Szukaj na tym blogu

25 października 2020

Elity czy elyty? – 2/2

 

II. Co z tym wszystkim wspólnego mają elity? Oczywiste, że mają.
Bycie elitą zobowiązuje. Tylko do czego?
Mamy 460 posłów, 100 senatorów i 52 przedstawicieli w PE. Mamy też ambasadorów i przedstawicieli Polski w różnych agendach europejskich i światowych. To nie wszyscy pretendenci.
Ta armia ludzi powinna mieć jeden cel, non stop działać dla dobra i w imieniu Rzeczypospolitej.
Szczytny cel. Gorzej z jego realizacją.

Na swoje miejsca zostali wybrani nie po to żeby mieć „godne” uposażenie” i reprezentować siebie,
no może partię z listy której zostali wybrani. To byłoby jeszcze pół biedy. Jest znacznie gorzej.
Uważna obserwacja sceny politycznej od wielu lat pokazuje działanie tych „wybrańców” na szkodę interesów Polski i Polaków.  

Poseł, senator czy europarlamentarzysta nie są bytami samodzielnymi. Działają w zespołach.
W kraju są to partie lub kluby poselskie, czy senatorskie. W PE są to frakcje parlamentarne.
Z chwilą wyboru i zaprzysiężenia są praktycznie nieusuwalni do końca kadencji. Dzięki temu mogą bez obaw dla siebie popierać politykę swej partii, czy frakcji. Politykę często sprzeczną z polską racją stanu. Takie postępowanie posła czy senatora powinno być skutecznie piętnowane. Niestety nie jest.

Trudniejsza sprawa jest z europosłami. Jako grupa nie stanowią realnej siły politycznej, ale dodatkowo sami się osłabiają przystępując do frakcji o zbliżonej orientacji politycznej.
Nie dociera do nich oczywista prawda, że te frakcje w rzeczywistości realizują interesy narodowe państw z puli których weszli do PE. Te interesy są często w kontrze do interesów Polski.
Nasi europosłowie twierdzą, że obowiązuje ich dyscyplina partyjna i dlatego muszą głosować zgodnie z wytycznymi kierownictwa frakcji. Dziwne, że pozostali członkowie tych frakcji postępują zgoła inaczej.
Nie jest to jedyna forma szkodnictwa politycznego naszych europosłów. Realizują je poza posiedzeniami plenarnymi, w komisjach i przy wszystkich nadarzających się medialnie okazjach.
Co powinno być oczywiste, celuje w tym opozycja.
Argumentują swe postępowanie tym, że są przeciwni polityce rządu. Nie dociera do nich że faktycznie szkodzą społeczeństwu polskiemu. Realizują zasadę, że im gorzej, tym lepiej. Dla nich. Zapominają o tych którzy zostali w kraju i mają szansę wybrać ich na kolejną kadencję.

Wyborca to jest typ masochisty-recydywisty. Głosuje na swego kandydata, w trakcie kadencji wielokrotnie gotów jest go odwołać, ale w kolejnych wyborach znowu oddaje na niego swój głos. Często nawet nie próbuje tego uzasadnić.  
Ten model działa nie tylko w wyborach parlamentarnych, ale i samorządowych. Efektem wymiernym są „układy” np. trójmiejski, wrocławski. Nie omija on Warszawy, Krakowa i wielu innych dużych miast polskich.

Degrengolada ma o wiele szerszy zasięg.
Przez lata tematem tabu był homoseksualizm. Każdy kto medialnie dotykał tego tematu narażał się na różne formy ostracyzmu. Problem narósł jednak do takich rozmiarów, że nie mieści się pod dywanem.
Dla robienia ludziom wody z mózgu sięga się po wszelkie dostępne środki. Dopuszcza się nawet redefinicję pojęć medycznych.

