Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomoc Polski dla walczącej Ukrainy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomoc Polski dla walczącej Ukrainy. Pokaż wszystkie posty

07 kwietnia 2023

Polacy, radźcie sobie sami

Są sprawy do których wracamy czy nam się podoba czy nie.
Takim tematem jest deklarowane i udzielane Polsce przez KE wsparcie finansowe pomocy udzielanej uciekinierom z Ukrainy, z terenów objętych działaniami wojennymi.
To czego doświadczamy ze strony KE można określić jednym słowem hipokryzja.
Jakie są fakty? Dla przypomnienia.
Od 24 lutego 2022 roku granicę Polski z Ukrainą przekroczyło ponad 10 mln uciekinierów, z tego ponad
8,3 mln wróciło na Ukrainę. W Polsce pozostaje na pobyt stały około 1,4 mln Ukraińców i tyle mniej więcej otrzymało nr PESEL. Około 1 mln Ukraińców podjęło w Polsce pracę zarobkową i płaci podatki w Polsce. Tym samym ma prawo do świadczeń socjalnych i zdrowotnych.
Wielokrotnie podkreśla się że dla takiej ilości przybyszów nie zbudowano żadnych obozów, ani nie gromadzono ich w wydzielonych strefach. Wielu uciekinierów, na początku wojny, przyjęły polskie rodziny na własny koszt.
Nie trzeba chyba tłumaczyć, że przyjęcie „na garnuszek” takiej ilości przybyszów jest poważnym obciążeniem nie tylko dla budżetu państwa ale i części naszego społeczeństwa.
Ten aspekt pomocy trzeba zdecydowanie oddzielić od pomocy militarnej udzielanej Ukrainie przez Polskę na podstawie odrębnych uzgodnień.

Nie napiszę nic o szczytnych hasłach, o solidarności itp. którymi szermuje na prawo i lewo KE.
Liczą się tylko fakty.
W pierwszych miesiącach wojny miały nam wystarczyć dobre rady płynące z Brukseli.
Najważniejsza z nich to propozycja przeksięgowania przez Polskę pieniędzy wcześniej przeznaczonych na realizacje innych zadań. Polska z tej oferty nie skorzystała.
Dopiero po kilku miesiącach /jesienią/ KE zdecydowała o przekazaniu konkretnych pieniędzy,
czyli około 145 mln euro na pomoc uchodźcom ukraińskim. Lepsze to niż nic.
Tymczasem już w kwietniu 2022 premier MM w liście do szefowej KE określił dzienny koszt pobytu ukraińskiego uchodźcy na 21-30 euro. https://www.rmf24.pl/news-ile-kosztuje-pobyt-ukrainskich-uchodzcow-w-polsce-premier-pr,nId,5984831#crp_state=1 – co oznacza 21-30 mln euro dziennie
i 630-900 mln euro miesięcznie. Tych uchodźców mamy około 1,4 mln na pobyt stały, w tym około
200 tys. uczy się w Polsce w trybie stacjonarnym i około 200 tysięcy zdalnie w szkołach ukraińskich.
To dodatkowe koszty po stronie polskiej. https://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/8566882,ukraina-polska-uchodzcy-edukacja-dzieci-szkola.html Do tego trzeba dodać te kilka milionów które przez Polskę przeszły tranzytem. Im też trzeba było pomóc.
Te wydatki trzeba uzupełnić o świadczenia socjalne (np. opieka nad dzieckiem, opieka rodzinna, dofinansowanie pobytu dziecka w żłobku, klubie dziecięcym lub świetlicy).
A gdzie wydatki na edukację i opiekę zdrowotną?
Czytałem informację, że należy nam się refundacja za już poniesione wydatki w wysokości rzędu
co najmniej 9 mld euro, a inne źródła wspominają o 12 mld euro.
W praktyce stanowisko KE można skwitować krótko: liczcie sobie podwójnie, ale nie upominajcie się.
Takie postępowanie KE można skwitować jako świadome osłabianie gospodarcze Polski.
To się sumuje z blokowaniem wypłat z KPO.
To „zawdzięczamy” Niemcom. Nie ma co się z tym kryć. To szczera prawda. Im nie w smak jest rozwój gospodarczy i wzrost znaczenia politycznego Polski.
Dotyczy to nie tylko omawianego wątku.
Niestety z tym cynizmem Niemiec nie potrafimy skutecznie walczyć. Nie umiemy czy zwyczajnie paraliżuje nas strach? To trwa zbyt długo.
Mamy wojnę przez granicę i z jawnym wrogiem. Niemcy do tego wroga mają 400-500 km i właściwie nie wiadomo czy to dla nich wróg, czy raczej wspólnik w interesach? 
Niemcy uważają że ich bezpieczeństwo gwarantują wojska USA które stacjonują u nich od końca
II wojny światowej. Dodatkowo zarabiają na tym około 20 mld $ rocznie. Dlatego tak bronią się przed przesunięciem tych wojsk bardziej na wschód.
O jednym trzeba zawsze pamiętać, koszty jakie ponosimy pomagając Ukrainie są niczym w porównaniu do świadomości że wojna nie toczy się na naszej ziemi, nie walczą i nie giną w niej polscy żołnierze.
Dzisiaj oficjalnym powodem są względy formalne i proceduralne. Ukraina nie jest członkiem NATO ani UE.
Ważne jest jeszcze coś. Polska jest członkiem UE i posiada tzw. granicę zewnętrzną z Ukrainą
i Federacją Rosyjską. W trwającej wojnie na Ukrainie Polska ma ograniczony wybór, a właściwie nie ma żadnego. Wojna spowodowała falę uciekinierów których trzeba było przyjąć.
Ktoś odważyłby się zamknąć przed nimi granicę? Mieli szukać schronienia na Białorusi?
https://businessinsider.com.pl/gospodarka/polska-pomoc-dla-ukrainy-przebila-wszystkich-oto-ile-poszlo-z-zasobow-armii/b8296z9

