Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą medycy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą medycy. Pokaż wszystkie posty

27 listopada 2021

Quo vadis Covid-19?

Na obecnym etapie pandemii covid-19 trudno o jakieś konstruktywne wnioski.
W liczbach wygląda to tak https://www.worldometers.info/coronavirus/
Na skalę masową są stosowane szczepionki profilaktyczne, wątpliwości wzbudza ich skuteczność.
W użyciu są jedno dawkowe i dwu dawkowe. Okazuje się że dość szybko tracą swe właściwości i trzeba stosować dawki przypominające. Złośliwcy już wiedzą że te dawki przypominające zadomowią się u nas jak szczepionka przeciwko sezonowej grypie.
Trwa swego rodzaju wyścig z czasem. Pojawiają się kolejne fale pandemii, a jednocześnie poszczególne państwa starają się zaszczepić jak najwięcej swych obywateli. Trudno jednak uchwycić wzajemny związek między wyszczepieniem a bieżącą ilością zakażeń.
W samej Europie jest różny stopień wyszczepienia, jednak nic konkretnego stąd nie wynika.
Manipulując statystykami można dowieść wszystkiego.
Zaczyna się od tego że wskazuje się prymusa szczepień profilaktycznych. I co dalej?
Przez kilka miesięcy tego roku prymusem był Izrael. Zanotowano tam największy procent wyszczepienia społeczeństwa. W pierwszej fazie szczepiono tylko osoby dorosłe, powyżej 16 roku życia. Mniej się mówi że szczepiono tylko Izraelczyków, pomijając mieszkańców Autonomii Palestyńskiej /około 4 mln ludności/. W rezultacie osiągnięto sukces połowiczny.

Wirus mutuje i to dość szybko. Teraz w obiegu jest mutacja delta, a ostatnie dni przyniosły mutację omikron rodem z RPA. Kolejne mutacje są coraz bardziej agresywne i trudne w leczeniu. Nie ma też szczepionki uniwersalnej. Trzeba ją systematycznie doskonalić. Szczepionka na mutację omikron może pojawić się dopiero za jakieś trzy miesiące, a za dwa-trzy tygodnie będzie wiadomo jak reaguje omikron na dotychczas stosowane szczepionki.
Inną ciekawostką są fale pandemii. Po pierwszej fali przyszła druga, po niej trzecia, w Japonii szykują się do walki z szóstą. Jednocześnie optymiści twierdzą że pandemia wygaśnie w sposób samoistny na wiosnę 2022 roku. Komu wierzyć?

W pierwszych miesiącach pandemii powszechne było pytanie kiedy pojawi się szczepionka profilaktyczna? Kiedy zaczęto szczepić zaczął się cyrk kolejkowy /walka o miejsce w kolejce/.
Teraz nie ma chętnych do szczepienia się, a szczepionki zalegają w magazynach.
Szczepionka miała być antidotum, a tymczasem nie wiadomo co konkretnie daje?
Po pierwsze nie chroni przed zarażeniem. Zapewnia lżejszy przebieg choroby. Redukuje ilość przypadków śmiertelnych wśród chorych.
Zaszczepiony może dostać tzw. paszport covidowy. Ma on znaczenie dla podróżujących samolotami.
To tylko część prawdy, bo linie lotnicze wymagają ważnego testu covidowego. Paszportu może wymagać pracodawca, ale ten wymóg nie jest jeszcze w Polsce prawnie uregulowany.
Dalej chaos pogłębia się. W tzw. zamkniętej przestrzeni publicznej wszyscy muszą nosić maseczki ochronne. Dotyczy to komunikacji publicznej oraz przebywania we wszelkich publicznych pomieszczeniach zamkniętych. Pozostaje kwestia egzekwowania tego zalecenia.

Kolejne mutacje covid-19 atakują coraz młodszych. Początkowo mówiono że dzieci mogą przenosić wirusa ale same nie chorują. Dzisiaj dopuszcza się już szczepienie dzieci powyżej 5 roku życia.
W szpitalach są chore dzieci w wieku kilku tygodni.

Walka z pandemią przypomina pogoń za własnym ogonem.
W Europie jest znacznie ponad 1 milion /brak dokładnych danych, może być drugie tyle/ nielegalnych przybyszów z Azji i Afryki których stanu zdrowia epidemicznego nikt nie kontroluje.  

Z upływem czasu pada wiele mitów jakie towarzyszą trwającej pandemii.
Przechorowanie nie eliminuje ponownego zachorowania. W realu dość częste są takie przypadki.
Istotnym wątkiem są testy https://diag.pl/pacjent/koronawirus/rodzaje-testow-w-kierunku-covid-19/
a konkretnie ich wiarygodność.

