Dalszy
rozwój wydarzeń w obszarze Europy Centralnej, z przewagą części
wschodniej zależy od kilku czynników na które Polska ma wpływ
ograniczony.
Po pierwsze nie jesteśmy rozgrywającym. Jesteśmy
rozgrywani. Trzeba być tego świadomym.
Po drugie, czyje
interesy w tej grze są stabilne? Polski? Niemiec? FR? USA? Wlk.
Brytanii?
Może kogoś pominąłem?
Ukraina też jest
rozgrywana i dzisiaj odczuwa to najbardziej.
Niemcy w tej grze są
za słabi na samodzielną politykę. Przeszacowali. Na obecnym etapie
są przegrani gospodarczo bo swoją hegemonię oparli o tanie
surowce, ropę i gaz, sprowadzane z FR. Moim zdaniem jest to stan
przejściowy.
Kto jak wyszedł na tej wojnie zobaczymy, czy
przekonamy się, później.
Proces dostosowawczy zaciął się i
nie wiadomo jaki będzie ciąg dalszy. Skutki wprowadzanych zmian nie
są widoczne od ręki. Jeśli wierzyć doniesieniom mediów
gospodarka niemiecka dostała zadyszki. Jak długo potrwa okres
przejściowy i co to będzie oznaczało w praktyce?
Tych
„zakłopotanych” jest więcej.
Na to nakładają się
sympatie prorosyjskie i niechęć wobec dominacji USA. Tu widać
niespójność całej kombinacji. Europa w samodzielnym starciu z FR
jest za słaba i to widać od lat.
Próby wyautowania USA z
Europy spełzły na niczym, właśnie za sprawą wojny na Ukrainie.
Pozycja Polski jest przejściowo umocniona za sprawą naszego
położenia geopolitycznego i odgrywanej roli platformy logistycznej
w trwającej wojnie na Ukrainie.
Niestety, to moje wrażenie,
nasi rządzący nie są w stanie wykorzystać do końca tej sytuacji.
Na pierwszy rzut oka nie zmieniło się wiele, albo nic.
Dalej
Departament Stanu i ambasador USA w Polsce są zaniepokojeni
możliwymi skutkami, tym razem lex Tusk. W tym chórze konsekwentnie
tkwi KE, czego doświadczyliśmy dzisiaj.
Jest jednak coś co
można zapisać na plus naszej dyplomacji.
https://www.rp.pl/dyplomacja/art38544371-lex-tusk-msz-wydal-oswiadczenie-ws-uwag-sojusznikow-wskazuje-na-usa
Sens oświadczenia jest taki, że KE czy Departament Stanu
najpierw powinny zapoznać się z krytykowanym dokumentem, a dopiero
później go komentować. Ambasador, którego wszędzie jest pełno,
powinien skupić się na wypełnianiu obowiązków statutowych a nie
kreować polityki.
Jeszcze nie padły nazwiska kandydatów do
komisji a już zazdrość zżera dziennikarzy że członkowie komisji
będą zarabiać kokosy.
Mniej się mówi o tym kiedy komisja
powstanie i jak daleko zajdzie zanim TK zabierze głos.
Ale jak
widać strach ma wielkie oczy. Nie powiem że wilcze.
Problemem
samym w sobie jest zapowiedź bojkotowania udziału w pracach komisji
przez całą opozycję. Czy wytrzymają w swym postanowieniu i jakie
będą tego konsekwencje?
Samo wymienienie spraw podlegających
ocenie wywołuje paroksyzmy histerii po stronie opozycji. Co będzie
jeśli będą omawiane poszczególne przypadki „współpracy” z
FR?
Opozycja stroszy piórka i podpiera się KE twierdząc że ta
powoływana komisja to jedno wielkie bezprawie. Do tego trzeba się
przyzwyczaić i robić swoje.
Nie ma znaczenia że o
konstytucyjności ustawy nie wypowiedział się jeszcze TK.
Reasumując, siły opozycji, w połączeniu z zagranicą próbują
nas przestraszyć przed pójściem tom drogom. Opozycja musi mieć
sporo za uszami skoro czyni taki rwetes.
Po pracach komisji zbyt
wiele sobie nie obiecuję, ale sukcesem będzie jej ukonstytuowanie i
posiedzenie na którym dojdzie do wyspecyfikowania przypadków które
powinny zainteresować komisję. Reszta to już melodia przyszłości.
