Szukaj na tym blogu

09 lutego 2020

Polska bezprawiem stoi?


Maglowanie jednego tematu do oporu powoduje jego wypalenie się, czyli zanik zainteresowania nim.
Rozpoczęła się oficjalna kampania wyborcza kandydatów na prezydenta III RP.
Zdania „uczonych” o jej przebiegu są podzielone.
Optymiści uważają, że urzędujący prezydent ma zapewnioną reelekcję w pierwszej turze. Pesymiści zaś uważają, że przegra w drugiej turze, nawet z przysłowiowym „wiadrem”, na zasadzie siła  złego na jednego.
Kto ma rację dowiemy się w maju. Dzisiaj nic nie jest pewne. Są za to niewiadome, a niektórzy twierdzą, że są też analogie do wyborów z 2015 roku.
Tu byłbym ostrożny. W 2015 roku było dwóch realnych kandydatów, ale urzędujący prezydent był zdania, że nie ma z kim przegrać. Mylił się, ale czy miał tego świadomość? Przecież startował z poparciem ponad 70%.
Dzisiaj realnego kontrkandydata nie ma, ale przykład sąsiedniej Ukrainy powinien działać mobilizująco na urzędującego prezydenta. Teraz trwa festiwal obietnic „gruszek na wierzbie” ze strony jego konkurentów.
Wiemy już że prezydent nie jest tylko strażnikiem żyrandola w Pałacu Namiestnikowskim. Można się spierać o to jak dalece może nam pomóc, ja zaś pytam w jakim stopniu może nam szkodzić?
Jeśli już to robi, to w czyim interesie? Nie mogę i nie chcę zapomnieć pakietu wpadek z obecnej kadencji.
Żyjemy w burzliwych czasach i prezydent nowej kadencji nie będzie miał czasu na naukę. Wybór sprowadza się do tego czy będzie to ktoś sprawdzony, czy tracący czas na znajdowanie się w meandrach polityki? Ktoś kogo wszyscy będą ogrywali jak małe dziecko. Oczywiście naszym kosztem.
Patrząc od tej strony kandydaci, konkurenci obecnego prezydenta są zieloni niczym szczypiorek na wiosnę. Osiągnięcia w polityce:
- Kidawa Błońska – rzecznik prasowy rządu i obecny wicemarszałek Sejmu; nazywając rzecz po imieniu, polityczna miernota /albo niemota, co na jedno wychodzi/,
- Kosiniak Kamysz – minister w rządzie PO-PSL, poseł /gdyby na jego miejsce postawić kij od szczotki, nikt nie zauważy podmiany/,
- Bosak – poseł na Sejm, za kilka lat może? Ale z innym zapleczem politycznym,
- Hołownia – człowiek mediów, politykę zna ze słyszenia, pewnie chętnie by się wycofał, ale sponsorzy nie pozwalają. Poza tym, już na początku wylazł z niego faryzeusz.
- Biedroń – europoseł, wcześniej samorządowiec, lawirant polityczny,
- Liroy-Marzec – były poseł, podobnie jak Kukiz więcej wie o muzyce. 
Żeby dopełnić formalności, wszyscy kandydaci muszą zebrać minimum 100 tysięcy podpisów osób popierających.
Nie wykluczam niespodzianki. Może ktoś dołączy do peletonu?
O jako takim doświadczeniu politycznym można mówić w odniesieniu do Kidawy-Błońskiej i Kosiniaka-Kamysza. W wyścigu do fotela prezydenckiego to zdecydowanie za mało.
Reszta to świeżynki. Z tego jeszcze nic nie wynika, ale dla nas obraz nie jest optymistyczny. Kontrkandydaci urzędującego prezydenta nie mają właściwie nic do zaoferowania, poza chęcią odsunięcia od władzy Andrzeja Dudy. Jaka jest gwarancja że będą od niego lepsi? Żadna. Jaki stąd wniosek?
Kolejne pytanie, czego można oczekiwać po kandydatach gdyby wygrali? Niewiele. Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że nie mają silnego wsparcia politycznego.
Prezydent, mający silne poparcie polityczne może wiele zdziałać, pod warunkiem że chce. Dlatego ważne jest jakie będą deklaracje programowe kandydatów na prezydenta.
Z dotychczasowego przebiegu kampanii wyborczej widać, że kontrkandydaci myślą jedynie o cofnięciu reform wymiaru sprawiedliwości wprowadzanych przez koalicję rządzącą. Poza tym, zwyczajnie boją się nieznanego.
W obecnej kadencji parlamentu nie są w stanie realnie nic zdziałać. Mogą co najwyżej opóźniać reformy i prace ekipy rządzącej.
Jest też cicha nadzieja rządzących, że reelekcja prezydenta Dudy spowoduje przetasowania w Senacie i uzyskanie tam większości przez koalicję rządzącą. Wystarczą przynajmniej dwa głosy.
To co napisałem wyżej to wariant optymistyczny dla obecnie rządzących.
W nadchodzących wyborach ważne jest tło w jakim będą się odbywały. W tym roku jest to zawirowanie związane z końcem kadencji I prezes SN. Nastąpi to w kwietniu. Clou tego zawirowania dotyczy trybu wyłonienia następcy.
Z założenia jest to stanowisko apolityczne, ale w to raczej nikt nie wierzy. Od następcy zależy czy reforma sądownictwa będzie realna, czy dalej będzie to walka o zachowanie status quo.
Zdążyliśmy się przekonać, że o zakresie proponowanych zmian nie decydujemy wyłącznie sami. Próbuje nam w tym „pomóc” zagranica. Nie robi tego oczywiście w naszym interesie. Po prostu w mętnej wodzie łatwiej łowić ryby. Zagranica wyznaczyła Polsce miejsce w europejskim ładzie politycznym i wszelkie próby wyłamania się są bezwzględnie pacyfikowane.
Środowisko sędziowskie nie chce pogodzić się z faktem, że ich degeneracja osiągnęła stadium w którym nie ma już miejsca na negocjacje. Wybór jest niewielki. Zachowanie sędziego, w zakresie działalności zawodowej jak i członka społeczeństwa, musi podlegać ocenie prawnej i konsekwencjom, albo na zasadach ogólnych, albo przez instancje wewnętrzne branży. Innej drogi nie ma.
Z takim podejściem sędziowie nie chcą się pogodzić. Przyzwyczaili się do swej bezkarności.
Z drugiej strony, czy wprowadzane zmiany spowodują, że nagle znajdziemy się w innym, szczęśliwym dla nas świecie? Aż takim optymistą nie jestem. 


