Szukaj na tym blogu

15 czerwca 2022

Ukraina – czyj problem?

Temat „Ukraina” jest interesujący z wielu względów. W końcu to nasz sąsiad.
Ukrainą interesuję się od lat i to bez żadnych uprzedzeń. Nie mam ku temu powodów, ani osobistych, ani rodzinnych. Z czystej ciekawości. 
Zdarzyło mi się zajrzeć tam, w ramach wycieczki, ponad 15 lat temu. Dokładnie na zachodnią Ukrainę, czyli Lwów i okolice m.in. Kamieniec Podolski. Była to raczej wycieczka sentymentalna. Chciałem na własne oczy zobaczyć co przetrwało i w jakim stanie, po wiekach obecności Polaków na tych terenach.
Ale teraz nie o tym.
Zacznę od tego że wiedza przeciętnego współczesnego Polaka o Ukrainie jest niewielka, żeby nie powiedzieć wprost żadna. Bliskie prawdy to na poziomie „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza.
Najczęstsze skojarzenie to Kresy RON i Kresy II RP.
Szczególnie złe skojarzenia dotyczą okresu międzywojennego, II wojny światowej i pierwszych lat powojennych, za sprawą UPA, rzezi wołyńskiej, banderowców i akcji „Wisła”. W latach późniejszych obraz Ukrainy postrzegaliśmy przez pryzmat propagandy rosyjskiej nie zawsze Ukraińcom przychylnej.
Spora w tym zasługa kolejnych przywódców ukraińskich którzy nie wiedzieć czemu próbowali patrzeć na nas z góry i wrogo odnosili się do krytyki poczynań ich pobratymców  wobec Polaków na przestrzeni minionego wieku /co najmniej od końca I wojny światowej/.
Co wiemy o Ukrainie? Wiemy gdzie leży. Wiemy jaka jest duża powierzchniowo /nieco ponad 600 000 km2 czyli  prawie 1,5 raza Polska/. Ludnościowo możemy oceniać orientacyjnie na około 40 mln /ta informacja ostatnio jest płynna; wojna robi swoje/.
Dalej już są tzw. schody.
Językiem urzędowym jest ukraiński. Jednak wśród Ukraińców przyjeżdżających do Polski często słyszy się język rosyjski. To zaskakuje zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że niepodległa Ukraina ma za sobą 30 lat istnienia. To więcej niż jedno pokolenie. Sami Ukraińcy rosyjskojęzycznych oceniają u siebie na 30% mieszkańców /tak mówią zainteresowani/. Próba wyeliminowania języka rosyjskiego jako równoprawnego języka urzędowego jest jedną z oficjalnych przyczyn agresji rosyjskiej od 2014 roku. Nieoficjalnie przyczyną agresji jest odmowa oddania się Ukrainy pod opiekuńcze skrzydła matuszki Rosiji której zachłanność nie zna granic.
Federacji Rosyjskiej udało się 24 lutego 2022 i w kolejnych tygodniach wykopać rów między Rosjanami a Ukraińcami, nie do zasypania przez kolejne dziesięciolecia, a może dłużej.
Jeszcze taka ciekawostka, Ukraińcy między sobą nie zawsze potrafią wśród rosyjskojęzycznych odróżnić Ukraińca i Rosjanina. 

W komentarzach do bieżących wyników agresji Rosji na Ukrainę powtarza się pytanie czy Rosja zaatakowałaby gdyby mieli świadomość porażek jakie ich spotykają? Czy było to ryzyko wkalkulowane bo cele tej agresji są ważniejsze niż zniszczenie Ukrainy jako państwa i narodu?
Odpowiedzi jeszcze długo nie poznamy. Ona się dopiero tworzy.
W tym miejscu powtórzę coś o czym napisałem już dawno temu. Jeśli w światowej księgowości pojawią się zbyt duże rozbieżności w rubrykach „winien” i „ma” jedynym wyjściem będzie reset,
a to oznacza tylko jedno, wojna.
Rosję można łatwo uspokoić i pokazać jej miejsce w szyku, ale świat paraliżuje strach, bo to według tych wystraszonych polityków grozi trzecią wojną światową o nieprzewidywalnych skutkach. Jest to podejście irracjonalne, bo skutki wojny dotkną również Federację Rosyjską.
Nie da się prowadzić wojny światowej z wyłączeniem terytorium agresora. Faktem jest że Putin kiedyś powiedział że już nigdy wojna nie będzie się toczyła na ziemi rosyjskiej. Ale to są tylko słowa.
Rosja wszelkimi sposobami prze do wojny światowej.
Niektóre znaczące państwa żyją złudzeniami że wojny można uniknąć. Wystarczy spełnić żądania terytorialne Rosji. Na początek dotyczące Ukrainy. Jest to niezmiernie proste i łatwe do momentu kiedy pojawia się pytanie czy równie łatwe do spełnienia byłoby oddanie Alzacji i Lotaryngii,
czy Zagłębia Ruhry?
Co to znaczy „wyjście Putina z twarzą”? Twarz najpierw trzeba mieć.
Rosja ma dzisiaj przewagę terytorialną i ludnościową. Do tego bardzo sprawny aparat propagandy. I ma za nic prawo międzynarodowe. Jest pewna swej bezkarności.
To jednak za mało do odniesienia sukcesu militarnego i politycznego.
Wojna która miała trwać trzy dni trwa już czwarty miesiąc i jej końca nie widać.
Ukraina walczy i nie poddaje się a w państwach popierających wzrasta świadomość że z tej drogi nie ma odwrotu. Dzisiaj są to ofiary po stronie Ukrainy i Rosji, a jutro mogą to być ofiary z całego świata.
Tu trzeba przypomnieć układ monachijski https://www.tygodnikprzeglad.pl/hanba-monachium/  i komentarz Churchilla „Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli i tak”.

