Racja stanu to temat-rzeka.
Współczesne Niemcy swoiście pojmują dobre stosunki z Polską.
Mniejsze lub większe spięcia mają miejsce można powiedzieć od zawsze i raczej
nie da się ich uniknąć.
Drugą wojnę światową i jej konsekwencje uważają za sprawę zamkniętą, bez
negatywnych konsekwencji dla nich, chociaż nie do końca. Reparacje wojenne,
zwrot zagrabionego, to dla nich już historia. Co innego ziemie utracone /Śląsk, Prusy Wschodnie i Pomorze/. Do tego będą
wracać i to przy każdej nadarzającej się okazji.
Większość komentatorów bez komentarza pozostawia to że państwo pretendujące do
roli moralizatora wobec innych toleruje u siebie praktyki z epoki kamienia
łupanego.
Wszystko idzie gładko jeśli jest po myśli Niemiec. W przeciwnym razie wychodzi
na jaw obłuda i perfidia polityków niemieckich.
Co myślą przeciętni Niemcy? O to trzeba pytać Polaków obcujących z nimi na co
dzień.
Postawę polityków niemieckich wobec spraw polskich trafnie skomentował red.
Piotr Cywiński w programie M. Rachonia w PR24 /22'06 Patrioty jednak trafią na Ukrainę. Cywiński: postawa Niemiec
wobec wojny Ukrainy z Rosją powinna być dla nas lekcją 23.12.2022/
Po przystąpieniu Polski do UE Niemcy starają się do nagonki na Polskę włączyć
pozostałe kraje unijne, tak jakby stanowili lepszy sort. Wymyślono
słowo-wytrych „praworządność” które w rzeczywistości jest karykaturą tego co
się faktycznie dzieje wewnątrz UE i KE, ale wykorzystywane jest teraz jako
maczuga polityczna wobec Polski i Węgier.
Jest jeszcze coś o czym trzeba przypomnieć. W tym chórze potępiających Polskę
za brak praworządności przez lata uczestniczyły USA. Widzę w tym aktywność
totalnej opozycji która podsuwała /i robi to nadal/ odpowiednio spreparowane teksty
do bieżącego użytku propagandowego. Wystarczy przypomnieć prezydenturę Obamy.
Niezrozumiała dla mnie jest uległa postawa kolejnych rządów III RP wobec
wybryków KE.
Może i jest zrozumiała, ale się z nią nie zgadzam jako Polak. Wszelkie
kunktatorstwo jest mi obce.
Początkowo, w pierwszych latach uczestnictwa w UE, rządzący i media wmawiali
nam, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. Wszelki opór będzie skutkował
pozbawieniem profitów wynikających z przynależności do wspólnoty jaką jest UE.
Niewielu z nas miało świadomość, że te profity wynikały z naszego
niedoinformowania.
Z upływem czasu wyszło na jaw że rządzący z lekka mijają się z prawdą, albo po
prostu źle oceniali rzeczywistość. Tylko my dalej nie wiemy co jest prawdą a co
fałszem. Tkwimy w domysłach.
Przy innej okazji przypominałem o negocjacjach warunków przystąpienia Polski do
UE. Oddawaliśmy teren bez zbędnego oporu.
Nie zapominajmy o tym co się działo wcześniej, w pierwszych latach po Okrągłym
Stole.
Czy tak postępowali gospodarze czy tylko tymczasowi zarządcy, w dodatku źle
wynagradzani?
W czyim interesie dokonywali demontażu Państwa Polskiego? Z czyjego
upoważnienia?
Próby pociągnięcia do odpowiedzialności karnej polityków za brak
odpowiedzialności za podejmowane decyzje spełzły dotychczas na niczym. Nie
oznacza to że zarzuty są bezpodstawne.
Kolejne pytanie z grupy podstawowych: dlaczego nasi politycy dają się ogrywać
urzędnikom KE niczym małe dzieci? Wszystkich nie można postawić w jednym
szeregu z sołtysem z Chobielina.
