Szukaj na tym blogu

11 maja 2025

Odpowiadam @Anonimowemu ale nie dla mnie.

 

Odpowiadam obszerniej niż w komentarzu, bo sprawy nie można skwitować jednym zdaniem.
Ciągi przyczynowo-skutkowe to nasza odwieczna słabość. To nie tylko okres III RP.
Sedno polega na tym że do wiadomości ogółu przedostają się tylko informacje wycinkowe.
Całokształt widzi i rozumie niewielu.
W szczegółach mogę to rozwinąć przy okazji.
Moje pierwsze spostrzeżenie jest takie: suweren, czy jak kto woli potencjalny wyborca, reaguje spontanicznie na otaczającą rzeczywistość. Przeciwko sobie ma zawodowego polityka który mówi mu co chce, a nie co wie. Krótko mówiąc, manipuluje. Szczegół polega na tym w czyim interesie manipuluje? W interesie własnym, partii, państwa czy obcych?
W III RP tego nie rozstrzygnęliśmy ostatecznie.
Nikt mnie nie przekona że transformacja, czyli to co nastąpiło w pierwszych latach III RP, dokonała się w interesie narodowym. To nasi sprzedajni politycy realizowali w interesie obcych.
Reszta dokonywała się przy okazji.
Nie wymaga większego wysiłku wskazanie o jakich obcych mowa. Nie znaleźliśmy w sobie dość siły,
a tym bardziej woli politycznej, żeby winnych sprzeniewierzenia majątku narodowego pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Zdrada interesów narodowych ma miejsce w polityce zagranicznej. Nie są to sprawy incydentalne.
W III RP, można czepiać się wcześniejszych lat.
Odpuszczono sobie warunki przystąpienia Polski do UE. Ważniejsze było kiedy, a nie na jakich warunkach.
Z upływem lat było tylko gorzej.
Nie zmienia tego fakt zmiany kolejnych rządów które to firmowały.
Uczciwie można powiedzieć tylko tyle że nie wiemy za jaką cenę nas sprzedawano?
Nie zgadzam się również co do tego że wszelkie zło należy przypisać ekipie DT.
Tu nie ma świętych, dziewic i niepokalanych. Kolejne ekipy rządzące, od 1989 roku, mają swoje za uszami.
Faktem pozostaje że najbardziej bezczelni są w tym politycy obecnej ekipy rządzącej.
Oni zwyczajnie nie kryją się z tym że preferują interesy obcych, zwłaszcza Niemiec. Nie ma tylko rzetelnej informacji o cenie sprzeniewierzenia. Lista systematycznie się wydłuża. To nie tylko sprawa paktu migracyjnego.
Nagłośniono i słusznie sprawę KPO. Jako Polska zostaliśmy ograni jak małe dzieci. Przepychanka medialna dotyczy odpowiedzi na pytanie komu personalnie to zawdzięczamy? Widziały gały co brały? Skoro widziały, dlaczego złożono podpisy pod takimi ustaleniami?
Czas biegnie, ekipy rządzące się zmieniają, a przyznanych pieniędzy nie ma. To co jest to kroplówka. Skończą się terminy wypłat i trzeba kredyt spłacać. W całości.
Po 1989 roku kolejne rządy likwidowały poszczególne gałęzie gospodarki. Dorabiano do tego różne ideologie. Po jakimś czasie zdano sobie sprawę z tego że co nie wyprodukujemy sami musimy kupić
u obcych. Kupować można albo za gotówkę albo na kredyt. Najłatwiej na kredyt bo spłacać będą inni /nasi następcy/. W ten sposób rośnie zadłużenie państwa, czyli nas.
Z czasem ujawnił się nowy problem w postaci utrudnień w pozyskaniu kolejnych kredytów.
Wzrastają ich koszty obsługi. Nie możemy iść w ślady Grecji bo nie mamy wysp do sprzedania.
Za to ochoczo oddajemy w ręce obcych kolejne „srebra rodowe”. Decyzje nie podejmuje suweren ale grupa wybrańców która preferuje interes własny, albo partyjny. I znowu odbywa się to bezkarnie.
Jak długo jeszcze będziemy słuchali bredzenia że „nikt mnie nie ogra”? Co chwila możemy się przekonać że ten „gracz” traktowany jest w środowisku rzekomo jemu równych jako popychle.
Polska pozbawiana jest sukcesywnie dostępu do środków unijnych które są faktycznymi pożyczkami tyle, że na preferencyjnych warunkach.
Szczegół polega na tym że Polska te pożyczki widzi jak własne ucho, ale spłacać ma solidarnie, bo takie są zasady jak głosi to były krul europy.
Ten brak dbałości o interesy Polski powoduje że olewają nas również władze Ukrainy które swoje istnienie zawdzięczają udostępnieniu naszego państwa dla uchodźców wojennych, a także wszelkiej pomocy płynącej ze świata na Ukrainę. W uznaniu tych zasług być może otrzymamy jakieś ochłapy z pańskiego stołu przy podziale rynku odbudowy Ukrainy ze zniszczeń wojennych.

