Szukaj na tym blogu

13 kwietnia 2025

O co apelować teraz do Narodu?

 

Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem jak my je rozumiemy”. Czy już bliżej nam do demokracji Putina czy Łukaszenki?
Dokąd doszliśmy zaledwie po ponad roku z okładem jej rządów świadczy apel opozycji solidarnościowej do ulubieńca premiera który ma zastąpić urzędującego jeszcze PAD. https://niezalezna.pl/polityka/legendy-opozycji-antykomunistycznej-z-apelem-do-trzaskowskiego-wystosowali-list-otwarty/541507
Jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej do wyborów prezydenckich których pierwsza tura odbędzie się 18 maja 2025.
Koalicja próbuje wszelkimi możliwymi dla niej sposobami stworzyć cieplarniane warunki dla swego kandydata który według nich jest murowanym faworytem.
Rzeczywistość jest cokolwiek odmienna od kreacji bonżura i jego akolitów.
Mamy tu przysłowiowe rozmaitości w jednym flaku.
Sam kandydat jest bezgranicznie pewny swej wygranej. Zapomina jak to było z jego poprzednikami i jak oni skończyli. Ma kiepskich doradców i sztab wyborczy, a potwierdzeniem będzie wynik wyborów 18 maja. O drugiej turze /o ile do niej dojdzie/ będzie mowa później.
Jeśli pozostajemy w państwie prawa to oczekuję reakcji, na początek PKW, a w dalszej kolejności prokuratury, które powinny z urzędu reagować na naruszenie prawa w trwającym wyścigu wyborczym.
Była sobota, jest niedziela, więc reakcje powinny zostać ujawnione już w poniedziałek.
Czy będą? I jakie? Przekonamy się.
Co do tego że naruszenia prawa mają miejsce nie ma cienia wątpliwości. Interesująca będzie ich ocena prawna.
Osobiście, to o czym wyżej, odbieram po części jako szum medialny i pompowanie nastrojów społecznych. Prawda wyjdzie na jaw po ogłoszeniu wyniku wyborów.
Niepokój wzbudzają sygnały że ekipa rządząca będzie stosowała metody mające przynieść upragniony sukces. Ma wygrać ich kandydat i basta.
O tym że nie jest to puste gadanie świadczą informacje płynące ostatnio z Rumunii i Francji.
W Polsce mamy szansę temu przeciwdziałać skutecznie tylko przez masowy udział w wyborach.
Nie można ulec tanim chwytom propagandowym, co miało miejsce wielokrotnie w wyborach w poprzednich latach. Wybory ujawnią czy posiadamy jeszcze instynkt samozachowawczy.
Prezydenta, w obecnym porządku prawnym, wybieramy na pełną kadencję. Nie ma on zastępcy, a następny w kolejce, czyli marszałek Sejmu, nie ma kwalifikacji do pełnienia tego odpowiedzialnego stanowiska. Winę za to ponoszą zapisy konstytucji z 1997 roku której nie potrafimy, mimo składanych deklaracji, znowelizować. Nazywając rzecz po imieniu, nie ma woli politycznej, bo politykom taki układ odpowiada.
Wspominam o instynkcie samozachowawczym bo każdy z potencjalnych wyborców musi mieć świadomość że żyjemy wśród wrogów którzy nie są zainteresowani tym żeby Polska rosła w siłę.
Jedni mają to wypisane na sztandarach, a drudzy robią to podstępnie. Efekt jest taki że społeczeństwo jest podzielone i wrogo do siebie nastawione. Poszkodowani jesteśmy wszyscy.
Po 1989 roku umówiliśmy się na pewien porządek prawny który nie wszystkich zadowala, ale do 2023 roku wszyscy się do niego stosowali. Wybory parlamentarne 2023 ten porządek wywróciły.
Mam po dzień dzisiejszy wątpliwości co do tego gdzie szukać winnych? Czy winić tylko obowiązujące prawo, czy bardziej jego egzekutorów?
Czy urzędujący prezydent RP nie dorósł do powierzonego mu stanowiska w państwie?
Co konkretnie zrobił, przez dwie kadencje, dla wzmocnienia swego autorytetu?
Władza w państwie liczącym blisko 40 milionów obywateli to nie jest piaskownica w której można sobie sypać piasek w oczy i okładać się łopatkami. W ten sposób marnujemy dorobek pokoleń, o czym przypominają nam obchody 1000-lecia koronacji pierwszego historycznego króla Polski i 500 rocznica Hołdu Pruskiego, które obecna koalicja 13 grudnia stara się zamilczeć.
W tej ostatniej kwestii mam cokolwiek inne zdanie.
Rocznica tej rangi, na poziomie władz państwowych, powinna być zauważona wcześniej niż w roku obchodów. Przygotowania wymagają czasu.
W mojej ocenie decyzje rządowe powinny zapaść najpóźniej w 2023 roku.
Gdyby tak było koalicji 13 grudnia pozostałby obowiązek realizacji, a nie kontestowania, czy wręcz sabotowania.
Te akurat rocznice świadczą że nie mamy powodów żeby wstydzić się własnej historii.
Jest to jaskrawo widoczne teraz gdy zewnętrzne struktury narzucają nam swoje mrzonki, przy całkowicie biernej postawie władz państwowych.
Na poziomie rządu i prezydenta nie przystoi komunikacja twiterowa, a także jawne oszukiwanie społeczeństwa.
Świadomie nie przywołuję tu ekspertów od mataczenia, nawet z tytułami profesorskimi. 

