Wśród
wielu tematów poruszanych w debacie przed wyborami prezydenckimi
ugrupowania popierające Trzaskowskiego podnosiły sprawę obrony
naszej państwowości.
Zarzucają drugiej stronie że zbytnio
stawiają na wsparcie USA, pomijając jednocześnie znaczenie
współpracy militarnej na gruncie europejskim.
Nie wiem co
bardziej przebija się w tej narracji, głupota czy hipokryzja?
Światła Europa i niestety także Ameryka /USA i Kanada/ przez
lata ograniczały podtrzymywanie swego potencjału obronnego, bo
nastał czas pokoju. Ograniczano stany liczebne armii i obniżano, do
niezbędnego poziomu, wydatki na zbrojenia. Stawiano wyłącznie na
rozwój gospodarczy i konsumpcję.
Sytuacja uległa zmianie po
wybuchu wojny Rosja-Ukraina.
Europa, NATO i USA unikają
bezpośredniego zaangażowania w wojnę. Argumentują że eskalacja
może doprowadzić do wybuchu III wojny światowej. Jeśli tak ma się
stać to tylko kwestia czasu.
Rzeczywistość jest taka że ani
USA, a tym bardziej Europa nie są przygotowane na taką wojnę, a
poza tym trzeba brać pod uwagę nastroje pacyfistyczne w
społeczeństwach zachodnich.
To jest współczesna kontynuacja
polityki okresu międzywojennego XX wieku, zawarta w haśle „ nikt
nie będzie umierał za Gdańsk”.
W odniesieniu do USA jest
jeszcze problem ich priorytetów w polityce zagranicznej.
Dzisiaj
tym priorytetem jest rywalizacja globalna z Chinami.
Pytanie co
ma być dzisiaj tym przysłowiowym Gdańskiem?
Dlatego USA i
Europa ograniczają się do wsparcia sprzętowego i finansowego
Ukrainy.
To wynika z ich dotychczasowego zaangażowania w różnego
rodzaju biznesy ulokowane na Ukrainie. Oni już tam są. Mam na
myśli kapitał USA i państw Europy zachodniej.
Dysproporcje sił
militarnych Rosji i Ukrainy są duże a mimo tego, po trzech latach
Rosja nie może uzyskać widocznej przewagi. Jednocześnie nie jest
zainteresowana przerwaniem działań wojennych w jakikolwiek sposób,
trwale lub krótko okresowo. Celem samym w sobie stała się wojna na
wyniszczenie Ukrainy której Rosja odmawia prawa do samostanowienia.
NATO nie czuje się na siłach żeby otwarcie wesprzeć Ukrainę.
Argumentem na nie jest brak formalnych zobowiązań NATO wobec
Ukrainy.
Ujawniły się skutki wieloletnich zaniedbań w
przemyśle zbrojeniowym w państwach UE, zwłaszcza w produkcji
amunicji artyleryjskiej. Dla uspokojenia dodam że Rosja również
nie daje rady i uzupełnia swoje zasoby dostawami uzbrojenia nie
tylko z Korei Północnej.
Specjaliści oceniają że odbudowa
potencjału obronnego Europy zajmie około 10 lat, pod warunkiem
ponoszenia przez państwa europejskie odpowiednio wysokich nakładów
finansowych, rzędu 3-4% PKB.
Wzrasta też świadomość że
agresja Rosji nie ogranicza się do podboju Ukrainy.
Europa nie
jest w stanie samodzielnie obronić się skutecznie przed tym
zagrożeniem.
Dlatego głupotą jest podejmowanie, głównie
przez Niemcy, działań zmierzających do wypchnięcia militarnej
obecności USA z Europy. Jest to groźne tym bardziej że Niemcy są
zainteresowane przywróceniem stosunków gospodarczych z Rosją. Ani
przez chwilę z tego nie rezygnują, robiąc to wbrew interesom UE.
Pojawiają się coraz to nowe dowody to potwierdzające.
Dla
Polski zagrożenie jest podwójne.
Odbudowa naszych sił
zbrojnych i potencjału obronnego nie nastąpi z dnia na dzień.
To
zadanie na lata. Rozpoczęliśmy je za rządów ZP.