Od około półtora roku żyjemy w republice kartoflanej /to nie ja, to Ziemkiewicz/.
Króluje bezprawie oparte na eufemizmie „realizujemy prawo jak my je rozumiemy”, a nie na jego literalnym brzmieniu. W ślad za tym idzie kłamstwo w żywe oczy.
Rząd nie informuje o podejmowanych działaniach, zwłaszcza długofalowych oraz podejmowanych zobowiązaniach w ramach UE. Mamy do czynienia z kuriozalną sytuacją że o tych ustaleniach informują nas media niemieckie, czy ogólnie obcojęzyczne.
W trwającej kampanii prezydenckiej koalicja rządząca robi dosłownie wszystko żeby wygrał ich kandydat. Nie jest to ścisłe bo ma wygrać kandydat popierany przez DT.
Mamy poważny dylemat. Koalicja rządząca ma większość w Sejmie i Senacie, ale nie wiadomo jak zagłosują wyborcy w dniu 18 maja i ewentualnie 1 czerwca?
Czy te większości się pokryją, czy ujawni się zupełnie inna prawda?
Częściową odpowiedź poznamy już za tydzień.

10 maja 2025

Wybory tuż tuż.

 

Do wyborów został tydzień.
Za wcześnie na jakiekolwiek podsumowanie.
Pora odpowiedzieć sobie na pytanie czego możemy realnie oczekiwać po prezydencie który zostanie wybrany 18 maja, może 1 czerwca? Realnie rzecz ujmując, niewiele.
Wszystko zależy jaki będzie ciąg dalszy zdarzeń. Czy będzie to kontynuacja, czyli wzmocnienie koalicji 13 grudnia, czy próba budowy sceny politycznej na nowo?
Jeśli tak miałoby się stać, jakie są szanse na powstanie nowego układu?
Tu do głosu dochodzi mój sceptycyzm.
Czarny scenariusz to wygrana kandydata faworyzowanego przez DT.
Wówczas dojdzie do tzw. domknięcia systemu. To nie żadne science fiction.
Alternatywą jest wygrana Nawrockiego. Realność tej opcji jest sprawą otwartą nie tylko przez najbliższy tydzień.
Jest mało prawdopodobne żeby wynik wyborczy został ustalony już w pierwszym terminie.
Przy takiej ilości kandydatów jest mało prawdopodobne żeby jeden kandydat uzyskał minimum 50%+1. Rozstrzygnięcie nastąpi więc 1 czerwca. Wtedy ostateczny wynik będzie zależał od tego na kogo zagłosują wyborcy którzy zagłosowali na przegranych w pierwszej turze. Tu jest znowu ciekawa sprawa. Nie ma żadnej gwarancji że postąpią zgodnie z sugestią przegranego kandydata. Gdyby tak się stało, maleją szanse Nawrockiego. To wszystko jest wróżeniem z fusów. Rzeczywistość jest taka że wyborcy nie zwierzają się ze swych preferencji. W przybliżonej ocenie nie pomaga nawet zwiększenie liczby ankietowanych. Doświadczyliśmy tego wielokrotnie w poprzednich wyborach. Prawda wyjdzie na jaw dopiero po zamknięciu lokali wyborczych i przekazaniu wyników z wszystkich komisji wyborczych. Ostateczny wynik poznamy po jego ogłoszeniu przez PKW i zatwierdzeniu przez Sąd Najwyższy.
To długa droga.
W nadchodzącym tygodniu może się wiele zdarzyć zwłaszcza że czeka nas jeszcze jedna debata kandydatów. Widać że niewielkie znaczenie ma oferta kandydata dla wyborców. Ważniejsze jest czy uda się skutecznie zdyskredytować kontrkandydata? Tu zaś widać jakie znaczenie ma ujawnianie kolejnych spraw które nie mogą być, z braku czasu, zweryfikowane.
Wygrywa taktyka wrzucania granatu do szamba.