abstynent warunkowy

07 lutego 2020

Temat zastępczy - sędzia z Olsztyna


Jak długo będzie hodowany cyrk wokół sędziego Juszczyszyna?
Z jednej strony są regulacje prawne, z drugiej ich przestrzeganie, a z trzeciej egzekwowanie.
Na dzień dzisiejszy mamy sytuację w której obowiązuje wersja, że komuś coś się wydaje.
Zobowiązani do zabrania głosu /z urzędu/ wymownie milczą.
Obowiązuje więc prawo kaduka.
Sytuacja wcale nie jest śmieszna, bo dotyczy władzy sądowniczej, jednej z triady /władza ustawodawcza, władza wykonawcza i władza sądownicza/.
Z dotychczasowych zachowań i obserwacji widać, że władza sądownicza chce być całkowicie autonomiczna wobec pozostałych no i oczywiście wobec suwerena.
Gdzie tkwi błąd w rozumowaniu i dlaczego tak długo jest tolerowany?
Trwająca od lat wojna uprzywilejowanej kasty z resztą społeczeństwa pozwoliła na poszerzenie naszej wiedzy w temacie i powoduje coraz większy bunt społeczny wobec status quo.
Władza sądownicza nie istnieje dla samej siebie. Jednak przez lata, przy jawnym lub cichym poparciu pozostałych elementów triady wytworzyła sytuację z której czerpie jednostronnie korzyści nic w zamian nie dając pozostałym. To „nic” nie jest dla wszystkich oczywiste, bo coraz częściej przywoływane przykłady świadczą o czym innym.
Idąc od góry, Trybunał Konstytucyjny jest często daleki od obiektywizmu i zaklepuje interpretacje prawa w zależności od kierunku wiejącego wiatru. Tak dzieje się od lat. Podobnie zachowuje się Sąd Najwyższy. Wszyscy zagwarantowali sobie nietykalność i jest im z tym dobrze.
Wyroki SN, zwłaszcza ostatnio, mają charakter polityczny. To efekt rozgrywek między TK a SN,
Sensu tego zamieszania dawno nie rozumieją tzw. przeciętni zjadacze chleba.
Uprzywilejowana kasta to sędziowie i prokuratorzy podlegający jednak różnym regulacjom prawnym, chociaż z elementami wspólnymi. Nie wolno zapominać o tych pozostających w stanie spoczynku.
Czynnych sędziów jest nieco ponad 10 tysięcy.
W wersji rozszerzonej do kasty zalicza się adwokaturę i radców prawnych z tym, że są to przedstawiciele tzw. wolnych zawodów.
Jaką liczebnie grupę stanowią wszyscy razem w skali kraju?
Z danych porównawczych wynika, że w Polsce jest za mało prawników w stosunku do ogółu społeczeństwa, ale jednocześnie zbyt dużo czynnych sędziów /według tego samego kryterium/.
Na to nakładają się wyższe nakłady budżetu na działalność sądów /w porównaniu do innych państw UE/, https://pl.wikipedia.org/wiki/Wymiar_sprawiedliwo%C5%9Bci_w_Polsce
Problemem jest zła organizacja sądów i zła organizacja ich pracy. Wszelkie próby zmian napotykają od lat na zdecydowany opór. Obecnie obserwujemy radykalny wzrost tych protestów. Nie mogę napisać, że apogeum, bo nie wiem co jeszcze zostanie wymyślone.
Zastanawiam się i przypuszczam że nie tylko ja, dlaczego ten bunt kasty przeciwko państwu polskiemu ma takie poparcie społeczne? Dokładnie tej części wychodzącej na ulice.
Jaki interes, poza chęcią robienia zadymy, mają ludzie nie związani zawodowo z wymiarem sprawiedliwości? Co zyskają jeśli kasta będzie dalej tkwiła na swych pozycjach?
Parę lat temu były sekretarz KC PZPR, później premier rządu III RP, określił to jako radość karpi na wieść o przyspieszeniu świąt Bożego Narodzenia. Nie ma wśród nich nikogo kto miał wątpliwą przyjemność stania na sali sądowej w charakterze obwinionego, czy świadka?
Sędzia w realiach III RP jest osobą uprzywilejowaną, ale czy automatycznie ma być bezkarny?
Debata publiczna którą obserwujemy nie dotyczy jeszcze uposażenia sędziów. Społeczeństwo domaga się żeby sędzia nie tylko stosował prawo na sali sądowej, ale żeby sam postępował zgodnie z prawem które obowiązuje wszystkich obywateli III RP, w szczególności zaś do przepisów szczegółowych określających prawa i obowiązki sędziego wynikających ze sprawowanej funkcji.
W kontekście do powyższego zasadne jest pytanie dlaczego dopuszcza się do pajacowania sędziego Juszczyszyna? Dlaczego w mediach nie ma wielokrotnie powtarzanej informacji co może, a czego nie wolno zawieszonemu przez ID SN sędziemu Juszczyszynowi? Może przychodzić do budynku sądu w Olsztynie, czy nie może? Jeśli nie może to dlaczego nie skutkuje zakaz wydany przez prezesa sądu w Olsztynie? Dlaczego dopuszcza się do manifestów poparcia pozostałych sędziów tego sądu?
W tle sprawy sędziego Juszczyszyna są przestępstwa pospolite popełniane przez sędziów, które w obecnym porządku prawnym nie podlegają osądzeniu i wyciągnięciu konsekwencji karnych. Sędzia pospolity złodziejaszek, pijany za kierownicą, popełniający przestępstwa w ruchu drogowym, łapówkarz, damski bokser, alimenciarz itp. to nie są tylko epitety rzucane w mediach.
Powinniśmy zastanawiać się dlaczego taka wersja funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości ma poparcie zagranicy? Widocznie odpowiada to ich interesom. Na pewno nie naszym.
 

p.s. Małe podsumowanie odnoszące się do stanu na dzisiaj. Przychylam się do opinii wyrażonej przez Nieobyty 7 lutego 2020 12:04 tu http://ewaryst-fedorowicz.szkolanawigatorow.pl/juszczyniada-czyli-kasciarze-do-wziecia Za kulisami gorączkowa atmosfera bo totalni przelicytowali. Pozostaje pytanie jakie będą warunki ugody stron?