05 kwietnia 2025

O co chodzi w relacjach Polski z Ukrainą?

 

Ten wątek, w różnych odsłonach pojawia się w mediach od kilkunastu miesięcy.
Jednocześnie brak jest klarownej deklaracji /odniesienia się do sytuacji/ po stronie polskiej i to zarówno za rządów ZP jak i obecnej koalicji 13 grudnia. W to co czytam nie do końca wierzę.
Z czego wynika taka postawa polityków ukraińskich, z ich prezydentem na czele?
A co sądzić o postawie naszych polityków z PAD na czele?
Odpowiedzi jednoznacznej nie znam, ale możliwe są różne jej warianty.
Wśród Ukraińców utrwaliło się przekonanie że oni walcząc z Rosją bronią nie tylko swej ojczyzny, ale bronią Europy przed agresją Rosji.
Dyskusja na ten temat może nie mieć końca.
Co jest prawdą a co tylko chwytem propagandowym?
Wojna, co zrozumiałe, spowodowała masową ucieczkę Ukraińców z zagrożonych terenów.
Dokładnej liczby nie znamy, a szacunkowo ocenia się że Ukrainę opuściło ponad 8,5 mln mieszkańców. Siłą rzeczy powstaje pytanie ilu z nich wróci do kraju gdy ustaną działania wojenne? Trwająca wojna powoduje przecież określone skutki społeczne.
Różnie można oceniać patriotyzm Ukraińców. Jednocześnie nie wszystkie opinie można znaleźć w mediach.
To państwo nie jest monolitem.
Ilu, proporcjonalnie do liczby ludności, walczy na froncie? Jak liczna jest armia ukraińska?
https://kresy24.pl/ukrainska-armia-liczy-900-tys-zolnierzy-ilu-z-nich-walczy-na-froncie/
Wojna trwa ponad trzy lata i jest oczywiste że na froncie trzeba zmieniać obsadę okopów.
Dowództwo ukraińskie skarży się że są z tym problemy. Jednocześnie w mediach przewijają się informacje że poza granicami Ukrainy jest około 400-500 tysięcy potencjalnych poborowych którzy uchylają się od obowiązku walki za ojczyznę. Jaka jest ich motywacja?
Podobny problem jest po stronie Federacji Rosyjskiej.
Różnica polega na tym że FR ma przewagę liczebną. Do tego dochodzi realne wsparcie FR ze strony wojsk Korei Północnej. Zarówno w sile żywej jak i sprzętowe.
W ostatnich miesiącach sytuacja na linii frontu zmieniła się w ten sposób że Ukraina atakuje skutecznie cele w głębi Rosji. Oczywiście Rosja robi dokładnie to samo tyle, że od samego początku wojny.
Trwa wojna na wzajemne wyniszczenie. Jednocześnie żadna z walczących stron nie jest w stanie uzyskać widocznej przewagi, a tym bardziej ustąpić. Motywacja jest różna.