Nasz przemysł
obronny nie jest w stanie w pełni zrealizować zapotrzebowania na
sprzęt wojskowy wedle zapotrzebowania wojsk. Dlatego musimy znaczną
część kupować u obcych.
Problem polega na tym że nie
wszystko jest do kupienia z półki, jak w sklepie. Jeśli sprzęt ma
dobrą renomę, trzeba w kolejce czekać lata. Dodatkowo, nie
wszystko można kupić u producentów europejskich.
Nowa sytuacja
ujawnia też nową, wrogą nam twarz niby sojuszników za jakich
uważają się Niemcy. Wcześniej mieliśmy przedsmak gdy po
przekazaniu Polsce czołgów Leopard których nie chcieli złomować,
nie mogliśmy uzyskać licencji na modernizację, dostawy części
zamiennych,
czy technologii produkcji prochów do amunicji
artyleryjskiej kalibru 155 mm.
Teraz KE rozdysponowała środki
na uruchomienie produkcji asortymentu niezbędnego do odbudowy
potencjału obronnego wojsk europejskich. Tak się złożyło że z
poważnej kwoty dla przemysłu obronnego w całej Europie dla Polski
przyznano ochłapy. Argumentem na nie stało się właśnie
ulokowanie naszych zakupów u producentów poza Europą, w USA i
Korei Płd.
Zamiast obecności NATO w Europie mają powstać siły
zjednoczone, oczywiście pod dowództwem niemieckim, czyli Polacy
mają być dostawcą mięsa armatniego. Gdyby nawet pomysł został
zrealizowany to potrzeba na to około 10 lat! Zanim to nastąpi USA
domagają się od Niemiec szybkiego sformowania kilku brygad wojsk
lądowych /około 40 tysięcy żołnierzy/.
https://zbiam.pl/siedem-kolejnych-brygad-bundeswehry/
Dla uspokojenia przypomnę, że UZE zamierzano powołać
dziesiątki lat temu, ale skończyło się póki co na pomyśle.
Dla zamknięcia tematu przypomnę że nasza mądrość dziejowa
podpowiada nam że jak masz liczyć na kogoś licz na siebie.
Najpierw musimy mieć własne siły zbrojne zdolne odeprzeć
niespodziewany atak, a w dalszej kolejności możemy liczyć na
wsparcie sojuszników.
Dzisiaj dyskusja toczy się wokół tego
jak liczną armię powinniśmy posiadać. Wiadomo już że to co mamy
to za mało. Ile? Pozostaje sprawą otwartą. Tak czy inaczej, taką
armię trzeba skompletować, wyposażyć, uzbroić i wyszkolić. Na
to potrzeba pieniędzy i czasu.
Jednego i drugiego nam brakuje.
Czy Rosja poczeka?
Nie bądźmy naiwni.
Nie możemy też
liczyć na pomoc ze strony KE. Po pierwsze dlatego że kasa KE świeci
pustkami. Każda kolejna inicjatywa finansowa sprowadza się do
zaciągnięcia kredytu żyrowanego przez państwa UE.
Sekowanie
Polski widać szczególnie na przykładzie budowy bariery
zabezpieczającej przed napływem nielegalnych imigrantów z
Białorusi.
Mniej się mówi o innych kierunkach z których
nielegalni przenikają do Polski. To chociażby granice z Ukrainą,
Słowacją i Czechami.
„Zwroty” którymi obdarzają nas
Niemcy, wpisują się w ogólny bałagan. Widocznie tych niechcianych
nie ma u nas jeszcze tylu żeby wygenerowali sytuacje jakie póki co
oglądamy w tv z Niemiec, Francji, czy Szwecji. To w końcu
zewnętrzna granica na wschodzie UE.
Najpierw krytykowano Polskę
za budowę umocnień zabezpieczających przed nachodźcami,
a w
efekcie odmówiono dofinansowania budowy.
Przy okazji widać
hipokryzję koalicji 13 grudnia. Za rządów ZP politycy i działacze
obecnej koalicji negowali celowość budowy bariery, urządzali
awantury na granicy, pomagali w przerzucie przez Polskę nielegalnych
imigrantów, a dzisiaj z premierem włącznie, chwalą istnienie
bariery, a wręcz przypisują sobie jej zbudowanie.