abstynent warunkowy

06 lutego 2020

ZSRR też był aliantem



Nie deprecjonuję wkładu ZSRR w zwycięstwo nad III Rzeszą.
Od 22 czerwca 1941 roku walec wojny niszczył wszystko co znalazło się między wojskami niemieckimi i rosyjskimi.
Poza stratami materialnymi ofiarą padły dziesiątki milionów mieszkańców ZSRR, ale otwarte pozostaje pytanie ilu ich zginęło wskutek czystek przeprowadzanych na zlecenie władz komunistycznych?
Gułagi były przecież oryginalnym „wynalazkiem” radzieckim.
Przełom nastąpił po zwycięskiej dla Rosjan bitwie o Stalingrad, zakończonej w lutym 1943 roku. Od tej daty Niemcy już tylko cofali się, aż do swego końca w Berlinie, w maju 1945 roku.
Od napaści III Rzeszy na ZSRR zmienił się status polityczny Związku Radzieckiego który stał się, obok USA i Wlk. Brytanii jednym z aliantów. Zdecydowano o udzielaniu ZSRR wszelkiej możliwej pomocy /lend-lease act https://pl.wikipedia.org/wiki/Lend-Lease_Act / dla zwiększenia skuteczności wojsk radzieckich walczących z armią niemiecką. Aliantom zależało na obniżeniu kosztów własnych związanych z pokonaniem Niemiec hitlerowskich. Poza tym alianci toczyli na Dalekim Wschodzie wojnę z Japonią i byli zainteresowani wciągnięciem ZSRR do tej wojny, po zakończeniu wojny w Europie.
Na kolejnych konferencjach /Teheran, Jałta i Poczdam/ alianci zgodzili się na nowy powojenny ład który stawiał ZSRR w szczególnie uprzywilejowanej pozycji. Strefa wpływów ZSRR miała obejmować całą Europę Środkowo-Wschodnią. Jaskrawo widoczne stało się to w końcowej fazie wojny w Europie, na linii styczności wojsk USA i radzieckich. https://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_praska
Świat zachodni nie miał z tym najmniejszych problemów. Ich wiedza na temat realiów komunizmu była żadna. Była za to wielka fascynacja ideologią komunizmu. Nie uchronił się przed nią nawet prezydent USA F. D. Roosevelt.
Dla ZSRR wojna mogła się zakończyć tylko zdobyciem Berlina.
Polska była po drodze. Trudno wyobrazić sobie żeby Armia Czerwona zostawiła na swych tyłach wojska niemieckie. Do tego dochodził wyścig między wojskami amerykańskimi a Armią Czerwoną o to kto wkroczy głębiej na terytorium III Rzeszy.
W sporze historycznym o to kto i dlaczego nas wyzwolił bardzo rzadko wspomina się, że mogły nas wyzwolić wojska aliantów zachodnich. Stało by się to nieco później. Za to żylibyśmy w zupełnie innej rzeczywistości. Warto też przypomnieć, że regularne oddziały polskie, walczące po stronie aliantów zachodnich nie uczestniczyły w wyzwalaniu Polski.
Z historii wiadomo, że ostateczne ustalenie stref wpływów nastąpiło już po zakończeniu działań wojennych i odbywało się w atmosferze szantażu rządu polskiego. Wystarczy przypomnieć sprawę Szczecina, sporu z Czechami o Cieszyn, czy sprawę granicy na Nysie.
Na podstawie ustaleń z rządem londyńskim premiera Władysława Sikorskiego /układ Sikorski-Majski/ w 1941 roku utworzono na terenie ZSRR armię którą dowodził gen. Władysław Anders. Na podstawie porozumień międzyrządowych armia ta została wyprowadzona do Iranu i przeszła szlak bojowy, zakończony we Włoszech.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Polskie_Si%C5%82y_Zbrojne_w_ZSRR_(1941%E2%80%931942)
