Tekst
powstaje najczęściej kilka dni. Zdarza się że w tym czasie
pojawiają się informacje które nadają nowy sens temu co piszę
niżej.
Taki ciekawy, przynajmniej dla mnie, wątek dotyczący
zbrojeń.
Teraz sprowadzony do relacji USA-Europa, a dokładniej,
kto ma gwarantować bezpieczeństwo militarne Ukrainie i dlaczego
USA?
Uściśliłbym to, kto jest w stanie zagwarantować
bezpieczeństwo militarne Ukrainie?
Zupełnie innym jest pytanie
kto będzie chciał to zrobić?
Po piątkowej wpadce Zełenskiego
w Gabinecie Owalnym sprawa pokoju/rozejmu na Ukrainie zaczyna mieć
inny wymiar. Czyja opinia okaże się wiążąca dla dalszych
ustaleń?
Wygląda to groteskowo, jeśli przyjrzymy się z
bliska, co dzisiaj reprezentują sobą poszczególne armie
europejskie.
Odkładam na bok opowieści o utworzeniu wspólnej
armii europejskiej. To już było.
Przy innej okazji czytałem że
odbudowa poszczególnych armii narodowych, dla odtworzenia ich
pełnych zdolności bojowych, to co najmniej 10 lat konkretnych
działań a nie bezproduktywnych deklaracji.
W tej analizie nie
wolno pomijać zdolności produkcyjnych przemysłu zbrojeniowego
państw europejskich. W szczególności trzeba przypominać
pięknoduchom z koalicji 13 grudnia którzy fantazjują że Polska
powinna zakupy uzbrojenia realizować w Europie, a nie w USA.
Przy
obecnych zdolnościach produkcyjnych przemysłu zbrojeniowego Europy
i zapotrzebowaniu na uzbrojenie, realizacja zamówień to wiele lat,
a zagrożenie wojną nie chce czekać.
Sporadycznie mówi się o
tym że wojna na Ukrainie to poligon doświadczalny dla producentów
broni i testowania nowych taktyk prowadzenia wojen pełnoskalowych.
Po trzech latach wojny jest wiele ciekawych wniosków, zarówno
dla taktyków jak i producentów broni.
W tej wojnie nie wyszedł
element zaskoczenia. Dokładniej, nie wyszedł wojskom rosyjskim.
Miało być zdobyte z marszu lotnisko pod Kijowem, w Hostomelu
https://defence24.pl/sily-zbrojne/desant-na-hostomel-anatomia-porazki-rosji-analiza
Po tygodniu walk planowano defiladę zwycięskich wojsk
rosyjskich w Kijowie.
Co z tego wyszło? Wiemy. Mniej wiemy o
działaniach „niewidzialnej ręki” która uchroniła Ukrainę
przed nieuchronną klęską.
W komentarzach pojawiają się
informacje o walorach bojowych i eksploatacyjnych uzbrojenia
stosowanego przez wojska ukraińskie. Przy tej różnorodności
stosowanego sprzętu mniej się mówi o obsłudze. Czy Ukraińcy są
tacy super że z marszu dają radę z każdą nowinką sprzętową
która przychodzi im z pomocą? Chyba nie pora na żarty. Może
bardziej zasadne byłoby pytanie kto, poza armią ukraińską,
naprawdę walczy o niepodległość Ukrainy?
Zwrócę też uwagę
że dzisiaj armia ukraińska ma uzbrojenie którym nie ma kto
walczyć.
Brakuje żołnierzy. Wspominał o tym Trump podczas
piątkowego spotkania z Zełenskim.
O uzbrojeniu wojsk rosyjskich
jest więcej wypowiedzi w tonie lekceważącym. Niesłusznie.
Po
jednej i drugiej stronie karierę robią drony, a ogólnie środki
bezpilotowe. Dają możliwość atakowania celów głęboko poza
linią frontu. Jest to broń dokładna, w sensie rażenia wybranych
celów, o zróżnicowanym zasięgu ataku. Poza tym dość tania w
produkcji, w porównaniu do samolotów, śmigłowców czy rakiet.
Dyskusja dotyczy również tego co się zmieni na współczesnym
polu walki?
