Szukaj na tym blogu

26 sierpnia 2022

Aby Polska rosła w siłę …

Temat o którym nie wolno teraz zapominać to wzrost liczebny i modernizacja wyposażenia Wojska Polskiego. Realizacja nabrała rumieńców po wznowieniu w lutym br. wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Zadanie na lata. Wojna uświadomiła naszym politykom, że Rosja w swym postępowaniu wobec sąsiadów jest nieobliczalna. Nieobliczalna jest zwłaszcza jej zachłanność wobec sąsiadów. Można wprost powiedzieć że to atawizm w ich zachowaniu.

Co w takiej sytuacji nam pozostaje? Rozbudowywać własne siły zbrojne do poziomu umożliwiającego skuteczne przeciwdziałanie odwiecznym zakusom rosyjskim. Nie możemy tego robić wyłącznie własnymi siłami, bo przekracza to nasze możliwości, nie tylko finansowe ale również czasowe.
Tam gdzie to możliwe trzeba korzystać z pomocy zewnętrznej.
Doświadczenie Ukrainy uczy, jak masz liczyć na kogoś, licz najpierw na siebie. Nie trać bezmyślnie czasu. Póki Ukraina walczy i chce walczyć musimy jej pomagać, nawet odejmując sobie od ust. Osłabianie Rosji daje nam bezcenny czas.
Dzisiaj fachowcy oceniają że Rosja stanie ponownie na nogi za jakieś 10 lat. Nie wiem na ile ta ocena jest poprawna. Ale to jest czas nam dany na przygotowanie się do ewentualnej konfrontacji.
Nie ma przebacz. Oni nigdy nie zrezygnują. Podobnie jak Niemcy.
Dlatego musimy mieć te siły zbrojne proporcjonalne do liczby ludności Polski. Planowane 300 tysięcy nie jest wielkością przesadną. Tym bardziej że jest to zadanie rozłożone w czasie.

Mam w pamięci dewizę z rodzinnych stron: „jak świat światem nigdy nie będzie Niemiec Polakowi bratem”. To nie jest przejaw szowinizmu czy nacjonalizmu, ale doświadczenia historycznego, tu z Wielkoposki.
Niemcy swoją zachłanność realizują ździebko subtelniej. Przynajmniej tak uważają.
Sprzed kilku dni: zobaczcie jak w Niemczech „normalni” Niemcy reagują u siebie na ulicy na język polski, a tym samym na Polaków. Przegrana wojna z niczego ich nie wyleczyła. To silniejsze od nich.
Wzorcowa demokracja, o cywilizacji nie wspomnę. 

Nasz pech polega na tym że ten gigantyczny wysiłek finansowy, związany z przebudową sił zbrojnych, musimy ponosić w warunkach postcovidowych i trwającej wojnie na Ukrainie. Do tego trzeba dołożyć rozlewający się na cały świat kryzys gospodarczy o skutkach dziś niewyobrażalnych. To dopiero przed nami.
Pomagamy Ukrainie nie z nadwyżek finansowych, ale kosztem własnych wydatków bieżących.
Dzisiaj usłyszałem, że to już 3,6 mld USD, a łącznie z pomocą dla uchodźców, ponad 10 mld USD.
To również pieniądze ze zbiórek społecznych.
Chyba się nie przesłyszałem.

Warto nieco cofnąć się w czasie. W PRL na potrzeby przemysłu obronnego pracowało około 150 tysięcy ludzi w ponad 100 zakładach produkcyjnych. Faktem jest że te zakłady pracowały nie tylko na potrzeby Wojska Polskiego, ale całego Układu Warszawskiego.
Nie wszystkie przetrwały w III RP.
Nie we wszystkim, w produkcji zbrojeniowej, jesteśmy outsiderami. Żeby utrzymać się w czołówce światowej trzeba lat pracy i znacznych nakładów finansowych na prace B+R, a to musi mieć ekonomiczne uzasadnienie. Te oceny ulegają zmianie w przypadku zagrożenia wojennego.
Wówczas obowiązują inne zasady i kalkulacje.
Po latach zapaści na początku III RP przemysł obronny łapie oddech. Teraz mamy inny problem.
Chodzi o zdolności produkcyjne przemysłu zbrojeniowego.
W wielu przypadkach zdolności produkcyjne są za małe w stosunku do potrzeb. Żeby było ciekawiej, nie zawsze można rozwinąć produkcję, często ze względu na ograniczenia terenowe /nie ma gdzie rozwinąć kolejnych linii produkcyjnych/.
Inny problem to nadążanie technologiczne za czołówką światową.

