Miałem
pisać o czymś innym.
Jeśli
wierzyć analitykom różnego pokroju, wkrótce dojdzie do przejęcia
władzy przez obecną opozycję, w części zwanej niedawno totalną. Trudno powiedzieć że jestem tym zachwycony, a tym bardziej nie
jest mi to obojętne.
Kiedy w 1989 roku dochodziło do
transformacji ustrojowej wmawiano nam, że po czasach PRL-u,
bo nie
komuny, której u nas nigdy nie było, doczekamy czasów dobrobytu i
wiecznej szczęśliwości. Przebudzenie nastąpiło szybko i dla
większości okazało się bolesne.
Odwrotu już nie było.
Nie
zagłębiam się teraz w szczegóły.
Mamy za sobą ponad 30 lat
tego „nowego”. To spory kawał mojego dorosłego życia.
Czy
są jakieś wnioski wynikające z obserwacji minionych lat?
Moim
zdaniem jest i to niejeden.
Podstawowy dotyczy gry pozorów.
Na
samym początku kotłowało się od mnogości partii politycznych
które najczęściej różniły się jedynie nazwą. Po latach
sytuacja uspokoiła się i na placu boju pozostały w zasadzie dwie
formacje wiodące i kilka tzw. przystawek.
Tu nie chodzi o
pejoratywne określenie, ale o ich polityczne znaczenie.
Te
przystawki to nie byle kto bo spadkobierca PZPR, czyli SLD i jej
kolejne wcielenia oraz PSL które jest spadkobiercą ZSL, a chętnie
nawiązuje do tradycji ruchu ludowego Wincentego Witosa.
Tyle że
dzisiejszy PSL ma tyle wspólnego z ruchem Witosa co krzesło z
krzesłem elektrycznym.
SLD często zmienia nazwę licząc że
potencjalni wyborcy zapomną jaki jest ich rodowód.
Wśród
przystawek są efemerydy istniejące na scenie politycznej jedną,
dwie, rzadko więcej kadencji. Niektórym udaje się dostąpić
zaszczytu uczestniczenia w sprawowaniu władzy.
Częściej
przepadają w niebycie, albo są wchłaniane przez silniejszych.
Świadomie nie wchodzę w układy na poziomie niższym, czyli
województwa, powiatu, czy gminy.
Tu układy mają znaczenie w
wyborach samorządowych. Często szokują konfiguracje polityczne.
Praktycznie dopuszczalny jest każdy wariant.
Ten układ sił,
wzorem wielu demokracji państw zachodnich mógłby w III RP z
powodzeniem funkcjonować gdyby nie to że na czele partii wiodących
stoją podobno koledzy z czasów opozycji.
Jeden z nich okazał
się być agentem SB /TW Oskar/
https://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/tusk-tw-stasi-oskar
, a ponadto ma atawistyczną niechęć do wszystkiego co polskie.
Politykę sprowadził do personalnej rozgrywki z liderem PiS.
Nawiasem mówiąc, skoro Polska tak mu doskwiera co tu jeszcze robi?
Nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie wytłumaczyć mi jakim
cudem DT został wybrany na sternika nawy państwowej? Błąd można
popełnić raz, kolejna próba to recydywa. Tymczasem krul europy od
kilku tygodni uważa się za premiera in spe. Nie przeszkadzają mu w
tym materiały zaprezentowane w serialu TVP „Reset” ani raport
komisji Cenckiewicza, co prawda tylko wstępny, ale oparty na
dostępnych dokumentach, a nie wyssanych z palca, często brudnego.
Z formalnego punktu widzenia nie ma przeszkód żeby słowo stało
się ciałem. Tak wynika z tego tekstu
https://niepoprawni.pl/blog/rafal-brzeski/ekipa-tuska-zlamala-traktat-polnocnoatlantycki
Wyjściem jest brak poparcia dla kandydatury DT ze strony posłów
obecnej kadencji.
Tylko czy to jest realne?