W ten sposób z ZSRR wyjechało około 77 tysięcy żołnierzy i 43 tysiące cywili, w tym dużo dzieci.
Byli to w zdecydowanej większości jeńcy wojenni z września 1939 roku i zesłańcy z deportacji z lat 1939-41.
Od 1943 roku, od utworzenia I Armii Wojska Polskiego, którą firmował ZPP, zostaliśmy uznani za sojusznika ZSRR. Pod koniec 1944 roku w ZSRR było to około 180 tysięcy żołnierzy stanowiących I i II Armię.
Równolegle żołnierz polski wchodził w skład wojsk alianckich działających na frontach zachodnich Europy i w basenie Morza Śródziemnego. Te Siły Zbrojne działały w sposób ciągły od jesieni 1939 roku do rozformowania przez Wlk. Brytanię w 1947 roku. https://pl.wikipedia.org/wiki/Polskie_Si%C5%82y_Zbrojne
W końcowej fazie wojny było to ponad 200 tysięcy żołnierzy.
Łącznie Polska wystawiła, po stronie aliantów, czwartą pod względem wielkości armię. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ludowe_Wojsko_Polskie
We wrześniu 1945 roku w Polsce pod bronią mieliśmy 440 tysięcy żołnierzy.
Jak zostaliśmy potraktowani przez ZSRR i aliantów?
Powiem krótko. Kiepsko.
Najgorzej z aliantów zachodnich, w mojej ocenie, zachowali się Brytyjczycy. Zawiedli już we wrześniu 1939 roku. Wtedy dzielnie „wspomagali” ich Francuzi.
Polscy piloci w znacznym stopniu przyczynili się do zwycięstwa Brytyjczyków w powietrznej „bitwie o Anglię”. Wojska lądowe toczyły zwycięskie walki w Norwegii, w północnej Afryce, we Włoszech. Wszyscy ci żołnierze nigdy nie stanęli na polskiej ziemi z bronią w ręku.
Za ten wkład w wysiłek wojenny „pragmatyczni” Brytyjczycy kazali sobie zapłacić m.in. złotem wywiezionym ze skarbca NBP w 1939 roku.
Kolejnym afrontem który nas spotkał było pozbawienie wojsk polskich prawa udziału w defiladzie zwycięzców która odbyła się w Londynie 8 czerwca 1946 roku https://pl.wikipedia.org/wiki/Londy%C5%84ska_Parada_Zwyci%C4%99stwa_(1946)
Po wojnie zostaliśmy też ukarani pozbawieniem pomocy z planu Marshalla https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla Tu też maczał swoje brudne łapy „kochany Związek Radziecki”.
Wiele się mówi na temat wyzwolenia Polski przez Armię Czerwoną. Ten obraz ma dwie, zdecydowanie różne, odsłony. Jedna, wynikająca z oficjalnej propagandy i obowiązująca do końca PRL-u i druga, znana Polakom z autopsji.
ZSRR nie traktował nas jako sojusznika. Byliśmy dla nich jednym z krajów traktowanych jako łup wojenny.
Temu zawdzięczamy grabież terenów, zwłaszcza poniemieckich, na niespotykaną skalę. Wywożono wszystko co ocalało po pożodze wojennej, włącznie z inwentarzem żywym z gospodarstw rolnych.
Często to czego nie dało się wywieźć, bezmyślnie niszczono.
Do tego dochodzi walka polityczna która doprowadziła do śmierci kilkuset tysięcy Polaków którzy nie godzili się na nowe porządki.
Warto pamiętać że prezydent Putin w 2005 r., w rocznicę zakończenia wojny, wymieniał na Placu Czerwonym sojuszników ZSRR, nie zapominając o niemieckich i włoskich antyfaszystach i świadomie nie wymienił polskich wojsk jako uczestników zmagań z III Rzeszą.
