Temat przez wiele lat III RP pomijany milczeniem. Dlaczego?
Między innymi dlatego że bogata Europa uwierzyła zapewnieniom
Putina i jego kamaryli że nastał czas pokoju i spokoju. Tak było
wygodnie. Rozczarowanie nastąpiło za sprawą wydarzeń na Ukrainie,
od Majdanu poczynając, po aneksję Krymu, a wreszcie otwartą wojnę
zapoczątkowaną agresją w lutym 2022 roku.
Tak się składa że
za kilka dni będziemy obchodzili rocznicę zakończenia II wojny w
Europie.
Mówiąc o każdej wojnie myślimy najczęściej o tym
co się dzieje bezpośrednio na polu walki, na froncie. Tymczasem na
front nie idą wszyscy, za to skutki odczuwają wszyscy mieszkańcy
państwa nawiedzonego przez wojnę. Na front nie idą najmłodsi i
najstarsi oraz niepełnosprawni, a także ci którym ustawowo
przypisano do realizacji inne zdania.
Ci umowni „cywile”
żyją i muszą walczyć o przetrwanie. Nie tylko gołymi rękami.
Najczęściej nie robią tego z bronią w ręku, wobec wroga są
bezradni i bezbronni.
Jeśli uda im się zorganizować mogą
minimalizować straty.
Własne wojska nie zawsze są w stanie ich
bronić.
Zaplecze decyduje o sukcesach na froncie.
Stąd
pochodzi wszelkie zaopatrzenie, tu wycofywani są ranni. Tu chowają
zabitych.
Tu odbywają się naprawy uszkodzonego sprzętu
bojowego i przeglądy serwisowe.
Stąd pochodzą wszelkie bieżące
uzupełnienia dla frontu.
Jeśli sytuacja na to pozwala, na
tyłach frontu toczy się życie codzienne. Oczywiście nie takie jak
w warunkach pokojowych.
Co
jest najważniejsze na tyłach?
Moim zdaniem komunikacja. I to w
wielorakim znaczeniu.
Po pierwsze to zapewnienie wszelkich dostaw
na linie frontu. Po drugie uniemożliwienie defetyzmu na tyłach.
Na linii frontu musi być gwarancja że nie dojdzie do ciosu w
plecy. Na zapleczu muszą być skutecznie zwalczane wszelkie formy
dywersji.
Zaplecze musi być tak zorganizowane żeby
minimalizować straty własne.
To wszystko kosztuje, bo
przygotowania muszą trwać non stop już w czasie pokoju.
To
wszystko mieści się w określeniu „obrona cywilna”.
Minione
lata wykazały że ten obszar został w III RP poważnie zaniedbany.
Nie pora rozstrzygać czy było to działanie zamierzone.
Zaczyna się od braku realnych regulacji prawnych. W ślad za tym
brak przepisów wykonawczych.
Istniejące nie są dostosowane do
rzeczywistości.
Dopiero w zeszłym roku temat znalazł się w
kręgu zainteresowania rządu i to niejako przy okazji nowelizacji
ustawy o powszechnym obowiązku obrony.
Trwają prace
legislacyjne. Kiedy zostaną zakończone? Nie wiadomo.
https://businessinsider.com.pl/prawo/nowej-ustawa-o-ochronie-ludnosci-i-obronie-cywilnej-kogo-ochroni-przed-wojna/2we5l9s
Temat jest o tyle niewdzięczny że realizacja wymaga poważnych
nakładów finansowych, a to oznacza że w budżecie znowu trzeba
będzie komuś zabrać. Poza tym sam fakt dostrzegania tematu jeszcze
niczego nie rozwiązuje. Sprawa jest kłopotliwa wobec narastającego
zagrożenia konfliktem inspirowanym przez władze FR i wtórującej
im Białorusi.
Dzisiaj wszelkie działania mają charakter
doraźny, bo jesteśmy pod presją czasu. Ponosimy skutki zaniedbań
minionych kilkudziesięciu lat i kolejnych rządów III RP.
W
rozważaniach o przyszłości obrony cywilnej kluczowa jest, według
mnie, odpowiedź na pytanie jak potencjalny agresor będzie się
zachowywał wobec ludności cywilnej?
Istnieją międzynarodowe
regulacje prawne w tym zakresie, ale toczące się obecnie wojny
pokazują, że prawo to tylko zapisane kartki papieru. Liczy się
zachowanie najeźdźcy i przekonanie że jako zwycięzcy prawo go nie
dotyczy. W sumie to nic nowego. Nie przypominam sobie żeby ZSRR był
sądzony za zbrodnie wojenne popełnione podczas II wojny światowej.
