Szukaj na tym blogu

05 grudnia 2021

Komu Polska jest solą w oku?

Nie chcę być cyniczny, czy tylko złośliwy, ale to co się dzieje w ostatnich miesiącach wokół Polski ma wszelkie znamiona schizofrenii bezobjawowej.
To dotyczy mediów wszelakich i osób produkujących się w nich.
Z jednej strony zmasowany atak z udziałem tubylczej opozycji. Warto się pokusić o ustalenie ilu z nich robi to z przekonania, ilu z polecenia partyjnego, a ilu tylko dla mamony?
Do tego próby desantu, na naszej wschodniej granicy, darmozjadów z Azji i Afryki.
Pod płaszczykiem poparcia dla skutecznej obrony zewnętrznej granicy UE następuje kopanie nas po kostkach za brak akceptacji dla kolejnych „genialnych” pomysłów komisarzy unijnych, wspieranych przez europejskie lewactwo spod znaku LBGTQ i innych odchyłek od tego co jeszcze niedawno uważano za normę.
Jeżeli zagrożone jest bezpieczeństwo granicy zewnętrznej UE to w normalnie funkcjonującej strukturze społecznej powinna być udzielona realna i bezwarunkowa pomoc, adekwatna do tego zagrożenia. Tymczasem co mamy? Zatroskanie, czy tylko zaniepokojenie sytuacją, wyrażane przez zdecydowaną większość przywódców państw członkowskich UE. I nic poza tym. Ich to nic nie kosztuje.
Pomoc finansowa owszem jest, ale dla Białorusi, żeby nie obciążali swego budżetu kosztami utrzymania w strefie granicznej turystów sprowadzanych na zwykłe wizy turystyczne tyle, że z obietnicą /nie wiem czy pisemną/ puszczenia przez zieloną granicę do UE.

Unijna agencja Frontex https://frontex.europa.eu/pl/o-nas/czym-jest-frontex-/ powołana do pomocy w ochronie granicy zewnętrznej UE efektywnie nie robi w tej sprawie nic. Jest to o tyle dziwne że nasza opozycja nie wyobraża sobie obrony granicy UE bez zaangażowania Frontexu.
Jest to co najmniej niezrozumiałe z logicznego punktu widzenia.
Fronex to wszystkiego około 1,5 tys. urzędników, a na granicy polsko-białoruskiej zebrano dotychczas około 20 tysięcy funkcjonariuszy Straży Granicznej, Policji i wojska. Te siły zgromadzono przeciwko bliżej nieokreślonej grupie „turystów” ściągniętych na Białoruś samolotami białoruskich linii lotniczych Belavia z Rosji, Azji i Afryki. Liczebność tej grupy jest ruchoma, oceniana nawet na ponad 30 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci.
Jak wygląda w praktyce działanie Frontexu? Przykład, za https://twitter.com/sbalcerac... 10 urzędników unijnego @Frontex przybyło do Finlandii, by bronić 1340 kilometrów granicy z Rosją Putina. Jeden urzędnik przypadnie na 134 km granicy. Nabiegają się.
Co mieli by robić urzędnicy Frontexu na granicy polsko-białoruskiej? W jakiej liczbie by się tam pojawili?
Tu mamy do czynienia z ową schizofrenią.

Straż Graniczna i służby ją wspomagające ma do wyboru:
- nie dopuścić do nielegalnego przekraczania granicy przez „turystów” Łukaszenki,
- przyjmować i rozpatrywać wnioski azylowe; trudność polega na tym, że wnioski powinny być składane na oficjalnym przejściu granicznym lub w przedstawicielstwie Polski /ambasada, konsulat/ albo
- przepuszczać „jak leci” wszystkich chętnych bo są oni zainteresowani wyłącznie dotarciem do Niemiec lub innego państwa Europy zachodniej.

Gdzie tkwi „haczyk”? Jest i to nie jeden.
Celem jest wywołanie chaosu w Europie, w odwecie za kwestionowanie przez UE, w tym Polskę, legalności wyborów prezydenckich na Białorusi. Łukaszenka chowa się za plecami Putina i stąd jego odwaga.
Możliwe też że zamieszanie na naszej wschodniej granicy ma być przykrywką dla kolejnej wojny na wschodzie Ukrainy. Ustalono już możliwy termin rozpoczęcia działań wojennych. To marzec 2022.
Możliwe też że to element szantażu Rosji wobec UE i NATO. To nie tylko sprawa NS2.

Rosja nie rezygnuje z roli rozgrywającego w Europie, zwłaszcza wobec postawy USA prezentowanej za rządów nowego prezydenta. To nie tylko ewakuacja z Afganistanu.
Narastanie chaosu pogłębiają deklaracje nowego rządu Niemiec które prą do utworzenia z UE superpaństwa pod ich przywództwem i za aprobatą USA. Zadanie trudne i raczej nierealne z powodu narastającego oporu wielu państw członkowskich UE.
Niemcy nie przebierają w środkach do realizacji swego celu. Powszechnie wiadomo że to oni pociągają za sznurki w Brukseli, w większości struktur KE. Są to typowe wymuszenia rozbójnicze, wbrew prawu przyjętemu przez państwa członkowskie przy akcesie do UE.
Warto dzisiaj postawić pytanie czy Niemcy mają w zanadrzu wariant zapasowy dla swego obłąkanego pomysłu?
Ich akolici rozpuszczają plotki o możliwym Polexicie, ale doskonale wiadomo że to w interesie Niemiec jest usunięcie Polski z UE. Chociażby dlatego że Polska zbyt dobrze radzi sobie gospodarczo w dzisiejszych trudnych czasach. Polska konsekwentnie potwierdza, że Polexit to wymysł propagandowy opozycji.
Faktem też pozostaje, że według aktualnego stanu prawnego nie ma możliwości wypchnięcia Polski z UE wbrew jej woli.

Jest też realna taka możliwość. Inspiracja do rozgrywających się wydarzeń leży poza kompetencjami wszystkich wyżej wymienionych.
Tu trzeba odgrzać pewne informacje z przeszłości.
Kto jest inspiratorem skoordynowanych działań mających na celu „zasilenie” starej Europy masą roszczeniowo nastawionych, w większości młodych, głównie mężczyzn, amatorów łatwego życia na koszt innych, w dodatku fanatyków religijnych?
Pada tu oczywiście nazwisko Soros.
Moim zdaniem nie tylko o niego chodzi. Jeden człowiek, nawet z duuużymi pieniędzmi nie jest aż tak wpływowy. Ciekawych wyniku tego eksperymentu musi być więcej.
O co w nim chodzi? O wymieszanie w krótkim czasie ras, kultur i religii.
Pytanie staje się teraz trywialnie proste: czy Europa, zwłaszcza ta „stara”, potrafi się skutecznie obronić przed wdrożeniem tego planu? A może raczej czy zechce? Czy sprawy zaszły już tak daleko że jest za późno na przeciwdziałanie?