W przemyśle zbrojeniowym, jak w każdym innym, ma miejsce specjalizacja. Trzeba umieć się w tym znaleźć. Jak? Możliwości są różne. Produkować to co się potrafi, a nadwyżki eksportować. Kupować licencje, wchodzić w kooperację.
Dlatego bardzo dobrze rokuje współpraca z Koreą Płd, gdzie są realne szanse na ulokowanie części produkcji docelowo w Polsce.
Podkreślam że z Koreą Południową współpracujemy skutecznie od lat, a teraz rozszerzamy zakres tej współpracy. Wystarczy wymienić nasz hit jakim jest „Krab”. https://pl.wikipedia.org/wiki/AHS_Krab
Warto też zwrócić uwagę, że uzbrojenie z Korei kupiły ostatnio inne kraje europejskie /Finlandia, Norwegia, Estonia/. To stwarza korzystne warunki dla serwisu i możliwości produkcji części i podzespołów tego uzbrojenia w Polsce.
Do tego trzeba dołożyć skok technologiczny naszego przemysłu.

Podstawowy problem to wyścig z czasem. Dotyczy to całej gospodarki światowej która w przemyśle zbrojeniowym pracuje ciągle na zwolnionych obrotach, właściwych dla czasu pokoju. Dlatego, mimo deklaracji nie można w trybie nagłym /odręcznie/ dostarczyć pomoc wojskową Ukrainie.
Nawet USA udzielające pomocy wojskowej Ukrainie nie są w stanie korzystać bez ograniczeń z zapasów magazynowych. Z drugiej strony wzrasta zainteresowanie zakupami uzbrojenia, nie tylko w Europie.
Z powyższego widać, że efekty podejmowanych w Polsce działań będą widoczne dopiero po latach. Ważne żeby zdążyć z realizacją przed czasem próby.
Dzisiaj trzeba pilnować żeby kontrakty zakupowe były zawierane kompleksowo.
Broń to nie zabawka. To wydatek na dziesięciolecia. Trzeba więc zapewnić serwis, części zamienne, szkolenia i co oczywiste, amunicję.
To wszystko ma jeden wspólny mianownik, płynność dostaw.
Dzisiejszy świat jest tak skonstruowany że raczej nie ma szans autarkia. Doświadcza tego Rosja w trwającej wojnie z Ukrainą.
Nie wszystko co jest potrzebne do optymalnego wykorzystania posiadanych zasobów można zgromadzić na zapas. Zapasy kiedyś się kończą, a trwające działania wojenne nie zawsze pozwalają na uzupełnianie zasobów. To kolejny problem wymagający rozwiązania.

Dzisiaj mogę powiedzieć że okoliczności nam sprzyjają. Tylko trzeba umieć i chcieć to wykorzystać bo nic dwa razy się nie zdarza.
Jeszcze coś na podsumowanie. Te plany muszą być skrupulatnie zrealizowane nawet gdy dojdzie do zmiany opcji rządzącej.

24 sierpnia 2022

Dzisiaj refleksyjnie.

Sezon urlopowy skłania, przynajmniej mnie, do zwrócenia uwagi jak mówią w mediach „gadające głowy”, a mniej co mówią. Najczęściej jest to mielenie powietrza. Przekaz jest prymitywnie prosty i to po obydwóch stronach. Nie dopuścić do głosu przeciwnika. Nie ma najmniejszego znaczenia że nie ma nic sensownego do powiedzenia. Ważne że wypełniam sobą czas antenowy i blokuję dostęp do mikrofonu konkurencji. Mógłbym rzucać tu nazwiskami ale się wstrzymam.

Nieuchronnie zbliża się czas wyborów i chętni do pozostania w polityce starają się przypomnieć swojemu elektoratowi o swoim istnieniu. Na antenie pojawiają się osobnicy o których tym sposobem dowiadujemy się że są posłami/senatorami obecnej kadencji. Często, co ciekawe, ich aktywność medialna równa jest aktywności parlamentarnej /zaliczanie obecności, brak wystąpień indywidualnych, brak interpelacji/.
Cel jest prosty, nie podpaść swoim szefom partyjnym i nie dać się wypchnąć z miejsca biorącego na liście w swoim okręgu wyborczym. Ta grupa jest zdecydowanie przeciwna wszelkiemu majstrowaniu przy obecnej ordynacji wyborczej.
Do programów typu forum, czy debata, przychodzą „delegaci” z partii czy ugrupowania politycznego. Czasem nawet nie przychodzą, bo szkoda im ich cennego czasu. Wystarczy, że pojawiają się via internet.
Co przynajmniej mnie denerwuje to to, że ci ludzie nie mówią od siebie, ale recytują z namaszczeniem, a zdarza się, bez zrozumienia tzw. przekaz dnia partii-matki. „Dzięki” temu programy publicystyczne stają się zapchajdziurami w ramówce. Do tego dochodzi nieudolność wrodzona, czy nabyta, prowadzących program, którzy nie są w stanie zdyscyplinować uczestników by ci odpowiadali na stawiane pytania, a co gorsze, nie przejmowali roli prowadzącego program.

