Szukaj na tym blogu
26 lutego 2020
Koronawirus czy wybory?
Kampania wyborcza rozkręca się, ale powodów do zachwytu nie ma. Po prostu zawodzą kontrkandydaci urzędującego prezydenta. Nie mają nic do zaoferowania. Wszyscy są reprezentantami opozycji i w przypadku wygranych wyborów przez prawie cztery najbliższe lata musieliby współpracować z koalicją rządzącą. Dodatkowo,
co jest przynajmniej dla mnie oczywiste, kandydaci wzajemnie się zwalczają. Wspólny front deklarują dopiero
w drugiej turze, gdyby do niej doszło.
Można rozważać też przedterminowe wybory parlamentarne, ale tu potrzebne jest spełnienie kilku warunków.
Występowanie „opozycyjnego” prezydenta w roli hamulcowego to droga donikąd.
Wydaje mi się, że kandydaci mają tego świadomość i obecna kampania ma procentować im dopiero w wyborach przyszłej kadencji, albo przynajmniej w kolejnych wyborach parlamentarnych.
Po co więc kandydaci fundują nam ten cyrk? Zamiast merytorycznej dyskusji mamy wyciąganie brudów sprzed lat, wzajemne dyskredytowanie się i stosowanie wszelkich „odwracaczy uwagi”.
Niespodziewanie z pomocą przyszedł też „koronawirus”.
Poważnie zastanawiam się czy możliwe jest wstrzymanie organizowania wieców wyborczych?
W końcu są to imprezy masowe. W krajach gdzie zachorowalność gwałtownie wzrasta, odwoływane są np. mecze piłkarskie, festiwale, uczelnie zawieszają wymianę międzynarodową itp.
Szczepionki nie ma i w najbliższych miesiącach nie będzie.
Spotkałem się z informacją medyków, że epidemia wygaśnie najwcześniej około czerwca.
Co do tego czasu?
Na dzisiaj pociesza się nas, że w Polsce nie odnotowano przypadku zachorowania na wirusa z Wuhan.
W tej samej wypowiedzi słyszę, że „zwykła” grypa zbiera teraz obfite żniwo, z wieloma przypadkami śmiertelnymi.
To jednak nie powód do paniki. Epidemia grypy jest co roku, a ludzie umierają stale.
Z różnych przyczyn.
Zwracam też uwagę, że nie ma pełnej zgodności co do profilaktyki. Mycie rąk to oczywista oczywistość. Unikanie, o ile to możliwe, skupisk ludzkich, to też oczywiste.
Problemem stają się wszelkiego rodzaju maseczki zabezpieczające. Chodzi o ich skuteczność.
Na razie interes życia robią producenci i sprzedawcy tego produktu.
Najważniejsza wiadomość jest taka, że są w zasadzie nieosiągalne. Popyt przewyższa podaż.
abstynent warunkowy
23 lutego 2020
Czarne chmury, czy tylko czarny pijar?
Pisałem, jak wielu blogerów, o sprawie Mariana Banasia.
http://naulicydzisiaj.blogspot.com/2019/12/casus-banasia.html
To było ponad dwa miesiące wcześniej. Przez ten czas było raczej cicho, właściwie nie było nowych konkretów. Do minionego tygodnia.
Zaczęło się od nalotu CBA na wszystkie miejsca potencjalnie związane z osobą obecnego prezesa NIK, włącznie z jego gabinetem przy ul. Filtrowej. Przy okazji zrobił się raban, bo CBA weszło, ponoć bezprawnie, do pomieszczenia prezesa NIK, który w naszym porządku prawnym, objęty jest immunitetem.
Zadziwiające jest następstwo zdarzeń. Najpierw CBA dokonało przeszukań, a dopiero później marszałek Witek poprosiła BAS o opinię prawną, czy to było zgodne z prawem. Innej odpowiedzi nie mogła oczekiwać. Wszystko było lege artis, bo immunitet dotyczy tylko osoby, a prezesa NIK nie przeszukiwano, nie trafił też do aresztu.
Żeby było ciekawiej, prezes Banaś też dysponuje opinią tegoż BAS i wynika z niej zupełnie co innego niż z tej nowszej. Bo poprzednia została wydana w 2014 roku. W tzw. międzyczasie przepisy nie uległy zmianie, ale widać, że zmieniła się ich wykładnia. Taka była potrzeba chwili.
