Szukaj na tym blogu

04 kwietnia 2024

Przegadany temat

 

Dzisiaj trochę przekrojowo. To taka nowa świecka tradycja.
W tej historii jest chyba wszystko co można powiedzieć o prowadzeniu prac badawczo-rozwojowych
i wdrożeniowych uzbrojenia i sprzętu wojskowego w Polsce, nie tylko w III RP
https://www.wnp.pl/przemysl-obronny/budowa-wozu-bojowego-borsuk-to-niekonczaca-sie-opowiesc-kiedy-w-koncu-trafi-do-wojska,814672.html?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=wnp18-03-2024
Zacznę od tego że dobrze działający przemysł zbrojeniowy jest źródłem znaczących dochodów budżetu państwa. Ważniejsze że jest motorem postępu technicznego i technologicznego gospodarki narodowej. Warto pamiętać że rozwiązania stosowane w technice wojskowej często rozwijane są
w technice cywilnej. Taka jest prawidłowość.
Problemem wyjściowym są duuuże pieniądze, a ściślej ich chroniczny brak.
Bardziej dyplomatycznie, zła dystrybucja tych pieniędzy.
Nowoczesnego uzbrojenia nie da się wyprodukować tanio i szybko. Chyba że będą to atrapy.
Rozwiązaniem pośrednim jest zakup licencji, albo zmiana podejścia do problemu.
Istotne znaczenie ma koncepcja projektowania nowej broni. Tu sukcesy odnoszą Niemcy.
W ich konstrukcjach stosowana jest budowa modułowa tzn. nowy projekt zawiera w sobie elementy pochodzące z produktów będących już na wyposażeniu wojsk, które sprawdziły się na polu walki.
Zawsze jednak obowiązuje rachunek ekonomiczny.
Żeby zaangażować się w uruchomienie produkcji uzbrojenia trzeba mieć zagwarantowany jej zbyt.
To dotyczy zarówno rynku krajowego jak i eksportu. Na eksport można liczyć jeśli dany produkt jest na uzbrojeniu wojsk własnych. To jest gwarancja jakości i przydatności na polu walki.
Przykładem nietrafionej konstrukcji są osławione śmigłowce francuskie Caracal EC725.
Stanowiły śladowe wyposażenie armii francuskiej, a eksport zakończył się klapą.
Okazały się zbyt drogie w eksploatacji.
Historia przemysłu zna wiele takich przypadków.
W tym miejscu wypada powiedzieć że FR w trwającej wojnie z Ukrainą ponosi nie tylko straty wizerunkowe. W konfrontacji z uzbrojeniem dostarczanym przez państwa NATO uzbrojenie rosyjskie okazuje się gorsze. Po kilkunastu miesiącach trwających walk zaczęło się to odbijać na eksporcie rosyjskiego uzbrojenia. Dotychczasowi importerzy rezygnują z tego rynku i szukają nowych dostawców.
Rynek uzbrojenia to nieustanny wyścig nowych konstrukcji i środków skutecznego ich zwalczania. Nowe konstrukcje powstają w wyniku analizy przebiegu współczesnych wojen.
Złośliwi twierdzą że zawsze jesteśmy przygotowani do wojny która już była.
W odniesieniu do potrzeb wojsk własnych trzeba brać pod uwagę możliwości, a nie tylko potrzeby.
Skoro nie stać nas na przysłowiowego Mercedesa jeździmy, w skrajnym przypadku maluchem.
W skali makro można tych Mercedesów kupić mniej, ale wówczas będziemy prowadzili mniej efektywne działania operacyjne.
Wrócę do meritum.
Prace badawczo-rozwojowe i wdrożeniowe to cykl znany też jako „od pomysłu do przemysłu”.
W odniesieniu do uzbrojenia i sprzętu wojskowego różnica polega na tym że nie może to być „radosna twórczość” ale praca pod konkretne zapotrzebowanie. Argumentem są koszty.
Oznacza to ni mniej ni więcej tylko doprowadzenie produktu do stanu zapewniającego jego zakup/odbiór przez docelowego odbiorcę.
Zdarza się że prace badawczo-rozwojowe nad nową generacją uzbrojenia poprzedzone są pracami koncepcyjnymi, czy studialnymi. W ich wyniku wybiera się rozwiązanie najbardziej perspektywiczne.
Na tym etapie potencjalny odbiorca, czyli armia określa na piśmie wymagania jakie musi spełniać zamawiany produkt. Praca przechodzi kolejne fazy i w zależności od złożoności może trwać nawet 10 lat i nigdy nie ma 100% gwarancji sukcesu końcowego.
Dużo takich przykładów znajdziemy w przemyśle zbrojeniowym USA.
Jednym z decydujących czynników są koszty. Dlatego we współczesnym świecie prace nad nowym samolotem, śmigłowcem, czy czołgiem, prowadzone są przez kilka państw które wspólnie finansują przedsięwzięcie. To zaś gwarantuje produkcję dłuższej serii, a w konsekwencji obniża koszty eksploatacji.
Nie można pomijać specjalizacji.
Jeśli wyrób spełnia wymagania odbiorcy końcowego, przechodzi badania weryfikujące i po ich spełnieniu kierowany jest do produkcji przemysłowej.
To jeszcze nie jest pełen sukces.
Przejście od pojedynczego egzemplarza do produkcji seryjnej niesie z sobą niespodzianki.
Dlatego procedury przewidują dla nowego wyrobu eksploatację próbną. A czas biegnie.
Z tego biorą się miesiące i lata zanim można rozkręcić produkcję na dobre.
Przykładem to ilustrującym jest produkcja samolotu F-35 zakupionego przez Polskę, a którego dostawy opóźniają się.
Są też inne przykłady, jak choćby słynny śmigłowiec Apache
https://pl.wikipedia.org/wiki/Boeing_AH-64_Apache od dziesięcioleci produkowany i modernizowany. W dodatku wielokrotnie z powodzeniem sprawdzony na polu walki.
Tu jest kolejne wąskie gardło. Wszystko zależy od tego co ma być produkowane np. amunicja do broni strzeleckiej, czy artyleryjskiej, samochód terenowy, transporter, czołg, działo, śmigłowiec, czy samolot.
Kolejny problem do rozwiązania to gdzie ma być produkcja. W nowym zakładzie, czy w zakładzie o tym samym profilu produkcyjnym.
Produkcja w skali przemysłowej to produkcja powtarzalna, a więc realizowana na linii produkcyjnej gdzie kolejno dokładane są elementy składowe wyrobu finalnego.
Inaczej wygląda to przy produkcji np. broni strzeleckiej, a inaczej przy produkcji samolotu czy śmigłowca. Chodzi o wielkość hal produkcyjnych i ilość zaangażowanych specjalistów.
Przykładowo zakłady lotnicze znane jako PZL Mielec, w czasach PRL, w szczytowym okresie rozwoju zatrudniały około 20 tysięcy ludzi. W zdecydowanej większości byli to wysokiej klasy specjaliści.
Ale też produkowano równolegle kilka różnych typów samolotów.

