Szukaj na tym blogu

30 listopada 2023

Quo vadis?

 Weszliśmy na wyjątkowo grząski grunt. Chęć rządzenia dla samego rządzenia /prestiż, fura i komóra/ przysłania politykom ciągle jeszcze totalnej opozycji zdrowy rozsądek i zdolność logicznego myślenia.

Myślenie w kategoriach sklepikarza nie zdaje egzaminu w zarządzaniu państwem liczącym około 40 milionów obywateli. Państwem jednak liczącym się jeszcze w rozgrywkach ligi europejskiej.
To co aktualnie obserwujemy zmusza do postawienia pytania czy opozycja bierze pod uwagę że Trybunał Stanu może wkrótce zająć się oceną ich postępowania?
Zemsta polityczna, w podtekście animozje personalne, mogą nie mieć znaczenia gdy okaże się że w imię partyjnych interesów naruszono nie tylko Konstytucję ale interes prawny Państwa Polskiego.
Z drugiej strony, wchodzimy w sferę pobożnych życzeń. Żeby postawić formalnie zarzuty i dzieło kontynuować trzeba spełnić kilka warunków które po 1989 roku okazują się często niewykonalne. Trybunał Stanu w naszych realiach to bajka o żelaznym wilku.
Wszelkie próby zamiatania brudów pod dywan kończą się tym że się tam nie mieszczą. Co wtedy? Wymienić dywan? Jeżeli idziemy w kierunku radykalizacji działań trzeba się liczyć z tym że druga strona też przestanie bawić się w Wersal.
Dzisiaj stawiam pytanie czy PSL tworzący efemerydę nazwaną Trzecią Drogą zdaje sobie sprawę ze skutków swego postępowania? Może tak, może nie.
Rozszerzę więc pytanie, czy elektorat PSL łyka bezkrytycznie obecną politykę PSL i gremialnie poprze tą formację w kolejnych nadchodzących wyborach?
Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Nie mam też złudzeń. Jeszcze nie doszło do zderzenia ze ścianą. Mogę jednak zapewnić że jeśli ten kurs zostanie utrzymany wieś musi mieć pretensje o swą przyszłość wyłącznie do siebie.
Zastanawiam się czy ten elektorat dostrzega że pod szyldem PSL nagromadziło się zbyt wielu przebierańców? Co oni mają wspólnego ze wsią i rolnictwem? Pomóc nie pomagają, ale szkodzą ponad wszelką wątpliwość. W końcu to siedlisko spadów ze wszystkich stron sceny politycznej.

29 listopada 2023

Nowomowa czyli uwspólnotowienie długu.

Zainteresowało mnie ciekawe określenie krążące ostatnio w mediach. Chodzi o „uwspólnotowienie długu”. 
Po krótkich wykopkach u wujka gugla znalazłem małe co nieco. https://www.google.com/search?client=opera&q=uwspólnotowienie+długu+ue&sourceid=opera&ie=UTF-8&oe=UTF-8#ip=1 
A więc po pierwsze sprawa nie jest nowa. Jako temat w mediach zaistniała już w 2012 roku. Co się za tym kryje? W różnych konfiguracjach rozważane jest uszczęśliwienie wszystkich państw członków UE możliwością spłaty zadłużenia państw które nie są w stanie same regulować swej części zobowiązań. Tęgie głowy unijne kombinują jak znaleźć frajerów którzy będą spłacać cudze długi. Ciekawie pisze o tym prof. T. Grosse http://niezniknelo.pl/OK2/artykul/walka-z-kryzysem-strefy-euro-i-o-wladze-w-europie-2010-2012/index.html Teraz temat ma swoją kontynuację w projekcie zmian traktatowych https://polskieradio24.pl/42/259/artykul/3285347,zmiana-traktatow-ue-wyjasniamy-zagrozenia-zwiazane-z-usprawnianiem-unijnej-demokracji Dzisiaj mniej się mówi o szczegółach, zwracając jedynie uwagę na ilość i charakter proponowanych zmian. Na sztuki jest ich ponad 250, a według ciężaru gatunkowego 65. W sumie jest to polityczny i finansowy kot w worku. Każdy pomysł powinien być rozpisany na nuty i musi mieć wyznaczone ramy czasowe, od kiedy ma zacząć obowiązywać. Powodem kuglarskich zabiegów KE są trudności finansowe /permanentny kryzys budżetu UE/ a także bezgraniczna chęć zawłaszczania kolejnych kompetencji państw członkowskich. Jak wobec tego praktycznie ma nastąpić „uszczęśliwienie” wszystkich państw członkowskich walutą euro? Dotychczas obowiązują sztywne kryteria. Kolejny problem finansowy to wspólna armia UE. Nigdzie nie znalazłem informacji o wielkości i strukturze takiej armii. Ile lat miałby trwać okres przejściowy? NATO z Europy ma wyjść z dnia na dzień? A co z Wlk. Brytanią? Przy innej okazji stwierdzono że Europa potrzebuje około 10 lat na zbudowanie armii zdolnej przeciwstawić się skutecznie zapędom FR. A co wobec tego z wojskiem w Europie w tzw. międzyczasie? Tu stacjonują przecież wojska NATO, nie tylko europejskie ale również USA. Poważniejszym problemem, według mnie, jest dowodzenie tą przyszłą armią europejską. Zdajemy sobie chyba sprawę że Europie realnie nie zagraża nikt poza FR. Inaczej wygląda to z perspektywy Polski i krajów bałtyckich /Litwa, Łotwa, Estonia/ a inaczej z perspektywy Niemiec, Francji, Włoch czy Hiszpanii. Nie można zapominać o źródłach zakupów uzbrojenia przez poszczególne armie. Aktualnie zakupy realizowane są na całym świecie. Kto w nowych realiach będzie decydował gdzie będą realizowane zakupy? Jak będą traktowane kontrakty w toku realizacji? Jakie będą zasady finansowania zakupów?