Przykładem jest artyleria która może razić cele
na odległościach znacznie ponad 50 km, a więc bez ich widoczności
wzrokowej, poza horyzontem.
Wszystkie obserwacje są skrzętnie
wykorzystywane przez producentów broni, a to z kolei wpływa na
kolejne zamówienia klientów i potencjalne zyski ze sprzedaży.
Wojna pokazuje również słabe ogniwa w jej logistyce.
Nie
bądźmy hipokrytami. Na wojnie się zarabia. Głównie producenci
uzbrojenia.
Zwłaszcza ci których broń odnosi sukcesy na polu
walki. To się przekłada na nowe zamówienia i kolejne zyski ze
sprzedaży.
Pacyfistów to denerwuje, ale broń jest też
towarem. Jako taka podlega zasadom marketingu.
Jedną z form są
targi broni i wyposażenia wojskowego.
Polska organizuje takie
targi międzynarodowe w Kielcach. Polskie zakłady zbrojeniowe
uczestniczą w takich targach na świecie.
Zbiegiem okoliczności
w ostatnim czasie coś w tej prezentacji zaczyna szwankować.
Dlaczego?
Nie jesteśmy już zainteresowani?
https://defence24.pl/przemysl/idex-2025-polska-obecnosc-na-targach-w-abu-zabi
Siermiężnie. Na tyle nas tylko stać?
Takim słabym punktem
wojny okazała się produkcja amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm.
https://defence24.pl/polityka-obronna/standardowy-pocisk-155-mm-w-nato-nie-istnieje
Ukraina, cała Europa i USA nie nadążają z produkcją wobec
skali zużycia tej amunicji na froncie. Rosja produkuje jej więcej
niż przeciwnicy, czyli „reszta świata”.
Naiwnym uświadomię
że wyprodukowanie takiego pocisku artyleryjskiego to robota nie
jednego, ale wielu zakładów produkcyjnych. Żeby było ciekawiej,
producenci składowych tego pocisku zazdrośnie strzegą swych
tajemnic technicznych i technologicznych.
Pierwszym z brzegu
przykładem są oczywiście Niemcy którzy prawie za darmo przekazali
nam prze laty swoje stare Leopardy. Jednak za żadne skarby nie
udostępnili po dzień dzisiejszy technologii produkcji prochu
wieloskładnikowego który zapewnia odpowiedni zasięg strzału.
Wszystko to dzieje się wśród „przyjaciół”. Jesteśmy
przecież razem w NATO i UE.
Wojna ujawnia problemy związane z
logistyką wojsk. To dotyczy zaopatrzenia, serwisu uzbrojenia, a
także jego gotowości bojowej.
Dzisiejszy dzień przyniósł
nowinkę z branży lotniczej, dotyczącą naszego lotnictwa
wojskowego.
https://niezalezna.pl/polska/polskie-f-16-bez-serwisu-rzadowi-tuska-zabraklo-pieniedzy/538571
W komentarzach zwraca się uwagę że dotyczy to w sumie
niewielkiego wydatku, a w perspektywie mamy przyjęcie na wyposażenie
lotnictwa samolotów F-35.
MON tego nie ogarnia? Liczy na cud?
Wszystko to wpływa na producentów uzbrojenia i sprzętu
wojskowego. Zwłaszcza na warunki zawierania kontraktów.
Tylko
czy wszyscy z tych doświadczeń korzystają?
Jeśli odnieść
to pytanie do produkcji w Polsce to mam poważne wątpliwości.
Jednak nie można wszystkiego rozpatrywać wyłącznie w
kategoriach czarno-białych.
Wyznacznikiem są możliwości
finansowe. Niestety, tu jesteśmy na przegranych pozycjach.
Pod
obecnymi rządami koalicji 13 grudnia, na podwójnie przegranych.
Raz, dlatego że KE nas nie lubi. Pieniądze przeznaczone na
produkcję uzbrojenia w KE przechwytują w większości firmy
niemieckie.
Dwa, że szkodliwa dla Polski polityka rządu DT
sprowadza się do blokowania wszelkich inwestycji, bo „pinindzy nie
ma i nie bendzie”. Tymczasem inni nie mają skrupułów.
