Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kadry III RP. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kadry III RP. Pokaż wszystkie posty

16 marca 2024

Miałeś chamie złoty róg, ...

 

Tekst https://argut.szkolanawigatorow.pl/cenniejsze-niz-zycie-ver-krakowska 
jest dobrym materiałem do przemyśleń o świecie w jakim żyjemy.
Jak mantrę można powtarzać pytanie DLACZEGO?
Zbyt łatwo rozgrzeszono PRL. Czyżby zadziałało przedawnienie?
Od upadku PRL minęło zasadniczo 35 lat. To dużo.
Była taka pani która swego czasu obwieściła że w Polsce upadł komunizm.
Była riposta, że owszem, ale na cztery łapy.
Spotkałem się też z opinią że nie mogło upaść coś czego w Polsce nigdy nie było.
W PRL był tylko socjalizm, podobno z ludzką twarzą.
Faktem jest że w tej dzisiejszej rzeczywistości bardzo dobrze mają się pogrobowcy komunizmu/socjalizmu.
Nie popełnię dużego błędu jeśli powiem że im zapewniamy, że w III RP idziemy od afery do afery. Czyżby inaczej się nie dało?
Może warto sporządzić listę zaniechań, działań które powinny być wykonane, a których z różnych powodów nie podjęto?
Jest się nad czym zastanowić. Warto dokonać analizy porównawczej.
Jak z przeszłością powojenną poradziły sobie inne państwa tzw. bloku wschodniego?
Sposób rozwiązania problemu zależał od tego jak głęboko służba bezpieczeństwa ingerowała w życie społeczeństwa.
Najbardziej radykalne rozwiązanie przyjęła Rumunia. Mieli swoje powody.
W innych państwach postąpiono różnie.
W Niemczech o losie NRD zadecydowała RFN.
Nie wszędzie dokonano dekomunizacji. To skutkowało w dalszym rozwoju państw.
Ciekawie wyglądało to na Bałkanach gdzie sympatie prorosyjskie sięgały jeszcze XIX wieku i tu i ówdzie trwają po dziś dzień.
Polska ma nieco inny problem. Chodzi o skalę infiltracji poszczególnych środowisk przez służbę bezpieczeństwa. Ogólnie dotyczy to środowisk które były w opozycji do rządzących, a które dzisiaj najczęściej określane są jako podziemie solidarnościowe.
Po wielu latach okazało się że wielu z tych działaczy było agentami SB o różnej przydatności operacyjnej /TW, KO/. Ujawnienie ich prawdziwej twarzy było długo utrudnione ponieważ dokumentacja agentury, po 1989 roku, została albo zniszczona, albo utajniona w tzw. zbiorze zastrzeżonym /obecnie w IPN/. W sumie jest to działanie pozorne ponieważ kopie tej dokumentacji są w posiadaniu obecnie Federacji Rosyjskiej, a także w Niemczech które przejęły akta Stasi. Gdzie są jeszcze?
Można się domyślać.
Przypadek teczek Kiszczaka potwierdził że część archiwów SB znalazła się w rękach prywatnych.
Wszystko razem umożliwia grę teczkami, czyli szantażowanie osób z czynnego życia politycznego i możliwość wykorzystywania ich do realizacji celów sprzecznych z interesem narodowym.
Agenci są ciągle wśród nas.
Które środowiska zostały najbardziej dotknięte infiltracją? Te które były najłatwiejsze do zwerbowania. Konkretnie te którym można było zaoferować coś w zamian. Możliwości było wiele. Umożliwienie kariery naukowej, zawodowej, dostęp do paszportu itp.
Inną metodą był szantaż związany ze znajomością słabych stron osoby werbowanej.
Wobec opornych posuwano się do rozwiązań ostatecznych, co nie było rzadkością.
W początkach III RP agentura miała ułatwione zadanie. Społeczeństwo cieszyło się z rozpadu ZSRR, z wyjścia z Polski wojsk radzieckich, z rozpadu UW i RWPG.
Później dopiero zaczęto się zastanawiać za jaką cenę do tego doszło.
Agentura pracowicie i skutecznie wmawiała nam że lata powojenne dla gospodarki narodowej to zmarnowany czas. Niczego się nie dorobiliśmy, a to co osiągnęliśmy było g...o warte.
Dlatego koryfeusze ekonomii politycznej socjalizmu, w ramach swoich kompetencji, jako członkowie rządu, bez zmrużenia oka rozdawali albo sprzedawali za symboliczną złotówkę majątek narodowy.
Robili to nie pytając nikogo o zdanie. Część z nich w uznaniu „zasług” znalazła się w pierwszej grupie posłów do PE i wielu z nich tkwi tam po dzień dzisiejszy. Aktualna lista https://www.europarl.europa.eu/meps/pl/search/advanced?countryCode=PL
Pełna lista od 2004 roku https://pl.wikipedia.org/wiki/Polscy_posłowie_do_Parlamentu_Europejskiego
Od lat trwa zastanawianie się nad motywami postępowania polityków przedkładających interesy obcych nad interes Polski i Polaków. Poraża skala wypowiadanych głupot towarzyszących tym zachowaniom.
Mandat posła czy europosła zobowiązuje do działania na rzecz państwa z którego jest się wybranym. Dla większości posłów i parlamentarzystów PE jest to oczywiste, poza delegowanymi z Polski.
Czy to przejaw głupoty politycznej czy jednak to obca agentura działająca pod fałszywą flagą w szeregach delegacji polskiej? Czy polski paszport to tylko listek figowy?
Kto to potrafi rozstrzygnąć?
Kolejnym etapem demontażu gospodarki jest reprywatyzacja. Robiona na wariackich papierach, ale naprawdę ze ściśle określoną myślą przewodnią. Przejąć to jedno, a co z tym dalej zrobić, to drugie. Praktyka jest różna.