Chęć zemsty
odbiera ludziom rozum. O tym wiadomo od zawsze.
Problem na
dzisiaj polega na pytaniu kto i za co ma się mścić?
Tu mam
znowu dysonans poznawczy. Jedynym zrozumiałym dla mnie argumentem
jest chęć zemsty za to że ciągle jeszcze opozycja była nią aż
osiem lat i to w sytuacji kiedy bez mała na 100% była pewna
wygranych wyborów w 2015 roku i to kolejno prezydenckich i
parlamentarnych.
Ta nienawiść wybuchła znacznie wcześniej, bo
w 2005 roku /po przegranych wówczas wyborach parlamentarnych/ i jest
stale umiejętnie przez liderów PO podsycana.
Dzisiaj trzeba też
postawić pytanie co ma wspólnego dawniejsza PO z obecną zbieraniną
pod szyldem KO? Czy to przypadek że w jej szeregach przybywa
posłów/senatorów skonfliktowanych z prawem?
Rzeczywistą
słabością państwa polskiego jest nieskuteczność wymiaru
sprawiedliwości.
Panujący chaos pogłębia się i nie widać
nikogo kto byłby w stanie go opanować.
W polskim systemie
sprawowania władzy obowiązuje jej trójpodział.
W praktyce
władzy sądowniczej udało się stworzyć państwo w państwie.
Według porzekadeł ludowych ryba psuje się od głowy.
Coś
w tym jest. Przechodzimy do porządku dziennego nad
posłami/senatorami obecnej i poprzednich kadencji którzy mają
postawione zarzuty prokuratorskie, ale z przyczyn proceduralnych nie
można ich postawić przed sądami bo chroni ich immunitet
parlamentarny.
Ten immunitet dotyczy również zawodów tzw.
zaufania publicznego.
Niedługo miną dwa miesiące od jesiennych
wyborów parlamentarnych a pretendenci do władzy nie ujawnili
jeszcze programu jaki zamierzają realizować w tej kadencji. Mamy im
zaufać na kredyt?
Niby dlaczego? Doświadczenie z minionych lat
ostrzega nas. Nigdy więcej.
Tylko kto z posłów/senatorów tego
posłucha?
Od powrotu DT z Brukseli mamy do czynienia z ciągiem
matactw które doprowadziły /dopiero po obliczeniu wyników wyborów/
do uzyskania większości parlamentarnej przez partię która
samodzielnie tych wyborów nie wygrała, ale żeruje na tym. Co z
tego że to większość od Sasa do Lasa?
Wystarcza paru hunwejbinów,
umiejętnie sterowanych przez starych wyjadaczy i hulaj dusza.
W
rozmowach indywidualnych w tej rzekomej większości nie brakuje
głosów rozsądku, ale nikt nie znajduje w sobie odwagi żeby się
wyłamać. Obowiązuje ich zasada „po nas choćby potop”.
Dziwne
i chore z gruntu podejście. Ci ludzie mają rodziny i swoje kręgi
towarzyskie.
Świadomie godzą się na ostracyzm?
Zgadzam
się co do tego że Państwo Polskie przeżywa kryzys polityczny. To
sprawa nie dni, tygodni, ale lat.
Brak zdolności przewidywania,
albo świadome działanie na szkodę suwerena powoduje że jednym
bezmyślnym ruchem zubożono nas /bezinteresownie?/ o ponad 5 mld
złotych. W czyim interesie?
Na tym nie koniec.
Jesteśmy
faktycznie ubezwłasnowolnieni przez przynależność do UE. To jest
wyłączna wina błędów negocjacyjnych kolejnych przywódców III
RP po przystąpieniu do UE. Zapomnieli oni że reprezentują blisko
40 milionowy naród żyjący w środku Europy. Naród z ponad
1000-letnią tradycją historyczną, dorobkiem kulturalnym i
naukowym.
O tym co i jak możemy robić we własnym kraju
decydują urzędnicy z Brukseli którzy rządzą prawem kaduka /kto
ich wybrał?/.