Dzisiaj podnoszony jest problem reparacji wojennych. Jednak ogranicza się go do roszczeń wobec Niemiec. Mniej chętnie mówi się o odszkodowaniach od Federacji Rosyjskiej jako spadkobiercy ZSRR. Argumentacja jest prymitywnie żałosna, jeszcze nie pora. A kiedy ona nastanie?
Sprawa jest skomplikowana pod wieloma względami.
Najważniejsze jednak jest to, że II wojna światowa nie zakończyła się traktatem pokojowym. W ocenie wielu historyków wprowadza to stan tymczasowości mimo, że od zakończenia wojny minie wkrótce 75 lat.
Jednocześnie pozwala na manipulowanie faktami historycznymi. Tu na czoło wysuwa się próba nowego ustalenia sprawców II wojny światowej. Drugim takim żelaznym punktem jest próba wrobienia Polski we współsprawstwo w eksterminacji Żydów i w konsekwencji wymuszenie od III RP horrendalnych odszkodowań, w sytuacji gdy faktyczni sprawcy odmawiają takich odszkodowań Polsce. Szokuje rola jaką w tym procederze odgrywa Izrael i lobby żydowskie.
Na koniec, mówiąc o sprawach wstydliwych dla Federacji Rosyjskiej, spadkobierczyni ZSRR, warto przypomnieć jak traktowali swych zwycięskich żołnierzy, zaraz po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku i latach następnych.
Przez dziesiątki lat nie były dostępne żadne informacje na ten temat. Dopiero kilka lat temu zaczęły pojawiać się informacje które powinny mrozić krew w żyłach.
O skali problemu i szczegółach można przeczytać tu https://przegladdziennikarski.pl/losy-inwalidow-weteranow-wielkiej-wojny-ojczyznianej/ Zamiast jego komentowania zacytuję:
warto rozpocząć od wstrząsających danych znajdujących się w Muzeum Wojskowo-Medycznym w Petersburgu, które przytacza autor.
„Podczas wojny rannych zostało 46 mln 250 tys. obywateli sowieckich. Ponad 10 milionów z nich wróciło do domu z trwałymi urazami, mniejszym lub większym stopniem niepełnosprawności. Dziesięć milionowych miast kalek! 775 tys. z urazami czaszki, 501,5 tys. z zeszpeconą twarzą, 155 tys. z jednym okiem, 54 tys. całkowicie ociemniałych, 28,6 tys. z urwanymi organami płciowymi, 3 mln jednorękich, 1 mln 100 tys. pozbawionych obydwu rąk, 3 mln 255 tys. bez jednej nogi, bez obu – 1 mln 121 tys., prawie 0,5 mln z częściowo urwanymi kończynami i na koniec niemal 90 tys.[…] »samowarów«”.
Należy wyjaśnić, że „samowarami” w powojennej Rosji nazywano najbardziej okaleczonych – bez rąk i nóg – których wojenni współtowarzysze wozili po ulicach na zwykłych taczkach.
To zakłamanie trwa po dzień dzisiejszy. Jednym z miejsc w których „przechowywano” tych inwalidów była wyspa Wałaam na jeziorze Ładoga https://pl.wikipedia.org/wiki/Wa%C5%82aam
W polskiej wersji językowej nie ma o tym epizodzie ani słowa. W wersji rosyjskiej również. Co innego można przeczytać tu https://wyborcza.pl/1,75399,9974887,Patriarcha_Moskwy_czci_inwalidow_wojennych__ofiary.html?disableRedirects=true  
Na tym tle szczególnie obłudnie wygląda wykorzystywanie pozostałych przy życiu weteranów Wojny Ojczyźnianej przez współczesną propagandę rosyjską. https://belsat.eu/pl/news/dzien-zwyciestwa-w-rosji-lipni-weterani-ruszaja-w-boj/ Niewielu obserwatorów ma świadomość że ma przed sobą zamiast autentycznych weteranów, mniej czy bardziej udanych przebierańców.
Jeżeli chce się pisać historię na nowo, wszystkie chwyty są dozwolone. Oczywiście dla piszącego.
 