Zacznę od sposobów przejmowania własności.
Nie wszyscy przejmujący mogli wykazać się tytułem własności. Powody oczywiście różne. Najbardziej oczywiste to brak dokumentów które uległy zniszczeniu, zagubieniu itp.
Częściej byli to cwaniacy korzystający z okazji. Okazja polegała na tym że skupywali za bezcen tytuły własności, a w ostateczności fałszowali dokumenty. Pomagały im w tym sądy.
Co robiono z nabytkami?
Jeśli nabywca był zainteresowany użytkowaniem obiektu, inwestował. To trudne zadanie bo nowi nabywcy najczęściej nie grzeszyli nadmiarem gotówki. Niestety, banki nie spieszyły się z pomocą. Pożyczki i kredyty były dla „swoich”. Dlatego dzisiaj nie należą do rzadkości kamienice, dworki i pałace, popadające w ruinę.
Ale ... na to też są nabywcy. Nowy właściciel /bez obciążeń prawnych/ może swój nabytek zburzyć, o ile nie zdąży z interwencją konserwator zabytków. W mieście wartość rynkowa gruntu często przewyższa wartość tego co stało na tym gruncie.
Inaczej sytuacja przedstawia się z obiektami przemysłowymi. Tu jest o wiele więcej możliwości realizacyjnych.
Zacząć trzeba od tego że pierwsze rządy III RP sprzedawały, po zaniżonych cenach wszystko co stanowiło własność Skarbu Państwa. Liczyły się jedynie wpływy do budżetu który notorycznie świecił pustkami. W ten sposób sprzedawano media, banki czy różne zakłady przemysłowe.
Potem media donosiły o szokujących decyzjach nowych właścicieli. Było o czym pisać.
Sprzedawano nie tylko te wiekowe jak cukrownie, ale nowiutkie jak zakłady papiernicze w Kwidzynie. To wszystko poniżej realnej wartości rynkowej, bez fachowej wyceny.
Specjalistą od takich transakcji był Janusz Lewandowski, późniejszy europoseł, a nawet komisarz unijny https://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Lewandowski. Miał swojego promotora w osobie Leszka Balcerowicza.
Było dobrze jeśli zakład pod nowym właścicielem kontynuował produkcję.
Gorszy los spotkał cukrownie które Niemcy sprowadzili do roli przesypowni cukru przywożonego z Niemiec, bo w UE produkcja cukru była limitowana /kwotowana/.
Z czasem cukrownie zamykano ostatecznie.
Ciekawym przypadkiem były fabryki kabli. Nowy właściciel potrafił z nowoczesnej fabryki w Ożarowie wywieźć park maszynowy do podobnej fabryki w Załomie k. Szczecina https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114873,4231898.html
O dziwo, po latach fabrykę udało się reanimować. Tylko reanimacja dotyczy zachowania miejsc pracy a nie profilu produkcji. Hale produkcyjne i zajmowany przez nie teren mają teraz inne przeznaczenie.
Światły Zachód od lat konsekwentnie „pracuje” nad Polską zabiegając o to żeby tu nie powstawała konkurencja w jakiejkolwiek dziedzinie gospodarki. Marzeniem był rezerwuar taniej siły roboczej, chętnie wykwalifikowanej. Polak miał i ma dobrą renomę na zachodnim rynku pracy.
Gdyby sytuację Polski oceniać wyłącznie po faktach można dojść do wniosku że politycy reprezentujący Polskę to zbieranina zakompleksionych ludzi nie znających swojej wartości, ani wartości swych rodaków. W ich ocenie cały świat robi nam łaskę akceptując nasze istnienie.
Najgorsze jest to że taki pogląd wszczepiono Polakom i znaczna część traktuje to jako oczywistość.
Najgłupsza rzecz jaka jest ustawicznie powtarzana to twierdzenie że powróciliśmy do Europy.
Wobec tego pytam kiedy z niej wyszliśmy? Według mnie w tej Europie byliśmy, jesteśmy i będziemy. Co może ulegać zmianie to traktowanie nas przez tą „oświeconą” Europę.
Z tym bywa różnie.
O co chodzi?
„Dzięki” swemu położeniu geopolitycznemu w ciągu jednego wieku przez nasze ziemie przetoczyły się dwie wojny światowe, z wszelkimi konsekwencjami. Wbrew dyrdymałom wyszliśmy z tych wojen obronną ręką chociaż wielu twierdzi że mogło być lepiej. Może i mogło, ale zabrakło dla nas poparcia ze strony wielkich tego świata.
Odbudowaliśmy się i dzisiaj nie ciągniemy się w ogonie Europy. Ciągle mamy jednak pod górkę i z tym nie potrafimy sobie poradzić.
Wytłumaczenie jest po części proste. Jednoczyliśmy się zawsze w sytuacji totalnego zagrożenia. Mieliśmy i mamy problemy z pracą pozytywistyczną. Ciągle coś nam nie pasowało i dalej nie pasuje. Jak bumerang wraca pytanie DLACZEGO?
Najbardziej pasuje mi że jest to średnia z naszych poczynań, bo oprócz tych którzy ciągną jest grupa hamulcowych. W czyim interesie to robią? Nie sądzę żeby tak rozumieli nasz interes narodowy.
Hamulcowi ulokowani są wszędzie. Są konsekwentni w szkodzeniu Polsce. Robią to w Polsce i poza jej granicami. Czy robią to z pobudek ideowych, bezinteresownie? Może, ale są dowody że nie zawsze.
Słabość III RP polega na tym że nie potrafi sobie z tym poradzić.
Wydawało się że taką okazją będzie przejście z PRL-u do III RP. Skończyło się na marzeniach. Spontaniczność rozpadu ZSRR i jego satelitów była pozorowana. Czas pokazał że był to proces przemyślany i przygotowany.