Kolejnym
przykładem był rozdział funduszy na uruchomienie produkcji
uzbrojenia, w tym amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm. Nieco
szczegółów
https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/swiat/artykuly/9784279,unijne-pieniadze-na-zbrojenia-tylko-dla-wybranych-polska-na-bocznym-t.html
Jedną z metod działań pozornych KE jest zgoda na zmianę
przeznaczenia środków z KPO.
To faktycznie zabieranie pieniędzy
przeznaczonych pierwotnie na inne, zaakceptowane przez KE cele.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Bezpieczenstwo-zamiast-zieleni-Polska-przesuwa-miliardy-z-KPO-na-zbrojenia-8902584.html
W ten proceder mydlenia oczu Polakom wpisuje się oczywiście
urzędujący premier III RP.
https://www.gov.pl/web/premier/przelomowy-traktat-polsko-francuski-podpisany-w-nancy
Tak odczytuję sens umowy podpisanej z Francją.
https://energetyka24.com/klimat/analizy-i-komentarze/polsko-francuski-traktat-klimatyczny-drugie-dno-umowy-z-francja
Pierwsze pytanie, czy ta umowa jest ratyfikowana? O ile wiem,
nie. Skoro tak, jest to świstek papieru bez znaczenia.
Rzeczywistość jest taka, że Francja i Polska są członkami
NATO, a więc obowiązek pomocy wzajemnej wynika z art. 5 Traktatu
NATO. Jeżeli poddajemy go w wątpliwość, powinniśmy podobne umowy
zawrzeć z pozostałymi członkami NATO. Logiczne? Według mnie tak.
Takie naiwne pytanie: jak udzieli wsparcia Francja jeśli między
Francją i Polską leżą Niemcy które mogą nie wyrazić zgody na
przejście wojsk francuskich do Polski?
Te pytania można mnożyć.
Premier zapowiedział że podobna umowa zostanie wkrótce
podpisana z Wlk. Brytanią.
Kombinatorzy z Brukseli i jednak z
Berlina szykują nam niespodziankę którą rząd być może ujawni
wkrótce. Chodzi o tzw. pakt migracyjny. Temat, na zasadzie gorącego
kartofla był miesiącami przerzucany z rąk do rąk aż wreszcie
mleko się rozlało.
O co chodzi?
W skrócie. Od 2015 roku do
Europy wjeżdżają emigranci socjalni z Afryki i Azji.
Dokładnej
ich liczby nie znamy. Szacuje się że jest ich 4-6 milionów. Może
więcej.
Przez lata KE nie podejmowała radykalnych działań dla
zahamowania tego procederu. Indywidualnie zgodę wyraziły Niemcy, z
pominięciem KE, decyzją kanclerz Merkel.
Dzisiaj Niemcy
oceniają że mają ich około 3,5 miliona.
https://www.dw.com/pl/niemcy-rekordowa-liczba-uchodźców-w-niemczech/a-72691585
Pomysł polegał na tym że uchodźcy mieli zapełnić lukę na
niemieckim rynku pracy. Nic z tego nie wyszło, bo po latach pracę
podjęło mniej niż 100 tysięcy. Reszta jest obciążeniem dla
budżetu Niemiec. Wobec tego Niemcy chcą się ich pozbyć, nie
przebierając w środkach.
Argumentem ma być solidaryzm państw
UE. Dziwnym trafem ma on działać wybiórczo.
Polska ma być w
tym „eksperymencie” traktowana na równi z pozostałymi państwami
członkowskimi mimo, że po wybuchu wojny na Ukrainie, w lutym 2022
przyjęła około 8, 5 miliona uchodźców z Ukrainy, z czego około
1,5 miliona przebywa tu po dzień dzisiejszy.
Ci w wieku
produkcyjnym pracują i płacą u nas podatki. Dalej tego nie
rozwijam.
Wrócę do emigrantów socjalnych. Pomysł na ich
desant do Europy powinien być szczegółowo opisany i
rozpowszechniany.
Problem podstawowy polega na tym że nie wzięto
pod rozwagę psychiki i mentalności tych przybyszów. Oni uważają
że są pępkiem świata i ten świat ma się dostosować do nich a
nie odwrotnie. Liczy się prawo jak oni je rozumieją i ich religia.