Zagranica wspierana, czy inspirowana przez opozycję wewnętrzną,
przyzwyczaiła się że będzie nas instruować co i ile nam wolno.
Dotychczas to działa. Czy są jednak granice wytrzymałości?
Na
rozum tłumu jakim jest opinia publiczna bym nie liczył. Jeśli
dojdzie do wpisania na listy wyborcze kandydatur w rodzaju kunia i
jemu podobnych to rzeczywiście udział w wyborach jest pozbawiony
najmniejszego sensu.
Póki co trwają przygotowania opozycji do
zadymy na ulicach. Pierwszy termin wyznaczyli sobie na 4 czerwca.
Zawłaszczyli sobie tą datę, czy tylko odkryli przyłbice?
Szukaj na tym blogu
01 czerwca 2023
Polska i okolice.
13 listopada 2022
Nadchodzą wybory i to nie jedne.
Prawdopodobnie zostanie przesunięty termin wyborów
samorządowych. Powodem są względy organizacyjne po stronie PKW. Decyzja w rękach prezydenta RP.
Uwagę komentatorów zaczyna skupiać przewidywany przebieg kampanii wyborczych, a
one faktycznie są już w toku. Wielu twierdzi że kolejna kampania wyborcza
zaczyna się po oficjalnym ogłoszeniu wyników poprzednich wyborów.
Czyja argumentacja pozwoli na wygranie tych wyborów?
Dla mnie ważniejsza jest odpowiedź na pytanie jaka będzie polityka ekipy która
wygra wybory?
Polityka zarówno wewnętrzna jak i zagraniczna.
W ugruntowanych demokracjach ta polityka jest w miarę stabilna i przewidywalna,
niezależnie od formacji rządzącej. Jak to wygląda u nas widać, słychać i czuć.
Pytanie uważam za istotne bo nawarstwiają się problemy które na pewno same się
nie rozwiążą a będą miały kluczowe znaczenie dla społeczeństwa.
Tematem wyjściowym na dzisiaj jest wojna
na Ukrainie i jej skutki również dla Polski.
Podstawową niewiadomą jest odpowiedź na pytanie jak długo potrwa wojna?
Dzisiaj przeważa opinia że mogą to być nawet 2-3 lata bo to wojna na
wyniszczenie.
Osobiście nie wykluczam niespodzianek.
Odpowiedź dodatkowo komplikuje nadchodząca zima. Jaka ona będzie?
Skala zniszczeń infrastruktury na Ukrainie jest tak duża że należy oczekiwać ponownej
fali uciekinierów z Ukrainy. Jako pewnik można przyjąć, że znaczna ich część
pozostanie w Polsce.
Jak na to zareagują Polacy?
Ktoś tym steruje.
Na dzisiaj po stronie konkretów jest systematyczna i trwająca dewastacja
infrastruktury Ukrainy.
Szacuje się ją na ponad 40% i końca zniszczeń nie widać bo wojna trwa.
W tym szaleństwie, po stronie Rosji, jest metoda na wypracowanie korzystnej
pozycji negocjacyjnej do przyszłych rozmów z Ukrainą.
Są przesłanki że toczą się rozmowy zakulisowe. Robią to USA.
Tu widać perfidię świata zachodniego który z jednej strony dąży do maksymalnego
osłabienia gospodarczego Rosji, a z drugiej strony nie pozwala Ukrainie na
osiągnięcie spektakularnych sukcesów. Takie sukcesy zmusiłyby Rosję, w ocenie
analityków zachodnich, do eskalacji działań wojennych na Ukrainie, a tego wszyscy
się boją.
Uczciwie mówię, że nie rozumiem tej argumentacji, Rosja jest nieprzewidywalna.
A może rozumiem aż za dobrze?
Po buńczucznych zapowiedziach Rosja dała do zrozumienia, że nie skorzysta z
broni atomowej. Przyczyniły się do tego prawdopodobnie Chiny których przywódca
wypowiedział się niedawno, że nie życzy sobie takiej wojny w Europie. Ważniejsze
są względy gospodarcze.
Pozostaje więc wojna konwencjonalna w której Rosji o sukcesy coraz trudniej.
