Szukaj na tym blogu

06 listopada 2022

Co zima nam przyniesie?

To typowe wróżenie z fusów.
Składa się na to wiele czynników. Najważniejszy, według mnie jest taki, że żadna strona konfliktu nie jest dzisiaj w stanie wygrać tej wojny o własnych siłach. Wobec tego może osiągnąć sukces ta strona która uzyska skuteczniejsze wsparcie logistyczne. Oczywiście z zewnątrz.
Tu, wydaje mi się że Rosja stoi na przegranej pozycji. Dlaczego?
Chociażby dlatego, że pomoc dla Ukrainy jest jawna, a pomoc dla Rosji obłożona jest międzynarodowymi sankcjami. Można dywagować na temat skuteczności sankcji.

Wojna ujawniła słabość gospodarki rosyjskiej.
Zapasy uzbrojenia są na wyczerpaniu, a nie są w stanie ich uzupełniać z braku dostępu do nowoczesnej elektroniki. Kanały przemytnicze podnoszą koszty. Zakupy interwencyjne w Korei Północnej czy w Iranie  dyskredytują Rosję jako podobno jedną z najsilniejszych gospodarek świata.

Teraz trwa wojna na wyniszczenie gospodarcze Ukrainy. Rosja wie że musi oddać tereny zajęte, ale odbudowa zniszczeń potrwa lata.
Na dzisiaj są małe szanse że Rosja zostanie pociągnięta do odpowiedzialności międzynarodowej. Dowodem według mnie są opowieści o utworzeniu nowego planu Marshalla dla Ukrainy. https://polskieradio24.pl/42/259/artykul/3058951,plan-marshalla-dla-ukrainy-kanclerz-niemiec-i-szefowa-ke-sa-za-stworzeniem-takiego-projektu
Nie ma w nim mowy o zmuszeniu Rosji do reparacji wojennych na rzecz Ukrainy.

Wojna na Ukrainie ujawnia rozbieżność interesów wielkich tego świata. Wszystkie kraje pomagające Ukrainie lub uchylające się od pomocy, nie kryją swoich docelowych zainteresowań.
Z jednej strony jest to chęć jak najszybszego przywrócenia relacji gospodarczych z Rosją, a z drugiej strony korzystne ulokowanie swoich interesów na Ukrainie, na etapie jej odbudowy.
Największe „akrobacje” wyczyniają Niemcy. Można się od nich uczyć hipokryzji.
Niby pomagają, ale po wniknięciu w szczegóły okazuje się że ta pomoc pozostawia wiele do życzenia.
W pojedynczych przypadkach są to kpiny z nas wszystkich /osławione hełmy/.
Schizofrenia Niemców wynika z ich wcześniejszego zaangażowania we współpracę gospodarczą z Rosją.
Nie przeszkadza to Niemcom do przymierzania się do roli nadzorcy wydatkowania funduszy przeznaczonych na przyszłą odbudowę Ukrainy. Krótko mówiąc, Niemcy chcą decydować kto zostanie dopuszczony do odbudowy infrastruktury Ukrainy i co chyba ważniejsze, decydować o uznaniu poniesionych wydatków na odbudowę. Na razie nic nie słychać jakie Niemcy przewidują zaangażowanie finansowe w odbudowę Ukrainy ze zniszczeń wojennych.

Powinniśmy zwracać uwagę na wszelkie skryte formy poparcia Rosji. Tu mamy nie tylko Niemcy, ale i Francję. Sporą grupę stanowią państwa niechętne stosowaniu się do sankcji nakładanych na Rosję, bo ważniejszy jest ich interes. To nie tylko Węgry, ale chociażby Austria czy państwa bałkańskie.
Na dzisiaj istotna jest możliwość eskalacji wojny na Ukrainie o ile Rosja zmusi do jawnego udziału w tej wojnie Białoruś.

Jak bumerang wraca pytanie komu na czym zależy w wojnie na Ukrainie?
Logicznie rozumując, biorąc pod uwagę państwa zaangażowane w pomoc Ukrainie, Rosję można zneutralizować skutecznie w krótkim czasie. Niestety, nie ma ku temu woli politycznej. Zainteresowane państwa nie mogą uzgodnić między sobą stanowisk.

