Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obrona cywilna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obrona cywilna. Pokaż wszystkie posty

07 maja 2024

Obrona cywilna, jej teraźniejszość i przyszłość.

Temat przez wiele lat III RP pomijany milczeniem. Dlaczego? Między innymi dlatego że bogata Europa uwierzyła zapewnieniom Putina i jego kamaryli że nastał czas pokoju i spokoju. Tak było wygodnie. Rozczarowanie nastąpiło za sprawą wydarzeń na Ukrainie, od Majdanu poczynając, po aneksję Krymu, a wreszcie otwartą wojnę zapoczątkowaną agresją w lutym 2022 roku.

Tak się składa że za kilka dni będziemy obchodzili rocznicę zakończenia II wojny w Europie.
Mówiąc o każdej wojnie myślimy najczęściej o tym co się dzieje bezpośrednio na polu walki, na froncie. Tymczasem na front nie idą wszyscy, za to skutki odczuwają wszyscy mieszkańcy państwa nawiedzonego przez wojnę. Na front nie idą najmłodsi i najstarsi oraz niepełnosprawni, a także ci którym ustawowo przypisano do realizacji inne zdania.
Ci umowni „cywile” żyją i muszą walczyć o przetrwanie. Nie tylko gołymi rękami.
Najczęściej nie robią tego z bronią w ręku, wobec wroga są bezradni i bezbronni.
Jeśli uda im się zorganizować mogą minimalizować straty.
Własne wojska nie zawsze są w stanie ich bronić.
Zaplecze decyduje o sukcesach na froncie.
Stąd pochodzi wszelkie zaopatrzenie, tu wycofywani są ranni. Tu chowają zabitych.
Tu odbywają się naprawy uszkodzonego sprzętu bojowego i przeglądy serwisowe.
Stąd pochodzą wszelkie bieżące uzupełnienia dla frontu.
Jeśli sytuacja na to pozwala, na tyłach frontu toczy się życie codzienne. Oczywiście nie takie jak w warunkach pokojowych.