Można dyskutować czy szum medialny wokół pandemii covid-19 jest adekwatny do publikowanych statystyk zakażeń i zgonów. Według statystyk WHO /27.11.2021/ na świecie odnotowano ponad
261 mln zakażeń i ponad 5,21 mln zgonów. W Polsce jest to odpowiednio 3,48 mln i 82,986 tys.
Pytanie na ile te dane odpowiadają stanowi faktycznemu?
Po pierwsze nie wszystkie państwa przekazują rzetelnie dane o przebiegu pandemii, a po drugie,
w pierwszych miesiącach pandemii zgony z powodu covid-19 łączono ze zgonami z powodu chorób innych, nazywanych związanymi. Większość zgonów dotyczyła osób starszych, schorowanych,
o małej odporności immunologicznej. Najwięcej zgonów miało miejsce w domach opieki. 
W Polsce statystyki były związane z refundacją leczenia przez NFZ. Za pacjenta z covid-19 była wyższa refundacja.
Szczepienia zmieniły ten obraz. Chorują coraz młodsi. Chorują również zaszczepieni. Poza tym covid-19 ma już czwartą mutację, a nazwa wyjściowa pozostaje bez zmian. Modyfikowana jest również szczepionka, czyli coś jest na rzeczy.
Zmienia się podejście do chorych którzy mają większe szanse na wyleczenie. Pojawiają się skuteczne leki na covid-19.
Tu też mamy ciekawą sytuację. Do leczenia dotychczas dopuszczono /EMA/ 2-3 leki. Kilka jest w trakcie dopuszczania.
Ciekawostką jest coś innego. Wielu lekarzy korzystając z własnego doświadczenia zawodowego leczy chorych na covid-19 lekami powszechnie znanymi od lat, ale przeznaczonymi do leczenia innych chorób. To nie tylko amantadyna.
Przy okazji można obserwować walki klanów profesorskich które ciągają takich lekarzy przed komisje etyki lekarskiej posuwając się nawet do groźby wykluczenia z zawodu lekarskiego.
Wystarczy przypomnieć sprawę dra Bodnara z Przemyśla.

Covid-19 jeszcze długo nie będzie tematem zamkniętym. Nie ma więc mowy o podsumowaniu czy wyciąganiu wniosków na przyszłość.
Po pierwsze nie wypracowano uniwersalnej profilaktyki. Zasadą jest „może pomoże”.
W wojskowości jest to znane jako rozpoznanie bojem.
W początkowej fazie pandemii nie znane były środki do walki z nią. Przykładem może być lekceważący stosunek do stosowania maseczek ochronnych. Dzisiaj ze środków ochronnych wycofano przyłbice i bandany.
Procedury postępowania w walce z covid-19 opracowywano „w marszu”.
Brakowało wszystkiego, włącznie z odpowiednią liczbą specjalistycznych łóżek szpitalnych i personelu medycznego przeszkolonego do leczenia chorych na covid-19. Remedium miały być respiratory które wymagają fachowej obsługi. Brak wykwalifikowanych operatorów /tak naprawdę doświadczonych anestezjologów/ powoduje że chory pod respiratorem ma małe /około 30%/ szanse na przeżycie. Tymczasem czytam coś takiego https://www.termedia.pl/koronawirus/Prof-Piotr-Kuna-Trzeba-robic-wszystko-aby-pacjenta-z-COVID-19-nie-podlaczac-do-respiratora,44136.html

Problemem są skuteczne metody przerwania łańcucha zakażeń.
Poza szczepieniami profilaktycznymi duże nadzieje wiązano z testami. Przykładem jest Słowacja gdzie testowano 100% dorosłej populacji. Jeszcze na początku lipca 2021 Słowacja była w UE stawiana jako przykład dla innych skutecznej walki z pandemią. https://www.pism.pl/publikacje/Slowacja_w_walce_z_pandemia_COVID19_i_jej_skutkami_dla_gospodarki
Przyszła jesień i sukces diabli wzięli. Skala zakażeń jest tak duża że rząd zdecydował o ponownym wprowadzeniu lockdownu, tym razem na dwa tygodnie https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/europa/news-lockdown-na-slowacji-dla-wszystkich-jest-decyzja-rzadu,nId,5665692#crp_state=1  Słowacja jest kolejnym krajem, po Austrii, gdzie wprowadzono całkowity lockdown.
Nie ma co owijać sprawy w bawełnę. Kolejny lockdown odbija się niekorzystnie na kondycji gospodarki słowackiej. To dotyczy całej Europy. Różna jest tylko skala ponoszonych strat.
Podkreślam że lockdown na Słowacji traktuje jednakowo osoby zaszczepione jak i niezaszczepione.
Zła informacja jest taka że na Słowacji zaszczepiło się 47,33 proc. mieszkańców, co odbiega od średniej europejskiej. Prymusi np. Holandia, mają ten wskaźnik powyżej 76% czyli przekroczyli próg odporności populacyjnej. W tejże Holandii stwierdzono ostatnio 23 709 nowych zakażeń. Wnioski?