abstynent warunkowy 

04 lutego 2020

O czym chcą zapomnieć propagandyści rosyjscy i radzieccy? – uzupełnienie.


W dyskusji o propagandzie rodem z Federacji Rosyjskiej, wcześniej ZSRR, nie wolno zapominać o kulcie jednostki. Nie chodzi mi bynajmniej o „wujka Joe”. https://www.salon24.pl/u/nick/565192,f-d-roosevelt-to-wtedy-nazwalem-stalina-wujkiem-joe
Mniej uwagi poświęca się kultowi dowódców wojskowych. Zwykle kojarzymy z tym pojęciem nazwiska Suworowa, Kutuzowa, Budionnego, Tuchaczewskiego. Na ich temat opinie są ustabilizowane i raczej jednoznaczne.
Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku marszałka Żukowa. Z jednej strony mamy hasło w wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/Gieorgij_%C5%BBukow gdzie wypisano mu piękna laurkę.
Z racji mojego wieku, pamiętam publikacje z czasów PRL-u sławiące postać marszałka. Rozpad demoludów spowodował, że zmieniła się narracja wokół marszałka Żukowa.
Nigdzie nie mogę się doczytać jakie szkoły, zwłaszcza wojskowe, skończył Żukow. Ostatecznie mogę przyjąć, że był genialnym samoukiem.
Fakty mówią jednak co innego. Powiem brzydko, dla mnie to wsiowy kmiotek żądny sławy i zaszczytów.
Dobrze trzymał się na koniu, ale gorzej z sukcesami wojskowymi. Jeśli miały miejsce, nie były jego zasługą.
W czasie I wojny światowej i Rewolucji Październikowej jedyne czym się wyróżniał to waleczność za którą był nagradzany odznaczeniami bojowymi. W czasie Rewolucji Październikowej i w latach późniejszych wyróżniał się okrucieństwem. W składzie wojsk Tuchaczewskiego zwalczał powstanie Antonowa na Tambowszczyźnie. https://pl.wikipedia.org/wiki/Powstanie_tambowskie
W latach 20-tych osiągał kolejne stanowiska dowódcze /dowódca pułku czołgów, dowódca dywizji i korpusu kawalerii/.
Miał szczęście, bo nie padł ofiarą wielkiego terroru lat 1937-39 kiedy Stalin dokonał czystek wśród dowódców wojskowych, co skutkowało klęskami Armii Czerwonej w pierwszych miesiącach Wojny Ojczyźnianej. W 1939 roku dowodził, w końcowej fazie walk, wojskami radzieckimi przeciwko wojskom japońskim na terenie Mandżurii.
W opracowaniach przedstawiane jest to jako sukces militarny Żukowa. Są też inne opracowania, również autorów rosyjskich. Tu eksponowane jest dyletanctwo Żukowa w bitwie pod Chałchyn-Goł latem 1939 roku. https://ciekawostkihistoryczne.pl/2016/07/16/jak-nie-prowadzic-wojny-antyporadnik-armii-czerwonej/ „Osiągnięcia” strony rosyjskiej w bitwie ujawniono dopiero w latach 90-tych XX wieku.
Żukow do historii przeszedł dzięki temu, że podczas 104 dni dowodzenia na Dalekim Wschodzie wydał ponad 600 wyroków śmierci. Nie dotyczyły one szeregowych żołnierzy.
W początkowej fazie Wojny Ojczyźnianej, jako dowódca obrony Leningradu, zasłynął szyfrogramem
nr 4976 do dowódców armii Frontu Leningradzkiego oraz Floty Bałtyckiej: „Ogłoście wszystkim, że rodziny tych, którzy poddadzą się wrogom, zostaną rozstrzelane, a po powrocie z niewoli oni też zostaną rozstrzelani”.
