Odpowiadam obszerniej niż w
komentarzu, bo sprawy nie można skwitować jednym zdaniem.
Ciągi
przyczynowo-skutkowe to nasza odwieczna słabość. To nie tylko
okres III RP.
Sedno polega na tym że do wiadomości ogółu
przedostają się tylko informacje wycinkowe.
Całokształt widzi i
rozumie niewielu.
W szczegółach mogę to rozwinąć przy
okazji.
Moje pierwsze spostrzeżenie jest takie: suweren, czy jak
kto woli potencjalny wyborca, reaguje spontanicznie na otaczającą
rzeczywistość. Przeciwko sobie ma zawodowego polityka który mówi
mu co chce, a nie co wie. Krótko mówiąc, manipuluje. Szczegół
polega na tym w czyim interesie manipuluje? W interesie własnym,
partii, państwa czy obcych?
W III RP tego nie rozstrzygnęliśmy
ostatecznie.
Nikt mnie nie przekona że transformacja, czyli to
co nastąpiło w pierwszych latach III RP, dokonała się w interesie
narodowym. To nasi sprzedajni politycy realizowali w interesie
obcych.
Reszta dokonywała się przy okazji.
Nie wymaga
większego wysiłku wskazanie o jakich obcych mowa. Nie znaleźliśmy
w sobie dość siły,
a tym bardziej woli politycznej, żeby winnych
sprzeniewierzenia majątku narodowego pociągnąć do jakiejkolwiek
odpowiedzialności.
Zdrada interesów narodowych ma miejsce w
polityce zagranicznej. Nie są to sprawy incydentalne.
W III RP,
można czepiać się wcześniejszych lat.
Odpuszczono sobie
warunki przystąpienia Polski do UE. Ważniejsze było kiedy, a nie
na jakich warunkach.
Z upływem lat było tylko gorzej.
Nie
zmienia tego fakt zmiany kolejnych rządów które to firmowały.
Uczciwie można powiedzieć tylko tyle że nie wiemy za jaką
cenę nas sprzedawano?
Nie zgadzam się również co do tego że
wszelkie zło należy przypisać ekipie DT.
Tu nie ma świętych,
dziewic i niepokalanych. Kolejne ekipy rządzące, od 1989 roku, mają
swoje za uszami.
Faktem pozostaje że najbardziej bezczelni są w
tym politycy obecnej ekipy rządzącej.
Oni zwyczajnie nie kryją
się z tym że preferują interesy obcych, zwłaszcza Niemiec. Nie ma
tylko rzetelnej informacji o cenie sprzeniewierzenia. Lista
systematycznie się wydłuża. To nie tylko sprawa paktu
migracyjnego.
Nagłośniono i słusznie sprawę KPO. Jako Polska
zostaliśmy ograni jak małe dzieci. Przepychanka medialna dotyczy
odpowiedzi na pytanie komu personalnie to zawdzięczamy? Widziały
gały co brały? Skoro widziały, dlaczego złożono podpisy pod
takimi ustaleniami?
Czas biegnie, ekipy rządzące się zmieniają, a
przyznanych pieniędzy nie ma. To co jest to kroplówka. Skończą
się terminy wypłat i trzeba kredyt spłacać. W całości.
Po
1989 roku kolejne rządy likwidowały poszczególne gałęzie
gospodarki. Dorabiano do tego różne ideologie. Po jakimś czasie
zdano sobie sprawę z tego że co nie wyprodukujemy sami musimy kupić
u obcych. Kupować można albo za gotówkę albo na kredyt.
Najłatwiej na kredyt bo spłacać będą inni /nasi następcy/. W
ten sposób rośnie zadłużenie państwa, czyli nas.
Z czasem
ujawnił się nowy problem w postaci utrudnień w pozyskaniu
kolejnych kredytów.
Wzrastają ich koszty obsługi. Nie możemy iść
w ślady Grecji bo nie mamy wysp do sprzedania.
Za to ochoczo
oddajemy w ręce obcych kolejne „srebra rodowe”. Decyzje nie
podejmuje suweren ale grupa wybrańców która preferuje interes
własny, albo partyjny. I znowu odbywa się to bezkarnie.
Jak
długo jeszcze będziemy słuchali bredzenia że „nikt mnie nie
ogra”? Co chwila możemy się przekonać że ten „gracz”
traktowany jest w środowisku rzekomo jemu równych jako popychle.
Polska pozbawiana jest sukcesywnie dostępu do środków unijnych
które są faktycznymi pożyczkami tyle, że na preferencyjnych
warunkach.
Szczegół polega na tym że Polska te pożyczki widzi
jak własne ucho, ale spłacać ma solidarnie, bo takie są zasady
jak głosi to były krul europy.
Ten brak dbałości o interesy
Polski powoduje że olewają nas również władze Ukrainy które
swoje istnienie zawdzięczają udostępnieniu naszego państwa dla
uchodźców wojennych, a także wszelkiej pomocy płynącej ze świata
na Ukrainę. W uznaniu tych zasług być może otrzymamy jakieś
ochłapy z pańskiego stołu przy podziale rynku odbudowy Ukrainy ze
zniszczeń wojennych.
Od około półtora roku żyjemy w
republice kartoflanej /to nie ja, to Ziemkiewicz/.
Króluje
bezprawie oparte na eufemizmie „realizujemy prawo jak my je
rozumiemy”, a nie na jego literalnym brzmieniu. W ślad za tym
idzie kłamstwo w żywe oczy.
Rząd nie informuje o podejmowanych
działaniach, zwłaszcza długofalowych oraz podejmowanych
zobowiązaniach w ramach UE. Mamy do czynienia z kuriozalną sytuacją
że o tych ustaleniach informują nas media niemieckie, czy ogólnie
obcojęzyczne.
W trwającej kampanii prezydenckiej koalicja
rządząca robi dosłownie wszystko żeby wygrał ich kandydat. Nie
jest to ścisłe bo ma wygrać kandydat popierany przez DT.
Mamy
poważny dylemat. Koalicja rządząca ma większość w Sejmie i
Senacie, ale nie wiadomo jak zagłosują wyborcy w dniu 18 maja i
ewentualnie 1 czerwca?
Czy te większości się pokryją, czy
ujawni się zupełnie inna prawda?
Częściową odpowiedź
poznamy już za tydzień.