Punktem
zwrotnym będzie decyzja o utworzeniu przez ZP rządu w obecnej
kadencji Sejmu. Jeśli powstanie, będą dyskusje jak długo się
utrzyma. Czy dotrwa do końca kadencji? Upadek rządu Jana
Olszewskiego to inna bajka, ale pewne elementy powtarzają się. Tak
było też w 2007 roku. Co bystrzejsi z rządu JK i później
kancelarii prezydenta LK szukali sobie stanowisk, niekoniecznie tylko
na przetrwanie. Teraz też można czytać że znani i mniej znani
politycy z opcji rządzącej szukają sobie ciepłych posadek.
W
miarę upływu czasu maleje moja wiara w chęć walki tej formacji o
utrzymanie władzy. Zmęczyli się, zabrakło motywacji, słaby
wynik wyborczy /na własne życzenie/ spowodował chęć rozliczeń
wewnętrznych. Za bardzo uwierzyli w skuteczność swej argumentacji. Teraz dojdzie walka o przywództwo bo lider ma wszystkiego po
kokardę. W innym miejscu jeden z komentatorów powiedział że
na odbudowę prestiżu partii potrzeba co najmniej 8 lat. Takie są
realia.
Jaki z tego wniosek? Partię czeka zasadnicza przebudowa
nie ograniczająca się do zmiany nazwy. Pytanie, jakie wnioski
konstruktywne zostaną wyciągnięte z dotychczasowych dokonań?
Kto
ma predyspozycje na charyzmatycznego wodza? Jest taki? Ja go nie
widzę. Od czasów PC próbowano namaścić delfina ale nic z tego
nie wyszło.
Obecna sytuacja była więc do przewidzenia.
Jak
ma wyglądać to nowe, tego też nikt nie wie. Gdyby był w PiS
polityk z charyzmą byłby murowanym kandydatem na nowego prezesa.
Tego co doradzają z zewnątrz w PiS nikt nie czyta, bo uważają
że oni są naj pod każdym względem. Dzięki temu mamy to co mamy.
Wybory się wygrywa albo przegrywa. „Moralne zwycięstwo” to
brednia. Jaki z tego pożytek?
Co trwałego na tym można
zbudować?
To co napisałem wyżej ma jedną wadę. Zwróciła na
to uwagę posłanka PiS. O szansach powstania rządu firmowanego
przez PiS można będzie mówić gdy PiS otrzyma misję utworzenia
rządu. Wówczas mogą mieć miejsce poważne rozmowy o utworzeniu
rządu większościowego.
Zanim to nastąpi mogą jedynie mieć
miejsce rozmowy kuluarowe.
W mediach wszelakich trwa tymczasem
wojna podjazdowa.
Celuje w tym opozycja. Stwarzają medialne
wrażenie że im nominacja się należy w pierwszej kolejności i
już.
Tylko że według wyników uzyskanych przez komitety
wyborcze do tej palmy pierwszeństwa brakuje 38 mandatów. Umowy
koalicyjnej ciągle brak i nie wiadomo kto w niej ostatecznie się
znajdzie. Nie wiadomo też co ta umowa będzie zawierała w
szczegółach. Od tego będzie zależało funkcjonowanie nowego
rządu. Tymczasem plotka niesie że umowa koalicyjna ma być raczej
ogólnikowa, czyli bezpieczna politycznie dla koalicjantów.
Ciekawie wyglądają pogłoski o możliwym przejściu nowych
posłów z listy ZP do ugrupowania DT.
Takich ciekawostek jest
więcej. Chociażby o tarciach wewnętrznych. Autorzy tych „newsów”
doskonale wiedzą że nie ma możliwości ich weryfikacji bo kto
miałby w tym interes?
Moim zdaniem dominuje tu myślenie
życzeniowe.
Trzeba się uzbroić w cierpliwość i poczekać
przynajmniej do 13 listopada, do posiedzenia inauguracyjnego Sejmu.
Wówczas przynajmniej część kart zostanie odkryta.
W tym
miejscu musi być pytanie na czyją korzyść gra termin
inauguracyjnego posiedzenia Sejmu wyznaczony na 13 listopada? Nie
pamiętamy o wnioskach z przeszłości, z 2015 roku?
Na tym tle
ciekawie wygląda rozważanie o naszej suwerenności. Podnoszony jest
zarzut że na wynik wyborczy wpłynęły pieniądze przekazywane
różnymi kanałami z Zachodu, zwłaszcza z Niemiec. Czy to jest
tylko pomówienie? Tego nie wiem. Nie wiem nawet czy jest to wśród
zgłoszonych protestów wyborczych których jest jednak sporo.
Opozycja bez mała do perfekcji opanowała robienie ludziom wody
z mózgu.
Motywem przewodnim walki opozycji o zwycięstwo
wyborcze stała się zemsta. Za co?
Z wyjaśnieniem jest gorzej.
W pojedynczych przypadkach w grę mogą wchodzić animozje osobiste.
Ale żeby to dotyczyło ponad 11 milionów wyborców? Co na to
psychiatrzy?
Idźmy dalej. Załóżmy że się zemszczą, tylko
na czym ta zemsta ma polegać? Będzie nowa Bereza Kartuska? Sądy
kapturowe? Jaka wówczas będzie reakcja KE i TS UE?
Może być i
tak że skończy się na pogrożeniu palcem /może nawet brudnym/.
Jak długo będzie trwało polowanie na czarownice? Co potem?
Prawda jest według mnie trywialnie prosta. Pamiętacie TQM?