Najpierw mówiono o przypadkach poza Polską. Dotyczyły przedstawicieli różnych zawodów. Również duchowieństwa obrządku rzymsko-katolickiego. Z upływem czasu zaczęto posługiwać się nazwiskami. Może to dziwić, ale w tej nawalance nie chodzi o wyjście z niewygodnej dla obu stron sytuacji, ale o to kto komu skuteczniej dokopie?

Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. To szantaż wobec osoby znanej z nietypowych, aczkolwiek wstydliwych skłonności. Mówimy o osobach realnie wpływających na życie publiczne /politycy, sędziowie, prokuratorzy, duchowni/. Jeśli są na nich tzw. haki, to oczywistym jest, że można wpływać na ich postępowanie w sprawach interesujących szantażystów.

W naszych realiach „haki” mają jeszcze inny rodowód, sięgający czasów PRL-u i policji politycznej jaką była SB. Zasoby zgromadzone przez dziesięciolecia nie mogły się zmarnować z błahego powodu jakim był upadek PRL-u. Niezręczność polegała na tym, że część tych zasobów trafiła w prywatne ręce, a z drugiej strony klasa polityczna nie wyraziła zgody na pełną lustrację elit III RP.
Skutek jest taki, że 30 lat po upadku PRL-u można „grać” teczkami.
Czy to czegoś dowodzi?
Przede wszystkim tego, że jest to na rękę rządzącym, obojętnie  z jakiej opcji politycznej się wywodzą.
W końcu w tych 30 latach różne opcje miały większość parlamentarną i mogły sprawę zamknąć raz na zawsze. Zabrakło jednak woli politycznej, czyli nikt nie miał w tym interesu. 

Skutki zaś odczuwamy po dzień dzisiejszy.

Elity czy elyty? – 1/2

 

I. Wymieniamy sobie luźne poglądy na temat dzisiejszych elit krajowych.
Prawdę mówiąc, uważam to za nieporozumienie.
Jakie elity? Dorobkiewicze i wszelkiej maści cwaniacy.  To mają być elity? Chyba, że świata przestępczego.
Ci którzy mogliby dzisiaj pretendować do miana elit to najczęściej gołodupcy wiszący u klamek tych nowobogackich i wszelkiej maści hochsztaplerów.
Kto zasługuje na miano elit? Ten z olbrzymim majątkiem zgromadzonym w jemu tylko znany sposób?
Z definicji https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/elita;3897567.html  elita to wg sjp «grupa ludzi wyróżniająca się pozytywnie lub uprzywilejowana w jakimś środowisku» .
Można jeszcze wyróżnić elitę władzy, to «grupa polityków, wojskowych, ekspertów oraz posiadaczy wielkiego kapitału zajmująca najwyższe stanowiska w strukturze politycznej społeczeństwa»
W powszechnym odbiorze „elita” to wzór do naśladowania, dla większości nieosiągalna niczym horyzont.
Dzisiaj zdewaluowało się wszystko. Poczynając od etyki zawodu, po autorytet.
Jedna uwaga, elity nie można mylić z autorytetem.
Często mówi się o strukturach mafijnych w życiu publicznym i nie jest to określenie na wyrost, czy wręcz gołosłowne.

Istotny jest rodowód tych dzisiejszych „elit”. One nie powstały same z siebie. Ktoś pozwolił na ich powstanie. Elity III RP zostały wykreowane. Część sprawdziła się w praktyce, a część zdecydowanie nie.
Zacznę od elit biznesowych. Czy w normalnym społeczeństwie tak łatwo akceptowane jest powiedzenie, że „pierwszy milion trzeba ukraść”?
Wiadomo, że okazja czyni złodzieja. Jeśli uda się ukraść milion, dlaczego nie powtórzyć numeru?
Zdarza się, że sprawca chciałby przestać, ale ma wspólników i ci jeszcze mają mało.

