w służbie zdrowia zawsze były niskie. Ale w PRL wszyscy wiedzieli, że każdy pracownik od którego zależała skuteczność leczenia miał kieszeń.
Przez lata mało inwestowano w infrastrukturę /budynki i aparatura medyczna/ .
Ograniczano liczbę miejsc na uczelniach medycznych /mieliśmy nadwyżki/. Jeszcze gorzej było ze szkolnictwem średnim, a później dodatkowo zwiększono wymagania dla personelu pomocniczego /wymagane studia wyższe dla dyplomowanych pielęgniarek/. Takie są trendy w światowej służbie zdrowia.
Po wejściu Polski do UE doszedł exodus lekarzy i personelu pomocniczego do lepiej płatnej pracy w wielu krajach UE. To jest drenaż naszego rynku pracy.
Wykształcenie medyka jest długotrwałe i kosztowne. Wyjeżdżający na saksy nie miał obowiązku zwrotu kosztów studiów. To dziwne, bo za PRL kończący studia wojskowe podpisywał cyrograf zobowiązujący do pozostania w służbie zawodowej 6-12 lat /zależnie od ukończonej szkoły/.
Teraz nadrabia się zaległości, ale ludzie nie chcą i nie mogą czekać. Zresztą każdy inaczej widzi efektywność wykorzystania pieniędzy wpompowywanych w służbę zdrowia.
W mojej ocenie jest tu za duża skala marnotrawstwa.
Po pierwsze jest za dużo pośredników którzy przejadają pieniądze podatników.
Jest wadliwa organizacja całej służby zdrowia, zwłaszcza lecznictwa szpitalnego. Przede wszystkim jest zbyt zawężona specjalizacja w leczeniu chorych. Zapomina się o potrzebie kompleksowego leczenia chorego.
Podział między administrację centralną, samorządy i lecznictwo prywatne również rozmywa odpowiedzialność i obniża efektywność leczenia.
Tego nikt nie ma odwagi ruszyć, a samym gadaniem nic się nie załatwi.
Nic nie da również obecny strajk. To są tylko igrzyska dla zaistnienia na scenie politycznej.
Znowu kilka osób się wylansuje i wejdzie do Sejmu lub Senatu w najbliższych wyborach. To już było.
Dzisiaj reforma służby zdrowia to improwizacja w której poszczególne grupy interesów chcą jak najwięcej wydrzeć dla siebie. Najmniej zyska na tym pacjent.
Co jest najistotniejsze nie słychać żeby podejmowano jakiekolwiek kroki w kierunku zbudowania służby zdrowia opartej na racjonalnych przesłankach. Ciągle jesteśmy na etapie gaszenia pożarów bądź likwidacji kolejnych ognisk zapalnych.
Z tej mąki chleba nie będzie.

W uzupełnieniu odniosę się do jeszcze jednego problemu który jest dyskretnie wyciszany.
Dotyczy pogranicza przemysłu farmaceutycznego i świata lekarskiego. Dzisiaj widać to szczególnie podczas pandemii koronawirusa.
Choroba to jedno, a jej leczenie to drugie. Coraz mniej miejsca na działalność charytatywną.
Na leczeniu trzeba zarobić i nie zapominać o zyskach z profilaktyki.
Służbie zdrowia raczej nie zależy kto płaci za leczenie, budżet czy pacjent. Najlepiej jeśli płaci jeden i drugi.
Historię leczenia chorych na koronawirusa znamy bo to sprawa jeszcze nie zamknięta.
Chętnych do zarobku przy takiej okazji było i jest wielu, ale nie wszyscy mieli „dojścia”.
Kiedyś może usłyszymy jakie fortuny powstały dzięki koronawirusowi. W Polsce również.
Towarem były maseczki, płyny dezynfekcyjne, ubrania ochronne, specjalne łóżka szpitalne, respiratory i wiele innych akcesoriów.
Mało się mówiło o leczeniu, bo nie wiadomo było jak i czym?
Znaleźli się odważni lekarze którzy zdecydowali się rzucić na szalę swój autorytet i zmierzyć z chorobą.
Chwała im za to. Jednak nie zapominajmy o zawistnikach. Tych nigdy nie brakuje w żadnym środowisku.
Eksperymentatorzy starali się ratować chorych, a zawistnicy „kablowali”.
Wynik nierozstrzygnięty, bo mamy z jednej strony wdzięczność wyleczonych chorych i ich rodzin, a z drugiej pryncypialne decyzje Izb Lekarskich i nadętych autorytetów profesorskich którzy nie wahają się grozić niepokornym nawet pozbawieniem prawa wykonywania zawodu.
Oportuniści poddali się. Wiedząc że można skutecznie leczyć nie kiwną palcem w bucie gdy trzeba wyjść poza ustalone procedury. A co z etyką lekarską? Z przysięgą Hipokratesa?
Rozgrzeszeniem dla oportunistów jest brak leku adresowanego na covid-19. Nie ma dla nich znaczenia że są leki na inne schorzenia, skuteczne również w leczeniu covid-19. Leki stosowane właśnie przez eksperymentatorów.
O pomstę do nieba woła administracyjne ograniczanie dostępu do leków skutecznych w leczeniu covid-19. To nie tylko amantadyna. Takich leków są dziesiątki a może i setki. Mamy jednak do czynienia z presją lobby farmaceutycznego. Te leki pozbawiają ich krociowych zysków.
Prace nad szczepionką i lekami adresowanymi na covid-19 gwarantują wsparcie finansowe z budżetu centralnego. Presja czasu powoduje, że producent jest prawnie zwolniony z wszelkich skutków wynikających z NOP. To jest ewenement w skali światowej zwłaszcza jeśli mamy świadomość skali tych NOPów.
Zadziwień jest więcej. Nie jestem fachowcem z branży mogę więc tylko sygnalizować swoje wątpliwości. To mi wolno. Jeszcze.