Co jest najważniejsze na tyłach?
Moim zdaniem komunikacja. I to w wielorakim znaczeniu.
Po pierwsze to zapewnienie wszelkich dostaw na linie frontu. Po drugie uniemożliwienie defetyzmu na tyłach.
Na linii frontu musi być gwarancja że nie dojdzie do ciosu w plecy. Na zapleczu muszą być skutecznie zwalczane wszelkie formy dywersji.
Zaplecze musi być tak zorganizowane żeby minimalizować straty własne.
To wszystko kosztuje, bo przygotowania muszą trwać non stop już w czasie pokoju.
To wszystko mieści się w określeniu „obrona cywilna”.
Minione lata wykazały że ten obszar został w III RP poważnie zaniedbany.
Nie pora rozstrzygać czy było to działanie zamierzone.
Zaczyna się od braku realnych regulacji prawnych. W ślad za tym brak przepisów wykonawczych.
Istniejące nie są dostosowane do rzeczywistości.
Dopiero w zeszłym roku temat znalazł się w kręgu zainteresowania rządu i to niejako przy okazji nowelizacji ustawy o powszechnym obowiązku obrony.
Trwają prace legislacyjne. Kiedy zostaną zakończone? Nie wiadomo. https://businessinsider.com.pl/prawo/nowej-ustawa-o-ochronie-ludnosci-i-obronie-cywilnej-kogo-ochroni-przed-wojna/2we5l9s
Temat jest o tyle niewdzięczny że realizacja wymaga poważnych nakładów finansowych, a to oznacza że w budżecie znowu trzeba będzie komuś zabrać. Poza tym sam fakt dostrzegania tematu jeszcze niczego nie rozwiązuje. Sprawa jest kłopotliwa wobec narastającego zagrożenia konfliktem inspirowanym przez władze FR i wtórującej im Białorusi.
Dzisiaj wszelkie działania mają charakter doraźny, bo jesteśmy pod presją czasu. Ponosimy skutki zaniedbań minionych kilkudziesięciu lat i kolejnych rządów III RP.
W rozważaniach o przyszłości obrony cywilnej kluczowa jest, według mnie, odpowiedź na pytanie jak potencjalny agresor będzie się zachowywał wobec ludności cywilnej?
Istnieją międzynarodowe regulacje prawne w tym zakresie, ale toczące się obecnie wojny pokazują, że prawo to tylko zapisane kartki papieru. Liczy się zachowanie najeźdźcy i przekonanie że jako zwycięzcy prawo go nie dotyczy. W sumie to nic nowego. Nie przypominam sobie żeby ZSRR był sądzony za zbrodnie wojenne popełnione podczas II wojny światowej.
Niemcy, Japonia czy Włochy to co innego.
Cywile nie mogą liczyć na litość najeźdźcy. Muszą się bronić wszelkimi dostępnymi sposobami.
Żeby się bronić trzeba być do tego przygotowanym. Stąd znaczenie wszelkich szkoleń kierunkowych, medycznych, ogólnowojskowych, ochrony przeciwpożarowej itp.
Żeby te zadania realizować potrzebne są regulacje ustawowe i zbudowane wcześniej struktury wykonawcze.
Zapomniałem o „drobiazgu”, o zabezpieczeniu finansowym. Bez tego będziemy budowali zamki na piasku. Z tym dzisiaj w III RP jest, oględnie mówiąc, słabo.
Zaczyna się od spraw podstawowych, od komunikacji.
Przykładowo, opracowane są sygnały powiadomienia o zagrożeniach. Są prowadzone sporadycznie ćwiczenia sprawdzające.
Proszę mi powiedzieć ilu z nas wie jak interpretować poszczególne sygnały, od tych dźwiękowych poczynając. Jak się prawidłowo zachować?
Czy warto lekceważyć te ćwiczenia?
