Szukaj na tym blogu

25 maja 2021

Kto kogo bardziej nie lubi?

Przebieg wydarzeń, zwłaszcza z ostatnich dni, pokazuje że nie mamy sojuszników, a interesy z sąsiadami są najczęściej rozbieżne.
Litwa potrzebowała kilka lat żeby zrozumieć, że jest zbyt mała aby wpływać skutecznie na geopolitykę regionu. Zanim to nastąpiło nie przepuściła żadnej okazji dokopania Polakom stanowiącym u nich sporą mniejszość narodową. Litwini potrafili nawet torpedować wspólne z Polską przedsięwzięcia gospodarcze.
Otwarte pozostaje pytanie, czy obecny stan ma charakter trwały, czy tylko przejściowy?

Białoruś stanowi inny problem. Tu trwa przeciąganie liny między Federacją Rosyjską a Polską, czy szerzej Unią Europejską. Chodzi o to w czyjej strefie wpływów pozostanie Białoruś? Tradycyjnie w rosyjskiej, czy przejdzie do strefy europejskiej? Na samodzielność ich nie stać, a UE widzi w Białorusi wyłącznie rynek zbytu swych towarów i źródło taniej siły roboczej, najczęściej nisko wykwalifikowanej.
Nigdy nie padła oferta przystąpienia do UE czy NATO. Zawsze było kategoryczne NIE ze strony Rosji.
Zamiast tego trwa podpuszczanie Białorusinów do otwartego występowania przeciwko rządom Łukaszenki. Realnym efektem jest wzrost frustracji Białorusinów którzy widzą bezowocność swoich protestów.
Dotychczasowe zachowanie Łukaszenki wynika z jego świadomości poparcia jakiego udziela mu Putin. Jedyne czego można oczekiwać to wymiany Łukaszenki na innego, powolnego woli aktualnego dysponenta Kremla. Łukaszenka jest tego w pełni świadom i póki co lawiruje jak może i jak widać robi to skutecznie.

Następny w kolejności sąsiad to Ukraina. O ich lawiranctwie można godzinami. Moja ocena na dzisiaj jest taka, że Ukraina przyjęła wobec Polski, UE i ogólnie świata zachodniego, postawę roszczeniową. Są, w ich pojęciu,  biedni i pokrzywdzeni, nie tylko przez los i z tego tytułu im się wiele należy i to najczęściej w formie pomocy bezzwrotnej. Na tym modelu jadą od kilku lat.

Kolejny nasz sąsiad to Słowacja. Też lawirant jakich mało. Z jednej strony członek UE i NATO, a z drugiej bez skrupułów współpracuje gospodarczo z Rosją. Relacje z Polską raczej neutralne, chociaż formalnie Słowacja należy do V4.

Nasze relacje z Czechami to problem w dużym stopniu historyczny. Zawsze mieli aspiracje do powiększania swego terytorium. Tak się składa, że mogli to robić naszym kosztem.
Odtworzenie ich państwowości po I wojnie światowej zbiegło się z powstaniem II Rzeczpospolitej.
Z tego okresu pamiętamy konflikt o Zaolzie, powtórzony po II wojnie światowej.
Po dzień dzisiejszy uważają też, że przyznanie Polsce tzw. worka żytawskiego to był błąd aliantów.
Tu należy upatrywać źródła konfliktu o polską kopalnię Turów. https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/spor-polski-i-czech-o-turow-o-co-chodzi-w-tym-konflikcie/kckcmpf  
Moim zdaniem Polska zlekceważyła problem. Zapomniano z kim trzymają sztamę Czesi.
Jeśli mogą kogoś ograć, robią to bez zahamowań.
W tamtym regionie mają swoje kopalnie po stronie czeskiej, ale stali się także właścicielami kopalni zlokalizowanych na terenie Niemiec. Nas traktują jako konkurenta handlowego.
Warto zwrócić uwagę na fakty przywołane tu
https://twitter.com/sbalcerac/status/1397183784332800006
https://twitter.com/sbalcerac/status/1397186914118250496
Może czas najwyższy zacząć poważnie traktować Czechów? Nie tylko jako członka V4?
 

p.s. O współpracy gospodarczej z Niemcami to trzeba popełnić odrębną notkę.

22 maja 2021

Czy już pora na wnioski po pandemii covid-19?

