Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UE. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UE. Pokaż wszystkie posty

15 listopada 2023

Kim są dla nas Niemcy?

Na pewno są sąsiadem i to od wieków. Częściej byli wrogiem niż przyjacielem. Poszukiwanie nowej przestrzeni życiowej /lebebsraum https://pl.wikipedia.org/wiki/Lebensraum / pcha ich zawsze na wschód Europy /drang nach Osten https://pl.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten /.

Doświadczenie ze stosunków sąsiedzkich najlepiej oddaje powiedzenie znane w Wielkopolsce
„jak świat światem nigdy nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.
Takie są realia.
Historycznie zmieniały się nazwy tego wrogiego nam państwa. To było Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, Zakon Krzyżacki, Królestwo Pruskie, II Rzesza Niemiecka, III Rzesza Niemiecka, po II wojnie światowej RFN i NRD, a teraz Niemcy lub Republika Federalna Niemiec
https://pl.wikipedia.org/wiki/Niemcy Ich cechą wspólną jest wrogość wobec Polski wyrażana we wszelki dostępny, nie zawsze cywilizowany sposób.
Niemcy wywołały I i II wojnę światową, ale nigdy nie poniosły kary adekwatnej do poczynionych szkód. Zawsze miały swojego „dobrego wujka” który nie pozwolił zrobić im zbytniej krzywdy.
Najbardziej poszkodowane w II wojnie światowej państwa, zwłaszcza Polska, musiały odbudowywać się ze zniszczeń wojennych o własnych siłach. Niemcy skorzystały z planu Marshalla
https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla a o ich bezpieczeństwo przez lata dbały wojska okupacyjne USA, Wlk. Brytanii i Francji.
Po ponownym zjednoczeniu w 1990 roku Niemcy zaczęły odgrywać znaczącą rolę polityczną i gospodarczą nie tylko w Europie, ale i w świecie.
Do pełnego szczęścia i prestiżu na miarę ich aspiracji brakuje im stałego przedstawiciela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Wiele wskazuje na to że to tylko kwestia czasu.
II wojna światowa nie zakończyła się traktatem pokojowym i reparacjami wojennymi.
Mimo upływu już blisko 80 lat od zakończenia wojny Niemcy traktują obecny stan jako tymczasowy, obojętnie jak to każdy rozumie. Szczególnie niebezpieczne jest to w odniesieniu do terytoriów utraconych, zwłaszcza części Śląska, Pomorza Zachodniego i Prus Wschodnich.
Reparacje wojenne wypłacili nielicznym, a globalnie uznają problem za zamknięty, bo według nich roszczenia uległy przedawnieniu.
Według wielu polityków niemieckich nasze „Ziemie Odzyskane” są tylko pod tymczasowym zarządem polskim i powinny wrócić w granice Niemiec. Kiedy i na jakich warunkach o tym głośno się nie mówi. Niemców również nie interesuje problem ziem utraconych przez Polskę na terenach wschodnich II Rzeczpospolitej.
Po 1990 roku Niemcy rozdają karty w Europie. Ułatwiają im to nie tylko USA które sprawę prymatu Niemiec w Europie traktują koniunkturalnie. Sytuację ułatwił Brexit.
Formalnie istnieją zasady według których można przystąpić do UE. Te zasady w szczegółach są przedmiotem negocjacji. Kolejne etapy rozwoju UE pokazują że takie negocjacje mogą przynieść oczekiwany skutek. Po bliższym przyjrzeniu okazuje się że negocjowanie tego samego warunku nie przynosi takiego samego efektu dla każdego państwa.
Jaskrawym przykładem jest Ukraina. Trwa tam wojna. Sytuacja wewnętrzna pozostawia wiele do życzenia, głównie za sprawą korupcji. Mimo tego Bruksela stwarza warunki do negocjacji o przystąpienie do UE.
Dla odmiany warto przypomnieć sprawę Turcji która ubiega się o członkostwo w UE już sporo lat. Bez rezultatu.
W takim kontekście słabo wypada Polska. Nasi negocjatorzy nie błysnęli na etapie uzgadniania warunków przystępowania do UE. Celem było przystąpienie do UE za wszelką cenę. Najważniejszy był prestiż wynikający z członkostwa.
Brak woli walki o interesy polskich rolników szczególnie widoczny był w skali dofinansowania i przyznanych Polsce uprawnień produkcyjnych.
Ugodowa postawa polityków polskich spowodowała że od co najmniej 8 lat Polska stała się przysłowiowym chłopcem do bicia.