Mimo nagminnego łamania prawa unijnego nikt w
Polsce nie ma odwagi przeciwstawić się temu.
To już weszło w
nawyk.
Patrząc na to co się wokół nas dzieje mogę powiedzieć
że rządzą nie partie polityczne które uzyskały większość, ale
gangi które pilnują własnych interesów które z kolei nie zawsze
pokrywają się z polską racją stanu. Dyskusji na ten temat
zwyczajnie nie ma. Zdarzają się takie
http://zw.szkolanawigatorow.pl/gibelini-gora-czyli-o-dwoch-spotkaniach-ambasadora-niemiecI
Wrócę
jednak do wniosków wynikających z obserwacji sceny politycznej w
okresie minionych ponad 30 lat III RP.
Pierwsze lata nie były
może zbyt interesujące. Było zbyt dużo realnych problemów które
wymagały bieżącego rozwiązywania. Nie było miejsca na tematy
zastępcze. To był czas uchwalenia nowej konstytucji i pierwszej
stabilnej kadencji prezydenta Kwaśniewskiego.
W 2005 roku pewna
była wygrana PO. Przy urnach okazało się co innego. Przegrani nie
byli w stanie pogodzić się z porażką. Wtedy zaczęła się wojna
gangów trwająca po dzień dzisiejszy.
Dewaluacji uległo
wszystko. Króluje nowomowa.
Trzeba wyraźnie powiedzieć, że
nie jest to polski „wynalazek”. To dotknęło wiele państw
Europy Zachodniej. Na tym ma podobno polegać nowoczesność Europy.
W debacie publicznej zabrakło miejsca na rzeczową dyskusję.
Zastąpił ją trwający popis chamstwa, rynsztokowego języka i pogardy dla wiedzy.
Zanikł wzajemny szacunek uczestników debaty.
Szczytne hasła
„Bóg, Honor, Ojczyzna” zostały splugawione i wykorzystywane
cynicznie dla celów partyjnych. Pozwalają sobie na to nawet
posłowie z mównicy sejmowej.
To już wymknęło się spod
kontroli.
Autorzy tych popisów chyba zapomnieli, że pokolenie
urodzonych po 1989 roku to już dorośli, często w wieku ponad 30
lat. Z jakich wzorców korzystają?
Czy to się komuś podoba,
czy nie, musi paść pytanie co z tą Polską?
To nie jest
pytanie retoryczne.
Po odzyskaniu niepodległości, po okresie
porozbiorowym, jako państwo, istniejemy z przerwami ponad 100 lat.
Utrzymanie niepodległości kosztowało Naród miliony zabitych,
zamordowanych, rannych
i trwale okaleczonych. Nie wspomnę o stratach
materialnych. Wyślizgano nas z planu Marshalla, a o reparacjach
wojennych mogliśmy porozmawiać w rodzinnym gronie.
Po
rozpadzie bloku wschodniego wydawało się że można będzie
spokojnie odbudowywać potęgę gospodarczą Polski, którą jako
kontynuację poprzedniczek nazwano III RP. Tak mogło być.
W
tych rozważaniach większość z nas nie brała pod uwagę skutków
zaszłości historycznych.
W 1980 roku byliśmy 35 lat po
zakończeniu II wojny światowej, w najlepsze mozolnie
odbudowywaliśmy kraj ze zniszczeń wojennych.
Po II wojnie światowej
należeliśmy jednak do tzw. bloku wschodniego i chcąc nie chcąc,
pod dyktando ZSRR próbowaliśmy krzewić komunizm w różnych
zakątkach świata. Doskonały sposób na marnowanie pieniędzy.
Wiele państw, zwłaszcza Azji i Afryki, korzystało z tej oferty
nie spełniając nadziei pokładanych przez władców Kremla.
Efekty
znamy. Doszło do implozji bloku wschodniego, z wiadomymi
konsekwencjami.
Pamiętamy że lata minione miały pewne cechy
charakterystyczne. To rozbudowane struktury partii rządzącej i
aparatu ucisku w wykonaniu służby bezpieczeństwa.