Co możemy dostrzec, po pierwszej fali „nachodźców” w państwach dotkniętych tą plagą?
Po pierwsze brak chęci do asymilacji w nowym środowisku społecznym. Wystarczy spojrzeć na Francję, czy Szwecję.
Problem braku asymilacji przybyszów w Europie znany jest od dawna. Z jednej strony dotyczy przybyszów z dawnych kolonii w Afryce, a z drugiej gastarbeiterów z Turcji napływających latami do Niemiec. Jednym z powodów jest bariera językowa. Nie zapominajmy jednak o różnicach kulturowych i wyznaniowych.
Po drugie dynamiczny rozwój przestępczości zorganizowanej. Znowu to samo co wyżej. Na terenie Francji czy Szwecji powstały enklawy do których postronni nie mają wejścia. Nie są od tego wolne miasta niemieckie, z Berlinem włącznie. Jest jeszcze gorzej. Tam nawet policja boi się wejść. Dopiero poważne sprawy kryminalne /morderstwa czy porachunki gangów/ powodują wejście dużych sił policyjnych.
To są jednak działania doraźne.
Wielu z rozrzewnieniem wspomina dawne lata kiedy czuliśmy się bezpiecznie na ulicach i nie tylko. I to o każdej porze dnia.
Kolejny skutek tego najazdu współczesnych Hunów to brak poszanowania dla religii i kultury „autochtonów” czyli rdzennych europejczyków.  
Jeszcze niedawno trudno było sobie wyobrazić atak na duchownych czy miejsca kultu religijnego.
Dzisiaj to spowszedniało.
Europa stacza się po równi pochyłej. Czy mamy do czynienia z efektem kuli śnieżnej?

p.s. Wrócę jeszcze do obecnych zajść na granicy polsko-białoruskiej.
Konfliktu nie jesteśmy w stanie zakończyć póki paraliżuje nas strach o to co inni powiedzą.
Nie wiem kto jest doradcą naszych rządzących, ale uważam że obecna postawa obrońców tej granicy jest najgłupsza z możliwych. Tak nie wolno postępować.
Turyści Łukaszenki i służby białoruskie wychodzą z założenia że im wszystko wolno bo nie będzie zdecydowanej reakcji po polskiej stronie. To rozzuchwala.
Obrona granicy nie polega na cierpliwym znoszeniu agresji służb białoruskich i obcokrajowców zmierzających za wszelką cenę do UE. To nie zawody Punch Down.
Egzekwowanie prawa do czegoś nas zobowiązuje. Nadmiar wyobraźni szkodzi. Nam.
Pora zdać sobie z tego sprawę.
Straszenie a wprowadzanie gróźb w życie to dwa różne światy. Postawienie na ostrzu noża sprawy spokoju na granicy polsko-białoruskiej zmusi KE do zdecydowanego stanowiska w rozmowach z Rosją. Działania wojenne na pewno nie przyniosą dobrobytu ani Rosjanom ani Białorusinom.
Zamknięcie granicy polsko-białoruskiej to najmniejsza strata dla Polski. Straty innych będą większe. 

 

03 grudnia 2021

Skąd się wziął światowy kryzys energetyczny w XXI wieku?

Ucichło wokół KWB Turów, ale problem nie zniknął. Po części winna jest wymiana rządu w Czechach. Przesuwa się punkt ciężkości debaty ale tylko pozornie.
To kolejne nasze never ending story.
W dyskusji wokół KWB Turów nie podnosi się problemu przyszłości energetyki, nie tylko w Polsce.
To co ma być dyskusją faktycznie jest powierzchownym ślizganiem się po temacie, a w realiach krajowych chodzi o dokopanie rządzącym.
Kryterium oceny jest koniunktura na rynku energetycznym.
Jakie są intencje UE czy tylko jej czołówki, czyli Niemiec wspieranych przez Francję i wszelkiej maści organizacje proekologiczne?
Doprowadzić do wyeliminowania węgla brunatnego, kamiennego i atomu. To są hasła kolejnych COP.
Te zapędy idą dalej. Przyszłością energetyki ma być OZE, fotowoltaika, farmy wiatrowe itd.

Szczytne hasła to jedno, a szara rzeczywistość to drugie.
W czołówce hipokrytów są bez wątpienia Niemcy.
W 2017 roku Niemcy pozyskiwali energię elektryczną z:
- węgla brunatnego  24%,
- węgla kamiennego  16%,
- gazu 8%,
- biomasy 9%,
- wody 4%,
- wiatru 18%,
- słońca 8%,
- energii jądrowej 13%.
Energetyka konwencjonalna zabezpieczała im łącznie 62% zapotrzebowania na energię elektryczną.
Wszystkie podejmowane w świecie zabiegi zmierzają do redukcji emisji CO2.
Zadziwiające, że tej propagandzie uległ bezkrytycznie współczesny świat. Z wiedzą naukową i logiką ma to niewiele wspólnego. Dzisiaj na wycofanie się z tych bredni raczej nie ma szans, chociaż niczego nie wykluczam.
„Reformatorów” ogarnął jakiś amok.
W 2017 roku Niemcy zakładali redukcję emisji CO2 w 2020 roku o 40% w stosunku do stanu z 1990 roku. 
Szerzej opisano sprawy tu https://wysokienapiecie.pl/6607-trudny-zwiazek-niemiec-z-weglem/
Pomysł ciekawy, ale zadam pytanie jakim kosztem ma być osiągnięty? Chodzi również o koszty społeczne.
Wyniki uzyskane w 2019 roku https://www.google.com/search?q=produkcja+energii+elektrycznej+w+niemczech+2019&tbm=isch&client=firefox-b&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwiBpJrj6KnzAhXD6CoKHRmpAA4QrNwCKAB6BQgBEOUB&biw=1264&bih=676  

Niemcy w swych poczynaniach są bardzo przebiegli. Tak naprawdę chodzi im głównie o eliminowanie konkurencji. Wykorzystują swą przewagę techniczną i technologiczną, a także szukają rynków zbytu dla swych nadwyżek produkcyjnych, również w obszarze wytwarzania energii elektrycznej.
Działają z wyprzedzeniem lat, a może i dziesięcioleci. Zawsze jednak dorabiają do swych poczynań odpowiednio atrakcyjną narrację.
Udzielają dobrych rad innym chociaż sami są z nimi na bakier.
Doświadczamy tego ostatnio za sprawą kryzysu energetycznego. 
Zawirowania w małych gospodarkach na świecie przeszłyby na pewno bez echa. Jednak problem dotknął gigantów a tym udało się rozhuśtać rynki światowe. Podobno jest to pokłosie pandemii covid-19.

Moim zdaniem problem jest o wiele bardziej złożony. Po prostu w jakimś momencie problem wymknął się spod kontroli.
Co się kryje za obecnym światowym kryzysem energetycznym?
Przegląd sytuacji można znaleźć tu https://wysokienapiecie.pl/42076-skad-sie-wzial-nagly-kryzys-energetyczny/
Obecny kryzys jest sumą wielu zdarzeń, nie zawsze przypadkowych.
Ze względu na ich skalę największy wpływ ma sytuacja w Chinach. Wydarzenia które mają tam miejsce w bieżącym roku /walka z korupcją, powodzie, wyzerowanie zapasów węgla po zimie, zapowiedź surowej kolejnej zimy, konflikt handlowy z Australią/ spowodowały gwałtowny wzrost zapotrzebowania na węgiel i gaz, a to spowodowało skokowy wzrost cen na rynkach światowych.
Rynki światowe nie są w stanie zaspokoić potrzeb bieżących Chin na poziomie znacznie ponad 60 mln ton węgla kamiennego. Co to jest wobec około 4 mld ton ich rocznego zużycia.
Wskutek powodzi zawieszono w Chinach wydobycie węgla w 60 kopalniach odkrywkowych.
Tu wypada przypomnieć, że węgiel kamienny na świecie wydobywany jest również w kopalniach odkrywkowych np. w Australii czy USA.
Teoretycznie węgiel jest ale nie ma możliwości jego dowozu w ilościach wynikających z obecnego zapotrzebowania Chin. W sferze zainteresowania jest Australia, Rosja i Mongolia.
Nie trzeba czekać zimy bo blackouty w Chinach już są.

