Wiadomo że nie wiadomo jak w tej nietypowej sytuacji postępować żeby się utrzymać w wyznaczonych przez władze ramkach.
Można mieć procedury postępowania, ale to wszystko wysiada w zestawieniu z rzeczywistością.
Zakażenia nie chcą się rozłożyć równomiernie na obszarze całej Polski. Są obszary na których zarażeń nie ma, albo są w ilościach śladowych, ale są też obszary na których zarażeń jest nadzwyczaj dużo, a w krótkim czasie pojawiają się tam zgony chorych. W niektórych ogniskach zarażeń zgony mają charakter masowy.
Ta optyka ulega zmianie jeśli odniesie się analizę do danych porównywalnych, czyli odniesiemy dane do 1 tysiąca mieszkańców, czy odpowiednio 10, 100 tysięcy, czy dla równego rachunku do 1 miliona. Statystyka statystyką, ale za konkretnymi liczbami kryją się konkretne zgony osób nie bezimiennych, ale członków rodzin, po prostu naszych bliskich.
Po drugiej stronie problemu mamy służbę zdrowia która próbuje zapanować nad żywiołem jakim jest epidemia, czy jednak pandemia.
Ten czas należy do służby zdrowia. Znaleźli się na pierwszej linii frontu, często wbrew sobie, nie zawsze wystarczająco wyposażeni w sprzęt ratujący ich samych.
Z upływem czasu sytuacja pod względem zaopatrzenia w środki ochrony osobistej ulega poprawie.
To jednak tylko część sukcesu. Ujawniają się inne mankamenty tego pola walki.
Zwracam uwagę na dwa. Jeden dotyczy koncentracji chorych w jednym miejscu, a drugi braku żelaznej dyscypliny w obsłudze chorych.
Przy dużej koncentracji chorych wzrasta możliwość wzajemnego zarażania w tzw. układzie poziomym.
Po prostu dochodzi do wzajemnego zarażania między osobami przebywającymi na sali, czy oddziale, a w skrajnym przypadku szpitalu. Przykłady? Proszę bardzo. Warszawa: Szpital MSW na ul. Wołoskiej, Szpital Bródnowski. Mam wymieniać dalej? W innych miejscach Polski podobnych przykładów nie brakuje. Informują o tym na bieżąco media.
Kogo winić za brak dyscypliny i o co mi chodzi? Wyłożę po literkach.
Personel medyczny i pielęgniarski, oprócz pracy na podstawowym etacie dorabia w innych placówkach. Skutek jest oczywisty, chociaż może nie dla wszystkich.
Skąd się wzięły zakażenia w DPS-ach? Przecież ich mieszkańcy nie wychodzą poza teren, ani tym bardziej nie wyjeżdżali do Chin czy innych terenów nawiedzonych przez pandemię. Mimo tego chorują i umierają! Zaraża ich personel obsługujący! Lekarze, pielęgniarze, pracownicy służb porządkowych którzy dorabiają do skromnych pensji.
Brak dyscypliny ma miejsce również w szpitalach gdzie wydzielono oddziały zakaźne. Nie zamknięto jednak komunikacji miedzy oddziałami. Personel szpitala przemieszcza się w zasadzie bez ograniczeń i … roznosi zarazę.
Nie mogę sobie odmówić skomentowania sytuacji związanej z obchodami 10 rocznicy katastrofy smoleńskiej.
Przyzwyczajono mnie, że władza wszystko może. Ale władza musi oddziaływać przykładem osobistym. Co nam ta władza pokazała? Że ma w głębokim poważaniu wydawane przez siebie restrykcje. Albo jest zagrożenie, albo go nie ma! Czyżby Covid-19 był tak świadomy że władzy nie atakuje? Nawet tu są wyjątki?
Obrzydzenie wywołują we mnie tabuny dziennikarzy którzy z obleśnym uśmiechem próbują mi wmówić że prezesowi i jego przybocznym wolno. Na mnie to nie działa. Od dawna.
Proszę też zauważyć, że absolutnie nie odnoszę się do tego w jakim porządku prawnym obecnie poruszamy się.
abstynent warunkowy