13 kwietnia 2025

O co apelować teraz do Narodu?

 

Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem jak my je rozumiemy”. Czy już bliżej nam do demokracji Putina czy Łukaszenki?
Dokąd doszliśmy zaledwie po ponad roku z okładem jej rządów świadczy apel opozycji solidarnościowej do ulubieńca premiera który ma zastąpić urzędującego jeszcze PAD. https://niezalezna.pl/polityka/legendy-opozycji-antykomunistycznej-z-apelem-do-trzaskowskiego-wystosowali-list-otwarty/541507
Jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej do wyborów prezydenckich których pierwsza tura odbędzie się 18 maja 2025.
Koalicja próbuje wszelkimi możliwymi dla niej sposobami stworzyć cieplarniane warunki dla swego kandydata który według nich jest murowanym faworytem.
Rzeczywistość jest cokolwiek odmienna od kreacji bonżura i jego akolitów.
Mamy tu przysłowiowe rozmaitości w jednym flaku.
Sam kandydat jest bezgranicznie pewny swej wygranej. Zapomina jak to było z jego poprzednikami i jak oni skończyli. Ma kiepskich doradców i sztab wyborczy, a potwierdzeniem będzie wynik wyborów 18 maja. O drugiej turze /o ile do niej dojdzie/ będzie mowa później.
Jeśli pozostajemy w państwie prawa to oczekuję reakcji, na początek PKW, a w dalszej kolejności prokuratury, które powinny z urzędu reagować na naruszenie prawa w trwającym wyścigu wyborczym.
Była sobota, jest niedziela, więc reakcje powinny zostać ujawnione już w poniedziałek.
Czy będą? I jakie? Przekonamy się.
Co do tego że naruszenia prawa mają miejsce nie ma cienia wątpliwości. Interesująca będzie ich ocena prawna.
Osobiście, to o czym wyżej, odbieram po części jako szum medialny i pompowanie nastrojów społecznych. Prawda wyjdzie na jaw po ogłoszeniu wyniku wyborów.
Niepokój wzbudzają sygnały że ekipa rządząca będzie stosowała metody mające przynieść upragniony sukces. Ma wygrać ich kandydat i basta.
O tym że nie jest to puste gadanie świadczą informacje płynące ostatnio z Rumunii i Francji.
W Polsce mamy szansę temu przeciwdziałać skutecznie tylko przez masowy udział w wyborach.
Nie można ulec tanim chwytom propagandowym, co miało miejsce wielokrotnie w wyborach w poprzednich latach. Wybory ujawnią czy posiadamy jeszcze instynkt samozachowawczy.
Prezydenta, w obecnym porządku prawnym, wybieramy na pełną kadencję. Nie ma on zastępcy, a następny w kolejce, czyli marszałek Sejmu, nie ma kwalifikacji do pełnienia tego odpowiedzialnego stanowiska. Winę za to ponoszą zapisy konstytucji z 1997 roku której nie potrafimy, mimo składanych deklaracji, znowelizować. Nazywając rzecz po imieniu, nie ma woli politycznej, bo politykom taki układ odpowiada.
Wspominam o instynkcie samozachowawczym bo każdy z potencjalnych wyborców musi mieć świadomość że żyjemy wśród wrogów którzy nie są zainteresowani tym żeby Polska rosła w siłę.
Jedni mają to wypisane na sztandarach, a drudzy robią to podstępnie. Efekt jest taki że społeczeństwo jest podzielone i wrogo do siebie nastawione. Poszkodowani jesteśmy wszyscy.
Po 1989 roku umówiliśmy się na pewien porządek prawny który nie wszystkich zadowala, ale do 2023 roku wszyscy się do niego stosowali. Wybory parlamentarne 2023 ten porządek wywróciły.
Mam po dzień dzisiejszy wątpliwości co do tego gdzie szukać winnych? Czy winić tylko obowiązujące prawo, czy bardziej jego egzekutorów?
Czy urzędujący prezydent RP nie dorósł do powierzonego mu stanowiska w państwie?
Co konkretnie zrobił, przez dwie kadencje, dla wzmocnienia swego autorytetu?
Władza w państwie liczącym blisko 40 milionów obywateli to nie jest piaskownica w której można sobie sypać piasek w oczy i okładać się łopatkami. W ten sposób marnujemy dorobek pokoleń, o czym przypominają nam obchody 1000-lecia koronacji pierwszego historycznego króla Polski i 500 rocznica Hołdu Pruskiego, które obecna koalicja 13 grudnia stara się zamilczeć.
W tej ostatniej kwestii mam cokolwiek inne zdanie.
Rocznica tej rangi, na poziomie władz państwowych, powinna być zauważona wcześniej niż w roku obchodów. Przygotowania wymagają czasu.
W mojej ocenie decyzje rządowe powinny zapaść najpóźniej w 2023 roku.
Gdyby tak było koalicji 13 grudnia pozostałby obowiązek realizacji, a nie kontestowania, czy wręcz sabotowania.
Te akurat rocznice świadczą że nie mamy powodów żeby wstydzić się własnej historii.
Jest to jaskrawo widoczne teraz gdy zewnętrzne struktury narzucają nam swoje mrzonki, przy całkowicie biernej postawie władz państwowych.
Na poziomie rządu i prezydenta nie przystoi komunikacja twiterowa, a także jawne oszukiwanie społeczeństwa.
Świadomie nie przywołuję tu ekspertów od mataczenia, nawet z tytułami profesorskimi. 