Po ponad roku pandemia Covid-19 i zalecenia WHO przyniosły światu namacalne rezultaty.
Tym razem chodzi mi o te niezwiązane bezpośrednio ze światem medycyny.
Początek pandemii w Europie to pełny paraliż gospodarki i życia publicznego.
Na świecie wyglądało to różnie. Paraliż na poszczególnych kontynentach następował z poślizgiem.
Wstrzymana komunikacja lotnicza. Ograniczony transport kołowy, wyłączono z tego zaopatrzenie.
W Polsce zawieszono stacjonarne zajęcia w żłobkach, przedszkolach, w szkołach i uczelniach. Wprowadzono zdalną pracę /tam gdzie to było możliwe/.
Służba zdrowia została przestawiona na pomoc wyłącznie chorym na covid-19. Pozostali chorzy mogli liczyć jedynie na teleporady. Zawieszono wszystkie zabiegi planowe, za wyjątkiem przypadków nagłych. Takie zachowanie miało wszelkie cechy paniki. Czy uzasadnionej?
Szybko zaczęło się liczenie strat ludzkich i materialnych. Straty ludzkie zostały spotęgowane przez zakłócenia w leczeniu schorzeń innych niż covid-19.
Nie wszystkie państwa stać na wsparcie finansowe najbardziej poszkodowanych przez lockdown swych obywateli.
W publicystyce pojawiło się tajemnicze określenie „wielki reset”. Co to takiego? https://www.polskieradio24.pl/42/273/Artykul/2668172,Nadchodzi-Wielki-Reset-Oto-plany-Swiatowego-Forum-Ekonomicznego-na-najblizsze-lata
Według mnie odpowiedź jest prozaiczna. Bogaci staną się jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi.
Jak zawsze wygranymi będą banki.
Wśród wygranych „szczęśliwców” znalazła się branża medyczna. Interesy życia robią koncerny  farmaceutyczne produkujące szczepionki przeciwko Covid-19. Dalej, producenci sprzętu szpitalnego /głównie łóżka covidowe i respiratory/, ubiorów ochronnych dla personelu medycznego i ratowniczego, środków ochrony osobistej, czyli wszelkich odmian maseczek ochronnych, rękawic i płynów dezynfekujących.
Co z tym resetem? Powoli ujawniają się szczegóły. Jakie? Proszę bardzo.
Powstaje nowe określenie o nazwie „rzeczywistość pocovidowa”. Co się za tym kryje?
W skali światowej przekroczyliśmy 147 000 000 ozdrowieńców, z tego w Polsce ponad 2,6 mln.
Z dostępnych danych, jakimi dysponuje służba zdrowia wynika, że ozdrowieńcy muszą być w większości rehabilitowani i to w sposób fachowy. Rehabilitacja w indywidualnych przypadkach może trwać około roku /zależy od skali spustoszenia wywołanego w organizmie przez Covid-19/, a co za tym idzie będzie kosztowna. Tym samym otwiera się pole działania dla sanatoriów, siłowni i klubów fitness które gromadnie zyskują nowych właścicieli bo dotychczasowi, wskutek lockdownu, nie byli w stanie utrzymać się na rynku.
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/polska/news-prawie-2-mln-polakow-czekaja-na-rehabilitacje-fizjoterapeuci,nId,5162605#crp_state=1
Podobny los czeka polską gastronomię której dotychczasowe straty zbliżają się do 1 mld złotych.
Tu pojawił się nowy problem. Przez miesiące lockdownu znaczna część dotychczasowego personelu poszukała sobie innej pracy i dzisiaj lokale gastronomiczne mają problem z zapewnieniem pełnej obsługi.
Lista strat wydłuża się. Poczesne miejsce zajmują na niej turystyka, hotelarstwo i wszelki transport pasażerski.  Straty ponosi również kultura, która żyje z eventów.
W porównaniu do Włoch, Hiszpanii, Portugalii czy Grecji, straty gospodarki polskiej są mniejsze ponieważ turystyka nie należy do znaczących branż w PKB.