Jest jednak inny problem z którym nie potrafimy sobie poradzić.
Przez lata powojenne karmiono nas opowieścią że to co powstało po wojnie jako Polska jest monolitem narodowościowym. Mogłoby tak być gdyby ... I tu się zaczyna.
W okresie międzywojennym zależało nam na utrzymaniu państwowości po okresie rozbiorów.
Było Powstanie Wielkopolskie, Powstania Śląskie, plebiscyty na Śląsku i na Warmii i Mazurach. Podczas wojny istniał silny ruch oporu wspierany z Zachodu i Wschodu.
Niuanse tego wsparcia nie wszyscy dostrzegali.
Pomoc ze wschodu skończyła się tym że trafiliśmy po kuratelę Związku Radzieckiego, przy jawnej, nie tylko milczącej zgodzie Aliantów. Do głosu dopuszczono lewicę która absolutnie nie stanowiła w kraju większości, ale miała zbrojne poparcie wojsk radzieckich.
Alianci potraktowali nas jak Murzynów. Wykorzystali regularne wojska /Polskie Siły Zbrojne/ na różnych frontach zachodnich i armię podziemną /AK/ na terenach okupowanych, a po zakończonej wojnie nawet nie dopuścili polskich oddziałów do udziału w defiladzie zwycięstwa w Londynie https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=1235262 Podobno nie chcieli denerwować Stalina.
Warto też pamiętać że Wyspiarze jednostronnie odliczyli sobie koszty utrzymania PSZ ze złota wywiezionego we wrześniu 1939 roku ze skarbca NBP.
Dlatego dzisiaj patrzę z dystansem na umizgi pod adresem Polski w ramach NATO i pomocy walczącej Ukrainie.
Dzisiejsze poparcie militarne dla Polski wynika z realizacji interesów świata zachodniego który zdążył zainwestować gigantyczne kwoty nie tylko w Rosji ale i na Ukrainie.
Jest różnica w traktowaniu nas i Izraela przez USA. Izrael korzysta z regularnej pomocy finansowej i sprzętowej od lat, a my cieszymy się jak małe dzieci gdy USA zgadzają się na sprzedaż uzbrojenia czy najnowszych technologii wcale nie po preferencyjnych cenach. 
W dodatku nie dotrzymują terminów dostaw.  
Mało kto uzmysławia sobie że doktryna NATO polega na obronie przed atakiem ze strony Federacji Rosyjskiej, a to oznacza że ewentualny konflikt będzie rozgrywany na terytorium Polski.
Może być też na terytoriach innych państw sąsiadujących z FR.  
Nie dopuszcza się możliwości uderzeń prewencyjnych, a to jest jedyna skuteczna metoda wybicia z głowy przywódcom rosyjskim jakichkolwiek mrzonek o ekspansji na zachód.
Bezkarność rozzuchwala. O tym wiadomo od zawsze.
Dla kapitału korporacyjnego ważniejsze są jednak dobre relacje z FR i robienie tam interesów.
Teraz trzeba uważnie obserwować rozwój „koncepcji” Macrona o obecności wojsk NATO na Ukrainie. To wyjątkowo niebezpieczny i kretyński pomysł. Skoro mu tak zależy, niech wyśle tam jednostki francuskie. Jeśli zaś uważa że takie informacje są bez znaczenia może je przekazać, ze szczegółami, bezpośrednio na Kreml. Nikt mi nie zagwarantuje że tego już nie zrobił.
My, mimo wszystko, powinniśmy pilnować tego co się dzieje na podwórku krajowym.
Po jesiennych wyborach parlamentarnych i przejęciu władzy przez dotychczasową opozycję nie możemy ochłonąć ze zdumienia. Tylko że dziwić mogą się wyborcy, a takiego prawa nie ma absolutnie obecna opozycja.
Dlaczego?
Bo to czego jesteśmy teraz świadkami dowodzi że bezpowrotnie zmarnowano dwie kadencje rządów ZP. Postępuje anarchizacja III RP.
III RP funkcjonuje w określonym porządku prawnym budowanym od 1989 roku. Dlatego szokuje twierdzenie nowej/starej władzy że teraz stosują się do prawa, ale takiego jak oni je rozumieją.
Tylko co zrobić jeśli mamy do czynienia z głąbami? Raczej nie. To nowa forma arogancji władzy.
Z naginaniem prawa /falandyzacją/ mieliśmy do czynienia w czasach prezydentury TW Bolka i wydawało się że mamy to za sobą.
W strukturze III RP przewidziano istnienie Trybunału Konstytucyjnego którego zadaniem jest rozstrzyganie wątpliwości jak należy rozumieć określony przepis prawa zawarty w Konstytucji z 1997 roku, bądź w przepisach wykonawczych. Wyroki TK są ostateczne tzn. nie ma instytucji zdolnej podważyć stanowisko TK. Oczywiście wobec nadrzędności prawa krajowego wobec prawa unijnego.
Podstawowym zastrzeżeniem do funkcjonowania TK jest, moim zdaniem, niemrawość działania.
Stanowisko TK powinno być przedstawiane w miarę szybko, zwłaszcza w sprawach ważnych dla porządku prawnego III RP. Tymczasem to stanowisko jest pichcone miesiącami, a zdarza się że i latami. 
Z drugiej strony brak jest skutecznej reakcji ze strony PAD. Brak reakcji uświadamia nam że urząd Prezydenta RP jest w znacznym stopniu fasadowy. Prezydent nie ma skutecznych środków wyegzekwowania swych decyzji. Na pewno nie należy do nich apelowanie czy biadolenie nad upadkiem jakości życia politycznego. 
W obecnej sytuacji mówienie o państwie demokratycznym jakim ma być III RP jest przysłowiową kpiną z pogrzebu. Utrzymanie tego stanu spowoduje pełną anarchizację państwa, a następstwa można sobie łatwo wyobrazić. 