05 kwietnia 2025

O co chodzi w relacjach Polski z Ukrainą?

 

Ten wątek, w różnych odsłonach pojawia się w mediach od kilkunastu miesięcy.
Jednocześnie brak jest klarownej deklaracji /odniesienia się do sytuacji/ po stronie polskiej i to zarówno za rządów ZP jak i obecnej koalicji 13 grudnia. W to co czytam nie do końca wierzę.
Z czego wynika taka postawa polityków ukraińskich, z ich prezydentem na czele?
A co sądzić o postawie naszych polityków z PAD na czele?
Odpowiedzi jednoznacznej nie znam, ale możliwe są różne jej warianty.
Wśród Ukraińców utrwaliło się przekonanie że oni walcząc z Rosją bronią nie tylko swej ojczyzny, ale bronią Europy przed agresją Rosji.
Dyskusja na ten temat może nie mieć końca.
Co jest prawdą a co tylko chwytem propagandowym?
Wojna, co zrozumiałe, spowodowała masową ucieczkę Ukraińców z zagrożonych terenów.
Dokładnej liczby nie znamy, a szacunkowo ocenia się że Ukrainę opuściło ponad 8,5 mln mieszkańców. Siłą rzeczy powstaje pytanie ilu z nich wróci do kraju gdy ustaną działania wojenne? Trwająca wojna powoduje przecież określone skutki społeczne.
Różnie można oceniać patriotyzm Ukraińców. Jednocześnie nie wszystkie opinie można znaleźć w mediach.
To państwo nie jest monolitem.
Ilu, proporcjonalnie do liczby ludności, walczy na froncie? Jak liczna jest armia ukraińska?
https://kresy24.pl/ukrainska-armia-liczy-900-tys-zolnierzy-ilu-z-nich-walczy-na-froncie/
Wojna trwa ponad trzy lata i jest oczywiste że na froncie trzeba zmieniać obsadę okopów.
Dowództwo ukraińskie skarży się że są z tym problemy. Jednocześnie w mediach przewijają się informacje że poza granicami Ukrainy jest około 400-500 tysięcy potencjalnych poborowych którzy uchylają się od obowiązku walki za ojczyznę. Jaka jest ich motywacja?
Podobny problem jest po stronie Federacji Rosyjskiej.
Różnica polega na tym że FR ma przewagę liczebną. Do tego dochodzi realne wsparcie FR ze strony wojsk Korei Północnej. Zarówno w sile żywej jak i sprzętowe.
W ostatnich miesiącach sytuacja na linii frontu zmieniła się w ten sposób że Ukraina atakuje skutecznie cele w głębi Rosji. Oczywiście Rosja robi dokładnie to samo tyle, że od samego początku wojny.
Trwa wojna na wzajemne wyniszczenie. Jednocześnie żadna z walczących stron nie jest w stanie uzyskać widocznej przewagi, a tym bardziej ustąpić. Motywacja jest różna.