Nie wolno nam zapominać, że rząd MM wpompował do gospodarki około 200 mld zł w formie „tarcz” dla ratowania miejsc pracy. W ten sposób utrzymano ich podobno około 5 mln. 
Jaka czeka nas przyszłość? Wzrosną koszty turystyki i transportu osobowego. Pytanie czy będą to zmiany stałe, czy tylko przejściowe, do czasu powrotu do pełnego wykorzystania możliwości przewozowych w środkach transportu publicznego? 
Po roku trwania pandemii i ograniczeń przez nią wywołanych obserwuje się nowe trendy.
Wzrósł popyt na działki rekreacyjne i to zarówno w mieście jak i poza. Dalej, wzrasta popyt na budownictwo jednorodzinne w strefach podmiejskich. Mówi się wręcz o boomie inwestycyjnym w handlu nieruchomościami. W skrajnym przypadku mówi się nawet o bańce spekulacyjnej.
Trzeba mieć świadomość że większość transakcji to zakupy na kredyt, a więc to są żniwa dla banków.
W jakim stopniu te prognozy się sprawdzą? Oto jest pytanie.
Inną ciekawostkę stanowi przemysł, a ściślej powiązania kooperacyjne. Ujawniły się zakłócenia w dostawach kooperacyjnych w wielu branżach, od informatycznej po motoryzacyjną.
Łańcuchy dostaw będą musiały ulec przeorganizowaniu. Tego nie da się zrobić od ręki.
Coraz częściej słyszymy o przypadkach wojny w białych rękawiczkach, czasem zwanej wojną hybrydową. Czy to jest wojna, czy „tylko” akty terroryzmu? Mam tu na myśli nieuprawnioną ingerencję w działanie systemów informatycznych. Nie tylko w bankowości. Ostatnio głośna była sprawa ataku hakerów na system zarządzania rurociągami w USA. https://businessinsider.com.pl/firmy/zarzadzanie/atak-hakerski-na-colonial-pipeline-firma-zapalcila-5-mln-dolarow-okupu/92z0p7m  
Rozprawiając o polityce pocovidowej nie można zapomnieć o relacjach międzyludzkich, o przemianach społeczeństw. Ten wątek długo pozostawał na uboczu zainteresowań mediów.
Właściwie tych wątków jest kilka, a może nawet kilkanaście?
Nie wiem od czego zacząć bo wszystkie według mnie są ważne.
Przypomnę więc, że na początku pandemii, a więc ponad rok temu, pojawiła się informacja, że w skali światowej, wskutek resetu, pracę straci około 50-60 mln ludzi, z tego ponad 5 mln w Europie.
Powstaną nowe zawody czy ci ludzie zasilą szeregi bezrobotnych?
Dla osób będących w wieku produkcyjnym to poważne ostrzeżenie.
Jak do tego ma dojść? Proszę bardzo. Tam gdzie to było możliwe firmy przeszły na pracę zdalną, Pracownik odwala swoją robotę nie wychodząc z domu. Odpada koszt dojazdu z/do pracy.
Redukcji ulegają koszty wykonywanej pracy. Są przenoszone na pracownika /bez rekompensaty finansowej/.
Żniwa zalicza handel internetowy i firmy dostawcze. W handlu internetowym jest korekta bo nie każdemu odpowiada kupowanie kota w worku.
Hotele i gastronomia nie mogą w pełni wykorzystać swoich możliwości bo muszą się dostosować do wymogów okresu covidowego. To dotyczy również turystyki zarówno zagranicznej jak i krajowej.
Wyjściem z sytuacji mają być tzw. paszporty covidowe które mają wejść w życie jeszcze przed letnim sezonem turystycznym.
Tragedia rozgrywa się w szkolnictwie i to od poziomu podstawowego. Dla dzieci i młodzieży było to atrakcyjne na początku, ale ile czasu można uczyć się wpatrując się wyłącznie w ekran monitora komputerowego? Zakłóceniu uległ rozwój emocjonalny dzieci i młodzieży.
Pojawiły się wcześniej nie znane problemy /długotrwała izolacja i brak kontaktów bezpośrednich