Na dzisiaj mogę powiedzieć, że USA nie dopuszczą do zmarnowania swego zaangażowania finansowego w pomoc Ukrainie. Pytanie dodatkowe brzmi: czy to zaangażowanie jest wystarczająco silne? Trzeba pamiętać o sabotowaniu tych działań przede wszystkim przez Niemcy.

Nas powinny bardziej interesować ciągoty Niemiec do przerobienia UE w eurokołchoz  w którym Niemcy maja odgrywać bezdyskusyjną rolę wiodącą. Kanclerz Niemiec wyznaczył już termin osiągnięcia tego celu. To rok 2025. To już niedługo.

03 listopada 2022

Fajnopolacy?

Czy kolejni rządzący w III RP wyjdą kiedykolwiek poza ustawiczne jojczenie?
Potwierdzają tym, że chodzi jedynie o gonienie króliczka. Ani rządzący, ani poprzednicy, ani obecna opozycja, nie są faktycznie zainteresowani doprowadzeniem czegokolwiek do końca. Są zbyt zajęci sobą.
Takie są logiczne wnioski z obserwacji sceny politycznej III RP. Realne są tylko wymiany na szczytach władzy. Ważny jest szum medialny i paliwo do kolejnych kampanii medialnych.
Wszystko sprowadza się do realizacji kolejnych etapów:
1. Wygrać wybory,
2. Dotrwać do końca kadencji,
3. Zorganizować kolejne wybory tak żeby je wygrać.
4. Po wygraniu wyborów dotrwać do końca kadencji …
Zadziwiająco proste.
W kampanii wyborczej też istnieją schematy:
1. Opowiadać co zrobiliśmy, najbezpieczniej w sferze planowania, typu co będzie za 5 i więcej lat. Stworzyć następcom jak najwięcej problemów do rozwiązania.
Moim zdaniem suweren powinien pytać o efektywność dokonań.
2. Za sprawy niezrealizowane winić opozycję i poprzedników.
3. Co obiecaliśmy, a nie zostało zrealizowane, postaramy się zrealizować, ale musicie umożliwić nam wygranie tych wyborów.
Pomiędzy tym jest jeszcze przerywnik-zastrzeżenie: musimy wygrać zdecydowaną większością,
bo koalicje są kulą u nogi.

Na tym modelu jedziemy już ponad 30 lat.

Jakie praktyczne znaczenie ma posiadanie przez ugrupowanie wygrywające wybory programu wyborczego?
Kiedy, w toku kampanii wyborczej, suweren zażądał szczegółowego rozliczenia z realizacji takiego programu?
Nie przypominam sobie czegoś takiego. Nie było też przypadku żeby ugrupowanie polityczne zrobiło to z własnej inicjatywy. Jeśli było, to taka „spowiedź” miała charakter bardzo powierzchowny. 

Co z powyższego wynika? I wiele i nic.

Wynik wyborów ustalany jest gdzie indziej. Gdzie? Zależy jaką opcję przyjmiemy.

Czy mają znaczenie polityczne zabiegi wokół obsadzania obcych przedstawicielstw dyplomatycznych w Polsce? Każdy kto jest sprawnym obserwatorem zna odpowiedź.
Po konsekwencjach zmiany na stanowisku ambasadora Niemiec widać że weszliśmy w nową fazę dyplomacji. Czy ktoś nas pytał o zdanie? Nietaktem jest pytanie czy to zdanie zostało uwzględnione.
Można do tego dołożyć zachowania kolejnych ambasadorów Izraela w Polsce.

Dobiegamy końca drugiej kadencji rządów obecnej ekipy. Siedem lat temu nikt nie przewidywał co nas będzie czekało. Co będzie ważne, a co pilne. Suweren też zachowywał się jak dziecko we mgle.
Powód jest bardzo prosty. Brak wiedzy i brak odporności na manipulacje.
Społeczność medialna sama z siebie nie potrafi live ocenić co jest ważne, a co jest pilne.
Istotą przekazu medialnego dla gawiedzi jest zaciemnianie. Nadmiar wiedzy jest szkodliwy.
Tego trzeba ludziom oszczędzać. Tym bardziej że to społeczeństwo z natury jest leniwe i niezdolne do skutecznej reakcji. W porę, bo po fakcie to różnie bywa.
Z tym lenistwem to może przesadzam. Uwaga społeczeństwa skupiona jest na tym jak dotrwać
„od mieszka pełnego do mieszka pustego”. To jest szczególnie nośne teraz.