Po wyborach w USA nowy/stary prezydent Trump chce doprowadzić do przerwania działań wojennych, do rozejmu, a w perspektywie do pokoju. Zadanie trudne, a w ocenie wielu niewykonalne.
Ze strony USA nie jest to działalność charytatywna.
Po stronie rosyjskiej jest to dążenie do odtworzenia ZSRR, a po stronie Ukrainy zachowanie integralności terytorialnej. W tym przypadku jest to trudne i raczej niewykonalne.
Ukraina o własnych siłach nie odzyska utraconych terytoriów, a na pomoc z zewnątrz nie ma co liczyć. Powód jest prozaiczny. Nie należy do żadnego paktu wojskowego ani gospodarczego.
USA próbują stworzyć sytuację do zawieszenia broni, ale napotykają na trudności stwarzane przez państwa europejskie, głównie Niemcy. Jest to zachowanie z pozoru dziwne ponieważ Rosja nie ma zamiaru negocjować w sprawie Ukrainy z UE a NATO nie chce angażować się w wojnę gdyż w ocenie sztabowców to prosta droga do III wojny światowej, a na to świat zachodni nie jest przygotowany.
Rosja, przynajmniej na razie, jest pewna swej bezkarności bo wsparcie Ukrainy przez świat zachodni jest raczej deklaratywne, w stosunku do potencjalnych możliwości. Teraz chodzi bardziej o poprawę swego samopoczucia. Zresztą, zwłaszcza USA, nie kryje się z poglądem że lepiej wspierać Ukrainę materialnie niż wysyłać tam własnych żołnierzy.
O ile Rosja zgodziłaby się na jakiś rozejm czy zawieszenie broni problemem jest wprowadzenie wojsk rozjemczych. Skąd miałyby być te wojska i w jakiej ilości je wprowadzić żeby rozejm był skuteczny?
Tu widać słabość UE i niestety NATO. Do obsadzenia strefy demarkacyjnej potrzeba, w ocenie fachowców, 170-200 tysięcy żołnierzy. Aktualne możliwości NATO to około 30 tysięcy.
Do tego trzeba dodać że, zdaniem społeczeństwa polskiego, nie powinniśmy jako sąsiad, wysyłać na Ukrainę swoich żołnierzy. Nie jesteśmy pod tym względem odosobnieni. Podobne stanowisko reprezentują też inne państwa europejskie.
Taka jest logika zdarzeń. Musimy w pierwszej kolejności dbać o własne bezpieczeństwo.
W dzisiejszych realiach granicę bezpośrednią z Rosją mamy na północy, z enklawą królewiecką, a na wschodzie to granica z Białorusią która tworzy ZBiR.
Mimo swoich agresywnych zapędów Rosja nie jest w stanie ruszyć przeciwko NATO.
Nie wyklucza to jednak możliwości działań sabotażowych i terrorystycznych. Trwający od lat desant kolorowych przez białoruską granicę jest tego najlepszym dowodem.