Niemcy, Japonia czy Włochy to co innego.
Cywile nie mogą liczyć
na litość najeźdźcy. Muszą się bronić wszelkimi dostępnymi
sposobami.
Żeby się bronić trzeba być do tego przygotowanym.
Stąd znaczenie wszelkich szkoleń kierunkowych, medycznych,
ogólnowojskowych, ochrony przeciwpożarowej itp.
Żeby te
zadania realizować potrzebne są regulacje ustawowe i zbudowane
wcześniej struktury wykonawcze.
Zapomniałem o „drobiazgu”, o
zabezpieczeniu finansowym. Bez tego będziemy budowali zamki na
piasku. Z tym dzisiaj w III RP jest, oględnie mówiąc, słabo.
Zaczyna się od spraw podstawowych, od komunikacji.
Przykładowo,
opracowane są sygnały powiadomienia o zagrożeniach. Są prowadzone
sporadycznie ćwiczenia sprawdzające.
Proszę mi powiedzieć ilu
z nas wie jak interpretować poszczególne sygnały, od tych
dźwiękowych poczynając. Jak się prawidłowo zachować?
Czy
warto lekceważyć te ćwiczenia?
Czy w sytuacji realnego
zagrożenia możemy jedynie liczyć że zły los nas ominie?
W
mojej ocenie problem jest znacznie szerszy.
Odniesieniem powinna
być trwająca wojna na Ukrainie.
Po części powinniśmy
pamiętać jak to było z nami podczas II wojny światowej.
O co
mi chodzi tym razem?
Społeczeństwo tworzą osoby płci męskiej
i żeńskiej, od oseska do tej stojącej nad grobem, czyli w tzw.
sędziwym wieku.
Państwo nie obroni się samo. Ten obowiązek
spoczywa na wszystkich w wieku od 18 lat do 50, a oficerów do 60
lat. Co ciekawe, wynika to z ustawy z 1950 roku o powszechnym
obowiązku wojskowym i jej kolejnych nowelizacji /aktualny stan
prawny
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20240000248/O/D20240248.pdf
/
Ustawa jest rozbudowana, stanowi teraz 229 stron maszynopisu.
Istotne są wyłączenia z obowiązku, opisane w art. 5 ustawy.
Po co to wszystko?
Z obserwacji wydarzeń z ostatnich lat
widać że wojna wybucha bez formalnego wypowiedzenia.
Powód też
nie ma większego znaczenia. Tylko że napaści nie można
zrealizować skrycie, bez widocznych przygotowań. Tak było na
Ukrainie. Przygotowania po stronie rosyjskiej trwały miesiącami i
nie wiadomo było kiedy dokładnie do inwazji dojdzie. Czynnikiem
sprzyjającym Rosji był brak wiary, po stronie polityków zachodnich,
w możliwość agresji bez racjonalnego powodu.
Jeśli już
stanie się to najgorsze problem sprowadza się do skuteczności
obrony.
Obrony własnymi siłami i uzyskania realnej pomocy w
ramach zawartych sojuszy wojskowych.
To jest ta wielka
niewiadoma.
Dzisiaj na terenie Polski stacjonują wojska NATO.
Czy stanowią realną siłę, zdolną skutecznie nas wspomóc?
Wszystko zależy od tego komu będziemy musieli się przeciwstawić.
Modernizujemy nasze siły zbrojne, ale czy zdążymy je
zmodernizować? Poczynione zakupy dotrą do Polski w ciągu kilku lat
a nie natychmiast. Krajowy przemysł zbrojeniowy też ma ograniczone
zdolności produkcyjne.
Co prawda politycy i analitycy uspokajają
nas że FR nie jest zdolna otworzyć nowego frontu w ciągu
najbliższych kilku lat.
Jaka jest gwarancja że się nie mylą?
Przypadek Ukrainy jest pod wieloma względami nietypowy. Ukraina
nie jest członkiem NATO ani żadnego sojuszu wojskowego. Nie jest
również członkiem UE ani innego sojuszu gospodarczego.
Ze
względu na położenie geopolityczne jest w kręgu zainteresowania
zarówno NATO jak i UE, ale także Rosji i Chin i Bóg wie kogo
jeszcze. Dlatego o zakończeniu trwającej wojny, na obecnym etapie,
raczej nie ma co mówić. Jednak dysproporcja możliwości między
Rosją a Ukrainą powoduje że ta wojna dawno by się skończyła
gdyby nie pomoc finansowa i sprzętowa USA, NATO, UE i wielu innych
państw tu nie wymienionych.