Wiele wskazuje na to, że Rosja szuka „sponsora” który zaaranżuje rozmowy z
Ukrainą. Tylko czego takie rozmowy miałyby dotyczyć? Ochotników, czy
użytecznych idiotów, do pośrednictwa nie brakuje. Ostatnio wychylił się Macron,
według którego Ukraina nie powinna się zbytnio stawiać, bo popiera ją poniżej
50% państw. Wobec tego nie powinna się ociągać i zasiąść do stołu negocjacyjnego.
Macron nie jest pierwszym i na pewno nie ostatnim który zerwał kontakt z
rzeczywistością.
Rosja ciągle blefuje, a rzeczywistość jest dla niej coraz bardziej brutalna.
Po drugiej stronie, czyli państw sprzyjających Ukrainie pojawiło się pytanie
kto na tej wojnie więcej traci? Pytanie jest jak najbardziej na miejscu i na czasie.
Rosja do tej wojny przygotowała się, na swój sposób, dobrze. Przygotowania
trwały dość długo i były wielokierunkowe, a jednak nie wszystko idzie po myśli
Kremla. Żaden cel nie został osiągnięty.
Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie co dalej?
Pamiętajmy też o negatywnym wpływie na światową gospodarkę, trwającej blisko
dwa lata, pandemii covid-19. Zresztą, pandemia nie skończyła się, ona tylko
przyczaiła się.
Wojna która po kilku dniach miała zakończyć się defiladą zwycięskich wojsk
rosyjskich w Kijowie trwa nadal. Gdyby nie pomoc USA, Wlk. Brytanii i Polski,
mówilibyśmy o niej od dawna w czasie przeszłym.
To największe zaskoczenie dla moskiewskich strategów.
Inni też pomagają, ale ich pomoc pozostawia wiele do życzenia. Często jest to pozoracja
pomocy,
a faktycznie gra na zwłokę. Dobre wyniki osiąga w tej konkurencji KE.
Przyznana pomoc finansowa nie jest równoznaczna z przelaniem deklarowanej kwoty
na konto Ukrainy.
Szczególnie ciekawie wygląda to w przypadku deklarowanej przez KE pomocy
finansowej w 2023 roku. Obiecano 18 mld euro których fizycznie KE nie ma. https://www.ukrinform.pl/rubric-economy/3611230-ue-planuje-przekazac-ukrainie-pierwsze-trzy-z-18-mld-euro-pomocy-juz-na-poczatku-stycznia.html
https://www.tvp.info/64422415/pomoc-dla-ukrainy-niemcy-blokuja-pomoc-z-unii-europejskiej
KE zamierza zaciągnąć pożyczkę którą mają żyrować wszystkie państwa UE. Niemcy
kombinują jak wyłączyć się z tej pomocy.
Mamy więc narastającą inflację i światowy kryzys energetyczny spowodowany
bezkrytycznym zaufaniem do regularnych dostaw gazu rosyjskiego.
Politycy europejscy zapomnieli o zasadzie ograniczonego zaufania.
Sankcje są mało skuteczne, a ponadto obróciły się też przeciwko tym którzy je
nałożyli na Rosję.
Zakaz importu ropy, gazu i węgla kamiennego z Rosji do UE spowodował kryzys
energetyczny, a w Rosji mimo ograniczenia eksportu, spowodował olbrzymi wzrost
dochodów Gazpromu i innych spółek branży energetycznej. Warto zwrócić uwagę że
kraje OPEC nie są zainteresowane zwiększeniem wydobycia i eksportu ropy i gazu,
o co zabiegają USA.
Żeby nie popadać w euforię. Wojna na Ukrainie trwa już dziewiąty miesiąc,
Ukraina ciągle walczy bo otrzymuje pomoc w sprzęcie głównie z USA i Wlk.
Brytanii. Nie można pominąć pomocy z Polski.
Mało wiemy o innych formach pomocy.
Ale … przemysł zbrojeniowy pracuje ciągle według etatu pokojowego, czyli na pół
gwizdka.
Kolejne dostawy na Ukrainę będą szły z produkcji bieżącej a nie z zapasów
magazynowych.
Co ważniejsze dostawy dojdą do skutku w 2023 roku.
Wojna poczeka?
Wracam do spraw polskich.