Na koniec trzeba postawić pytanie w czyim interesie to się dzieje? Na pewno nie w naszym, czyli Polaków.  


05 marca 2023

Inne spojrzenie

Na to o czym piszemy można spojrzeć z innej perspektywy.
My żyliśmy w spokojnych czasach. To jest w dużym stopniu określenie umowne.
W Europie konflikty w których ginęli ludzie miały miejsce z dala od nas i nie przenosiły się poza granice Grecji, Irlandii Płn., Kraju Basków i incydentalnie, jako akty terroryzmu w Niemczech, we Włoszech,
w Wlk. Brytanii. Był to czas wojny w Wietnamie, w Kambodży i wielu krajach Afryki.
Powiew wojny poczuliśmy serio dopiero podczas wojny na Bałkanach. To były już lata 90-te.
Byliśmy ustabilizowani zawodowo i życiowo. Nie byliśmy jednak przygotowani na inny sposób myślenia o otaczającym świecie. Mam na myśli pokolenie powojenne, bo ci co doświadczyli na własnej skórze okropieństw II wojny mieli inne zdanie.
W euforię wprawiała nas świadomość wyrwania się z kręgu satelitów Moskwy.
Wydawało nam się że będziemy mogli spokojnie rozwijać się gospodarczo, czyli mówiąc wprost,
gonić Zachód i podnosić swój standard życiowy. Trochę czasu minęło zanim społeczeństwo, nie tylko polskie, zorientowało się, że plany Zachodu są cokolwiek inne. To oględnie powiedziane.
Namnożyło się wówczas fałszywych proroków. Okazało się po czasie że to agentura, jawna i ukryta, ale zawsze wroga Polsce. Skutkiem jej działania był i jest nadal negatywny PR na arenie międzynarodowej.
Destrukcyjna opozycja nie zrezygnowała z tego po dzień dzisiejszy.
W aspekcie ekonomicznym daliśmy się uwieść rojeniom lektora WSNS który wciskał nam pomysły innego cwaniaka z kręgów zachodnich. To miał być eksperyment na żywym organizmie.
Eksperyment  tym łatwiejszy do realizacji że rządzili nami wówczas przypadkowi politycy, bez niezbędnej wiedzy i doświadczenia. Kiedyś mówiono o takich że są z awansu społecznego.
Dzisiaj mówi się o nich pogardliwie „styropianowa opozycja”. W dodatku znaczną jej część stanowiła agentura SB,
Zamiast naprawiać to co zostało źle zrobione w ramach PRL-u, ówcześni rządzący skoncentrowali się na trwonieniu majątku narodowego, rozdając go często za przysłowiową złotówkę.
To jawne szkodnictwo nigdy nie zostało ukarane. Wnoszone akty oskarżenia sądy odrzucały uzasadniając to znikomą szkodliwością społeczną czynu.  
Ten sabotaż, czy dywersja wobec społeczeństwa, doprowadził do drenażu oszczędności społeczeństwa, hiperinflacji, później denominacji, bezrobocia porównywalnego z krachem lat 30-tych, masowymi upadłościami przedsiębiorstw, deprecjacji szkolnictwa itd.
Polacy to mimo wszystko dziwny naród. Wszystkie upodlenia znieśliśmy spokojnie, koncentrując się na odbudowie gospodarki. Poza sporadycznymi przypadkami nie udało się wyprowadzić ludzi na ulice.
Tymczasem kolejne rządy robiły swoje, czyli kontynuowały destrukcję prostą metodą jaką jest chaos prawny. Kolejne ustawy obrastają nowelizacjami, a do tego mamy przepisy wykonawcze i coś co zainteresowanych doprowadza do białej gorączki. To coś to interpretacje.
Interpretacja prawna sama w sobie nie jest zła. Problem w tym że w wydaniu polskim jest wiążąca tylko w obszarze administracyjnym dla którego została wydana. W tych samych bądź podobnych sprawach interpretacje w różnych Urzędach Skarbowych są diametralnie różne.
Naczelnik US to dzisiaj car i bóg wszechmogący.
Chaos sprzyja przekrętom. Mamy trwający latami wysyp afer i brak rozstrzygnięć sądowych.
Działania pozorne państwa polegają na braku skutecznych działań dla ukrócenia trwających latami praktyk w rodzaju reprywatyzacji kamienic w ośrodkach miejskich, czy unormowania praw własności na terenach nazwanych Ziemiami Odzyskanymi.
Młodzi mają w zasadzie dwa wyjścia. Dostosować się do reguł gry albo walczyć o swoje.
Ta druga postawa przez lata była skazana na porażkę. Powód prozaiczny, zerowe wsparcie ze strony państwa które było generatorem większości tych szkodliwych pomysłów.
W ofercie były studia wyższe w rodzaju MBA po których można było znaleźć zatrudnienie na kasie
w Biedronce, umowy śmieciowe, samozatrudnienie, albo stawki godzinowe niezmienne od lat.
To był czas emigracji zarobkowej, na przysłowiowy zmywak albo do prac sezonowych /zbiory truskawek, szparagów/. Atrakcyjne finansowo miejsca pracy na miejscu były zastrzeżone dla swoich. Liczyły się układy. Co się zmieniło od czasów PRL-u gdzie królowało hasło „nie matura, lecz chęć szczera …”?
Na polski rynek wpuszczono kapitał obcy, do bankowości, do ubezpieczeń, do handlu, do przemysłu itp. Wszędzie bez niezbędnych regulacji prawnych. Skutki widać wokół gołym okiem. Kapitał obcy przejmował polskie zakłady produkcyjne po to żeby je zlikwidować, bo stanowiły konkurencję dla podobnych, ale zlokalizowanych w tzw. starej Europie. Łaskawszym wyjściem stało się uruchamianie w Polsce montowni samochodów, sprzętu agd itp.
W biały dzień transferowane są zyski firm z siedzibami poza Polską. Firmy korzystają z wakacji podatkowych które trwają bez końca, bo właściciele korzystają z prymitywnego sposobu obchodzenia prawa, polegającego na zmianie właściciela. 
Rozważania o latach minionych doprowadziły mnie do interesującego spostrzeżenia.
Naprowadziła mnie na to ta notka http://ziemski.szkolanawigatorow.pl/polski-wymiar-brexitu
Opisując dowolne społeczeństwo wyróżnia się zasadniczo, z punktu widzenia statusu majątkowego, trzy warstwy https://pl.wikipedia.org/wiki/Klasa_%C5%9Brednia  wśród nich klasę średnią.
Często mówi się o elitach https://pl.wikipedia.org/wiki/Elita
Trudno znaleźć w Polsce wspólny mianownik między klasą średnią i elitą.
Jak na mój gust za dużo tu eufemizmów, a także logicznego ciągu informacyjnego. Nie ma zgody miedzy autorami poszczególnych tekstów. Najlepiej samemu przekopać się przez to wszystko i zbudować własną wersję. To jednak wymaga czasu.
Na roboczo skłonny jestem uznać, że nie mamy klasy średniej, ale też nie mamy elit.
Nie bardzo też widzę podstawy do połączenia w Polsce en bloc klasy średniej i elity społecznej.
Spróbuję to uzasadnić.
Według przywołanego hasła z docenta wiki Elity mają często zasadniczy wpływ na władzę oraz na kształtowanie się postaw i idei w społeczeństwie.  
Na pewno elicie trzeba przypisać jakieś kryteria wyróżniające. Repertuar jest spory. https://pl.wikipedia.org/wiki/Elita#Rodzaje_elit
Elity są zwykle powiązane ze statusem majątkowym. Jest to związek jednokierunkowy.
Nie ma szans należenia do elit bezrobotny, czy mówiąc wprost gołodupiec.  
No a co z klasą średnią? Według wszelkich znaków na niebie i ziemi powinna być. Tylko kto się do niej kwalifikuje?
Tu dopiero jest jazda bez trzymanki. Trudno połączyć ogień z wodą.
Oto co tej sprawie ma do powiedzenia docent wiki https://pl.wikipedia.org/wiki/Klasa_%C5%9Brednia
Prościej się nie da? Nie przytaczam opisów z innych źródeł, bo jest jeszcze śmieszniej.
Według mnie trzeba zapytać kto kreuje elity? One same? Czy do elit może należeć aferzysta?
Przy takim postawieniu sprawy jest olbrzymie pole do manipulacji medialnej.

24 sierpnia 2022

Dzisiaj refleksyjnie.