Dzisiaj mamy kilka „żelaznych” punktów wokół których toczy się takie pseudo debaty. Dotyczą one nie tylko spraw wewnętrznych Polski, ale w szczególności relacji Polski z UE, a ściślej z KE, czy naszego zaangażowania w pomoc walczącej Ukrainie.
W debacie publicznej utrwalił się pogląd że nieustannie mamy udowadniać że nie jesteśmy przysłowiowym wielbłądem. W imię czego?
Umyka powszechnej uwadze fakt, że przystępując do UE zobowiązywaliśmy się do wzajemnego przestrzegania umów. Tymczasem KE przy wsparciu TS UE systematycznie nadaje własną interpretację prawu unijnemu, a ponadto dopuszcza dowolną interpretację tego prawa,
w zależności od tego jakiego członka UE dotyczy.
Dla nikogo myślącego nie ulega wątpliwości że w uprzywilejowanej pozycji są Niemcy.
Oni rozdają karty i starają się pacyfikować krnąbrnych. Dotychczas robili to skutecznie.
Ta maszynka zaczęła szwankować po opuszczeniu fotela kanclerskiego przez A. Merkel. Następca to pasmo porażek, zwłaszcza medialnych, polityki niemieckiej. Nie wiadomo czym to się skończy.
Jest branych pod uwagę kilka scenariuszy. 

Problem po stronie polskiej polega na niezrozumiałej dla większości społeczeństwa reakcji,
a właściwie jej braku, na bezczelne wystąpienia pod adresem Polski, urzędników KE od przewodniczącej KE poczynając. Sprawy zaszły tak daleko, że nawet prezes Kaczyński uznał za stosowne zabrać głos.
Tajemnicą pozostaje na czym będzie polegała zmiana stanowiska ekipy rządzącej wobec KE. Może najpierw trzeba było przedyskutować sprawę we własnym gronie zanim wystąpi się publicznie?

Moim zdaniem błąd popełniono na starcie, dopuszczając do ingerowania KE w sprawy wewnętrzne Polski, co jest zagwarantowane traktatem unijnym który musi działać w obie strony.
Na rozwiązanie tej zagadki jest coraz mniej czasu, bo bez formalnej zapowiedzi rozpoczęła się kampania wyborcza 2023. Warto więc zwrócić uwagę co jest eksponowane przez rodzimą opozycję w ramach tej kampanii.

Punktem wyjścia jest praworządność, pojęcie zasadniczo niezdefiniowane w prawie unijnym, dlatego łatwe do manipulacji dla potrzeb bieżącej polityki, a ściślej wywierania nacisków politycznych na opornych którzy nie chcą podporządkować się dyktaturze władzy ulokowanej w KE, a faktycznie w Berlinie.
Skoro jest to bezprawie to dlaczego ulegamy temu szantażowi? Co przez to zyskujemy?
Długo nie znaliśmy odpowiedzi. Krok po kroku jednak do niej dochodzimy.
Po pierwsze, nie mamy wśród państw członkowskich sojuszników. To przykre, ale prawdziwe.
O naruszanie praworządności, w rozumieniu urzędników unijnych, oskarżana jest teraz Polska i Węgry. Czasem przebąkuje się o innych, ale bez konsekwencji.
Różnica polega na tym, że w PE Węgry są związane z EPL która jest ugrupowaniem większościowym, a parlamentarzyści polscy są rozproszeni, największa ich grupa z PiS, należy do EKR. Jednak w PE EKR jest ugrupowaniem mniejszościowym i we wszelkich głosowaniach nie ma głosu znaczącego.
Praktycznie EPL robi co chce, a faktycznie działa według wytycznych Niemiec które stanowią najsilniejszą jej część. Przewodnicząca KE jest również członkiem EPL.
Pozostałe kraje UE albo popierają stanowisko KE wobec Polski i Węgier, albo są obojętne /zadowolone że ich się nie czepiają/. Nie biorą pod uwagę że dla nich jest to równowaga quasi stabilna, bo nie znacie dnia ani godziny kiedy zabiorą się i za was. 