Bardzo ciekawe obserwacje ze Szwajcarii przedstawia http://valser.szkolanawigatorow.pl/moj-ostatni-tekst-na-rok-2021
Czy nas też to czeka?

Próba podsumowania skutków dotychczasowego przebiegu pandemii sprowadza się do tego że jej prawdziwe cele są ukryte.
Groźna w skutkach nie jest liczba zakażeń i zgonów. Groźne są lockdowny. Mało rozpoznane są skutki przechorowania covid-19. Nie każdy ozdrowieniec wychodzi z choroby obronną ręką.

Tematem samym w sobie są skutki gospodarcze. Te już odczuwalne i przewidywane w perspektywie najbliższych lat.

Coraz częściej mówi się o skutkach społecznych.
Ten wątek trzeba rozpatrywać w kilku płaszczyznach.
Na czoło wysuwa się sfera zdrowia fizycznego i psychicznego. Rzucenie wszystkich sił i środków na walkę ze skutkami covid-19 powoduje zmniejszenie dbałości o chorych na inne choroby i schorzenia przewlekłe. Opozycja w Polsce zwraca uwagę na znaczny wzrost zgonów z powodów innych niż covid-19. Tego faktu nie da się ukryć. Cmentarze nie kłamią.

Innym problemem jest stan zdrowia psychicznego społeczeństwa, zwłaszcza jego młodszej części. Dlatego dzisiaj rząd stara się ograniczać do niezbędnego minimum naukę zdalną.
Gorzej jest z dorosłymi. Tu mamy wszystko czego dusza zapragnie. Tylko, czy tego akurat pragniemy?
Bo „na stole” są problemy z pracą /realna groźba bezrobocia/, szeroki repertuar używek, problemy rodzinne, wzrost kosztów utrzymania spowodowany wzrostem cen paliw, energii elektrycznej i postępującą inflacją.

Poza tym każdy w swoim otoczeniu widzi co się święci.

23 września 2021

Powtarza się ferment wokół służby zdrowia.

On właściwie trwa nieustannie.
Jeśli przyjrzeć się jak działa służba zdrowia na świecie to okazuje się że nie ma dobrych rozwiązań.
Nie sprawdza się żaden model, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, a taka sytuacja ma miejsce w pandemii koronawirusa. Trzeba więc poszukiwać rozwiązań optymalnych.
To nie jest sprawa tylko pieniędzy.
W Polsce trzeba to rozpatrywać w kilku płaszczyznach.
Pieniądze są ważne, ale na nich problem się nie kończy.
Demontaż służby zdrowia po 1989 roku trwał kilka lat. Jeśli opozycja mówi że wszystkiemu winien jest PiS to zalecam długotrwałe zażywanie środków wzmacniających pamięć.
Nie podejmuję się powiedzieć co było prapoczątkiem problemów służby zdrowia.
Zarobki w służbie zdrowia zawsze były niskie. Ale w PRL wszyscy wiedzieli, że każdy pracownik od którego zależała skuteczność leczenia miał kieszeń.
Przez lata mało inwestowano w infrastrukturę /budynki i aparatura medyczna/ .
Ograniczano liczbę miejsc na uczelniach medycznych /mieliśmy nadwyżki/. Jeszcze gorzej było ze szkolnictwem średnim, a później dodatkowo zwiększono wymagania dla personelu pomocniczego /wymagane studia wyższe dla dyplomowanych pielęgniarek/. Takie są trendy w światowej służbie zdrowia.
Po wejściu Polski do UE doszedł exodus lekarzy i personelu pomocniczego do lepiej płatnej pracy w wielu krajach UE. To jest drenaż naszego rynku pracy.
Wykształcenie medyka jest długotrwałe i kosztowne. Wyjeżdżający na saksy nie miał obowiązku zwrotu kosztów studiów. To dziwne, bo za PRL kończący studia wojskowe podpisywał cyrograf zobowiązujący do pozostania w służbie zawodowej 6-12 lat /zależnie od ukończonej szkoły/.
Teraz nadrabia się zaległości, ale ludzie nie chcą i nie mogą czekać. Zresztą każdy inaczej widzi efektywność wykorzystania pieniędzy wpompowywanych w służbę zdrowia.
W mojej ocenie jest tu za duża skala marnotrawstwa.
Po pierwsze jest za dużo pośredników którzy przejadają pieniądze podatników.
Jest wadliwa organizacja całej służby zdrowia, zwłaszcza lecznictwa szpitalnego. Przede wszystkim jest zbyt zawężona specjalizacja w leczeniu chorych. Zapomina się o potrzebie kompleksowego leczenia chorego.
Podział między administrację centralną, samorządy i lecznictwo prywatne również rozmywa odpowiedzialność i obniża efektywność leczenia.
Tego nikt nie ma odwagi ruszyć, a samym gadaniem nic się nie załatwi.
Nic nie da również obecny strajk. To są tylko igrzyska dla zaistnienia na scenie politycznej.
Znowu kilka osób się wylansuje i wejdzie do Sejmu lub Senatu w najbliższych wyborach. To już było.
Dzisiaj reforma służby zdrowia to improwizacja w której poszczególne grupy interesów chcą jak najwięcej wydrzeć dla siebie. Najmniej zyska na tym pacjent.
Co jest najistotniejsze nie słychać żeby podejmowano jakiekolwiek kroki w kierunku zbudowania służby zdrowia opartej na racjonalnych przesłankach. Ciągle jesteśmy na etapie gaszenia pożarów bądź likwidacji kolejnych ognisk zapalnych.
Z tej mąki chleba nie będzie.