Sezon urlopowy skłania, przynajmniej mnie, do zwrócenia uwagi jak mówią w mediach „gadające głowy”, a mniej co mówią. Najczęściej jest to mielenie powietrza. Przekaz jest prymitywnie prosty i to po obydwóch stronach. Nie dopuścić do głosu przeciwnika. Nie ma najmniejszego znaczenia że nie ma nic sensownego do powiedzenia. Ważne że wypełniam sobą czas antenowy i blokuję dostęp do mikrofonu konkurencji. Mógłbym rzucać tu nazwiskami ale się wstrzymam.

Nieuchronnie zbliża się czas wyborów i chętni do pozostania w polityce starają się przypomnieć swojemu elektoratowi o swoim istnieniu. Na antenie pojawiają się osobnicy o których tym sposobem dowiadujemy się że są posłami/senatorami obecnej kadencji. Często, co ciekawe, ich aktywność medialna równa jest aktywności parlamentarnej /zaliczanie obecności, brak wystąpień indywidualnych, brak interpelacji/.
Cel jest prosty, nie podpaść swoim szefom partyjnym i nie dać się wypchnąć z miejsca biorącego na liście w swoim okręgu wyborczym. Ta grupa jest zdecydowanie przeciwna wszelkiemu majstrowaniu przy obecnej ordynacji wyborczej.
Do programów typu forum, czy debata, przychodzą „delegaci” z partii czy ugrupowania politycznego. Czasem nawet nie przychodzą, bo szkoda im ich cennego czasu. Wystarczy, że pojawiają się via internet.
Co przynajmniej mnie denerwuje to to, że ci ludzie nie mówią od siebie, ale recytują z namaszczeniem, a zdarza się, bez zrozumienia tzw. przekaz dnia partii-matki. „Dzięki” temu programy publicystyczne stają się zapchajdziurami w ramówce. Do tego dochodzi nieudolność wrodzona, czy nabyta, prowadzących program, którzy nie są w stanie zdyscyplinować uczestników by ci odpowiadali na stawiane pytania, a co gorsze, nie przejmowali roli prowadzącego program.

Dzisiaj mamy kilka „żelaznych” punktów wokół których toczy się takie pseudo debaty. Dotyczą one nie tylko spraw wewnętrznych Polski, ale w szczególności relacji Polski z UE, a ściślej z KE, czy naszego zaangażowania w pomoc walczącej Ukrainie.
W debacie publicznej utrwalił się pogląd że nieustannie mamy udowadniać że nie jesteśmy przysłowiowym wielbłądem. W imię czego?
Umyka powszechnej uwadze fakt, że przystępując do UE zobowiązywaliśmy się do wzajemnego przestrzegania umów. Tymczasem KE przy wsparciu TS UE systematycznie nadaje własną interpretację prawu unijnemu, a ponadto dopuszcza dowolną interpretację tego prawa,
w zależności od tego jakiego członka UE dotyczy.
Dla nikogo myślącego nie ulega wątpliwości że w uprzywilejowanej pozycji są Niemcy.
Oni rozdają karty i starają się pacyfikować krnąbrnych. Dotychczas robili to skutecznie.
Ta maszynka zaczęła szwankować po opuszczeniu fotela kanclerskiego przez A. Merkel. Następca to pasmo porażek, zwłaszcza medialnych, polityki niemieckiej. Nie wiadomo czym to się skończy.
Jest branych pod uwagę kilka scenariuszy. 

Problem po stronie polskiej polega na niezrozumiałej dla większości społeczeństwa reakcji,
a właściwie jej braku, na bezczelne wystąpienia pod adresem Polski, urzędników KE od przewodniczącej KE poczynając. Sprawy zaszły tak daleko, że nawet prezes Kaczyński uznał za stosowne zabrać głos.
Tajemnicą pozostaje na czym będzie polegała zmiana stanowiska ekipy rządzącej wobec KE. Może najpierw trzeba było przedyskutować sprawę we własnym gronie zanim wystąpi się publicznie?

Moim zdaniem błąd popełniono na starcie, dopuszczając do ingerowania KE w sprawy wewnętrzne Polski, co jest zagwarantowane traktatem unijnym który musi działać w obie strony.
Na rozwiązanie tej zagadki jest coraz mniej czasu, bo bez formalnej zapowiedzi rozpoczęła się kampania wyborcza 2023. Warto więc zwrócić uwagę co jest eksponowane przez rodzimą opozycję w ramach tej kampanii.

Punktem wyjścia jest praworządność, pojęcie zasadniczo niezdefiniowane w prawie unijnym, dlatego łatwe do manipulacji dla potrzeb bieżącej polityki, a ściślej wywierania nacisków politycznych na opornych którzy nie chcą podporządkować się dyktaturze władzy ulokowanej w KE, a faktycznie w Berlinie.
Skoro jest to bezprawie to dlaczego ulegamy temu szantażowi? Co przez to zyskujemy?
Długo nie znaliśmy odpowiedzi. Krok po kroku jednak do niej dochodzimy.
Po pierwsze, nie mamy wśród państw członkowskich sojuszników. To przykre, ale prawdziwe.
O naruszanie praworządności, w rozumieniu urzędników unijnych, oskarżana jest teraz Polska i Węgry. Czasem przebąkuje się o innych, ale bez konsekwencji.
Różnica polega na tym, że w PE Węgry są związane z EPL która jest ugrupowaniem większościowym, a parlamentarzyści polscy są rozproszeni, największa ich grupa z PiS, należy do EKR. Jednak w PE EKR jest ugrupowaniem mniejszościowym i we wszelkich głosowaniach nie ma głosu znaczącego.
Praktycznie EPL robi co chce, a faktycznie działa według wytycznych Niemiec które stanowią najsilniejszą jej część. Przewodnicząca KE jest również członkiem EPL.
Pozostałe kraje UE albo popierają stanowisko KE wobec Polski i Węgier, albo są obojętne /zadowolone że ich się nie czepiają/. Nie biorą pod uwagę że dla nich jest to równowaga quasi stabilna, bo nie znacie dnia ani godziny kiedy zabiorą się i za was. 

Druga sprawa, w moim pojęciu, to nonszalancja naszych polityków z ekipy rządzącej.
Podczas negocjacji warunków przyznania KPO zbyt łatwo MM przystał na warunki KE /bez zapoznania się ze szczegółami/. To nie przystoi poważnemu politykowi.
Fetyszem stały się tzw. kamienie milowe.