Trzy miesiące wojny spowodowały że pospadały maski i zobaczyliśmy bliższe prawdy oblicze otaczającego świata. Co są warte sojusze, nie tylko wojskowe, a także papierowe zobowiązania.
Problem przed którym stoimy nie ogranicza się do odpowiedzi na pytanie czy i kiedy Ukraina zwycięży, ale czy będziemy zdolni postawić Rosję przed międzynarodowym trybunałem karnym i osądzić za zbrodnie wojenne i  zbrodnie przeciw ludzkości?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, a raczej utrwala się pogląd że Rosji wiele ujdzie na sucho, bo zbyt wiele państw jest uwikłane po uszy w interesach z których nie warto im się wycofywać.
W rozważaniach o sytuacji militarnej i gospodarczej Ukrainy trzeba sobie zdawać sprawę, że skuteczność jej oporu wobec agresji rosyjskiej zależy wyłącznie od wszelkiej pomocy zewnętrznej. Z tym jest różnie. Zdecydowana postawa Europy, od aneksji Krymu oszczędziłaby obecnych następstw.
Takiej postawy nie było wówczas i nie ma jej obecnie.

Skandalem jest polityka UE wobec wojny na Ukrainie. Jaskrawo widać, że wszelkie działania uzależnione są od interesu Niemiec które z Rosją jawnie lub skrycie współpracują od wieków. Można wręcz wysnuć wniosek, że UE służy realizacji niemieckich interesów gospodarczych i politycznych, nie zawsze zgodnych z interesami pozostałych członków. To powoduje kolejne pytanie dlaczego te pozostałe kraje członkowskie na to bezkrytycznie przystają? Jaki mają w tym interes?

Powtarza się pytanie co pozostało z koncepcji założycielskiej Unii Roberta Schumana? https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Schumana
Na postawione wyżej pytanie mam swoją odpowiedź. Pozostałe kraje UE są zbyt słabe gospodarczo żeby prowadzić samodzielną politykę i liczą że przy silnych gospodarczo Niemczech zawsze coś skapnie dla nich. Dotychczas to się sprawdzało. 
Niemcy i nie tylko, przez lata powojenne rozwijały się gospodarczo dzięki planowi Marshalla https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla ; korzystały przy tym z parasola militarnego wojsk USA stacjonujących w RFN. Dopiero teraz zamierzają wydatkować poważniejsze kwoty na modernizację Bundeswehry. 
Polska miała być objęta również planem Marshalla, ale pod naciskiem ZSRR z tej pomocy zrezygnowała.

Kraje satelickie ZSRR, po rozpadzie Kraju Rad, nie były w stanie działać wspólnie.
Marzeniem większości z nich /w części europejskiej/ było przystąpienie do UE. https://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Europejska
Od 2004 roku do UE przystąpiło 11 państw z b. RWPG oraz Cypr i Malta.
Pozostała Białoruś i Ukraina, a na Bałkanach Albania, Serbia, Czarnogóra oraz Macedonia Północna. Rekordzistą w kolejce oczekujących jest Turcja która złożyła formalny wniosek w 1987 roku, ale doczekała się jedynie unii celnej.
Wyższym stopniem wtajemniczenia państw członkowskich jest przyjęcie wspólnej waluty euro €.
Tu entuzjazm jest rozrzucony bo spośród członków tzw. starej Unii na przyjęcie euro nie zdecydowała się Dania i Wlk. Brytania która zdążyła wystąpić z UE /Brexit/. Euro nie przyjęła dotychczas Polska, Czechy, Chorwacja, Węgry, Rumunia i Szwecja. Formalnie są do tego zobowiązane, ale nie wiadomo kiedy to nastąpi.
Brak współdziałania b. państw RWPG wykorzystują zwłaszcza Niemcy, a po drugiej stronie Federacja Rosyjska. Klinicznym przykładem są Węgry pod rządami Orbana.
Różnie oceniano jego postawę polityczną w ostatnich miesiącach, ale bomba wybuchła gdy Orban postawił warunki zaporowe, a przy tym dla wielu zaskakujące, przy negocjowaniu szóstego pakietu sankcji wobec Rosji. Co się za tym kryło?
Zbiegiem okoliczności w mediach pojawiły się dwa teksty http://pink-panther.szkolanawigatorow.pl/mihaly-karolyi-bela-linder-demilitaryzacja-wegier-bela-kuhn-pokoj-w-trianon-i-ii-armia-pod-stalingradem-czyli-ruletka-wegierska-i-agentura-sowiecka 
i  https://infosecurity24.pl/za-granica/putin-orban-dwa-bratanki-opinia
z których widać dwulicowość w postępowaniu Orbana.
Trzeba przyznać, że przez lata dobrze się maskował.
Nie jestem tak entuzjastyczny w ocenie, bo z treści notki w https://infosecurity24.pl/  wynika, że nasze służby znały przeszłość Orbana, ale polscy politycy, dla doraźnych celów informacje te ignorowali.
Obowiązywało hasło „Polak Węgier dwa bratanki”.

Zupełnie inaczej odczytuje się z kolei te informacje https://obserwatorlogistyczny.pl/2022/02/23/nowy-jedwabny-szlak-wegry-planuja-wspolna-spolke-kolejowa-z-rosja/
https://www.portalmorski.pl/porty-logistyka/50196-korytarz-baltyk-adriatyk-w-kontekscie-nowego-jedwabnego-szlaku
Trwająca wojna na Ukrainie powoduje, że Chiny będą realizowały inne trasy przewozu towarów,
z pominięciem Rosji i Ukrainy, co już jest testowane.
Kombinacje z wykolegowaniem Polski z interesu jakim jest NJS trwają od dawna. https://www.portalspozywczy.pl/technologie/wiadomosci/nowy-jedwabny-szlak-ominie-polske,158368.html
https://biznesalert.pl/nie-tylko-nord-stream-ale-tez-jedwabny-szlak-omija-polske/
Rzecz w tym że nasze media nie są zainteresowane w upowszechnianiu takich informacji, w myśl powiedzonka „po co babcię denerwować?”.
W tym miejscu można zadać pytanie czy znajdziemy inne źródła skompensowania utraconych zysków, liczonych w dziesiątkach miliardów euro?

Mówiąc o Ukrainie nie można pominąć milczeniem pytania o jej przyszłość.
W obecnych  realiach nie wiadomo jakie przyjąć założenia wyjściowe.
O jakiej Ukrainie mamy rozmawiać? O tej z początku 2014 roku, czy o Ukrainie atakowanej od ponad trzech miesięcy przez wojska rosyjskie, tracącej już około 20% swego terytorium? O tej Ukrainie dla której prognozowany jest spadek PKB rzędu 35-40%? Pytań więcej niż odpowiedzi.
Nie wiem czy ktoś wierzy w cud, bo ja nie.
Wojna na Ukrainie nie skończy się szybko, może przed końcem tego roku. Nie wiadomo czy będzie to jej koniec, czy tylko zamrożenie działań wojennych. Na jak długo? Aż Rosja zbierze siły do jej kontynuacji?
W 1939 roku Europa Zachodnia nie chciała umierać za polski Gdańsk. Wiemy czym to się skończyło. Dzisiaj „pacyfistom” niemieckim szkoda wysłać ciężkie uzbrojenie na pomoc walczącej Ukrainie. Uważają za ważniejsze pilnowanie dobrych relacji z Rosją Putina. Wspiera ich Francja Macrona która kombinuje jak umożliwić Putinowi wyjście z twarzą z awantury która ośmiesza dorobek cywilizacyjny świata po 77 latach od zakończenia wojny która pochłonęła dziesiątki milionów istnień ludzkich, nie licząc rannych itd. Wojny, która stawia pod znakiem zapytania celowość powoływania takich organizacji jak chociażby ONZ.
Jest też pytanie kluczowe dla dalszych losów Ukrainy. To pytanie kierowane do polityków ukraińskich.
Jak widzą przyszłość Ukrainy? Z kim ma się sprzymierzyć i na jakich zasadach?
Jako samodzielny byt Ukraina ma znikome szanse przetrwania.
Federację Rosyjską i Białoruś, jako wspólników, można skreślić.
Pojawiają się sugestie, że takim sprzymierzeńcem mogłaby stać się Polska.
Czy to jest realne?
Po pierwsze, do tanga trzeba dwojga. Czy Ukraina będzie zainteresowana współpracą gospodarczą,
czy rywalizacją z Polską? Czy obecne dobre relacje Polski i Ukrainy mają szanse się utrzymać dłużej?
Z czym mielibyśmy wówczas do czynienia?
Polska i Ukraina to powierzchniowo prawie 1 milion km2 /322,5 tys. km2 i 603,5 tys. km2/.
Poza Federacją Rosyjską to największy obszar w Europie. Pod względem liczby ludności to około
80 mln obywateli.
Te dane skoryguje trwająca wojna.
Podstawowe pytanie dotyczy pozycji jaka zostanie przyznana Ukrainie względem UE.
Kolejne pytanie, jaką i od kogo, realną pomoc otrzyma Ukraina na odbudowę ze zniszczeń wojennych?
Przy tym wszystkim musimy mieć świadomość, że Rosja nie zrezygnuje ze swych chorobliwych ambicji mocarstwowych, a Niemcy do spółki z Francją zrobią wszystko żeby nie wyrosła im pod bokiem konkurencja zdolna pokrzyżować szyki w słodkim tete a tete z Putinem.
Świat nie pozostawia złudzeń i daje do zrozumienia, że jeśli chcecie liczyć na kogoś, to liczcie na siebie.

05 czerwca 2022

Kto o nas zadba jeśli nie my sami?

O ile wiele informacji przelatuje mi jak huragan o tyle ta
http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/koniec-starych-przymierzy
zmusza do myślenia.
Ciągle jestem pod wrażeniem czytanej teraz książki  Krzysztofa Balickiego „Ministerstwo spraw obcych”. Bądźmy szczerzy, armia urzędników w MSZ i wszelkiej maści strukturach towarzyszących jest tak zajęta sobą, że nie ma czasu na zajmowanie się sprawami poważnymi i istotnymi dla Polski i Polaków.
Kłaniają się zapomniane przez wielu prawa Murphy’ego https://www.cs.put.poznan.pl/mkomosinski/p/murphy.html
Dalej nie możemy doczekać się działań profilaktycznych na wybranych kierunkach tylko mamy do czynienia z kolejnym gaszeniem pożarów. Liczą się tylko „wrzuty”.
Tak się składa, że dotychczas nie słyszałem o procesie wytoczonym komukolwiek przez Polskę za bezpodstawne szkalowanie i wygranym przez Polskę, w dodatku połączonym z wysokim odszkodowaniem finansowym za straty wizerunkowe i moralne. W tym zakresie jesteśmy ciągle na etapie gawędziarstwa. Nie wierzymy w uczciwość sądów? Nawet tych zagranicznych? Czy tylko szkoda nam pieniędzy na wytoczenie procesu?
Posądzanie o czynny udział w holocauście, o organizowanie obozów koncentracyjnych na ziemiach polskich podczas okupacji hitlerowskiej, na to nie zasługuje? Nawet mając świadomość że jest to element polityki wybielania się przez współczesne Niemcy za zbrodnie popełniane przez III Rzeszę?

Od jakiegoś czasu powtarzana jest mantra że obecne wydarzenia /pandemia covid-19 i wojna na Ukrainie/ będą brzemienne w skutkach również dla Polski. Mało konkretów, więcej puszczania wodzy fantazjom.
Zajęci pomaganiem Ukraińcom zapominamy że na tym świat się nie kończy. Wygłaszane zewsząd apele pogłębiają tylko naszą frustrację.
Nie dociera do naszych polityków że nie tylko Żydzi i Izrael pracowicie od lat zajmują się szkalowaniem nas. Można polemizować ze wskazywaniem źródła, czy inspiracja pochodzi z Niemiec, Rosji, czy trzeba brać pod uwagę jeszcze inne.
Zdajmy sobie sprawę, że na status quo w porządku światowym ma niewielki wpływ istnienie traktatu pokojowego po zakończeniu II wojny światowej, traktatu którego nie ma.
W historii świata od zawsze było tak że jeśli ktoś poczuł się wystarczająco silny, unieważniał traktaty pokojowe i wszczynał kolejną wojnę. To w pierwszej kolejności dotyczy przegranych.
Dzisiaj jednak oczy świata zwrócone są na Federację Rosyjską która do przegranych nie należała, ale jej chorobliwa zachłanność nie zna granic.
W okresie powojennym ZSRR długo odgrywało rolę mocarstwa światowego. Po klęsce w Afganistanie mocarstwowość była uznawana jeszcze siłą rozpędu do czasu rozpadu ZSRR co nastąpiło ostatecznie w 1991 roku. https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozpad_ZSRR

Jednak niezadowolonych w Europie z wyniku II wojny światowej jest więcej, ale nie wszyscy to niezadowolenie okazują ostentacyjnie.
Przez pierwsze lata po wojnie nie było chętnych do podnoszenia głowy. Zmiana nastąpiła po zjednoczeniu Niemiec jesienią 1990 roku. Trwa tam żal za utraconymi terenami, zwłaszcza na wschodzie. Za to Niemcy starannie unikają wszelkich rozmów o wypłaceniu komukolwiek reparacji wojennych. Ich poziom arogancji to wręcz twierdzenie „liczcie sobie podwójnie, ale się nie upominajcie”. Wyjątek, ze zwykłego wyrachowania, zrobiono dla Żydów. https://pl.wikipedia.org/wiki/Reparacje_od_Niemiec_po_II_wojnie_%C5%9Bwiatowej

Do grona niezadowolonych należy cała Europa Środkowo-Wschodnia, łącznie z Polską.
Spróbuję to rozwinąć.
Przyczyną niezadowolenia jest przede wszystkim brak traktatu pokojowego który zwykle jest negocjowany.
Po II wojnie światowej, dotyczy to Europy, odbyła się konferencja poczdamska https://pl.wikipedia.org/wiki/Konferencja_poczdamska
Dla Polski jej mankamentem był brak jasnego określenia naszej granicy zachodniej. Niemcy nie mogą przełknąć utraty Pomorza i Prus Wschodnich.
Czesi chętnie wywołaliby z nami wojnę o Zaolzie i tzw. Worek Żytawski. Słowacy uważają że należy im się Orawa i Spisz. Ukraina ma pretensje do Galicji po Kraków. Litwa i Białoruś widzi się na naszym Podlasiu.
W warunkach pokojowych te roszczenia nadają się jedynie do analiz akademickich.
Od zakończenia wojny minęło 77 lat.
Rzecz w tym, że roszczenia działają także w drugą stronę. Co wtedy?

Ze skutków wojny wynikają jeszcze inne konsekwencje. Te dotyczą Niemiec i ZSRR, obecnie Federacji Rosyjskiej jako jej następcy prawnego.
Trudno się zgodzić że powojenne zmiany granic załatwiają wszystko i można mówić o resecie w stosunkach wzajemnych. Nie wolno zapominać o rabunku mienia podczas działań wojennych, zwłaszcza dóbr kultury materialnej ze zbiorów muzealnych i księgozbiorów. A co z odszkodowaniami za zniszczoną infrastrukturę? Jeśli przyjmiemy, że uległy przedawnieniu, to źle świadczy o tej cywilizacji. Oznacza to że tkwimy na etapie kamienia łupanego. Racja jest po stronie trzymającego w garści maczugę.

Z Rosją jest problem taki że, w pojęciu ich przywódców, zwycięzców się nie sądzi. Dlatego nie widziano ich na ławie oskarżonych w procesie norymberskim. Na tej ławie nie widzieliśmy również Francuzów z ich rządem Vichy. Żydzi nie wyjeżdżali do obozów koncentracyjnych dobrowolnie. Za to Francja wystawiała III Rzeszy rachunki za podstawiane pociągi wiozące Żydów np. do Auschwitz.  

Tych którym się upiekło jest więcej, ale upływ czasu spowodował że winy uległy rozmydleniu, albo co gorsze, próbuje się przypisać je innym.

Wadą naszych rządzących jest brak odporności na tanie pochwały ze szkodą o dbałość o polski interes narodowy.
Przykład z ostatniego okresu dotyczy relacji polsko-ukraińskich. Rząd i społeczeństwo polskie robi wszystko dla wsparcia walczącej Ukrainy.
Należymy do wspólnoty zwanej Unią Europejską która nie tylko z nazwy jest zobowiązana do wzajemnego wspierania się w sytuacjach trudnych. Wspaniała teoria, gorzej z praktyką.
Polska wzięła na siebie dobrowolnie ciężar, może nie przekraczający naszych możliwości, ale o dużym wymiarze finansowym. Świat, nie tylko europejski, jest pełen uznania dla naszej postawy. Zewsząd płyną ochy i achy i na tym koniec. Komisja Europejska, a za nią UE, nie widzi potrzeby wsparcia finansowego Polski. W budżecie KE nie zaplanowano wydatków na taki cel.
W 2015 roku kiedy Turcja zagroziła wpuszczeniem do Europy kilku milionów uchodźców z Azji i Afryki, otrzymała z budżetu UE wsparcie w wysokości chyba 4 mld euro. Turcja nie jest członkiem UE!
W dodatku wypłata środków z KPO jest ciągle na wodzie pisana. Zmienię zdanie gdy pieniądze będą dostępne i będzie uczciwie rozliczone ich wydatkowanie.
Póki co króluje fałsz i obłuda, co było jaskrawo widać podczas wizyty szefowej KE w Warszawie.

30 maja 2022

Madzia story vs pieniądze na KPO

Czy w III RP możliwe jest zrobienie użytku z ustawy definiującej zdradę dyplomatyczną? https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/kodeks-karny-16798683/art-129
Przypadki mieszczące się w tej definicji mnożą się ostatnio niczym stonka. Jednocześnie urzędnicy państwa określanego jako III RP przyglądają się temu bezradnie i brak jakiejkolwiek reakcji poza darciem szat w stylu Rejtana.
Nie interesują mnie wewnętrzne rozgrywki w PO między Tuskiem i Trzaskowskim.
Interesuje mnie w jakim charakterze Trzaskowski spotkał się z szefową KE? Jako prezydent Warszawy, czy jako wiceprzewodniczący PO, czy jako osoba prywatna? Z drugiej strony interesuje mnie reakcja prawna rządu MM, poczynając od malowanych ministrów Szymańskiego
i Raua, po premiera Morawieckiego.
Nieuzbrojonym okiem widać, że Niemcy wobec Polski prowadzą grę na którą rząd musi reagować. Tylko idiota może uwierzyć, że szefowa KE spotyka się na gwizdek z każdym kto ma taką chęć.

Dla niższych szczebli administracji istnieje prawne pojęcie odpowiedzialności urzędniczej https://forsal.pl/artykuly/1445376,odpowiedzialnosc-urzednicza-to-fikcja-nie-sposob-udowodnic-wydanie-blednych-decyzji.html . Ten przypadek nie jest teraz przedmiotem mojego zainteresowania.
W odniesieniu do tzw. czapki urzędniczej są przepisy których naruszenie powinien rozpatrywać Trybunał Stanu. https://pl.wikipedia.org/wiki/Trybuna%C5%82_Stanu  
Obydwa przepisy są realnie martwe. Wynika to z ilości spraw które skierowano do rozpatrzenia, a tym bardziej w których zapadły wiążące postanowienia.

Polska od lat nie ma dobrej prasy. Winnych jest wielu, ale palmę pierwszeństwa dzierży opozycja, ciągle totalna.
O panującej beztrosce świadczy według mnie dopuszczenie do sprawowania odpowiedzialnych stanowisk państwowych również posiadaczy paszportów innych niż polski. Dotyczy to również parlamentarzystów.
Nie jest powszechna świadomość, że nie można na pstryknięcie palcem zrzec się obywatelstwa nadanego przez obce państwo. To dotyczy przykładowo posiadaczy paszportów brytyjskich.
Po co ten mój wywód? Chociażby po to żeby postawić pytanie czyje interesy reprezentuje naprawdę posiadacz podwójnego obywatelstwa, zasiadający w rządzie III RP, czy w ławach parlamentarnych.
Lecieć po nazwiskach? W III RP mieliśmy i mamy takich przypadków sporo. Skutków nie widać?
Nie mam ochoty wysłuchiwać w związku z tym jakichkolwiek głupich, czy tylko zgryźliwych uwag.
Mamy wystarczająco dużo ludzi wykształconych, doświadczonych, znających biegle języki obce.
Po co nam „obywatele świata”? Niech szukają swego szczęścia gdzie indziej.
Dlaczego mamy ministrów i nie tylko, posiadaczy obcych paszportów, pozostaje ciągle „słodką tajemnicą”, a może jednak tajemnicą poliszynela?

Po 1989 roku przeszliśmy z kurateli Moskwy pod kuratelę Brukseli, Waszyngtonu, a niektórzy mówią że również Watykanu. Czy tu należy szukać przyczyn bezradności  kolejnych rządów III RP w kreowaniu polskiej polityki zagranicznej i obronie polskiej racji stanu?
Nie uważam się za bohatera, czy odkrywcę prawd oczywistych, ale dam odpowiedź twierdzącą.
Mimo wszystko szokiem dla mnie jest książka Krzysztofa Balińskiego „Ministerstwo Spraw Obcych” .
Rzecz o tyle ciekawa, że autor wydał ją po raz pierwszy /pod nieco innym tytułem/ w 2013 roku.
Reakcja zawsze ta sama, w stylu „nie mamy waszego płaszcza i co nam zrobicie”?
Pudrowanie rzeczywistości nie zmieni faktów wśród których najważniejszy jest ten że w kwestii swej suwerenności możemy jedynie tyle na ile w swej łaskawości pozwoli nam Bruksela, Berlin czy Waszyngton. Listę można dowolnie wydłużać.
Problem w tym że interesy tych ośrodków są wobec Polski rozbieżne.
Do 1989 roku taką rolę wypełniała Moskwa.

Rzadko, chociaż ostatnio coraz częściej, mówi się o destrukcyjnej działalności Niemiec wobec Polski.
To nie przypadek że Niemcy są dla nas od wieków wrogiem. Wynika to z kolizji interesów, zarówno politycznych, jak i gospodarczych.
Niemcy historycznie starają się realizować politykę drang nach osten.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten

Nie widzą szans dla siebie w realizacji takiej polityki na kierunkach zachodnim czy południowym.
Paradoksalnie, określenie drang nach westen, które pojawiło się na przełomie wieków XX i XXI dotyczyło Polaków których Niemcy zachęcali do zagospodarowania terenów przygranicznych opustoszałych po zjednoczeniu Niemiec. Lepiej udostępnić Polakom niż mają stać puste.
Tak było z czołgami Leopard. Dać Polakom i na tym zarobić, a nie płacić za złomowanie.  
Historycznie  drang nach osten nie wychodzi Niemcom na zdrowie za sprawą Rosji.
Jest to trudny dla mnie do zdefiniowania rodzaj miłości, a może raczej wzajemnej fascynacji.
Odbywa się to mniej więcej w takiej kolejności: w czasach pokojowych trwa owocna współpraca na wszystkich możliwych płaszczyznach.
Na porządku dziennym były daleko posunięte koligacje z rodziną carską.
Wielu rodowitych Niemców było wysoko postawionymi urzędnikami na dworze carskim. Podobnie było w wojsku. Kwitła kolonizacja ziem rosyjskich przez żywioł niemiecki. Najczęściej wymienia się Niemców Nadwołżańskich https://pl.wikipedia.org/wiki/Niemcy_nadwo%C5%82%C5%BCa%C5%84scy  
Niemcy wspólnie z Cesarstwem Rosyjskim, a później z ZSRR, dokonywali rozbiorów Polski.
Przychodził jednak moment, że dochodziło do zasadniczego konfliktu interesów. Tak było podczas pierwszej i drugiej wojny światowej.

Jednak Niemcy mają problem z wyciąganiem wniosków. Złośliwi mówią że zawsze mają gotowy tylko wariant A. Są pewne nawyki których nie mogą się pozbyć. Tak było po zakończeniu II wojny światowej.
Mimo tego ZSRR wyraził zgodę na zjednoczenie Niemiec, a później zintensyfikował współpracę gospodarczą która trwa po dzień dzisiejszy mimo agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę.
Dzisiaj Niemcy kombinują jak zminimalizować straty, również wizerunkowe, jakie ponosi Rosja
w wojnie na Ukrainie. Niemców absolutnie nie interesuje jak doprowadzić Rosję do poniesienia odpowiedzialności karnej i ekonomicznej za zbrodnie i zniszczenia dokonane podczas agresji
na Ukrainę. Dla nich ważne jest żeby Putin, z wojny którą przegrywa, wyszedł z twarzą i żeby mogli jak najprędzej wrócić do normalnych relacji handlowych, bo najważniejsze jest, że straty ponoszą teraz Niemcy.

Dla Polski zasadnicze znaczenie ma polityka Niemiec i Rosji w stosunku do nas.
W pierwszych latach po zjednoczeniu Niemiec i rozpadzie ZSRR nie dostrzegano zagrożeń.
One były, ale ich nie eksponowano. Problem narastał z biegiem lat. Jaskrawo dał o sobie znać
po przyjęciu Polski do UE.
Niemcy od samego początku nie ukrywali że Polska potrzebna im jest jako rynek zbytu, jako rezerwuar taniej siły roboczej i skansen przyrodniczy, w którym będzie wypoczywał niemiecki świat pracy.
O złym traktowaniu Polski jako równoprawnego partnera świadczą warunki na jakich przyjmowano do UE Polskę. Dotyczyło to w szczególności polityki rolnej. Warto też zwrócić uwagę na stałe blokowanie przez Niemcy wszelkich inicjatyw gospodarczych Polski które w perspektywie mogą zwiększyć potencjał gospodarczy Polski. Pocieszeniem jest że te poczynania nie zawsze są skuteczne.
Tam gdzie Niemcy nie mogą zrealizować swoich zamiarów bezpośrednio uciekają się do działań pozaprawnych, wbrew zapisom traktatowym. Doświadczamy tego przy okazji udostępniania Polsce kwot przyznanych w ramach KPO.
Uległość rządu polskiego wobec żądań urzędników brukselskich jest dla mnie żenująca.
Miesiącami jesteśmy karmieni papką o tym, że racja jest po naszej stronie, że stosuje się wobec Polski metody pozaprawne itp. itd.
W dalszej kolejności, wbrew wszelkiej logice robimy po kolei wszystko co nakazuje nam Bruksela.
Clou tkwi w tym, że nie mamy żadnych gwarancji uruchomienia tych pieniędzy. Płyną tylko słowa.
W sumie chodzi o kolejne przeczołganie Polski i udowodnienie kto faktycznie rządzi.
Za takim postępowaniem stoją Niemcy.
Nowelizacja ustawy sądowniczej nie przeszła jeszcze przez Senat.
Nie wiadomo czy pani von der Leyen przyjedzie 2 czerwca do Warszawy i czy podpisze porozumienie zwalniające dla Polski pieniądze z KPO. Nie wiadomo kiedy KE zwolni należne nam kwoty do wypłaty.
Nie wiadomo kiedy pieniądze fizycznie otrzyma do dyspozycji Polska.
Faktem pozostaje, że Polska może mieć problemy z terminowym, wynikającym z przyjętych harmonogramów, wydaniem przyznanych kwot.
Obracamy się w świecie myślenia życzeniowego. Jakie będą realia? Nie wiem, ale wiem jakie są.
Trwa wojna na Ukrainie. Polska jest poważnie zaangażowana w udzielanie pomocy walczącym Ukraińcom. Poza sprzętową pomocą militarną i pomocą humanitarną, przyjęliśmy 3,7 mln uciekinierów z Ukrainy, z czego około 1,2 mln uzyskało PESEL i wszelkie prawa z tego wynikające.
Rząd MM ocenia koszty zaangażowania finansowego Polski na około 12 mld euro.
Tymczasem, do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy ani eurocenta wsparcia z kasy KE.
Argumentacja urzędników KE jest godna podziwu. Nie mogą udzielić Polsce wsparcia bo w budżecie KE nie przewidziano pieniędzy na taki cel. W budżecie KE nie ma rezerwy? Gratulacje!
Ciekawi mnie czy Niemcy prowadzą na bieżąco rachunek swoich zysków i strat. Wojna na Ukrainie jest doskonałą ku temu okazją. Nie ma pełnej informacji w tym zakresie, ale wiele wskazuje na to,
że obecna postawa wobec wojny wyjdzie Niemcom bokiem.
Przed rozpętaniem wojny na Ukrainie w lutym Niemcy mieli realne szanse na przywództwo w UE.
Wiele wskazywało, że nie było zbytnich protestów ze strony pozostałych członków UE. Zwłaszcza po Brexicie. Teraz sytuacja uległa zmianie, na niekorzyść Niemiec. Zresztą na ich życzenie. Powodem jest rozdwojenie jaźni wynikające ze współpracy gospodarczej z Federacją Rosyjską. Z dostępnych źródeł wynika że Niemcy w różne przedsięwzięcia gospodarcze w Rosji zainwestowali w przybliżeniu 1 bilion Euro. Z takimi kwotami trudno się rozstać bez żalu.

Ze swej strony dodam, że nie widzę powodów do euforii.
Niemcy wzięli na przeczekanie. Od miesiąca nie wysyłają ciężkiej broni na Ukrainę.
Pomoc humanitarna też nie zwala z nóg. Skutecznie torpedują kolejne sankcje nakładane na Rosję. Krótko mówiąc, czekają na ustabilizowanie się konfliktu. Znajdą się wówczas w gronie decydujących
o dalszych losach Ukrainy. Przede wszystkim będą kontrolowali wydatkowanie pieniędzy, zarówno unijnych jak i pomocy udzielanej bezpośrednio przez rząd i banki niemieckie.
Jak zwykle spadną na cztery łapy i Europa nie będzie miała im tego  za złe.


W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...