Wrócę do dyskretnie wyciszonego uwspólnotowienia długu.
Tu jest próba wyjaśnienia przyczyn podjętych działań
https://forsal.pl/artykuly/804484,europosel-eu-danuta-hubner-droga-do-uwspolnotowienia-dlugow.html
W 2014 roku było to raczej sondowanie nastrojów.
Sprawa wróciła w związku z uruchomieniem KPO
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Szymanski-Decyzja-o-zasobach-wlasnych-podlegajaca-ratyfikacji-nie-powoduje-uwspolnotowienia-dlugu-UE-8093735.html
Dotychczasowe zabiegi w kierunku zmian traktatowych mają na celu zwiększenie wpływu Niemiec na funkcjonowanie UE przy jednoczesnym zwiększeniu odpowiedzialności finansowej pozostałych państw członkowskich za błędy KE w zarządzaniu.
Jest to swoista interpretacja zasady solidaryzmu której Polska już doświadcza. Mamy przyznane środki z Funduszu Odbudowy, ale ich wypłata uzależniona jest od innych ustaleń /kamienie milowe/. Mimo braku dostępu do tych środków Polska jest jednym z gwarantów dla pozostałych państw korzystających z FO. Wiąże się to z zobowiązaniami finansowymi.
W powyższych rozważaniach nie można pominąć analizy możliwości budżetu UE
https://www.pism.pl/publikacje/perspektywy-rewizji-wieloletniego-budzetu-ue-na-lata-2021-2027
Obecnie realizowany nie uwzględniał wydatków na pomoc walczącej Ukrainie. To co KE robi dla Ukrainy to tylko podtrzymywanie przy życiu bez dania szans na dokopanie ruskim. Co to to nie. Zakładają, nie wiem czy słusznie, że na Ukrainie interesy Niemiec i paru innych potentatów zawsze będą zagwarantowane.
To co obecnie robi Ukraina w relacjach z Polską daje do myślenia. Trafiła się opinia że Zełenskiemu ktoś „wgrał na dysk” nowy zestaw wypowiedzi. Szukają nowych pól konfliktu z Polską i w ten sposób wzmacniają swoją pozycję w konflikcie z FR?
Niepoprawnym optymistom trzeba uświadomić możliwe skutki zmian traktatowych na przykładzie konfliktu między przewoźnikami Polski i Ukrainy rozgrywającego się od prawie miesiąca na drogowych przejściach granicznych. Wspominałem już o tym. Mamy bezpośrednią granicę z Ukrainą. Od sprawności funkcjonowania przejść granicznych, zwłaszcza teraz, zależy skuteczność obrony ukraińskiej, a pośrednio funkcjonowanie ich gospodarki. Po miesiącach trwania wojny Ukraińcy nabrali przekonania że im się wszystko należy, w dodatku bez żadnej rekompensaty dla drugiej strony, zwłaszcza Polski. Nie mają zamiaru ustąpić nawet na centymetr. Zdają się zapominać że ich sytuacja wewnętrzna nie jest wyłącznie czarno-biała. Dominuje kult cwaniactwa. Jeśli nie mogą dojść do porozumienia w bezpośrednich kontaktach z Polską, starają się załatwić to samo via KE. Konflikt na granicy ma być rozstrzygany w układzie Ukraina-KE. Jest mało prawdopodobne że zostanie uwzględniony interes Polski. U nas przebiega granica UE-Ukraina i już teraz decyzje za nas podejmuje KE. Wynika to z rozbieżności interesów Polski i pozostałych państw członkowskich.
Obecna sytuacja w Polsce nie dla wszystkich okazuje się zaskoczeniem. Prorocy czy co?
https://klubjagiellonski.pl/2023/02/05/czy-spor-brukseli-z-polska-to-tylko-etap-na-drodze-do-federalizacji-ue/
Na początku roku wiedzieli co będzie po wyborach jesiennych?
Do końca roku został miesiąc a opozycja z marszałkiem Sejmu w roli frontmena zachowuje się jak, właśnie kto? Za dwa tygodnie chcą przejąć władzę w Polsce i co wtedy? Też po kolejnych terminach rozłożą bezradnie ręce i powiedzą że nie zdawaliśmy sobie sprawy że to takie trudne?
Chcą rządzić za pomocą komisji śledczych?
Terminy gonią.
Najbliższe wybory samorządowe w Polsce muszą się odbyć w terminie 31 marca do 23 kwietnia 2024 roku. Potem w terminie 6-9 czerwca 2024 roku wybory do PE.
To są terminy sztywne, bez możliwości zmian.
W mojej ocenie kampania wyborcza już trwa. Sprawy polskie schodzą na dalszy plan.
Liczy się tylko prywata i interesy partyjne.

24 listopada 2023

Prawo. Z czym to się je?

Po wydarzeniach z ostatnich dni, czy tygodni warto porozmawiać o systemie prawa jako takim. Proszę nie mylić z praworządnością. 
W literaturze przedmiotu jest to w miarę poukładane. Gorzej z praktyką dnia codziennego. 
Żeby nie było niedomówień dotyczy to stosowania prawa nie tylko w Polsce. Nie zapominajmy też o tworzeniu prawa. Zło zaczyna się tutaj. 
Warto się zastanowić dlaczego tak się dzieje. 
Prawo powinno być proste, zrozumiałe, w miarę stabilne, a przede wszystkim egzekwowalne. 
To teoria. 
Kodyfikacja prawa nie nadąża za życiem. To też fakt. 
Praktyka jaka jest widać gołym okiem. 
Rzadko się zdarza by akt prawny/ustawa była prosta i zrozumiała. Częściej są długie i zawiłe. Dzięki temu każda ustawa ma komentarze o objętości większej niż tekst zasadniczy. 
Interpretacja komentarzy to zajęcie i chleb dla sędziów, a raczej dla całej palestry. 
To nie wszystko. 
Sędziowie co do zasady powinni być apolityczni. W rzeczywistości mają przekonania polityczne które uzewnętrzniają ferując wyroki na sali sądowej, a często są związani z konkretnym ugrupowaniem politycznym. Są też zrzeszeni w stowarzyszeniach rzekomo reprezentujących interesy środowiska sędziów np. Iustitia https://pl.wikipedia.org/wiki/Stowarzyszenie_Sędziów_Polskich_„Iustitia” 
Co to za bezstronność jeśli to stowarzyszenie korzysta ze wsparcia finansowego z USA? 
W praktyce codziennej sędziowie z Justiti koncentrują się ostatnio na gnębieniu ludzi związanych z ZP. Jeśli jest podejrzenie o stronniczość sędziego trudno go wyłączyć z orzekania bo o tym decyduje inny sędzia z tego samego sądu. Takie jest ich hobby. 
Sprawa czwórki europosłów PiS nabrała rumieńców z wniosku sędzi Iustitii Edyty Snastin-Jurkun 
https://www.wnp.pl/rynki-zagraniczne/ue-europosel-patryk-jaki-o-odebraniu-immunitetu-rekordy-nihilizmu-prawnego,772535.html