Przy pierwszej fali uciekinierów, na początku agresji Rosji na Ukrainę, była
nadzieja, że Polska uzyska wsparcie finansowe KE. Koszty pobytu krótko i
długoterminowego Ukraińców w Polsce /to już 9 miesiąc/ liczone są w miliardach złotych. Tymczasem KE
dotychczas przyznała Polsce pomoc w wysokości blisko 700 mln zł i obiecuje
kolejne 200 mln zł. https://www.gov.pl/web/mswia/prawie-700-mln-zl-z-ue-na-wsparcie-dla-uchodzcow-z-ukrainy
To i tak postęp bo początkowo KE proponowała Polsce przeksięgowanie pieniędzy
wcześniej przyznanych w planach wieloletnich na inne cele. Krótko mówiąc, na KE
zawiedliśmy się po raz kolejny.
Gdy zaczęła się wojna, w lutym 2022, nie można było negocjować z KE warunków
przyjęcia uciekinierów z Ukrainy, gdy setki tysięcy czekały na przejściach
granicznych. W dodatku była to zima w pełni.
Dzisiaj wielu Polaków zastanawia się czy jedynym wynagrodzeniem będzie
wdzięczność Ukraińców i dobra prasa dla Polski w obcych mediach?
Wokół Ukrainy problemów jest więcej. Dostawy uzbrojenia są kluczowe, ale
potrzebna jest pomoc finansowa. Z tym jest jednak poważny problem. Przyznanie
wsparcia finansowego, a przekazanie Ukrainie obiecanych kwot to dwie różne
sprawy. Niechlubną rolę w blokowaniu pomocy finansowej odgrywają Niemcy. Oficjalnie
obawiają się że Ukraina nie będzie w stanie spłacić w przyszłości zaciągniętych
kredytów.
Dopełnieniem złej woli KE wobec Polski jest dalsze blokowanie wypłat z KPO. Duże
nadzieje wiążemy z negocjacjami następcy Szymańskiego.
Mniejszą wagę przywiązuję do wypowiedzi prezesa PiS, że Polska skończyła z
polityką ustępstw wobec nie kończących się żądań KE.
UE jest podobno wspólnotą państw europejskich. To dziwna wspólnota. Obowiązuje
w niej prawo dżungli.
Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
Wobec tego polecam https://wpolityce.pl/gospodarka/617998-niemcy-i-francja-podniosa-konkurencyjnosc-swych-gospodarek
W uzupełnieniu „wyjaśnienie” opozycji https://konkret24.tvn24.pl/najnowsze/niemcy-dostaja-miliardy-a-polska-ochlapy-czego-kaczynski-nie-mowi-6172585
To jest typowe rżnięcie głupa przez opozycję. Doskonale wiedzą „gdzie jest
haczyk?”.
To właśnie odmowa udzielenia pomocy publicznej spowodowała upadek polskiego
przemysłu stoczniowego aby mógł bez przeszkód rozwijać się niemiecki m.in. w Rostocku.
Widać jak na dłoni, że nie wystarczy mieć kasę na wsparcie zagrożonych
upadłością zakładów.
Trzeba jeszcze mieć przychylnego komisarza w KE, który zrozumie powagę sytuacji.
Tu nie ma żelaznych kryteriów. Liczy się tylko widzimisię komisarza, albo
wytyczne szefowej KE, co na jedno wychodzi. Zawsze stoi za tym Berlin i jego
interesy.
Tak w praktyce wygląda równouprawnienie w UE.
Jak dotychczas nie potrafimy skutecznie bronić się przed taką interpretacją
wspólnoty państw UE.
Można spytać czy jest to problem tylko Polski czy również pozostałych państw
unijnych? Czy wszyscy zgadzają się na żyrowanie dobrobytu Niemiec, często
kosztem własnego społeczeństwa?
Na takie pytania chciałbym usłyszeć odpowiedź nie tylko prezesa PiS.
Tych pytań jest znacznie więcej. Poczesne miejsce powinno zająć pytanie co jest
naprawdę ważne dla Polski i Polaków? Wiąże się to ze stanowiskiem opozycji
wobec postępowania rządu MM w warunkach trwającej wojny na Ukrainie i
wychodzenia z kryzysu pocovidowego.
Sama krytyka dla krytyki to zdecydowanie za mało. Dziecinadą jest też totalne
dyskredytowanie polityki wewnętrznej i zagranicznej rządu MM.
Przeciwwagą, po stronie opozycji, jest brak programu dla Polski. Nie można
traktować poważnie, jako programu, odsunięcia PiS od władzy. Opozycja apeluje
żeby ją wybrać, a oni wtedy pokażą co potrafią. Może warto odświeżyć sobie
pamięć i przypomnieć „osiągnięcia” opozycji sprzed 2015 roku?