Poparcie lub zdanie odrębne społeczeństwo wyraża zwykle w demonstracjach ulicznych.
A powinno przede wszystkim wyrażać je przy urnie wyborczej.

Mnie przynajmniej szokuje kiedy media informują o demonstracjach ulicznych na świecie z udziałem miliona i więcej ludzi. Proszę sobie przypomnieć jaka jest frekwencja na takich demonstracjach w Polsce.
Nawet na Marszu Niepodległości 11 listopada w blisko 2 milionowej Warszawie, a uczestnicy są z całej Polski. Za kilka dni zobaczymy najnowszą edycję Marszu. Nie sądzę żebym był rozczarowany tym co zobaczę.

Gdzie się podziały polskie związki zawodowe? Rozpłynęły się we mgle. Zostali jeszcze działacze.

Ta śladowa frekwencja wynika z podejścia Polaków. Dlaczego akurat ja?

Mamy odwieczny problem z pracą organiczną. Jakaś spontaniczna akcja to może tak. Jeżeli potrzebna jest systematyczna praca, do tego w dłuższym czasie, to już problem nie do przebrnięcia.

Trochę na marginesie. Od około 15 lat jestem komentatorem na blogach. Mam więc spory zasób wiedzy z tego podwórka.
Pierwszy podział komentujących dotyczy celu pisania. Jedną grupę stanowią zainteresowani  wymianą poglądów, a drugą trolle. To jest powodem zniechęcenia wielu komentatorów którzy najpierw przenoszą się na inne blogi, a ostatecznie rezygnują całkowicie.
Tematem samym w sobie jest cenzura według nie wiadomo jakich kryteriów.

Jak wyglądają nasze wybory przy urnie wyborczej? Ilu z nas głosuje w sposób rozumny, a ilu robi to pod wpływem emocji? Po ogłoszeniu wyników dziwimy się dlaczego tak wyszło?
Do tego dołożę frekwencję przy urnach.
Rzadko komentatorzy wypowiadają się dlaczego ta frekwencja nie zwala z nóg.
Powód jest czytelny. Pierwotnej przyczyny trzeba szukać w czasach PRL-u. Suweren znał motto Stalina: nie ważne kto jak głosuje, ważne kto liczy głosy.
W dzisiejszych realiach, przy względnie niskiej frekwencji wynik końcowy jest przewidywalny.
Wzrost frekwencji to pójście do urn niezdecydowanych, a ci nie wiadomo jak zagłosują.
Po co więc dodatkowy kłopot z przewidywaniem wyniku końcowego?
Warto zwrócić uwagę że taki układ odpowiada zarówno rządzącym jak i opozycji. Jedni i drudzy nie domagają się wprowadzenia obowiązkowego uczestnictwa w wyborach np. pod karą administracyjną.
Taki obyczaj funkcjonuje w świecie.

Nie do przezwyciężenia jest problem współodpowiedzialności każdego z nas za Państwo.
Tu akurat pasuje powiedzenie: ryba psuje się od głowy. Tego nie rozumieją zwłaszcza politycy opozycji.
Polska jest państwem nas wszystkich którzy tu żyją. Nie jest własnością partyjną. Nie jest też na sprzedaż w imię interesów partyjnych.
Nie do pojęcia dla mnie jest dlaczego politycy którzy podjęli się nas reprezentować działają na szkodę Polski i Polaków? Co gorsze, to działanie nie jest jednorazowe i przypadkowe. Robią to z premedytacją i systematycznie. Dlaczego? Kto zna odpowiedź?
W dyskusjach medialnych /trudno to nazwać dyskusją, bo interlokutorzy wykrzykują swoje racje i nie interesuje ich co mówi ta druga strona/ pojawia się coraz częściej pytanie: kogo reprezentują politycy wybrani do Parlamentu Europejskiego z Polski? Chyba nie Polskę skoro głosują przeciwko interesom Polski i w dodatku są z tego powodu z siebie dumni. To są agenci obcych państw. Innego wytłumaczenia nie widzę. Jeżeli tak rozumieją swój interes partyjny to znaczy że ich partia-matka nie jest partią reprezentującą Polaków. 
To jednak dziwi, bo tylko ich guru zdobył się na jawną wypowiedź że polskość to nienormalność.
Gdyby to był normalny człowiek powinien dawno wyemigrować na stałe z Polski, jak zrobiły to wcześniej miliony. To kiepska paralela, bo te miliony wyjeżdżały z Polski za chlebem, często za sprawą tego któremu w Polsce źle, ale lgnie tu jak ćma do ognia.
To nie zboczenie psychiczne, ma zadanie do wykonania.