W tym łańcuszku pojawia się nazwisko Rafała Gawła i jego Centrum Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Ktoś przytomny postawił pytanie kto sponsoruje i kto trzyma kryszę nad panem R. Gawłem?
/ww skazany prawomocnie przez polski sąd za przestępstwo gospodarcze znalazł
azyl polityczny w Norwegii/.
Według plotki sponsorem jest Fundacja Sorosa.
Zapowiada się ciekawie ciąg dalszy sprawy. Podobno obrońcy ww. czwórki mają złożyć wniosek żeby „donosiciel” zeznawał przed polskim sądem jako świadek. Sąd chyba nie ma prawa odmówić wykonania takiego wniosku? Jest też pytanie na kogo jeszcze, poza ową czwórką, Gaweł doniósł?
Funkcjonujący w III RP system prawny jest wadliwy co do zasady. Jest to kontynuacja PRL-u.
Za sprawą sędziego Adama Strzembosza nie przeprowadzono lustracji sędziów i skutki tego odczuwamy po dzień dzisiejszy a ów sędzia nie ma sobie nic do zarzucenia. Przecież nie może przyznać się do błędu.
Zastanawiam się jaki ma dzisiaj kontakt z rzeczywistością? /93 lata/
Truizmem jest przypominanie że środowisko sędziowskie jest układem zamkniętym. Sami o sobie mówią że stanowią kastę. Krótko mówiąc państwo w państwie które zazdrośnie strzeże swych interesów. Są parodią obiektywizmu prawa i demokracji. Przez lata zapewnili sobie bezkarność wobec prawa. Rzadko się zdarza żeby ponosili konsekwencje zawodowe tendencyjnego ferowania wyroków. Skutecznym uzupełnieniem ich bezkarności jest gremialne poparcie ze strony sędziów z zagranicy /kolegów po fachu/.
Tematem samym w sobie jest orzecznictwo wobec sędziów naruszających prawo, zarówno w sprawach o wykroczenia jak i sprawach karnych /tzw. znikoma społeczna szkodliwość czynu/.
Wrócę jednak do stanowionego prawa.
Obecny jeszcze minister sprawiedliwości, na początku swego urzędowania, zobowiązał się do podjęcia prac nad aktualizacją systemu prawnego. Poprzednicy nawet nie obiecywali.
Po dwóch kadencjach efekty są zerowe. Nie dał rady. A życie biegnie. Nawet Konstytucja się zdezaktualizowała i nie ma jak jej zmienić czy tylko uzupełnić o niezbędne zapisy.
Jak to wytłumaczyć? Porwał się z motyką na słońce? Za duży opór materii?
Może ktoś lepiej zorientowany wypowie się w tej sprawie.
Dlaczego jest tak jak jest?
Moim zdaniem podstawową przyczyną jest brak konsekwencji w działaniu, kunktatorstwo, oportunizm albo skutek działań zakulisowych.
Z zapisów traktatu unijnego wynika że wymiar sprawiedliwości jest wyłączną kompetencją państwa członkowskiego. Tymczasem KE konsekwentnie, od lat, mieszała w Polsce w organizacji krajowego wymiaru sprawiedliwości. Ze strony rządu polskiego nie było w porę zdecydowanej reakcji co doprowadziło do rozkładu sądownictwa.
Przypuszczam że o to chodziło urzędnikom KE.
Sprawy zaczynają przybierać niebezpieczny dla Polski i Polaków obrót za sprawą kolejnych działań KE. Urzędnicy unijni mają upodobanie do eksperymentowania na żywym organizmie jakim jest UE. Ci ludzie mają status świętych krów. Są nietykalni, bezkarni i nieusuwalni.
Poprzez wieloletnie manipulacje i szantaż dążą do stworzenia struktury ponadnarodowej w której wiodącą rolę mają odgrywać Niemcy. Manipulacja dotyczy nawet nazwy struktury która ma powstać. Mówi się że to będzie coś w rodzaju Eurosojuzu, a faktycznie bliżej temu do IV Rzeszy.
Nas szczególnie powinien niepokoić brak realnych i skutecznych działań ze strony rządu, prezydenta i parlamentarzystów, zarówno w kraju jak i w strukturach międzynarodowych, zwłaszcza w PE. Sprawa jest na tyle poważna że nie wystarczy gawędzenie w mediach, bo po drugiej stronie realizowany jest krok po kroku przyjęty chyba w 2018 roku plan /zgodny z zapisami niemieckiej umowy koalicyjnej obecnego kanclerza/.
https://www.europarl.europa.eu/doceo/document/AFCO-PR-746741_PL.pdf
Aktualnie obrabiany jest projekt rezolucji z 2022 roku. Na posiedzeniu PE na którym przyjęto sprawozdanie z prac nad projektem zmian,
https://wpolityce.pl/polityka/671625-relacja-debata-w-pe-na-temat-zmian-traktatowych zezwolono prezydencji hiszpańskiej na dalsze procedowanie projektu, czyli przekazanie do RE.
O co chodzi w tych zmianach można dowiedzieć się tu
https://www.tvp.info/73591721/zmiana
-traktatow-w-ue-eksperci-wyjasniaja-na-czym-ma-polegac-likwidacja-suwerennosci-panstw

Projekt jest daleki od wersji ostatecznej. Nikt nie da głowy że w ogóle dojdzie do tego etapu.
Sygnałem ostrzegawczym jest wynik głosowania nad sprawozdaniem. Gdyby nie postawa 9 targowiczan z mandatem polskim byłoby po sprawie. Jednak prace będą trwały.
Tymczasowo chodzi o powiększanie chaosu.
Trwa wyścig z czasem. Brukseli zależy na zaawansowaniu zmian traktatowych w obecnym składzie PE. Obawiają się że po wyborach w czerwcu 2024 może to napotkać na poważne trudności.
W kraju odziera nas ze złudzeń niedoszły kaznodzieja, płaczek, tak naprawdę wyjątkowy cwaniak który marzy o fotelu prezydenta III RP.
W sprawach kluczowych dla przyszłości Polski Sejm powinien stanąć na wysokości zadania i procedować natychmiast w sprawie stanowiska Polski wobec projektu zmian traktatowych.
Na posiedzeniu RE premier MM powinien mieć poparcie parlamentarzystów z Polski.
Nie może być tłumaczenia marszałka Sejmu że trzeba postępować zgodnie z procedurami sejmowymi. O trybie prac Sejmu decyduje marszałek i on za to odpowiada.
Terminów spotkań w Brukseli czy Strasburgu nie zmienimy.
Poza wszystkim musimy zdać sobie sprawę że członkowie UE, w większości chyba zlekceważyli sprawę, zakładając że do finału daleka droga. Tymczasem złe intencje urzędników KE widać gołym okiem. Jeśli nie powstanie zdecydowany front oporu, przebudzenie może być bolesne, a próby odkręcenia przyjętych rozwiązań mało prawdopodobne.
Podchody w kierunku utworzenia Eurosojuza trwają od wielu lat.
Wynik ostatniego głosowania w PE sugeruje, że nie wszystko stracone. Gdyby nie głosy polskich neokomunistów i lewaków sprawa byłaby dość czytelna. Niestety,ciągle nowa Targowica górą.
https://wpolityce.pl/polityka/671749-pe-opowiedzial-sie-za-zmiana-traktatow-unijnych
Pozostaje nadzieja że na finiszu zwycięży rozsądek. Trudno uwierzyć że większość państw UE dobrowolnie zgodzi się na likwidację państw które reprezentują?
Trzeba też mieć pełną świadomość że nasilające się protesty nie są dmuchaniem na zimne.
Doświadczenie historyczne powinno ostrzegać że Niemcy nie mają dobrej ręki do sprawowania przywództwa światowego. Podejmowane próby kończyły się źle. Nie tylko dla nich.

p.s. Informacja z ostatniej chwili, dotyczy TW Bolek.
https://www.pap.pl/aktualnosci/wyrok-europejskiego-trybunalu-praw-czlowieka-w-sprawie-skargi-lecha-walesy-byly

Na tym przykładzie widać jakie są skutki matactw sądowych. Ile już na ten temat powiedziano i napisano. TW Bolek ma pozostać bohaterem narodowym i koniec dyskusji. O tym też decyduje zagranica.
Że nie wszyscy się z tym zgadzają? Co z tego?

20 listopada 2023

Czy już następuje przesilenie?

 Co byśmy nie powiedzieli w polityce zawsze w pierwszej kolejności decyduje siła militarna.
Dyplomacja jest w dalszej kolejności.