z rówieśnikami/ i okazało się że brakuje psychologów i psychiatrów dziecięcych niezbędnych do opanowania depresji. Odnotowuje się wzrost samobójstw wśród dzieci i młodzieży.
Przypuszczam, że z dorosłymi też nie jest najlepiej.
Inny problem dotyczy samego procesu nauczania, zwłaszcza w szkolnictwie podstawowym i średnim.
Dzisiaj mamy do rozwikłania wewnętrzną sprzeczność. Co jest ważniejsze? Zdrowie społeczeństwa, czy jakość nauczania? Złośliwi mówią, że rośnie nam pokolenie głąbów.
Faktycznie już drugi rok szkolny jedziemy na nauczaniu zdalnym, a nauczyciele potwierdzają drastyczne obniżenie poziomu nauczania.  
Zadania jakie stawiamy sobie na okres „po covidzie” wymagają sporego zastrzyku finansowego.
Częściowym ratunkiem ma być wsparcie finansowe oferowane przez KE w ramach Funduszu Odbudowy. Mankamentem jest sugerowany sposób wydatkowania tych środków. KE określa cele na które pomoc ma być wydatkowana. Nie zawsze są to cele priorytetowe z naszego punktu widzenia. https://ec.europa.eu/info/strategy/recovery-plan-europe_pl#najwaniejsze-elementy-porozumienia
Co ważniejsze przysporzą zysków krajom gospodarczo rozwiniętym.
Znacznie większym zagrożeniem jest upolitycznienie tej pomocy. Chodzi o osławioną „praworządność”. Jest to pałka ideologiczna adresowana głównie do Polski i Węgier, a w podtekście element wojny gospodarczej skierowanej przeciwko Polsce która ma być jednym z ważniejszych beneficjentów FO.
Czołówka UE, zwłaszcza Niemcy, nie przepuszczą żadnej okazji żeby wyhamować rozwój gospodarczy Polski. Nie zawsze robią to „własnoręcznie”. Chętnie wykorzystują do tego inne państwa.
Najświeższym przykładem są Czechy występujące przeciwko rozbudowie kopalni węgla brunatnego w zagłębiu turoszowskim. https://www.money.pl/gospodarka/turow-ma-wstrzymac-wydobycie-pge-kontratakuje-tsue-kiedy-zamkniecie-kopalnie-janschwalde-6642130886122112a.html
Polska ma małe pole manewru. Najrozsądniej byłoby zignorować pomysł Hiszpanki i dla równowagi zaszantażować skutecznie KE. Możliwości są.
Dla Niemiec Polska ma być rynkiem zbytu i źródłem taniej siły roboczej. Zaś „nasze” pieniądze z FO chętnie przekażą krajom południa Europy które potrafią przepuścić każdą kwotę.
A propos FO to obserwujemy ciekawe zjawisko, z 20 państw które przeszły procedurę ratyfikacyjną, tylko 6 jest zainteresowanych skorzystaniem z FO, w dodatku nie w pełnej proponowanej kwocie.
Jak to będzie z żyrowaniem pożyczki?
https://www.euractiv.pl/section/polityka-regionalna/news/finlandia-parlament-ratyfikowal-fundusz-odbudowy-ue/  
https://subiektywnieofinansach.pl/europejski-fundusz-odbudowy-czyli-miliardy-euro-na-zielone-i-cyfrowe-inwestycje/
Zawsze mam problemy z oceną obiektywizmu Janusza Lewandowskiego.
Jak widać nie tylko Polska nie chce bezproblemowo ratyfikować FO.
Zwracam uwagę, że jeszcze niedawno mówiono, że KE chce zakończyć proces ratyfikacji do końca
II kwartału. Skąd więc ta nerwowość w Polsce?
Oprócz nas funduszu nie ratyfikowały jeszcze: Holandia, Austria, Irlandia, Rumunia, Estonia i Litwa.
Jaki będzie wynik końcowy ratyfikacji? Dlaczego przedstawia się Polskę jako outsidera procesu ratyfikacji?
Warto zwrócić uwagę, że Polska musi zabezpieczyć się przed zakusami urzędników z Brukseli przed upolitycznieniem dostępu do FO. Dotyczy to nie tylko części pożyczkowej. Dotacje też podlegają weryfikacji urzędników KE i mogą oni spowodować zablokowanie wypłat w pełnej, należnej nam wysokości. 
Polska musi przestać zachowywać się jak ubogi krewny. 