Jest
okazja, trzeba zarabiać.
Na miarę naszych możliwości od
samego początku pomagamy, również sprzętowo, Ukrainie. Nasze
zasoby nie są nieograniczone. Sprzęt przekazany Ukrainie
uzupełniamy zakupami krajowymi i u producentów zagranicznych. Rzecz
w tym że zdolności produkcyjne nie równoważą na bieżąco
ubytków. Dostawy zakupów rozłożone są na lata. Poza tym za
przekazany Ukrainie sprzęt nie otrzymaliśmy rekompensaty. Nie ma
winnych?
Nie będę używał słów niecenzuralnych, ale na pewno
nie zyskuje na popularności w Polsce prezydent Ukrainy świadomie
dezawuujący skalę pomocy udzielanej przez Polskę Ukrainie.
W
dodatku pomocy wszechstronnej.
Zagrożenie ze strony Federacji
Rosyjskiej nie maleje. Dlatego musimy się zbroić i rozbudowywać
swoje siły zbrojne. Na pomoc sąsiadów i NATO raczej trudno liczyć.
Deklaracje to nie to samo co realne wsparcie. Nie jestem złośliwy,
ale w razie potrzeby, pomoc NATO otrzymamy, kto wie kiedy? Na pewno
nie natychmiast.
Nie wiem dlaczego wielu naszych polityków ma
problemy ze zrozumieniem że utworzenie armii liczącej 200 czy
docelowo 300 tysięcy żołnierzy, różnych rodzajów wojsk, to
zadanie na lata.
Po pierwsze wymaga to zapewnienia odpowiednich
nakładów finansowych, dokonania zakupów i systematycznego
szkolenia wojsk. Zapominamy że np. Finlandia swoje wojska tworzyła
w tym czasie gdy myśmy byli pod kuratelą ZSRR.
Warto
przypomnieć że Polska miała tradycje, sięgające okresu
międzywojennego, w zakresie produkcji uzbrojenia. Te tradycje były
kontynuowane w czasach PRL-u.
Regres nastąpił w początkach III
RP. Wedle doktryny obronnej z początku III RP nic nam się nie
opłacało. Nawet utrzymanie własnej armii, którą udało się
zredukować z ponad 450 tysięcy do około 90 tysięcy, w dodatku z
rezygnacją z zasadniczej służby wojskowej. Idąc za ciosem
likwidowano zakłady przemysłu zbrojeniowego, albo oddawano je w
obce ręce.
Doktryna doktryną ale o wojsku decydowali wówczas
pacyfiści oraz wojskowi dyletanci.
Otrzeźwienie nastąpiło w
związku z wydarzeniami na Ukrainie, na początku XXI wieku.
Szkoda
straconego czasu i szkoda fachowców którzy rozeszli się po świecie
w poszukiwaniu pracy
Inni w tym czasie nie próżnowali.
Dzisiaj ponosimy koszty tego
infantylizmu, a może bardziej szkodnictwa wobec interesu narodowego.
Sygnałów z zewnątrz nie brakowało.
Federacja Rosyjska
handlowała na potęgę ropą naftową i gazem ziemnym, a zyski ze
sprzedaży nie szły na poprawę warunków życia społeczeństwa,
ale na modernizację i rozbudowę potencjału swoich wojsk.
Dostawcami byli Niemcy, Francja i wiele innych państw.
Dla UE i
NATO stanowimy tzw. flankę wschodnią, ale za tym nie idą żadne
konkrety w sensie wsparcia Polski.
Zabezpieczenie granicy z
Białorusią i enklawą królewiecką budowaliśmy bez wsparcia KE.
Od lat trwa dyskusja na temat współistnienia Polski z Ukrainą.
Dużo się na ten temat mówi, ale nie widać konkretów. Dotyczy to
współpracy militarnej, gospodarczej i uporządkowania polityki
historycznej.
Wojna kiedyś się skończy. Pozostaje aktualne
pytanie jakie będą wówczas relacje między Polską
a Ukrainą?
Rokowania na dzisiaj są słabe. Zmiana możliwa po zmianie na
urzędzie prezydenta Ukrainy. Prezydent Zełeński postawił na dobre
relacje z Niemcami. Dlatego nie ma miejsca na dobre relacje z Polską.