W uzupełnieniu odniosę się do jeszcze jednego problemu który jest dyskretnie wyciszany.
Dotyczy pogranicza przemysłu farmaceutycznego i świata lekarskiego. Dzisiaj widać to szczególnie podczas pandemii koronawirusa.
Choroba to jedno, a jej leczenie to drugie. Coraz mniej miejsca na działalność charytatywną.
Na leczeniu trzeba zarobić i nie zapominać o zyskach z profilaktyki.
Służbie zdrowia raczej nie zależy kto płaci za leczenie, budżet czy pacjent. Najlepiej jeśli płaci jeden i drugi.
Historię leczenia chorych na koronawirusa znamy bo to sprawa jeszcze nie zamknięta.
Chętnych do zarobku przy takiej okazji było i jest wielu, ale nie wszyscy mieli „dojścia”.
Kiedyś może usłyszymy jakie fortuny powstały dzięki koronawirusowi. W Polsce również.
Towarem były maseczki, płyny dezynfekcyjne, ubrania ochronne, specjalne łóżka szpitalne, respiratory i wiele innych akcesoriów.
Mało się mówiło o leczeniu, bo nie wiadomo było jak i czym?
Znaleźli się odważni lekarze którzy zdecydowali się rzucić na szalę swój autorytet i zmierzyć z chorobą.
Chwała im za to. Jednak nie zapominajmy o zawistnikach. Tych nigdy nie brakuje w żadnym środowisku.
Eksperymentatorzy starali się ratować chorych, a zawistnicy „kablowali”.
Wynik nierozstrzygnięty, bo mamy z jednej strony wdzięczność wyleczonych chorych i ich rodzin, a z drugiej pryncypialne decyzje Izb Lekarskich i nadętych autorytetów profesorskich którzy nie wahają się grozić niepokornym nawet pozbawieniem prawa wykonywania zawodu.
Oportuniści poddali się. Wiedząc że można skutecznie leczyć nie kiwną palcem w bucie gdy trzeba wyjść poza ustalone procedury. A co z etyką lekarską? Z przysięgą Hipokratesa?
Rozgrzeszeniem dla oportunistów jest brak leku adresowanego na covid-19. Nie ma dla nich znaczenia że są leki na inne schorzenia, skuteczne również w leczeniu covid-19. Leki stosowane właśnie przez eksperymentatorów.
O pomstę do nieba woła administracyjne ograniczanie dostępu do leków skutecznych w leczeniu covid-19. To nie tylko amantadyna. Takich leków są dziesiątki a może i setki. Mamy jednak do czynienia z presją lobby farmaceutycznego. Te leki pozbawiają ich krociowych zysków.
Prace nad szczepionką i lekami adresowanymi na covid-19 gwarantują wsparcie finansowe z budżetu centralnego. Presja czasu powoduje, że producent jest prawnie zwolniony z wszelkich skutków wynikających z NOP. To jest ewenement w skali światowej zwłaszcza jeśli mamy świadomość skali tych NOPów.
Zadziwień jest więcej. Nie jestem fachowcem z branży mogę więc tylko sygnalizować swoje wątpliwości. To mi wolno. Jeszcze.