Tak czy inaczej, sprawa ma charakter rozwojowy.

20 maja 2021

Jak nie może być lepiej, to niech chociaż będzie inaczej.

Nowy ład to festiwal obiecywania gruszek na wierzbie. Jedyny konkret to lansowanie się pani Nitek-Płażyńskiej. Przy ustawie o hodowli norek też się jeden wylansował.
Dla odmiany zauważyłem, że zagospodarowaniem „spadów” z dojnej zmiany zajmuje się z sukcesami otoczenie PAD.
Ile będą warte dzisiejsze obietnice jeśli ruszy inflacja /przedbiegi już są/ ? Dalej brakuje odwagi żeby całkowicie zwolnić od podatku renty i emerytury. Jedyny argument to że nas nie stać?
Przy takiej mnogości poruszanych tematów łatwiej pisać o tym co zostało przemilczane/pominięte.
Też jest tego co nieco.
W sumie władza snuje opowieści, czy jak kto woli bajki, z mchu i paproci. Na już konkretów niewiele, za to w przyszłości to panie ho, ho!
Bliżej konkretów będziemy gdy powstaną ustawy i przepisy wykonawcze do nich. Wówczas też nie będziemy pewni swego, bo zawsze liczą się interpretacje. To taka lokalna przypadłość tenkraju.

Dzisiaj coraz trudniej ogarnąć całokształt tego co kryje się za określeniem pandemia Covid-19. Podstawowe pytanie dotyczy tego co przyniosło większe szkody, skala zakażeń i zgonów,
czy skutki nieskoordynowanych decyzji administracyjnych /a może raczej skoordynowanych/
dla ograniczenia skutków pandemii?
Niewielu komentatorów zwraca uwagę na kuglowanie cyferkami i ich interpretację przez rządzących dla uzasadnienia najprzeróżniejszych decyzji administracyjnych rządu, nie tylko w Polsce.  Ciekawy przykład znalazłem tu http://valser.szkolanawigatorow.pl/miaem-troje-z-matmy-na-maturze
Dane z ostatniej weekendowej doby /11 zgonów i 1109 zakażeń/ mogą sugerować, że pandemia w Polsce zmarła śmiercią naturalną. Dobry medialnie wynik, ale doskonale wiemy że to tzw. dane weekendowe.
W kolejnych dniach widać stabilizację tego trendu. Tylko na jak długo? Do jesieni?  
Nie możemy przejść do porządku dziennego nad pogróżkami władzy, że na jesieni możemy doświadczyć kolejnej fali zakażeń i zgonów. Strach się bać.

Pytanie w którym miejscu tej narracji jest błąd faktyczny czy formalny?
Statystyki zakażeń, zachorowań i zgonów obarczone są błędem. Dotyczy to zarówno Polski jak i całego świata.
Jaka jest skala błędu? Duża. Zależy od staranności zbierania danych, ale też może być świadomie zafałszowywana z przyczyn np. politycznych.
Jedną z istotnych przyczyn jest brak jednolitego kryterium kwalifikującego.
Rezultat końcowy jest taki, że rzeczywista ilość zgonów z powodu Covid-19 w skali światowej,
w ocenie ekspertów, jest co najmniej dwukrotnie wyższa i wynosi około 7 mln.
Jeszcze większy błąd jest w ocenie zakażeń. Wynika stąd, że statystyki dotyczą tylko przypadków ujawnionych w  wyniku testowania lub badania lekarskiego. Rzeczywista ilość zakażeń, według ekspertów, jest 7-10 razy wyższa od publikowanej. To z kolei przekłada się na nabycie przez społeczeństwo tzw. odporności stadnej.

Ponawiam pytanie, czy podejmowane działania profilaktyczne są adekwatne do zaistniałej sytuacji?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Co ma być priorytetem?
Według mnie trzeba jasno powiedzieć, że nie było jednoznacznych kryteriów postępowania.
Działano na zasadzie prób i błędów, nie analizując skutków podejmowanych decyzji.
Działano pod presją deficytu czasu.
Po stronie służby zdrowia mieliśmy do czynienia z pełnym zaskoczeniem i brakiem procedur postępowania po ogłoszeniu pandemii; brak wystarczającej ilości szpitalnego sprzętu medycznego, brak wystarczającej ilości sprzętu ochrony osobistej dla personelu medycznego i ratowniczego. Brak personelu medycznego o odpowiednich kwalifikacjach zawodowych.
Idąc dalej, brak powtarzalnych metod leczenia. Metody leczenia wypracowywano w trakcie trwania pandemii, przy czym z przyczyn proceduralnych nie jest możliwe ich wprowadzanie na bieżąco do powszechnego stosowania w lecznictwie szpitalnym i poza szpitalnym.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, jednak na czoło wysuwa się obrona interesów kasty ordynatorsko-profesorskiej która nie dopuszcza do stosowania „nowinek” z pominięciem procedur zatwierdzonych przez areopag skupiony w Naczelnej Izbie Lekarskiej.
Temu należy „zawdzięczać” wiele zgonów chorych na Covid-19, w tym również w środowisku medyków.
Wielu praktykujących lekarzy stosuje z powodzeniem dostępne w obrocie medycznym leki które mają podstawowy mankament, nie są dopuszczone do leczenia chorych na Covid-19.
Lekarze leczą nimi na własne ryzyko i odpowiedzialność, licząc się nawet z wykluczeniem z zawodu i pozbawieniem prawa do prowadzenia praktyki lekarskiej.