Zainteresowanie produkcją zbrojeniową wzrasta w sytuacji zagrożenia konfliktami.
Z zasady uzbrojenia nie produkuje się „na magazyn”. Nikogo na to nie stać. Ponieważ skala produkcji bieżącej jest ograniczona zdolnościami produkcyjnymi, praktyką jest tworzenie rezerw za utrzymanie których odpowiada Skarb Państwa. Tylko według jakich kryteriów ustalać wielkość tych rezerw?
Te kryteria są znane fachowcom.
Dzisiaj takim dyskutowanym tematem jest stan zapasów amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm.
Wbrew pozorom jest to produkt złożony technicznie i technologicznie.
Według informacji dostępnej w mediach polskie zakłady produkują rocznie około 40 tysięcy tych pocisków. W czasach pokojowych była to ilość wystarczająca.
Zapotrzebowanie ulega radykalnej zmianie w czasie wojny czy zagrożenia wojennego.
Znowu do głosu dochodzi doświadczenie z wojny na Ukrainie.
Ten kaliber jest dość popularny ze względu na skuteczność na polu walki. Stąd też duże zużycie za którym nie nadąża produkcja.
Zdolności produkcyjne całej Europy są mniejsze niż bieżące zużycie wojsk ukraińskich.
Po wyczerpaniu zapasów własnych Ukraina korzysta z dostaw poszczególnych państw NATO i UE.
I tu zaczynają się przysłowiowe schody. Zakłady zbrojeniowe UE pracują ciągle w trybie pokojowym, czyli na jedną zmianę. Przejście na produkcję 3-zmianową to bliżej nieokreślona przyszłość. Doszło do paradoksalnej sytuacji. W ramach pomocy Ukrainie skupywana jest ta amunicja po całym świecie.
Te zapasy też się wkrótce skończą i co wtedy?
Druga strona medalu jest taka że w sytuacji zagrożenia wojną, w ramach mobilizacji, powołuje się rezerwistów. Tych żołnierzy trzeba umundurować, wyposażyć w broń. Skąd ją wziąć?
Na pewno nie ze sklepu.
Podobny problem jest w przypadku decyzji o rozbudowie własnych wojsk, zwiększeniu ich liczebności. Wówczas w krótkim czasie trzeba powołać pod broń większą ilość żołnierzy których trzeba umundurować, wyposażyć w broń osobistą, ale również zakwaterować i zapewnić regularne wyżywienie. Na to trzeba zaplanować w budżecie państwa środki.
Wyposażenie w ciężką broń zależy od przeznaczenia bojowego formowanej jednostki.
Nową jednostkę trzeba szkolić żeby przedstawiała wartość bojową, a nie była wyłącznie zbieraniną przypadkowych ludzi.
Wnioski z toczącej się wojny na Ukrainie są podstawą do podejmowania decyzji strategicznych.
Na dzisiaj jest ich już wiele, ale gorzej z realizacją.
Inaczej wygląda to dla państwa będącego stroną w wojnie, a inaczej dla państwa które świadczy pomoc, ale trudno zdefiniować jego zobowiązania.
Nazywając rzeczy po imieniu, Ukrainie pomaga otwarcie NATO, ale jest to wyłącznie pomoc finansowa i sprzętowa dlatego, że Ukraina nie jest członkiem NATO. Nie jest też członkiem UE.
Zarówno NATO jak i UE uznały, że w ich interesie jest niedopuszczenie do zwycięstwa Rosji.
Powodem jest agresywna od lat polityka Rosji wobec sąsiadów.
Żeby nie popadać w euforię przypomnę że nie wszystkie państwa, zarówno NATO jak i UE, są za wspieraniem Ukrainy, zwłaszcza sprzętowo. Najwięcej akrobacji wyczyniają Niemcy którzy dzierżą prymat w składaniu obietnic, a ciągną się w ogonie udzielających realnej pomocy.
Dla Rosji czas stanął w miejscu i ciągle uważają że muszą decydować o losach Europy Środkowo-wschodniej mimo, że ZSRR rozpadł się ponad 30 lat temu. Swoje stanowisko popierają siłą militarną. Jeśli się temu przyjrzeć bliżej, Rosja od lat blefuje. Robi to jednak skutecznie.
Blefuje też druga strona czyli państwa wspierające Ukrainę.
Nie dotyczy to wszystkich w równym stopniu. Porównanie potencjału gospodarczego i militarnego Rosji i NATO wskazuje że Rosja powinna być bez szans. Tymczasem Rosja przeszła na gospodarkę stanu wojennego, a UE i USA ciągle tkwią w przekonaniu że żyjemy w czasach pokojowych, a wojna na Ukrainie to działania peryferyjne. Narasta jednak świadomość że agresja Rosji wobec sąsiadów raczej nie wygaśnie. NATO boi się zdecydowanych działań, bo może stać się to przyczyną konfliktu zbrojnego na poziomie III wojny światowej.
Według mnie to błąd w rozumowaniu. Brak zdecydowanej reakcji NATO rozzuchwala Rosję która dopiero zbiera siły, a jest przecież zaangażowana w wojnę z Ukrainą.
Z upływem czasu powstrzymanie agresji Rosji będzie coraz trudniejsze ponieważ ze swych mrzonek nie zrezygnuje. Ostrzeżeniem powinny być powtarzające się informacje o kolejnych państwach na zachodniej granicy FR zagrożonych konfliktem pod byle pretekstem.
W wojnie na Ukrainie kryterium oceny powinna być udzielana pomoc, w stosunku do potencjalnych możliwości. Przez minione dwa lata pomoc z Europy to głównie wyzbywanie się przestarzałego poradzieckiego sprzętu wojskowego. Z kolei USA miesiącami ociągały się z przekazywaniem uzbrojenia które mogło skutecznie zwiększyć skuteczność działań obronnych. Od kilku miesięcy pomoc USA stała się zakładnikiem kampanii prezydenckiej.
Sytuacja militarna Polski nie jest do końca czytelna. Przyczynia się do tego również zmiana opcji rządzącej. Rozbudowa i modernizacja naszych sił zbrojnych to zadanie na lata, przy tym zadanie kosztowne. Nie możemy się ekscytować zakupami, bo dostawy są rozłożone w czasie, a produkcja krajowa to ułamek naszych potrzeb. Ponosimy konsekwencje polityki poprzednich rządów które cieszyły się z resetu i uważały że pokój po II wojnie światowej dano nam na zawsze.
Przyszłość też nie rysuje się kolorowo bo powtarza się model polityki międzynarodowej okresu międzywojennego. Same pakty i gwarancje, nawet pisemne, niczego nam nie gwarantują.
Nie można naszego bezpieczeństwa budować na poglądach pacyfistów i dyletantów którzy swoją wiedzę wojskową i znajomość polityki międzynarodowej opierają na rozmowach przy kawiarnianym stoliku. Tym ludziom interes partyjny i prywata dawno przyćmiły zdrowy rozsądek.
Ten tekst już sygnalizowałem https://niepoprawni.pl/blog/romuald-kalwa/czy-unia-europejska-i-nato-obronia-polske-przed-rosja
W mojej ocenie dowodzi powagi sytuacji w jakiej się znajdujemy. Trwa wyścig z czasem.
Tymczasem nasi politycy na siłę szukają sobie tematów zastępczych które mają podbudowywać ich nadwątlone ego. Nic poza tym.
To co opisałem wyżej jest bardzo wąskim wycinkiem spraw które wpływają na bezpieczeństwo Polski i regionu. Musimy jako społeczeństwo zdawać sobie sprawę że gra idzie o większe stawki niż pokój i spokój w Polsce. Polska jest w tej grze tylko jednym z trybików. Dlatego nasz wysiłek musi koncentrować na tym żeby racje wielkich tego świata nie rozgrywały się na naszym terytorium.
Co się za tym kryje? To już domena polityków i ich zdolności negocjacyjnych.
Odrębnym tematem, ale ściśle związanym z powyższym opisem jest analiza potencjalnych punktów zapalnych w Europie, a ściślej wzdłuż europejskich granic Federacji Rosyjskiej. To temat kwalifikujący się do odrębnej notki.