To tylko 7 lat wstecz.
Warto podjąć poważną dyskusję o celowości działań podejmowanych przez obecnie
rządzących.
Nie chodzi mi bynajmniej o dzielenie włosa na czworo. Chodzi o strategię.
Świat przyspieszył i to zdecydowanie. Jeśli chcemy nadążyć, musimy podejmować
poważne wyzwania. Takim jest wykorzystanie położenia geograficznego Polski,
które jednocześnie jest położeniem geopolitycznym w Europie.
Planowane i realizowane inwestycje napotykają i napotykać będą na opór zarówno
ze strony opozycji, jak i państw ościennych, zwłaszcza Niemiec oraz Brukseli.
Opór Brukseli będzie inspirowany z Berlina.
Do tego zdążyliśmy się przyzwyczaić.
Niewielu spośród Polaków zdaje sobie sprawę że w infrastrukturze komunikacyjnej
ciągle likwidujemy pozostałości po zaborach. Dlatego takie znaczenie ma budowa
połączeń kolejowych i drogowych w układzie północ-południe. To leży nie tylko w
interesie Polski.
Budowa CPK dla jednych to gigantomania. To ludzie o małej wyobraźni i wielkich
kompleksach.
To są kosztowne przedsięwzięcia i bardziej trzeba się zastanawiać czy na to
wszystko znajdziemy zabezpieczenie finansowe. W II RP budowa Gdyni i COP też
była wyzwaniem.
Nie mam przekonania do inwestycji w energetykę jądrową, ale to temat na
oddzielne opowiadanie. Ponosimy konsekwencje zaniechań z co najmniej 40 minionych
lat. Jednocześnie nie stać nas na własne zdanie. Możliwe jest że go nie mamy.
Wielką niewiadomą jest zachowanie się Ukrainy po zakończeniu działań wojennych.
Co zostanie z naszych dobrych obecnie relacji wzajemnych? Czy sympatie Ukrainy
pójdą za pieniędzmi na odbudowę zniszczeń wojennych?
24 sierpnia 2022
Dzisiaj refleksyjnie.
Sezon urlopowy skłania,
przynajmniej mnie, do zwrócenia uwagi jak mówią w mediach „gadające głowy”, a mniej co mówią. Najczęściej jest to mielenie powietrza. Przekaz jest prymitywnie
prosty i to po obydwóch stronach. Nie dopuścić do głosu przeciwnika. Nie ma
najmniejszego znaczenia że nie ma nic sensownego do powiedzenia. Ważne że
wypełniam sobą czas antenowy i blokuję dostęp do mikrofonu konkurencji. Mógłbym
rzucać tu nazwiskami ale się wstrzymam.
Nieuchronnie zbliża się czas wyborów i chętni do pozostania w polityce starają
się przypomnieć swojemu elektoratowi o swoim istnieniu. Na antenie pojawiają
się osobnicy o których tym sposobem dowiadujemy się że są posłami/senatorami
obecnej kadencji. Często, co ciekawe, ich aktywność medialna równa jest
aktywności parlamentarnej /zaliczanie obecności, brak wystąpień indywidualnych,
brak interpelacji/.
Cel jest prosty, nie podpaść swoim szefom partyjnym i nie dać się wypchnąć z
miejsca biorącego na liście w swoim okręgu wyborczym. Ta grupa jest
zdecydowanie przeciwna wszelkiemu majstrowaniu przy obecnej ordynacji
wyborczej.
Do programów typu forum, czy debata, przychodzą „delegaci” z partii czy
ugrupowania politycznego. Czasem nawet nie przychodzą, bo szkoda im ich cennego
czasu. Wystarczy, że pojawiają się via internet.
Co przynajmniej mnie denerwuje to to, że ci ludzie nie mówią od siebie, ale
recytują z namaszczeniem, a zdarza się, bez zrozumienia tzw. przekaz dnia partii-matki. „Dzięki” temu
programy publicystyczne stają się zapchajdziurami w ramówce. Do tego dochodzi
nieudolność wrodzona, czy nabyta, prowadzących program, którzy nie są w stanie
zdyscyplinować uczestników by ci odpowiadali na stawiane pytania, a co gorsze,
nie przejmowali roli prowadzącego program.