Dzisiaj jeszcze nie wiadomo czego CBA szukało, a tym bardziej nie wiadomo co znalazło przy okazji
/a może ważniejszy był pretekst, bo Banaś może mieć „haki” na rządzących?/.
Oficjalnie poszukiwano dowodów na nierzetelne rozliczanie się pana Banasia z fiskusem w okresie kiedy nie był jeszcze prezesem NIK. Jedno z ujawnionych „znalezisk” może być dowodem obciążającym prezesa Banasia https://wiadomosci.wp.pl/marian-banas-w-tarapatach-cba-znalazlo-umowe-6481337187944065a
Wiele wskazuje na to, że Banaś staje się przysłowiowym wrzodem na siedzeniu partii rządzącej i trudno będzie się z tego wyplątać.
Można by temat rzeźbić latami, gdyby nie trwająca kampania wyborcza w której sprawa Banasia stała się jednym z leitmotivów. Trzeba więc pilnie ją zneutralizować, bo może być poważnym zagrożeniem dla wyniku wyborczego PAD.
Media tymczasem węszą i znajdują łakome kąski w biografii obecnego pana prezesa NIK.
Czy tu należy szukać początku kłopotów prezesa NIK? https://oko.press/tag/fundusz-sprawiedliwosci/
https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103087,25720385,marian-banas-wciaz-grozny-dla-pis-ma-bron-ktorej-moze-uzyc.html
Na obecnym etapie nie można mówić o jakimkolwiek podsumowaniu. Trwa zbieranie materiałów które mają skutecznie obciążyć Mariana Banasia.
Co z dotychczasowych znalezisk spełnia te kryteria? Czy daje podstawy do żądania ustąpienia ze stanowiska prezesa NIK przed upływem kadencji? Obawiam się, że to tylko pobożne życzenia koalicji rządzącej. Bo tak naprawdę bardziej jestem skłonny uwierzyć, że Marian Banaś na obecnym stanowisku stał się nie sterowny i to jest clou afery.
Natomiast sprawa Funduszu Sprawiedliwości https://oko.press/tag/fundusz-sprawiedliwosci/ może sugerować, że są kolejni chętni do stania ponad prawem.
Afera Banasia na dzisiaj sprowadza się do pytania czy prokuraturze uda się postawić zarzuty które sąd uzna za wystarczające do wszczęcia postępowania sądowego. Jeśli nie, to mamy do czynienia z gównoburzą na szczytach władzy. /to określenie znalazłem w sieci/ .
Wszystkie dotychczas opublikowane przez media „opowieści dziwnej treści” tych kryteriów nie spełniają.
To jednak nie moje zmartwienie.
abstynent warunkowy
17 lutego 2020
Easy come, easy go?
Przynajmniej mnie nie chodzi o gadulstwo, czy nawet zagadanie tematu. Chcę po prostu swoją wiedzę uporządkować, a przy okazji czyścić ją z białych plam. Czasu mam mało i mam tego pełną świadomość.
Przy różnych okazjach powtarzam, że konieczne jest redefiniowanie pojęć. Należy do nich pojęcie „inteligencja”. Jaka jest definicja naukowa i obiegowa?
Ta odnosi się do ludzi https://pl.wikipedia.org/wiki/Inteligencja_(spo%C5%82ecze%C5%84stwo)
i o nią chyba nam chodzi.
Sprawa suwerenności Polski, naszych granic i w ogóle istnienia państwa o nazwie Polska, to kolejny temat-rzeka.
Żeby nie cofać się za daleko w czasie warto wrócić do czasów I Rzeczpospolitej. Duże, wielonarodowe państwo, tak naprawdę, bez wojen domowych, w ciągu powiedzmy około 400 lat, zostało zdemontowane od środka i na ponad sto lat zniknęło z mapy politycznej Europy. Wielu uważało, że bezpowrotnie.
Europa prawie zawsze była niespokojnym kontynentem i nikt nie był w stanie przewidzieć na jakim etapie i na jak długo nastąpi stabilizacja. Jedne państwa znikały, powstawały nowe, a naród polski istniał i często przypominał pozostałym o swym istnieniu.
Dużo zależy od położenia geograficznego na mapie Europy.
Zasadniczym przełomem stała się I wojna światowa. Nastąpiła poważna korekta granic państw europejskich. Zniknęło Cesarstwo Austro-Wegier, Cesarstwo Niemieckie i carska Rosja. Powstały nowe państwa Austria, Czechosłowacja, Estonia, Finlandia, Jugosławia (do 1929 r. jako Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców), Litwa, Łotwa, Polska, Węgry.