30 marca 2024

Dziwicie się? Ja nie.

 

Poważne pytanie którego media unikają. Dlaczego to co robi ekipa 13 grudnia pozostaje bezkarne? Dlaczego społeczeństwo nie reaguje? Bagatelizuje problem, czy jeszcze go nie widzi? Według mnie problem nie jest zero jedynkowy. Poprzednie ekipy rządzące nie były uosobieniem cnót wszelakich. Może to właśnie uśpiło czujność społeczeństwa? Powtarzanie w kółko „wina Tuska” spowodowało
że nie zwracaliśmy uwagi na to co się działo obok. Zło nie stało się z dnia na dzień.
W całej III RP nie doczekaliśmy się polityka dużego formatu, a tym bardziej państwowca z krwi i kości.
Zapoznając się przez lata z historią Polski, Europy i świata zwróciłem uwagę że zbyt mało znamy historię własnego państwa. Dla większości z nas to wiedza powierzchowna.
Zbytnio ją idealizujemy. Staramy się wybierać tylko smakowite kąski, pomijając te kawałki które chluby nam nie przynoszą. Jednocześnie brak rzeczowego wyjaśnienia dlaczego we współczesnym świecie tak się rzeczy miały.
Wytłumaczenie jest stosunkowo proste. Historia potrzebna jest rządzącym, a więc nie może być przedstawiana obiektywnie. Że tak jest wystarczy porównać podręczniki szkolne do historii,
te współczesne i te z których uczyłem się przykładowo ja. To było około 60 lat temu.
Jest też inny problem. Przez dziesiątki lat przemykano się w podręcznikach nad historią II wojny światowej i latami powojennymi Polski.
Dlaczego taką histerię wywołuje w kręgach lewicowych i tych bliżej centrum podręcznik prof. Roszkowskiego „HiT”? Dlaczego tyle kontrowersji, po ponad 40 latach, wywołuje przywódca „Solidarności”? Dlaczego dopuściliśmy że w świadomości współczesnych przemiany we współczesnym świecie /głównie w Europie Środkowo-wschodniej/ wywołał upadek muru berlińskiego a nie powstanie „Solidarności” w Polsce w 1980 roku?
Od kilku lat żyjemy w świadomości że po 1989 roku władzę przejęli nie opozycjoniści, ale ludzie wyselekcjonowani przez ówczesną bezpiekę? Tu trzeba szukać odpowiedzi na pytanie dlaczego tak potoczyła się historia najnowsza Polski. Dlatego nie może nas szokować postawa polityków pokroju DT i jego akolitów. Co oni mają wspólnego z Polską, poza dowodem osobistym?
Przez ponad 70 powojennych lat żyliśmy w przekonaniu że czas wojen minął bezpowrotnie.
Te wojny cały czas były tyle że z dala od naszych granic. Pierwsze ostrzeżenie przyszło z Bałkanów,
a od 2022 roku mamy wojnę za wschodnią granicą.
Od kilku lat jesteśmy wśród członków UE i NATO. Od lat też zadajemy sobie, może nie wszyscy, pytanie o nasze bezpieczeństwo, jako suwerennego państwa. Odpowiedź jest pozytywna, ale zastrzeżenia uświadomiły że trzeba rozbudowywać nasze siły zbrojne i modernizować posiadane uzbrojenie. W dodatku trzeba to robić w przyspieszonym tempie. To nie w smak rodzimym pacyfistom
i oczywiście obcej agenturze której nie brak.
Sprawa jest złożona z innego powodu. UE jest zdominowana od lat przez Niemcy które chcą osiągnąć cele których nie udało się zrealizować pod szyldem III Rzeszy. Temu ma służyć rezygnacja z Europy ojczyzn, a także wyparcie z Europy USA. Teraz wiele zależy od postawy USA wobec Europy.
Tu jednak pewności żadnej.
Wniosek z dotychczasowego przebiegu wojny na Ukrainie jest jeden. Nikomu z wielkich tego świata nie zależy na rozstrzygnięciu w tej wojnie. Strony mają się wykrwawić i maksymalnie osłabić gospodarczo. Europa to dzisiaj peryferie świata.
Zwracam jednak uwagę na wredną postawę Macrona który podburza UE do aktywnego zaangażowania po stronie Ukrainy. Na pewno nie wyraża własnego zdania, ale ukrytych mocodawców.
To samo mogę powiedzieć o sytuacji w Polsce.
Udzielaliśmy wszelakiej pomocy Ukrainie, bez żadnych zobowiązań wzajemnych. Dzisiaj ta Ukraina ma wobec nas wyłącznie postawę roszczeniową i jednoznaczną opinię że tej pomocy jest za mało.
Nie ma znaczenia że pomoc udzielana przez Polskę i resztę świata trafiała w dużym stopniu do prywatnych kieszeni. Podobnie jak wymuszanie importu produkcji rolnej z Ukrainy do UE, a faktycznie w znacznej części do Polski, co skutkuje w perspektywie do rozłożenia rodzimego rolnictwa.
Znowu zyski do prywatnych kieszeni oligarchów.
Patrząc na to wszystko dochodzę do wniosku że włodarze Polski zachowują się jak pacynki posłusznie wykonujące polecenia płynące z zewnątrz.
Novum jest podsycanie histerii o możliwym ataku FR na NATO. Do wyboru Polska albo państwa Pribaltiki. Na ile to realne? Nie wiem, ale widać że gdyby to się miało ziścić znowu walec wojny przetoczy się przez nasze ziemie. NATO i UE będą walczyć do ostatniego polskiego żołnierza.
My mamy wielkie plany i szczere zamiary, ale na dzisiaj jesteśmy goli i weseli. Wszystko co ma wzmocnić skuteczność naszej obrony albo jest w drodze, albo ma przyjść w bliższej a nawet dalszej przyszłości. Pewniejsze jest że w razie realnego zagrożenia, znowu zostaniemy sprzedani za czapkę śliwek, dla świętego spokoju przez tych którzy na wojnie nigdy nie tracą.
Próbkę mamy na Ukrainie, gdzie zamiast wzmożonych dostaw broni coraz częściej słyszymy że trzeba się dogadać i zakończyć wojnę. Dla nich nie ma znaczenia że warunki zakończenia wojny ma dyktować Rosja, a ta raz zagarniętego nie ma zamiaru oddać.
Doraźnie mamy zajmować się pierdołami w rodzaju sejmowych komisji śledczych, czy notorycznym i bezkarnym łamaniem prawa przez demokratycznie wybrany, po jesiennych wyborach parlamentarnych, rząd. Protestować nie powinniśmy bo KE i TS UE milczy. Jeszcze nie wiadomo czy wymownie, czy groźnie. 

Spokojnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego 2024!

16 marca 2024

Miałeś chamie złoty róg, ...

 

Tekst https://argut.szkolanawigatorow.pl/cenniejsze-niz-zycie-ver-krakowska 
jest dobrym materiałem do przemyśleń o świecie w jakim żyjemy.
Jak mantrę można powtarzać pytanie DLACZEGO?
Zbyt łatwo rozgrzeszono PRL. Czyżby zadziałało przedawnienie?
Od upadku PRL minęło zasadniczo 35 lat. To dużo.
Była taka pani która swego czasu obwieściła że w Polsce upadł komunizm.
Była riposta, że owszem, ale na cztery łapy.
Spotkałem się też z opinią że nie mogło upaść coś czego w Polsce nigdy nie było.
W PRL był tylko socjalizm, podobno z ludzką twarzą.
Faktem jest że w tej dzisiejszej rzeczywistości bardzo dobrze mają się pogrobowcy komunizmu/socjalizmu.
Nie popełnię dużego błędu jeśli powiem że im zapewniamy, że w III RP idziemy od afery do afery. Czyżby inaczej się nie dało?
Może warto sporządzić listę zaniechań, działań które powinny być wykonane, a których z różnych powodów nie podjęto?
Jest się nad czym zastanowić. Warto dokonać analizy porównawczej.
Jak z przeszłością powojenną poradziły sobie inne państwa tzw. bloku wschodniego?
Sposób rozwiązania problemu zależał od tego jak głęboko służba bezpieczeństwa ingerowała w życie społeczeństwa.
Najbardziej radykalne rozwiązanie przyjęła Rumunia. Mieli swoje powody.
W innych państwach postąpiono różnie.
W Niemczech o losie NRD zadecydowała RFN.
Nie wszędzie dokonano dekomunizacji. To skutkowało w dalszym rozwoju państw.
Ciekawie wyglądało to na Bałkanach gdzie sympatie prorosyjskie sięgały jeszcze XIX wieku i tu i ówdzie trwają po dziś dzień.
Polska ma nieco inny problem. Chodzi o skalę infiltracji poszczególnych środowisk przez służbę bezpieczeństwa. Ogólnie dotyczy to środowisk które były w opozycji do rządzących, a które dzisiaj najczęściej określane są jako podziemie solidarnościowe.
Po wielu latach okazało się że wielu z tych działaczy było agentami SB o różnej przydatności operacyjnej /TW, KO/. Ujawnienie ich prawdziwej twarzy było długo utrudnione ponieważ dokumentacja agentury, po 1989 roku, została albo zniszczona, albo utajniona w tzw. zbiorze zastrzeżonym /obecnie w IPN/. W sumie jest to działanie pozorne ponieważ kopie tej dokumentacji są w posiadaniu obecnie Federacji Rosyjskiej, a także w Niemczech które przejęły akta Stasi. Gdzie są jeszcze?
Można się domyślać.
Przypadek teczek Kiszczaka potwierdził że część archiwów SB znalazła się w rękach prywatnych.
Wszystko razem umożliwia grę teczkami, czyli szantażowanie osób z czynnego życia politycznego i możliwość wykorzystywania ich do realizacji celów sprzecznych z interesem narodowym.
Agenci są ciągle wśród nas.
Które środowiska zostały najbardziej dotknięte infiltracją? Te które były najłatwiejsze do zwerbowania. Konkretnie te którym można było zaoferować coś w zamian. Możliwości było wiele. Umożliwienie kariery naukowej, zawodowej, dostęp do paszportu itp.
Inną metodą był szantaż związany ze znajomością słabych stron osoby werbowanej.
Wobec opornych posuwano się do rozwiązań ostatecznych, co nie było rzadkością.
W początkach III RP agentura miała ułatwione zadanie. Społeczeństwo cieszyło się z rozpadu ZSRR, z wyjścia z Polski wojsk radzieckich, z rozpadu UW i RWPG.
Później dopiero zaczęto się zastanawiać za jaką cenę do tego doszło.
Agentura pracowicie i skutecznie wmawiała nam że lata powojenne dla gospodarki narodowej to zmarnowany czas. Niczego się nie dorobiliśmy, a to co osiągnęliśmy było g...o warte.
Dlatego koryfeusze ekonomii politycznej socjalizmu, w ramach swoich kompetencji, jako członkowie rządu, bez zmrużenia oka rozdawali albo sprzedawali za symboliczną złotówkę majątek narodowy.
Robili to nie pytając nikogo o zdanie. Część z nich w uznaniu „zasług” znalazła się w pierwszej grupie posłów do PE i wielu z nich tkwi tam po dzień dzisiejszy. Aktualna lista https://www.europarl.europa.eu/meps/pl/search/advanced?countryCode=PL
Pełna lista od 2004 roku https://pl.wikipedia.org/wiki/Polscy_posłowie_do_Parlamentu_Europejskiego
Od lat trwa zastanawianie się nad motywami postępowania polityków przedkładających interesy obcych nad interes Polski i Polaków. Poraża skala wypowiadanych głupot towarzyszących tym zachowaniom.
Mandat posła czy europosła zobowiązuje do działania na rzecz państwa z którego jest się wybranym. Dla większości posłów i parlamentarzystów PE jest to oczywiste, poza delegowanymi z Polski.
Czy to przejaw głupoty politycznej czy jednak to obca agentura działająca pod fałszywą flagą w szeregach delegacji polskiej? Czy polski paszport to tylko listek figowy?
Kto to potrafi rozstrzygnąć?
Kolejnym etapem demontażu gospodarki jest reprywatyzacja. Robiona na wariackich papierach, ale naprawdę ze ściśle określoną myślą przewodnią. Przejąć to jedno, a co z tym dalej zrobić, to drugie. Praktyka jest różna.
Zacznę od sposobów przejmowania własności.
Nie wszyscy przejmujący mogli wykazać się tytułem własności. Powody oczywiście różne. Najbardziej oczywiste to brak dokumentów które uległy zniszczeniu, zagubieniu itp.
Częściej byli to cwaniacy korzystający z okazji. Okazja polegała na tym że skupywali za bezcen tytuły własności, a w ostateczności fałszowali dokumenty. Pomagały im w tym sądy.
Co robiono z nabytkami?
Jeśli nabywca był zainteresowany użytkowaniem obiektu, inwestował. To trudne zadanie bo nowi nabywcy najczęściej nie grzeszyli nadmiarem gotówki. Niestety, banki nie spieszyły się z pomocą. Pożyczki i kredyty były dla „swoich”. Dlatego dzisiaj nie należą do rzadkości kamienice, dworki i pałace, popadające w ruinę.
Ale ... na to też są nabywcy. Nowy właściciel /bez obciążeń prawnych/ może swój nabytek zburzyć, o ile nie zdąży z interwencją konserwator zabytków. W mieście wartość rynkowa gruntu często przewyższa wartość tego co stało na tym gruncie.
Inaczej sytuacja przedstawia się z obiektami przemysłowymi. Tu jest o wiele więcej możliwości realizacyjnych.
Zacząć trzeba od tego że pierwsze rządy III RP sprzedawały, po zaniżonych cenach wszystko co stanowiło własność Skarbu Państwa. Liczyły się jedynie wpływy do budżetu który notorycznie świecił pustkami. W ten sposób sprzedawano media, banki czy różne zakłady przemysłowe.
Potem media donosiły o szokujących decyzjach nowych właścicieli. Było o czym pisać.
Sprzedawano nie tylko te wiekowe jak cukrownie, ale nowiutkie jak zakłady papiernicze w Kwidzynie. To wszystko poniżej realnej wartości rynkowej, bez fachowej wyceny.
Specjalistą od takich transakcji był Janusz Lewandowski, późniejszy europoseł, a nawet komisarz unijny https://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Lewandowski. Miał swojego promotora w osobie Leszka Balcerowicza.
Było dobrze jeśli zakład pod nowym właścicielem kontynuował produkcję.
Gorszy los spotkał cukrownie które Niemcy sprowadzili do roli przesypowni cukru przywożonego z Niemiec, bo w UE produkcja cukru była limitowana /kwotowana/.
Z czasem cukrownie zamykano ostatecznie.
Ciekawym przypadkiem były fabryki kabli. Nowy właściciel potrafił z nowoczesnej fabryki w Ożarowie wywieźć park maszynowy do podobnej fabryki w Załomie k. Szczecina https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114873,4231898.html