Tą polityką KE sterują Niemcy.
Wiadomo, że jak się chce psa uderzyć kij zawsze się znajdzie. Tym kijem wobec Polski stała się praworządność.
Nie ma potrzeby rozwijania tego wątku. Wobec Polski metoda jest bardzo skuteczna.
KE konsekwentnie wymusza na Polsce wprowadzanie zmian w organizacji wymiaru sprawiedliwości wbrew zapisom traktatu unijnego jednoznacznie uznającego suwerenność państwa w tym obszarze.
Ugodowa polityka rządu polskiego nie daje pożądanego efektu.
O tym że jest to działanie tendencyjne KE świadczy informacja z Brukseli że środki z KPO zostaną wkrótce wypłacone Polsce bez żadnych dodatkowych uwarunkowań. W domyśle oznacza to, po objęciu urzędu premiera przez DT. Żeby nie było zbyt miło milczy się o tym że chodzi o wypłatę raty, bo wypłata całości to inna bajka. W kasie KE brakuje od dawna pieniędzy.
No dobrze, a co z Niemcami?
Niemcy trzymają się mocno. Jeszcze.
Mają jedną żelazną zasadę. Tam gdzie się da działają na szkodę Polski. Jawnie albo skrycie.
Do tego często działają ręka w rękę z Federacją Rosyjską, wcześniej z Rosją Radziecką i ZSRR.
Przez wiele lat po rozpadzie ZSRR o wielu postępkach polityków niemieckich, w sprawach dotyczących Polski, media i nie tylko, milczały albo informowały półgębkiem.
Chyba nic nie przebije obciążania Polski winą za wybuch II wojny światowej, a w czasie jej trwania za współudział w holocauście. Po wojnie przez lata ziomkostwa niemieckie domagały się powrotu Śląska i Pomorza w granice Niemiec, co zgrabnie formułowano jako powrót do granic z 1937 roku. Dla propagandy niemieckiej nie ma znaczenia że Polska nie miała swojego Quislinga
https://pl.wikipedia.org/wiki/Vidkun_Quisling ani wojsk walczących pod flagą III Rzeszy.
Antypolską postawę prezentowali kolejni kanclerze Niemiec, od Konrada Adenauera poczynając. Nawet Helmut Kohl się nie wyłamał
https://pl.wikipedia.org/wiki/Helmut_Kohl Zanim doszło do pojednania z Mazowieckim w Krzyżowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Msza_Pojednania miał problemy z uznaniem granicy na Odrze i Nysie jako ostatecznej granicy między Polską a Niemcami.
Jego następczyni Angela Merkel też nie była uosobieniem gołąbka pokoju. Robiła swoje w bardziej subtelny sposób.
Po rozpadzie ZSRR, Układu Warszawskiego i RWPG Niemcy zmieniły wobec Polski taktykę ale cele pozostały bez zmian.
Tu znowu przypomnę awantury o granicę polsko-niemiecką na Zalewie Szczecińskim, ostatnio o tor wodny. Przedmiotem awantur jest regulacja Odry i inwestycje w Świnoujściu.
Nie mogę pominąć skutków istnienia, po stronie niemieckiej, kopalń węgla brunatnego w pobliżu Odry /granicy polsko-niemieckiej/. Tu do rozróby, za sprawą KWB Turów, udało się wmontować Czechy. Tendencyjnie działający sąd unijny TS UE okłada karami finansowymi Polskę, a szkody czynione przez kopalnie po stronie niemieckiej nie są godne nawet zainteresowania przez sądy niemieckie, czy ów TS UE.
Z racji różnicy w rozwoju gospodarczym Polski i Niemiec Niemcy przyzwyczaili się do traktowania Polski jako rynku taniej siły roboczej. To przez lata skutkowało emigracją zarobkową, nazywaną dawniej wyjazdem na Saksy, później na szparagi. Teraz osiągnęliśmy „wyższy” etap rozwoju polegający na tym że Niemcy budują w Polsce montownie w których składa się wyroby gotowe. Najlepiej idzie to w przemyśle motoryzacyjnym. Rozwiązanie wygodne bo wykwalifikowana siła robocza jest na miejscu, zobowiązania wobec pracowników reguluje prawo miejscowe, produkcję można w każdej chwili zwiększyć/zmniejszyć albo zawiesić /przykładem fabryki we Wrześni czy w Gliwicach/.
Niemcy zazdrośnie strzegą obecności wojsk okupacyjnych USA w bazach na terenie Niemiec.
To nie tylko gwarancja ich bezpieczeństwa ale źródło stałych i pokaźnych dochodów.
Ciekawie wygląda polsko-niemiecka współpraca wojskowa.
Niemcy mają nowoczesny przemysł zbrojeniowy nastawiony raczej na eksport.