Polska, znana później jako II Rzeczpospolita, była państwem wielonarodowym, o bardzo długich granicach zewnętrznych /ponad 5500 km/, z bardzo krótką granicą morską /71 km/.
Po okresie rozbiorów nie byliśmy państwem jednorodnym etnicznie, w dodatku otoczeni sąsiadami w większości nastawionymi do nas wrogo. To był skutek polityki zaborców.
Największym problemem dla nas byli Niemcy i Rosja Radziecka. Do tego doszła jeszcze ingerencja państw decydujących o nowym porządku w Europie. Szczególnie szkodliwe były działania Brytyjczyków którzy nie byli zainteresowani zbytnim osłabieniem Niemców i zbyt mocną pozycją Polski w tej Europie.
Ciągle dowiadujemy się nowych szczegółów.
Do kolejnej wojny było 20 lat. Kto normalnie myślący, w pierwszych latach pokoju przypuszczał, że kolejna wojna nastąpi tak szybko i będzie taka w skutkach?
Z perspektywy minionych lat doceniam co się udało naszym przodkom w 20-leciu międzywojennym. Powstaliśmy z popiołów jako naród. To z kolei pozwoliło przetrwać okupację niemiecką i późniejszą narzuconą przyjaźń z ZSRR.
Zarówno Niemcy jak i Rosjanie mieli pełną świadomość gdzie tkwi siła narodu. Nie tylko polskiego. Dlatego z taką determinacją planowo niszczyli najbardziej żywotną jego tkankę.
W toczonych dyskusjach rzadko porusza się problem podejścia, podczas okupacji, do postępowania Niemców i Rosjan przez ludzi pochodzących z tych zaborów. Szczególnie jaskrawo było to widoczne w trakcie kończącej się kampanii wrześniowej 1939 roku kiedy trzeba było dokonać wyboru: Iść do niewoli niemieckiej, czy rosyjskiej? Z niewoli niemieckiej można było ujść z życiem; z rąk radzieckich te szanse gwałtownie malały. To był nie tylko Katyń, ale wiele miejsc do dzisiaj nieujawnionych.
Wojna to nie zabawa, ani gry salonowe. Szczególnie oburza kiedy wysiłek wielu marnotrawiony jest przez brak odpowiedzialności jednego człowieka.
Z dziejów II wojny światowej na ziemiach polskich znam co najmniej dwa takie przypadki. Jeden dotyczy kampanii wrześniowej. https://opinie.wp.pl/kulisy-najwiekszej-kleski-polskiego-wywiadu-niemcy-przechwycili-archiwa-szyfry-i-agentow-6126040443455105a Ktoś kto nie dorósł do powierzonej mu roli przyczynił się do śmierci co najmniej setek ludzi, nie mówiąc o szkodach poniesionych przez polski wywiad. Co ciekawe, sprawca nie poniósł kary za swą niefrasobliwość. Można jednak powiedzieć, że dosięgła go sprawiedliwość boska. Zginął w 1940 roku podczas nalotu bombowego na Londyn.
Z wrześniowej wpadki nie wyciągnięto wniosków organizacyjnych. Polskie Państwo Podziemne też odnotowało „sukces”. Krótko przed wybuchem Powstania Warszawskiego, w lutym 1944 roku Niemcy i polscy komuniści spod znaku AL przejęli archiwum bezpieczeństwa Delegatury Rządu na Kraj. Odpowiedzialny za archiwum, wraz z żoną i pięć przypadkowych osób, zostali zamordowani przez Gestapo. Zasobami archiwum podzielili się Niemcy i AL. https://ciekawostkihistoryczne.pl/2016/10/11/polsko-polska-wojna-wywiadow-jak-wygladalo-szpiegowskie-starcie-al-i-ak/
Przyzwyczajono nas do gloryfikowania II Rzeczypospolitej i PPP. Prawda jest o wiele bardziej złożona.
W okresie międzywojennym trwały walki polityczne między poszczególnymi formacjami politycznymi. Trwały walki frakcyjne i co najważniejsze, towarzyszyły im mordy polityczne.
Animozje miały miejsce także na wyżynach władzy. Piłsudski z wrogami politycznymi rozprawiał się dość radykalnie. To on maczał palce w powołaniu „ośrodka odosobnienia” o nazwie https://pl.wikipedia.org/wiki/Miejsce_Odosobnienia_w_Berezie_Kartuskiej chociaż formalnie powołał go prezydent Ignacy Mościcki.