To nieudolność wrodzona czy nabyta? Rząd
tworzą podobno najlepsi z najlepszych. Tymczasem w kontaktach ze starymi
wyjadaczami z zachodniej Europy często gęsto zostajemy, obrazowo mówiąc,
ogrywani jak małe dzieci. Politykowi naiwność chyba nie przystoi?
Może być i tak że nasi rządzący podpisują się pod dokumentami których treści do
końca nie rozumieją. Wówczas nie możemy liczyć na ich przyznanie się do błędu.
Osobiście uważam że rozumieją, ale rżnięcie głupa jest im wygodne.
Brakiem poszanowania sprawowanego urzędu jest również akceptowanie bez
zastrzeżeń, dokumentu który zawiera załączniki które dopiero się piszą.
Jest duże prawdopodobieństwo że tak było ze sławetnymi kamieniami milowymi do
KPO.
Od lipca 2020 obserwujemy spektakl z gatunku Madzia story, dotyczący powołania
do życia finansowego programu pomocowego dla państw członkowskich UE. W ujęciu
obiegowym znany jako KPO. https://www.gov.pl/web/planodbudowy/o-kpo
Środki z tego funduszu mają pomóc w minimalizacji skutków gospodarczych
pandemii covid-19.
Coś jednak poszło nie tak, bo w odniesieniu do Polski i Węgier uruchomienie
środków KE uzależniła od spełnienia warunków praworządności w rozumieniu ich
urzędników. Inaczej to wygląda w odniesieniu do Węgier, a inaczej do Polski.
Zastrzeżenie wobec Polski dotyczy organizacji krajowego wymiaru
sprawiedliwości. Jest to ewidentne nadużycie KE ponieważ organizacja krajowego
wymiaru sprawiedliwości jest wyłączona z kompetencji KE.
Podkreślenia wymaga również że są to zobowiązania jednostronne. Nie słyszałem,
ani nie czytałem że KE poniesie jakiekolwiek konsekwencje za niedotrzymanie
podjętych wobec Polski zobowiązań finansowych.
Dziwi mnie dlaczego Polska nie wycofuje się z gwarancji dotyczących utworzenia
KPO.
Dlaczego płacimy za coś z czego nie korzystamy? Mamy gest?
Tu widać brak konsekwencji, a także brak logiki w postępowaniu naszego obozu
rządzącego.
Pieniądze Polsce przyznano, ale nie są wypłacane. Piętrzone są trudności, z
założeniem że najpierw dojdzie do zmiany opcji rządzącej w jesiennych wyborach
parlamentarnych, a dopiero wówczas dojdzie do zwolnienia kwot. Na to gra
również totalna opozycja.
Takie stawianie sprawy przez opozycje krajową świadczy o jej naiwności
politycznej, a nazywając rzecz po imieniu jest to zdrada interesów
narodowych.
Być może że prawda jest cokolwiek inna. Sygnalizuje to http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/o-pieniadzach-z-kpo-czyli-gra-na-przetrzymanie
Moim zdaniem cała sprawa wymaga ze strony rządu MM dużej ostrożności. Uważam,
że kwoty są przereklamowane zwłaszcza, że mają być wydatkowane na cele
aktualnie dla nas powiedzmy drugorzędne. Wypłata nie jest jednorazowa, ale
rozłożona w czasie. To nie darowizna, ale kredyt który trzeba spłacić, a do
tego dołożyć wkład własny z budżetu, ograniczając wydatki na cele racjonalne z
punktu widzenia chociażby gospodarki. Jednocześnie Polska żyruje kwoty należne pozostałym członkom UE.
Niemcy, podobnie jak nasza opozycja, sukcesywnie odkrywają karty. Specjalizują
się w rzucaniu nam kłód pod nogi. Nie przepuszczą żadnej okazji.
Nie mam zamiaru sporządzać wykazu ich dokonań. Zrobił to za mnie Piotr Cywiński
w PR24 w programie Rachonia /wzmiankowałem
to wyżej/
Ten wątek wraca cyklicznie, chociażby tu https://radiokierowcow.pl/artykul/2627850
Można się zastanawiać ile jeszcze wody w Wiśle spłynie zanim tzw. prawdy
oczywiste dotrą do świadomości totalnej opozycji.