Gorzej wygląda stan ich wojsk. Od lat dominuje tendencja do macoszego traktowania własnych sił zbrojnych /Niemcom nikt realnie nie zagraża/. Niemcom szkoda pieniędzy na utrzymanie swej armii. Jest to o tyle dziwne że aspirują do przywództwa zjednoczonych sił zbrojnych Europy.
W tematyce wojskowej jest więcej „ciekawostek”.
Na początku XXI wieku zdjęli ze stanu uzbrojenia znaczną część czołgów typu Leopard.
Co z nimi zrobić? Można było złomować, albo zostawić jako rezerwę na czas „W”.
Zwyciężyło gospodarskie podejście. Czołgi, za niewielką opłatą przekazano Polsce.
Za to teraz koncerny niemieckie liczą zyski ze sprzedaży części zamiennych, amunicji i praw do ich serwisu i modernizacji.
Przy okazji odmówili Polsce udostępnienia technologii produkcji prochów do amunicji do dział czołgowych.
Zbiegiem okoliczności, spowodowanych wojną na Ukrainie, Polsce udało się pozbyć w znacznym stopniu tego „prezentu”, Czołgi od miesięcy służą wojskom ukraińskim, a Polska może poprawić strukturę wyposażenia własnych wojsk /większa unifikacja uzbrojenia/.
Kunktatorskie podejście polityków niemieckich dotyczy nie tylko Polski. Ostatnio media informują o problemach na Litwie którą wojska niemieckie mają bronić przed zakusami Rosji
.
https://wpolityce.pl/swiat/670087-berlin-wysle-wojska-na-litwe-a-srodkow-na-bundeswehre-brak
Tematem samym w sobie jest pomoc wojskowa udzielana przez Niemcy Ukrainie.
Niemcy osiągnęli mistrzostwo świata w składaniu deklaracji pomocowych za którymi nic nie idzie.
W obietnicach plasują się za USA, a w realnej pomocy sprzętowej zdecydowanie wyprzedza ich Polska.
W ostatnich miesiącach Niemcom udało się jeszcze coś. Poróżnili Polskę z Ukrainą.
Stało się to krótko przed naszymi wyborami parlamentarnymi.
W mediach nie ma konkretów, są tylko domysły. Wedle nich Ukraina uznała że w zakresie uzyskiwanej z Polski pomocy więcej się nie wyciśnie, a po wizytach polityków niemieckich na Ukrainie wnioskuje się że Niemcy naobiecywali Ukrainie gruszek na wierzbie i Ukraina zmieniła front.
Z jednej strony nie powinno to zaskakiwać bo Ukrainie zawsze było bliżej do Niemców.
Polskę traktowała więcej jako wroga. Tu trzeba rozróżniać relacje na poziomie polityki i między Polakami i Ukraińcami. Nie zmieniła tego trwająca wojna.
Na Ukrainie ścierają się interesy wielkiego kapitału którym Polska nie dysponuje. Jednak z racji swego położenia geopolitycznego Polska musi uczestniczyć w tej grze. Niestety, znowu padamy ofiarą naiwności? naszych polityków. Zarówno prezydenta jak i rządu. Udzielamy pomocy do granic naszych możliwości nie otrzymując w zamian właściwie nic. Nawet gwarancji.
Tego nie zmieni nawet zmiana rządu w Polsce, co staje się coraz bardziej realne.
Przyszłościowe zamiary Niemiec stają się coraz bardziej perfidne. Dominacja Niemiec w Europie nie udała się po I ani po II wojnie światowej. Teraz Niemcy chcą osiągnąć swoje cele bez jednego wystrzału.
Część z nas nie może wyjść z podziwu że właściwie wszystkie państwa UE, poza Polską i Węgrami, nie protestują przeciwko tym zamiarom. Niemcom udało się realizować swój plan bez zbytniego rozgłosu medialnego. Kolejne spotkanie na najwyższym szczeblu planowane jest na 22 listopada. Kolejne etapy uzgodnień następują większością kwalifikowaną, a nie bezwzględną zgodnością wszystkich państw członkowskich. O szczegółach tych zmian pisałem wcześniej.
W tym co napisałem wyżej trzeba zauważyć istnienie w Polsce i skuteczność tzw. opcji niemieckiej. Zadziwia ich liczebność w polityce i mediach wszelakich.
Mankamentem rozważań o relacjach Polski z UE jest brak kompleksowego spojrzenia na skutki długoterminowe polityki Niemiec.
Co robią Niemcy? Dążą do likwidacji rolnictwa w Europie.
To nie przejaw bezmyślności ze strony Niemiec. Niemcy, pod szyldem UE, negocjują z państwami Ameryki Południowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Mercosur umowę handlową. Oferują wyroby przemysłowe w zamian za produkcję rolną. Dlatego chcą doprowadzić do likwidacji, a przynajmniej minimalizacji rolnictwa w Europie.
Czy i w jakim stopniu im się to uda? Kto i jak im w tym pomoże?