Uważam że w Polsce jest nadmiar struktur fasadowych, ciał kolegialnych.
Ich skuteczność, zwłaszcza polityczna jest znikoma. Zasiadają w nich tysiące ludzi którzy bezproduktywnie marnują czas, a zwykle są za to wynagradzani z naszych pieniędzy.
Znowu powtórzę się, ale za takich darmozjadów, w dodatku szkodników uważam naszych przedstawicieli z opozycji w PE. Nie robią nic dla Polski, ale nie ominą żadnej okazji żeby Polsce szkodzić.
Klasyka tych ciał kolegialnych sięga czasów PRL. Przed żniwami zdarzał się dylemat, jeszcze trwały sianokosy, a już trzeba rozpoczynać żniwa. Co robiła partia-matka? Zwoływała plenum.
Ten model kultywowany jest po dzień dzisiejszy. Ma na celu zagadanie problemu, a nie jego rozwiązanie.

Czasy się zmieniły i życie toczy się o wiele szybciej. Szybciej trzeba podejmować decyzje. Do tego potrzebna jest właściwa ocena rzeczywistości, a więc wiedza i doświadczenie.

Wchodzimy znowu w sezon wyborów. Za nierozsądne uważam majstrowanie przy ordynacji wyborczej z nastawieniem, że zmiany będą obowiązywały już w tych wyborach. To działanie spóźnione.
Dotychczas obowiązywała zasada, że wprowadzane zmiany będą dotyczyły kolejnych wyborów.
W nadchodzących wyborach  te zmiany nie pomogą rządzącym bo wzbudzą podejrzenie że rządzący nie są w stanie wygrać na dotychczasowych zasadach.
Sondaże weryfikowane są przy urnach wyborczych. 


31 października 2022

Bezpieczeństwo energetyczne Państwa Polskiego.