Wiadomość z dzisiejszego dnia jest taka, że pandemia skończy się w połowie 2022 roku /przedstawiciel Moderny/. Nie jestem zgryźliwy, ale taka informacja była dostępna na początku pandemii, czyli na przełomie zima/wiosna 2020.

20 maja 2021

Jak nie może być lepiej, to niech chociaż będzie inaczej.

Nowy ład to festiwal obiecywania gruszek na wierzbie. Jedyny konkret to lansowanie się pani Nitek-Płażyńskiej. Przy ustawie o hodowli norek też się jeden wylansował.
Dla odmiany zauważyłem, że zagospodarowaniem „spadów” z dojnej zmiany zajmuje się z sukcesami otoczenie PAD.
Ile będą warte dzisiejsze obietnice jeśli ruszy inflacja /przedbiegi już są/ ? Dalej brakuje odwagi żeby całkowicie zwolnić od podatku renty i emerytury. Jedyny argument to że nas nie stać?
Przy takiej mnogości poruszanych tematów łatwiej pisać o tym co zostało przemilczane/pominięte.
Też jest tego co nieco.
W sumie władza snuje opowieści, czy jak kto woli bajki, z mchu i paproci. Na już konkretów niewiele, za to w przyszłości to panie ho, ho!
Bliżej konkretów będziemy gdy powstaną ustawy i przepisy wykonawcze do nich. Wówczas też nie będziemy pewni swego, bo zawsze liczą się interpretacje. To taka lokalna przypadłość tenkraju.

Dzisiaj coraz trudniej ogarnąć całokształt tego co kryje się za określeniem pandemia Covid-19. Podstawowe pytanie dotyczy tego co przyniosło większe szkody, skala zakażeń i zgonów,
czy skutki nieskoordynowanych decyzji administracyjnych /a może raczej skoordynowanych/
dla ograniczenia skutków pandemii?
Niewielu komentatorów zwraca uwagę na kuglowanie cyferkami i ich interpretację przez rządzących dla uzasadnienia najprzeróżniejszych decyzji administracyjnych rządu, nie tylko w Polsce.  Ciekawy przykład znalazłem tu http://valser.szkolanawigatorow.pl/miaem-troje-z-matmy-na-maturze
Dane z ostatniej weekendowej doby /11 zgonów i 1109 zakażeń/ mogą sugerować, że pandemia w Polsce zmarła śmiercią naturalną. Dobry medialnie wynik, ale doskonale wiemy że to tzw. dane weekendowe.
W kolejnych dniach widać stabilizację tego trendu. Tylko na jak długo? Do jesieni?  
Nie możemy przejść do porządku dziennego nad pogróżkami władzy, że na jesieni możemy doświadczyć kolejnej fali zakażeń i zgonów. Strach się bać.

Pytanie w którym miejscu tej narracji jest błąd faktyczny czy formalny?
Statystyki zakażeń, zachorowań i zgonów obarczone są błędem. Dotyczy to zarówno Polski jak i całego świata.
Jaka jest skala błędu? Duża. Zależy od staranności zbierania danych, ale też może być świadomie zafałszowywana z przyczyn np. politycznych.
Jedną z istotnych przyczyn jest brak jednolitego kryterium kwalifikującego.
Rezultat końcowy jest taki, że rzeczywista ilość zgonów z powodu Covid-19 w skali światowej,
w ocenie ekspertów, jest co najmniej dwukrotnie wyższa i wynosi około 7 mln.
Jeszcze większy błąd jest w ocenie zakażeń. Wynika stąd, że statystyki dotyczą tylko przypadków ujawnionych w  wyniku testowania lub badania lekarskiego. Rzeczywista ilość zakażeń, według ekspertów, jest 7-10 razy wyższa od publikowanej. To z kolei przekłada się na nabycie przez społeczeństwo tzw. odporności stadnej.