Historia, nie tylko Europy, ostatniego tysiąclecia, jest tego najlepszym dowodem.
My koncentrujemy się na historii Polski bo to nam najbliższe. Ale Europa to zawsze kilkanaście państw różnej wielkości, zarówno terytorialnej jak i ludnościowej.
Był czas że Polska sięgała od morza do morza. Mniej się mówi, bo kto to ma robić, że w tej Polsce działała wszelkiej maści wroga agentura i to nie jedna. Agentura skuteczna w działaniu.
Efekty się nawarstwiały.
Nie mieliśmy szczęścia do ciągłości władzy. Dwie dynastie, Piastów i Jagiellonów, a potem królowie elekcyjni. Ich wybór nie polegał na tym że wybierano najlepszego, ale tego który w
największym stopniu spełniał oczekiwania elektorów.
Nie zapominajmy o „wynalazku” jakim było liberum veto.
Tasowania w Europie trwały od zawsze. Była wojna stuletnia. Były krótsze np. trzydziestoletnia. Były też wojny światowe. Dotychczas dwie.
Były też epidemie i pandemie które dziesiątkowały Europę. W dawnych czasach miały one jednak zasięg lokalny lub regionalny chociaż pociągały za sobą śmierć setek tysięcy a czasem milionów ludzi.
We wszystkich wojnach dochodzi do sojuszy. Te są doraźne albo na dłuższą metę.
Mają też różne podłoże.
Ciekawostką są sojusze w czasach pokojowych. Zawsze są zawierane przeciwko komuś, przeciwko państwu lub grupie państw. Celem jest zawsze dominacja gospodarcza, polityczna lub łączna.
Od zakończenia II wojny światowej ma miejsce nowy podział świata, a z upływem czasu zmieniają się jego zasady.
Najpierw był to w zasadzie podział dwubiegunowy, USA i ZSRR, wokół których koncentrowały się państwa słabsze, a tym samym zależne.
Niestety, tu jest zalążek bezkarności za popełnione intencjonalnie zbrodnie.
Niemcy nie poniosły kary za wywołaną wojnę którą przegrały, ale też nie poniósł kary ZSRR który współdziałał z III Rzeszą Niemiecką, a ostatecznie znalazł się w grupie państw które wojnę wygrały.
Koniec wojny skutkował zaprowadzeniem nowego porządku światowego, jednak okazało się że z upływem czasu ten porządek jest kwestionowany, nie tylko przez przegranych.
Warto przypomnieć jakie są długofalowe konsekwencje II wojny światowej.
Poza nową mapą polityczną Europy doszło do rozpadu świata kolonialnego w Afryce i Azji.
Straciły na tym głównie Wlk. Brytania, Francja, Włochy, Hiszpania i Portugalia. Powstały nowe państwa w Afryce i Azji. Nie doszło do tego wyłącznie na drodze pokojowej.
Żeby nie było sielankowo przypominam, że po wojnie Europa też nie była oazą pokoju i spokoju. Komu to zawdzięczamy to odrębna sprawa. Faktem pozostaje że Europa po dzień dzisiejszy nękana jest wojnami lokalnymi. Wystarczy wymienić wojnę w Irlandii Płn., w kraju Basków, Północny Tyrol/Górna Adyga/, Bałkany a teraz Ukrainę.
Koncepcje utworzenia struktur ponadpaństwowych miały doprowadzić do wyrównania szans bogatych i słabeuszy. Dzisiaj widać coraz bardziej że to kolejna utopia. Bogaci są coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. Jakoś nie widać wyrzutów sumienia u tych bogacących się.
Co na pewno szokuje naiwnych to niestabilność granic państwowych. Również w Europie.
Tu trzeba przypomnieć bon mot krążący w mediach: „ Z kim graniczy Rosja?” odpowiedź:
„Z kim chce”.
To państwo ze swoimi politykami, mentalnością społeczeństwa itd. jest przysłowiowym wrzodem na d...e dzisiejszego świata.
Uczestniczyli w zniszczeniu III Rzeszy, ale przedtem szli ręka w rękę w szerzeniu destrukcji.
Ich wniosek z zakończonej wojny sprowadza się do kontynuowania dzieła zniszczenia. To trwa już blisko 80 lat i końca nie widać.
Państwo o terytorium porównywalnym z całą Europą, które w swej ziemi ma całą tablicę Mendelejewa, co mogłoby uczynić kraj mlekiem i miodem płynącym, nie jest w stanie zapewnić temu społeczeństwu życia na poziomie przynajmniej średniej europejskiej.
„Ekwiwalentem” jest trwający od zakończenia II wojny eksport rewolucji. Destrukcja jako sposób realizacji polityki międzynarodowej.
Znowu, naiwnym się wydaje, że powinno to spotkać się z potępieniem ze strony reszty świata. Realia są zdecydowanie inne. Rosja po dzień dzisiejszy rozdaje karty w polityce światowej.
Ma tylu popleczników że bezkarnie robi co chce, popełniając od lat zbrodnie wojenne i przeciw ludzkości.
Cywilizowany świat marzy w rzeczywistości o tym żeby jak najprędzej doszło do normalizacji stosunków politycznych i gospodarczych z FR. Nie chodzi wyłącznie o Niemcy.

Przysłowiowe kpiny z pogrzebu to restrykcje nakładane przez KE na FR za prowadzoną wojnę na Ukrainie. Aktualnie uzgadniany jest 12 pakiet sankcji https://jedynka.polskieradio.pl/artykul/3283846,Unia-Europejska-przygotowuje-12-pakiet-sankcji-wobec-Rosji
O dotychczasowej skuteczności sankcji świadczy np. taka informacja https://polskieradio24.pl/42/273/artykul/2945384,jak-francja-i-niemcy-rosji-bron-sprzedawaly-przez-lata-unijne-embargo-bylo-obchodzone , co prawda z 2022 roku. O tym co się dzieje na bieżąco dowiemy się z niewielkim opóźnieniem.

Póki co gospodarka FR jakoś funkcjonuje i na rozpad Rosji nie ma co liczyć. Końca wojny na Ukrainie nie widać. Pomoc płynąca z NATO i nie tylko jest za mała w stosunku do potrzeb Ukrainy. Dlatego coraz częściej media donoszą że front stanie, a z upływem czasu szanse Ukrainy na sukces będą malały. Na dokładkę wojskowi eksperci NATO twierdzą że jeśli Rosja tą wojnę wygra to najpóźniej za 10 lat znajdzie sobie kolejną ofiarę swej agresji.
Tymczasem w Polsce jak w starym dowcipie, politycy są zajęci sobą i mało ich interesuje co się wokół dzieje.
Przypomnę więc, gdy w 2014 roku zaczął się ferment na Ukrainie, rozważano co to dla nas oznacza. Przeważała opinia że osłabiona Ukraina to dla Polski lata spokoju i czas na umocnienie naszej pozycji międzynarodowej. Wówczas nie było ani słowa o wojnie. Teraz kiedy mamy w perspektywie zmianę rządzących priorytetem staje się weryfikacja działań podjętych przez poprzedników w zakresie umacniania zdolności obronnych państwa. Nie stać nas na to czy tamto. Może jest w tym jakaś część prawdy. Tylko politycy opozycji zapominają co z punktu widzenia interesów państwa jest ważne, a co jest pilne.
Armię buduje się latami. To kosztuje. Siłą rzeczy musi to się odbywać czyimś kosztem. Rzeczą polityków jest szukanie złotego środka. Dawno temu powiedziano że jeśli pożałujemy pieniędzy na własną armię będziemy płacić na utrzymanie obcych.
Żeby mieć takie podejście trzeba być patriotą, nawet jeśli brzmi to górnolotnie. Trzeba też mieć wyobraźnię nie na poziomie sklepikarza. Naprawdę nie stać nas na inwestycje rangi CPK? Budując przed wojną COP i Gdynię porywaliśmy się z motyką na słońce? 