Znowu trzeba wyjść w rozważaniach od wojny na Ukrainie.
Zanim przystąpiliśmy do UE polityka energetyczna Polski była w miarę klarowna.
Mamy znaczące i udokumentowane zasoby węgla kamiennego i brunatnego oraz sporo czynnych kopalń i … mamy kłopot z głowy. Decyzje strategiczne dotyczyły utrzymania w ruchu odpowiedniej liczby kopalń, elektrowni i sprawnych linii przesyłowych.
Elektrownie wodne to u nas margines wytwarzania energii elektrycznej.
Przez lata byliśmy odporni na nowinki systemowe typu elektrownie atomowe i OZE.
Po ponad 40 latach jesteśmy na etapie dyskusji gdzie zbudować pierwszą elektrownię atomową?
Ostatnie dni zapowiadają wreszcie jakieś rozstrzygnięcia. Ale … do sukcesu droga daleka i kręta. Przeciętny cykl budowy elektrowni atomowej to minimum 10 lat. A poślizgi?  
Trudno przebija się do świadomości dyskutantów wiedza że bezpieczeństwo energetyczne gospodarki to stabilne zaopatrzenie w energię elektryczną. Tego na pewno nie gwarantują OZE. Słońce świeci tylko w ciągu dnia i to nie zawsze. Wiatr też nie wieje na zamówienie.
Mix to raczej wybieg polityczny.
W realiach Polski często podnoszony jest koszt wydobycia węgla. Jest on rekompensowany tym że mamy gwarancję zaopatrzenia rynku wewnętrznego i w miarę stabilnej ceny.
Z importem bywa różnie. Obserwujemy to na bieżąco.
Z rodzimym węglem wiąże się kilka problemów. Kolejność nie jest istotna. To szkody górnicze, koszty utrzymania nieczynnych kopalni, a także koszty pracy w kopalniach. Zanim węgiel dotrze do odbiorcy końcowego, dochodzą koszty pośrednictwa. W efekcie zarabiają najwięcej ci którzy obracają jedynie papierami.
Poza tym, podporządkowanie energetyki krajowej polityce UE spowodowało, że po 1989 roku nie uruchomiliśmy ani jednego nowego szybu wydobywczego, nie mówiąc o nowej kopalni. W istniejących kopalniach trzeba schodzić coraz głębiej po urobek, a to podnosi koszty.
Oglądając się na to co robią inni nie zauważyliśmy, że Niemcy zaprzestali wydobycia węgla kamiennego bo jest za drogie. Tylko, uwaga, zamknięte kopalnie utrzymują w ruchu. Natomiast Polsce KE nakazuje likwidację kopalń, czyli demontaż infrastruktury kopalnianej i zasypanie szybów. W kopalni utrzymywanej w ruchu można wznowić wydobycie w stosunkowo krótkim czasie, pod warunkiem że znajdą ludzi do zejścia na przodki.
W zlikwidowanej kopalni wznowienie wydobycia to kwestia lat. Czy tyle będą trwały zawirowania wywołane przez Rosję?
Widać różnicę?
W polskiej energetyce jest też problem związany ze współpracą transgraniczną. Nasza sieć przesyłowa w znacznej części nie jest przystosowana do współpracy z sieciami przesyłowymi sąsiadów.
Problem jest znany, ale prace dostosowawcze przebiegają zbyt wolno.
Kto powinien finansować modernizację sieci przesyłowych?
Okazuje się że kłopotów przysparzają również elektrownie atomowe, zwłaszcza latem kiedy są wysokie temperatury powietrza i zdarzają się niskie stany wód w rzekach lub zbiornikach wodnych z których pobierana jest woda do chłodzenia reaktorów. Wówczas są problemy z chłodzeniem reaktorów i trzeba je wyłączać z eksploatacji. Doświadcza tego ostatnio Francja.
Problem światowy to utylizacja zużytego paliwa do reaktorów.
Przystąpienie Polski do UE wygenerowało nowe problemy. Jeden jest szczególny, działa na zasadzie granatu wrzuconego do szamba.
Brukselscy spryciarze wymyślili, że trzeba zarobić na frajerach w możliwie najprostszy sposób. Najważniejszy jest dobry pomysł. Takim pomysłem stało się wykorzystanie zmian klimatycznych zachodzących na kuli ziemskiej. Umknęło ich uwadze że takie zmiany mają charakter cykliczny, a poza tym dotyczą całej kuli ziemskiej.
Ja obwiniam naszych rządców że nie reagowali w porę na te idiotyzmy. Zbyt długo kolejne rządy w kontaktach z Brukselą działały na zasadzie „jakoś to będzie”.