To wszystko spowodowało wzrost zapotrzebowania na gaz. Niestety tu też są problemy logistyczne.
Deficyt surowców energetycznych to dzisiaj nie tylko problem dla Chin.
Nieszczęścia chodzą parami, a czasem większą gromadą. Pojedyncze katastrofy mogą być mało odczuwalne. Gorzej gdy w krótkim czasie zdarzy się ich więcej.
Ten rok obfitował w pożary. Na Syberii pożar tłoczni gazu skomplikował dostawy z Jamału do Europy.
Inny pożar zredukował dostawy gazu z Norwegii. Wznowienie pracy to najwcześniej koniec marca 2022. Mówiąc o dostawach gazu z USA trzeba pamiętać że to gaz łupkowy o innej charakterystyce pozyskiwania, a dodatkowo traktowany przez administrację Bidena jako źródło dodatkowych wpływów podatkowych, a to przekłada się na opłacalność wydobycia.
Specyfika rynku amerykańskiego jest taka że nie ma możliwości zawierania kontraktów długoterminowych. Krótko mówiąc gaz z tego kierunku będzie drogi.
Europa też padła ofiarą własnej przebiegłości. W 2020 roku UE zmusiła Gazprom żeby 50% gazu sprzedawał w transakcjach spot, a nie w przedłużonych kontraktach długoterminowych.
Efekt końcowy widzimy. Ceny poszybowały w kosmos. I to nie tylko na surowce energetyczne.
Brakuje wszystkiego bo nie ma wystarczających zapasów magazynowych, a bieżące wydobycie na świecie schodzi na pniu. Nie daje rady również transport i to zarówno morski jak i lądowy.
Wiele gospodarek w świecie płaci dzisiaj frycowe za brak zdolności przewidywania i chęć maksymalizacji zysków.
Magazyny i składowiska w większości są puste. Węgla nie ma bo jest passe. Gorzej, w UE są puste magazyny gazu ziemnego, bo GAZPROM prowadzi swoją politykę cenową i „zapomniał” je napełnić przed zimą.
Lata stabilizacji spowodowały, że wiele państw zrezygnowało z umów długoterminowych na rzecz zakupów na giełdzie. https://businessinsider.com.pl/poradnik-finansowy/rynek-spot-co-to-jest-na-czym-polega/jv6vkyk
W tle jest NS2. Opóźnienie jego uruchomienia jest w dużym stopniu przyczyną obecnych problemów UE.
Zmiany cen gazu w UE w latach 2019-2021przedstawiono w tabeli w tym artykule https://wysokienapiecie.pl/42076-skad-sie-wzial-nagly-kryzys-energetyczny/
Na rynku hurtowym jest to wzrost ponad 4-krotny, a dla gospodarstw domowych o około 14%.
Do pełni „szczęścia” trzeba dołożyć awersję do energetyki jądrowej.
Po katastrofie w Fukuszimie rząd Merkel zdecydował o wyłączeniu do 2022 roku wszystkich niemieckich elektrowni jądrowych. Czym zastąpić ten ubytek mocy w bilansie energetycznym Niemiec?
OZE się nie sprawdza. Na dzisiaj Niemcy pokrywają 40% zapotrzebowania z OZE i 10% z gazu ziemnego. Słońce nie zawsze świeci, wiatr nie zawsze wieje, więc potrzebne są rezerwy mocy. Do tego trzeba dodać manipulacje /awarie, nieplanowe remonty/ z dostawami gazu po stronie Gazpromu.
Przy kumulacji negatywnych oddziaływań energetyka niemiecka może stracić około połowy mocy wytwórczych przy braku możliwości szybkiego ich uzupełnienia.

W Polsce to zagrożenie blackoutem jest mniejsze bo około 75% energii wytwarzają elektrownie węglowe. Minusem jest import węgla który jednak dezorganizuje rynek wewnętrzny.
Mankamentem są sieci przesyłowe. Są wyeksploatowane, a proces modernizacji przebiega zbyt wolno.  Zresztą, w naszych warunkach klimatycznych, w okresie zimowym /skoki temperatury w okolicach 0 Celsjusza nie są rzadkością/. Oblodzone sieci przesyłowe walą się niczym domki z kart.   

Po drugiej stronie mamy restrykcyjne plany ograniczenia emisji CO2. Ceny uprawnień do emisji CO2 biją kolejne rekordy https://spidersweb.pl/bizblog/ceny-emisji-co2-rekord-4/ Aktualnie zbliżają się do 80 euro za tonę emisji CO2, a specjaliści uważają że nie jest to ostatnie słowo.
Oczywiście ceny węgla i gazu nie stoją w miejscu, a odpowiadają one za 35% wytwarzanej w UE energii elektrycznej.
Dla KE ważniejsza jest idee fixe jaką jest walka z ociepleniem klimatu niż zażegnanie niepokojów społecznych spowodowanych widmem blackoutów.

Problem z węglem nie powstał z dnia na dzień.
Problem Polski polega na tym, że nie chcemy uczyć się na błędach cudzych. Z uporem powtarzamy cudze błędy i ponosimy bezsensownie ich koszty.
Internet ma to do siebie że materiały w nim zamieszczone na ogół nie znikają.
Przykładem jest ta notatka sprzed 5 lat  https://wdolnymslasku.com/2016/09/23/dlaczego-polskie-kopalnie-sa-nierentowne-bo-niemcy-chca-je-wykupic/
O tym że na rynku surowców energetycznych będzie ciężko Niemcy wiedzieli wcześniej. Stąd ich zainteresowanie węglem z Polski. https://www.google.com/search?q=niemcy+kupuj%C4%85+w%C4%99giel&client=firefox-b&sxsrf=AOaemvLkZ-YE6jPziiow4GqhtxyLrFqmfw:1637533162028&ei=6sWaYYqSAZCEwPAP69mCsAg&start=30&sa=N&ved=2ahUKEwiKr7izvqr0AhUQAhAIHeusAIY4FBDy0wN6BAgBEEA&biw=1280&bih=678&dpr=1

Wnioski?
Moim zdaniem Polsce blackouty tej zimy jeszcze nie grożą. Lokalnie są możliwe ze względów pogodowych, ale to może zdarzyć się zawsze. Patrząc perspektywicznie, może być różnie.
Zbyt pochopnie podporządkowujemy się kolejnym durnym pomysłom komisarzy unijnych.
Nasza gospodarka, a ściślej społeczeństwo, nie będą w stanie wytrzymać drakońskich ograniczeń wynikających z kolejnych pomysłów kacyków brukselskich. 
Chyba że komuś zależy żeby konflikt ze wschodniej granicy rozlał się na cały kraj.