Po ponad roku trwania pandemii nie ma leku przeznaczonego stricte do leczenia chorych na Covid-19.
Dzisiaj cały wysiłek służby zdrowia skierowano na profilaktykę. Ukoronowaniem są szczepienia ochronne. Według obowiązujących procedur medycznych ich skuteczności jeszcze nie udowodniono. Jesteśmy na etapie rozszerzonych badań klinicznych chociaż na świecie zaszczepiono ponad 1,5 mld ludzi.
Ciągle idziemy na skróty. Szczepionki nie przeszły wymaganych badań klinicznych, dopuszczono je do stosowania warunkowo, na okres jednego roku.

Bez szemrania przechodzi się do porządku dziennego nad informacją, że wirus mutuje i nie ma potwierdzonej wiedzy, że stosowane szczepionki są skuteczne wobec kolejnych mutacji. Potwierdzeń dokonuje się w toku szczepień. Priorytetem jest zysk koncernów farmaceutycznych.
Za nachalną propagandą mało kto nadąża.
Początkowo mówiono że wirus atakuje osoby starsze, powyżej 60 roku życia oraz, że odporne są dzieci i młodzież poniżej chyba 14 roku życia /mogą być co najwyżej zarażającymi (nosicielami wirusa)/.
W wyniku kolejnych korekt  uznano, że chorować mogą wszyscy, a szczepieniami ochronnymi obejmujemy już osoby od 16 roku życia i są przymiarki do dalszego obniżania granicy wieku.
O logice tego postępowania nie wypowiadam się bo nie mam wystarczającej wiedzy specjalistycznej.
Samo szczepienie miało gwarantować uzyskanie odporności na zachorowanie na Covid-19.
Po korekcie, ma zapewnić łagodniejszy przebieg choroby.
Dalsza ewolucja idzie w kierunku powtarzalności szczepienia jak w przypadku grypy sezonowej.

Tych informacji dodatkowych jest już tyle, ze mało kto za tym nadąża.
Tymczasem koncerny farmaceutyczne liczą zyski. Co bardziej pazerni, przez swoich lobbystów, próbują wymusić na rządach wprowadzenie szczepień obowiązkowych. Zanim to nastąpi wprowadzają szczepienia coraz niższych grup wiekowych. Dalej bez pełnych badań klinicznych.
W leczeniu Covid-19 postęp jest niewielki. Leku nie ma. Jest jeden francuski zgłoszony do EMA. Badania kliniczne /rozszerzenie zastosowania leku istniejącego/ idą jak po grudzie.

O innych aspektach pandemii Covid-19 w kolejnym odcinku.

14 maja 2021

Nie tylko o RPO.

Znów minął /jeszcze nie lata/ jeden dzień.
Przepadł w Senacie kolejny kandydat na RPO.
Jakoś nikt nie odważy się powiedzieć że nie jest nam specjalnie potrzebny.
Może pora postawić wniosek o likwidację tego urzędu? Wszak to jeden z reliktów PRL!
Skoro opozycja tak ochoczo głosi że prezydent III RP nie jest prezydentem wszystkich Polaków to tym bardziej RPO nie działa w interesie wszystkich Polaków tylko wąskiego marginesu dewiantów.
Jeśli w demokracji liczy się głos większości to co stoi na przeszkodzie żeby ta większość zdecydowała o likwidacji urzędu działającego na szkodę Polski i jej obywateli?
Cóż, to jedno z moich pobożnych życzeń.
Koalicja rządząca ma już niecałe trzy miesiące na rozsupłanie tego węzła gordyjskiego.
Przypominam, że węzeł powstał na własne życzenie rządzących którzy od jakiegoś czasu gonią w piętkę. 