Trudna do wytłumaczenia, przynajmniej dla mnie, jest postawa władz Polski które nie chcą postawić sprawy na ostrzu noża. Białoruś ma takie położenie geopolityczne że całkowite zamknięcie granicy z Polską szybko doprowadziłoby do normalizacji sytuacji na granicy.
Problem jest znacznie szerszy bo transport kolorowych z granicy białoruskiej na zachód Europy ma skuteczne wsparcie „niewidzialnej ręki”. Nie czarujmy się, to zorganizowany biznes, podobnie jak transport morski tych „ochotników” z Afryki przez Morze Śródziemne.
Rżnięcie głupa przez polityków tego nie zmieni.
W mojej ocenie politycy dawno się pogubili. Nie wiadomo kto komu i dlaczego robi na złość.
W mediach można znaleźć informacje że w Europie jest już co najmniej 4,5 miliona ludzi z Afryki i Azji, a także z Ameryki Południowej, którzy szukają w Europie łatwiejszego chleba dla siebie i swych rodzin.
Nie wszystkich z nich należy „pakować do jednego wora”. Są wśród nich poszukujący pracy zarobkowej, ale są też „misjonarze” mający szerzyć w Europie kult Allacha.
W tym aspekcie sprawy zaszły tak daleko że nie można przejść obok obojętnie. Ci „misjonarze” są bezgranicznie przekonani że robią to dla dobra Europejczyków, nawet jeśli będą nas nawracali wbrew naszej woli.
Niestety, Europa nie dojrzała jeszcze do skutecznej samoobrony, a może już spasowała?
Tego nie wiem. Polska jeszcze próbuje się bronić. Broni się społeczeństwo, bo z politykami to jest różnie. Krótkowzroczność polityków obróci się przeciwko nim, ale wyrządzonego zła nie uda się naprawić.
Istota problemu tkwi w tym że obcy przybywający do nas powinien bezwarunkowo zaakceptować zastany porządek prawny i moralny. Nie ma prawa narzucać nam swojego.
Ten desant ma jednak charakter zorganizowany. Ktoś za to płaci, ktoś tym kieruje i ktoś oczekuje zamierzonych efektów. Te efekty są od dawna czytelne.

Wrócę jednak do problematyki ukraińskiej.
Z konieczności wzrasta moja ambiwalentność do sprawy.
Kwestionuję zwłaszcza wzajemną przyjaźń. Nie da się tego określić ani jednym słowem ani jednym zdaniem.
Ujmę to w ten sposób że wśród Ukraińców nie ma jedności. To zbieranina narodów która ma problemy ze swym samookreśleniem. W takim środowisku funkcjonują politycy ukraińscy.
Oni też mają problemy w ustaleniu z kim trzymać.
Wojna, czy SOW, jak ją nazwała FR, nie wytworzyła jednolitego frontu przeciw agresorowi.
Zdrada, po stronie Ukraińców od dawna nie szokuje. Ukraińcy szpiegujący w Polsce na rzecz Rosji również. Czasem pojawiają się informacje że za aktami sabotażu, zwłaszcza podpaleniami w Polsce, stoją obywatele ukraińscy. Do tego trzeba dołączyć pospolitą przestępczość.
Nie wiem jakich ustaleń dokonano ponad naszymi głowami, ale poważnym przegięciem jest skala świadczeń ze strony Polski, bez żadnych zobowiązań wzajemnych strony ukraińskiej.
To szczególnie uwidacznia się teraz gdy rysuje się możliwość powstrzymania trwającej wojny i być może nadejdzie czas odbudowy ze zniszczeń wojennych.
Mimo wszystko uważam że politykom ukraińskim brakuje wyobraźni. Patrząc na mapę Europy, przynajmniej ja, widzę że wszelki transport lądowy do i z Ukrainy do Europy musi iść przez Polskę.
Czy my naprawdę będziemy udostępniać naszą infrastrukturę drogową za friko? Czy alternatywą będą połączenia przez Słowację, Węgry czy Rumunię? Serio?
Bardziej pasuje mi opinia że chaos w który wpędza nas koalicja 13 grudnia ma na celu doprowadzenie do sytuacji że we własnym kraju będziemy mieli niewiele albo nic do powiedzenia.
Inni będą decydowali za nas.
Pytanie otwarte brzmi kim są owi inni? 