Ponawiam pytanie, czy podejmowane działania profilaktyczne są adekwatne do zaistniałej sytuacji?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Co ma być priorytetem?
Według mnie trzeba jasno powiedzieć, że nie było jednoznacznych kryteriów postępowania.
Działano na zasadzie prób i błędów, nie analizując skutków podejmowanych decyzji.
Działano pod presją deficytu czasu.
Po stronie służby zdrowia mieliśmy do czynienia z pełnym zaskoczeniem i brakiem procedur postępowania po ogłoszeniu pandemii; brak wystarczającej ilości szpitalnego sprzętu medycznego, brak wystarczającej ilości sprzętu ochrony osobistej dla personelu medycznego i ratowniczego. Brak personelu medycznego o odpowiednich kwalifikacjach zawodowych.
Idąc dalej, brak powtarzalnych metod leczenia. Metody leczenia wypracowywano w trakcie trwania pandemii, przy czym z przyczyn proceduralnych nie jest możliwe ich wprowadzanie na bieżąco do powszechnego stosowania w lecznictwie szpitalnym i poza szpitalnym.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, jednak na czoło wysuwa się obrona interesów kasty ordynatorsko-profesorskiej która nie dopuszcza do stosowania „nowinek” z pominięciem procedur zatwierdzonych przez areopag skupiony w Naczelnej Izbie Lekarskiej.
Temu należy „zawdzięczać” wiele zgonów chorych na Covid-19, w tym również w środowisku medyków.
Wielu praktykujących lekarzy stosuje z powodzeniem dostępne w obrocie medycznym leki które mają podstawowy mankament, nie są dopuszczone do leczenia chorych na Covid-19.
Lekarze leczą nimi na własne ryzyko i odpowiedzialność, licząc się nawet z wykluczeniem z zawodu i pozbawieniem prawa do prowadzenia praktyki lekarskiej.

Po ponad roku trwania pandemii nie ma leku przeznaczonego stricte do leczenia chorych na Covid-19.
Dzisiaj cały wysiłek służby zdrowia skierowano na profilaktykę. Ukoronowaniem są szczepienia ochronne. Według obowiązujących procedur medycznych ich skuteczności jeszcze nie udowodniono. Jesteśmy na etapie rozszerzonych badań klinicznych chociaż na świecie zaszczepiono ponad 1,5 mld ludzi.
Ciągle idziemy na skróty. Szczepionki nie przeszły wymaganych badań klinicznych, dopuszczono je do stosowania warunkowo, na okres jednego roku.

Bez szemrania przechodzi się do porządku dziennego nad informacją, że wirus mutuje i nie ma potwierdzonej wiedzy, że stosowane szczepionki są skuteczne wobec kolejnych mutacji. Potwierdzeń dokonuje się w toku szczepień. Priorytetem jest zysk koncernów farmaceutycznych.
Za nachalną propagandą mało kto nadąża.
Początkowo mówiono że wirus atakuje osoby starsze, powyżej 60 roku życia oraz, że odporne są dzieci i młodzież poniżej chyba 14 roku życia /mogą być co najwyżej zarażającymi (nosicielami wirusa)/.
W wyniku kolejnych korekt  uznano, że chorować mogą wszyscy, a szczepieniami ochronnymi obejmujemy już osoby od 16 roku życia i są przymiarki do dalszego obniżania granicy wieku.
O logice tego postępowania nie wypowiadam się bo nie mam wystarczającej wiedzy specjalistycznej.
Samo szczepienie miało gwarantować uzyskanie odporności na zachorowanie na Covid-19.
Po korekcie, ma zapewnić łagodniejszy przebieg choroby.
Dalsza ewolucja idzie w kierunku powtarzalności szczepienia jak w przypadku grypy sezonowej.

Tych informacji dodatkowych jest już tyle, ze mało kto za tym nadąża.
Tymczasem koncerny farmaceutyczne liczą zyski. Co bardziej pazerni, przez swoich lobbystów, próbują wymusić na rządach wprowadzenie szczepień obowiązkowych. Zanim to nastąpi wprowadzają szczepienia coraz niższych grup wiekowych. Dalej bez pełnych badań klinicznych.
W leczeniu Covid-19 postęp jest niewielki. Leku nie ma. Jest jeden francuski zgłoszony do EMA. Badania kliniczne /rozszerzenie zastosowania leku istniejącego/ idą jak po grudzie.

O innych aspektach pandemii Covid-19 w kolejnym odcinku.

03 maja 2021

Mania prześladowcza?