Większość obserwatorów i komentatorów żyje w przeświadczeniu, że rządzącym przyświeca dobro Polski i jej obywateli. Nic bardziej złudnego. Aktualnie walczą o schedę po prezesie. Chętnych jest wielu a miejsce tylko jedno. Na dodatek trwają nieustanne walki koterii wewnątrz koalicji.
Nie chodzi wyłącznie o podkładanie świń.

To państwo od dawna jest dysfunkcyjne.
Nominacje na ważne stanowiska państwowe poprzedzane są sprawdzeniem kandydata przez odpowiednie służby specjalne. Jaka jest skuteczność tych sprawdzeń skoro wkrótce po nominacji wychodzą na światło dzienne sprawy które dyskredytują nominata? Co gorsze, nie znam przypadku żeby premier nie wywalił ze stanowiska na zbity pysk szefa tych służb za niekompetencję lub jak kto woli, za rozgrywanie premiera?
Z drugiej strony, jak długo bez właściwej reakcji będą pozostawały bezsensowne komunikaty o podłożonej bombie gdy obraduje w ważnej sprawie Trybunał Stanu, Sąd Najwyższy, sąd niższej instancji itp.?
To się w końcu zakończy prawdziwą tragedią bo ludzie przestaną zdrowo reagować na ostrzeżenia. 

O raporcie NIK w sprawie wyborów kopertowych mogę powiedzieć, że do obiektywizmu mu daleko.
Na początek powinno być jednoznacznie ustalone czy NIK dokonuje oceny politycznej, czy formalnej danego zdarzenia? Poza tym raport musi zawierać odniesienie się ocenianego do postawionych zarzutów. Muszę uspokoić komentatorów, że na poziomie rządowym raporty NIK nie robią wrażenia.
Ciekawskim czy niedowiarkom polecam zajrzenie do archiwów kontroli NIK.
Prezes NIK powinien dbać o autorytet reprezentowanej instytucji a nie wykorzystywać jej do rozgrywek osobistych. 

W sprawie ratyfikacji w Senacie umowy o fundusze unijne widać jak na wodzie pisany jest sojusz lewicy z PiS. Takiego nagromadzenia hipokryzji szukać ze świecą w ręku.
Grodzki ma za sobą 42 mandaty. Pozostałe głosy dające mu przewagę liczebną w głosowaniach przynoszą wstyd wyborcom. Nie chcę używać dosadniejszych określeń.
Apolityczny RPO? Klon Bodnara?
Jakie świadectwo wystawiają sobie senatorowie niby niezależni, czy tylko niezdecydowani? Oni się boją ostracyzmu środowiska, a poza tym im jest wszystko jedno.
 

Grodzkiego oceniam krótko. On się zwyczajnie boi. Koperty odebrały mu rozum. Wie, że upadek z fotela jest równoznaczny z widzeniem z prokuratorem. Żeby do tego nie dopuścić zrobi każde świństwo.
Prywata nade wszystko.

Tylko jak daleko zajedziemy na komunałach?

07 maja 2021

Gdzie jest haczyk?

Dyskusja o unijnych pieniądzach dla Polski trwa w najlepsze. Rzecz w tym, że w ferworze dyskusji zginął wątek podstawowy, o jakich pieniądzach mowa?
Może warto to wszystko uporządkować?
Odnoszę wrażenie, że komuś to nie pasuje. Domyślam się też komu.