Muszę jednak wspomnieć o czymś co umyka naszej uwadze.
Po wielu perypetiach doczekaliśmy się w składzie rządu ministra wyłącznie odpowiedzialnego za kontakty z KE. Ten pan to Konrad Szymański. Chciałoby się powiedzieć właściwy człowiek na właściwym stanowisku. G…o prawda. Dla mnie to jedno wielkie rozczarowanie. Czym on się naprawdę zajmuje? Czasem zastanawiam się czy to nie kret?
Kto jest w stanie powiedzieć kiedy ten minister występował ostatnio w mediach w związku z pełnioną w rządzie MM funkcją? Może mam pamięć krótką, w dodatku wybiórczą. Niestety, nie przypominam sobie żeby pan Szymański powiedział w mediach co zrobił dla Polski, w ramach kontaktów z KE, lub czego nie zrobił i dlaczego?
Jeśli wszystko za niego robi premier to znaczy że jest zbędny, bo nawet dokumentów na rozmowy w Brukseli nie jest w stanie przyzwoicie przygotować.
Zastrzegam się że może być inaczej, bo przykładowo, nikt nie liczy się z jego zdaniem.
Gdyby tak było powinien jak najszybciej złożyć rezygnację z zajmowanego stanowiska.
Tak źle i tak niedobrze.

Skoro o ludziach zbędnych to niechętnie mówi się o potrzebie rekonstrukcji rządu MM.
Nie przekonuje mnie argumentacja, że teraz nie czas na wymianę. Istotniejsze jest pytanie jak głęboka powinna być ta wymiana? I tu pojawiają się ciekawe głosy.
Moim osobistym zdaniem, na wyrost zrobiono z JK genialnego stratega. On ma tylko wieloletnie doświadczenie z bycia w polityce. Nie ma charakteru „walczaka” i nie ma szczęścia do doboru ludzi do współpracy.
Poza tym nigdy nie można mu wierzyć na 100% w to co deklaruje. Przykład z ostatnich dni to zapowiedź ostrego starcia z KE. Z wielkiej chmury mały deszcz. Mogę się mylić, ale raczej nie.

Do tego dochodzi świadomość że po nich mogą przyjść tylko gorsi, bo teraz nastaje czas selekcji negatywnej, czas na bmw.

Wspomnę jeszcze o czymś. Czasem zwracamy uwagę że mamy do czynienia z tzw. politykami obrotowymi. To w sumie nie powinno dziwić.
Mam swoją obserwację z czasów PRL. Członków PZPR widywałem na mszy św. a bywało że nosili baldachim podczas procesji. Na pewno nie robili tego służbowo. Stąd pochodzi powiedzenie „co innego robi, co innego mówi, a co innego myśli”.
Z tym rozdwojeniem jaźni mamy do czynienia po dzień dzisiejszy.
Chociaż to nudne, nie od rzeczy jest przypomnienie zachowań DT. Kiedy mu się opłacało politycznie, gotów był bez mała leżeć plackiem w kościele przed ołtarzem. Na co pozwala sobie teraz widać, słychać i czuć. Faryzeusz jakich mało.

07 stycznia 2022

Co nam ten rok przyniesie?

Wiosna to raczej za wcześnie. Chociaż? Nigdy nic nie wiadomo.
W rzetelnej dyskusji musi obowiązywać zasada bliższa koszula ciału niż sukmana.
Idąc tym tropem przyjmuję, że w tym roku musimy pilnie obserwować postępy inflacji.
Rząd serwuje nam kolejne rekompensaty ale kto będzie szybszy? Stawiam na inflację.
Na pewno na niej się nie dorobimy. Pakiety osłonowe to tylko plastry na bolące miejsca. Zresztą nie obejmują wszystkich, a inflacja tak.
Póki co rośnie liczba niezadowolonych z rozwiązań finansowych przyjętych przez rząd MM.
Wśród już niezadowolonych nauczyciele i policjanci. Podobno winien jest skomplikowany system wyliczeń zobowiązań. Dajmy na to że dziś lato. Skoro wszystko jest w porządku to dlaczego przez cały dzień wicepremier Sasin zapewniał że rząd przygotowuje w trybie pilnym nowelizację ustawy?
Trudno uciec od pytania skąd się wzięła w Polsce inflacja.
W rządowej narracji inflacja jest skutkiem zjawisk globalnych. Można się zgodzić z takim postawieniem sprawy. Ale to tylko część prawdy. W dodatku mała. W szczegółach wygląda to tak:
Rok 2022 będzie rokiem znacznych podwyżek cen energii elektrycznej i węglowodorów /gaz, benzyna
i olej napędowy/. Wątpliwość dotyczy tego czy podwyżki będą mieć charakter stały, czy w jakimś momencie zaczną się cofać? Na logikę biorąc powinny, bo z nastaniem wiosny zmaleje zapotrzebowanie na gaz, a Gazprom nie jest w stanie tworzyć w nieskończoność zapasów.
Doraźnie rząd wziął na siebie część wzrostu kosztów /w obawie przed rozruchami i mając w perspektywie wybory parlamentarne/. Rekompensaty to nie tylko dalszy dodruk pustego pieniądza.
To dmuchanie na zimne, a nigdy nic nie wiadomo.
Przykłady z zewnątrz nie nastrajają optymistycznie.
Realia są takie: Energię elektryczną w Polsce w ¾ wytwarzamy z węgla który mamy na miejscu.
Jeszcze niedawno mówiono że „Polska na węglu stoi”. Co się nagle stało?
Druga sprawa, ceny gazu ziemnego. Ceny dostaw wzrosły, ale Polska ma podobno pełne magazyny zapełnione nadwyżkowym gazem z obowiązującej jeszcze umowy z Gazpromem. Importujemy LNG do gazoportu w Świnoujściu. Dostawy z USA i Kataru oraz ZEA. W mediach jest pełno o dostawach z USA, a to tylko około 10% wolumenu, reszta to dostawy z Półwyspu Arabskiego.
Ta sytuacja pokazuje jak krótkowzroczną i w sumie antypolską politykę prowadziły kolejne rządy III RP. Wątpię żeby nie wiedzieli że swymi decyzjami działali na szkodę Polski. Jakimi motywami się kierowali?
W latach 90-tych nie wiedziano że będziemy kiedyś wychodzili z zapaści gospodarczej?
Ile problemów by nas ominęło gdyby pozostały w polskich rękach cementownie, huty czy zakłady chemiczne?
Dla mnie przykładem kardynalnej głupoty rządzących pozostanie sprzedaż państwowej TP SA również państwowemu Orange. Za tą decyzję nikogo w Polsce nie pociągnięto do żadnej odpowiedzialności,
ani karnej, ani konstytucyjnej, a skutki finansowe ponosimy po dzień dzisiejszy.
Ile gałęzi gospodarki zostało bezpowrotnie zmarnowane tylko dlatego że ówczesnym decydentom nie chciało się dostosować ich do nowej sytuacji gospodarczej?
Z dzisiejszej perspektywy trzeba wyraźnie powiedzieć że były to działania celowe, „na zlecenie”.
Do tego trzeba dołożyć podejście sądów które w większości przypadków nie dopatrzyły się znamion przestępstwa.
O tym że możliwe były inne rozwiązania możemy się przekonać obserwując gospodarki sąsiadów.
Dwa lata pandemii zmęczyło nas na tyle, że chyba nie znajdziemy w sobie siły na poważny bunt.
Jest to o tyle istotne że nie mamy pojęcia czym nas ten covid jeszcze zaskoczy. Według lekarzy-specjalistów kolejne mutacje docierają do Polski z opóźnieniem około 3-4 tygodni. Oznaczałoby to że omikron da nam popalić pod koniec stycznia. Co to będzie oznaczało? Trzeba się uważnie przyglądać wydarzeniom na zachód od Odry.
Póki co, na całym świecie króluje opcja „może pomoże”. Słowem, trwa eksperyment na żywym organizmie. Histeria jest systematycznie podsycana przez media.
Mnie  denerwuje brak logiki i konsekwencji rządu i władz sanitarnych w walce z pandemią.
Kolejne rygory są wprowadzane „od czapy”. Mecz z Węgrami na Narodowym odbywał się przy pełnych trybunach i praktycznie bez maseczek. To było ponad 50 tysięcy zgromadzonych.
Sylwester w Zakopanem to około 40 tysięcy, ale tylko w okolicach estrady. W obydwu przypadkach uczestnicy zjechali się z całej Polski i rozjechali też.
Poczekamy na efekty? Póki co media biadolą nad wysoką śmiertelnością chorych na covid-19. Rzadziej się mówi co jest tu przyczyną a co skutkiem.
Tekst o testach już cytowałem http://dakowski.pl/who-jak-i-cdc-potwierdzaja-ze-test-rt-pcr-stosowany-do-uzasadnienia-kazdego-nakazu-politycznego-w-tym-lockdownow-dystansu-spolecznego-masek-ograniczania-zatrudnienia-zamykania-dzialalnosci-gos/
O naszej walce z pandemią powiem jeszcze jedno. Fajnie jest wymądrzać się jeśli mnie to bezpośrednio nie dotyczy. Zupełnie inaczej wygląda to od strony praktycznej, gdy zachoruje ktoś w najbliższym otoczeniu. Trzeba mieć końskie zdrowie, bo chory ma niewielkie szanse. Pogotowie nie przyjedzie. Wyjątkowo „kosmici” żeby zrobić wymaz. Lekarz dostępny tylko w ramach teleporady.
Właściwy cyrk zaczyna się później.