30 czerwca 2022

O czym tu dyskutować?

Na dzisiaj problem sprowadza się do tego o czym dyskutować? Czy pępkiem świata jest teraz wojna na Ukrainie, czy konsekwencje tej wojny dla porządku światowego?
Jest oczywiste, że dla Ukraińców priorytetem jest wojna i skutki dla jej mieszkańców.
To ich ojczyzna, miejsce zamieszkania, dla większości miejsce pracy i ich przyszłość. Wojna jest też walką o tożsamość narodową której Rosja chce ich pozbawić.
Wielcy tego świata uznali, że Rosji trzeba dać po łapach bo Rosja chce rozdawać karty, a widać że gra znaczonymi. Kłamstwo ma krótkie nogi.
Wojnę obserwuje cały świat, jednak reakcje są diametralnie różne. Inaczej reagują państwa sąsiadujące z Ukrainą od strony europejskiej, w tym Polska, a inaczej te mniej czy bardziej odległe, czy położone na innych kontynentach.
Te reakcje to werbalne poparcie jednych dla Ukrainy, a drugich Rosji. Nie brakuje też postaw obojętnych, bo nie neutralnych.
Nie zmienia tego że nie rozumiem popierających agresję Rosji. Wróć. Doskonale rozumiem.
Te państwa i Rosję łączy wspólnota interesów ekonomicznych. W końcu pecunia non olet.
Układy nie powstawały z dnia na dzień. Różnica polegała na tym, że Rosja prowadziła politykę długofalową, w jej mniemaniu mocarstwową, a jej wspólnicy w interesach widzieli tylko swoje doraźne korzyści.
Wraz z wybuchem wojny Rosji z Ukrainą wyszło szydło z worka. Okazało się że za głupotę, zwłaszcza polityczną, trzeba płacić i to drogo. Inwestorzy, zwłaszcza europejscy, współpracę z Rosją traktowali biznesowo. Natomiast Rosja potraktowała to teraz bardziej politycznie.
Wojna przeważyła szalę na korzyść polityki. Kto na tym zyska, a kto straci?
Co jest na stole?
Uzbierało się tego sporo i to pod wieloma względami. Według wartości finansowej prym wiodą Niemcy. Kolejka jest jednak znacznie dłuższa. Zarobić chcieli Francuzi, Włosi, Austriacy, Holendrzy.
Dla nich Rosja wygląda zupełnie inaczej niż dla państw graniczących z Federacją Rosyjską, a zwłaszcza byłych republik radzieckich. Te sympatie mają ciągłość historyczną sięgającą czasów Lenina dla którego byli użytecznymi idiotami.
USA i KE postanowiły Rosję ukarać sankcjami. Dotychczas uruchomiono już sześć pakietów.
Po ich wdrożeniu zorientowano się że sankcje działają w dwie strony i poszkodowane są również państwa należące do UE.
Innym ujawnionym aspektem sankcji jest ich nieszczelność. Znowu, wina jest obustronna.
Rosja stosuje triki obejściowe i uzyskuje dostęp do towarów objętych embargiem przez najróżniejszych pośredników, państwa i firmy. Pomagają w tym kraje UE które wprowadzają sankcje. Nie spotykają je za to żadne konsekwencje. Na tej liście jest nie tylko Francja, dostawca optoelektroniki do rosyjskich czołgów.
Nie wszystko jest tu takie czytelne, proste i oczywiste. Są państwa które na sankcjach zarabiają i to nieźle, ale poza potępieniem moralnym nic im nie można zrobić.
Największy paradoks dotyczy obrotu gazem i ropą. Sankcje spowodowały drastyczny wzrost cen ropy i gazu i mimo redukcji dostaw, zwłaszcza na rynek europejski, zyski Rosji wzrosły w stosunku do okresu bezpośrednio przed wybuchem wojny w lutym 2022. W ślad za tym nastąpiło umocnienie rubla, ale tu Rosja zaliczyła pyrrusowe zwycięstwo, bo ekonomicznie więcej na tym tracą po stronie własnego eksportu.
Z upływem czasu Rosji przybywa problemów które podważają jej mniemanie o swej potędze.
Przedłużająca się wojna podkreśla jej bezsens, a ambicja nie pozwala na wycofanie się. 
Zawiodły kalkulacje które legły u podstaw decyzji o napaści na Ukrainę.
Ukraina nie jest osamotniona mimo że nie jest członkiem NATO ani nie jest członkiem żadnego sojuszu wojskowego. NATO nie angażuje się  w wojnę swymi siłami zbrojnymi, ale wspiera Ukrainę dostawami uzbrojenia z wysokiej półki, a nie z demobilu. Zastrzeżenie dotyczy ilości i tempa dostaw. Potrzeby Ukrainy są duże, a nie wszyscy deklarujący pomoc wywiązują się z danych obietnic.
W tej „konkurencji” liderem są Niemcy którzy nie mogą się zdecydować kogo naprawdę popierają. Ukrainę czy Rosję? 
Pojawił się nowy problem. Ukrainie kończą się zapasy własne, zwłaszcza amunicji artyleryjskiej. Uzupełnianie jest utrudnione, bo z jednej strony kończą się dostawy w ramach pomocy z państw
b. UW, a z drugiej nie ma możliwości dostaw z produkcji własnych zakładów zbrojeniowych.
Dostawy z państw NATO związane są ze zmianą standardów, a to wymaga dodatkowo szkoleń w zakresie obsługi i eksploatacji nowych wzorów uzbrojenia. Wszystko to odbywa się w deficycie czasu.
Trudności przeżywa również strona rosyjska. Ilość zniszczonego uzbrojenia oraz straty ludzkie powodują że Rosja musi sięgać do coraz głębszych rezerw, a jednocześnie stosuje coraz okrutniejsze metody walki, notorycznie naruszając prawo międzynarodowe.
Nowy sprzęt to faktycznie złom z tzw. zapasów wojennych, mający za sobą dziesiątki lat magazynowania, najczęściej w nieodpowiednich warunkach. Do tego dochodzi uzupełnianie stanów osobowych kierowanych na front rezerwistami i poborowymi bez elementarnego przeszkolenia.
Rosja te niedoróbki kompensuje atakami terrorystycznymi na ludność cywilną i systematycznym niszczeniem infrastruktury na zajmowanych terenach.
Niestety, nie zanosi się w najbliższym czasie na zdecydowaną odpowiedź Ukrainy. Po prostu nie ma czym.
Pasmo nieszczęść jakie dosięgają Rosję powiększa decyzja o przyjęciu do NATO Szwecji i Finlandii.
Do formalnego zamknięcia tematu jeszcze daleko, ale ewentualny protest Rosji zda się na nic.
Nie pora na huraoptymizm. Trudno przewidzieć z czym zdolna jest teraz wyskoczyć Rosja.
Faktem jest że jej pole manewru gwałtownie zawęża się. Bałtyk stanie się morzem wewnętrznym NATO.
Co wtedy dalej z enklawą królewiecką i Petersburgiem?
NATO przypomniało również Białorusi gdzie jej miejsce w szyku.
Zmiana doktryny NATO polegająca na potraktowaniu Rosji jako wroga spowoduje konieczność zmiany stanowiska Rosji wobec NATO. To zrozumiałe. Pozostaje czekać na efekty.
Najpierw muszą zostać uporządkowane sprawy dotyczące Ukrainy.
Uporządkowanie dla mnie oznacza zakończenie działań wojennych, bez żadnych warunków wstępnych.  Powrót do granic sprzed aneksji Krymu w 2014 roku. Uruchomienie międzynarodowego trybunału do osądzenia zbrodni wojennych Rosji na Ukrainie. Ustalenie trybu odbudowy Ukrainy ze zniszczeń wojennych, ze wskazaniem źródeł finansowania odbudowy. 
Na ile to wszystko jest realne i ile czasu zabierze?
Zastanawiam się czy w tym konkretnym przypadku jest sens mówienia o traktacie pokojowym między Rosją i Ukrainą?