Walki frakcyjne trwały również wewnątrz rządu emigracyjnego. Trzeba pamiętać, że Władysław Sikorski nie był pupilem Piłsudskiego, który po zamachu majowym odstawił go na boczny tor. Wrócił do polityki dopiero na emigracji, po klęsce wrześniowej.
Polska, która powstała po II wojnie światowej, przybrała korzystne do obrony granice, ale zasadniczo nie zmieniła swego położenia geograficznego. Korzystny był podobno skład narodowościowy nowego państwa. Tu jest dopiero pole do dyskusji. Upływ czasu powoduje, że nie pamiętamy, a może nie chcemy pamiętać, jak traktowano Polaków-autochtonów ze Śląska, Prus Wschodnich, czy Pomorza.
To co dzisiaj jeszcze doprowadza do białej gorączki wielu z nas, to „desant” chętnych do bycia Polakami, którzy przybyli tu ze wschodu. Po pierwsze, nie wiemy ile tego się zjechało? Dokumentacja zgromadzona w archiwach MSW jest niedostępna. Wielu z tych przybyszów język polski znało tylko ze słyszenia.
Drugą cechą szczególną była wielokrotna zmiana nazwiska i upodobanie do przyjmowania nazwisk zasłużonych dla historii Polski, okresu I i II Rzeczpospolitej. Sprawy te nabrały takiego rozmachu, że trzeba było ustawą zabronić przyjmowania tych nazwisk przy zmianie nazwiska dotychczasowego.
Z tego narybku wyrosła PRL-owska inteligencja. Jak to wygląda w szczegółach starsi pamiętają, a młodym trudno uwierzyć. To nie są tylko sprawy typu „nie matura, lecz chęć szczera …”. To także „duraczówki”, szkoły dla aktywu partyjnego itp. itd. Na skróty nie dało się iść tylko w zawodach technicznych.
Jeśli się o tym wszystkim wie, łatwiej jest zrozumieć dlaczego jest tak jak jest.
Zbiegiem okoliczności w tym nowym porządku najlepiej znajdowali się „bmw”. Niestety, ale od takich ludzi niewiele można oczekiwać. Przy pozytywnym nastawieniu do państwa polskiego od biedy tak. Problem polega jednak na tym, że więzy krwi nakazywały im co innego, a efekty widać gołym okiem.
abstynent warunkowy
12 lutego 2020
O co naprawdę chodzi w reformie wymiaru sprawiedliwości?
O zastąpienie tamtych swoimi?
Możliwe i prawdopodobne. I na tym koniec?
Dobra zmiana wdraża reformę od blisko pięciu lat. Tylko nie znalazłem nigdzie informacji na czym ona całościowo ma polegać? Bo jak długo ma trwać to już inna sprawa. Liczą się czyny, nie słowa.
Rozumiem, że od czegoś trzeba zacząć. Padło więc na ludzi.
Tylko dlaczego nie prowadzone są prace równoległe?
W poprzedniej kadencji Sejmu czytałem wypowiedzi pochodzące z kręgów Ministerstwa Sprawiedliwości,
że prowadzone są prace nad kompleksową nowelizacją kodeksów.
Pomijam nową konstytucję, bo to zadanie dla nas wszystkich.
Jest wiele zastrzeżeń do organizacji pracy sądów. Co zrobiono w kierunku zmian? Oczywiście na lepsze?
Mnie nie trzeba przekonywać, że jeżeli trwa wojna to sędziowie robią wszystko żeby pokazać nieudolność rządzących.
Skoro wiadomo gdzie są słabe punkty, dlaczego ich nie usuwa się?
Dlaczego ciągle zbyt dużo pozostawia się uznaniowości składów orzekających? Nagrywanie rozpraw sądowych /video, nie tylko audio/, powinno być z automatu. Tymczasem ciągle decyduje o tym sędzia prowadzący sprawę.
Są sprawy wymagające wprowadzenia zmian w obowiązującej konstytucji /z 1997 roku/. Tylko gdzie te sprawy są wyspecyfikowane?
W ten sposób tracimy czas na ględzeniu i nie posuwamy się do przodu.
Ciągłe oglądanie się na Brukselę nic nie da. Tam i tak mamy przechlapane.
Dlatego trzeba konsekwentnie robić swoje i wykazywać bezprawność działań podejmowanych przeciwko Polsce. Trzeba je ignorować i to ostentacyjnie, wzorem innych członków UE.