A więc po kolei. O jakie pieniądze walczy Polska? https://niepoprawni.pl/blog/rebeliantka/jaki-cyrograf-podpisalismy-wczoraj
770 mld zł brzmi miło dla ucha. Tylko że nie są to wyłącznie pieniądze tzw. pocovidowe.
To 23,9 mld euro w formie dotacji i 34 mld euro w formie pożyczki /na preferencyjnych warunkach/.
Resztę stanowią pieniądze ze środków budżetu UE w ramach Wieloletnich Ram Finansowych (WRF) na lata 2021-2027. Ta część nie podlega już negocjacjom.
To jest oferta KE.
Polska swoje stanowisko, w zakresie wykorzystania tych środków, zawarła w dokumencie o nazwie KPO, który przekazano do akceptacji KE do Brukseli. Z proponowanych 34 mld euro w formie pożyczki zamierzamy wykorzystać jedynie 12,1 mld euro, czyli rezygnujemy z około 22 mld euro.
To dobrze czy źle?
Orban poinformował KE że Węgry rezygnują w całości z części pożyczkowej.
Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Najważniejsze wg mnie jest to, że pieniądze muszą być przeznaczone na cele akceptowane przez KE, niekoniecznie priorytetowe dla Polski.
Te cele to:
- przynajmniej 37% środków ma być przeznaczonych na zielono-ładową transformację,
- a 20% na transformację cyfrową,
Stąd być może bardziej wskazane byłoby nazwanie funduszu „Funduszem Przebudowy”.
W każdym razie środki „wolne” od tych założeń to maksimum 43% całości, czyli w naszym przypadku
ok. 70 mld zł.
Co w zamian proponuje KE?
Oferta KE, na dzień dobry, jest następująca:
Polska ma dokonać w okresie 2021-27 wpłat szacowanych na około 45 mld euro i otrzymać ok. 125 mld euro. Dodatkowo przewiduje się, że spłaci odsetki od pożyczek w kwocie ok. 500 mln euro.
Na podstawie Decyzji Rady Unii Europejskiej z dnia 14 grudnia 2020 r. w sprawie systemu zasobów własnych Unii Europejskiej, a dokładnie jej pkt. 23 KE będzie upoważniona do wzywania państw członkowskich do tymczasowego udostępnienia zasobów pieniężnych w przypadku, gdy środki w budżecie Unii okażą się niewystarczające do pokrywania zobowiązań wynikających z zaciągniętych pożyczek.
Co to oznacza?
Unijny Fundusz Odbudowy to pieniądze do rozdysponowania przez KE dla wszystkich państw członkowskich UE. Tylko, że KE tych pieniędzy fizycznie jeszcze nie ma. Chodzi o, bagatela 390 mld euro dotacji i możliwość uzupełnienia ich pożyczkami do kolejnych 360 mld euro.
Zachętą dla nas ma być stwierdzenie, że Polska będzie jednym z największych beneficjentów tych pieniędzy.
Otrzymamy je do 2023 roku, a musimy rozliczyć wydatkowanie do 2026 roku. Brzmi to interesująco.
Gdzie jest więc haczyk?
Po pierwsze, wszystkie kraje UE, bez wyjątku, muszą ratyfikować decyzję o zwiększeniu zasobów własnych UE. Spłata kredytów ma być bowiem możliwa dzięki nowym opłatom, chodzi m.in. podatek od transakcji finansowych, opodatkowanie gigantów cyfrowych, opłatę od plastiku czy graniczną opłatę węglową.
Za tym idzie drugi warunek. Na bazie tych obietnic Polska musiała opracować i przedstawić do akceptacji Brukseli dokument o nazwie KPO /został już przekazany/. KPO opracował rząd MM i bez akceptacji parlamentu przekazał do KE. Wymogu akceptacji Sejmu i Senatu nie ma.
Jeśli ta procedura zostanie sfinalizowana naszymi finansami i polityką gospodarczą w znacznym zakresie będzie rządzić Komisja Europejska. Polski rząd i parlament nie będą miały zbyt wiele do gadania.

Jest jeszcze inne ryzyko. Dotyczy ono spłat zaciągniętych kredytów przez poszczególne państwa UE.
Chodzi o pewien „drobiazg”, czyli żyrowanie kredytu.
Ponadto profesor Waldemar Gontarski w dzisiejszym wywiadzie dla PR24 zwraca uwagę, że gapiostwo może nas drogo kosztować https://www.polskieradio24.pl/130/5925/Artykul/2729513,Gontarski-o-opinii-rzecznika-generalnego-TSUE-byc-moze-bedzie-wniosek-o-to-by-zabrac-Polsce-okolo-20-miliardow-euro
 

Ulica i zagranica ciągle obowiązuje.
Bronić musimy się sami, a nie liczyć na zrozumienie ze strony obcych.
Oni pilnują wyłącznie własnych interesów. 

Może zamiast jeżyć się na Senat lepiej spokojnie przemyśleć sprawę ratyfikacji i próbować znaleźć racjonalne wyjście z tej niezręcznej sytuacji?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...