p.s. Żeby utrudnić wnioskowanie trzeba próbować przewidzieć możliwe reakcje wobec wojny Chin, Indii i krajów Dalekiego Wschodu.

03 marca 2022

Ukraina vs. reszta świata

Z politykami jest tak że zawsze na cztery łapy spadną. Gorzej jest z tzw. resztą.
Na Ukrainie trwają ósmy dzień działania wojenne. Żeby nie było wątpliwości, tym razem pełnoskalowe.
Co to znaczy w praktyce? Chociażby bombardowanie miast, a w nich szpitali, szkół, budynków mieszkalnych. Co z tego że nie pozwalają na to umowy międzynarodowe uznane przez Federację Rosyjską?

Lata po II WŚ poszły na marne, bo po raz kolejny okazało się że silniejszy wszystko może.
Stawia się ponad prawem. Zwłaszcza może mieć w doopie wszystkie papiery które zostały podpisane wcześniej przez jego przedstawicieli w ONZ i innych organizacjach międzynarodowych, które miały gwarantować pokojowe rozstrzyganie wszelkich sporów, bez względu na ich ciężar gatunkowy.
Nauka ciągle idzie w las, a nie w nas.
Niczego nie nauczyła nas końcówka XX wieku /Bałkany/ i lata następne. Nie wyciągnięto wniosków z 2014 roku, a wcześniej z Gruzji i Kaukazu. Samorozgrzeszanie spowodowane było tym że konflikty miały miejsce dość daleko od oaz pokoju i spokoju za jakie uważana jest syta i zadowolona z siebie Europa Zachodnia.

Mówiąc o Ukrainie więcej uwagi poświęcano neobanderowcom niż realnym problemom wynikającym z podsycania antagonizmów między ludnością rosyjskojęzyczną a resztą mieszkańców Ukrainy.

Za mało znam tamtejsze realia żeby jednoznacznie ocenić realność tego konfliktu. Bardziej jestem skłonny uznać że to robota propagandystów moskiewskich którzy są mistrzami w swoim fachu.

Okazuje się że wszędzie można trafić na współczesnego Hitlera czy innego Pol Pota.
Dla jednych Ukraina jest za duża, a inni bez ogródek mówią że stoi na drodze ich interesów.
Wygumkować Ukrainy z mapy świata jeszcze się nie da. Na początek trzeba próbować ją rozdrobnić.
Inną opcją jest narzucenie nowego nadzorcy. Taką próbę teraz obserwujemy.
Tylko że takie działania nie są sztuką dla sztuki. Czemuś mają służyć.

Rosji z Ukrainą nie łączą więzy krwi. To bzdura propagandowa wymyślona przez otoczenie Putina.
Od rozpadu ZSRR minęło ponad 30 lat. Jest więc skala odniesienia.
Z obserwacji rozwoju byłych republik radzieckich widać że większość radzi sobie w miarę dobrze i nie zachowuje się wobec sąsiadów agresywnie.
Wyjątkiem, w dodatku niechlubnym jest Federacja Rosyjska. To nie jest monolit pod każdym względem. Bardziej pasuje określenie zbieranina. Jeśli wierzyć oficjalnym statystykom /dane z 2010 roku/ Rosjanie stanowią około 80% ludności FR. Pozostałe około 20% stanowi z grubsza bliżej nieokreślona grupa /około 20 mln/ innych narodowości.

Najwięcej kłopotów FR ma z tzw. narodami kaukaskimi. Pamiętamy wojny w Czeczenii, później w Gruzji gdzie wykorzystywano konflikty etniczne Ormian, Azerów itd.

Z każdego człowieka w określonych okolicznościach wyłazi jaskiniowiec.

Zastanawiamy się czy wojska rosyjskie tylko wykonują rozkazy, czy taka ich natura?
Ich zachowanie w Ukrainie nie powinno nas zaskakiwać. Nie odbiega od tego co przed laty oglądaliśmy w Czeczenii. Rozumieją tylko argument siły.