Trzeba być ułomnym umysłowo żeby wierzyć w szczerość deklaracji polityków
niemieckich wobec Polski. Nie ma mowy o ewolucji ich poglądów. Konsekwencji i
stabilności można im pozazdrościć.
Można raczej trzeba zastanawiać się nad naiwnością naszych polityków którzy od
lat wmawiają nam że powinniśmy naszą przyszłość budować na partnerstwie z
Niemcami.
Pomysł nie jest najgorszy. Ma jednak podstawowy mankament, nie ma mowy o
partnerstwie, ale o ubezwłasnowolnieniu nas. Mamy robić tylko i wyłącznie to na
co Niemcy łaskawie nam pozwolą albo wymuszą.
A pozwalają na niewiele. Przeszkadza im wszystko bez mała.
Trzeba najpierw zdefiniować co im przeszkadza? Dlaczego? Z tym już trudniej.
Najprościej rzecz ujmując Niemcy nie tolerują wszelkiej konkurencji.
Infrastrukturę drogową i kolejową możemy budować na kierunku wschód-zachód bo
to służy rozwojowi handlu z Federacją Rosyjską. Na to możemy nawet otrzymać
dotacje z funduszy unijnych.
Ile lat trwało zanim dotacje objęły kierunek północ-południe?
Kolejne mody na stolarkę budowlaną z PCV, wiatraki w ramach OZE itp.
przychodziły do nas z Niemiec. A służyły głównie pozbywaniu się przez nich zużytych urządzeń i przestarzałych
technologii.
Wszelkiego rodzaju podatki np. za emisję CO2, były inspirowane przez Niemcy.
Cel zawsze ten sam, zdołować gospodarki rozwijające się.
Niemcom wolno zasilić własną gospodarkę kwotą 200 mld euro w ramach pomocy
publicznej. Wcześniej podobnie było z portami b. NRD.
Nam nie wolno uregulować Odry i nie wolno podnieść wałów przeciwpowodziowych po
polskiej stronie.
Nie wolno zrobić porządku w Puszczy Białowieskiej, nie wolno budować obwodnicy
Augustowa /dolina Rospudy/, nie wolno wydobywać węgla brunatnego w tzw. worku
turoszowskim.
Nawet „darowizna” w postaci czołgów Leopard odbija nam się czkawką. Wojsko
Polskie ma ich na stanie 249 sztuk wersji 2A4 i 2A5, w tym wozy towarzyszące.
Dobry uczynek Niemców polegał na przekazaniu w latach 2002-4 128 czołgów
wersji 2A4 wyprodukowanych w latach 1985-7 /czyli średnio wówczas 15-letnich/, po
kosztach transportu do Polski, a następnie dokupieniu kolejnych 119 wersji 2A4
i 2A5. Czołgi te są sukcesywnie modernizowane w Polsce.
Koszty trwającej modernizacji liczone są w mld złotych.
Jednak nie na tym
kończy się nasze „szczęście”.
Pierwsza partia pochodziła z zapasów magazynowych Bundeswehry która początkowo
zamierzała je złomować. Deal z Polską okazał się bardziej opłacalny. Polska
modernizuje je do wersji 2PL/M1 https://pl.wikipedia.org/wiki/Leopard_2#Modernizacja
Robi to jednak powoli i wynika to nie tylko z naszego zaangażowania /zdolności
wykonawczych/, ale z braku płynności łańcucha dostaw części od producenta
czołgów.
Przy dotychczasowym tempie modernizacja zajmie co najmniej 10 lat.
Problem jest nie tylko z częściami zamiennymi i zapasowymi których nie możemy
dorabiać sami ze względu na uwarunkowania licencyjne. Nie można w pełni
wykorzystać możliwości bojowych tych czołgów ponieważ Niemcy nie chcą
udostępnić technologii produkcji prochu do pocisków artyleryjskich,
zapewniających ich odpowiedni zasięg rażenia. Coś w tym kierunku się robi ale
efekty będą po latach.