O dziwo, po latach fabrykę udało się reanimować. Tylko reanimacja dotyczy zachowania miejsc pracy a nie profilu produkcji. Hale produkcyjne i zajmowany przez nie teren mają teraz inne przeznaczenie.
Światły Zachód od lat konsekwentnie „pracuje” nad Polską zabiegając o to żeby tu nie powstawała konkurencja w jakiejkolwiek dziedzinie gospodarki. Marzeniem był rezerwuar taniej siły roboczej, chętnie wykwalifikowanej. Polak miał i ma dobrą renomę na zachodnim rynku pracy.
Gdyby sytuację Polski oceniać wyłącznie po faktach można dojść do wniosku że politycy reprezentujący Polskę to zbieranina zakompleksionych ludzi nie znających swojej wartości, ani wartości swych rodaków. W ich ocenie cały świat robi nam łaskę akceptując nasze istnienie.
Najgorsze jest to że taki pogląd wszczepiono Polakom i znaczna część traktuje to jako oczywistość.
Najgłupsza rzecz jaka jest ustawicznie powtarzana to twierdzenie że powróciliśmy do Europy.
Wobec tego pytam kiedy z niej wyszliśmy? Według mnie w tej Europie byliśmy, jesteśmy i będziemy. Co może ulegać zmianie to traktowanie nas przez tą „oświeconą” Europę.
Z tym bywa różnie.
O co chodzi?
„Dzięki” swemu położeniu geopolitycznemu w ciągu jednego wieku przez nasze ziemie przetoczyły się dwie wojny światowe, z wszelkimi konsekwencjami. Wbrew dyrdymałom wyszliśmy z tych wojen obronną ręką chociaż wielu twierdzi że mogło być lepiej. Może i mogło, ale zabrakło dla nas poparcia ze strony wielkich tego świata.
Odbudowaliśmy się i dzisiaj nie ciągniemy się w ogonie Europy. Ciągle mamy jednak pod górkę i z tym nie potrafimy sobie poradzić.
Wytłumaczenie jest po części proste. Jednoczyliśmy się zawsze w sytuacji totalnego zagrożenia. Mieliśmy i mamy problemy z pracą pozytywistyczną. Ciągle coś nam nie pasowało i dalej nie pasuje. Jak bumerang wraca pytanie DLACZEGO?
Najbardziej pasuje mi że jest to średnia z naszych poczynań, bo oprócz tych którzy ciągną jest grupa hamulcowych. W czyim interesie to robią? Nie sądzę żeby tak rozumieli nasz interes narodowy.
Hamulcowi ulokowani są wszędzie. Są konsekwentni w szkodzeniu Polsce. Robią to w Polsce i poza jej granicami. Czy robią to z pobudek ideowych, bezinteresownie? Może, ale są dowody że nie zawsze.
Słabość III RP polega na tym że nie potrafi sobie z tym poradzić.
Wydawało się że taką okazją będzie przejście z PRL-u do III RP. Skończyło się na marzeniach. Spontaniczność rozpadu ZSRR i jego satelitów była pozorowana. Czas pokazał że był to proces przemyślany i przygotowany.
Jest jednak inny problem z którym nie potrafimy sobie poradzić.
Przez lata powojenne karmiono nas opowieścią że to co powstało po wojnie jako Polska jest monolitem narodowościowym. Mogłoby tak być gdyby ... I tu się zaczyna.
W okresie międzywojennym zależało nam na utrzymaniu państwowości po okresie rozbiorów.
Było Powstanie Wielkopolskie, Powstania Śląskie, plebiscyty na Śląsku i na Warmii i Mazurach. Podczas wojny istniał silny ruch oporu wspierany z Zachodu i Wschodu.
Niuanse tego wsparcia nie wszyscy dostrzegali.
Pomoc ze wschodu skończyła się tym że trafiliśmy po kuratelę Związku Radzieckiego, przy jawnej, nie tylko milczącej zgodzie Aliantów. Do głosu dopuszczono lewicę która absolutnie nie stanowiła w kraju większości, ale miała zbrojne poparcie wojsk radzieckich.
Alianci potraktowali nas jak Murzynów. Wykorzystali regularne wojska /Polskie Siły Zbrojne/ na różnych frontach zachodnich i armię podziemną /AK/ na terenach okupowanych, a po zakończonej wojnie nawet nie dopuścili polskich oddziałów do udziału w defiladzie zwycięstwa w Londynie https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=1235262 Podobno nie chcieli denerwować Stalina.
Warto też pamiętać że Wyspiarze jednostronnie odliczyli sobie koszty utrzymania PSZ ze złota wywiezionego we wrześniu 1939 roku ze skarbca NBP.
Dlatego dzisiaj patrzę z dystansem na umizgi pod adresem Polski w ramach NATO i pomocy walczącej Ukrainie.
Dzisiejsze poparcie militarne dla Polski wynika z realizacji interesów świata zachodniego który zdążył zainwestować gigantyczne kwoty nie tylko w Rosji ale i na Ukrainie.
Jest różnica w traktowaniu nas i Izraela przez USA. Izrael korzysta z regularnej pomocy finansowej i sprzętowej od lat, a my cieszymy się jak małe dzieci gdy USA zgadzają się na sprzedaż uzbrojenia czy najnowszych technologii wcale nie po preferencyjnych cenach. 
W dodatku nie dotrzymują terminów dostaw.  
Mało kto uzmysławia sobie że doktryna NATO polega na obronie przed atakiem ze strony Federacji Rosyjskiej, a to oznacza że ewentualny konflikt będzie rozgrywany na terytorium Polski.
Może być też na terytoriach innych państw sąsiadujących z FR.  
Nie dopuszcza się możliwości uderzeń prewencyjnych, a to jest jedyna skuteczna metoda wybicia z głowy przywódcom rosyjskim jakichkolwiek mrzonek o ekspansji na zachód.
Bezkarność rozzuchwala. O tym wiadomo od zawsze.
Dla kapitału korporacyjnego ważniejsze są jednak dobre relacje z FR i robienie tam interesów.
Teraz trzeba uważnie obserwować rozwój „koncepcji” Macrona o obecności wojsk NATO na Ukrainie. To wyjątkowo niebezpieczny i kretyński pomysł. Skoro mu tak zależy, niech wyśle tam jednostki francuskie. Jeśli zaś uważa że takie informacje są bez znaczenia może je przekazać, ze szczegółami, bezpośrednio na Kreml. Nikt mi nie zagwarantuje że tego już nie zrobił.
My, mimo wszystko, powinniśmy pilnować tego co się dzieje na podwórku krajowym.
Po jesiennych wyborach parlamentarnych i przejęciu władzy przez dotychczasową opozycję nie możemy ochłonąć ze zdumienia. Tylko że dziwić mogą się wyborcy, a takiego prawa nie ma absolutnie obecna opozycja.
Dlaczego?
Bo to czego jesteśmy teraz świadkami dowodzi że bezpowrotnie zmarnowano dwie kadencje rządów ZP. Postępuje anarchizacja III RP.
III RP funkcjonuje w określonym porządku prawnym budowanym od 1989 roku. Dlatego szokuje twierdzenie nowej/starej władzy że teraz stosują się do prawa, ale takiego jak oni je rozumieją.
Tylko co zrobić jeśli mamy do czynienia z głąbami? Raczej nie. To nowa forma arogancji władzy.
Z naginaniem prawa /falandyzacją/ mieliśmy do czynienia w czasach prezydentury TW Bolka i wydawało się że mamy to za sobą.
W strukturze III RP przewidziano istnienie Trybunału Konstytucyjnego którego zadaniem jest rozstrzyganie wątpliwości jak należy rozumieć określony przepis prawa zawarty w Konstytucji z 1997 roku, bądź w przepisach wykonawczych. Wyroki TK są ostateczne tzn. nie ma instytucji zdolnej podważyć stanowisko TK. Oczywiście wobec nadrzędności prawa krajowego wobec prawa unijnego.
Podstawowym zastrzeżeniem do funkcjonowania TK jest, moim zdaniem, niemrawość działania.
Stanowisko TK powinno być przedstawiane w miarę szybko, zwłaszcza w sprawach ważnych dla porządku prawnego III RP. Tymczasem to stanowisko jest pichcone miesiącami, a zdarza się że i latami. 
Z drugiej strony brak jest skutecznej reakcji ze strony PAD. Brak reakcji uświadamia nam że urząd Prezydenta RP jest w znacznym stopniu fasadowy. Prezydent nie ma skutecznych środków wyegzekwowania swych decyzji. Na pewno nie należy do nich apelowanie czy biadolenie nad upadkiem jakości życia politycznego. 
W obecnej sytuacji mówienie o państwie demokratycznym jakim ma być III RP jest przysłowiową kpiną z pogrzebu. Utrzymanie tego stanu spowoduje pełną anarchizację państwa, a następstwa można sobie łatwo wyobrazić. 