O życiu
społeczeństwa decydowała nomenklatura partyjna, mająca rzadko
kwalifikacje do pełnienia odpowiedzialnych stanowisk w administracji
państwowej. Do pomocy mieli służbę bezpieczeństwa która z kolei
wspierała się rozbudowaną agenturą ulokowaną w społeczeństwie.
Transformacja ustrojowa nie przebiegała jednakowo we wszystkich
państwach satelickich ZSRR.
Przypomnę że służby prowadziły
ewidencję agentury i ich dokonań. W okresie przejściowym działy
się różne dziwne rzeczy z tymi aktami. Często trafiały w
niepowołane ręce /casus Kiszczaka/ i nie pomogło ich niszczenie,
rzekomo udokumentowane.
W zasobach służb byli też agenci którym
teczek nie zakładano.
Faktem pozostaje że w Polsce lustracji
nie przeprowadzono i to mści się na naszym życiu politycznym.
Jeżeli ktoś do tematu wraca nie znajduje znikąd wsparcia.
Co
innego mówić na temat, a co innego podjąć konkretne i skuteczne
działania.
Prawdopodobnie zajmą się tematem agentury wyłącznie
historycy.
Sporo tej agentury, w nowej rzeczywistości, stało
się aktywnymi politykami.
Dostęp do zawartości teczek stał
się elementem manipulacji, wręcz szantażu.
Wielu z nich
przeżyło rozczarowanie bo zbyt późno zrozumieli że teczki miały
swoje kopie ulokowane na Łubiance i nie tylko. Większym
zaskoczeniem jest to że posiadaczami tych akt są także służby
państw zachodnich.
Realnie oceniając sytuację posądzone o
współpracę ze służbami PRL-u mogą być osoby mające teraz
około 50 lat i więcej. Ilu takich jest czynnych w polityce?
Na
czym może polegać szkodliwość ich funkcjonowania w bieżącej
polityce?
Według mnie repertuar jest praktycznie nieograniczony.
Najważniejsze jest to że nie występują z otwartą przyłbicą. To
zbyt ryzykowne. Poza tym destrukcję prowadzą od środka formacji w
której się znaleźli. Skutki nie zawsze są natychmiastowe.
Najczęściej są długofalowe.
Takim widocznym jest polaryzacja
społeczeństwa.
Patrząc na obecny układ sił w parlamencie
można odnieść wrażenie że jest to podział pół na pół. Jaka
jest prawda i dlaczego doszło do takiego podziału?
Nie podejmę
się wyjaśnienia bo nie chcę nikomu ubliżyć.
Przypomnę za
to, że w PRL-u, liczbę członków i sympatyków PZPR oceniano /w
maksimum, czyli na początku lat 80-tych/ na około 3 mln. ZSL i SD
to był margines. Pierwsza Solidarność to podobno około 10
milionów członków! A co z sympatykami? Było nas wtedy około 35,5
mln!
Dzisiaj na ponad 38,5 mln mieszkańców uprawnionych do
głosowania jest ponad 29 mln.
To społeczeństwo jest dzisiaj
tak skołowane, czy tylko zmanipulowane, że nie wie samodzielnie kto
z polityków działa w ich interesie i w interesie Państwa
Polskiego.
Jeśli dojdzie do utworzenia rządu przez DT i
przystawki powiem tylko „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało!”
To
będzie zmiana nie na tygodnie a na długie lata, a konsekwencje będą
widoczne znacznie wcześniej. Middle class i bogatsi będą zgrzytać
zębami i zastanawiać się z czego będą musieli kolejno
rezygnować. Dla tych słabszych szybko zabraknie dostępu do
śmietników.
Na ile to możliwe trzeba zobaczyć jak wygląda
sytuacja wewnętrzna w państwach o inflacji rocznej powyżej 50%.
Starsi pamiętają w Polsce końcówkę lat 80-tych. To nie będzie
powtórka z rozrywki.