Dzisiaj mamy kilka „żelaznych” punktów wokół których toczy się takie pseudo
debaty. Dotyczą one nie tylko spraw wewnętrznych Polski, ale w szczególności
relacji Polski z UE, a ściślej z KE, czy naszego zaangażowania w pomoc
walczącej Ukrainie.
W debacie publicznej utrwalił się pogląd że nieustannie mamy udowadniać że nie
jesteśmy przysłowiowym wielbłądem. W imię czego?
Umyka powszechnej uwadze fakt,
że przystępując do UE zobowiązywaliśmy się do wzajemnego przestrzegania
umów. Tymczasem KE przy wsparciu TS UE systematycznie nadaje własną
interpretację prawu unijnemu, a ponadto dopuszcza dowolną interpretację tego
prawa,
w zależności od tego jakiego członka UE dotyczy.
Dla nikogo myślącego nie ulega wątpliwości że w uprzywilejowanej pozycji są
Niemcy.
Oni rozdają karty i starają się pacyfikować krnąbrnych. Dotychczas robili to
skutecznie.
Ta maszynka zaczęła szwankować po opuszczeniu fotela kanclerskiego
przez A. Merkel. Następca to pasmo porażek, zwłaszcza medialnych, polityki
niemieckiej. Nie wiadomo czym to się skończy.
Jest branych pod uwagę kilka scenariuszy.
Problem po stronie polskiej polega na niezrozumiałej dla większości społeczeństwa
reakcji,
a właściwie jej braku, na bezczelne wystąpienia pod adresem Polski,
urzędników KE od przewodniczącej KE poczynając. Sprawy zaszły tak daleko, że
nawet prezes Kaczyński uznał za stosowne zabrać głos.
Tajemnicą pozostaje na czym będzie polegała zmiana stanowiska ekipy rządzącej
wobec KE. Może najpierw trzeba było przedyskutować sprawę we własnym gronie
zanim wystąpi się publicznie?
Moim zdaniem błąd popełniono na starcie, dopuszczając do ingerowania KE w
sprawy wewnętrzne Polski, co jest zagwarantowane traktatem unijnym który musi
działać w obie strony.
Na rozwiązanie tej zagadki jest coraz mniej czasu, bo bez formalnej zapowiedzi
rozpoczęła się kampania wyborcza 2023. Warto więc zwrócić uwagę co jest
eksponowane przez rodzimą opozycję w ramach tej kampanii.
Punktem wyjścia jest praworządność, pojęcie zasadniczo niezdefiniowane w prawie
unijnym, dlatego łatwe do manipulacji dla potrzeb bieżącej polityki, a ściślej
wywierania nacisków politycznych na opornych którzy nie chcą podporządkować się
dyktaturze władzy ulokowanej w KE, a faktycznie w Berlinie.
Skoro jest to bezprawie to dlaczego ulegamy temu szantażowi? Co przez to
zyskujemy?
Długo nie znaliśmy odpowiedzi. Krok po kroku jednak do niej dochodzimy.
Po pierwsze, nie mamy wśród państw członkowskich sojuszników. To przykre, ale
prawdziwe.
O naruszanie praworządności, w rozumieniu urzędników unijnych, oskarżana jest
teraz Polska i Węgry. Czasem przebąkuje się o innych, ale bez konsekwencji.
Różnica polega na tym, że w PE Węgry są związane z EPL która jest ugrupowaniem
większościowym, a parlamentarzyści polscy są rozproszeni, największa ich grupa
z PiS, należy do EKR. Jednak w PE EKR jest ugrupowaniem mniejszościowym i we
wszelkich głosowaniach nie ma głosu znaczącego.
Praktycznie EPL robi co chce, a faktycznie działa według wytycznych Niemiec
które stanowią najsilniejszą jej część. Przewodnicząca KE jest również
członkiem EPL.
Pozostałe kraje UE albo popierają stanowisko KE wobec Polski i Węgier, albo są
obojętne /zadowolone że ich się nie czepiają/. Nie biorą pod uwagę że dla nich
jest to równowaga quasi stabilna, bo nie znacie dnia ani godziny kiedy zabiorą
się i za was.
Druga sprawa, w moim pojęciu, to nonszalancja naszych polityków z ekipy
rządzącej.
Podczas negocjacji warunków przyznania KPO zbyt łatwo MM przystał na warunki KE
/bez zapoznania się ze szczegółami/. To nie przystoi poważnemu politykowi.