15 listopada 2023

Kim są dla nas Niemcy?

Na pewno są sąsiadem i to od wieków. Częściej byli wrogiem niż przyjacielem. Poszukiwanie nowej przestrzeni życiowej /lebebsraum https://pl.wikipedia.org/wiki/Lebensraum / pcha ich zawsze na wschód Europy /drang nach Osten https://pl.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten /.

Doświadczenie ze stosunków sąsiedzkich najlepiej oddaje powiedzenie znane w Wielkopolsce
„jak świat światem nigdy nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.
Takie są realia.
Historycznie zmieniały się nazwy tego wrogiego nam państwa. To było Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, Zakon Krzyżacki, Królestwo Pruskie, II Rzesza Niemiecka, III Rzesza Niemiecka, po II wojnie światowej RFN i NRD, a teraz Niemcy lub Republika Federalna Niemiec
https://pl.wikipedia.org/wiki/Niemcy Ich cechą wspólną jest wrogość wobec Polski wyrażana we wszelki dostępny, nie zawsze cywilizowany sposób.
Niemcy wywołały I i II wojnę światową, ale nigdy nie poniosły kary adekwatnej do poczynionych szkód. Zawsze miały swojego „dobrego wujka” który nie pozwolił zrobić im zbytniej krzywdy.
Najbardziej poszkodowane w II wojnie światowej państwa, zwłaszcza Polska, musiały odbudowywać się ze zniszczeń wojennych o własnych siłach. Niemcy skorzystały z planu Marshalla
https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla a o ich bezpieczeństwo przez lata dbały wojska okupacyjne USA, Wlk. Brytanii i Francji.
Po ponownym zjednoczeniu w 1990 roku Niemcy zaczęły odgrywać znaczącą rolę polityczną i gospodarczą nie tylko w Europie, ale i w świecie.
Do pełnego szczęścia i prestiżu na miarę ich aspiracji brakuje im stałego przedstawiciela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Wiele wskazuje na to że to tylko kwestia czasu.
II wojna światowa nie zakończyła się traktatem pokojowym i reparacjami wojennymi.
Mimo upływu już blisko 80 lat od zakończenia wojny Niemcy traktują obecny stan jako tymczasowy, obojętnie jak to każdy rozumie. Szczególnie niebezpieczne jest to w odniesieniu do terytoriów utraconych, zwłaszcza części Śląska, Pomorza Zachodniego i Prus Wschodnich.
Reparacje wojenne wypłacili nielicznym, a globalnie uznają problem za zamknięty, bo według nich roszczenia uległy przedawnieniu.
Według wielu polityków niemieckich nasze „Ziemie Odzyskane” są tylko pod tymczasowym zarządem polskim i powinny wrócić w granice Niemiec. Kiedy i na jakich warunkach o tym głośno się nie mówi. Niemców również nie interesuje problem ziem utraconych przez Polskę na terenach wschodnich II Rzeczpospolitej.
Po 1990 roku Niemcy rozdają karty w Europie. Ułatwiają im to nie tylko USA które sprawę prymatu Niemiec w Europie traktują koniunkturalnie. Sytuację ułatwił Brexit.
Formalnie istnieją zasady według których można przystąpić do UE. Te zasady w szczegółach są przedmiotem negocjacji. Kolejne etapy rozwoju UE pokazują że takie negocjacje mogą przynieść oczekiwany skutek. Po bliższym przyjrzeniu okazuje się że negocjowanie tego samego warunku nie przynosi takiego samego efektu dla każdego państwa.
Jaskrawym przykładem jest Ukraina. Trwa tam wojna. Sytuacja wewnętrzna pozostawia wiele do życzenia, głównie za sprawą korupcji. Mimo tego Bruksela stwarza warunki do negocjacji o przystąpienie do UE.
Dla odmiany warto przypomnieć sprawę Turcji która ubiega się o członkostwo w UE już sporo lat. Bez rezultatu.
W takim kontekście słabo wypada Polska. Nasi negocjatorzy nie błysnęli na etapie uzgadniania warunków przystępowania do UE. Celem było przystąpienie do UE za wszelką cenę. Najważniejszy był prestiż wynikający z członkostwa.
Brak woli walki o interesy polskich rolników szczególnie widoczny był w skali dofinansowania i przyznanych Polsce uprawnień produkcyjnych.
Ugodowa postawa polityków polskich spowodowała że od co najmniej 8 lat Polska stała się przysłowiowym chłopcem do bicia.
Tą polityką KE sterują Niemcy.
Wiadomo, że jak się chce psa uderzyć kij zawsze się znajdzie. Tym kijem wobec Polski stała się praworządność.
Nie ma potrzeby rozwijania tego wątku. Wobec Polski metoda jest bardzo skuteczna.
KE konsekwentnie wymusza na Polsce wprowadzanie zmian w organizacji wymiaru sprawiedliwości wbrew zapisom traktatu unijnego jednoznacznie uznającego suwerenność państwa w tym obszarze.
Ugodowa polityka rządu polskiego nie daje pożądanego efektu.
O tym że jest to działanie tendencyjne KE świadczy informacja z Brukseli że środki z KPO zostaną wkrótce wypłacone Polsce bez żadnych dodatkowych uwarunkowań. W domyśle oznacza to, po objęciu urzędu premiera przez DT. Żeby nie było zbyt miło milczy się o tym że chodzi o wypłatę raty, bo wypłata całości to inna bajka. W kasie KE brakuje od dawna pieniędzy.
No dobrze, a co z Niemcami?
Niemcy trzymają się mocno. Jeszcze.
Mają jedną żelazną zasadę. Tam gdzie się da działają na szkodę Polski. Jawnie albo skrycie.
Do tego często działają ręka w rękę z Federacją Rosyjską, wcześniej z Rosją Radziecką i ZSRR.
Przez wiele lat po rozpadzie ZSRR o wielu postępkach polityków niemieckich, w sprawach dotyczących Polski, media i nie tylko, milczały albo informowały półgębkiem.
Chyba nic nie przebije obciążania Polski winą za wybuch II wojny światowej, a w czasie jej trwania za współudział w holocauście. Po wojnie przez lata ziomkostwa niemieckie domagały się powrotu Śląska i Pomorza w granice Niemiec, co zgrabnie formułowano jako powrót do granic z 1937 roku. Dla propagandy niemieckiej nie ma znaczenia że Polska nie miała swojego Quislinga
https://pl.wikipedia.org/wiki/Vidkun_Quisling ani wojsk walczących pod flagą III Rzeszy.
Antypolską postawę prezentowali kolejni kanclerze Niemiec, od Konrada Adenauera poczynając. Nawet Helmut Kohl się nie wyłamał
https://pl.wikipedia.org/wiki/Helmut_Kohl Zanim doszło do pojednania z Mazowieckim w Krzyżowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Msza_Pojednania miał problemy z uznaniem granicy na Odrze i Nysie jako ostatecznej granicy między Polską a Niemcami.
Jego następczyni Angela Merkel też nie była uosobieniem gołąbka pokoju. Robiła swoje w bardziej subtelny sposób.
Po rozpadzie ZSRR, Układu Warszawskiego i RWPG Niemcy zmieniły wobec Polski taktykę ale cele pozostały bez zmian.