Brak sukcesów osobistych, jako dowódcy, podkreślali jego koledzy np. we wspomnieniach główny marszałek lotnictwa Gołowanow pisze: „Żukow nie ma bezpośredniego związku ani z bitwą stalingradzką, ani z bitwą na Łuku Kurskim, ani z wieloma innymi operacjami”.
Mimo tego pozycja Żukowa w dowództwie Armii Czerwonej wzrastała. Rosły też straty wojsk własnych którymi dowodził. Przykładowo, w operacji berlińskiej, w tym forsowaniu Odry, straty szacowane są na około 300 tysięcy zabitych, nie licząc rannych i zaginionych.
Za to, w imieniu Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej wraz z przedstawicielami rządów USA, Wielkiej Brytanii i Francji, dostąpił zaszczytu odebrania, z rąk feldmarszałka Wilhelma Keitla bezwarunkowej kapitulacji hitlerowskich Niemiec i został mianowany dowódcą radzieckiej strefy okupacyjnej, został także radzieckim przedstawicielem w Międzysojuszniczej Radzie Kontroli.
24 czerwca 1945 roku, na polecenie Józefa Stalina wspólnie z marszałkiem Konstantym Rokossowskim przyjął triumfalną paradę zwycięstwa na placu Czerwonym w Moskwie.
W 1946 objął dowództwo nad całością wojsk lądowych ZSRR, jednak Józef Stalin usunął go z tej funkcji. Zagrożony aresztowaniem, uniknął go dzięki interwencji marszałków i generałów radzieckich (m.in. marszałka Iwana Koniewa), którzy obawiali się nowej czystki, mogącej zacząć się od Żukowa.
W latach 1946–1948 dowodził Odeskim Okręgiem Wojskowym.
Żukow odegrał czynną rolę w usunięciu, po śmierci Stalina w 1953 roku, Ł. Berii.
Dalsza jego kariera, zarówno wojskowa, jak i polityczna, była ilustracją powiedzenia: „kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Żukow czynnie angażował się w rozgrywki kremlowskich koterii. Jego gwiazda zgasła za czasów I sekretarza KC KPZR Chruszczowa. Żukow przyczynił się do wylansowania Chruszczowa, a ten, po dojściu do władzy, w 1958 roku odwdzięczył się usunięciem Żukowa ze wszystkich zajmowanych stanowisk wojskowych i politycznych.
Żukow wrócił do łask i ponownie pojawił się w życiu politycznym za czasów Breżniewa. To za jego czasów zaczął się kult Żukowa którego lansowano jako geniusza, kogoś na podobieństwo Cezara lub Napoleona. Przedstawiano go jako wielkiego dowódcę, który poprowadził ZSRR do zwycięstwa w drugiej wojnie światowej, człowieka nieodpowiedzialnego za zbrodnie czasów stalinowskich itd.
Ten obraz zdecydowanie zaburza ta publikacja https://superhistoria.pl/druga-wojna-swiatowa/74401/zukow-najgorszy-dowodca-ii-wojny.html
Znajdą się tacy, którzy będą ten obraz kwestionować, ale do prawdy nie dotrzemy bez dostępu do oryginalnych materiałów które jeszcze długo nie będą dostępne nie tylko dla nas, ale nawet dla historyków. Podkreślam, że przytoczone opinie pochodzą od autorów rosyjskich.


abstynent warunkowy

02 lutego 2020

Dyplomacja to tylko sprawy zagraniczne?