Fetyszem stały się tzw. kamienie milowe.
Muszę jednak wspomnieć o czymś co umyka naszej uwadze.
Po wielu perypetiach doczekaliśmy się w składzie rządu ministra wyłącznie
odpowiedzialnego za kontakty z KE. Ten pan to Konrad Szymański. Chciałoby się powiedzieć właściwy człowiek
na właściwym stanowisku. G…o prawda. Dla mnie to jedno wielkie rozczarowanie.
Czym on się naprawdę zajmuje? Czasem zastanawiam się czy to nie kret?
Kto jest w stanie powiedzieć kiedy ten minister występował ostatnio w mediach w
związku z pełnioną w rządzie MM funkcją? Może mam pamięć krótką, w dodatku
wybiórczą. Niestety, nie przypominam sobie żeby pan Szymański powiedział w
mediach co zrobił dla Polski, w ramach kontaktów z KE, lub czego nie zrobił i
dlaczego?
Jeśli wszystko za niego robi premier to znaczy że jest zbędny, bo nawet
dokumentów na rozmowy w Brukseli nie jest w stanie przyzwoicie przygotować.
Zastrzegam się że może być inaczej, bo przykładowo, nikt nie liczy się z jego
zdaniem.
Gdyby tak było powinien jak najszybciej złożyć rezygnację z zajmowanego
stanowiska.
Tak źle i tak niedobrze.
Skoro o ludziach zbędnych to niechętnie mówi się o potrzebie rekonstrukcji
rządu MM.
Nie przekonuje mnie argumentacja, że teraz nie czas na wymianę. Istotniejsze
jest pytanie jak głęboka powinna być ta wymiana? I tu pojawiają się ciekawe
głosy.
Moim osobistym zdaniem, na wyrost zrobiono z JK genialnego stratega. On ma
tylko wieloletnie doświadczenie z bycia w polityce. Nie ma charakteru „walczaka”
i nie ma szczęścia do doboru ludzi do współpracy.
Poza tym nigdy nie można mu wierzyć na 100% w to co deklaruje. Przykład z
ostatnich dni to zapowiedź ostrego starcia z KE. Z wielkiej chmury mały deszcz.
Mogę się mylić, ale raczej nie.
Do tego dochodzi świadomość że po nich mogą przyjść tylko gorsi, bo teraz
nastaje czas selekcji negatywnej, czas na bmw.
Wspomnę jeszcze o czymś. Czasem zwracamy uwagę że mamy do czynienia z tzw.
politykami obrotowymi. To w sumie nie powinno dziwić.
Mam swoją obserwację z czasów PRL. Członków PZPR widywałem na mszy św. a bywało
że nosili baldachim podczas procesji. Na pewno nie robili tego służbowo. Stąd
pochodzi powiedzenie „co innego robi, co innego mówi, a co innego myśli”.
Z tym
rozdwojeniem jaźni mamy do czynienia po dzień dzisiejszy.
Chociaż to nudne, nie od rzeczy jest przypomnienie zachowań DT. Kiedy mu się opłacało
politycznie, gotów był bez mała leżeć plackiem w kościele przed ołtarzem. Na co
pozwala sobie teraz widać, słychać i czuć. Faryzeusz jakich mało.
Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?
Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...
-
Minęło jedenaście dni a w temacie wojny na Ukrainie bez zmian. To znaczy wojna trwa, przybywa ofiar, zniszczeń i uciekinierów. Dalej n...
-
Słuchając wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych głąbó...
-
W kampanii wyborczej do parlamentu sprawy związane z Ukrainą nie będą jedynymi. Chyba równorzędna będzie dyskusja wokół fit for 55 . Zainter...
-
Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem...
-
Mówiąc o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto z kim w niej trzyma? To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej...
-
Z mojej obserwacji z abiegów o przyjęcie zwłaszcza Szwecji do NATO wynika, że wyrażenie zgody przez poszczególne państwa członkowskie nie wy...
-
Przybywa tematów przerzucanych między prawicą a lewicą, na zasadzie „gorącego kartofla”. Kto co zrobił, nie zrobił, dlaczego? Wszystko po to...
-
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo. Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji. W jakimś stopniu...
-
My tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie. Lecimy od afery do afery i co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek. Czas bi...
-
B ardzo wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest praworządność. Mało komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego ...