Temat „Ukraina” jest interesujący
z wielu względów. W końcu to nasz sąsiad.
Ukrainą interesuję się od lat i to bez żadnych uprzedzeń. Nie mam ku temu
powodów, ani osobistych, ani rodzinnych. Z czystej ciekawości.
Zdarzyło mi się zajrzeć tam, w ramach wycieczki, ponad 15 lat temu. Dokładnie
na zachodnią Ukrainę, czyli Lwów i okolice m.in. Kamieniec Podolski. Była to
raczej wycieczka sentymentalna. Chciałem na własne oczy zobaczyć co przetrwało
i w jakim stanie, po wiekach obecności Polaków na tych terenach.
Ale teraz nie o tym.
Zacznę od tego że wiedza przeciętnego współczesnego Polaka o Ukrainie jest
niewielka, żeby nie powiedzieć wprost żadna. Bliskie prawdy to na poziomie
„Ogniem i mieczem” Sienkiewicza.
Najczęstsze skojarzenie to Kresy RON i Kresy II RP.
Szczególnie złe skojarzenia dotyczą okresu międzywojennego, II wojny światowej
i pierwszych lat powojennych, za sprawą UPA, rzezi wołyńskiej, banderowców i
akcji „Wisła”. W latach późniejszych obraz Ukrainy postrzegaliśmy przez pryzmat
propagandy rosyjskiej nie zawsze Ukraińcom przychylnej.
Spora w tym zasługa kolejnych przywódców ukraińskich którzy nie wiedzieć czemu
próbowali patrzeć na nas z góry i wrogo odnosili się do krytyki poczynań ich
pobratymców wobec Polaków na przestrzeni
minionego wieku /co najmniej od końca I wojny światowej/.
Co wiemy o Ukrainie? Wiemy gdzie leży. Wiemy jaka jest duża powierzchniowo
/nieco ponad 600 000 km2 czyli
prawie 1,5 raza Polska/. Ludnościowo możemy oceniać orientacyjnie na
około 40 mln /ta informacja ostatnio jest płynna; wojna robi swoje/.
Dalej już są tzw. schody.
Językiem urzędowym jest ukraiński. Jednak wśród Ukraińców przyjeżdżających do
Polski często słyszy się język rosyjski. To zaskakuje zwłaszcza jeśli wziąć pod
uwagę, że niepodległa Ukraina ma za sobą 30 lat istnienia. To więcej niż jedno
pokolenie. Sami Ukraińcy rosyjskojęzycznych oceniają u siebie na 30% mieszkańców
/tak mówią zainteresowani/. Próba wyeliminowania języka rosyjskiego jako
równoprawnego języka urzędowego jest jedną z oficjalnych przyczyn agresji
rosyjskiej od 2014 roku. Nieoficjalnie przyczyną agresji jest odmowa oddania
się Ukrainy pod opiekuńcze skrzydła matuszki Rosiji której zachłanność nie zna
granic.
Federacji Rosyjskiej udało się 24 lutego 2022 i w kolejnych tygodniach wykopać
rów między Rosjanami a Ukraińcami, nie do zasypania przez kolejne dziesięciolecia, a może dłużej.
Jeszcze taka ciekawostka, Ukraińcy między sobą nie zawsze potrafią wśród
rosyjskojęzycznych odróżnić Ukraińca i Rosjanina.
W komentarzach do bieżących wyników agresji Rosji na Ukrainę powtarza się
pytanie czy Rosja zaatakowałaby gdyby mieli świadomość porażek jakie ich
spotykają? Czy było to ryzyko wkalkulowane bo cele tej agresji są ważniejsze
niż zniszczenie Ukrainy jako państwa i narodu?
Odpowiedzi jeszcze długo nie poznamy. Ona się dopiero tworzy.
W tym miejscu powtórzę coś o czym napisałem już dawno temu. Jeśli w światowej
księgowości pojawią się zbyt duże rozbieżności w rubrykach „winien” i „ma”
jedynym wyjściem będzie reset,
a to oznacza tylko jedno, wojna.
Rosję można łatwo uspokoić i pokazać jej miejsce w szyku, ale świat paraliżuje
strach, bo to według tych wystraszonych polityków grozi trzecią wojną światową
o nieprzewidywalnych skutkach. Jest to podejście irracjonalne, bo skutki wojny
dotkną również Federację Rosyjską.
Nie da się prowadzić wojny światowej z wyłączeniem terytorium agresora. Faktem jest że Putin kiedyś powiedział że
już nigdy wojna nie będzie się toczyła na ziemi rosyjskiej. Ale to są tylko
słowa.
Rosja wszelkimi sposobami prze do wojny światowej.
Niektóre znaczące państwa żyją złudzeniami że wojny można uniknąć. Wystarczy
spełnić żądania terytorialne Rosji. Na początek dotyczące Ukrainy. Jest to
niezmiernie proste i łatwe do momentu kiedy pojawia się pytanie czy równie
łatwe do spełnienia byłoby oddanie Alzacji i Lotaryngii,
czy Zagłębia Ruhry?
Co to znaczy „wyjście Putina z twarzą”? Twarz najpierw trzeba mieć.
Rosja ma dzisiaj przewagę terytorialną i ludnościową. Do tego bardzo sprawny
aparat propagandy. I ma za nic prawo międzynarodowe. Jest pewna swej bezkarności.
To jednak za mało do odniesienia sukcesu militarnego i politycznego.
Wojna która miała trwać trzy dni trwa już czwarty miesiąc i jej końca nie
widać.
Ukraina walczy i nie poddaje się a w państwach popierających wzrasta świadomość
że z tej drogi nie ma odwrotu. Dzisiaj są to ofiary po stronie Ukrainy i Rosji,
a jutro mogą to być ofiary z całego świata.
Tu trzeba przypomnieć układ monachijski https://www.tygodnikprzeglad.pl/hanba-monachium/ i komentarz Churchilla „Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli i
tak”.
Trzy miesiące wojny spowodowały że pospadały maski i zobaczyliśmy bliższe
prawdy oblicze otaczającego świata. Co są warte sojusze, nie tylko wojskowe, a
także papierowe zobowiązania.
Problem przed którym stoimy nie ogranicza się do odpowiedzi na pytanie czy i
kiedy Ukraina zwycięży, ale czy będziemy zdolni postawić Rosję przed międzynarodowym trybunałem karnym i
osądzić za zbrodnie wojenne i zbrodnie
przeciw ludzkości?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, a raczej utrwala się pogląd że
Rosji wiele ujdzie na sucho, bo zbyt wiele państw jest uwikłane po uszy w
interesach z których nie warto im się wycofywać.
W rozważaniach o sytuacji militarnej i gospodarczej Ukrainy trzeba sobie zdawać
sprawę, że skuteczność jej oporu wobec agresji rosyjskiej zależy wyłącznie od
wszelkiej pomocy zewnętrznej. Z tym jest różnie. Zdecydowana postawa Europy, od
aneksji Krymu oszczędziłaby obecnych następstw.
Takiej postawy nie było wówczas i nie ma jej obecnie.
Skandalem jest polityka UE wobec wojny na Ukrainie. Jaskrawo widać, że wszelkie
działania uzależnione są od interesu Niemiec które z Rosją jawnie lub skrycie
współpracują od wieków. Można wręcz wysnuć wniosek, że UE służy realizacji
niemieckich interesów gospodarczych i politycznych, nie zawsze zgodnych z
interesami pozostałych członków. To powoduje kolejne pytanie dlaczego te pozostałe
kraje członkowskie na to bezkrytycznie przystają? Jaki mają w tym interes?
Powtarza się pytanie co pozostało z koncepcji założycielskiej Unii Roberta
Schumana? https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Schumana
Na postawione wyżej pytanie mam swoją odpowiedź. Pozostałe kraje UE są zbyt
słabe gospodarczo żeby prowadzić samodzielną politykę i liczą że przy silnych
gospodarczo Niemczech zawsze coś skapnie dla nich. Dotychczas to się
sprawdzało.
Niemcy i nie tylko, przez lata powojenne rozwijały się gospodarczo dzięki
planowi Marshalla https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla
; korzystały przy tym z parasola militarnego wojsk USA stacjonujących w RFN.
Dopiero teraz zamierzają wydatkować poważniejsze kwoty na modernizację
Bundeswehry.
Polska miała być objęta również planem Marshalla, ale pod naciskiem ZSRR z tej
pomocy zrezygnowała.
Kraje satelickie ZSRR, po rozpadzie Kraju Rad, nie były w stanie działać
wspólnie.
Marzeniem większości z nich /w części europejskiej/ było przystąpienie do UE. https://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Europejska
Od 2004 roku do UE przystąpiło 11 państw z b. RWPG oraz Cypr i Malta.
Pozostała Białoruś i Ukraina, a na Bałkanach Albania, Serbia, Czarnogóra oraz
Macedonia Północna. Rekordzistą w kolejce oczekujących jest Turcja która
złożyła formalny wniosek w 1987 roku, ale doczekała się jedynie unii celnej.
Wyższym stopniem wtajemniczenia państw członkowskich jest przyjęcie wspólnej
waluty euro €.
Tu entuzjazm jest rozrzucony bo spośród członków tzw. starej Unii na przyjęcie
euro nie zdecydowała się Dania i Wlk. Brytania która zdążyła wystąpić z UE
/Brexit/. Euro nie przyjęła dotychczas Polska, Czechy, Chorwacja, Węgry,
Rumunia i Szwecja. Formalnie są do tego zobowiązane, ale nie wiadomo kiedy to
nastąpi.
Brak współdziałania b. państw RWPG wykorzystują zwłaszcza Niemcy, a po drugiej
stronie Federacja Rosyjska. Klinicznym przykładem są Węgry pod rządami Orbana.
Różnie oceniano jego postawę polityczną w ostatnich miesiącach, ale bomba
wybuchła gdy Orban postawił warunki zaporowe, a przy tym dla wielu zaskakujące,
przy negocjowaniu szóstego pakietu sankcji wobec Rosji. Co się za tym kryło?
Zbiegiem okoliczności w mediach pojawiły się dwa teksty http://pink-panther.szkolanawigatorow.pl/mihaly-karolyi-bela-linder-demilitaryzacja-wegier-bela-kuhn-pokoj-w-trianon-i-ii-armia-pod-stalingradem-czyli-ruletka-wegierska-i-agentura-sowiecka
i https://infosecurity24.pl/za-granica/putin-orban-dwa-bratanki-opinia
z których widać dwulicowość w postępowaniu Orbana.
Trzeba przyznać, że przez lata dobrze się maskował.
Nie jestem tak entuzjastyczny w ocenie, bo z treści notki w https://infosecurity24.pl/ wynika, że nasze służby znały przeszłość
Orbana, ale polscy politycy, dla doraźnych celów informacje te ignorowali.
Obowiązywało hasło „Polak Węgier dwa bratanki”.
Zupełnie inaczej odczytuje się z kolei te informacje https://obserwatorlogistyczny.pl/2022/02/23/nowy-jedwabny-szlak-wegry-planuja-wspolna-spolke-kolejowa-z-rosja/
https://www.portalmorski.pl/porty-logistyka/50196-korytarz-baltyk-adriatyk-w-kontekscie-nowego-jedwabnego-szlaku
Trwająca wojna na Ukrainie powoduje, że Chiny będą realizowały inne trasy
przewozu towarów,
z pominięciem Rosji i Ukrainy, co już jest testowane.
Kombinacje z wykolegowaniem Polski z interesu jakim jest NJS trwają od dawna. https://www.portalspozywczy.pl/technologie/wiadomosci/nowy-jedwabny-szlak-ominie-polske,158368.html
https://biznesalert.pl/nie-tylko-nord-stream-ale-tez-jedwabny-szlak-omija-polske/
Rzecz w tym że nasze media nie są zainteresowane w upowszechnianiu takich
informacji, w myśl powiedzonka „po co babcię denerwować?”.
W tym miejscu można zadać pytanie czy znajdziemy inne źródła skompensowania
utraconych zysków, liczonych w dziesiątkach miliardów euro?
W obecnych realiach nie wiadomo jakie przyjąć założenia wyjściowe.
O jakiej Ukrainie mamy rozmawiać? O tej z początku 2014 roku, czy o Ukrainie atakowanej od ponad trzech miesięcy przez wojska rosyjskie, tracącej już około 20% swego terytorium? O tej Ukrainie dla której prognozowany jest spadek PKB rzędu 35-40%? Pytań więcej niż odpowiedzi.
Nie wiem czy ktoś wierzy w cud, bo ja nie.
Wojna na Ukrainie nie skończy się szybko, może przed końcem tego roku. Nie wiadomo czy będzie to jej koniec, czy tylko zamrożenie działań wojennych. Na jak długo? Aż Rosja zbierze siły do jej kontynuacji?
W 1939 roku Europa Zachodnia nie chciała umierać za polski Gdańsk. Wiemy czym to się skończyło. Dzisiaj „pacyfistom” niemieckim szkoda wysłać ciężkie uzbrojenie na pomoc walczącej Ukrainie. Uważają za ważniejsze pilnowanie dobrych relacji z Rosją Putina. Wspiera ich Francja Macrona która kombinuje jak umożliwić Putinowi wyjście z twarzą z awantury która ośmiesza dorobek cywilizacyjny świata po 77 latach od zakończenia wojny która pochłonęła dziesiątki milionów istnień ludzkich, nie licząc rannych itd. Wojny, która stawia pod znakiem zapytania celowość powoływania takich organizacji jak chociażby ONZ.
Jest też pytanie kluczowe dla dalszych losów Ukrainy. To pytanie kierowane do polityków ukraińskich.
Jak widzą przyszłość Ukrainy? Z kim ma się sprzymierzyć i na jakich zasadach?
Jako samodzielny byt Ukraina ma znikome szanse przetrwania.
Federację Rosyjską i Białoruś, jako wspólników, można skreślić.
Pojawiają się sugestie, że takim sprzymierzeńcem mogłaby stać się Polska.
Czy to jest realne?
Po pierwsze, do tanga trzeba dwojga. Czy Ukraina będzie zainteresowana współpracą gospodarczą,
czy rywalizacją z Polską? Czy obecne dobre relacje Polski i Ukrainy mają szanse się utrzymać dłużej?
Z czym mielibyśmy wówczas do czynienia?
Polska i Ukraina to powierzchniowo prawie 1 milion km2 /322,5 tys. km2 i 603,5 tys. km2/.
Poza Federacją Rosyjską to największy obszar w Europie. Pod względem liczby ludności to około
80 mln obywateli.
Te dane skoryguje trwająca wojna.
Podstawowe pytanie dotyczy pozycji jaka zostanie przyznana Ukrainie względem UE.
Kolejne pytanie, jaką i od kogo, realną pomoc otrzyma Ukraina na odbudowę ze zniszczeń wojennych?
Przy tym wszystkim musimy mieć świadomość, że Rosja nie zrezygnuje ze swych chorobliwych ambicji mocarstwowych, a Niemcy do spółki z Francją zrobią wszystko żeby nie wyrosła im pod bokiem konkurencja zdolna pokrzyżować szyki w słodkim tete a tete z Putinem.
Świat nie pozostawia złudzeń i daje do zrozumienia, że jeśli chcecie liczyć na kogoś, to liczcie na siebie.