Na koniec trzeba postawić pytanie w czyim interesie to się dzieje? Na pewno nie w naszym, czyli Polaków.  


08 marca 2024

Czyżbyśmy znowu mieli szansę?

 

Zmasowany atak przeciwko Polsce i polskim rolnikom może doprowadzić do zjednoczenia Polaków. Nie pierwszy raz w naszej historii.
Sytuacja jest bardzo złożona bo nie można oceny sprowadzać wyłącznie do tu i teraz.
Ważniejsze są przewidywane skutki długoterminowe. Już nie chodzi o walkę z zaprzaństwem naszych polityków i ich głupotą, nie ważne czy wrodzoną czy nabytą.
Polem starcia staje się nie tylko energetyka, ale nasze żywienie, czyli walka o zdrową żywność.
W mojej ocenie przegrywaliśmy, przez lata te rozgrywki na poziomie europejskim na własne życzenie. Politycy byli zbyt zajęci sobą i doraźnymi korzyściami osobistymi.
Snucie bajek z mchu i paproci nie może trwać w nieskończoność.
Z przyczyn nam bliżej nieznanych politycy nie protestowali zdecydowanie gdy KE wprowadzała kolejne chore ideologicznie pomysły które mają doprowadzić do eliminacji paliw kopalnych jako źródeł energii. Truizmem jest powtarzanie rzeczy oczywistych.
Polska ma znaczne zasoby węgla kamiennego i brunatnego. Znane są metody gazyfikacji węgla bez jego wydobycia. Jednak dajemy się wmanewrować w różne OZE, których istota polega głównie na dokarmianiu obcych, bogatszych od nas.
Najświeższym przykładem jest wypłata pierwszej transzy KPO która z marszu pójdzie na ratowanie z opresji Siemensa. Będziemy stawiali turbiny wiatrowe które są nam teraz potrzebne jak świni siodło.
Takim współczesnym idiotyzmem jest lansowanie transportu opartego o energię elektryczną.
Pomysł jak wiele innych tyle, że z uporem wdrażany jest od kilku lat jako alternatywa dla napędu opartego na paliwach konwencjonalnych. Korzyści z elektromobilności to redukcja emisji szkodliwych spalin. Pytanie za jaką cenę? Polecam zapoznanie się z tym tekstem https://niepoprawni.pl/blog/romuald-kalwa/ile-wegla-trzeba-spalic-w-elektrowni-aby-naladowac-samochod-elektryczny-oto
Przez lata robiono wszystko żeby nie budować w Polsce elektrowni atomowych. Kiedy temat ruszył z miejsca, wracamy do punktu wyjścia czyli dyskusji o niesłusznej lokalizacji. Czas biegnie.
Bój idzie o to żebyśmy nie zdążyli z budową i oddaniem do eksploatacji, bo wtedy będziemy kupowali brakującą moc u obcych.
Politycy i decydenci są ciągle zapatrzeni na to co robią Niemcy. Tylko nie chcą widzieć całości tych poczynań. A jest na co patrzeć.
Niemcy likwidują u siebie energetykę jądrową. Mają taką fanaberię. Podobnie jak Austria.
Wcześniej zlikwidowali kopalnie węgla kamiennego, ale wykupują i wznawiają wydobycie w zamykanych kopalniach w Polsce. Ci sami Niemcy otwierają u siebie kolejne kopalnie węgla brunatnego i uruchamiają kolejne bloki w elektrowniach opalanych węglem brunatnym.
Płacą ETS, ale ich stać. Innym wciskają panele fotowoltaiczne, turbiny wiatrowe, bo to produkują u siebie. U siebie też instalują, bo trzeba świecić przykładem. Krecią robotę, dla wzmocnienia ich polityki energetycznej, wykonują NGO'sy z Greenpeace na czele.
Podstawą jest jednak polityka unijna realizowana na poziomie KE.
Poraża skala zidiocenia głosicieli tej „dobrej nowiny”. Im już nie wystarcza fit for 55.
Teraz ma być fit for 90! Trzeba mieć mózg pantofelka żeby z takim pomysłem występować oficjalnie!
Osobiście ubawił mnie pomysł ekologicznego zasilania sprzętu wojskowego.
Czekam na szczegóły.
Rozumiem że za biurkiem można wymyślać różne brednie. Tylko na poziomie rządu trzeba realizację każdego pomysłu przeliczać na złotówki czy euro.
KE ma na realizację swoich pomysłów prosty sposób. To wprowadzanie kolejnych podatków.
Problem polega na tym że podatki mają płacić wszyscy, a wpływy mają trafiać do wybrańców.
Takim poglądowym przykładem jest KPO. Polska, jeśli nic się nie zmieni, pierwszą „kroplówkę” otrzyma w kwietniu. Tymczasem Włochy, z przyznanych 191 mld euro, otrzymały w transzach dotychczas /od dwóch lat/ ponad 100 mld euro https://www.pap.pl/aktualnosci/unijne-miliardy-z-funduszu-odbudowy-ktore-kraje-ile-juz-dostaly
Unijni komisarze nie próżnują i wymyślają kolejne podatki https://www.pit.pl/aktualnosci/trzy-podatki-ktorych-nalozenia-wymaga-unia-europejska-w-2024-roku-1009223