Tu znowu przypomnę awantury o granicę polsko-niemiecką na Zalewie Szczecińskim, ostatnio o tor wodny. Przedmiotem awantur jest regulacja Odry i inwestycje w Świnoujściu.
Nie mogę pominąć skutków istnienia, po stronie niemieckiej, kopalń węgla brunatnego w pobliżu Odry /granicy polsko-niemieckiej/. Tu do rozróby, za sprawą KWB Turów, udało się wmontować Czechy. Tendencyjnie działający sąd unijny TS UE okłada karami finansowymi Polskę, a szkody czynione przez kopalnie po stronie niemieckiej nie są godne nawet zainteresowania przez sądy niemieckie, czy ów TS UE.
Z racji różnicy w rozwoju gospodarczym Polski i Niemiec Niemcy przyzwyczaili się do traktowania Polski jako rynku taniej siły roboczej. To przez lata skutkowało emigracją zarobkową, nazywaną dawniej wyjazdem na Saksy, później na szparagi. Teraz osiągnęliśmy „wyższy” etap rozwoju polegający na tym że Niemcy budują w Polsce montownie w których składa się wyroby gotowe. Najlepiej idzie to w przemyśle motoryzacyjnym. Rozwiązanie wygodne bo wykwalifikowana siła robocza jest na miejscu, zobowiązania wobec pracowników reguluje prawo miejscowe, produkcję można w każdej chwili zwiększyć/zmniejszyć albo zawiesić /przykładem fabryki we Wrześni czy w Gliwicach/.
Niemcy zazdrośnie strzegą obecności wojsk okupacyjnych USA w bazach na terenie Niemiec.
To nie tylko gwarancja ich bezpieczeństwa ale źródło stałych i pokaźnych dochodów.
Ciekawie wygląda polsko-niemiecka współpraca wojskowa.
Niemcy mają nowoczesny przemysł zbrojeniowy nastawiony raczej na eksport.
Gorzej wygląda stan ich wojsk. Od lat dominuje tendencja do macoszego traktowania własnych sił zbrojnych /Niemcom nikt realnie nie zagraża/. Niemcom szkoda pieniędzy na utrzymanie swej armii. Jest to o tyle dziwne że aspirują do przywództwa zjednoczonych sił zbrojnych Europy.
W tematyce wojskowej jest więcej „ciekawostek”.
Na początku XXI wieku zdjęli ze stanu uzbrojenia znaczną część czołgów typu Leopard.
Co z nimi zrobić? Można było złomować, albo zostawić jako rezerwę na czas „W”.
Zwyciężyło gospodarskie podejście. Czołgi, za niewielką opłatą przekazano Polsce.
Za to teraz koncerny niemieckie liczą zyski ze sprzedaży części zamiennych, amunicji i praw do ich serwisu i modernizacji.
Przy okazji odmówili Polsce udostępnienia technologii produkcji prochów do amunicji do dział czołgowych.
Zbiegiem okoliczności, spowodowanych wojną na Ukrainie, Polsce udało się pozbyć w znacznym stopniu tego „prezentu”, Czołgi od miesięcy służą wojskom ukraińskim, a Polska może poprawić strukturę wyposażenia własnych wojsk /większa unifikacja uzbrojenia/.
Kunktatorskie podejście polityków niemieckich dotyczy nie tylko Polski. Ostatnio media informują o problemach na Litwie którą wojska niemieckie mają bronić przed zakusami Rosji
.
https://wpolityce.pl/swiat/670087-berlin-wysle-wojska-na-litwe-a-srodkow-na-bundeswehre-brak
Tematem samym w sobie jest pomoc wojskowa udzielana przez Niemcy Ukrainie.
Niemcy osiągnęli mistrzostwo świata w składaniu deklaracji pomocowych za którymi nic nie idzie.
W obietnicach plasują się za USA, a w realnej pomocy sprzętowej zdecydowanie wyprzedza ich Polska.
W ostatnich miesiącach Niemcom udało się jeszcze coś. Poróżnili Polskę z Ukrainą.
Stało się to krótko przed naszymi wyborami parlamentarnymi.
W mediach nie ma konkretów, są tylko domysły. Wedle nich Ukraina uznała że w zakresie uzyskiwanej z Polski pomocy więcej się nie wyciśnie, a po wizytach polityków niemieckich na Ukrainie wnioskuje się że Niemcy naobiecywali Ukrainie gruszek na wierzbie i Ukraina zmieniła front.
Z jednej strony nie powinno to zaskakiwać bo Ukrainie zawsze było bliżej do Niemców.
Polskę traktowała więcej jako wroga. Tu trzeba rozróżniać relacje na poziomie polityki i między Polakami i Ukraińcami. Nie zmieniła tego trwająca wojna.
Na Ukrainie ścierają się interesy wielkiego kapitału którym Polska nie dysponuje. Jednak z racji swego położenia geopolitycznego Polska musi uczestniczyć w tej grze. Niestety, znowu padamy ofiarą naiwności? naszych polityków. Zarówno prezydenta jak i rządu. Udzielamy pomocy do granic naszych możliwości nie otrzymując w zamian właściwie nic. Nawet gwarancji.
Tego nie zmieni nawet zmiana rządu w Polsce, co staje się coraz bardziej realne.
Przyszłościowe zamiary Niemiec stają się coraz bardziej perfidne. Dominacja Niemiec w Europie nie udała się po I ani po II wojnie światowej. Teraz Niemcy chcą osiągnąć swoje cele bez jednego wystrzału.
Część z nas nie może wyjść z podziwu że właściwie wszystkie państwa UE, poza Polską i Węgrami, nie protestują przeciwko tym zamiarom. Niemcom udało się realizować swój plan bez zbytniego rozgłosu medialnego. Kolejne spotkanie na najwyższym szczeblu planowane jest na 22 listopada. Kolejne etapy uzgodnień następują większością kwalifikowaną, a nie bezwzględną zgodnością wszystkich państw członkowskich. O szczegółach tych zmian pisałem wcześniej.
W tym co napisałem wyżej trzeba zauważyć istnienie w Polsce i skuteczność tzw. opcji niemieckiej. Zadziwia ich liczebność w polityce i mediach wszelakich.
Mankamentem rozważań o relacjach Polski z UE jest brak kompleksowego spojrzenia na skutki długoterminowe polityki Niemiec.
Co robią Niemcy? Dążą do likwidacji rolnictwa w Europie.
To nie przejaw bezmyślności ze strony Niemiec. Niemcy, pod szyldem UE, negocjują z państwami Ameryki Południowej https://pl.wikipedia.org/wiki/Mercosur umowę handlową. Oferują wyroby przemysłowe w zamian za produkcję rolną. Dlatego chcą doprowadzić do likwidacji, a przynajmniej minimalizacji rolnictwa w Europie.
Czy i w jakim stopniu im się to uda? Kto i jak im w tym pomoże?

11 listopada 2023

Nic dwa razy się nie zdarza.

Jeśli w historii to jako farsa. To co widzę wokół siebie to wieża Babel bis. Wszyscy mówią, ale nikt nikogo nie rozumie i nie słucha. Zagrożenia wokół nas są realne. Dlaczego więc społeczeństwo polskie je ignoruje? Jeśli niczym struś schowamy głowę w piasek problem zniknie? Na pewno nie, ale zmniejsza się czas na przeciwdziałanie zagrożeniu. 
Żyjemy między dwoma naszymi odwiecznymi wrogami. Nigdy nie zrezygnowali z bezpośredniej granicy. Jeśli do tego dochodzi to kosztem nas, Polski.