27 listopada 2021

Quo vadis Covid-19?

Na obecnym etapie pandemii covid-19 trudno o jakieś konstruktywne wnioski.
W liczbach wygląda to tak https://www.worldometers.info/coronavirus/
Na skalę masową są stosowane szczepionki profilaktyczne, wątpliwości wzbudza ich skuteczność.
W użyciu są jedno dawkowe i dwu dawkowe. Okazuje się że dość szybko tracą swe właściwości i trzeba stosować dawki przypominające. Złośliwcy już wiedzą że te dawki przypominające zadomowią się u nas jak szczepionka przeciwko sezonowej grypie.
Trwa swego rodzaju wyścig z czasem. Pojawiają się kolejne fale pandemii, a jednocześnie poszczególne państwa starają się zaszczepić jak najwięcej swych obywateli. Trudno jednak uchwycić wzajemny związek między wyszczepieniem a bieżącą ilością zakażeń.
W samej Europie jest różny stopień wyszczepienia, jednak nic konkretnego stąd nie wynika.
Manipulując statystykami można dowieść wszystkiego.
Zaczyna się od tego że wskazuje się prymusa szczepień profilaktycznych. I co dalej?
Przez kilka miesięcy tego roku prymusem był Izrael. Zanotowano tam największy procent wyszczepienia społeczeństwa. W pierwszej fazie szczepiono tylko osoby dorosłe, powyżej 16 roku życia. Mniej się mówi że szczepiono tylko Izraelczyków, pomijając mieszkańców Autonomii Palestyńskiej /około 4 mln ludności/. W rezultacie osiągnięto sukces połowiczny.

Wirus mutuje i to dość szybko. Teraz w obiegu jest mutacja delta, a ostatnie dni przyniosły mutację omikron rodem z RPA. Kolejne mutacje są coraz bardziej agresywne i trudne w leczeniu. Nie ma też szczepionki uniwersalnej. Trzeba ją systematycznie doskonalić. Szczepionka na mutację omikron może pojawić się dopiero za jakieś trzy miesiące, a za dwa-trzy tygodnie będzie wiadomo jak reaguje omikron na dotychczas stosowane szczepionki.
Inną ciekawostką są fale pandemii. Po pierwszej fali przyszła druga, po niej trzecia, w Japonii szykują się do walki z szóstą. Jednocześnie optymiści twierdzą że pandemia wygaśnie w sposób samoistny na wiosnę 2022 roku. Komu wierzyć?

W pierwszych miesiącach pandemii powszechne było pytanie kiedy pojawi się szczepionka profilaktyczna? Kiedy zaczęto szczepić zaczął się cyrk kolejkowy /walka o miejsce w kolejce/.
Teraz nie ma chętnych do szczepienia się, a szczepionki zalegają w magazynach.
Szczepionka miała być antidotum, a tymczasem nie wiadomo co konkretnie daje?
Po pierwsze nie chroni przed zarażeniem. Zapewnia lżejszy przebieg choroby. Redukuje ilość przypadków śmiertelnych wśród chorych.
Zaszczepiony może dostać tzw. paszport covidowy. Ma on znaczenie dla podróżujących samolotami.
To tylko część prawdy, bo linie lotnicze wymagają ważnego testu covidowego. Paszportu może wymagać pracodawca, ale ten wymóg nie jest jeszcze w Polsce prawnie uregulowany.
Dalej chaos pogłębia się. W tzw. zamkniętej przestrzeni publicznej wszyscy muszą nosić maseczki ochronne. Dotyczy to komunikacji publicznej oraz przebywania we wszelkich publicznych pomieszczeniach zamkniętych. Pozostaje kwestia egzekwowania tego zalecenia.

Kolejne mutacje covid-19 atakują coraz młodszych. Początkowo mówiono że dzieci mogą przenosić wirusa ale same nie chorują. Dzisiaj dopuszcza się już szczepienie dzieci powyżej 5 roku życia.
W szpitalach są chore dzieci w wieku kilku tygodni.

Walka z pandemią przypomina pogoń za własnym ogonem.
W Europie jest znacznie ponad 1 milion /brak dokładnych danych, może być drugie tyle/ nielegalnych przybyszów z Azji i Afryki których stanu zdrowia epidemicznego nikt nie kontroluje.  

Z upływem czasu pada wiele mitów jakie towarzyszą trwającej pandemii.
Przechorowanie nie eliminuje ponownego zachorowania. W realu dość częste są takie przypadki.
Istotnym wątkiem są testy https://diag.pl/pacjent/koronawirus/rodzaje-testow-w-kierunku-covid-19/
a konkretnie ich wiarygodność.

Można dyskutować czy szum medialny wokół pandemii covid-19 jest adekwatny do publikowanych statystyk zakażeń i zgonów. Według statystyk WHO /27.11.2021/ na świecie odnotowano ponad
261 mln zakażeń i ponad 5,21 mln zgonów. W Polsce jest to odpowiednio 3,48 mln i 82,986 tys.
Pytanie na ile te dane odpowiadają stanowi faktycznemu?
Po pierwsze nie wszystkie państwa przekazują rzetelnie dane o przebiegu pandemii, a po drugie,
w pierwszych miesiącach pandemii zgony z powodu covid-19 łączono ze zgonami z powodu chorób innych, nazywanych związanymi. Większość zgonów dotyczyła osób starszych, schorowanych,
o małej odporności immunologicznej. Najwięcej zgonów miało miejsce w domach opieki. 
W Polsce statystyki były związane z refundacją leczenia przez NFZ. Za pacjenta z covid-19 była wyższa refundacja.
Szczepienia zmieniły ten obraz. Chorują coraz młodsi. Chorują również zaszczepieni. Poza tym covid-19 ma już czwartą mutację, a nazwa wyjściowa pozostaje bez zmian. Modyfikowana jest również szczepionka, czyli coś jest na rzeczy.
Zmienia się podejście do chorych którzy mają większe szanse na wyleczenie. Pojawiają się skuteczne leki na covid-19.
Tu też mamy ciekawą sytuację. Do leczenia dotychczas dopuszczono /EMA/ 2-3 leki. Kilka jest w trakcie dopuszczania.
Ciekawostką jest coś innego. Wielu lekarzy korzystając z własnego doświadczenia zawodowego leczy chorych na covid-19 lekami powszechnie znanymi od lat, ale przeznaczonymi do leczenia innych chorób. To nie tylko amantadyna.
Przy okazji można obserwować walki klanów profesorskich które ciągają takich lekarzy przed komisje etyki lekarskiej posuwając się nawet do groźby wykluczenia z zawodu lekarskiego.
Wystarczy przypomnieć sprawę dra Bodnara z Przemyśla.