23 marca 2025

Pakt migracyjny a sprawa polska.

 

Trwa medialna dyskusja wokół paktu migracyjnego.
W mojej ocenie jest to klasyczne bicie piany.
Ustalenia, na poziomie decyzyjnym, zapadły i trzeba być niesamowicie naiwnym żeby łudzić się że cokolwiek w temacie ulegnie zmianie. https://forsal.pl/swiat/unia-europejska/artykuly/9386526,co-oznacza-nowy-pakt-migracyjny-ue-przyjela-ostry-kurs.html
Z każdym dniem przybywa szczegółów potwierdzających jak premier rządu III RP traktuje nas wszystkich, nie tylko tych którzy oddali głos na PO/KO, a w konsekwencji na koalicję 13 grudnia.
Do znudzenia trzeba powtarzać że to koalicja 13 grudnia, a nie jak oni twierdzą że koalicja
15 października. Oni, czyli PO/KO tych wyborów nie wygrali. Utworzenie koalicji zajęło im kilka dni.
W szczegółach opisałem to przy innej sposobności.
Wszystko po naszej stronie jest w rękach rządu DT i póki ten rząd będzie u władzy nic się nie zmieni. Chyba że na gorsze. To będzie skutkowało wkrótce napływem tysięcy „podrzutków” którzy obecnie znajdują się w krajach Europy zachodniej. Nie tylko w Niemczech.
Sytuacja jest o wiele gorsza bo od dłuższego czasu docierają do nas informacje o nielegalnych imigrantach relokowanych z Niemiec do Polski przez policję niemiecką.
Nie znamy oficjalnych dokumentów na podstawie których Niemcy realizują ten proceder.
Z kolei politycy koalicji 13 grudnia informują że w obrębie tylko województwa lubuskiego tych relokowanych jest już około 40 tysięcy.
Gdzie są zakwaterowani?
Jakie zobowiązania wobec nich ma Polska?
Kolejna, wielokrotnie uzupełniana informacja dotyczy ośrodka, po stronie niemieckiej, w Eisenhuettenstadt https://dorzeczy.pl/kraj/692188/eisenhuettenstadt-centrum-do-odsylania-migrantow-do-polski.html z którego za kilka dni będą masowo, w konwojach policyjnych, deportowani do Polski „nachodźcy” co do których nie ma pewności czy kiedykolwiek ich noga stanęła na polskiej ziemi.
Nikt nie ma pewności jaki będzie dla Polski limit roczny przyjęć.
Są pogłoski że może to być około 70 tysięcy.
Podstawowy błąd w dyskusji polega na tym że nie mamy dowodów na to że relokowani to nielegalni imigranci którzy dostali się do Niemiec z Polski. Po stronie polskiej nikt tego nie sprawdza, a tym bardziej nie weryfikuje.
Z zażenowaniem czytam informacje że z wysyłanych tą metodą do Włoch, w minionym roku,
Włosi przyjęli 4 /słownie czterech/ na kilka tysięcy wysłanych. https://niezalezna.pl/index.php/polska/niemcy-odsylaja-migrantow-wlosi-przyjeli-4-slownie-czworo-polska-190-razy-wiecej/537581
Faktycznie są to niechciani przez rząd Niemiec imigranci zapraszani głównie do Niemiec po 2015 roku. Polska odbiera ich „jak leci” bez weryfikowania zasadności ich relokacji.
Pakt migracyjny ma obowiązywać formalnie od 2026 roku!
Według ustaleń przyjętych przez KE poszczególne państwa UE będą zobowiązane przyjąć jakieś kwoty tych imigrantów z tym że te kwoty są płynne. Będą uzależnione od nasilenia się fal imigrantów z basenu Morza Śródziemnego. Odmowa przyjęcia oznacza obowiązek wpłacenia ustalonej kwoty do kasy KE. Znowu, kwota nie jest ustalona na sztywno.