Od pewnego czasu wzrasta świadomość
polityków zachodnich że nie można dopuścić do wygranej Rosji, bo
dla niej jest to tylko krok na drodze do próby odtworzenia ZSRR.
Najbardziej frustruje nas że, mimo przewagi militarnej i
gospodarczej państw NATO, nie ma szans na otwarte zaangażowanie
NATO po stronie Ukrainy. Obawiają się wybuchu III wojny światowej.
Dlatego uważam za samowolę poczynania Francji która ponoć z
własnej inicjatywy wysyła, a może wysłała na Ukrainę własne
wojska. Komentatorzy zwracają uwagę że dostarczenie żołnierzy
francuskich na Ukrainę możliwe jest obecnie tylko przez Polskę.
Uważam że jest to wrabianie nas na siłę, bo nie słyszałem nic o
zamknięciu granic Słowacji, Węgier czy Rumunii. Kto i dlaczego
pcha nas do bezpośredniego udziału w tej wojnie?
Riposta Rosji
nie będzie skierowana na Ukrainę, ale w pierwszej kolejności
przeciwko państwom NATO znajdującym się bliżej granic FR.
Na
pocieszenie obserwujemy zwiększenie dostaw broni pozwalającej na
atakowanie terytorium Rosji z dala od jej granic terytorialnych.
Ukraina ma teraz dodatkowy problem związany z poborem do wojska
i luzowaniem wojsk walczących na froncie.
To o czym napisałem
wyżej musi być brane pod uwagę w realiach Polski.
Po pierwsze
te zadania są rozłożone w czasie. Dzisiaj widać że błędem było
zaniechanie poboru do odbycia zasadniczej służby wojskowej.
Nie
objęci mobilizacją muszą mieć przeszkolenie w zakresie zdolności
przetrwania w sytuacji krytycznej. Muszą mieć zapewnione minimum
warunków do przetrwania.
Te warunki to rozbudowana sieć
schronów, zapewnione miejsca poboru wody pitnej, możliwość
zorganizowania zbiorowego żywienia, a więc przygotowanie magazynów
z żywnością przystosowaną do długotrwałego składowania.
Dostępność agregatów prądotwórczych i zapasy paliwa do nich.
Poza tym sprawne służby medyczne zdolne do przyjmowania rannych
z frontu i zapewnienie im rekonwalescencji i rehabilitacji.
Niezręcznie jest mi pisać o dekownikach. To znowu na kanwie
wojny na Ukrainie.
Dość często dochodzę do wniosku że mają
państwo na którym specjalnie nie wszystkim zależy. Najpierw była
to emigracja zarobkowa, za chlebem. Emigracja liczona w milionach
ludzi.
Wojna z 2022 roku spowodowała kolejny exodus. Trwająca
wojna spowodowała że nie ma chętnych do pójścia na front. Władze
Ukrainy szacują że poza granicami jest około 400-500 tysięcy
potencjalnych żołnierzy którzy robią co mogą żeby nie
przywdziać munduru i przypadkowo nie polec za Ojczyznę. Przy takim
podejściu obecni obrońcy granic tkwią w okopach ponad dwa lata, bo
nie ma kto ich zluzować. To też jest jednym z powodów dla których
próbuje się do wojny wciągnąć NATO.
Dzisiaj przywódcy
Ukrainy twierdzą że do kontrofensywy z ich strony dojdzie dopiero w
przyszłym roku, gdy otrzymają obiecaną z zachodu pomoc militarną.
Jakie będą mieli szanse za rok?
Realnie patrząc na obecną
sytuację powiem że ta wojna może skończyć się tak szybko jak
się zaczęła pod warunkiem że państwa wspierające Ukrainę dojdą
do wniosku że realnie są zagrożone ich interesy.
Dzisiaj
priorytetem jest maksymalne osłabienie militarne i gospodarcze
Rosji. Jednak ten model słabo wypada w dotychczasowej realizacji.
Rosja nie chce upaść ani uznać się za stronę pokonaną.
Co to
dla nich ponad pół miliona zabitych, nie licząc rannych,
okaleczonych fizycznie i co gorsze psychicznie.
W
podsumowaniu wypada przypomnieć klasyka który sprawę wyłożył
jasno że Naród,
który nie chce karmić swojej armii, będzie karmić cudzą.