Zrobiono z ocieplenia klimatu coś w rodzaju religii i konsekwentnie gromadzi się wokół tego pomysłu wyznawców.
Jeden z „zarządu” dostał nawet a konto Pokojową Nagrodę Nobla /Al Gore/.
Na czym polega „geniusz” pomysłodawców? Otóż zmiany klimatyczne dotyczą całej kuli ziemskiej, ale tylko Europa, ściślej UE zamierza temu procesowi aktywnie przeciwdziałać. Oczywiście kosztem państw członkowskich.
Moim zdaniem, walka z wiatrakami przy tym pomyśle to mały pikuś. Ta „zabawa” jest niezwykle kosztowna. To jedno. Bezsens, raczej clou, polega na tym że ETS https://pl.wikipedia.org/wiki/Europejski_System_Handlu_Emisjami  
najbardziej obciąża gospodarki rozwijające się, korzystające z energii opartej o źródła konwencjonalne, czyli węgiel. Poza tym dopuszczono do obrotu spekulacyjnego uprawnieniami.
Na efekty nie trzeba było długo czekać.
Z początkowych kilku euro cena uprawnień skoczyła do blisko 100 €.
Idiotyzm pomysłu został ośmieszony wskutek kryzysu energetycznego wywołanego przez Rosję.
Zagrożeni blackoutem fanatycy ETS, zwłaszcza Niemcy, przepraszają się z węglem, z elektrowniami atomowymi, byle tylko nie ściągnąć na siebie gniewu elektoratu. Tego co przy okazji obserwujemy w Niemczech nie wymyśliłby nawet …, mniejsza o to.
Otóż Niemcy chcą zlikwidować farmy wiatrowe dla zwiększenia wydobycia węgla brunatnego https://energetyka24.com/gornictwo/wiadomosci/niemcy-usuwaja-turbiny-wiatrowe-aby-powiekszyc-kopalnie-wegla-brunatnego
Według danych z czerwca br. Niemcy uzyskiwali energię elektryczną w około 31,5% z węgla kamiennego i brunatnego. https://biznesalert.pl/niemcy-miks-energetyczny-wegiel-oze/
Równocześnie opóźniają wyłączenie swoich elektrowni atomowych. https://energia.rp.pl/atom/art37253221-niemcy-mialy-zamknac-elektrownie-jadrowe-do-konca-2022-zmieniono-decyzje
Dla obniżenia kosztu energii dla odbiorcy końcowego Polska proponuje zawieszenie obowiązku zakupu energii  poprzez giełdę ponieważ cena giełdowa ustalana jest względem najdroższego producenta jakim są elektrownie gazowe. Drugim czynnikiem windującym cenę jest ETS. Uprawnienia do emisji CO2 stały się przedmiotem spekulacji giełdowej. https://www.rachuneo.pl/artykuly/cena-uprawnien-do-emisji-co2 
Polska proponuje ustalenie sztywnej ceny np. 32 euro, początkowo na dwa lata i wycofanie uprawnień z obrotu giełdowego. Niestety, pomysły te nie mają szans na uzyskanie poparcia KE, głównie za sprawą Niemiec.
W dość dwuznacznym świetle została postawiona Polska.
W czasach PRL-u mówiono że „Polska na węglu stoi”. Jeszcze dzisiaj ponad 70% wytwarzanej energii elektrycznej powstaje w elektrowniach opalanych węglem kamiennym i brunatnym.  
Po przystąpieniu do UE Polska jest zmuszana do rezygnacji z węgla. Jest to ze strony Polski polityka bezmyślna, a mówiąc wprost jest to sabotaż gospodarczy. Bezkrytycznie ulegamy szantażowi KE, wbrew własnemu interesowi gospodarczemu. W czyim interesie?
Trwający kryzys energetyczny daje odpowiedź i na to pytanie.
Likwidując kolejne kopalnie zmniejszamy własne wydobycie, a węgla potrzebujemy mniej więcej tyle samo.
Niedobory uzupełniamy importem.
Warto zwrócić uwagę na zachowanie ekoterrorystów. Modna w ostatnim czasie Greta Thunberg też wykazała się wyrozumiałością dla metod zażegnania kryzysu energetycznego w krajach UE, szczególnie w Niemczech. W niemieckiej telewizji ARD powiedziała, że „błędem” było zamknięcie działających już elektrowni jądrowych. - Osobiście uważam, że skupianie się na węglu jest bardzo złym pomysłem, kiedy (energia jądrowa –red.) jest możliwa do wykorzystania – powiedziała.
Z publikowanych ostatnio raportów i analiz MAEA wynika że koniunktura dla energetyki atomowej utrzyma się do co najmniej 2050 roku. https://energia.rp.pl/atom/art37296111-od-optymizmu-do-pewnosci
Pytanie czy Polska zdąży się wpisać w ten trend?
A co dalej z węglem?