Na deser najlepsze. W dokumentach dotyczących paktu migracyjnego jest zapis że w sytuacji krytycznej, państwo UE będzie zobowiązane przyjąć uchodźców niezależnie od wpłacanych kwot.
To wszystko w ramach solidarności wewnątrz UE.
Szkoda że to nie znalazło zastosowania gdy do Polski zaczęły zjeżdżać tłumy Ukraińców po rozpoczęciu wojny, właściwie SOW. Zwrócono nam uwagę że Ukraińcy się nie liczą, bo nie są „kolorowi”.
Z dotychczasowych ustaleń wiadomo że wbrew deklaracjom premiera nie będzie brane pod uwagę nasze zaangażowanie w pomoc Ukrainie. Kogo za to winić?
Są jeszcze informacje uzupełniające. Relokowanym Polska ma zapewnić pomoc socjalną/kieszonkowe wg standardów obowiązujących w Europie zachodniej, a więc powyżej minimum socjalnego w Polsce. Poza tym relokowani mają mieć prawo do łączenia rodzin, czyli mogą sprowadzić do Polski swoje rodziny w ilości nieograniczonej. Znany jest przypadek imigranta z Syrii, który w ten sposób sprowadził do Niemiec ponoć 22 osoby!
Przepisy paktu migracyjnego tego nie określają.
W Niemczech odbyły się przedterminowe wybory parlamentarne. Końcowe wyniki oznaczają zmianę rządu z nowym kanclerzem którym będzie przewodniczący CDU Friedrich Merz.
Szczegół dotyczy terminu i składu nowego rządu. Zanim to nastąpi u władzy pozostaje rząd kanclerza Scholza.
Z dotychczasowych informacji na temat nowego kanclerza należy wnioskować że w relacjach z Polską nie będzie zmian dla Polski korzystnych, zwłaszcza w kwestii relokacji imigrantów.
Po wyborach parlamentarnych 2023 znaleźliśmy się w sytuacji, powiem eufemistycznie, kłopotliwej.
Nie wiem czyje interesy reprezentuje koalicja 13 grudnia i utworzony przez nią rząd?
Na ten temat powiedziano i napisano już tyle że zaginął podstawowy wątek. Jest nim wciskanie Polsce na utrzymanie ludzi którzy przedostali się do Europy z Azji lub Afryki, nie wiadomo jakimi drogami. Możliwości było wiele, bo wszystko zależało od tego kiedy doszło do wejścia do Europy. Jak pamiętamy exodus zaczął się w 2015 roku i trwa, z różnym nasileniem, po dzień dzisiejszy.
Kraje Europy zachodniej, głównie Niemcy, przyjmowali tych nachodźców bez ograniczeń. Intencją było uzupełnienie braków na rynku pracy. Pomysł nie wypalił i powstał problem z zagospodarowaniem tych, teraz niechcianych. Nie wiadomo ilu ich jest. Szacuje się że w całej Europie zachodniej około 4,5 miliona. W Niemczech /ponad 1,5 mln/ zaledwie około 10% podjęło regularną pracę zarobkową.
Reszta żyje z zasiłku socjalnego lub weszła w kolizję z prawem /narkotyki, prostytucja, rozboje, handel narządami ludzkimi/.
Patrząc na to co niemiecka policja wyczynia na naszej granicy na Odrze wraca natarczywe pytanie z czym mamy do czynienia?
Rządzący co chwilę zapewniają nas że jesteśmy suwerennym państwem. Można im dopowiedzieć że tak samo jak demokratycznym.
Do pełnego obrazu trzeba dodać że ten stan rzeczy jest w pełni akceptowany przez KE, TS UE
i wiele innych struktur nie tylko unijnych.
To jednak źle rokuje nam Polakom. Nadzieją na zmianę mają być wybory prezydenckie.
Jakie jest prawdopodobieństwo że wygra te wybory kandydat preferujący interesy Polski i Polaków?

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...