Czy w sytuacji realnego zagrożenia możemy jedynie liczyć że zły los nas ominie?
W mojej ocenie problem jest znacznie szerszy.
Odniesieniem powinna być trwająca wojna na Ukrainie.
Po części powinniśmy pamiętać jak to było z nami podczas II wojny światowej.
O co mi chodzi tym razem?
Społeczeństwo tworzą osoby płci męskiej i żeńskiej, od oseska do tej stojącej nad grobem, czyli w tzw. sędziwym wieku.
Państwo nie obroni się samo. Ten obowiązek spoczywa na wszystkich w wieku od 18 lat do 50, a oficerów do 60 lat. Co ciekawe, wynika to z ustawy z 1950 roku o powszechnym obowiązku wojskowym i jej kolejnych nowelizacji /aktualny stan prawny https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20240000248/O/D20240248.pdf /
Ustawa jest rozbudowana, stanowi teraz 229 stron maszynopisu.
Istotne są wyłączenia z obowiązku, opisane w art. 5 ustawy.
Po co to wszystko?
Z obserwacji wydarzeń z ostatnich lat widać że wojna wybucha bez formalnego wypowiedzenia.
Powód też nie ma większego znaczenia. Tylko że napaści nie można zrealizować skrycie, bez widocznych przygotowań. Tak było na Ukrainie. Przygotowania po stronie rosyjskiej trwały miesiącami i nie wiadomo było kiedy dokładnie do inwazji dojdzie. Czynnikiem sprzyjającym Rosji był brak wiary, po stronie polityków zachodnich, w możliwość agresji bez racjonalnego powodu.
Jeśli już stanie się to najgorsze problem sprowadza się do skuteczności obrony.
Obrony własnymi siłami i uzyskania realnej pomocy w ramach zawartych sojuszy wojskowych.
To jest ta wielka niewiadoma.
Dzisiaj na terenie Polski stacjonują wojska NATO.
Czy stanowią realną siłę, zdolną skutecznie nas wspomóc? Wszystko zależy od tego komu będziemy musieli się przeciwstawić.
Modernizujemy nasze siły zbrojne, ale czy zdążymy je zmodernizować? Poczynione zakupy dotrą do Polski w ciągu kilku lat a nie natychmiast. Krajowy przemysł zbrojeniowy też ma ograniczone zdolności produkcyjne.
Co prawda politycy i analitycy uspokajają nas że FR nie jest zdolna otworzyć nowego frontu w ciągu najbliższych kilku lat.
Jaka jest gwarancja że się nie mylą?
Przypadek Ukrainy jest pod wieloma względami nietypowy. Ukraina nie jest członkiem NATO ani żadnego sojuszu wojskowego. Nie jest również członkiem UE ani innego sojuszu gospodarczego.
Ze względu na położenie geopolityczne jest w kręgu zainteresowania zarówno NATO jak i UE, ale także Rosji i Chin i Bóg wie kogo jeszcze. Dlatego o zakończeniu trwającej wojny, na obecnym etapie, raczej nie ma co mówić. Jednak dysproporcja możliwości między Rosją a Ukrainą powoduje że ta wojna dawno by się skończyła gdyby nie pomoc finansowa i sprzętowa USA, NATO, UE i wielu innych państw tu nie wymienionych.
Od pewnego czasu wzrasta świadomość polityków zachodnich że nie można dopuścić do wygranej Rosji, bo dla niej jest to tylko krok na drodze do próby odtworzenia ZSRR.
Najbardziej frustruje nas że, mimo przewagi militarnej i gospodarczej państw NATO, nie ma szans na otwarte zaangażowanie NATO po stronie Ukrainy. Obawiają się wybuchu III wojny światowej.