Covid-19 jeszcze długo nie będzie tematem zamkniętym. Nie ma więc mowy o podsumowaniu czy wyciąganiu wniosków na przyszłość.
Po pierwsze nie wypracowano uniwersalnej profilaktyki. Zasadą jest „może pomoże”.
W wojskowości jest to znane jako rozpoznanie bojem.
W początkowej fazie pandemii nie znane były środki do walki z nią. Przykładem może być lekceważący stosunek do stosowania maseczek ochronnych. Dzisiaj ze środków ochronnych wycofano przyłbice i bandany.
Procedury postępowania w walce z covid-19 opracowywano „w marszu”.
Brakowało wszystkiego, włącznie z odpowiednią liczbą specjalistycznych łóżek szpitalnych i personelu medycznego przeszkolonego do leczenia chorych na covid-19. Remedium miały być respiratory które wymagają fachowej obsługi. Brak wykwalifikowanych operatorów /tak naprawdę doświadczonych anestezjologów/ powoduje że chory pod respiratorem ma małe /około 30%/ szanse na przeżycie. Tymczasem czytam coś takiego https://www.termedia.pl/koronawirus/Prof-Piotr-Kuna-Trzeba-robic-wszystko-aby-pacjenta-z-COVID-19-nie-podlaczac-do-respiratora,44136.html

Problemem są skuteczne metody przerwania łańcucha zakażeń.
Poza szczepieniami profilaktycznymi duże nadzieje wiązano z testami. Przykładem jest Słowacja gdzie testowano 100% dorosłej populacji. Jeszcze na początku lipca 2021 Słowacja była w UE stawiana jako przykład dla innych skutecznej walki z pandemią. https://www.pism.pl/publikacje/Slowacja_w_walce_z_pandemia_COVID19_i_jej_skutkami_dla_gospodarki
Przyszła jesień i sukces diabli wzięli. Skala zakażeń jest tak duża że rząd zdecydował o ponownym wprowadzeniu lockdownu, tym razem na dwa tygodnie https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/europa/news-lockdown-na-slowacji-dla-wszystkich-jest-decyzja-rzadu,nId,5665692#crp_state=1  Słowacja jest kolejnym krajem, po Austrii, gdzie wprowadzono całkowity lockdown.
Nie ma co owijać sprawy w bawełnę. Kolejny lockdown odbija się niekorzystnie na kondycji gospodarki słowackiej. To dotyczy całej Europy. Różna jest tylko skala ponoszonych strat.
Podkreślam że lockdown na Słowacji traktuje jednakowo osoby zaszczepione jak i niezaszczepione.
Zła informacja jest taka że na Słowacji zaszczepiło się 47,33 proc. mieszkańców, co odbiega od średniej europejskiej. Prymusi np. Holandia, mają ten wskaźnik powyżej 76% czyli przekroczyli próg odporności populacyjnej. W tejże Holandii stwierdzono ostatnio 23 709 nowych zakażeń. Wnioski?

Bardzo ciekawe obserwacje ze Szwajcarii przedstawia http://valser.szkolanawigatorow.pl/moj-ostatni-tekst-na-rok-2021
Czy nas też to czeka?

Próba podsumowania skutków dotychczasowego przebiegu pandemii sprowadza się do tego że jej prawdziwe cele są ukryte.
Groźna w skutkach nie jest liczba zakażeń i zgonów. Groźne są lockdowny. Mało rozpoznane są skutki przechorowania covid-19. Nie każdy ozdrowieniec wychodzi z choroby obronną ręką.

Tematem samym w sobie są skutki gospodarcze. Te już odczuwalne i przewidywane w perspektywie najbliższych lat.

Coraz częściej mówi się o skutkach społecznych.
Ten wątek trzeba rozpatrywać w kilku płaszczyznach.
Na czoło wysuwa się sfera zdrowia fizycznego i psychicznego. Rzucenie wszystkich sił i środków na walkę ze skutkami covid-19 powoduje zmniejszenie dbałości o chorych na inne choroby i schorzenia przewlekłe. Opozycja w Polsce zwraca uwagę na znaczny wzrost zgonów z powodów innych niż covid-19. Tego faktu nie da się ukryć. Cmentarze nie kłamią.

Innym problemem jest stan zdrowia psychicznego społeczeństwa, zwłaszcza jego młodszej części. Dlatego dzisiaj rząd stara się ograniczać do niezbędnego minimum naukę zdalną.
Gorzej jest z dorosłymi. Tu mamy wszystko czego dusza zapragnie. Tylko, czy tego akurat pragniemy?
Bo „na stole” są problemy z pracą /realna groźba bezrobocia/, szeroki repertuar używek, problemy rodzinne, wzrost kosztów utrzymania spowodowany wzrostem cen paliw, energii elektrycznej i postępującą inflacją.

Poza tym każdy w swoim otoczeniu widzi co się święci.

16 listopada 2021

Co tu jest grą?

Gadające głowy w mediach wszelakich wygłaszają swoje kwestie z głowy, albo z kartki* /niepotrzebne skreślić/. Czy coś z tego ględzenia wynika? Niewiele albo nic. No może poza tym że spadają kolejne maski.
Wydarzenia i tak rozgrywane są według wcześniej rozpisanego scenariusza /przez kogo?/
Coraz trudniej ustalić co tu jest pilne, a co ważne? A co istotne?
Zależy kto to ocenia.

Własnym życiem żyje konflikt na granicy polsko-białoruskiej. Coraz pewniejsze staje się że temat szybko nie zniknie. To jest być albo nie być Łukaszenki. Dużo zależy od jego desperacji.
Dodatkowym wzmocnieniem jest jawne wsparcie udzielane przez Rosję która przy okazji też chce coś ugrać dla siebie. Priorytetem dla nich jest zgoda UE na uruchomienie NS2.
Białoruś ma możliwość przenoszenia konfliktu na granice z Litwą, Łotwą, a także Ukrainą.
Z czego skorzysta?
Obecna sytuacja jest testem na integralność zarówno UE jak i NATO.
I tu nie przeżywam rozczarowania. Deklaracje poparcia to jedyne co słychać z obydwu struktur.
To niewiele kosztuje, a jednocześnie w jakimś stopniu krępuje naszą swobodę działania.
Jak zwykle deklaracje są wewnętrznie niespójne, ale to już dawno przestało zaskakiwać.
Tych „turystów” na zachodzie Europy nikt nie oczekuje. Wrobić w to bagno Polskę to co innego.
Białoruś konsekwentnie dąży do sprowokowania Polski do ostrzejszych działań wobec turystów Łukaszenki, a to dałoby możliwość wciągnięcia do konfliktu Rosji. Wojska rosyjskie już tam są, ale nie mogą jeszcze występować jawnie.

Może naiwnie oceniam sytuację, ale przypuszczam że trwają rozgrywki zakulisowe co do ceny wyjścia z impasu. Złą dla nas opcją jest możliwość dogadania się ponad naszymi głowami, ale naszym kosztem. Jałta się kłania.

Łukaszenka ma do załatwienia dla siebie dwie sprawy. Jedna to uznanie międzynarodowe legalności ubiegłorocznego wyniku wyborów prezydenckich. Druga zaś dotyczy rekompensaty za sprokurowanie cyrku z turystami z Azji i Afryki.
Łukaszenka nie odpuści bo znalazł się pod ścianą. Alternatywą jest odstawienie go na boczny tor, ale to już będzie nie jego decyzja.