Nie należy zapominać o wytykaniu hipokryzji w działaniach Brukseli. Nie możemy być tylko ich chłopcem do bicia.
O szacunek trzeba walczyć, a nie czekać aż go podadzą na tacy.
Skoro mowa o słabych punktach w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości, to jest ich sporo. Każdy ma tu swoje spostrzeżenia. To co piszę to taki groch z kapustą, ale nie piszę wytycznych dla ministra, czy odnośnej komisji sejmowej. To jest raczej koncert życzeń, ale do zrealizowania.
Na pewno ważne jest kto i czym ma się zajmować w tym systemie. I tu zaczyna się chaos.
Każda reforma powinna zaczynać się od rozmów o pieniądzach. Nie o tym, że jest ich za mało, ale o tym jak je racjonalnie wydawać.
Tymczasem nasze debaty toczą się w kółko wokół tego samego. Wszyscy uważają, że tych pieniędzy dostają za mało. Bezwzględną przewagę w tych dyskusjach mają parlamentarzyści, bo idą po najmniejszej linii oporu. Jak mają za mało, to w ustawie budżetowej wpisują dla siebie podwyżkę diet, albo jakiś sprytny, inny zapis i … nikt im nie podskoczy.
Często podkreśla się potrzebę racjonalizacji zatrudnienia. To działa w biznesie prywatnym.
W sferze budżetowej jest dokładnie odwrotnie. Zatrudnienie rośnie tu w iście kosmicznym tempie.
Kilka, czy kilkanaście lat temu, optymiści zakładali, że nowoczesne techniki biurowe spowodują ograniczenie zatrudnienia w administracji.
Rzeczywistość jest zdecydowanie inna. Z jednej strony informatyzacja, a z drugiej wejście w struktury UE i jej rozbudowaną biurokrację i efekty widać w statystykach GUS. Zatrudnienie wzrosło z około 140-150 tysięcy na początku III RP do ponad 700 tysięcy, a są tacy którzy uważają, że to dane zaniżone.
Jeśli wierzyć, że administracja to żelazny elektorat rządzących, to wszystko jasne.
Z zatrudnieniem związane jest określenie zakresu uprawnień, odpowiedzialności i kompetencji na zajmowanym stanowisku.
Wcześniej powinna być przeprowadzona racjonalizacja struktur danej instytucji. Tymczasem praktyka od lat jest ta sama, powołuje się nowe struktury, a potem pracowicie kombinuje się czym mają się zajmować.
Żeby daleko nie szukać wystarczy przypomnieć powołanie nowego/starego rządu MM.
Dalej nagminne jest powielanie się obszarów działania, czyli wzajemne wchodzenie na cudze podwórko.
Urzędnicy dalej są nie decyzyjni i dalej nie ponoszą odpowiedzialności za efekty swej pracy.
W skrajnych przypadkach za ich błędy czy niekompetencję odpowiada Skarb Państwa, czyli my wszyscy, ale nas nikt nie pyta o zdanie.
Identyczna sytuacja jest w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości. Zainteresowani widzą gdzie są słabe punkty systemu, ale brakuje, właśnie czego? Zdrowego rozsądku, woli politycznej?
Ważniejsze jest robienie na złość rządzącym?
Czy amok związany z likwidacją wszystkiego już minął? Jest szansa na racjonalne budowanie nowego?
Kto zna odpowiedź?
Wydaje mi się, że odpowiedź jest ukryta w tym komentarzu:
„Z jednej strony skarb /mowa o obecnej opozycji – przyp. mój/, a z drugiej jednak to psuje też tych którzy rządzą, bo zaczynają myśleć, że na tym kopaniu w klatkę z wariatami można będzie założyć sobie z pięć kadencji jeszcze - trochę to już widać po działaniach PiS-u.