Druga sprawa, w moim pojęciu, to nonszalancja naszych polityków z ekipy rządzącej.
Podczas negocjacji warunków przyznania KPO zbyt łatwo MM przystał na warunki KE /bez zapoznania się ze szczegółami/. To nie przystoi poważnemu politykowi.
Fetyszem stały się tzw. kamienie milowe.

Muszę jednak wspomnieć o czymś co umyka naszej uwadze.
Po wielu perypetiach doczekaliśmy się w składzie rządu ministra wyłącznie odpowiedzialnego za kontakty z KE. Ten pan to Konrad Szymański. Chciałoby się powiedzieć właściwy człowiek na właściwym stanowisku. G…o prawda. Dla mnie to jedno wielkie rozczarowanie. Czym on się naprawdę zajmuje? Czasem zastanawiam się czy to nie kret?
Kto jest w stanie powiedzieć kiedy ten minister występował ostatnio w mediach w związku z pełnioną w rządzie MM funkcją? Może mam pamięć krótką, w dodatku wybiórczą. Niestety, nie przypominam sobie żeby pan Szymański powiedział w mediach co zrobił dla Polski, w ramach kontaktów z KE, lub czego nie zrobił i dlaczego?
Jeśli wszystko za niego robi premier to znaczy że jest zbędny, bo nawet dokumentów na rozmowy w Brukseli nie jest w stanie przyzwoicie przygotować.
Zastrzegam się że może być inaczej, bo przykładowo, nikt nie liczy się z jego zdaniem.
Gdyby tak było powinien jak najszybciej złożyć rezygnację z zajmowanego stanowiska.
Tak źle i tak niedobrze.

Skoro o ludziach zbędnych to niechętnie mówi się o potrzebie rekonstrukcji rządu MM.
Nie przekonuje mnie argumentacja, że teraz nie czas na wymianę. Istotniejsze jest pytanie jak głęboka powinna być ta wymiana? I tu pojawiają się ciekawe głosy.
Moim osobistym zdaniem, na wyrost zrobiono z JK genialnego stratega. On ma tylko wieloletnie doświadczenie z bycia w polityce. Nie ma charakteru „walczaka” i nie ma szczęścia do doboru ludzi do współpracy.
Poza tym nigdy nie można mu wierzyć na 100% w to co deklaruje. Przykład z ostatnich dni to zapowiedź ostrego starcia z KE. Z wielkiej chmury mały deszcz. Mogę się mylić, ale raczej nie.

Do tego dochodzi świadomość że po nich mogą przyjść tylko gorsi, bo teraz nastaje czas selekcji negatywnej, czas na bmw.

Wspomnę jeszcze o czymś. Czasem zwracamy uwagę że mamy do czynienia z tzw. politykami obrotowymi. To w sumie nie powinno dziwić.
Mam swoją obserwację z czasów PRL. Członków PZPR widywałem na mszy św. a bywało że nosili baldachim podczas procesji. Na pewno nie robili tego służbowo. Stąd pochodzi powiedzenie „co innego robi, co innego mówi, a co innego myśli”.
Z tym rozdwojeniem jaźni mamy do czynienia po dzień dzisiejszy.
Chociaż to nudne, nie od rzeczy jest przypomnienie zachowań DT. Kiedy mu się opłacało politycznie, gotów był bez mała leżeć plackiem w kościele przed ołtarzem. Na co pozwala sobie teraz widać, słychać i czuć. Faryzeusz jakich mało.

23 sierpnia 2022

Problem z rybami czy z politykami?