Z tym konfliktem związana jest decyzja o budowie płotów na granicy z Białorusią.
Płoty takie powstały już lub powstaną na Litwie, Łotwie, a także w Polsce. Jest to przedsięwzięcie kosztowne, a KE wyraźnie dała do zrozumienia, że nie będzie partycypować w ich budowie.
Kilkadziesiąt milionów euro na 2022 rok /dokładnie chyba 25 mln euro/ to kropla w morzu potrzeb jeśli tylko polska część ma kosztować ponad 400 mln euro.
Przy okazji uświadomiono nam, że łączna długość już istniejących w Europie płotów rozgraniczających liczona jest w tysiącach kilometrów. Wszystkie zostały sfinansowane przez państwa na terenie których je zbudowano.
Te pozostałe zbudowała Hiszpania /na granicy z Marokiem; dofinansowanie ze środków UE/, Grecja /na granicy z Turcją/, Węgry /na granicy z Serbią i Chorwacją/.
Płot płotowi nierówny. U nas płot ma mieć 5 metrów wysokości, a w Hiszpanii jeden ma 12 metrów, a drugi nawet 15 metrów. Do tego dochodzi nasycenie elektroniką. Stąd różnica w kosztach budowy.

Warto też zwrócić uwagę że wszystkie dotychczasowe szlaki migracyjne miały charakter naturalny, oparty na wędrówce ludów. Ten z Białorusi został stworzony sztucznie. Delikwentów na granice Białorusi z Polską, Litwą czy Łotwą przywożą samoloty do Mińska, a następnie samochody przywożą do strefy nadgranicznej. Za przeloty samolotami zainteresowani płacą i to słono, z własnej kieszeni. Nikt ich nie sponsoruje.
Dla postronnego obserwatora jest oczywiste, że Rosja jest tu zaangażowana po łokcie, a nawet po pachy. Dlatego pusty śmiech wzbudzają oświadczenia Ławrowa i Putina że Rosja nie ma z tym cyrkiem nic wspólnego. Oni wciskanie kitu opanowali do perfekcji.
Cynizm Putina widać w jego oświadczeniu że Rosja może pomóc w rozwiązaniu konfliktu na granicy z Białorusią.
Konflikt jest eskalowany i dzisiaj istotne jest kto ustąpi?

Nie jestem politykiem, ale uważam że wobec realnego zagrożenia powinno dojść do zamknięcia granicy z Białorusią w Polsce, na Litwie i Łotwie. Każde inne działanie to tylko gesty albo półśrodki.
Taki jest sens sankcji stosowanych wobec Białorusi. Tylko konkretne działanie może wymusić zdecydowaną akcję ze strony UE i NATO.
Europa na zachód od Odry nie wyczuwa wagi problemu. Oni problem migracyjny postrzegają zupełnie inaczej. Stąd te opowieści o potrzebie humanitaryzmu wobec tłumów koczujących po stronie białoruskiej granicy. Temu też ma służyć obecność Frontexu na naszej granicy.
Tym dobroczyńcom, ale cudzym kosztem, nie przeszkadza agresywne zachowanie tej tłuszczy wobec polskich służb ochraniających granicę państwową. Przechodzą do porządku dziennego wobec pytania dlaczego „turyści’ nie przekraczają granicy na przejściach granicznych i nie składają tam wniosków azylowych.
Do obłudy też można się przyzwyczaić, ale trzeba ją piętnować.

Od kilku dni lansowany jest pogląd że musi nastąpić przesilenie. Z jednej strony spada dopływ nowych „turystów” bo coraz więcej linii lotniczych obawia się sankcji międzynarodowych, a z drugiej do głosu dojdą warunki pogodowe. Dlatego codziennie oczekiwane są zmasowane szturmy „turystów” na wybrane odcinki granicy polsko-białoruskiej. Wobec zachowań obserwowanych po stronie białoruskiej nie ma złudzeń że „turyści” to tylko mięso armatnie.

Awantura Łukaszenki na granicy to olbrzymie obciążenie finansowe dla Polski. Utrzymanie w strefie nadgranicznej ponad 15 tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy, poza koszarami, wymaga nakładów finansowych które nie były ujęte w budżecie na rok 2021.
Alternatywą jest wtargnięcie do Polski bliżej nieokreślonej liczby „turystów” którzy są zainteresowani jedynie socjalem i zaprowadzaniem tu własnych porządków, obcych nam kulturowo.
Jeśli ktoś nie wie o czym mówię, proszę zapoznać się z ich wyczynami w Europie zachodniej i Skandynawii. Media informują o tym codziennie.

Tu widać hipokryzję KE. Granica z Białorusią jest zewnętrzną granicą UE, ale bronić jej ma Polska.
W dodatku na własny koszt. Natomiast różne mędrki będą nas pouczać co nam wolno w zaistniałej sytuacji robić.

Ostatnio coraz więcej informacji o dziennikarzach mediów zachodnich którzy próbują na swój sposób relacjonować wydarzenia z terenów przygranicznych. Sygnalizuje to https://twitter.com/sbalcerac
Z ostatnich godzin to https://twitter.com/sbalcerac/status/1460272724664897541 moskiewski korespondent BBC Steve Rosenberg, a wcześniej https://twitter.com/sbalcerac/status/1460188092074274816 ślad francuski. Kolejny dziennikarz-przebieraniec.

Wnioski nasuwają się same. Trzeba unikać, jak diabeł święconej wody, wszelkiej pomocy zewnętrznej w strefie nadgranicznej. Mamy siły, środki i motywację do działania. Wszelka obca pomoc na miejscu będzie tylko dezorganizowała nasze wysiłki. Jeśli KE i NATO chcą realnie nam pomóc niech to robią zdalnie w ramach swoich kompetencji i możliwości.

W sytuacji przedłużającego się konfliktu granicznego powinno ulec zmianie nastawienie rządu do wszelkich wypowiedzi dyskredytujących działania wobec „turystów” Łukaszenki. Po prostu trzeba przyspieszyć postępowania sądowe i zaostrzyć kary za nieodpowiedzialne i szkodliwe wobec Polski wypowiedzi nie tylko celebrytów, ale i polityków, jeśli są na to odpowiednie paragrafy. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu.
Mamy do czynienia nie tylko z użytecznymi idiotami, ale z klasyczną agenturą wpływu.

Powtarzam do znudzenia: bezkarność rozzuchwala. A Polsce szkodzi.

13 listopada 2021

Pytanie klasyczne: kto zawinił?

Warto powtarzać do znudzenia pytanie: jak długo po przejęciu władzy można zwalać winę za wszystkie grzechy tego świata na poprzedników?

Obecny układ rządzi już drugą kadencję, konkretnie szósty rok. To naprawdę dużo.
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi jak wpływa na te rządy pandemia covid-19.
Jedna z odpowiedzi brzmi że pandemia wiele spraw wywróciła do góry nogami, ale też trzeba pamiętać, że ta sama pandemia pozwoliła realizować, bez większych problemów, cele nierealne w warunkach stabilizacji politycznej i gospodarczej.
Z różnych dyskusji jakie się toczą wysnuwam wniosek że mało kto ma świadomość co nas czeka po pandemii. Bo powrotu do normalności na pewno nie będzie. Zresztą, co znaczy ta normalność?