W tym dążeniu zdarzają się przerwy. Jednak są to przerwy taktyczne. Nasi wrogowie próbują osiągnąć swe cele metodami pokojowymi. Przez wiele lat powojennych staliśmy się przymusowym sojusznikiem Związku Radzieckiego, a po jego rozpadzie widzimy swą przyszłość w strukturze UE która w założeniu miała być wspólnotą równych. Miała być, ale Niemcy nie potrafią zrezygnować ze starych przyzwyczajeń.
Zniesienie stref okupacyjnych spowodowało że Niemcy znowu stały się najliczniejszym ludnościowo i najsilniejszym gospodarczo państwem w Europie. Ciągle im mało i krok po kroku dążą do zdominowania UE kosztem pozostałych państw członkowskich.
Metoda ewolucyjna jest zbyt powolna więc próbują proces przyspieszyć manipulując dokumentami traktatowymi.
Właśnie uruchomiono kolejną próbę która w efekcie ma doprowadzić do likwidacji suwerennych państw, pozbawienia ich prawa do samodzielnej polityki zagranicznej, własnego pieniądza na rzecz euro oraz własnej armii na rzecz wspólnych sił zbrojnych dowodzonych z Brukseli.
Absolutnym novum jest odejście od jednomyślności w podejmowaniu kluczowych zmian na rzecz głosowania większością kwalifikowaną, a także pozbawienie części państw prawa do posiadania własnego komisarza w gremiach decyzyjnych KE. Ma pozostać ich 15, przy czym nie wskazano państw które to prawo zachowają. Nie wiadomo kto wyznaczy tych 15?
Co dziwi to powszechna zgoda państw członkowskich UE na proponowane zmiany.
Wyjątkiem jest jeszcze Polska i w mniejszym stopniu inne państwa m. in. Węgry.
Nie są świadomi skutków proponowanych zmian? Nie rozumieją treści tego dokumentu? https://www.europarl.europa.eu/doceo/document/AFCO-PR-746741_PL.pdf
Ponad 100 stron to za dużo żeby przeczytać ze zrozumieniem?
Kolejne posiedzenie na szczeblu unijnym planowane jest jeszcze w listopadzie br.
Celem nadrzędnym jest przepchnięcie projektu przed kolejnymi wyborami do EP w czerwcu 2024 roku. Przewiduje się że te wybory mogą poważnie zmienić układ sił politycznych w KE /przesunięcie w prawo/ więc chodzi o politykę faktów dokonanych.
Tymczasem w Polsce, blisko miesiąc po wyborach parlamentarnych dalej jesteśmy w lesie.
Wiemy na pewno że inauguracyjne posiedzenie Sejmu ma się odbyć 13 listopada. Wyznaczeni są marszałkowie-seniorzy Sejmu i Senatu. PAD oświadczył że misję utworzenia rządu powierzy premierowi MM. W piątek opozycja podpisała umowę koalicyjną. Ma tym pewne informacje się kończą. Przyszłość jest niewiadomą.
Nie mam zamiaru uczestniczyć w dywagacjach o tej przyszłości. Dotychczas rządzący chcą kontynuować swoje dzieło.
Opozycja ma jeden czytelny cel, dorwać się do władzy. Co dalej?
Sie zobaczy. Czy celem samym w sobie będzie tylko destrukcja?
Dotychczasowa arytmetyka sejmowa wskazuje że opozycja może kontynuować dzieło ZP.
Wszelkie inne działania będą raczej skutecznie blokowane przez ZP. W końcu żeby postawić na swoim rządzący muszą mieć 2/3 Sejmu za sobą. Tego nie mają.
Cała ich nadzieja w przeprowadzkach.
Tylko że te mogą mieć miejsce w obydwu kierunkach. 

05 listopada 2023

Co dalej z PiS?

Punktem zwrotnym będzie decyzja o utworzeniu przez ZP rządu w obecnej kadencji Sejmu. Jeśli powstanie, będą dyskusje jak długo się utrzyma. Czy dotrwa do końca kadencji? Upadek rządu Jana Olszewskiego to inna bajka, ale pewne elementy powtarzają się. Tak było też w 2007 roku. Co bystrzejsi z rządu JK i później kancelarii prezydenta LK szukali sobie stanowisk, niekoniecznie tylko na przetrwanie. Teraz też można czytać że znani i mniej znani politycy z opcji rządzącej szukają sobie ciepłych posadek. 
W miarę upływu czasu maleje moja wiara w chęć walki tej formacji o utrzymanie władzy. Zmęczyli się, zabrakło motywacji, słaby wynik wyborczy /na własne życzenie/ spowodował chęć rozliczeń wewnętrznych. Za bardzo uwierzyli w skuteczność swej argumentacji. Teraz dojdzie walka o przywództwo bo lider ma wszystkiego po kokardę. W innym miejscu jeden z komentatorów powiedział że na odbudowę prestiżu partii potrzeba co najmniej 8 lat. Takie są realia.