W świecie finansjery, nauki, medycyny i palestry działają inne mechanizmy. Tam obowiązują struktury klanowe. Człowiek nowy, spoza klanu, ma nikłe szanse na rozwój zawodowy i karierę. Selekcja jest prymitywnie prosta i niezwykle skuteczna. Tylko nieliczni potrafią się wyłamać i szukać szczęścia poza granicami kraju.

Nie muszę podkreślać, że ten mechanizm również działa w polityce.
Wystarczy neutralnie spojrzeć na minione, powiedzmy 40 lat w Polsce.
Elity nie spadły z nieba. Zostały wcześniej sprawdzone i namaszczone. Można dodać, że zostały też ubezwłasnowolnione. To był warunek dopuszczenia ich do kręgu wtajemniczonych.
30 lat tego co nazwano III RP to dość czasu na zbudowanie, czy odtworzenie od podstaw struktur państwowości polskiej. Tymczasem obserwujemy ciągłe walki frakcji, koterii itp. których jedynym celem jest zagarnięcie jak najwięcej dla siebie i dla swoich.
Przez te lata nie zreformowano niczego. Obserwujemy tylko festiwal działań pozornych. Postępuje jedynie demontaż państwa i eliminacja kolejnych autorytetów. Jeśli mówić o myśli przewodniej tych poczynań, to sprowadza się ona właśnie do tego. Nie oszczędzono nikogo. Nawet duchowieństwa dzięki pomocy którego udało się powołać do życia III RP.

Po 1989 roku doprowadzono do rozpadu ZSRR, UW i RWPG. Centrum decyzyjne z Moskwy przeszło do Brukseli, a po części do Berlina i Waszyngtonu. Są i tacy którzy uważają, że do Izraela i Watykanu.
Wpływy Moskwy też pozostały. Stąd częsty chaos decyzyjny.

Przystąpiliśmy do nowych układów, do UE i NATO.
Po jakimś czasie część z nas zorientowała się, że w tych strukturach nie odgrywamy roli jaką nam obiecano. Kuglowanie informacjami trwało wiele lat. Jednocześnie, przy biernej postawie kolejnych rządów III RP nadawano nowe, niekorzystne dla Polski, znaczenie dokumentom na podstawie których przystąpiliśmy do UE.
Wielu się zastanawia dlaczego ta drakońska kuracja, jaką przechodzimy od 1989 roku odbywa się przy tak nikłych niepokojach społecznych? 
Protesty społeczne w Europie zachodniej powodują wyjście na ulice milionów demonstrantów.
W Polsce nawet pokojowe Marsze Niepodległości  gromadziły co najwyżej około 200 tysięcy uczestników, wobec około 38 milionów mieszkańców.
Czyżbyśmy nie mieli powodów do wyrażania swego niezadowolenia z sytuacji w jakiej znaleźliśmy się?
Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie każdy sam.

Ja mam inne wytłumaczenie. Mamy bardzo dobrych usypiaczy, może raczej hipnotyzerów.
To nie kpiny z mojej strony. Proszę sobie przypomnieć  jak sugestywnie potrafił wciskać kit Jacek Kuroń. Nawet Kaszpirowski by się nie powstydził. Później miał wielu naśladowców i kontynuatorów. Wystarczy przypomnieć późniejszego „krula Europy”, czy osławionego Olka, speca od „choroby filipińskiej”.
Od lat taką rolę pełni prezes PiS, a ostatnio również premier. Rzadko kto ma odwagę przypomnieć  niewygodne epizody z jego kariery zawodowej. Są wśród nich „taśmy z restauracji u Sowy”.
To mistrzowie w obiecywaniu gruszek na wierzbie. Gotowi są spełnić każde życzenie. Jak nie w tej to w kolejnej kadencji. Byle ich wybrać.
Nam pozostaje bezkrytycznie im wierzyć. Niestety dla nich, nie wszyscy są chętni.

Od dawna wiemy, że UE to nie związek równych państw. To dyktatura Niemiec, wspieranych przez Francję i formacje polityczne marzące o budowie NWO.
Trzeźwo myślący wiedzą, że NATO też jest iluzją.
Nasza nadzieja opiera się na założeniu że interesy Polski będą zbieżne z interesami USA.
Tylko ten wariant nie jest wieczny. To interes doraźny Wuja Sama.
Co nam pozostaje? Lawirowanie.
Nie ma się co obrażać. Trzeba być realistą. Opatrzność ma więcej spraw na głowie i nie będzie bezustannie czuwać nad nami. Musimy jej pomagać. Na tym ziemskim padole nie ma miejsca dla gamoni i nieudaczników. Tych nikt i nigdzie nie szanuje.
W gospodarce i w biznesie ceni się równorzędnego partnera a nie bezwolny rynek zbytu.

14 października 2020

Do czego służą zwierzęta futerkowe?

Trwa polityczny przetarg nieograniczony wokół ustawy futerkowej.
Czyje będzie na wierzchu?
Gdzieś w tle błąka się jeszcze dobrostan zwierząt.
Senat odegrał swoją rolę w tym teatrzyku i teraz kolej na Sejm. Potem będziemy oczekiwali na stanowisko prezydenta Dudy który wstępnie deklaruje, że przynajmniej skieruje ustawę do TK.
Nie wiadomo jeszcze z jakiego powodu.
Dotychczasowy przebieg prac nad tą ustawa skłania mnie do poglądu, że jest to kolejna intryga autorstwa prezesa PiS. Jego „specjalnością” jest zarządzanie poprzez generowanie kryzysów.
To działa od lat.
Znowu będzie okazja pacyfikacji , tym razem w szeregach senatorów PiS.
Ciekawe jakie sankcje zostaną zastosowane wobec krnąbrnych?
Zdrowy rozsądek podpowiada mi, że trzeba być ostrożnym w tym grożeniu, bo Senat przeżywa kryzys personalny i jest możliwość przejęcia stanowiska marszałka przez PiS. Każdy głos na wagę złota.
Wracając do meritum, czyli ustawy futerkowej, widać jak na dłoni hipokryzję koalicji rządzącej.
Pokazano maluczkim, że to państwo jest dalej słabe wobec silnych i silne wobec słabych. Dlaczego?
Moim skromnym zdaniem jeśli w biznesie jest coś niedochodowe, nie ma sensu wykańczać tego prawnie. Wystarczy poczekać aż biznes sam się zwinie. Nie będzie potrzeby wypłacania odszkodowań z budżetu centralnego.
To dotyczy hodowli zwierząt futerkowych. Według ustawy przyjętej przez Senat będziemy faktycznie wspierali kapitał obcy.
Skoro chcemy być tacy pryncypialni, dlaczego z zapisów ustawy wyłączono przykładowo hodowlę królików?
Kolejna sprawa dotyczy uboju jako takiego. Nie da się mieć ciastko i zjeść ciastko.
Jeżeli ubój halal i kosher  jest be, to dlaczego zgadzamy się na to na rynku wewnętrznym, a zabraniamy gdy chodzi o eksport?
Z tym eksportem też jest problem, bo w toku prac legislacyjnych okazało się, że z ograniczenia wyłączono drób. Dlaczego? Czy dlatego że Cedrob zbudował właśnie magazyny-chłodnie w porcie Gdańsk i inwestycja musi się zwrócić biznesowo?
Wszystko o czym tu piszę świadczy, według mnie, o jednym. Nie ma woli politycznej rozwiązania problemu o nazwie dobrostan zwierząt. Ustawę puszczono na ścieżkę legislacyjną ponownie, po wcześniejszych, nieudanych próbach za rządów koalicji PO-PSL. Jednak ten projekt ustawy był źle przygotowany. Świadczą o tym zgłaszane poprawki opozycji i co ciekawe, koalicji.
Można dyskutować  czy zrobiono to celowo.
 

Jedynym pocieszeniem może być to, że część posłów i senatorów PiS bardziej ceni sobie godność własną niż szantaż Prezesa i jego przybocznych.
 

Na razie możemy obserwować  z jakim zaangażowaniem emocjonalnym aktyw PiS broni tego gniota legislacyjnego.

05 października 2020

W którym miejscu jesteśmy?

Częstymi pytaniami są te dotyczące spraw o których rządzący nam nie mówią, albo starają się problem lekceważyć.
Takim kluczowym na dzisiaj jest sprawa ACT447 https://wpolityce.pl/polityka/446231-wraca-447-warto-wiec-wiedziec-na-ile-jest-niebezpieczna 
Mimo upływu czasu nikt z rządzących nie chce w sposób odpowiedzialny powiedzieć,
że to „strachy na Lachy”.
Innym tematem z tej kategorii jest sprawa reparacji wojennych. Ten temat jest podwójnie złożony, bo dotyczy reparacji ze strony Niemiec, za zbrodnie III Rzeszy i reparacji ze strony Federacji Rosyjskiej, za zbrodnie popełnione w tym samym okresie przez ZSRR. Trzeba tu wyraźnie powiedzieć, że o reparacjach ze strony Niemiec mówi się konkretnie, o tyle o reparacjach ze strony Federacji Rosyjskiej raczej mówi się niechętnie, bez większego przekonania.
Z Niemcami mamy problem nie tylko w kwestii reparacji. Z racji przeszłości historycznej w naszych relacjach wzajemnych istnieje pojęcie mniejszości polskiej w Niemczech. https://pl.wikipedia.org/wiki/Polacy_w_Niemczech
To dotyczy nawet około 2 mln osób mających związek z Polską, a zamieszkałych na stałe w Niemczech.
Z jednej strony mamy propagandowe opowieści o dobrych relacjach z obecnymi władzami niemieckimi, a z drugiej strony te same władze niemieckie uważają za wiążący dekret Göringa którym w czasie II wojny światowej zabrano Polonii niemieckiej cały majątek organizacyjny.
Z treści tej notki wynika, że problem tkwi gdzie indziej, ale faktem pozostaje że władze niemieckie majątku nie chcą zwrócić.
https://krzysztofruchniewicz.eu/poselskie-gadanie/
https://www.tvp.info/43191336/niemcy-zrabowali-majatek-polonii-a-wlascicieli-zabili-chcemy-realnego-zadoscuczynienia
Jednocześnie mamy pełną świadomość, że Niemcy stale prowadzą wszelkimi dostępnymi środkami kampanię przeciwko Polsce. To ma osłabić naszą pozycję negocjacyjną.
 

Z innych spraw wyjaśnienia wymagają dalsze losy gazu łupkowego w Polsce.
Sprawa tak samo szybko wybuchła jak i zgasła.
Jednak wydano koncesje na wydobycie. Gdzie one są? Czy były terminowe? Czy zostały zwrócone?
Czy możliwe było ich zbycie przez koncesjonariuszy?
 

Ze spraw najnowszych wyjaśnienia wymaga sprawa grafenu. Mieliśmy na tym zrobić interes życia.
Będzie takim ale nie dla nas.
 

Na to wszystko nakładają się „zmory codzienne” w postaci zachowań ambasador USA w Polsce, listu 50 ambasadorów do rządu polskiego, regularnych wystąpień przeciwko Polsce na forach międzynarodowych. Opędzamy się od tego jak od much, ale nie o to chyba chodzi.
Dlaczego prawo zawsze działa tylko w jedną stronę? Dlaczego stale przyjmujemy postawę pojednawczą, albo udajemy że to nie o nas chodzi?
Przykład z ostatnich dni dotyczący Katarine Barley. Niemka pozwoliła sobie na chamskie zachowanie na forum PE, zaatakowała nie tylko Polskę, ale i Węgry. Tymczasem Węgrzy milczą jakby o niczym nie wiedzieli, a nasi na okrągło protestują, tylko nie wiemy jaka będzie końcowa skuteczność tego protestu.
 

Są jednak sprawy większego kalibru. Tu niepodzielnie panuje katastrofa lotnicza z 10 kwietnia 2010 roku.
Zaangażowanie Polski w jej rozwikłanie nie może być wyrażane ilością pomników stawianych prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Minęło 10 lat, a w postępowaniu dowodowym jesteśmy
w lesie.
Miarą naszej bezradności jest niemożność sprowadzenia do Polski szczątków samolotu Tu-154M nr boczny 101.
Nie przyczyni się to do wyjaśnienia czegokolwiek, ale powinno być swoistym memento mori dla żyjących.
 

Wielu z nas dziwi i szokuje niemożność postawienia monumentu upamiętniającego zwycięstwo Polski w Bitwie Warszawskiej 1920. To już taka „tradycja”. Świątynię Opatrzności Bożej zbudowano po około 200 latach od rzucenia pomysłu.
 

Na tej liście wstydu nie powinno zabraknąć ustawy o ochronie życia poczętego.
Tu jak w soczewce skupia się hipokryzja rządzących, ale też całej pożal się Boże „klasy politycznej”. Walczą do upadłego o dobrostan zwierząt hodowlanych, ale nie znajdują w sobie dość siły żeby zadbać o godność człowieka. Tą hipokryzję pogłębia fakt, że ciągle aspirujemy do miana najbardziej katolickiego państwa, przynajmniej w Europie.
 

O pandemii Covid-19 przyjdzie pisać i dyskutować później. Ona trwa w najlepsze. Nie wiadomo kiedy i czym się zakończy. Do niektórych już dociera, że jej skutki na pewno nie będą liczone tylko ilością zachorowań i liczbą zgonów.
To jest jednak temat na zupełnie inna notkę.
 

Dzisiaj Covid-19 rządzi. Z jego powodu odłożono nawet zaprzysiężenie nowego składu rządu MM.

02 października 2020

Dalej tkwimy w niepewności.

Do końca roku został kwartał.
Nie tak to wszystko miało przebiegać.
Widocznie decyzje na Górze są inne. Wola Boska.
Moszczenie gniazdek, czy jak kto woli, foteli, w koalicji rządzącej trwa w najlepsze.
Jak nie może być lepiej, niech przynajmniej będzie inaczej. To nie ja. To nieboszczyk Jacek Kuroń.
To co widzimy to tylko zmiany fasadowe. Kto się na to nabierze? Tylko łykacze papki medialnej.
Zredukowano ilość ministerstw, ale w tych co zostały utworzono podministerstwa w rodzaju „Główny Urząd Morski”, czy „Rządowe Centrum Sportu”.
Profesor  Gliński głównym decydentem od sportu. Chyba dla seniorów?
Z kolei Gowin ministrem rozwoju i pracy. Szef związkowej Solidarności już się wypowiedział na ten temat. https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-to-tak-jakby-napluto-komus-w-twarz-szef-solidarnosci-krytyku,nId,4767104
Niezbadane są wyroki Opatrzności.
 

Czy świadomość tego, że do kolejnych wyborów zostały jeszcze trzy lata powoduje, że bez skrupułów można grać Polakom na nosie?
 

Czasy są wyjątkowo burzliwe. Pandemia Covid-19 „złapała” drugi oddech. Przybywa zmarłych i zakażonych i na dzisiaj nie wiadomo jakie będą wyniki rekordowe. Na razie nie grozi nam ponowny lockdown /tak przynajmniej deklaruje MM/, ale sąsiedzi, czyli Czesi i Słowacy już wprowadzają u siebie stan wyjątkowy i to nie na jeden dzień, czy tydzień.
 

Po ludzku rzecz ujmując nie widzę powodów do histerii. Mamy problem ze zdefiniowaniem koronawirusa. Czy to jest epidemia, czy pandemia? W mojej ocenie winę za to ponosi WHO.
Faktem pozostaje, że co roku przez cały świat przewala się sezonowa grypa która zabiera ze sobą kilkaset tysięcy, a w niektórych latach są to miliony. Nie ma sensu epatowanie widzów okropnościami przebiegu choroby.
Może zaczniemy się licytować w jakich schorzeniach przebieg jest dramatyczniejszy?
Covid-19 trwa w najlepsze. Dotychczas mamy ponad 1 mln zmarłych i już ponad 34 mln zarażonych.
Mamy też nowość polegającą na tym, że ludzie chorują, ale o tym nie wiedzą, bo nie zrobiono im testów.
Nie wiadomo też jak długo pandemia będzie wśród nas. Mówi się, że może to potrwać nawet dwa lata.
Pandemia powoduje zasadnicze przemeblowanie gospodarki światowej. Ten proces trwa.
Niedowiarkom przypomnę, że na początku, czyli w marcu 2020 mówiono, że tylko w Europie straci pracę około 50 mln ludzi. Na razie wydaje się to nieprawdopodobne, ale w Hiszpanii z powodu pandemii straciło pracę już ponad 1 milion ludzi. Co kilka dni pojawiają się informacje, że linie lotnicze, czy korporacje zwalniają masowo pracowników. Na pierwszy ogień idą linie lotnicze, transport drogowy, biura podróży i branża hotelarska.
 

To nie jedyny problem z którym musimy się zmierzyć.
Dobiegają końca prace nad podziałem pieniędzy z kasy UE. Wiele państw UE kombinuje jak ograniczyć Polsce i Węgrom dostęp do tych pieniędzy /zostanie więcej dla nich/. Są to działania pozaprawne /niezgodne z prawem UE/, ale jest spora szansa, że pod dyktando Niemiec taki numer uda się przeforsować. Sporo zależy od tego jak skutecznie, wspólnie z Węgrami, potrafimy się bronić.
Zadanie jest utrudnione ponieważ przeciwko interesom Polski w PE występuje totalna opozycja, czyli tutaj posłowie którzy uzyskali mandaty do PE z puli należącej do Polski. Jest to ewenement nie tylko w skali europejskiej, a nawet światowej.
Mnie osobiście zadziwia bezradność /wrodzona, czy nabyta?/ rządu polskiego wobec takich zachowań.
Przy innej okazji pisałem, że w naszym kodeksie karnym jest art. 129
Zdrada dyplomatyczna

Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. https://www.arslege.pl/zdrada-dyplomatyczna/k1/a158/
Nie ma jednak najmniejszych szans żeby z urzędu ktokolwiek złożył stosowne doniesienie do prokuratury, albo żeby zrobił to sam PG.
Bić pianę, to co innego. Zresztą wiedza o tym jest mało spopularyzowana o czym można się przekonać oglądając czy tylko słuchając naszych programów publicystycznych.
 

Ten aspekt ma szerszy wymiar.
Od jakiegoś czasu media zajmują się pajacem znanym jako Bart Staszewski. https://www.google.com/search?q=bart+staszewski&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b
Podobny, chociaż nie ten sam problem. Zewsząd słychać, że facet konfabuluje, ale lata miną zanim sprawą zajmie się sąd, a lata kosmiczne miną zanim te sądy go skarzą.
Inna sprawa z tego poletka to „wyczyny” prezydent Gdańska i jej otoczenia. Tu nie ma mowy o żadnym przypadku. To działania zamierzone i długofalowe. Znowu, państwo polskie jest bezradne i bezsilne.
Łatwiej jest ścigać kogoś kto w markecie zjadł batonika i za niego nie zapłacił.
 

To jest Polska właśnie.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...