Moim zdaniem kluczowe będą przegrupowania w funkcjonowaniu gospodarki światowej.
Składa się na to wiele. Po pierwsze nie wiadomo jak długo jeszcze potrwa pandemia.
Trwa eksperyment na żywym organizmie. Testuje się skuteczność szczepionek. Wprowadza się leki na covid-19. Obniża się wiek osób które można szczepić profilaktycznie /w początkowym okresie twierdzono że dzieci nie są podatne na zakażenie/.
Nie słyszę jednak żeby koncerny farmaceutyczne produkowały szczepionki w opakowaniach dostosowanych do dawki dla dzieci /1/3 dawki dla dorosłych/. Zawsze istnieje ryzyko przedawkowania.

Tematem samym w sobie jest skuteczność szczepień profilaktycznych. https://www.rmf24.pl/raporty/raport-program-szczepien-przeciw-covid/news-jak-dlugo-skuteczne-sa-szczepionki-wazne-wyniki-badan,nId,5626664#crp_state=1
Jednocześnie nie sprawdzają się katastroficzne wizje z początku roku 2020 o ilości zachorowań i zgonów na świecie.

Na koniec wisienka na torcie: mamy niewielką wiedzę o skutkach długofalowych wśród tych którzy zachorowali na covid-19 i przeżyli. Pewne jest że u każdego chorego bez wyjątku covid-19 zostawia jakiś trwały ślad i to zarówno fizyczny jak i psychiczny.

Wkrótce miną dwa lata trwania pandemii. Optymiści łudzą się że pandemia zacznie wygasać w drugim kwartale 2022. To przez analogię do pandemii które nawiedzały ludzkość w przeszłości.
Żeby nie popadać w euforię medycy przestrzegają że covid-19, a właściwie jego mutacje, będą nas prześladować przez lata, podobnie jak sezonowa grypa.

Pora więc poważnie myśleć o wyciąganiu wniosków z pandemii.
Jeden z wniosków jest taki że powstało sporo nowych fortun szczęśliwców którzy w porę zwietrzyli okazję. Z drugiej strony, padło wiele branż którym nie wyszły na zdrowie lockdowny.

W skali globalnej trwa analiza która ma doprowadzić do odtworzenia łańcuchów dostaw dla różnych gałęzi przemysłu. Odtworzenie jest tu określeniem na wyrost. Chodzi o stworzenie nowego łańcucha dostaw który wyeliminuje zatory obserwowane dzisiaj.
O jakie zatory chodzi? Proszę bardzo.
Na czoło wysuwa się elektronika samochodowa i elektronika użytkowa. Koncentracja produkcji mikroprocesorów na Dalekim Wschodzie spowodowała zahamowanie produkcji samochodów w fabrykach nie tylko europejskich, a także sprzętu elektronicznego /głównie telefony komórkowe/.

Z logistyką jest więcej problemów. Był korek na Kanale Sueskim /kontenerowiec Ever Given/, a teraz są problemy z rozładunkiem statków które stoją w portach w oczekiwaniu na rozładunek.
Brakuje ludzi. https://www.money.pl/gielda/rekordowe-zatory-w-portach-usa-amerykanie-obawiaja-sie-ze-beda-musieli-przelozyc-swieta-6678629075037024a.html
Taka wiadomość https://www.wnp.pl/rynki-zagraniczne/swiatowe-lancuchy-dostaw-przezywaja-kolejny-wstrzas,504259.html
Strategicznych decyzji, ale w dłuższej perspektywie, nawet 10 lat, trzeba będzie podjąć więcej.
Czy i na jakich warunkach może na tym zyskać Polska? https://www.wnp.pl/rynki-zagraniczne/produkcja-z-chin-do-polski-mozemy-byc-fabryka-europy,494676.html

Problemy z logistyka dotknęły już Europę. Pamiętamy niedawne informacje z Wysp Brytyjskich. https://truckfocus.pl/nowosci/61714/ciag-dalszy-problemow-wielkiej-brytanii-logistyka-moze-polozyc-swieta
Tu problem zaczął się od braku kierowców cystern rozwożących paliwo do stacji paliwowych.
Teraz są problemy z obsadą ciężarówek rozwożących towary do sieci handlowych. Skala problemu to brak około 1,2 mln ludzi na stanowiskach pracy. To nie tylko skutek brexitu.
Za to pandemia spowodowała rozwój handlu detalicznego via internet.
W znacznym stopniu została zreorganizowana praca biur które przeszły na tzw. pracę zdalną. Czas pokaże na ile są to rozwiązania doraźne, a na ile zostaną utrzymane na stałe.

Zbliżamy się do końca roku. To okres świąteczny. Zwykle to okres żniw w handlu. Wiele wskazuje że w tym roku może być inaczej. Z powodu zatorów logistycznych możliwe jest że nie wszystkie towary dotrą na czas do sieci sprzedaży. Świąt przesunąć się nie da.

To co napisałem wyżej to jedno. Na tym jednak świat się nie kończy.
Przypomnę więc, że w minionym roku po wyborach prezydenckich w USA kolejnym prezydentem został demokrata 78 letni Joe Biden. Mijający rok pokazał że jest to człowiek w jakimś sensie nieprzewidywalny. Na jego konto poszła decyzja o wycofaniu wojsk USA i wojsk NATO z Afganistanu. Chodzi nie tyle o fakt ile o wykonanie decyzji.
Odczuwalną dla świata konsekwencją jest nowa fala migrantów która ruszyła w kierunku Europy. Wykorzystuje to do swych celów politycznych prezydent Białorusi z poparciem, nie tylko moralnym Putina.
Oprócz wyborów w USA dochodzi do zmiany przywództwa w Niemczech gdzie trwa konstytuowanie się nowej koalicji rządzącej. Sporo zamieszania wywołały wybory w Czechach /za sprawą choroby prezydenta Zemana/. W najbliższych miesiącach odbędą się wybory we Francji, we Włoszech i na Węgrzech. Dlaczego o tym piszę? Chodzi o wyniki tych wyborów. Te spełnione i przewidywane.
Analitycy uważają że wahadło odbija w prawo. Inaczej mówiąc do głosu dochodzą ugrupowania o orientacji prawicowej, a to oznacza możliwe przegrupowanie sił politycznych w Europie.
Nie wiadomo na ile te prognozy się sprawdzą. Gdyby jednak to oznaczałoby wzmocnienie pozycji Polski w polityce europejskiej.

Pozostają jednak kwestie gospodarcze i ekonomiczne. Tu niewiadomych jest znacznie więcej.
Pytanie pomocnicze brzmi: komu zawdzięczamy narastający chaos?
Jest aż tak źle? Jest jeszcze gorzej.
Zaczynają nakładać się na siebie różne problemy i trudno przewidzieć ich wynik końcowy, ściślej ich skalę.
Spróbuję to rozwinąć. Może niekoniecznie w logicznym ciągu.
Napisałem wyżej że pandemia covid-19 trwa. Przechodzi czwarta fala i nie wiadomo kiedy i jakie będzie jej apogeum. Wiadomo jednak że rząd MM nie zdecyduje się na kolejny lockdown. Nie stać naszej gospodarki na taką rozrzutność tym bardziej że mamy problem z uzyskaniem obiecanego wsparcia finansowego ze strony KE. Chodzi oczywiście o pieniądze przyznane Polsce w ramach Funduszu Odbudowy.
Do lockdownów podchodzą z rezerwą również inne kraje europejskie. Każdy próbuje znaleźć wyjście na miarę swoich możliwości.