27 października 2022

Co nam do Rosji, czy Federacji Rosyjskiej?

Wśród wielu tematów które powinny być przedmiotem debaty publicznej jest ten dotyczący naszych relacji oficjalnych z Federacją Rosyjską. Nieoficjalne, z Rosjanami, układają się różnie. To sprawy indywidualne. Ani Rosja, ani ZSRR, ani Federacja Rosyjska nie traktowały nigdy Polski jako partnera. Nie ma dowodów że jest inaczej. Fakty mówią, że w oczach władców Kremla Polska była terenem do zdobycia, podobnie jak miało to miejsce na innych kierunkach geograficznych.
Zachłanność Rosji nie zna granic.
Problem cywilizacyjny polega na tym, że Rosja nie potrafiła i nadal nie potrafi sensownie zagospodarować zdobytych terenów, czyli tego co ma. To ich wada wrodzona, wręcz genetyczna. Dodam jeszcze że nie dba o swoich obywateli. Nie widzi takiej potrzeby, Jest pod tym względem niechlubnym wyjątkiem w skali światowej.
Za czasów I Rzeczypospolitej Polacy byli lokatorami Kremla. W XX wieku Polacy jako jedyni pokonali w polu, w 1920 roku, wojska Armii Czerwonej i to nie tylko w Bitwie Warszawskiej.
Przywódcy Wielikoj Rassiji takich zniewag nie zapominają.
Każde wejście wojsk rosyjskich w obszar ziem polskich to popisy ich okrucieństwa, często bezmyślnego, rabunków i zniszczeń. Dla zasady. Nie wystarczy pokonać wroga, trzeba go poniżyć.
Na Ukrainie jest to swego rodzaju „powtórka z rozrywki”.
Z dawnych czasów to Rosji przypisujemy rzeź Pragi https://pl.wikipedia.org/wiki/Obrona_Pragi
Ciąg dalszy w XIX wieku to Powstanie Listopadowe i Styczniowe którym towarzyszyły masowe karne zsyłki na Syberię, często bez prawa powrotu w rodzinne strony. https://pl.wikipedia.org/wiki/Polscy_zes%C5%82a%C5%84cy_w_Imperium_Rosyjskim 
Nie raz zastanawiam się czy popisy okrucieństwa w rosyjskim wydaniu były większe za czasów carskich, czy jednak przelicytowali ich bolszewicy i ich następcy? Współczesność to temat sam w sobie.
Tak czy inaczej Rosjanie, jako wspólnota narodowa, od wieków robią co mogą żeby zasłużyć sobie na miano nieprzejednanych wrogów Polaków. To ma w sobie wszelkie znamiona kompleksu.

Od wieków przywódcy Rosji starają się współpracować z Niemcami. Coś tu jednak szwankuje, bo cyklicznie następują zwroty o 180 stopni. Na przeszkodzie stoi Polska.
Marzeniem władców Kremla i Berlina jest wygumkowanie Polski z mapy Europy.
Zgoda może być co do jednego. Ludzie sami z siebie tego nie robią. Trzeba ich do tego odpowiednio zmotywować.
Kto się tym zajmował? To zależało od etapu historycznego.
Za cara zezwolenie na mordy, gwałty i rabunek dawał dowódca ekspedycji, Za czasów władzy radzieckiej zajmowali się tym politrucy i komisarze.
Przykro o tym pisać, ale niechlubną rolę w tym procederze odgrywa moskiewska cerkiew prawosławna. Trudno to zrozumieć, ale prawdy przykryć się nie da. Jedynym wyjaśnieniem jest „sojusz ołtarza i tronu”. To eufemizm zza którego dzisiaj widać agenturę spod znaku rosyjskich służb specjalnych, tyle że w sutannach.
Jest jeszcze coś. To aspiracja cerkwi moskiewskiej do bycia trzecim centrum religii chrześcijańskiej.
Po Rzymie i Konstantynopolu. To zaś wymaga zniszczenia Kijowa.
Szczególnie jaskrawo widać to po dojściu do władzy Putina.

Trudno się dziwić, że przy takim postawieniu sprawy społeczeństwo rosyjskie udziela silnego poparcia władcom Kremla. Wszak dumą napawa przynależność do mocarstwa światowego.
Mimo wszystko uważam że dziwić się trzeba. Nie można zwalać winy na to że społeczeństwo rosyjskie jest niedoinformowane. Tak im jest wygodnie, ale do czasu.
Trwająca wojna na Ukrainie spowodowała szereg sankcji nakładanych przez przeciwników wojny na Rosję.
O skuteczności tych sankcji można długo. Jedne państwa traktują je serio, ale są takie które tylko symulują ich stosowanie. 
Przykładowo za wyjątkowo głupią uważam argumentację użytecznych idiotów że nie można zablokować wiz turystycznych do UE obywatelom Federacji Rosyjskiej bo tym sposobem pozbawiamy ich możliwości poznawania dobrych wzorców /to nasza Hania kochana czyli HGW/.
Pytanie, kto na tym zyska, a kto straci? Na jakich kierunkach kwitnie ta turystyka europejska Rosjan?
W relacjach świata zachodniego z Rosją aż gęsto od hipokryzji. Wszystko zgodnie ze starym porzekadłem „zarobić rubelka i cnoty nie stracić”. Ten świat zachodni jest w wygodnej sytuacji geopolitycznej bo od Rosji oddziela go m.in. Polska. Im dalej na zachód od zachodniej granicy Federacji Rosyjskiej tym przyjaźniejszy obraz tego imperium zła.
Rozwój gospodarczy świata spowodował że Rosja jest praktycznie nieograniczonym rynkiem zbytu dla wszelkiej produkcji Zachodu i korzystnym rynkiem zakupów surowców energetycznych i wielu kopalin.
Dla biznesu inne sprawy mają znikome albo żadne znaczenie. Na wszystko patrzą przez pryzmat stanu swoich kont.

