Jeżeli odejdziemy od politycznej poprawności i zaczniemy nazywać rzeczy
po imieniu to zaczniemy wysnuwać wnioski kwestionujące oficjalną propagandę.
Jednak nie odważę się stawiać znaku równości przy naszym zaangażowaniu w wojnę
o Kuwejt,
w Iraku czy Afganistanie i obecną wojną na Ukrainie. Tam robiliśmy
bardziej za listek figowy dla interesów głównie USA. To wszystko działo się
tysiące kilometrów od nas. Mieliśmy mieć z tego jakieś wymierne korzyści, a obeszliśmy się smakiem i realnie ponieśliśmy straty materialne, zwłaszcza w
Iraku, .
Ukrainę mamy przez miedzę.
Po 1989 roku mieliśmy przez moment szansę, że od ruskiego niedźwiedzia będzie
oddzielał nas bufor w postaci byłych republik radzieckich które wybiły się na niepodległość.
Niestety krótkowzroczność styropianowych polityków z Wałęsą na czele
doprowadziła do tego że mamy znowu granicę o długości 630 km z naszym
odwiecznym wrogiem.
Jeśli Ukraina wróciłaby pod ruski but, to dojdzie kolejne 535 km, a to już
razem ponad 1100 km.
Jest czego pilnować po naszej stronie.
Na dzisiaj nasza szansa polega na tym, że Ukraina nie chce powrotu pod
opiekuńcze skrzydła Rosji.
W miarę naszych możliwości, a według niektórych nawet ponad miarę, staramy się
pomóc Ukrainie.
Wojna trwa i nie ma czasu na negocjacje i ustalanie warunków udzielenia naszej
pomocy.
Może to wielu podniesie ciśnienie, ale przypomnę, że jeszcze w 2016 roku Polska
podpisała z Ukrainą umowę w sprawie wzajemnej współpracy w dziedzinie
obronności https://www.prawo.pl/akty/m-p-2019-50,18806214.html
,
Praktycznie nie mamy wyboru. Na negocjacje przyjdzie czas po wojnie. Musimy się
sami dogadać, bez niczyjego pośrednictwa.
Trzeba do tego podejść pragmatycznie. Wojna wyniszcza gospodarczo Ukrainę.
Odbudowa będzie trwała dziesiątki lat i będzie zależała od skali i warunków
pomocy zewnętrznej.
Osłabiona Ukraina jest dla nas niegroźna.
Pod znakiem zapytania stoi nasz udział w odbudowie Ukrainy. Dokładniej skala
naszego zaangażowania w odbudowę. Skąd będą pieniądze? Kto będzie nadzorował
ich wydawanie? Jak się ustawi do nas Ukraina po wojnie? Po prostu co zostanie z
długu wdzięczności wobec Polski? Ilu Ukraińców wróci z Polski do siebie?
W komentarzach zwraca się uwagę że uciekinierzy pozostający w Polsce to ich
klasa średnia.
Im mniej w głowie polityka. Przede wszystkim chcą spokojnie żyć i odkuć się
materialnie.
Jakie korzyści będzie miała Polska z odbudowy Ukrainy?
Wątpię żeby tam pomoc
szła przez Białoruś, Słowację, Węgry czy Morze Czarne.
Trzeba umieć to
zdyskontować.
Jaka rola zostanie przypisana Polsce w procesie odbudowy? Czy się na nią
zgodzimy?
Co będziemy mieli do powiedzenia?
Pytań jest wiele, a odpowiedzi nie znam żadnej.
W tych rozważaniach nie można pominąć roli wielkich tego świata.
Podstawowe pytanie: jak dalece można wierzyć w deklaracje polityków? Zwłaszcza
tych najważniejszych?
Odpowiedzi udzieli
każdy według własnej oceny.
Ja opieram się na znajomości historii i polityki międzynarodowej.
Dzisiaj bazujemy na oświadczeniach publicznych prezydenta USA, korzystnych dla
Polski.
Ten prezydent ma swoje lata i nawet w USA zastanawiają się czy dotrwa do końca
kadencji.
Co wtedy?
W komentarzach pojawia się pogląd że następcą będzie prezydent wyłoniony
spośród Republikanów. Dochodzimy do clou. Republikanie są zdania, że USA zbyt
mocno zaangażowane jest w wojnę na Ukrainie. Po wyborach zamierzają to
zaangażowanie zredukować.
Co to oznacza dla Polski?
Tak naprawdę nie wiadomo.
Wałkowanie przez lata tematu tzw. flanki wschodniej NATO doprowadziło do zwiększenia
obecności wojsk NATO w Polsce. Tak naprawdę nie wiadomo ile tego wojska u nas jest.
Wojna na Ukrainie spowodowała że USA utworzyło w Polsce swoją bazę logistyczną z
której przekazywane są na Ukrainę kolejne partie uzbrojenia. Kto pamięta że
bazę ochrania prawie 4 tysiące marines? Jest przynajmniej dla mnie oczywiste że
nie są uzbrojeni wyłącznie w broń osobistą.
Wojna na Ukrainie spowodowała że zasadniczemu przewartościowaniu uległo podejście
do własnych sił zbrojnych.