No dobrze, a co tam panie w polityce?
Dla nas ważne jest co się dzieje na granicy z Białorusią, ale nie możemy zapominać że graniczymy również z Ukrainą. W jednym i drugim przypadku o spokoju nie ma mowy.
Białoruś nie działa na własną rękę. Jest posłusznym wykonawcą zleceń z Moskwy.
Na dobrą sprawę nie wiadomo w co gra Rosja. Jest aktywnych kilka frontów /nie tylko w części europejskiej/ i nie wiadomo który i kiedy zostanie uruchomiony.
Ostatnio padło na Kazachstan. Przypadek? Raczej nie. Mało znany jest układ
https://pl.wikipedia.org/wiki/Organizacja_Uk%C5%82adu_o_Bezpiecze%C5%84stwie_Zbiorowym
na podstawie którego Rosja i Białoruś udzielają bratniej pomocy w tłumieniu demonstracji ulicznych
w Kazachstanie. Dzisiaj usłyszałem że ta pomoc jest udzielana wbrew zapisom Układu. Będzie kolejna afera międzynarodowa? Wątpię. Obawiam się za to kolejnych ustępstw USA w kwestii obecności wojsk USA we wschodniej części Europy. W 1938 roku Monachium też miało zapewnić pokój za wszelką cenę.
Kazachstan nie zejdzie szybko z pierwszych stron gazet. Tu nie chodzi tylko o walkę dwóch klanów /poprzedniego i obecnego prezydenta/ o władzę. Celem jest zwasalizowanie Kazachstanu przez Rosję.
Dzisiaj nie wiadomo jeszcze czy zajścia zostały sprowokowane przez Rosję, czy Rosja tylko skorzystała z okazji i realizuje kolejny etap porządkowania sytuacji na swych granicach?
Czy za najważniejszy uznać front gazowy związany z dopuszczeniem do eksploatacji NS2?
Czy większe szanse ma uruchomienie, a właściwie wznowienie, konfliktu z Ukrainą? Tym razem chodzi o utrwalenie obecności Rosji we wschodniej Ukrainie. Tylko czy na tym koniec? Chodzą słuchy że Rosja jest zainteresowana Odessą.
Dlatego zamieszki na granicy polsko-ukraińskiej są oceniane jako test sprawności NATO.
Rosja pod rządami Putina próbuje od lat wymusić, zwłaszcza na USA, że Europa w części stanowiącej wcześniej tzw. demoludy, należy do jej strefy wpływów. Zadanie to jest ułatwione przez dwuznaczną postawę Niemiec które starają się zapomnieć czym zakończyły się dla nich I i II wojna światowa.
Niemcy i Rosja starają się wypchnąć USA z Europy. Trzeba tą rozgrywkę traktować poważnie, bo USA dzisiaj są zaangażowane w rywalizację o światowy prymat z Chinami. Jeśli wierzyć analitykom, USA już tą rywalizację przegrały. To jest zła wiadomość dla nas bo oznacza że dalszy wzrost agresji ze strony Rosji nie spotka się ze zdecydowaną ripostą NATO.
Skoro o NATO mowa, to jako pewnik trzeba przyjąć, że nie dojdzie do zaangażowania wojsk w konflikt Rosja-Ukraina. Możliwe są zwiększone dostawy uzbrojenia. To może być wariant optymistyczny, bo nie wiadomo jakie będą ustalenia końcowe z rozmów Biden-Putin po rozmowach Rada NATO-Rosja
12 stycznia. Może być też tak że Putin oczekuje certyfikacji NS2 w zamian za odłożenie wojny na Ukrainie. Nie rezygnację.
Zdaniem wielu komentatorów Putin w tej grze ciągle rozdaje karty.