Wrócę do obecnej sytuacji społeczno-gospodarczej w Rosji i byłych jej republikach satelickich. Poszczególne radzą sobie całkiem dobrze. Europejskie należą do UE, za wyjątkiem Białorusi i Ukrainy. Tymczasem Federacja Rosyjska zwija się. Od lat przeżywa regres demograficzny. Gospodarczo też nie robi pozytywnego wrażenia. Powierzchniowo porównywalna z całą Europą, pod względem ekonomicznym to poziom Holandii. Mimo tego aspiruje do grona Grupy G7 a politycznie decyduje o pokoju światowym.
Niestety, to współdecydowanie dzisiaj to szantaż polegający na tym że jeśli oczekiwania Rosji względem Ukrainy nie zostaną spełnione to Rosja gotowa jest posunąć się do użycia swego arsenału jądrowego. Co ciekawe, bez sprecyzowania adresata. Dla draki?

Strach paraliżuje świat. Do czego zdolna jest Rosja?
Czy trzeba serio traktować pogróżki Putina? W końcu broń atomową i środki jej przenoszenia mają też inni. Kto ma przywołać Rosję do porządku? Jakoś do światowych decydentów nie dociera prosta prawda że lawirowanie odwleka w czasie klęskę tzw. reszty świata. Jeśli dojdzie do użycia broni atomowej przez Rosję nie będzie odwetu? Od wybuchu bomby nie wszyscy zginą, ale na terenie skażonym nie da się żyć!
O co więc chodzi? Dzisiaj widać jak na dłoni że Monachium’38 niczego nas nie nauczyło.

W rozważaniach o wojnie na Ukrainie mało się mówi o jej podłożu. Rosja twierdzi że wszczęła ją w obronie mniejszości rosyjskojęzycznej. Kto poza Putinem i jego otoczeniem wierzy w takie brednie?
Zawiodły kanały dyplomatyczne?

Przez lata propaganda rosyjska rozpowszechniała informacje o nowoczesnej i sukcesywnie modernizowanej armii, w tym o super wyszkoleniu bojowym jej jednostek specjalnych tzw. specnazu. Pierwsze dni wojny z Ukrainą pokazały że król jest nagi.
Nie udał się element zaskoczenia, żołnierz rosyjski nie ma szczególnej ochoty do walki. Sprzęt sam nie chce walczyć, zawodzi na całej linii logistyka.
Mogę się zgodzić, że w tym jest sporo dezinformacji, ale trumny raczej nie kłamią. Tych zaś wypełniono już ponad 8 tysięcy. W wersji rosyjskiego ministerstwa obrony ponad 500, ale to i tak o te 500 za dużo. .

Wciąż bez odpowiedzi jest pytanie co dalej? Nie chodzi bynajmniej o myślenie życzeniowe.
Jak długo Rosja jest w stanie brnąć w retorykę wojenną? Co jest w stanie wytrzymać jej gospodarka?
Najmniej istotne jest ile są w stanie wytrzymać rosyjscy ludzie?
Ważniejsza jest reakcja oligarchów i dowódców wojskowych. Jedni i drudzy mają pełną świadomość do czego prowadzi obecna polityka Putina.
Według informacji medialnych dzień wojny na Ukrainie kosztuje Rosję około 2 mld USD.
Nałożone i nakładane na Rosję sankcje gospodarcze i polityczne oddalają końcowy sukces a raczej czynią go nierealnym. Tak to wygląda z dzisiejszej perspektywy.

Odnotować trzeba również że dokumentowane są zbrodnie wojenne popełniane przez wojska rosyjskie i złożono już w tej sprawie formalny wniosek o ściganie do Trybunału Karnego w Hadze.
Nie wiadomo czy trafi tam Putin, ale wielu jego dowódców ma duże szanse, pod warunkiem że dożyją.

20 lutego 2022

Czy dojdzie do przesilenia?