To już maj a problemów zamiast nam ubywać ciągle przybywa. Wszystko kręci się wokół pandemii koronawirusa.
W Polsce kwiecień upłynął pod znakiem walki z trzecią falą pandemii.
Ostatnie komunikaty płynące z MZ obwieszczają, że najgorsze mamy za sobą.
Padają nieśmiałe pytania: co dalej?  Odpowiedzi są równie nieśmiałe, a wręcz wymijające.
Postęp polega na tym, że snute są fantazje o tym co będzie za miesiąc, chociaż nie wiadomo co jutro nam przyniesie.
Na dzisiaj obowiązuje stara śpiewka: wicie, rozumicie, jeszcze nie pora; przyglądamy się.
Co z tego przyglądania wyniknie, przekonamy się wkrótce. Zakładam, że raczej nic dobrego.
Wszak pamiętam, że lepiej już było.
Powoli przestaję reagować, bo gołym okiem widać, że areopagi mędrców ze świata medycyny coraz bardziej tracą kontakt z otaczającą rzeczywistością.
Gdzieś przeczytałem taki komentarz, że ci ludzie nie potrafią wycofać się z żadnej wygłoszonej głupoty, bo im ego na to nie pozwala. Ci ludzie mają jednak realną władzę. Ich opinie są podstawą decyzji administracyjnych obowiązujących całe społeczeństwo.
Trzeba się nieco cofnąć w czasie, do początków pandemii. W początkach 2020 roku ówczesny minister zdrowia wyraził pogląd że maseczki w walce z koronawirusem pomagają mniej więcej tyle co umarłemu kadzidło. Jak na ironię, po roku, pogląd ten został potwierdzony badaniami fachowców, ale obowiązek noszenia maseczek pokutuje do dzisiaj. W końcu ten co zainwestował w obrót maseczkami /produkcja i dystrybucja/ musi wyjść na swoje. Nawiasem mówiąc, to nie jedyny biznes który urodził się przy tej okazji. Nie słyszałem żeby ktoś z właścicieli splajtował.
Przez ponad rok pandemii na świecie zmarło z jej powodu ponad 3,2 mln ludzi.
Trudno opisać skalę dramatów ludzkich. Nie tylko w Polsce. Żadne pocieszenie że inni mają gorzej.