Dyskusję w kategorii „autentyk czy fałszywka” powinno się uzupełnić o rolę jaką w propagandzie pełni dyplomacja.
W mojej ocenie dyplomacja nie była i nie jest mocną stroną Polski. Istotne jest więc pytanie dlaczego?
Nie jestem kompetentny do udzielenia wiążącej odpowiedzi ale mam parę własnych spostrzeżeń.
Nie wiem jak to wyglądało w okresie międzywojennym, ale po wojnie służba w dyplomacji była zastrzeżona dla określonej grupy społecznej. Otwarte pytanie dotyczy jej przygotowania zawodowego.
Aktualnie działają na kilku uczelniach studia dla kandydatów do służby dyplomatycznej i konsularnej. Szkolenia prowadzi również MSZ https://www.gov.pl/web/dyplomacja/akademia-dyplomatyczna
W okresie PRL-u dostawcą kadr był moskiewski MGIMO https://wiadomosci.onet.pl/swiat/mgimo-kuznia-kadr-czy-rosyjski-harvard/qps1b7  Prowadzono również szkolenia krajowe https://pl.wikipedia.org/wiki/Akademia_PISM
Przygotowanie zawodowe to jedno, a obsada stanowisk drugie.
W czasach PRL-u sprawa była prosta, jasna i oczywista. O wszystkim decydowała „wiodąca siła narodu”. Nastała jednak III RP i co się zmieniło?
Warto to przeanalizować.
Nowy rząd to zmiana fasadowa. Zmiany sięgają wiceministrów, a niżej zasadniczo bez zmian.
Istotnych zmian można oczekiwać po kilku, czy kilkunastu latach.
Jaka jest rzeczywistość? Ile lat po 1989 roku w dyplomacji znaczącą rolę odgrywali ludzie wywodzący się z czasów PRL-u? Dotyczy to zwłaszcza ambasadorów, bo oni są najbardziej widoczni dla mediów.
Jakie przygotowanie zawodowe miał przykładowo Gugała, dziennikarz z zawodu, który jako ambasador zajmował się szkalowaniem Kobylańskiego? Czym faktycznie zajmował się Widacki w Wilnie? Czy polscy konsulowie we Lwowie? Jakiej dbałości o sprawy polskie można było oczekiwać od szefów resortu: Skubiszewskiego, Geremka, Rosatiego, Cimoszewicza, Bartoszewskiego, Olechowskiego, Rotfelda i im podobnych?
Jaką samodzielność decyzyjną może mieć człowiek na którego są „haki”?
Idąc dalej trzeba mieć świadomość, że w dyplomacji istotną rolę odgrywają służby specjalne.
Ciągle dowiadujemy się z mediów, że w jakimś kraju uznano dyplomatę, czy dyplomatów za persona non grata. To nie jest tylko sprawa retorsji.
W placówce dyplomatycznej są ludzie zajmujący się ochroną kontrwywiadowczą, ale są też zajmujący się czystym wywiadem, zarówno cywilnym jak i wojskowym. Nikt z nich nie ma na czole stempelka czym się zajmuje.
Pod tym kątem oceniana jest również działalność placówek dyplomatycznych w Polsce.
Jakie wnioski są wyciągane z tych analiz? Tego nie wiem i się nie dziwię. To nie są informacje przeznaczone dla szerszego ogółu.
Zwrócę uwagę, że jedną z form działalności placówek dyplomatycznych jest dezinformacja.
Mając to na uwadze nie powinno nikogo dziwić istnienie np. Instrukcji NK/003/47. http://ewa-rembikowska.szkolanawigatorow.pl/45-zasad-zniewolenia
W sumie mniej istotne jest ustalenie czy to autentyk, czy fałszywka?
W mojej ocenie ważniejsza jest odpowiedź na pytanie dlaczego ta instrukcja nic nie straciła na aktualności?

abstynent warunkowy

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...