Do tego dochodzą wydatki nieplanowane związane z wojną na Ukrainie.
Budżet UE konstruowany jest w ten sposób że nie ma tam rezerwy budżetowej. Nowe wydatki można realizować zabierając innym albo zaciągając ekstra pożyczki które obciążają solidarnie wszystkie państwa unijne.
W takich okolicznościach trudno o entuzjazm dla poczynań KE poszczególnych państw członkowskich i ich społeczeństw. Poszerza się skala motywacji do protestów społecznych.
Punktem zapalnym stała się polityka rolna KE. Tu widać krótkowzroczność polityków brukselskich inspirowanych przez Berlin. Komuś ubzdurało się że Europa może funkcjonować bez własnej produkcji rolnej. To zadanie ma przejąć Ameryka Południowa. W zamian przemysł niemiecki ma mieć dostęp do rynku zbytu na terenie Ameryki Południowej.

Czy to są wnioski wyciągnięte po niedawnej pandemii Covid-19?
Co może czekać Europę jeśli taka sytuacja powtórzyłaby się?
Trzeba pamiętać że rolnictwo w Europie to nie margines zatrudnionych i nie margines dochodów budżetowych. https://forsal.pl/gospodarka/pkb/artykuly/8973955,jak-duze-znaczenie-ma-rolnictwo-dla-gospodarek-europy-wyrazny-trend-.html Procentowo nie wygląda to może imponująco, ale według danych za 2022 /nowszych nie ma/ w UE produkcja rolna wartościowo stanowiła sporo ponad 500 mld euro. Kwota podlega wahaniom spowodowanym urodzajem lub nieurodzajem w roku gospodarczym.
W rolnictwie UE zatrudnionych jest około 20 mln ludzi, a łącznie z przemysłem spożywczym i usługami ponad 44 mln.
Dotacje unijne niczego nie rozwiążą. One zawsze są czyimś kosztem.
Co ma do zaoferowania KE tym których pozbawi warsztatu pracy? Póki co nic się o tym nie mówi.
W tych rozważaniach nie mówiłem o argumentacji KE uzasadniającej Zielony Ład i fit for 55.
Utopia to mało powiedziane.
Europa nie jest samotną wyspą na planecie. Na kontynencie łączy się z Azją. Wspomniane wyżej programy proekologiczne dotyczą wyłącznie Europy i to tylko zrzeszonej w UE. Pomysły komisarzy unijnych dotkną tylko UE. A co z pozostałą częścią Europy? Z pozostałą częścią Ziemi?
Nie mam zamiaru po raz kolejny epatować liczbami, ale kondycja Ziemi w niewielkim stopniu zależy od Europy. Nakładanie kolejnych ograniczeń na rolnictwo i inne gałęzie gospodarki spowoduje masowe zubożenie społeczeństw, a na pewno nie wpłynie na poprawę warunków klimatycznych.
Nawiasem mówiąc, niedawno słuchałem w PR24 wypowiedzi pani z Instytutu Geologicznego. Wypowiedź o tyle ciekawa, że pani stwierdziła że wszelkie opowieści o nadchodzącej zagładzie Ziemi można między bajki włożyć. Posłużyła się przykładem badań w tej dziedzinie prowadzonych w tym samym czasie, niezależnie od siebie, przez dwa renomowane ośrodki.
Uzyskane wyniki były diametralnie różne.
Dla mnie wniosek jest jeden. Najbardziej wpływowe państwa UE, czyli Niemcy i Francja, postawiły sobie za cel całkowite zdominowanie pozostałych państw europejskich. Nie będą w tym przebierały w środkach. Dla nich jest to być albo nie być. Dla nas też.
Oglądałem w tv przebieg strajku rolników w Warszawie. Zastanawiam się czy naprawdę rządzący są tak pewni swego? Czy w kolejnych wyborach są tak pewni wygranej? Kto straci najwięcej?
Wybory już za miesiąc.
Zakładam że wybory będą uczciwe, a nie według wzorców zza wschodniej granicy.
Zanim do tego dojdzie obserwujemy czarowanie zarówno po stronie rządowej jak i unijnej.
Protesty mają miejsce nie tylko w Polsce ale w wielu państwach unijnych. KE pęka i próbuje wyjść z twarzą z tej afery. Tym bardziej że w nadchodzących miesiącach odbędą się wybory do PE.
Atmosfera nie jest najlepsza i trzeba ludziom czymś zamydlić oczy. Z jakąś ofertą ma wystąpić Ursula von der Leyen. Coś chce obiecać DT. Zanim to nastąpi próbuje zarządzać pracami komisarza Wojciechowskiego Dosadna odpowiedź Janusza Wojciechowskiego do Donalda Tuska. Mamy pismo (msn.com)
Nie sądzę żeby w ten sposób cokolwiek osiągnął. Nie rozumiem również wypowiedzi prezesa PiS pod adresem komisarza ds. rolnictwa https://dorzeczy.pl/opinie/553017/kaczynski-zapytany-o-wojciechowskiego-to-jest-dla-nas-nauczka.html Prezesowi wpadki zdarzały się w przeszłości.
Jedna mniej, czy więcej, nie robi różnicy.
Rozbieżności trzeba wyjaśniać we własnym gronie, a nie dawać pożywkę przeciwnikom politycznym. 