Na płaszczyźnie międzynarodowej Polska ma więcej problemów o konsekwencjach finansowych.
Dotyczą one starcia z KE i jej agendami. Najbliższy dotyczy rozstrzygnięcia sporu z Czechami o Turów. Powinno to nastąpić w lutym kiedy TS UE ogłosi wstępne stanowisko.
Szanse Polski oceniam jako mizerne, ale może się mylę. Zrobiono dużo żeby sprawę przegrać. Skrajną nieodpowiedzialnością popisał się nowy ambasador Polski w Pradze. Jeszcze się dobrze nie zadomowił a już pakuje walizki. https://www.rp.pl/dyplomacja/art19261161-ambasador-rp-w-pradze-skrytykowal-polskie-wladze-za-turow-zostanie-odwolany  
Jako problematyczne uważam zapowiedzi złożenia analogicznego pozwu wobec Niemiec o szkody wyrządzane mieszkańcom Gubina i okolic przez kopalnię węgla brunatnego w Jänschwalde https://www.rp.pl/dyplomacja/art19026261-polska-bedzie-badac-czy-czeska-kopalnia-w-niemczech-nie-oddzialuje-negatywnie-na-polske
Dlaczego tej sprawy nie ruszono wcześniej? Skąd ta nasza dotychczasowa wyrozumiałość dla niemieckich interesów?

Kolejny problem to wstrzymane pieniądze na KPO. Na ten temat już się wypowiadałem. Te pieniądze to żadna łaska ze strony KE. Mamy żyrować kredyt zaciągany przez KE dla wszystkich członków UE to należy nam się nasza część bez żadnych dodatkowych warunków. W przeciwnym razie trzeba się wycofać i szukać pomocy finansowej na własną rękę.

Groźny dla naszej przyszłości, nie tylko gospodarczej jest pomysł KE funkcjonujący pod hasłem fit for 55, Tu pole manewru mamy niewielkie, albo żadne. Ten pomysł musimy zbojkotować. Jego wdrożenie nie jest w naszym narodowym interesie. https://klimat.rp.pl/moim-zdaniem/art19114281-flisowska-pakiet-fit-for-55-to-nie-jest-dokument-ktory-mozna-zawetowac
Odnoszę wrażenie że jesteśmy w tej sprawie świadomie wprowadzani w błąd przez rząd MM.
Nie mamy technicznych możliwości zablokowania tego pomysłu. To wynika z linkowanego wyżej tekstu. Trzeba zadać pytanie jakie mamy szanse w starciu z KE? Kto realnie może być naszym sojusznikiem?

Coraz częściej trafiam na informacje o braku wymiernych efektów dotychczasowej polityki klimatycznej KE. Jest też inne spojrzenie na podłoże tej polityki. Autorzy pomysłu /KE/ doskonale zdają sobie sprawę ze swej utopii. Właściwy cel jest inny. Chodzi o utrzymanie a nawet zwiększenie dystansu między gospodarkami najbardziej rozwiniętymi, a tymi opóźnionymi w rozwoju. Dotyczy to głównie państw Europy Środkowo-wschodniej. Skala opóźnienia odgrywa mniejszą rolę.  
Punktem wyjścia jest powszechna dekarbonizacja i forsowanie OZE.
Hipokryzja KE pozwala zaliczyć do czystej energii gaz i energetykę jądrową bo tym dysponują Niemcy
i Francja.
Polska dała się wkręcić w bardzo kłopotliwą sytuację. Odnoszę wrażenie że kolejne rządy działają na zasadzie „po nas choćby potop”. Problemy które nawarstwiają się przekażą następcom. Nie sądzę żeby nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji zobowiązań pod którymi podpisywali się.
Na kogo wypadnie?  
Jakie to problemy?
Przede wszystkim narastające zadłużenie wewnętrzne i zewnętrzne. Gdzie jest ściana? Czy w ogóle jest?

Stan zdrowia społeczeństwa i jego konsekwencje.
Trwająca pandemia covid-19 ma różne oblicza. Jest wersja którą eksploatują bez litości media.
To liczba zarażeń/zakażeń/chorych, liczba zgonów oraz ozdrowieńców.
Te statystyki są niepełne, bo … Lista jest długa.
Zacznę od testów.
Po pierwsze testy są niemiarodajne. W użyciu są różne, a jeden z efektów jest taki http://dakowski.pl/who-jak-i-cdc-potwierdzaja-ze-test-rt-pcr-stosowany-do-uzasadnienia-kazdego-nakazu-politycznego-w-tym-lockdownow-dystansu-spolecznego-masek-ograniczania-zatrudnienia-zamykania-dzialalnosci-gos/
W porównaniu do innych państw UE testów wykonuje się niewiele. Specjalisci-lekarze uważają, że faktyczna liczba zakażeń jest nawet 3-krotnie zaniżona.
Kolejny problem to liczba zgonów. Eksponowana jest liczba zmarłych bezpośrednio z powodu covid-19 i chorób związanych. Mniej mówi się o zgonach chorych którzy nie doczekali się pomocy medycznej z powodu zamętu spowodowanego reorganizacją służby zdrowia z powodu pandemii. Dotyczy to zwłaszcza onkologii i kardiologii. Takie statystyki też istnieją. To są statystyki wstydu współczesnej cywilizacji.
Kolejny problem który nabiera rumieńców to ozdrowieńcy. https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/polska/news-coraz-wiecej-ozdrowiencow-wymaga-dalszego-leczenia,nId,5753113#crp_state=1
To jest problem do rozwiązywania przez lata.

Wobec tego co wyżej napisałem dziwi zachowanie opozycji. Ich interesuje tylko jedno, odsunięcie PiS od władzy. Po pytaniu co dalej? Zapada głucha cisza.
Z kręgów opozycji pada opinia, że nie jest w jej interesie przedterminowe przejęcie władzy. Politycznie im się to nie opłaca. Opłaca im się za to systematyczne mącenie. Cokolwiek robi rząd MM jest źle, albo za późno, albo za mało.
Postawa opozycji dawno przestała robić na mnie wrażenie. Dziwi jednak dlaczego mając w swoich szeregach tylu podobno mądrych ludzi nie potrafi w porę dostrzec niedoróbek w tworzonym prawie i skutecznie reagować. Wystarcza jej krytyka dla samej krytyki, a władzę podadzą jej na tacy.

Idę więc po chipsy.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...