Afera rybna na Odrze podkreśla kampanijność działania kolejnych rządów.
To nie złośliwość z mojej strony tylko stwierdzenie faktu.
Dlaczego tak się dzieje?
Gospodarka odpadami powinna być traktowana poważnie, a przede wszystkim powinna być skuteczna. Odpady są jednym z atrybutów cywilizacji ludzkiej.
Od lat świat próbuje bezskutecznie rozprawić się z problemem, konkretnie z ich zagospodarowaniem.
W gospodarce wodnej problemem są oczyszczalnie ścieków, w szczególności ich brak w stosunku do potrzeb, często za mała wydajność istniejących, a także ich niesprawność, często utajniana.
To nie tylko przypadek Czajki.
O awariach oczyszczalni ścieków rzadko jest informowana społeczność lokalna. Chyba, że skutki mogą być groźne dla zdrowia i życia.
W zarządzaniu kryzysowym kluczowe są procedury, te jednak muszą być przestrzegane, a nie kontestowane.
W przypadku afery na Odrze nie stanęli na wysokości zadania zarówno urzędnicy terenowi /administracja i samorząd/, jak i szczebla centralnego.
Jeśli się nie zna szczegółów sprawy do końca, nie wolno w żadnym przypadku pozwalać sobie na krotochwile w stylu „mogę wejść do tej wody żeby pokazać niedowiarkom że nic mi nie zagraża”.
To jest polityczne samobójstwo. Dziwię się że premier nie zdymisjonował tego wiceministra. Przez jego głupotę muszą się tyle gimnastykować żeby wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
Opanowanie żywiołu jakim jest gospodarka odpadami nie polega /według mnie/ na mnożeniu kar, ale na ich bezwzględnym i szybkim egzekwowaniu. Producenci odpadów powinni je z kolei utylizować zgodnie z nałożonymi zobowiązaniami.
Gdyby kary były dotkliwe i egzekwowalne nie byłoby problemu z bezkarnym i niereglamentowanym przywozem do Polski materiałów niebezpiecznych i odpadów w ogóle. Do tego trzeba dołożyć brak odpowiedzialności za ich utylizację.
Kto potrafi powiedzieć ile kar nałożono i wyegzekwowano za nielegalną wwózkę do Polski odpadów niebezpiecznych? Ile kar nałożono i wyegzekwowano za nielegalne składowiska odpadów niebezpiecznych? Ile kar nałożono i wyegzekwowano za umyślne podpalenia składowisk odpadów niebezpiecznych? Ilu ustalono sprawców takich podpaleń? Jaka jest skuteczność kontroli korzystania z wydanych pozwoleń na tworzenie i prowadzenie składowisk odpadów?
Może warto prześledzić kto tworzy lobby „nadzorujące” stanowienie prawa z tego obszaru?
Orientuję się w procesie stanowienia prawa. Okazji do mieszania w projekcie aktu prawnego nie brakuje. Najwygodniej jest mieszać podczas tzw. trzeciego czytania, gdy za poradą lobbystów można zgłosić poprawkę typu dodatkowy przecinek, przestawienie wyrazów lub inną, pozornie niewinną poprawkę.
Skutki najczęściej uwidaczniają się po opublikowaniu ustawy w Dzienniku Ustaw, ale wówczas korekta jest trudna do przeprowadzenia.
To z czym mamy od lat do czynienia w Polsce to przejaw bezsilności państwa, czy tylko działania pozorowane? Jednoznacznej odpowiedzi nie znam. Za to kolejne ujawniane afery sugerują że warto mieszać i korzystać z efektów.
Nikogo nie dziwi opinia że więcej można zarobić przy odpadach niż na handlu narkotykami.
Zwłaszcza że ryzyko kryminalne niewspółmiernie mniejsze.
Czy kolejna nowelizacja ustaw o gospodarce odpadami ma być panaceum na nasze problemy?
Chyba nie tędy droga.
Przy różnych okazjach podkreśla się że problem nie tkwi w mnożeniu prawa, ale w jego egzekwowaniu.
Sama dyskusja spowodowana sytuacją na Odrze ujawnia wiele problemów organizacyjnych i to zarówno po polskiej jak i niemieckiej stronie. Najpoważniejszym jest wadliwy podział kompetencyjny. Odpowiedzialność za gospodarkę wodną, od szczebla centralnego w dół, nie ma charakteru jednolitego. 
Skutkiem jest rozmywanie odpowiedzialności.
Optymalnym rozwiązaniem powinno być łączenie uprawnień z dysponowaniem funduszami przeznaczonymi na gospodarkę wodną. Dzisiaj jest to w sferze pobożnych życzeń. Galimatias jest wręcz nieziemski. Przypadkowi ludzie na stanowiskach decyzyjnych to tylko wierzchołek góry lodowej.
Na obecnym etapie afery rybnej można już postawić pytanie czy w zakresie gospodarki wodnej czeka nas rewolucja?
Sprawa nie powinna być przykryta stwierdzeniem że masowe śnięcie ryb w Odrze to nie tylko polski problem.
W trakcie trwania afery /bo ona jeszcze się nie skończyła/ ujawniono podobne przypadki w Czechach i w Niemczech, a dramatyczniejszą sytuację mają Francuzi którym rzeki całkowicie wysychają, a w ślad za tym zanika w nich życie biologiczne.
Novum w sprawie jest informacja o możliwej przyczynie śnięcia ryb https://www.gospodarkamorska.pl/zlote-glony-moga-zyc-w-wodzie-nie-sprawiajac-problemow-zabojczy-jest-dopiero-ich-zakwit-66049
Według mnie jest to dość karkołomne wyjaśnienie bo w ww. notatce znalazłem takie zdanie: „Algom tym najbardziej odpowiadają słonawe wody przejściowe - znajdujące się w ujściach lub w pobliżu ujść rzek.”
Według dostępnych informacji śnięte ryby zaobserwowano najpierw na Kanale Gliwickim, a więc daleko od ujścia Odry. Z drugiej strony wiadomo jak zasolone są wody kopalniane.
Druga sprawa która nas intryguje to odpowiedź na pytanie dlaczego tak nagłośniono medialnie śnięcie ryb w Odrze? https://www.gospodarkamorska.pl/minister-moskwa-badamy-i-porownujemy-podobne-kryzysy-na-rzekach-jak-na-odrze-66075
Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Jakoś śnięcie ryb w Odrze nie wzbudza nerwowości po niemieckiej stronie. Nawet po nagłośnieniu sprawy po stronie polskiej nie bardzo kwapili się do likwidacji skutków masowego śnięcia ryb wzdłuż niemieckiego brzegu Odry. Można odnieść wrażenie że to nie ich problem.
Dla Niemców ważniejsza jest ich myśl przewodnia według której blokują wszelkie inicjatywy gospodarcze Polski, nie tylko dotyczące regulacji Odry.
Błędem naszej polityki było wyciszanie takiego stawiania spraw przez KE która działa pod dyktando Berlina. Przy tej okazji ujawnia się głupota polityczna naszej opozycji. Według nich polski europoseł po przejściu do Brukseli ma reprezentować interesy całej UE, a interesy Polski tylko wtedy, gdy nie kolidują z interesami unijnymi. To dowód zaprzedania obcym interesom. Za jaką cenę? Tylko za szklane paciorki?
Innego zdania są politycy niemieccy. Zadbali przede wszystkim o obsadzenie znaczących stanowisk w KE swoimi przedstawicielami. Przewodnicząca KE jest niemieckim politykiem, przez wiele lat w rządzie Merkel. Ona nie ma najmniejszych skrupułów czyje interesy ma reprezentować. Głosowania w PE również odbywają się pod dyktando Niemiec które przewodniczą najliczniejszej formacji jaką jest EPL.
Skandaliczna jest dystrybucja funduszy unijnych. Zgadzam się że w aktualnym budżecie KE nie można było zaplanować wydatków związanych ze skutkami wojny na Ukrainie. Ale złym gospodarzem jest ten który w budżecie nie tworzy rezerwy na wydatki nagłe.
Polsce takiego wsparcia KE odmawia. Podobna sytuacja ma miejsce z pomocą finansową w usuwaniu skutków pandemii covid-19. Tu jest jeszcze gorzej, bo formalnie pomoc została Polsce przyznana, ale piętrzone są trudności z przekazaniem tej pomocy Polsce.
Kuriozum w sprawie jest zobowiązanie Polski do współfinansowania funduszu z którego nie korzysta.  
Na to wszystko nakłada się strach naszych rządzących przed zdecydowaną reakcją na szerzące się bezprawie.
Obawiam się że dalej będzie dominowało kunktatorstwo rządu MM który liczy nie wiadomo na co.