04 marca 2024

Lepiej patrzeć czy gapić się?

 

Komisje śledcze w swoim założeniu miały służyć dołowaniu PiS. Tymczasem, z dotychczasowej ich działalności można wysnuć wniosek że stają się popisem nieudolności, arogancji i chamstwa w wykonaniu przedstawicieli koalicji 13 grudnia.
Przetarciem szlaku miała być komisja ds. tzw. wyborów kopertowych.
Moim zdaniem trzeba być wyjątkowym durniem żeby za wszelką cenę robić z igły widły.
Komisja rozpoczęła pracę w taki sposób jakby miała gotowy raport końcowy, z wnioskami włącznie.
Tymczasem chodzi o niezbyt odległy czas i wiele szczegółów jeszcze tkwi w ludzkiej pamięci. Poza tym od czego jest internet?
Zgodnie z kalendarzem politycznym w 2020 roku należało przeprowadzić wybory prezydenckie. Wszystko szło zgodnie z planem, ale w marcu do Polski dotarła pandemia covid-19 i w świecie a także w Polsce zapanował chaos.
W następstwie zamieszanie dotknęło również kampanię wyborczą.
Piszę o swoich spostrzeżeniach od lat i z tej okazji zajrzałem do notatek z początku roku 2020. https://rozmowynaprzyzbie.blogspot.com/2020/01/nigdy-nie-mow-nigdy.html
Na początku roku nic nie zwiastowało że wybory prezydenckie będą odbywały się w nietypowej atmosferze. Był start kampanii wyborczej. Były a jakże kandydatury i rozważania jakie kto ma szanse. Te zaś przedstawiały się ciekawie, zwłaszcza po pierwszych wystąpieniach oficjalnych kandydatów w wyścigu do fotela prezydenckiego.
Pierwotny termin wyborów Marszałek Witek wyznaczyła na 10 maja. Po perturbacjach związanych z trwającą pandemią covid-19 nowy termin wyznaczono na 28 czerwca 2020. https://www.money.pl/gospodarka/wybory-prezydenckie-2020-marszalek-sejmu-podala-termin-6517452857534081a.html Chodziło o to żeby do 6 sierpnia 2020 można było wybrać i zaprzysiąc nowego prezydenta. Wybory miały się odbyć w wersji tradycyjnej, z urnami i lokalami wyborczymi.
Ostatecznie wybory odbyły się i nie można było podważyć ich legalności co groziło w razie przeprowadzenia wyborów kopertowych.
Nikt nie był przygotowany organizacyjnie na przeprowadzenie przedsięwzięcia w skali ogólnokrajowej, jakim były wybory prezydenckie. Nie chodzi o to że zabrakło wyobraźni.
Przy dobrej woli zainteresowanych wszystko było do ogarnięcia. Po pierwsze tej dobrej woli zabrakło wtedy i brakuje dzisiaj.
Przewodniczący komisji śledczej jest według mnie kalką zmarłego przewodniczącego sejmowej komisji ds. afery hazardowej. Wówczas też PO miała większość w komisji i szła na rympał.
Została zapamiętana z przemowy Sekuły do pustych krzeseł.
Komisję kopertową cechuje arogancja przewodniczącego wobec członków komisji spoza zwolenników ruchu 13 grudnia. Komisji nie interesuje ustalenie faktów, poza szukaniem haków na osoby z ZP uczestniczące w procesie decyzyjnym przy organizacji wyborów kopertowych.
Kolejny zarzut dotyczy wykraczania poza zakres prac wyznaczony przez Sejm.
Warto też zwrócić uwagę na tendencyjność przewodniczącego komisji przy ustalaniu osób występujących jako świadkowie. Ma zeznawać Paweł Kukiz, a nie będzie zeznawać Kidawa-Błońska i Trzaskowski.
W sprawie wyborów kopertowych ma się wypowiedzieć również TK na posiedzeniu w dniu 5 marca 2024 https://www.rp.pl/prawo-dla-ciebie/art39934191-wybory-kopertowe-wracaja-na-wokande-trybunalu-konstytucyjnego
Dla odmiany, Trybunałem Konstytucyjnym ma się zająć Sejm na posiedzeniu rozpoczynającym się 5 marca. Będzie wyścig, kto szybszy?
Co było wbrew prawu w przygotowaniu wyborów kopertowych? https://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/1474229,wybory-prezydenckie-10-maja-glosowanie-korespondencyjne.html Czy autor ma rację? Nie mnie to rozstrzygać.
15 maja 2020 r. doszło do zmiany kandydata KO. Zamiast Małgorzaty Kidawy-Błońskiej /sondażowy spadek poparcia z początkowych 20% do 4-5% poparcia/ postawiono na Rafała Trzaskowskiego.
Dość szczegółowo przedstawiono to tu https://i.pl/wybory-prezydenckie-2020-rafal-trzaskowski-zostal-nowym-kandydatem-po-malgorzata-kidawablonska-zrezygnowala-z-kandydowania/ar/c1-14972434
Od tej chwili wszystko przebiegało zgodnie z prawem. Tylko lata po fakcie, zdaniem DT wybory wygrał Trzaskowski. https://polskieradio24.pl/artykul/3239152,niemadre-dzialanie-ze-zlymi-skutkami-tusk-z-2014-potepilby-tuska-z-2023-roku
Patrząc na sprawę wyborów kopertowych z dzisiejszej perspektywy trzeba zastanowić się co Joński zamierza osiągnąć, a co osiągnie? Jaki będzie odbiór społeczny raportu komisji?
Moim zdaniem strata w budżecie państwa w wysokości 70 mln zł jest niczym w porównaniu do miliardowych strat w wycenie giełdowej ORLEN-u wskutek nieodpowiedzialnej wypowiedzi polityków koalicji 13 grudnia. https://www.money.pl/gielda/orlen-odrobil-strate-tapniecie-nastapilo-po-zapowiedzi-koalicji-6978745507072512a.html
Nie słyszałem ani nie czytałem że to stanie się powodem powołania sejmowej komisji śledczej.
W III RP za głupotę nie karzą? Jeszcze?
A może trzeba spojrzeć na to inaczej? To działanie na szkodę interesu narodowego!
Na to są jednak paragrafy w obowiązujących ustawach i kodeksach!
Co stoi na przeszkodzie żeby z nich skorzystać?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...