Dlatego uważam za samowolę poczynania Francji która ponoć z własnej inicjatywy wysyła, a może wysłała na Ukrainę własne wojska. Komentatorzy zwracają uwagę że dostarczenie żołnierzy francuskich na Ukrainę możliwe jest obecnie tylko przez Polskę. Uważam że jest to wrabianie nas na siłę, bo nie słyszałem nic o zamknięciu granic Słowacji, Węgier czy Rumunii. Kto i dlaczego pcha nas do bezpośredniego udziału w tej wojnie?
Riposta Rosji nie będzie skierowana na Ukrainę, ale w pierwszej kolejności przeciwko państwom NATO znajdującym się bliżej granic FR.
Na pocieszenie obserwujemy zwiększenie dostaw broni pozwalającej na atakowanie terytorium Rosji z dala od jej granic terytorialnych.
Ukraina ma teraz dodatkowy problem związany z poborem do wojska i luzowaniem wojsk walczących na froncie.
To o czym napisałem wyżej musi być brane pod uwagę w realiach Polski.
Po pierwsze te zadania są rozłożone w czasie. Dzisiaj widać że błędem było zaniechanie poboru do odbycia zasadniczej służby wojskowej.
Nie objęci mobilizacją muszą mieć przeszkolenie w zakresie zdolności przetrwania w sytuacji krytycznej. Muszą mieć zapewnione minimum warunków do przetrwania.
Te warunki to rozbudowana sieć schronów, zapewnione miejsca poboru wody pitnej, możliwość zorganizowania zbiorowego żywienia, a więc przygotowanie magazynów z żywnością przystosowaną do długotrwałego składowania. Dostępność agregatów prądotwórczych i zapasy paliwa do nich.
Poza tym sprawne służby medyczne zdolne do przyjmowania rannych z frontu i zapewnienie im rekonwalescencji i rehabilitacji.
Niezręcznie jest mi pisać o dekownikach. To znowu na kanwie wojny na Ukrainie.
Dość często dochodzę do wniosku że mają państwo na którym specjalnie nie wszystkim zależy. Najpierw była to emigracja zarobkowa, za chlebem. Emigracja liczona w milionach ludzi.
Wojna z 2022 roku spowodowała kolejny exodus. Trwająca wojna spowodowała że nie ma chętnych do pójścia na front. Władze Ukrainy szacują że poza granicami jest około 400-500 tysięcy potencjalnych żołnierzy którzy robią co mogą żeby nie przywdziać munduru i przypadkowo nie polec za Ojczyznę. Przy takim podejściu obecni obrońcy granic tkwią w okopach ponad dwa lata, bo nie ma kto ich zluzować. To też jest jednym z powodów dla których próbuje się do wojny wciągnąć NATO.
Dzisiaj przywódcy Ukrainy twierdzą że do kontrofensywy z ich strony dojdzie dopiero w przyszłym roku, gdy otrzymają obiecaną z zachodu pomoc militarną. Jakie będą mieli szanse za rok?
Realnie patrząc na obecną sytuację powiem że ta wojna może skończyć się tak szybko jak się zaczęła pod warunkiem że państwa wspierające Ukrainę dojdą do wniosku że realnie są zagrożone ich interesy.
Dzisiaj priorytetem jest maksymalne osłabienie militarne i gospodarcze Rosji. Jednak ten model słabo wypada w dotychczasowej realizacji. Rosja nie chce upaść ani uznać się za stronę pokonaną.
Co to dla nich ponad pół miliona zabitych, nie licząc rannych, okaleczonych fizycznie i co gorsze psychicznie.
W podsumowaniu wypada przypomnieć klasyka który sprawę wyłożył jasno że Naród, który nie chce karmić swojej armii, będzie karmić cudzą.