W sprawie Ukrainy staram się nie poddawać histerii podsycanej przez media i polityków.
Swoje racje wyłożyłem wcześniej. Może jestem w błędzie i w razie co odszczekam.
Według mnie Putin zachowuje się jak rozkapryszony bachor który za wszelką cenę chce dostać upatrzoną zabawkę.
Taką grę, w dodatku skutecznie, prowadzi od czasu objęcia prezydentury w 2000 roku.
Swoje sukcesy zawdzięcza nie tyle sobie co lenistwu i wygodnictwu reszty świata.
Rosja nie jest w stanie racjonalnie wykorzystać dla swego społeczeństwa tego co już ma, ale decyzjami swego przywódcy, konsekwentnie próbuje zwiększyć terytorialny stan posiadania.
Putina nie interesuje czy jest to na rękę podbijanym krajom.
Preferowane przez Putina zasady współistnienia z państwami sąsiadującymi mogę określić krótko, tak postępuje państwo mafijne które oprócz reketerów korzysta z zielonych ludzików i regularnych wojsk.
Po drugiej stronie brak jest dotychczas skutecznej reakcji. Zwalają z nóg wypowiedzi „użytecznych idiotów”.
Realnie Rosja to kolos na glinianych nogach. Putin jest mistrzem mistyfikacji.
Siły zbrojne to około 1 mln żołnierzy https://pl.wikipedia.org/wiki/Si%C5%82y_Zbrojne_Federacji_Rosyjskiej
Zasadne jest pytanie jaką zdolność bojową reprezentują te wojska?
Na pewno dysponują straszakiem jakim jest broń atomowa.
Z bronią atomową jest ten problem że nie można jej użyć na każde pstryknięcie palcem. Dotyczy to nie tylko użycia globalnego ale również w skali lokalnej. Nikt tego dotychczas nie zrobił. Na szczęście. Możliwość jej użycia jest formą terroru wobec potencjalnego przeciwnika.
Pozostaje więc broń konwencjonalna.
W wojnie konwencjonalnej o sukcesie decyduje zaskoczenie i przewaga pod wieloma względami.
Dotyczy to liczebności użytych wojsk, ich uzbrojenia, wyszkolenia i woli walki, czyli motywacji.
Ważne czego ma dotyczyć sukces? Najczęściej chodzi o zajęcie terytorium wroga. Ale co dalej?
Żeby zbytnio nie filozofować trzeba odnieść się do konkretnej sytuacji, czyli Ukrainy.
Oficjalnym motywem agresji Rosji jest ochrona mniejszości rosyjskojęzycznej zamieszkującej Ukrainę.
Kto w to wierzy? Ja nie.
Gdyby tak było, na spornym terenie Rosja powinna minimalizować straty. Tymczasem tam trwa od 2014 roku wojna na wyniszczenie, tak jakby Rosja liczyła się z tym że będzie musiała się z tych terenów wycofać. To bardziej wygląda na taktykę spalonej ziemi. 
Optymalnym z punktu widzenia interesów Rosji byłoby podporządkowanie sobie całej Ukrainy.
To zadanie z wielu powodów nierealne.
Pozostają więc zadania cząstkowe. Jest ich kilka. Nie wiadomo które z nich Rosja uważa za priorytetowe.
Stan na dzisiaj jest taki że Rosja weszła na Krym i zajęła tereny wschodniej Ukrainy, głównie Zagłębie Donieckie. Tych „sukcesów” nie jest w stanie do końca skonsumować.
Na Krymie był to brak połączenia lądowego z Rosją. Zbudowano więc most łączący z Rosją kontynentalną. Od strony gospodarczej problemem jest też deficyt wody pitnej niezbędnej również dla istnienia rolnictwa i sadownictwa. http://www.diplomacy.pl/pl/blog/europa-wschodnia/item/586-wojna-o-wode-ukrainsko-rosyjski-pat-i-tragedia-mieszkancow-krymu
Przed aneksją na Krym wodę doprowadzano Kanałem Północnokrymskim https://www.google.com/search?q=kana%C5%82+p%C3%B3%C5%82nocnokrymski+mapa&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b który teraz Ukraina zamknęła.
W zakresie własnym Krym zabezpiecza jedynie 15% potrzeb. Przedłużanie się obecnego stanu,
a to już 8 rok, powoduje nieodwracalne zmiany, zwłaszcza w rolnictwie /pustynnienie/ w północnej części Krymu.
Krym i problemy wokół niego to tylko jeden z elementów konfliktu Rosji z Ukrainą.  
Zachłanność Rosji nie zna granic. Idąc po kolei Rosja uznaje Morze Azowskie za tzw. morze wewnętrzne mimo, że część wybrzeża należy do Ukrainy.
Długofalowym zamiarem jest podobne potraktowanie Morza Czarnego. To raczej zakrawa na utopię. Nie chodzi bynajmniej jedynie o stanowisko Turcji.
Dzisiaj jednak jednym z obiektów agresji rosyjskiej jest Odessa, a w konsekwencji pozbawienie Ukrainy dostępu do morza.
Skoro nie można pójść na całość Rosja próbuje podporządkować sobie wschodnią, zajętą już część Ukrainy. Ten kierunek ma być przedmiotem ewentualnych rozmów pokojowych. Pomysłów jest kilka. Formalna aneksja nie jest brana pod uwagę bo Rosja powołuje się na porozumienia mińskie.
Z Rosją jest jednak ten problem że co innego mówią, a co innego robią.
Zgromadzenie wokół granic Ukrainy ponad 150 tysięcznej armii nie powinno nikogo usypiać.
Kończy się zimowa olimpiada w Pekinie i wraca pytanie czy Rosja wstrzymała się z atakiem na Ukrainę tylko dlatego że Putin obiecał to prezydentowi Chin?
Przekonamy się wkrótce.

Co jest mimo wszystko godne ubolewania?
Z jednej strony świat z przerażeniem przygląda się awanturnictwu Rosji, a z drugiej strony nie udaje się wypracować realnych działań w kierunku powstrzymania agresji. Żeby było ciekawiej, wszyscy podkreślają jakim okropieństwem jest wojna, a mimo tego dopuszczają że może do niej dojść.  
Niestety, dla pewnej grupy to ma być tylko reset w księgowości.