Ostatnio media upodobały sobie publikowanie zestawień ilustrujących skalę pomocy udzielanej przez różne państwa walczącej Ukrainie. Dzięki zręcznej manipulacji mediów dowiadujemy się, że Niemcy są po USA, na drugim miejscu pod względem kwot udzielanej pomocy. Diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach.
O jakie szczegóły chodzi?
Z punktu widzenia interesów Ukrainy istotna jest pomoc udzielona, a nie tylko zadeklarowana.
I tu mamy niespodziankę. Spora rozbieżność między pomocą deklarowaną a zrealizowaną.
Przykładowo Niemcy zadeklarowały pomoc sprzętową wartości 2,4 mld € ale zrealizowały dotychczas swą obietnicę w 58%. Polska zadeklarowała i przekazała sprzęt wartości 2,4 mld €. 
Jeszcze ciekawiej te zestawienia wyglądają jeśli odniesie się je do potencjału gospodarczego państwa które tej pomocy udziela.
Łączna wartość pomocy udzielonej przez Polskę to 56,6 mld zł, a to stanowi 2% PKB Polski.
Istotną pozycję w pomocy udzielanej Ukrainie stanowi pomoc udzielana uchodźcom.
Ta stanowi 8,36 mld €. Tu nie mamy konkurencji, Pomoc Niemiec to 6,8 mld €.
Sumarycznie na pomoc Ukrainie Polska wydała 56,6 mld zł /11,92 mld €/ a Niemcy które są potentatem gospodarczym w UE 12,96 mld €, z tego 6,8 mld € na pomoc uchodźcom.
Niemcy są konsekwentni w pozorowaniu pomocy Ukrainie. Jako zasadę przyjęli pomoc w obszarach nie kolidujących ze współpracą Niemiec z Federacja Rosyjską. Dlatego na wszelkie możliwe sposoby utrudniają pomoc militarną, nie tylko własną, ale także deklarowaną przez UE.
Tu https://konkret24.tvn24.pl/swiat/wojna-w-ukrainie-pomoc-militarna-niemiec-dla-ukrainy-co-wiemy-a-czego-nie-6646242 jest obszerne wyjaśnienie które faktycznie ten obraz jeszcze bardziej zaciemnia.
Tu https://defence24.pl/geopolityka/niemcy-manipuluja-pomoca-dla-ukrainy-co-mozemy-z-tym-zrobic-analiza jest sporo szczegółów ale i komentarzy.

Problem który coraz częściej powraca dotyczy odpowiedzi na pytanie jak będą wyglądały nasze relacje z Ukrainą po zakończeniu wojny. Bo ta wojna na pewno się skończy. Tylko nie wiadomo jak i kiedy?
Proste pytanie dotyczy tego jak Polska się wówczas odnajdzie? Kto będzie wówczas miał rację? Światełkiem w tunelu może okazać się wizyta prezydenta Ukrainy w Warszawie. Jej efektów nie powinniśmy odbierać jako odwdzięczenia się Ukrainy za okazane wsparcie i pomoc w trudnych chwilach.
Po pierwsze mamy wspólną granicę. Po drugie musimy porozumieć się w kwestii zasad współpracy
w czasie pokoju. Odbudowa ze zniszczeń wojennych nie będzie celem samym w sobie.
Odbudowana gospodarka ukraińska będzie szukała nowych rynków zbytu. Kto zastąpi rynek rosyjski?
Ukraina chce do NATO i do UE. Realizacja możliwa raczej w dłuższej perspektywie.
Wejście do NATO będzie zależało od tego jak NATO potraktuje protest Federacji Rosyjskiej.
Tego że protest będzie chyba nikt nie kwestionuje.
Inaczej wygląda sprawa przystąpienia Ukrainy do UE. Dzisiaj są w tej sprawie wyłącznie ogólniki.
Jeśli wojna się skończy  temat wróci ze zdwojona siłą.
Dzisiaj zamiar Ukrainy popiera wyłącznie Polska.
Osobiście nie mam złudzeń co do tego że przed Ukrainą będą piętrzone trudności.
Ukraina to kraj powierzchniowo prawie 2-krotnie większy od Polski, ludnościowo porównywalny
z Polską.
Przystąpienie do UE wiązałoby się ze zmianą układu sił w KE. Tym nie są zainteresowane państwa „starej Unii”. Skoro tak to w interesie Polski i Ukrainy byłoby doprowadzenie do ściślejszej współpracy gospodarczej, militarnej i politycznej.
Na ile jest to realne? Czy miałaby to być federacja, stowarzyszenie, czy jeszcze jakaś inna forma?
Puśćmy wodze fantazji. Powierzchniowo to około 1 mln km kw., a ludnościowo około 80 mln ludności.
W Europie to byłaby potęga. Początkowo jeszcze nie gospodarcza. Do tego trzeba doliczyć zasoby naturalne Ukrainy i jej położenie geograficzne.
Ten obraz powinien nam uświadomić, że zarówno UE jak i opozycja wewnętrzna w Polsce będą robić wszystko żeby ten projekt się nie ziścił. Ten brak entuzjazmu widać w mediach od dawna.


Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...