Wiadomość z dzisiejszego dnia jest taka, że pandemia skończy się w połowie 2022 roku /przedstawiciel Moderny/. Nie jestem zgryźliwy, ale taka informacja była dostępna na początku pandemii, czyli na przełomie zima/wiosna 2020.

08 września 2021

Co jest grane?

Tematów dziwnej treści nie brakuje.
Mnie krew zalewa gdy widzę i słyszę jak angażujemy się w sprawy międzynarodowe które nie przynoszą żadnych korzyści Polsce. Skąd u nas ten wysyp nietrafionych „inwestycji”?
Jeśli przynoszą korzyści poszczególnym osobom, politykom czy urzędnikom polskim, to powinno być przedmiotem zainteresowania odpowiednich służb.
Wishful thinking, prościej marzenie ściętej głowy.
Nie odrzucam też opcji, że pewne sprawy robione są za friko. Wszak głupich nie sieją, sami rosną. Mówi się o nich wprost "użyteczni idioci".
Najmniej wierzę w bajdy w stylu, że coś jest robione dla naszego dobra, ale pewnych szczegółów nie można upublicznić „dla dobra sprawy”.
Jaka i czyja to „sprawa”?
Czasem ktoś z polityków czy ekspertów nieopatrznie nazywa rzeczy po imieniu, ale przechodzi to bez większego echa.

Walczymy o dobre relacje z Litwą i Ukrainą, a jednocześnie robimy wszystko żeby zadrażniać i tak napięte relacje z Białorusią. Dla zasady?
Czy nikt nie dostrzega że systematyczne deptanie po odciskach pcha Białoruś w łapy Putina?
O to chodzi?
Czyje interesy realizuje TV Belsat współfinansowana przez Wlk. Brytanię? https://www.tvp.pl/centrum-informacji/informacje-dla-mediow/komunikaty-centrum-informacji/brytyjczycy-i-szwedzi-dofinansuja-belsat-tv/15802142
Tam wszędzie mieszkają Polacy. Mieszkają tam od zawsze. Są na swoim. Stanowią liczne grupy narodowościowe.
Co państwo polskie, III RP, robi żeby ułatwić im życie wśród obcych? Żeby nie byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii?
Nadskakujemy Litwinom czy Ukraińcom i co z tego mamy? Jedni i drudzy od lat lawirują żeby uzyskać dla siebie jak najwięcej korzyści, ale jednocześnie nie ustąpić na krok w sprawach istotnych dla Polski i Polaków. Uważam jednych i drugich za jednakowo wrednych pod tym względem. Jeśli realizują swój interes narodowy to dlaczego naszym kosztem?
Najbardziej jednak wkurza schizofrenia ekipy rządzącej. Nie chodzi tylko o aktualną. Tu nie ma różnicy.
Co innego mówią, co innego robią, a co innego myślą.
Polska nie ma nierealnych żądań. Wszystkie mieszczą się w tym co gwarantuje nam członkostwo w UE oraz prawo międzynarodowe.  
Dlaczego tolerujemy afronty Litwinów wobec mniejszości Polskiej na Litwie np. w sprawie pisowni nazwisk polskich, dwujęzycznych tablic z nazwami miejscowości i ulic na terenach gdzie Polacy stanowią większość /Soleczniki/? Tak leczą swoje kompleksy?
Czy my stosujemy takie same praktyki wobec mniejszości litewskiej na Suwalszczyźnie?
Ile smrodu było wokół rafinerii w Możejkach które mogły być przejęte przez Rosję? Dopiero od niedawna Litwa zmieniła swoje nastawienie, widząc korzyści z pełnego wykorzystania rafinerii.

Na innej płaszczyźnie rozgrywają się nasze problemy na Ukrainie.
Ile wysiłku wkłada Ukraina w zacieranie śladów polskości na jej obecnym terytorium? Co to za cywilizacja która odmawia poszukiwań archeologicznych szczątków masowych morderstw z pobudek politycznych /czystki etniczne podczas rzezi wołyńskiej/, a jednocześnie podtrzymuje kult Bandery i UPA?