Do tego dochodzi prawo unijne, w tym prawo do łączenia rodzin.
Teraz do Europy walą mężczyźni w wieku produkcyjnym. Jeśli
uzyskają azyl będą ściągali rodziny o których wiadomo że są
liczne.
Europa jest za słaba żeby się przeciwstawić.
Australia znalazła sposób.
To tekst z 2016 roku
https://forsal.pl/artykuly/921734,jak-australia-radzi-sobie-z-uchodzcami-czy-to-recepta-na-problemy-ue.html
Nowszy
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Australia-z-rekordowym-poziomem-imigracji-Rzad-zapowiada-naprawe-zepsutego-systemu-8661253.html
Nowoczesna, a raczej zapyziała Europa, nie jest do tego zdolna.
Dlatego będzie płaciła frycowe, a z nią niestety my wszyscy.
Żeby dołożyć do pieca, odniosę się do innej sprawy, a
właściwie spraw. Też konfliktowych czy jak kto woli,
konfliktogennych. One się w pewien sposób ze sobą wiążą.
O
co chodzi tym razem?
O Mercosur
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mercosur
i przyjęcie Ukrainy do UE.
Szczegół dotyczy umowy Mercosur-UE
https://pl.wikipedia.org/wiki/Umowa_UE-Mercosur
Sprawa ma za sobą wieloletnią historię, sięgającą końca XX
wieku. Niewiadomą dla mnie jest udział przedstawicieli Polski w
procesie negocjacyjnym. Reprezentowała nas Komisja Europejska, a w
ostatnich rozmowach szefowa KE i komisarz ds. handlu. Innych
szczegółów nie znalazłem.
To co uzyskano nie jest w interesie
Polski. Skorzystają przede wszystkim Niemcy.
Ważne jest że do
wejścia w życie umowy jeszcze trochę brakuje. Jeśli utrzyma się
rząd DT może dojść do finalizacji umowy, ze szkodą dla interesów
Polski. Sprawą otwartą pozostaje rozwój wydarzeń w przypadku
upadku rządu DT. Od poniedziałku mamy nową sytuację wynikającą
z wyniku wyborów prezydenckich. Ale o tym potem.
Inaczej
przedstawia się sytuacja w przypadku Ukrainy.
Tam trwa wojna
której końca nie widać. W takich realiach nie ma mowy o
przystąpieniu Ukrainy do UE i tym bardziej NATO.
Moim zdaniem,
będą problemy z ustaleniem warunków wstępnych na jakich można
będzie prowadzić negocjacje.
Za kluczową uważam sprawę
rolnictwa. Wejście Ukrainy do UE byłoby ze szkodą dla Polski i
Francji, a kto wie czy również dla Rumunii, Bułgarii?
Po
pierwsze, Ukraina nie może mieć taryfy ulgowej w zakresie warunków
produkcji rolnej.
Musi spełniać wymagania narzucone rolnictwu
UE. To samo dotyczy rolnictwa Ameryki Południowej. Nie bez
znaczenia jest również to że tereny rolne Ukrainy są już
opanowane przez kapitał obcy.
Wrócę jeszcze do naszych relacji
z Niemcami. To nie tylko sprawa reparacji wojennych.
Oficjalnej
propagandzie coraz trudniej pudrować ten temat.
Niemcy w sposób
jawny czy zakamuflowany starają się szkodzić interesom Polski.
Konflikty interesów dotyczą nie tylko pogranicza, czyli Odry,
Zalewu Szczecińskiego, ale wszystkich przedsięwzięć gospodarczych
w tym obszarze.
Jeśli tego za mało, mają do dyspozycji
manipulacje w ramach KE.
Najgorsza jest jednak tzw. opcja
niemiecka działająca niczym V kolumna na miejscu.
Przekonani
jesteśmy że nie robią tego bezinteresownie. To kuriozalne
rozumienie polskiej racji stanu. Przez pierwsze miesiące rządów
koalicji 13 grudnia te działania zostały przyhamowane, ale po
wygraniu wyborów prezydenckich przez Nawrockiego wraca stara
śpiewka. Znowu zaczyna się szantażowanie Polski. Czym to się
skończy? Póki co musimy poczekać do zmiany prezydenta RP.