Po wyborach w USA nowy/stary prezydent Trump chce doprowadzić do przerwania działań wojennych, do rozejmu, a w perspektywie do pokoju. Zadanie trudne, a w ocenie wielu niewykonalne.
Ze strony USA nie jest to działalność charytatywna.
Po stronie rosyjskiej jest to dążenie do odtworzenia ZSRR, a po stronie Ukrainy zachowanie integralności terytorialnej. W tym przypadku jest to trudne i raczej niewykonalne.
Ukraina o własnych siłach nie odzyska utraconych terytoriów, a na pomoc z zewnątrz nie ma co liczyć. Powód jest prozaiczny. Nie należy do żadnego paktu wojskowego ani gospodarczego.
USA próbują stworzyć sytuację do zawieszenia broni, ale napotykają na trudności stwarzane przez państwa europejskie, głównie Niemcy. Jest to zachowanie z pozoru dziwne ponieważ Rosja nie ma zamiaru negocjować w sprawie Ukrainy z UE a NATO nie chce angażować się w wojnę gdyż w ocenie sztabowców to prosta droga do III wojny światowej, a na to świat zachodni nie jest przygotowany.
Rosja, przynajmniej na razie, jest pewna swej bezkarności bo wsparcie Ukrainy przez świat zachodni jest raczej deklaratywne, w stosunku do potencjalnych możliwości. Teraz chodzi bardziej o poprawę swego samopoczucia. Zresztą, zwłaszcza USA, nie kryje się z poglądem że lepiej wspierać Ukrainę materialnie niż wysyłać tam własnych żołnierzy.
O ile Rosja zgodziłaby się na jakiś rozejm czy zawieszenie broni problemem jest wprowadzenie wojsk rozjemczych. Skąd miałyby być te wojska i w jakiej ilości je wprowadzić żeby rozejm był skuteczny?
Tu widać słabość UE i niestety NATO. Do obsadzenia strefy demarkacyjnej potrzeba, w ocenie fachowców, 170-200 tysięcy żołnierzy. Aktualne możliwości NATO to około 30 tysięcy.
Do tego trzeba dodać że, zdaniem społeczeństwa polskiego, nie powinniśmy jako sąsiad, wysyłać na Ukrainę swoich żołnierzy. Nie jesteśmy pod tym względem odosobnieni. Podobne stanowisko reprezentują też inne państwa europejskie.
Taka jest logika zdarzeń. Musimy w pierwszej kolejności dbać o własne bezpieczeństwo.
W dzisiejszych realiach granicę bezpośrednią z Rosją mamy na północy, z enklawą królewiecką, a na wschodzie to granica z Białorusią która tworzy ZBiR.
Mimo swoich agresywnych zapędów Rosja nie jest w stanie ruszyć przeciwko NATO.
Nie wyklucza to jednak możliwości działań sabotażowych i terrorystycznych. Trwający od lat desant kolorowych przez białoruską granicę jest tego najlepszym dowodem.