Nie stanowi dla rządzących Polską problemu /bez stosownych upoważnień Sejmu/ przyjęcie uchodźców z końca świata, wrogich nam kulturowo, a nie potrafimy zorganizować powrotu Polaków z zesłania do Kazachstanu, czy na Syberię? Nie stać nas?

Dlaczego nie potrafimy być skuteczni w przywróceniu praw mniejszości polskiej w Niemczech?
Nie ma takiej?
Dlaczego tolerujemy obowiązywanie po dzień dzisiejszy dekretu Goeringa w stosunku do majątku Polonii na terenie III Rzeszy niemieckiej? Jednocześnie tolerujemy panoszenie się mniejszości niemieckiej, nie tylko na Śląsku.
Problemem samym w sobie są reparacje wojenne za zniszczenia spowodowane przez III Rzeszę niemiecką na obszarze II RP. To nie jest tylko wycena naszych roszczeń, ale przede wszystkim uznanie ich zasadności i aktualności. Powinniśmy konsekwentnie wykazywać, że roszczenia Polski nie uległy przedawnieniu. Nie zostały też nigdy zaspokojone.

Specyficznym „przyjacielem” są dla nas Czechy. Z kim oni właściwie trzymają sztamę? Z Polską czy z Niemcami? Konflikt w sprawie kopalni Turów może nas czegoś nauczy?
Osobiście wątpię. Nie ma znaczenia że dla Czechów konflikt ma podłoże polityczne /wynika z ich wewnętrznych rozgrywek politycznych /. Co nas to w sumie obchodzi?
W sporze chodzi naprawdę o wyeliminowanie Polski z rynku energetycznego ponieważ w tym regionie działają oprócz Turoszowa kopalnie węgla brunatnego leżące na terenach należących do Czech i Niemiec. One nie oddziałują na lokalne środowisko naturalne?
Inna sprawa, że Polska zlekceważyła problem i przez kilka lat nie podjęła prac nad udowodnieniem Czechom ich hipokryzji.

Jakie są rzeczywiste powody dla których kolejne rządy III RP pozwalają na poniewieranie Polską na arenie międzynarodowej?

Covid-19 spowodował poważne korekty w funkcjonowaniu gospodarki nie tylko europejskiej.
Polska, w ocenie nie tylko rządu MM, wypada korzystnie, ale to jest nie w smak urzędnikom i politykom KE. Ponad rok temu KE podjęła decyzje o wsparciu finansowym państw członkowskich. Polska z tego tytułu ma otrzymać 57 mld euro, w tym 36 mld euro w formie nisko oprocentowanej pożyczki.
Dokumenty w sprawie KPO zostały złożone do Brukseli w terminie, a dwa kraje Holandia i Bułgaria,
nie złożyły ich do tej pory.
KE dokonała już pierwszych wypłat, ale ani euro nie trafiło jeszcze do Polski. Unijni kacykowie uznają,
że nie otrzymamy należnych pieniędzy bo nie uznajemy prymatu prawa UE nad prawem krajowym.
Nie ma znaczenia, że podobne stanowisko reprezentują Niemcy, Francja, Hiszpania czy Rumunia, które pieniądze w ramach pierwszej transzy już otrzymały. KE przypadkowo zapomina, że Polska jest wśród państw które żyrują pożyczkę. Może więc z niej zrezygnować i zaciągnąć ją na własnych warunkach?
Będzie dla nas bezpieczniej finansowo?
Na marginesie, szum medialny w tej sprawie jest nieproporcjonalny do należnej nam kwoty pomocy finansowej. https://naszeblogi.pl/59770-jezeli-ke-przyjmie-polski-kpo-otrzymamy-3-mld-euro
Czy to jest wiedza powszechnie znana?
Poza tym, te pieniądze należą się nam jak przysłowiowemu psu micha. Wpłacamy do budżetu UE spore kwoty, udostępniamy swój rynek, wkrótce będziemy tzw. płatnikiem netto. To za mało?
Z wydatkowania tej pomocy też musimy się rozliczyć.

Tymczasem w kraju mamy kolejny przypadek obchodzenia prawa /dotyczy zakazu handlu w niedzielę/.
Do grona cwaniaków dołączył Lidl i Kaufland.  
Po co to udawanie troski o społeczeństwo ze strony rządzących?
Co na to związki zawodowe?
Czy naprawdę tak trudno tworzyć prawo bez dziur przez które można przepchnąć wszystko?
Tak na marginesie, co się dzieje w sprawie „lex tvn”? Podobno pastwi się nad nim Senat.

Wspomnę jeszcze o jednej sprawie. Chodzi o konstrukcję budżetu centralnego.
Covid-19 spowodował że rząd MM dla uspokojenia nastrojów społecznych rozdaje na prawo i lewo olbrzymie kwoty. Z jakich źródeł korzysta? W budżecie były zaplanowane tak duże rezerwy?
Dotychczas żyłem w przeświadczeniu, że zmiany w przeznaczeniu środków budżetowych /przesunięcia/ wymagają zgody parlamentu. Z zastrzeżeniem, że zmian nie dokonuje się post factum.
Jestem w mylnym błędzie?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...