Mając przez miedzę sąsiada któremu ciągle mało, musimy mieć siły zbrojne zdolne
się przeciwstawić jego zachłanności.
Przynależność do NATO zmienia naszą sytuację o tyle, że mamy zagwarantowane,
przynajmniej na papierze, wsparcie polityczne i militarne na wypadek agresji
FR.
Nie życzę nikomu żebyśmy to wsparcie musieli kiedykolwiek testować.
Rozbudowujemy własne siły zbrojne. Teraz trzeba to robić w miarę szybko.
Żołnierza
trzeba nie tylko znaleźć, ale trzeba go ubrać i odpowiednio wyposażyć. Dopiero
później wyszkolić.
W związku z tym mamy nieco problemów do rozwiązania.
Mamy własny przemysł zbrojeniowy, ale nie produkujemy wszystkiego co jest wojsku
potrzebne.
Nie jesteśmy w stanie wyprodukować niektórych asortymentów w ilościach potrzebnych,
w dodatku w krótkim czasie. Stąd potrzeba zakupów u obcych.
Zakłady zbrojeniowe z zasady nie produkują na magazyn. Realizują konkretne zamówienia.
Jeśli rusza machina wojenna realizują zamówienia w kolejności zgłoszeń. Preferencje
mogą mieć stali klienci.
Przy zakupach o dużej wartości możliwy jest tzw. offset. https://pl.wikipedia.org/wiki/Offset_(handel_zagraniczny)
Import uzbrojenia ma jeden zasadniczy mankament, nie wiadomo jak się sprawdzi w
godzinie próby. Czy zadziała, czy starczy amunicji, a w dłuższej perspektywie, czy będzie dostęp
do części zmiennych i serwisu?
Co chcę przez to powiedzieć? Proszę sobie
przypomnieć atak FR na Gruzję https://www.rp.pl/swiat/art13871541-rewelacje-wikileaks-izrael-pomogl-rosji-przed-wojna-z-gruzja
Ta część pytań jest szczególnie istotna w stosunku do oferty Niemiec. Nie muszę
chyba tego rozwijać.
Wątpię żeby dzisiaj w sposób odpowiedzialny ktokolwiek wypowiedział się w
sprawie przyszłości Ukrainy. Istota tego konfliktu polega według mnie na tym że
rzeczywisty powód wojny jest zupełnie inny od oficjalnie głoszonego przez Rosję.
Rosja zamierzała, we współpracy z Niemcami, utworzyć wspólnotę państw Europy i
części Azji pod przywództwem Berlina i Moskwy.
Dlatego, przez pierwsze miesiące
wojny Niemcy torpedowały wszelkie poczynania NATO i KE wspierające Ukrainę. Ta
taktyka obowiązuje rząd niemiecki w dalszym ciągu, chociaż uległa niewielkiej
modyfikacji. Nie ma już otwartego „nie”, za to od decyzji do jej wykonania
upływa sporo czasu, z nadzieją że Ukraina przyjmie każdą propozycję FR.
Niemcy są zainteresowane wyłącznie przerwaniem/zakończeniem wojny po to żeby
mogli wrócić do relacji biznesowych z Rosją.
Niemcy mają w Europie zwolenników
którzy mniej lub bardziej otwarcie ich popierają. To nie tylko Austria, Węgry
czy Francja. Są wśród nich państwa bałkańskie z Serbią na czele.
Teraz obserwujemy wyścig z czasem po obu stronach konfliktu.
Rosja za wszelką cenę chce odnieść chociaż połowiczny sukces. Takim sukcesem miałoby
być zajęcie terytoriów obwodów donieckiego i ługańskiego w granicach
administracyjnych Ukrainy.
Poza tym Rosja nie jest zainteresowana zakończeniem wojny, a co najwyżej jej
zamrożeniem.
Nie ma żadnej wypowiedzi znaczącego polityka rosyjskiego że uległy zmianie
priorytety wobec Ukrainy.
Wznawiając wojnę w lutym 2022 Rosja musiała być pewna sukcesu. Spotkało ją
rozczarowanie.
Teraz realizuje taktykę spalonej ziemi. Wykorzystuje skuteczność szantażu użycia
broni atomowej.
Pomija istotny szczegół że nie jest jedynym w świecie posiadaczem tej broni i
środków jej przenoszenia.
To zaś powoduje że użycie gwarantuje odwet strony przeciwnej.
Przy użyciu broni konwencjonalnych Rosja nie ma dzisiaj szans. Warunek jest
jeden, NATO in gremio nie może dalej tylko kibicować tej wojnie. Pomoc nie może
pochodzić wyłącznie od części jej członków przy równoczesnej kontestacji
pozostałości.
Nie może być argumentem obawa że pomoc Ukrainie doprowadzi do III wojny
światowej.
Oportunistom trzeba przypomnieć słowa Churchilla: Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli także.
p.s. wyrzuty sumienia nie są na miejscu. Dyskusja czy polemika to wyrażenie
własnego zdania.
Spijanie z dziubków mi niepotrzebne.
Dawno
temu pisałem że jeśli sprawy finansów światowych zbytnio się zagmatwają potrzebny
będzie reset. Jedynym sposobem od wieków jest wojna.