Trudna do wytłumaczenia, przynajmniej dla mnie, jest postawa władz Polski które nie chcą postawić sprawy na ostrzu noża. Białoruś ma takie położenie geopolityczne że całkowite zamknięcie granicy z Polską szybko doprowadziłoby do normalizacji sytuacji na granicy.
Problem jest znacznie szerszy bo transport kolorowych z granicy białoruskiej na zachód Europy ma skuteczne wsparcie „niewidzialnej ręki”. Nie czarujmy się, to zorganizowany biznes, podobnie jak transport morski tych „ochotników” z Afryki przez Morze Śródziemne.
Rżnięcie głupa przez polityków tego nie zmieni.
W mojej ocenie politycy dawno się pogubili. Nie wiadomo kto komu i dlaczego robi na złość.
W mediach można znaleźć informacje że w Europie jest już co najmniej 4,5 miliona ludzi z Afryki i Azji, a także z Ameryki Południowej, którzy szukają w Europie łatwiejszego chleba dla siebie i swych rodzin.
Nie wszystkich z nich należy „pakować do jednego wora”. Są wśród nich poszukujący pracy zarobkowej, ale są też „misjonarze” mający szerzyć w Europie kult Allacha.
W tym aspekcie sprawy zaszły tak daleko że nie można przejść obok obojętnie. Ci „misjonarze” są bezgranicznie przekonani że robią to dla dobra Europejczyków, nawet jeśli będą nas nawracali wbrew naszej woli.
Niestety, Europa nie dojrzała jeszcze do skutecznej samoobrony, a może już spasowała?
Tego nie wiem. Polska jeszcze próbuje się bronić. Broni się społeczeństwo, bo z politykami to jest różnie. Krótkowzroczność polityków obróci się przeciwko nim, ale wyrządzonego zła nie uda się naprawić.
Istota problemu tkwi w tym że obcy przybywający do nas powinien bezwarunkowo zaakceptować zastany porządek prawny i moralny. Nie ma prawa narzucać nam swojego.
Ten desant ma jednak charakter zorganizowany. Ktoś za to płaci, ktoś tym kieruje i ktoś oczekuje zamierzonych efektów. Te efekty są od dawna czytelne.

Wrócę jednak do problematyki ukraińskiej.
Z konieczności wzrasta moja ambiwalentność do sprawy.
Kwestionuję zwłaszcza wzajemną przyjaźń. Nie da się tego określić ani jednym słowem ani jednym zdaniem.
Ujmę to w ten sposób że wśród Ukraińców nie ma jedności. To zbieranina narodów która ma problemy ze swym samookreśleniem. W takim środowisku funkcjonują politycy ukraińscy.
Oni też mają problemy w ustaleniu z kim trzymać.
Wojna, czy SOW, jak ją nazwała FR, nie wytworzyła jednolitego frontu przeciw agresorowi.
Zdrada, po stronie Ukraińców od dawna nie szokuje. Ukraińcy szpiegujący w Polsce na rzecz Rosji również. Czasem pojawiają się informacje że za aktami sabotażu, zwłaszcza podpaleniami w Polsce, stoją obywatele ukraińscy. Do tego trzeba dołączyć pospolitą przestępczość.
Nie wiem jakich ustaleń dokonano ponad naszymi głowami, ale poważnym przegięciem jest skala świadczeń ze strony Polski, bez żadnych zobowiązań wzajemnych strony ukraińskiej.
To szczególnie uwidacznia się teraz gdy rysuje się możliwość powstrzymania trwającej wojny i być może nadejdzie czas odbudowy ze zniszczeń wojennych.
Mimo wszystko uważam że politykom ukraińskim brakuje wyobraźni. Patrząc na mapę Europy, przynajmniej ja, widzę że wszelki transport lądowy do i z Ukrainy do Europy musi iść przez Polskę.
Czy my naprawdę będziemy udostępniać naszą infrastrukturę drogową za friko? Czy alternatywą będą połączenia przez Słowację, Węgry czy Rumunię? Serio?
Bardziej pasuje mi opinia że chaos w który wpędza nas koalicja 13 grudnia ma na celu doprowadzenie do sytuacji że we własnym kraju będziemy mieli niewiele albo nic do powiedzenia.
Inni będą decydowali za nas.
Pytanie otwarte brzmi kim są owi inni? 

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...