Przez minione osiem lat opozycja śliniła się i oblizywała,
patrząc na dobra które przechodziły im koło nosa. Teraz marzy im
się odwet.
Nie posądzam opozycji o rozum ameby, ale dziwi mnie
mimo wszystko łatwość z jaką w tym zbiorowisku porusza się PSL.
Oni uważają że reprezentują interesy wsi. Tylko której? Tej
która przeniosła się z miasta i ta prawdziwa wieś jej śmierdzi?
Czy tej wsi z dziada pradziada dla której posiadanie ziemi jest
warunkiem być albo nie być?
Ciekawe jak na swym kunktatorstwie
wyjdzie Konfa? Teraz chcą stać z boku licząc że poprawią swój
wynik w następnych wyborach. Tylko czy zastanawiają się w jakich
warunkach politycznych będą te przyszłe wybory? W przyszłym roku,
czy po upływie pełnej kadencji?
Pozostałe formacje to jedna
wielka pomyłka.
PO buduje swoją przyszłość na spełnianiu
życzeń Niemiec i Brukseli. Lewica chce realizować utopię
ideologiczną.
Całość tworzy taką rozbieżność interesów
że trudno uwierzyć w dojście do konsensusu warunkującego
podpisanie umowy koalicyjnej.
Kto z tej koalicji jest w stanie
zrezygnować ze swoich priorytetów związanych z obietnicami
wyborczymi i własnym programem wyborczym? Jest też taka możliwość
że priorytetem jest umowa koalicyjna, a potem … się zobaczy :)))
Umowa ma to do siebie że później trzeba ją realizować. Jak
by to miało wyglądać w praktyce?
Jeszcze nic nie zostało
postanowione, a opozycja już wie że „piniendzy ni ma”. To ich z
góry rozgrzesza z realizacji przedwyborczych obietnic. PO ma
prostszą drogę bo niczego nie obiecała i dotrzymanie słowa
przyjdzie im łatwo.
Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Za
miedzą drugi rok trwa wojna. W Izraelu wybuchła kolejna wojna która
nie wiadomo czym i kiedy się skończy. Wiele wskazuje na to że do
Europy ruszy nowa fala uchodźców. Tym razem Palestyńczyków.
W
samej Europie narasta chaos decyzyjny. Wzrastają ciągoty do
modernizacji struktur UE.
Rośnie deficyt finansów unijnych bo w
planowaniu wydatków wieloletnich nie tworzy się rezerwy budżetowej
i nie ma z czego finansować pomocy Ukrainie. Nie wiadomo co zrobić
z nadmiarem imigrantów socjalnych z Afryki i Azji? Ma to rozwiązać
pakt migracyjny.
Powraca idea powołania wspólnych dla Europy
sił zbrojnych.
W Polsce może dojść do zmiany opcji rządzącej.
I tu mamy ból głowy. Kandydaci do przejęcia władzy w
najlepsze zajmują się sobą, obsadzaniem stanowisk i odgrywaniem
się na dotychczas rządzących.
Przyszłość Polski opierają
na zacieśnieniu współpracy z KE, ale na zasadach narzuconych przez
KE, a tak naprawdę przez Niemcy. Co do tego nikt samodzielnie
myślący nie ma złudzeń.
Jak na tym wyjdziemy jako Polska i
jako Polacy? To akurat łatwo przewidzieć.
Po pierwsze będą
to decyzje nieodwracalne. Po drugie jest mało prawdopodobne żeby
ten kurs uległ zahamowaniu czy zawróceniu po wyborach do PE w
czerwcu 2024.
Trzeba jednak postawić pytanie czyje interesy
reprezentuje koalicja która zamierza utworzyć rząd po tegorocznych
wyborach?
Według mnie jest to tylko część pytania, bo
podobne dotyczy pozostałych państw wchodzących obecnie w skład
UE.
Wydaje mi się mało prawdopodobne żeby wszystkie państwa,
bez wyjątku, zgodziły się dobrowolnie na zrzeczenie się swej
suwerenności, własnej waluty narodowej, własnej polityki
zagranicznej i własnej armii?
W obecnej formie UE nie sprawdza
się.
W strukturach biurokracji jest przewaga przedstawicieli
tzw. starej Unii. Podział środków unijnych preferuje również
państwa tzw. starej Unii. W zarządzaniu obowiązuje prawo kaduka
którego jaskrawym przykładem jest uzależnienie wypłaty środków
unijnych od tzw. praworządności która w rękach biurokracji
unijnej jest pojęciem bardzo rozciągliwym i nigdzie nie
zdefiniowanym, natomiast pozwala uznaniowo blokować udostępnianie
przyznanych środków państwom mających na pieńku z KE.
O
wspólnych siłach zbrojnych UE mówi się od baaardzo dawna. Jeśli
dobrze liczę, w przyszłym roku możemy obchodzić 70-lecie pomysłu
z którego jak dotychczas nic nie wyszło.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Zachodnioeuropejska
Prawda jest taka, że według pomysłodawców wspólna armia
Europie jest niepotrzebna, chyba że do defilad, bo przecież żyjemy
wśród wyłącznie przyjaciół. Wojna na Ukrainie pokazuje co
innego. Skoro zaś o możliwych zagrożeniach to, moim zdaniem,
inaczej widzą to tzw. państwa frontowe, czyli wschód Europy, a
inaczej chociażby państwa basenu Morza Śródziemnego.
Utworzenie
wspólnych sił zbrojnych UE ma na celu wypchnięcie z Europy USA.
Wobec tego co dalej z NATO?