21 sierpnia 2022

Czy jesienią czekają nas wykopki?

Czy to przepowiednia samospełniająca się? https://cai24.pl/na-glowne/46901/pozegnanie-premiera/
O tym że premier MM prowadzi niejasną grę z KE mówi się od dawna. Podobnie jak o tym że w środowisku PiS traktowany jest jak ciało obce.
Jest związany ze środowiskiem banksterskim i musi mieć gdzie wrócić. Obecne stanowisko nie jest dla niego dożywotnie.
Gdyby nie prezes JK miałby jeszcze bardziej pod górkę. Kreowanie MM na „delfina” jest działaniem zdecydowanie na wyrost. Absolutnie się do tej funkcji nie nadaje. Dlaczego? To zupełnie inny temat.

Pole manewru rządu MM dzisiaj jest już żadne. Skoro prezes wyraźnie powiedział „ani kroku wstecz, za nami ściana” to trzeba postępować stosownie do tego stwierdzenia. Wszelkie kombinowanie pogrąży PiS. Czasu jest niewiele, bo wchodzimy w czas wyborów. Nie da się dłużej co innego mówić, a co innego robić. Myślenie pomijam.

Obawiam się najgorszego. PiS zamierza planowo przegrać nadchodzące wybory.
W opozycji też można żyć i to całkiem nieźle.