Wobec zakupów w Korei Płd i USA polityka w tym obszarze musi zostać
zweryfikowana ponieważ przemysł krajowy nie będzie w stanie podołać wszystkim
zadaniom.
Wystarczyło wszcząć prace nad budową w Polsce elektrowni atomowych a już landy
niemieckie uruchomiły protesty zielonych i swoją agenturę w Polsce że oni
kategorycznie są przeciwni.
W tym zbożnym dziele posiłkują się skutecznie TS UE.
Nie ma co liczyć na zmianę postawy Niemiec wobec Polski. Niemcy mają szacunek
tylko dla silniejszego. Gdyby było inaczej nie doszłoby do wzajemnego zbliżenia z Federacją Rosyjską po
okropieństwach II wojny światowej.
Jeszcze słowo o funduszach unijnych i ich dostępności dla Polski.
To nie jest stanowisko wyłącznie KE https://www.portalsamorzadowy.pl/fundusze-europejskie/ke-nie-chce-dac-polsce-pieniedzy-na-wsparcie-uchodzcow,427893.html?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=wnp
Za tym stoi Berlin. Pamiętamy wypowiedź europoseł K. Barley /wiceszefowa PE/ https://polskieradio24.pl/5/1223/Artykul/2833731,Katarina-Barley-znow-atakuje-Polske-i-Wegry-Chca-zmienic-nasze-rozumienie-demokracji
https://www.dw.com/pl/waszczykowski-do-barley-prosz%C4%99-si%C4%99-nie-zas%C5%82ania%C4%87-ii-wojn%C4%85-%C5%9Bwiatow%C4%85/a-60567330
Przez lata poprzedzające wejście Polski do UE rządzący wówczas rozdawali na
prawo i lewo majątek narodowy wytworzony w czasach PRL-u. Przypomnę że były to m.in.
zakłady produkcyjne, banki i media. Pozyskane w ten sposób pieniądze poszły na zasypywanie dziur w budżecie, a mówiąc
wprost, zostały roztrwonione.
O okolicznościach wejścia do UE już pisałem.
Polscy negocjatorzy nie wynegocjowali korzystnych warunków przystąpienia do UE.
Za to do Polski weszły masowo sieci handlowe które niszczyły rodzimy handel
indywidualny. Brak regulacji prawnych umożliwił unikanie opodatkowania tych
sieci co poważnie uszczupliło wpływy do budżetu. Popularną metodą stała się zmiana
szyldu sieci handlowej /„nowa” sieć korzystała z wakacji podatkowych/.
Rzadko spotyka się analizy porównawcze pokazujące realne korzyści związane z
przystąpieniem Polski do UE. Niejeden jest zaskoczony tym co widzi. Tymczasem już
w 2027 roku Polska stanie się tzw. płatnikiem netto do kasy UE https://wsjp.pl/haslo/podglad/22634/platnik-netto
Tu mam przykładowy, tendencyjny, artykuł którego autor opowiada jakie korzyści
osiąga Polska z tytułu uczestnictwa w UE. https://www.money.pl/gospodarka/oto-ile-polska-wplaci-do-budzetu-ue-w-2023-r-skladka-wzrosla-wiceminister-wyjasnia-6827153823857152a.html
Zestawienie będzie o wiele mniej atrakcyjne gdy uwzględnimy kwoty należne
Polsce /KPO i koszty związane z przyjęciem uchodźców wojennych z Ukrainy/, a
niewypłacone oraz bezprawne kary nakładane przez TS UE.
Kogo winić za ten stan rzeczy?
Na czele winnych stawiam partie polityczne tworzone w Polsce z pieniędzy
sponsorów niemieckich. Liderem jest KLD i jego kolejne wcielenia. Nie rozliczono
ich politycznie, podobnie jak beneficjentów pożyczki moskiewskiej.
Skoro tego nie jesteśmy w stanie zrobić nie dziwmy się że o III RP mówi się „państwo
z tektury i z dykty”.