Nie jestem znawcą psychiki Rosjan, ale … najlepiej jeśli o sobie mówią sami. https://www.euractiv.pl/section/demokracja/news/rosja-sondaz-wojna-media-rozrywka/ 
Póki wojna nie dotykała ich bezpośrednio była jedynie jednym z tematów prezentowanych przez media.
Po kilku miesiącach trwania wojny i poniesionych stratach ludzkich dowództwo wojsk rosyjskich jest zmuszone do sięgnięcia po rezerwistów. A to już zainteresowanym nie w smak. Efektem są awantury przed wojskowymi komendami uzupełnień, przypadki podpalenia budynków komend, a swoistym apogeum była strzelanina na jednym z poligonów, z ofiarami śmiertelnymi, wywołana przez głupotę oficera który został zastrzelony przez buntownika żołnierza-muzułmanina, za obrazę Allacha.
Ostatecznie brankę zawieszono, ponieważ w listopadzie odbędzie się planowy pobór i zdaniem dowództwa armii komendy uzupełnień nie byłyby w stanie realizować tych zadań jednocześnie. 

Rosja przez wojnę z Ukrainą wygenerowała sporo problemów z którymi będzie się borykać latami.   
Podstawowy problem to ujawnienie światu, że jej aspiracje mocarstwowe są zdecydowanie na wyrost. Jedyne co jeszcze wychodzi to blefowanie, ale nie wiadomo jak długo da się na tym jechać.
Jeśli chodzi o sytuację na froncie, to pytanie dotyczy „wyrozumiałości” państw NATO dla terrorystycznych poczynań wojsk rosyjskich na Ukrainie wobec ludności cywilnej.
Rosja ma za nic wszelkie regulacje prawne jakie przyjęto w cywilizowanym świecie po II wojnie światowej. Z drugiej strony ten cywilizowany świat boi się reagować adekwatnie do zagrożenia. Dlaczego? Odpowiedź nie jest prosta.
Z jednej strony jest to strach przed eskalacją konfliktu. Zapominają że bezkarność rozzuchwala.
Według mnie jest to brak jednomyślnego działania spowodowany rozbieżnością interesów zwłaszcza wśród państw liczących się na arenie międzynarodowej. Państwa takie jak Niemcy czy Francja traktują trwającą wojnę jako zjawisko przejściowe i po jej zakończeniu, czy wygaszeniu będą chciały wrócić bez strat do normalnych stosunków gospodarczych z Federacja Rosyjską. Dotyczy to zwłaszcza Niemiec które przez lata zdążyły mocno zaangażować się we współpracę gospodarczą z Rosją i nie uważają za słuszne spisanie tych inwestycji na straty.  

Od kilku dni możemy obserwować podchody do przyszłej odbudowy Ukrainy ze zniszczeń wojennych.
Wojna trwa i nie wiadomo jak i kiedy się skończy. Nie wiadomo skąd będą pochodziły środki na odbudowę. Ale Niemcy już oznajmiają że oni będą mieli najwięcej do powiedzenia. Są tak zadufani w sobie że „zapomnieli” o USA. Niemcom nie chce przejść przez gardło że koszty odbudowy Ukrainy musi ponieść Rosja jako sprawca tych zniszczeń.

Na dzisiaj dla Polski powinien być jeden wniosek: nie dać się znowu wyślizgać!
Czy to potrafimy?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...