W tym rozumowaniu jest luka.
Polska ma większe szanse na
przetrwanie niż Ukraina. Los Ukrainy zależy od wyniku trwającej
wojny,
a ściślej od warunków na jakich ta wojna zostanie
zakończona/przerwana.
W handlu międzynarodowym liczy się
rachunek ekonomiczny. Transport , a konkretnie koszty z tym związane,
odgrywają istotną rolę.
Ukraina ma swoje położenie
geopolityczne i w związku z tym ma określone kierunki transportu
tego co oferuje do sprzedaży i tego co kupuje.
Tak się składa
że Polska odgrywa dla Ukrainy znaczącą rolę.
Istnieją dla
Ukrainy szlaki alternatywne, ale ich wykorzystanie wymaga czasu i
nakładów finansowych. W interesie Ukrainy leży więc utrzymanie
przyjaznych, a przynajmniej poprawnych relacji.
Z tym jest jednak
kłopot. Dzisiaj próbuje to klecić urzędujący prezydent RP, ale
jaka będzie przyszłość po najbliższych wyborach?
Dzisiaj
trzeba zadać sobie pytanie czy piątek w Gabinecie Owalnym w Białym
Domu to był epizod czy jakiś punkt zwrotny w relacjach
wielostronnych USA- Ukraina- UE? Miniony weekend pokazał jakie są
możliwości Europy. Nie tylko UE bo do gry włączyła się Wlk.
Brytania.
Nie jestem aż tak naiwny żebym uwierzył że
społeczeństwo amerykańskie bez zmrużenia oka akceptuje
wydatkowanie setek miliardów corocznie na rzecz „reszty świata”
na dość kontrowersyjne cele. USAID to wierzchołek góry lodowej.
Osobnym wątkiem jest pomoc walczącej Ukrainie. Jakie
zobowiązania ma USA wobec Ukrainy?
Z drugiej strony jaka jest
efektywność pomocy USA? Za Trumpem powtórzę: kto zajumał co
najmniej 100 mld USD? Dlaczego pomoc USA dla Ukrainy ma być
bezinteresowna?
Przez trzy lata wojny Zełeński żerował na
krzywdzie jaka spotkała Ukrainę. To działało. Po zmianie władzy
w Waszyngtonie następuje przegląd zobowiązań i wydatków USA.
Dotyczy to również pomocy udzielanej Ukrainie. Trump uznał że
należy się rekompensata. Podał swoją cenę którą Ukraina
zaakceptowała. Zełenski zachował się niepoważnie w momencie gdy
trzeba było złożyć podpis pod umową.
Nam pozostaje
obserwowanie jakie ruchy będą podejmowane żeby wybrnąć z
sytuacji niewygodnej przede wszystkim dla Ukrainy. Znacznie
poważniejsze, przynajmniej dla mnie, jest pilnowanie żeby nasi
politycy nie zaakceptowali udziału Polski w misji stabilizacyjnej na
Ukrainie. Obojętnie co się będzie za tym kryło. Polska stanowi
fragment granicy zewnętrznej NATO i UE.
Ma z tym związane
zadania i nie powinna brać na siebie nowych.
W tych ocenach
przestrzegam przed ględzeniem lewicy która snuje swoje opowieści z
mchu i paproci w całkowitym oderwaniu od realiów.
Dotychczasowa
praktyka w UE jest taka że zobowiązania to ma Polska, ale jeśli
chodzi o korzyści to są lepsi od nas. Tu nic się nie zmienia od
wielu, wielu lat.
Dla porządku przypomnę że Ukraina nie ma
szans na przystąpienie do NATO. Przynajmniej póki trwa wojna. Na
przyjęcie do UE nie zgadza się dzisiaj kilku jej członków. Każde
państwo z innego powodu. Czy to oznacza że Ukraina jest w sytuacji
bez wyjścia?
Poza tym wszystkim uważam że prezydent Ukrainy
jest dzisiaj ostatnią osobą która może stawiać jakiekolwiek
warunki negocjacyjne. Jego czas minął.