16 lutego 2024

Znowu nadzieja w Opatrzności?

 

Tematami dyskutowanymi dzisiaj z zapamiętaniem jest budowa CPK i rozbudowa naszej armii.
Są i inne, ale tym razem o naszym wojsku i obronności państwa.
W tych dniach /dokładnie 14 lutego/ obchodzona była 82 rocznica utworzenia Armii Krajowej.
Z tej okazji przypomniano że w oddziałach AK było docelowo około 380 000 zaprzysiężonych żołnierzy. To nie było wszystko bo żołnierz polski walczył, po stronie aliantów, na wielu frontach II wojny światowej.
Ktoś powie że to dawne czasy. Tylko dlaczego dzisiaj taki opór rządzących wzbudza tworzenie armii liczącej poniżej 200 tysięcy żołnierzy? Od siebie dodam pytanie dlaczego w tym „doborowym” towarzystwie jakim jest „koalicja 13 grudnia” jest taka pogarda dla munduru żołnierza polskiego? Pamiętam zachowania na granicy z Białorusią tych pacyfistów od siedmiu boleści.
Wtedy była wojna /II WW/, a teraz jest poważne zagrożenie wojną.
Jeszcze kilkanaście lat temu w Polsce był obowiązek powszechnej służby wojskowej.
Dzisiaj tego nie ma, bo po co?
Jakoś nie ma dyskusji co się stanie gdy Rosja zacznie realizować swoje plany agresji wobec państw NATO? Czyżby z góry zakładano że tym najsłabszym NATO powie „radźcie sobie?”
Przynajmniej ja nie mam wątpliwości że USA będzie się angażować militarnie w Europie jeśli będzie miało w tym swój interes. Obecność militarna w Europie to dla USA czysty biznes.
Moją wesołość wzbudzają twierdzenia że naszego bezpieczeństwa będzie broniła nieistniejąca europejska armia, dowodzona przez Niemców. Tu przypomnę twór o nazwie UZE
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/unia-zachodnioeuropejska;3991335.html któremu się zeszło w 2010 roku.
Powagi, Europa nie potrafi zapewnić amunicji dla wojsk ukraińskich, po dwóch latach wojny.
Część zachodnia Europy marzy o szybkim powrocie do ścisłej współpracy z FR.
Od 2010 roku nic nie ruszyło się z miejsca. Są różnego rodzaju kółka zainteresowań, czy wzajemnej adoracji, ale efektów zero. Nie ma poważnej współpracy w zakresie produkcji sprzętu wojskowego,
czy amunicji. Każdy kombinuje jakby najwięcej zarobić kosztem reszty.
Pomoc dla Ukrainy to głównie USA, bo Europy nie stać. Dla nich nie ma zagrożenia.
Ile lat będzie trwała dyskusja nad ustalaniem jakie siły mają być przeznaczone pod wspólne dowództwo do obrony Europy?
Według mnie to są wystarczające przesłanki żeby liczyć na siebie. Utrzymanie armii kosztuje.
Nikt zdrowo myślący tego nie kwestionuje. Jeśli szkoda nam na własną armię, będziemy opłacali obcą. To truizmy i slogany. Tymczasem powinniśmy robić wszystko żeby rozbudowywać i szkolić wojsko, bo to mają być obrońcy granic, a nie wojsko do defilad. Doświadczenie przeszłości uczy że pacyfiści w chwili realnego zagrożenia w pierwszej kolejności wybiorą „drogę na Zaleszczyki”.
O niepoważnym traktowaniu nas nawet wewnątrz NATO świadczy odmowa udostępnienia nam broni atomowej w ramach programu Nuclear Sharing
https://pl.wikipedia.org/wiki/Udostępnianie_broni_jądrowej_w_ramach_NATO .
Dzisiaj bardzo poważnie mówi się o ryzyku prowokacji ze strony FR i wciągnięciu Polski do wojny toczącej się na Ukrainie. Nie możemy być na 100% pewni solidarności w ramach NATO.
Nie było okazji testowania. Za to z przeszłości pamiętam że nie było chętnych do umierania za Gdańsk.
Niemcom nie wierzyłem i nie wierzę w szczerość ich intencji. Swoją obronę musimy opierać na własnych możliwościach i realnej współpracy z państwami frontowymi, podobnie jak my zagrożonymi agresją ze strony FR.
Ostatnio sporo zamieszania wywołała informacja że przy okazji modernizacji naszych sił zbrojnych pominęliśmy szeroko pojętą obronę cywilną. Można się zastanawiać dlaczego tak się stało?
Po doświadczeniach z wojny na Ukrainie przyszło opamiętanie, ale gorzej z konkretami. Przygotowywana jest ustawa, jednak szczegółów brak.
Śmiesznie, a może żałośnie to wygląda bo wszyscy kolejni przedstawiciele rządów III RP robią wielkie oczy, jak to możliwe? Według mnie odpowiedź jest prozaiczna, to było przez lata źródło konkretnych oszczędności budżetowych. Po co marnować pieniądze na coś co się nigdy nie przyda?
Ten pogląd pokutował przez wiele lat za sprawą nie tylko resetu.
Natomiast OC funkcjonowała bardzo dobrze w czasach PRL-u bo wtedy wszyscy się bali wojny atomowej. Nikomu nie było do żartów.
Jak dalece złożona to sprawa można przeczytać tu
https://www.portalsamorzadowy.pl/zmiany-w-prawie/obrona-cywilna-priorytetem-rzadu-szykuje-sie-przyspieszenie,523423.html
Problem polega na tym kogo w to ubrać, czy raczej kogo w to wrobić?
Na drugi plan schodzi sprawa kosztów. To są wydatki na infrastrukturę i inwestycje w ludzi.
To tworzenie struktur terenowych i ustawiczne szkolenia. Przede wszystkim praca od podstaw.
Do odrobienia są zaległości z chyba 30 lat. Tak tak, to nie moje przejęzyczenie.
Nie wiem jak sprawa obrony cywilnej przedstawia się w innych państwach, nie tylko europejskich, ale nie ma wątpliwości że od czołówki odstaliśmy spoooro.
Zamiast zająć się rozwiązywaniem realnych problemów rządzący całą uwagę i energię koncentrują na tym jak boleśnie dokopać poprzednikom. To jest teraz najważniejsze. Wojna może poczekać.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...