15 grudnia 2021

Koniec roku za pasem

Czasem trzeba spojrzeć na otaczający świat i widzieć go jakim jest a nie jakim chcielibyśmy go widzieć. Dobrą ilustracją jest ten tekst http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/tales-wspoczesny-czyli-zapomnijmy-o-ukrainie
O co chodzi? O uświadomienie sobie że nie mamy realnego wpływu na sytuację geopolityczną wokół nas. Możemy być tylko obserwatorami albo świadomie, czy nieświadomie wkręcanymi w toczące się wydarzenia.
Najtrudniej nam zrozumieć, że Rosja nie jest realnym mocarstwem. Jest tylko zręcznie sterowana przez siły zewnętrzne rozgrywające swoje interesy.
Tego na pierwszy rzut oka nie widać.
Nie należy tego rozpatrywać w kategorii teorii spiskowych.
Takie są realia. Trzeba się z tym pogodzić i znaleźć swoje miejsce w tej rzeczywistości.

Przegrywamy kolejne szanse jakie daje nam historia.
Wystarczy cofnąć się do mijających lat istnienia III RP. Nazywają to historią alternatywną. Tymczasem chodzi o brak umiejętności wykorzystania szans jakie daje przypadek. I nie tylko.
Taka lista „osiągnięć” sama w sobie jest ciekawa.

Czy w procesie jednoczenia Niemiec /RFN+NRD/ udało się zabezpieczyć polskie interesy?
Poza potwierdzeniem uznania granicy na Odrze i Nysie, na pewno nie.
To nie tylko sprawa mniejszości polskiej w Niemczech. Ten problem dotyczy Polonii in gremio /zamieszkałej w b. demoludach/. Nie potrafimy, czy nie chcemy, negocjować w oparciu o parytety.
Trzeba uczciwie przyznać że w 1989 roku nie byliśmy przygotowani, zwłaszcza merytorycznie, do realizacji zadań które stanęły przed polskimi politykami, a zwłaszcza dyplomacją. Z upływem lat nie robimy pod tym względem postępów. Specjalnością stały się puste gesty z których nic albo niewiele wynika.
Początek dał Mazowiecki spotkaniem w Krzyżowej. https://dzieje.pl/aktualnosci/rocznica-polsko-niemieckiej-mszy-pojednania-w-krzyzowej
Nie egzekwowano kolejnych ustaleń z rozmów na szczeblu rządowym. Z upływem czasu jest tylko gorzej.
Nie mieliśmy szczęścia do kolejnych ministrów spraw zagranicznych. Lata tresury spowodowały że nie byliśmy w stanie prowadzić konstruktywnych rozmów z Rosją jako następcą ZSRR. Wyłom miał miejsce za rządów premiera Olszewskiego kiedy wyprowadzono ostatecznie z Polski Armię Radziecką mimo dziwnych zachowań Wałęsy. Zagadką z tego okresu jest rozmowa Wałęsy z Jelcynem który podobno chciał odstąpić okręg kaliningradzki za jedyne 3 mln USD. https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Komunikaty_Mazursko_Warminskie/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1995-t-n3/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1995-t-n3-s301-304/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1995-t-n3-s301-304.pdf
https://rcin.org.pl/Content/45984/PDF/WA303_56199_A453-SzDR-R-45_Gregorowicz.pdf

Postawiliśmy na współpracę z Zachodem który jednak jest wyłącznie zainteresowany wykorzystaniem nas jako rynek zbytu dla swej produkcji, a także rezerwuar taniej siły roboczej.
Przejściem do wyższej ligi miało być uczestnictwo w UE i NATO.
Znowu czegoś nie dopilnowano po polskiej stronie. Dlaczego? Nie ma chętnych do udzielenia odpowiedzi na to interesujące pytanie.
Jesteśmy rolowani na każdym kroku.
Zaczęło się na etapie traktatu akcesyjnego do UE kiedy ustalono że polskie rolnictwo będzie otrzymywało dotacje unijne na mniej korzystnych zasadach niż np. francuskie.
Jesteśmy traktowani jako członek drugiej kategorii przy obsadzaniu stanowisk w strukturach KE, co szczególnie uwidoczniło się przy podziale mandatów do PE po Brexicie.
Sekowanie ma charakter ciągły, co wyraża się w postępowaniu TS UE wbrew zapisom traktatowym.
Od dawna zastanawiam się dlaczego nasza obrona, na płaszczyźnie politycznej, przed arogancją „starej Europy” jest taka rachityczna? Mamy rację w tym sporze czy jej nie mamy?
Inna sprawa że KE w sposób dla niej wygodny zmienia reguły gry. Dotyczy to interpretacji prawa unijnego, a także zasad głosowań na etapie tworzenia prawa unijnego. Najświeższy przykład dotyczy debaty nad pakietem https://ec.europa.eu/poland/news/210618_fit_55_pl Ze względu na jego znaczenie dla UE powinien być wprowadzony jednomyślnie. Tymczasem pojawiają się głosy, że może być wprowadzony większością kwalifikowaną głosów.
Problemem jest nie tyle nieprzejrzystość prawa unijnego co sposób jego interpretacji wobec konkretnych przypadków podlegającym identycznym regulacjom prawnym.

Ostatnie dni, za sprawą mediów, przyniosły kolejny problem jakim jest korupcja w kręgach unijnej władzy. Trwa medialna dyskusja, czy sprawą zajmą się organa ścigania, bo politycy nabrali wody w usta i milczą. Na co liczą? 

 

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...