Walkę z pandemią zdominowała profilaktyka oparta na szczepieniu ludzi zdrowych. Stało się to źródłem gigantycznych zysków koncernów farmaceutycznych. Zgrzytem jest uchylenie się tych koncernów od odpowiedzialności za niepożądane skutki szczepionek dopuszczonych do stosowania.
Przypominam, że dopuszczenie jest warunkowe, bo nie zakończono badań klinicznych. Odpowiedzialność została przeniesiona na państwa kupujące szczepionki.
Z upływem czasu mnożą się znaki zapytania wobec skuteczności szczepionek.
Stosowane dotychczas dzielą się na aplikowane jednorazowo lub w dawkach dwukrotnych.
Po kilku miesiącach szczepień okazuje się, że szczepionka daje odporność iluzoryczną, bo osoba zaszczepiona może zachorować, musi dalej nosić maseczkę. Ma za to nadzieję, że w przypadku zachorowania będzie łagodniej przechodzić chorobę.
Pomiędzy tym przewijają się informacje o niepożądanych skutkach ubocznych i ograniczeniach w stosowaniu szczepionek /alergia na składnik szczepionek i możliwy wstrząs anafilaktyczny/.
Eksperci dla odmiany „pocieszają” że szczepienie trzeba powtórzyć, tylko jeszcze nie ustalono czy za pół roku, czy później. Koncerny farmaceutyczne już o tym wiedzą, bo planują zyski z produkcji szczepionki w kolejnych latach.
Kolejny problem wynika z mutacji koronawirusa. Zidentyfikowano ich już kilka i nie ma pewności czy stosowane szczepionki są skuteczne wobec wszystkich mutacji. Zdania uczonych są podzielone.
Na wszelki wypadek prowadzone są prace nad szczepionką uniwersalną. Nie wiadomo kiedy pojawi się na rynku i jaka będzie jej skuteczność.
Dzisiejsze problemy są bardziej prozaiczne. Podstawowy dotyczy dostępności szczepionki.
KE podpisała umowy na dostawy szczepionek dla wszystkich państw UE. Umowa to jedno, a jej wykonanie to drugie. Efekt jest taki, że plany dostaw rozmijają się z ich realizacją. W lepszej sytuacji są państwa mające realny wpływ na dystrybucję szczepionki np. Wlk. Brytania, Szwecja, czy Niemcy, poza Europą to USA.
Podejmowane są działania na rzecz uruchomienia nowych fabryk produkujących szczepionki.
Jesienią jedna z nich ma rozpocząć produkcję w Polsce.
KE procesuje się z producentami ale wyroki sądowe nie wyprodukują ani jednej dodatkowej szczepionki.
Jest też inny problem. Propaganda głosi, że w Polsce chętni do zaszczepienia się walą drzwiami i oknami.
Fakty tego nie potwierdzają. Z wyrywkowych informacji wyłania się inny obraz.
Przypadkowo „wysypał się” prof. Horban który stwierdził że trzeba wprowadzić obowiązek szczepienia przeciwko Covid-19.
Jak można mieć zaufanie do szczepienia się przeciwko Covid-19 skoro bronią się przed nim lekarze i personel medyczny? Przy samozachwytach rządu nad sprawnością szczepień nie mogę zrozumieć dlaczego obie dawki otrzymało dotychczas niecałe 3 mln? /w kwietniu drugą dawkę otrzymał niecały milion osób/.  Przecież tylko podwójnie zaszczepieni lub zaszczepieni szczepionką J&J mogą czuć się bezpieczni.
Profilaktyka to jedno, ale co zrobić z tymi którzy już zachorowali i walczą o przeżycie?
Przyjęliśmy już do wiadomości że świat nie był przygotowany do walki z pandemią koronawirusa.
Po roku powinniśmy się już ogarnąć.
Zabezpieczenie sprzętowe można uzupełnić. Gorzej jest z zapewnieniem odpowiedniej liczby lekarzy specjalistów i personelu pomocniczego. Tego nie da się uzupełnić z dnia na dzień, czy w bardzo krótkim czasie. Rzecz nie tylko w pieniądzach. Zamożniejsi od nas też nie dają rady.
Czas pokazał że problemem jest umiejętne korzystanie z dostępnego sprzętu medycznego.
Najwięcej kłopotów przysparzają respiratory. Znowu korzystam z danych publikowanych na portalach medycznych.
Wieje grozą gdy czytam, że respiratory ratują życie zaledwie 10% chorych.
Gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy?
Jeden powód jest taki, że respirator to dla chorego ostatnia szansa. Drugi to brak doświadczonej obsługi respiratorów. Rezultat często jest taki, że respirator zamiast pomóc szkodzi.
Leczenie chorych na Covid-19 to nie tylko respiratory. Przy nasileniu zarażeń problemem jest dostęp do tlenu medycznego. Krótko mówiąc, jego brak.
Tlen w ogóle jest niebezpieczny w użyciu. Co kilka dni w mediach pojawia się informacja o pożarach w szpitalach, spowodowanych wadliwym działaniem instalacji tlenowej.
Jak w wielu innych chorobach w leczeniu Covid-19 potrzebne są leki.
Tu czeka nas wielkie rozczarowanie. Po ponad roku trwania pandemii nie ma leku adresowanego bezpośrednio przeciw Covid-19.
To jest tylko część prawdy. Pojawiły się, ale nie przeszły jeszcze badań klinicznych. Zresztą szczepionki też. Szczepionki dopuszczono warunkowo do stosowania bo na nich jest większy zysk producentów.
W świecie medycyny obowiązują sztywne zasady. Wśród nich jest i taka że lek ma wskazane przeznaczenie. Wyjście poza to ograniczenie może mieć negatywne reperkusje dla lekarza który podejmie decyzję o zastosowaniu znanego leku na nieznaną wcześniej chorobę.
To nie jest gołosłowna groźba. Czuwa nad tym NRL, a także zawistnicy środowiskowi.
Nie będę odkrywczy jeśli powiem, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo że o pieniądze.
Nie bawmy się w szczegóły.
Lekarze dla których przysięga Hipokratesa nie jest pustosłowiem /są jeszcze tacy/ starają się ratować życie chorym stosując leki przeznaczone na znacznie wcześniej zidentyfikowane choroby.
Takim lekiem okazała się amantadyna, czy remdesivir.
Rozszerzenie zastosowania wymaga badań klinicznych https://www.aptekagemini.pl/poradnik/zdrowie/jak-powstaje-lek-fazy-badan-klinicznych/ . To zaś oprócz pieniędzy wymaga czasu. O tym decydują kolejne gremia medyków, http://www.urpl.gov.pl/pl/urz%C4%85d https://www.abm.gov.pl/

Na dzisiaj jest kilka pytań na które nie ma rzeczowej odpowiedzi. Najważniejsze brzmi: jak długo potrwa jeszcze pandemia? Powoli oswaja się nas z tym że do koronawirusa trzeba się przyzwyczaić.
Może też być tak, że zniknie równie nagle jak się pojawił. Wtedy pojawi się kolejne pytanie: jak długo będzie trwało sprzątanie po nim i co najważniejsze jakie będą skutki długoterminowe dla ludzi i poszczególnych gospodarek narodowych?

Co się kryje za tajemniczym określeniem „wielki reset”?

Koalicja 13 grudnia na rozdrożu.

  Warto spojrzeć na bezwład organizacyjny III RP pod rządami koalicji 13 grudnia. To w kontekście sytuacji na granicy polsko-niemieckiej i d...