Trwa podszczypywanie Polski za działania będące nie w smak kacykom brukselskim a także niektórym szefom państw UE. Chodzi głównie o tzw. praworządność. Krótko mówiąc o słowo-wytrych którym nękana jest Polska od 2015 roku, czyli od przejęcia rządów przez „dobrą zmianę”.
Sytuację pogarsza totalna opozycja działająca wedle zasady „im gorzej tym lepiej” oczywiście dla niej.
Od dawna uważam że ta opozycja powinna zawrzeć bliższą znajomość z dobrym psychiatrą.
Byłaby jakaś szansa.

Nie żyjemy wśród przyjaciół. Pokazali to nam ostatnio Czesi. Pytanie czy zadarli z nami z własnej inicjatywy, czy podpuścili ich Niemcy? Łączą albo dzielą nas interesy.
Tak przy okazji, odbył się proces przed TS UE w sprawie Turowa. Na wyrok trzeba poczekać, a Czesi ciągle nie wiedzą czego naprawdę chcą.

Elementarna logika nakazuje żeby w trudnej sytuacji społeczność działała dla wspólnego dobra.
To co obserwuję u nas sugeruje że znaleźliśmy się w przysłowiowej wieży Babel.
Trzeba jednak stale pamiętać, że opozycja to przegrani politycznie którzy nie potrafią przekonać do swych racji większości społeczeństwa. I tego trzeba się trzymać.
Czy ma coś do rzeczy że ta opozycja jest bezideowa, że nie ma żadnego programu, poza ofertą dla rządzących „********” bo macie zrobić miejsce dla nas? /ile tych gwiazdek w końcu ma być?/

To co się dzieje na krajowym podwórku to jedno.
Nie żyjemy w izolacji od otaczającego świata. Za to ten świat sukcesywnie oddziałuje na nas.
Rzecz w tym, że nie potrafimy, a może nie chcemy, się skutecznie bronić?
Nie mamy szczęścia do wytrawnych graczy politycznych światowego formatu. Nie jest takim prezydent ani premier. O ministrach nie wspomnę. To tylko rzemieślnicy. Mniej lub bardziej udani, obsadzani na stanowiskach na zasadzie przypadku /z klucza partyjnego/. Marzenie większości z nich to utrzymanie się jak najdłużej na zajmowanym stanowisku. Czasem traktują stanowisko jako odskocznię do kariery międzynarodowej.
Lista błędów i zaniechań jest długa. Nie wypowiadam się w szczegółach bo za mało wiem.
Problem który stworzyliśmy sobie na własne życzenie to kryzys energetyczny i jego narastające konsekwencje. Ten problem nie pojawił się nagle.
Dla porządku przypomnę że podłoże kryzysu jest inne w każdym kraju. Kryterium jest posiadanie lub brak surowców energetycznych /węgiel, gaz, ropa naftowa/.
Przy umiejętnej polityce Polska byłaby samowystarczalna energetycznie przez wiele najbliższych lat i dzisiaj mogłaby uczestniczyć w rozdawaniu kart.
Węgla mamy dosyć. Można też wchodzić w nowoczesne technologie, w tym w OZE.
Trudno doszukiwać się logiki w poczynaniach kolejnych naszych rządów.
Jak można likwidować własne kopalnie wydając równocześnie koncesje na budowę nowych przez obcy kapitał, ale na terenie Polski? Jak można wydawać obcym koncesje na budowę kopalni graniczącej „przez płot” z czynną polską kopalnią? 
Łatwiej jest nic nie robić i podporządkowywać się decyzjom zewnętrznym zapominając, że w ten sposób realizujemy interesy obcych.
Za ten oportunizm kolejnych rządów III RP płacimy i będziemy płacić w przyszłości. Dzisiaj grożą nam blackouty bo nie potrafiliśmy w porę zbilansować potrzeb energetycznych.
Nie umiemy liczyć czy liczymy na coś innego?

W swych wypowiedziach często zwracam uwagę że „krawiec kraje jak mu materii staje”.
Nie możemy się samoograniczać za wszelką cenę. Nikt tego nie doceni.
Jeśli decyzje unijne są dla nas niekorzystne mamy możliwość korzystania z weta. Inni tak robią, a my?
W sporach o ową praworządność mówi się że mamy rację. To dlaczego od lat wdajemy się w jałowe dyskusje? Trzeba robić swoje i iść do przodu, nie dreptać w miejscu.
Dlaczego nasi rządcy nie piętnują otwarcie działań na szkodę UE np. Holandii która czerpie zyski z tzw. rajów podatkowych stwarzając warunki do omijania przepisów karno-skarbowych? Czego się boją?
Bardziej odpowiada im sadomasochizm?
https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/1449748,raj-podatkowy-w-europie.html
https://pch24.pl/ue-ma-klopot-holandia-korzysta-na-pandemii-jako-raj-podatkowy/
To cwaniactwo w Europie dotyczy również Luksemburga, Belgii i Irlandii. Wymyślono nawet wdzięczną nazwę tego procederu. To „optymalizacja podatkowa” o której często wspomina prof. Witold Modzelewski https://pl.wikipedia.org/wiki/Witold_Modzelewski twórca i współtwórca ustaw podatkowych III RP.
W tle jest około 60 mld euro rocznie. Z tego zaledwie 12 mld wyprowadzane jest poza Europę, a 48,5 mld  euro pozostaje w „uprzywilejowanych” krajach UE.

Podobnie jest ze sławetną „praworządnością”. Gdzie w Europie można zobaczyć „na żywo” akty ksenofobii, antysemityzmu, dyskryminacji rasowej, wykonywania prawa pod dyktando polityków itp.
Raczej nie w Polsce. Za to polecam Niemcy, Francję, Belgię, Holandię i może jeszcze kilka innych państw „starej Europy” która ma być dla nas przykładem.

Znaleźliśmy się w sytuacji w której kunktatorstwo nie daje żadnych wymiernych korzyści.
Trzeba bronić swego i przestać liczyć tylko na innych. Kryzys na granicy z Białorusią jest tego najlepszym dowodem. Jest mało chętnych do wychodzenia poza deklaracje poparcia.
Z drugiej strony musimy uważać żeby ewentualna pomoc nie wyszła nam bokiem.
To dotyczy nie tylko Frontexu.
Znaleźliśmy się w sytuacji potęgującego się globalnego chaosu gospodarczego i ekonomicznego. Eksperymentowanie na żywym organizmie doprowadza do wzrostu inflacji na skalę od dawna nie notowaną, do postępującego zubożenia społeczeństw, a w nadchodzących miesiącach do blackoutów które mogą w wielu krajach mieć charakter długotrwały. https://www.rmf24.pl/ekonomia/news-inflacja-bije-rekordy-ceny-rosna-w-wielu-krajach,nId,5637137#crp_state=1 To już nie jest fake. https://bezprawnik.pl/rzady-ostrzegaja-przed-blackoutami/
Z racji swego wieku pamiętam, z czasów PRL, podobną sytuację znaną wówczas jako „20 stopień zasilania”. Różnica polega na tym że wówczas nie mieliśmy pojęcia o elektromobilności. Nie byliśmy też uzależnieni od internetu, telefonii komórkowej i wielu podobnych dobrodziejstw.

Winą za to wszystko nie da się obciążyć tylko pandemii covid-19.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...