Rządzący są zwyczajnie zmęczeni latami rządzenia przy ustawicznym rzucaniu kłód pod nogi przez opozycję. Nie jest pocieszeniem że zastana sytuacja przerasta możliwości kompetencyjne opozycji.
Chyba żaden rząd po 1989 roku nie musiał stawić czoła tylu problemom, nie tylko gospodarczym.
Myślę że przynajmniej prezes PiS uznawany za genialnego stratega, miał pełną świadomość że rzeczywistym celem KE było wzięcie Polski pod but. W dodatku bez przebierania w środkach.
Temu rządowi zabrakło odwagi i przebojowości. I to od samego  początku, od wyborów w 2015 roku.
Kunktatorstwo do jakiegoś momentu sprawdzało się. Brak zdecydowanej postawy wobec zachłanności urzędników KE doprowadził do konieczności postawienia naszych relacji wzajemnych na ostrzu noża.
Tylko kto to ma rozegrać jeśli we własnym gronie MM ma ludzi nieprzychylnych?
Ta nieprzychylność ma swoje uzasadnienie. Można polemizować czy zjazd po równi pochyłej zaczął się w lipcu 2020, czy wcześniej. Ten stan pogłębia się. To nie dreptanie w miejscu.
Przeszliśmy pandemię covid-19. Pomagamy Ukrainie. Nie otrzymujemy wsparcia materialnego od KE a nie jesteśmy w Europie potentatem gospodarczym. Zamiast podjąć jakiekolwiek, byle skuteczne działania, oczekujemy że ta KE w końcu się nad nami zlituje.
Do tego trzeba dodać rozdmuchaną do nieprzyzwoitości aferę ze śniętymi rybami w Odrze.
Ryby wskutek niekorzystnych warunków atmosferycznych giną masowo w różnych rzekach Europy. Jednak tylko w przypadku Polski media i politycy opozycji wykreowali z tego aferę która w zamiarze miała doprowadzić do upadku rządu MM. Jak na gang Olsena przystało, nic z tego nie wyszło.
Na nasze szczęście.

Nie zapominajmy że szczęściu trzeba pomagać. Rozsądni ludzie ciągle zastanawiają się czy opozycja jest świadoma tego co robi? Przy różnych okazjach podkreśla się że Polacy, ściśle polska opozycja, jest pod tym względem niechlubnym wyjątkiem w cywilizowanym świecie, bo konsekwentnie działa na szkodę suwerena. Krótko mówiąc, partyjne zacietrzewienie przyćmiewa zdrowy rozsądek. Wypowiedzi i zachowania wielu polityków opozycyjnych noszą w sobie znamiona zaawansowanej choroby psychicznej. Ale nie wolno przechodzić obok tego obojętnie bo bezkarność rozzuchwala.
Tym bardziej że opozycja ma za sobą wymiar sprawiedliwości który z zasady powinien być apolityczny. To jest kolejny dowód gangreny toczącej III RP.

15 sierpnia 2022

A politycy opozycji dalej swoje.

Nie wiem czy już osiągnęli wyżyny głupoty? Czy tylko zlej woli?
Ostatnio bryluje Karolina Pawliczak, dla której nie ma znaczenia czy wyłowiono kilka ton czy kilkanaście tysięcy ton tych ryb. Odra była aż tak zarybiona?
Jak można mówić o dobrej woli opozycji jeśli dla nich miarodajne są informacje urzędników niemieckich, a bez znaczenia są informacje, w tej samej sprawie, polskiego rządu?
Ten chór jest o wiele liczniejszy. Tylko to już mało kogo dziwi.

Kolejny przykład  ich finezji to sprawa KPO. Według tejże pani „pieniądze leżą na stole” tylko rząd MM nie chce ich podjąć. W główce tej pani nie mieści się wypowiedź niejakiego dupiarza, że rząd MM zobaczy je jak własne ucho https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2018-06-18/trzaskowski-pieniadze-z-ue-beda-mrozone-zostana-odmrozone-gdy-platforma-wygra-wybory/
Przy okazji dużo pustosłowia krąży wokół „kamieni milowych”. Takim ciekawym odniesieniem jest komentarz ze strony opozycji, że niepotrzebnie się awanturujemy, bo inne państwa mają tych kamieni więcej niż Polska. Możliwe że tak jest, ale kamień kamieniowi nierówny. W przypadku Polski są to kamienie młyńskie.
O czym mowa? https://ksiegowosc.infor.pl/wiadomosci/5484812,Kamienie-milowe-polskiego-KPO-Lista-Podatek-od-wlascicieli-pojazdow-spalinowych-oskladkowanie-wszystkich-umow-cywilnoprawnych-i-inne.html
https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8439651,kpo-kamienie-milowe-polska-ke-niemcy-wlochy-hiszpania.html
Nie wiem jak się odnieść do wypowiedzi premiera MM że nie znał szczegółowych zapisów dotyczących owych kamieni milowych. Według mnie powinien je znać, bo na tym szczeblu nie wolno podpisywać niczego w ciemno. To nie jest sprawa prywatna. Poza tym premier ma całą armię pomocników, tu z ministrem Szymańskim na czele. Za co oni biorą pensje? Z naszych pieniędzy.
W tej sprawie, niestety, a może na szczęście dla nas, obowiązuje zasada „widziały gały co brały”.
Jeśli są uzasadnione prawnie powody, trzeba umowę zerwać, bo nie może obowiązywać jednostronnie. Nie możemy w niej partycypować w części dotyczącej zobowiązań i jednocześnie być pozbawionymi korzyści.