Jaki z tego wniosek? Partię czeka zasadnicza przebudowa nie ograniczająca się do zmiany nazwy. Pytanie, jakie wnioski konstruktywne zostaną wyciągnięte z dotychczasowych dokonań?
Kto ma predyspozycje na charyzmatycznego wodza? Jest taki? Ja go nie widzę. Od czasów PC próbowano namaścić delfina ale nic z tego nie wyszło.
Obecna sytuacja była więc do przewidzenia.
Jak ma wyglądać to nowe, tego też nikt nie wie. Gdyby był w PiS polityk z charyzmą byłby murowanym kandydatem na nowego prezesa.
Tego co doradzają z zewnątrz w PiS nikt nie czyta, bo uważają że oni są naj pod każdym względem. Dzięki temu mamy to co mamy.
Wybory się wygrywa albo przegrywa. „Moralne zwycięstwo” to brednia. Jaki z tego pożytek?
Co trwałego na tym można zbudować?
To co napisałem wyżej ma jedną wadę. Zwróciła na to uwagę posłanka PiS. O szansach powstania rządu firmowanego przez PiS można będzie mówić gdy PiS otrzyma misję utworzenia rządu. Wówczas mogą mieć miejsce poważne rozmowy o utworzeniu rządu większościowego.
Zanim to nastąpi mogą jedynie mieć miejsce rozmowy kuluarowe.
W mediach wszelakich trwa tymczasem wojna podjazdowa.
Celuje w tym opozycja. Stwarzają medialne wrażenie że im nominacja się należy w pierwszej kolejności i już.
Tylko że według wyników uzyskanych przez komitety wyborcze do tej palmy pierwszeństwa brakuje 38 mandatów. Umowy koalicyjnej ciągle brak i nie wiadomo kto w niej ostatecznie się znajdzie. Nie wiadomo też co ta umowa będzie zawierała w szczegółach. Od tego będzie zależało funkcjonowanie nowego rządu. Tymczasem plotka niesie że umowa koalicyjna ma być raczej ogólnikowa, czyli bezpieczna politycznie dla koalicjantów.
Ciekawie wyglądają pogłoski o możliwym przejściu nowych posłów z listy ZP do ugrupowania DT.
Takich ciekawostek jest więcej. Chociażby o tarciach wewnętrznych. Autorzy tych „newsów” doskonale wiedzą że nie ma możliwości ich weryfikacji bo kto miałby w tym interes?
Moim zdaniem dominuje tu myślenie życzeniowe.
Trzeba się uzbroić w cierpliwość i poczekać przynajmniej do 13 listopada, do posiedzenia inauguracyjnego Sejmu. Wówczas przynajmniej część kart zostanie odkryta.
W tym miejscu musi być pytanie na czyją korzyść gra termin inauguracyjnego posiedzenia Sejmu wyznaczony na 13 listopada? Nie pamiętamy o wnioskach z przeszłości, z 2015 roku?
Na tym tle ciekawie wygląda rozważanie o naszej suwerenności. Podnoszony jest zarzut że na wynik wyborczy wpłynęły pieniądze przekazywane różnymi kanałami z Zachodu, zwłaszcza z Niemiec. Czy to jest tylko pomówienie? Tego nie wiem. Nie wiem nawet czy jest to wśród zgłoszonych protestów wyborczych których jest jednak sporo.
Opozycja bez mała do perfekcji opanowała robienie ludziom wody z mózgu.
Motywem przewodnim walki opozycji o zwycięstwo wyborcze stała się zemsta. Za co?
Z wyjaśnieniem jest gorzej. W pojedynczych przypadkach w grę mogą wchodzić animozje osobiste. Ale żeby to dotyczyło ponad 11 milionów wyborców? Co na to psychiatrzy?
Idźmy dalej. Załóżmy że się zemszczą, tylko na czym ta zemsta ma polegać? Będzie nowa Bereza Kartuska? Sądy kapturowe? Jaka wówczas będzie reakcja KE i TS UE?
Może być i tak że skończy się na pogrożeniu palcem /może nawet brudnym/.
Jak długo będzie trwało polowanie na czarownice? Co potem?
Prawda jest według mnie trywialnie prosta. Pamiętacie TQM?
Przez minione osiem lat opozycja śliniła się i oblizywała, patrząc na dobra które przechodziły im koło nosa. Teraz marzy im się odwet.
Nie posądzam opozycji o rozum ameby, ale dziwi mnie mimo wszystko łatwość z jaką w tym zbiorowisku porusza się PSL. Oni uważają że reprezentują interesy wsi. Tylko której? Tej która przeniosła się z miasta i ta prawdziwa wieś jej śmierdzi? Czy tej wsi z dziada pradziada dla której posiadanie ziemi jest warunkiem być albo nie być?
Ciekawe jak na swym kunktatorstwie wyjdzie Konfa? Teraz chcą stać z boku licząc że poprawią swój wynik w następnych wyborach. Tylko czy zastanawiają się w jakich warunkach politycznych będą te przyszłe wybory? W przyszłym roku, czy po upływie pełnej kadencji?
Pozostałe formacje to jedna wielka pomyłka.
PO buduje swoją przyszłość na spełnianiu życzeń Niemiec i Brukseli. Lewica chce realizować utopię ideologiczną.
Całość tworzy taką rozbieżność interesów że trudno uwierzyć w dojście do konsensusu warunkującego podpisanie umowy koalicyjnej.
Kto z tej koalicji jest w stanie zrezygnować ze swoich priorytetów związanych z obietnicami wyborczymi i własnym programem wyborczym? Jest też taka możliwość że priorytetem jest umowa koalicyjna, a potem … się zobaczy :)))
Umowa ma to do siebie że później trzeba ją realizować. Jak by to miało wyglądać w praktyce?
Jeszcze nic nie zostało postanowione, a opozycja już wie że „piniendzy ni ma”. To ich z góry rozgrzesza z realizacji przedwyborczych obietnic. PO ma prostszą drogę bo niczego nie obiecała i dotrzymanie słowa przyjdzie im łatwo.
Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Za miedzą drugi rok trwa wojna. W Izraelu wybuchła kolejna wojna która nie wiadomo czym i kiedy się skończy. Wiele wskazuje na to że do Europy ruszy nowa fala uchodźców. Tym razem Palestyńczyków.
W samej Europie narasta chaos decyzyjny. Wzrastają ciągoty do modernizacji struktur UE.
Rośnie deficyt finansów unijnych bo w planowaniu wydatków wieloletnich nie tworzy się rezerwy budżetowej i nie ma z czego finansować pomocy Ukrainie. Nie wiadomo co zrobić z nadmiarem imigrantów socjalnych z Afryki i Azji? Ma to rozwiązać pakt migracyjny.
Powraca idea powołania wspólnych dla Europy sił zbrojnych.
W Polsce może dojść do zmiany opcji rządzącej.
I tu mamy ból głowy. Kandydaci do przejęcia władzy w najlepsze zajmują się sobą, obsadzaniem stanowisk i odgrywaniem się na dotychczas rządzących.
Przyszłość Polski opierają na zacieśnieniu współpracy z KE, ale na zasadach narzuconych przez KE, a tak naprawdę przez Niemcy. Co do tego nikt samodzielnie myślący nie ma złudzeń.
Jak na tym wyjdziemy jako Polska i jako Polacy? To akurat łatwo przewidzieć.
Po pierwsze będą to decyzje nieodwracalne. Po drugie jest mało prawdopodobne żeby ten kurs uległ zahamowaniu czy zawróceniu po wyborach do PE w czerwcu 2024.
Trzeba jednak postawić pytanie czyje interesy reprezentuje koalicja która zamierza utworzyć rząd po tegorocznych wyborach?
Według mnie jest to tylko część pytania, bo podobne dotyczy pozostałych państw wchodzących obecnie w skład UE.
Wydaje mi się mało prawdopodobne żeby wszystkie państwa, bez wyjątku, zgodziły się dobrowolnie na zrzeczenie się swej suwerenności, własnej waluty narodowej, własnej polityki zagranicznej i własnej armii?
W obecnej formie UE nie sprawdza się.
W strukturach biurokracji jest przewaga przedstawicieli tzw. starej Unii. Podział środków unijnych preferuje również państwa tzw. starej Unii. W zarządzaniu obowiązuje prawo kaduka którego jaskrawym przykładem jest uzależnienie wypłaty środków unijnych od tzw. praworządności która w rękach biurokracji unijnej jest pojęciem bardzo rozciągliwym i nigdzie nie zdefiniowanym, natomiast pozwala uznaniowo blokować udostępnianie przyznanych środków państwom mających na pieńku z KE.
O wspólnych siłach zbrojnych UE mówi się od baaardzo dawna. Jeśli dobrze liczę, w przyszłym roku możemy obchodzić 70-lecie pomysłu z którego jak dotychczas nic nie wyszło.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Zachodnioeuropejska

Prawda jest taka, że według pomysłodawców wspólna armia Europie jest niepotrzebna, chyba że do defilad, bo przecież żyjemy wśród wyłącznie przyjaciół. Wojna na Ukrainie pokazuje co innego. Skoro zaś o możliwych zagrożeniach to, moim zdaniem, inaczej widzą to tzw. państwa frontowe, czyli wschód Europy, a inaczej chociażby państwa basenu Morza Śródziemnego.
Utworzenie wspólnych sił zbrojnych UE ma na celu wypchnięcie z Europy USA.
Wobec tego co dalej z NATO?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...