Na to wszystko nakładają się relacje z Niemcami. Przez lata polskojęzyczne media niemieckie w Polsce /a jest ich niestety sporo/ lansowały opinie że nasze relacje wzajemne dzisiaj to cud, mniód i malina. Tak było do czasu gdy gastarbeiterzy z Polski masowo jeździli do Niemiec na zbiory szparagów, do opieki nad stetryczałymi Niemcami, do niskopłatnych robót fizycznych /miejscowi Niemcy nie podejmowali się tych prac bo mieli większy socjal/.

Awantury o to co komu wolno trwają nie od dzisiaj.
Niestety ale powszechnie wiadomo, że z pamięcią u nas nie za bardzo.
Przypomnę więc, że spory graniczne o tor wodny na Zalewie Szczecińskim, dokładniej na Zatoce Pomorskiej, to nie mój wymysł. https://radioszczecin.pl/1,361733,sprawa-granicy-z-niemcami-na-morzu-nieuregulowan
https://podroze.onet.pl/ciekawe/zapomniana-wojna-graniczna-prl-i-nrd-sekrety-pomorza-zachodniego-roman-czejarek/xyd3bl9
https://www.tygodnikprzeglad.pl/zablokowac-szczecin/
To za sprawą Niemiec doprowadzono do upadku polskie stocznie, a w tym czasie KE zezwoliła Niemcom na dotowanie ich stoczni w b. NRD.
Dzisiaj solą w oku Niemiec jest zamiar budowy terminala kontenerowego  w Świnoujściu.
Na samą myśl o budowie elektrowni atomowej w zachodniej części Polski propaganda niemiecka i politycy dostają drgawek.
Mogę tak jeszcze długo, ale co to zmieni?

Jak długo można lawirować? Jak długo można tkwić w rozkroku? Czy po ostatnich wypowiedziach prezesa PiS można oczekiwać że wreszcie nadszedł ten czas i zdecydowanie powiemy basta?
Zbyt piękne żeby było prawdziwe. Chciałbym się mylić.
Kunktatorstwo naszych polityków od lat zbyt często odbija się nam czkawką. Dajemy się podprowadzać jak małe dzieci. Niestety, politycy za popełniane błędy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. W najgorszym razie przesiadają się do ław opozycji. To jedyna kara.
Na ewidentnym kłamstwie czy półprawdach niczego pozytywnego nie zbudujemy.

Opozycja nie ma nic pozytywnego do zaoferowania. Za to bardzo chętnie szuka pretekstów do destabilizacji sytuacji wewnętrznej w kraju. Liczą że tym sposobem wrócą do koryta.
Dzisiaj próbują wykorzystać masowe śnięcie ryb w Odrze. Dni mijają a przyczyny śnięcia ryb nie znamy. Nie są w stanie ustalić tego również Niemcy. Mają w dodatku swój problem bo śnięte ryby pojawiły się w Sprewie. Tam oczywiście o zatruciu ryb rtęcią czy jej związkami nie ma mowy.
Ryby to nie moja działka. Lubię je, ale jako danie na stole.
Obecna afera zginie śmiercią naturalną. Takie jest moje zdanie.
Powodem jest niski stan wody na Odrze i wysokie temperatury powietrza, a z tym wody w rzece.
Powód śnięcia ryb to tzw. przyducha. https://portalkomunalny.pl/wody-polskie-pomor-ryb-w-odrze-nie-ma-zwiazku-z-rybami-snietymi-w-kanale-kedzierzynskim-525219/
Media wraz z opozycją „zapominają” że przypadki masowego śnięcia ryb zdarzają się na różnych rzekach. Niemcy mieli taki przypadek w 2018 roku na Renie.

Jeśli opozycja przejmie władzę to tylko po to żeby robić za podnóżek swych mocodawców z Berlina.
Ciekawe czy zastanawiają się nad tym czy warto?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...