A czemu tak to wygląda to nie mam pojęcia. Podobne rzeczy dzieją się w USA - te wszystkie KOD-y, śmody, rozemocjonowane stare wariatki w tęczowych czapkach tłuczące nogami w barierki... Albo to jakiś error systemu, albo efekt toczących się przetasowań i braku kontroli nad wszystkim. Przecież zakładając, że taka PO mając tyle mediów sprzyjających i nie tylko w Polsce, mając też za sobą cały ten aparat unijny i biznesowy powinna nie wypuszczać władzy z rąk, wystarczyłoby tylko sprawnie sterować propagandą i halsować po tych wszystkich aspiracjach. A tu się wyłożyło wszystko i nie chce dać się zrestartować. Rządzą nimi wariatki z Czerskiej i jakieś Nowackie i Biedronie. Może to jakiś eksperyment społeczny - nie mam pojęcia...”
http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/jak-oddzielic-polityke-od-panstwa
Nieśmiało zauważę, że ten rok do spokojnych należeć nie będzie. Widać to już teraz, w drugim jego miesiącu. Nikt jeszcze nie prorokuje jak na rynki gospodarcze świata wpłynie pogoda, czy wirus z Wuhan. Wybory w Polsce, czy w USA, a także podział środków unijnych, to tylko mały pikuś.
Jak wyjdzie na tym Polska? Dużo będzie zależało od naszych rządców.
Czy okażą się mężami stanu?
Czy tylko bezwolnymi wykonawcami poleceń partyjnych?
abstynent warunkowy
09 lutego 2020
Polska bezprawiem stoi?
Maglowanie jednego tematu do oporu powoduje jego wypalenie się, czyli zanik zainteresowania nim.
Rozpoczęła się oficjalna kampania wyborcza kandydatów na prezydenta III RP.
Zdania „uczonych” o jej przebiegu są podzielone.
Optymiści uważają, że urzędujący prezydent ma zapewnioną reelekcję w pierwszej turze. Pesymiści zaś uważają, że przegra w drugiej turze, nawet z przysłowiowym „wiadrem”, na zasadzie siła złego na jednego.
Kto ma rację dowiemy się w maju. Dzisiaj nic nie jest pewne. Są za to niewiadome, a niektórzy twierdzą, że są też analogie do wyborów z 2015 roku.
Tu byłbym ostrożny. W 2015 roku było dwóch realnych kandydatów, ale urzędujący prezydent był zdania, że nie ma z kim przegrać. Mylił się, ale czy miał tego świadomość? Przecież startował z poparciem ponad 70%.
Dzisiaj realnego kontrkandydata nie ma, ale przykład sąsiedniej Ukrainy powinien działać mobilizująco na urzędującego prezydenta. Teraz trwa festiwal obietnic „gruszek na wierzbie” ze strony jego konkurentów.
Wiemy już że prezydent nie jest tylko strażnikiem żyrandola w Pałacu Namiestnikowskim. Można się spierać o to jak dalece może nam pomóc, ja zaś pytam w jakim stopniu może nam szkodzić?
Jeśli już to robi, to w czyim interesie? Nie mogę i nie chcę zapomnieć pakietu wpadek z obecnej kadencji.
Żyjemy w burzliwych czasach i prezydent nowej kadencji nie będzie miał czasu na naukę. Wybór sprowadza się do tego czy będzie to ktoś sprawdzony, czy tracący czas na znajdowanie się w meandrach polityki? Ktoś kogo wszyscy będą ogrywali jak małe dziecko. Oczywiście naszym kosztem.
Patrząc od tej strony kandydaci, konkurenci obecnego prezydenta są zieloni niczym szczypiorek na wiosnę. Osiągnięcia w polityce:
- Kidawa Błońska – rzecznik prasowy rządu i obecny wicemarszałek Sejmu; nazywając rzecz po imieniu, polityczna miernota /albo niemota, co na jedno wychodzi/,
- Kosiniak Kamysz – minister w rządzie PO-PSL, poseł /gdyby na jego miejsce postawić kij od szczotki, nikt nie zauważy podmiany/,
- Bosak – poseł na Sejm, za kilka lat może? Ale z innym zapleczem politycznym,
- Hołownia – człowiek mediów, politykę zna ze słyszenia, pewnie chętnie by się wycofał, ale sponsorzy nie pozwalają. Poza tym, już na początku wylazł z niego faryzeusz.
- Biedroń – europoseł, wcześniej samorządowiec, lawirant polityczny,
- Liroy-Marzec – były poseł, podobnie jak Kukiz więcej wie o muzyce.
Żeby dopełnić formalności, wszyscy kandydaci muszą zebrać minimum 100 tysięcy podpisów osób popierających.
Nie wykluczam niespodzianki. Może ktoś dołączy do peletonu?
O jako takim doświadczeniu politycznym można mówić w odniesieniu do Kidawy-Błońskiej i Kosiniaka-Kamysza. W wyścigu do fotela prezydenckiego to zdecydowanie za mało.
Reszta to świeżynki. Z tego jeszcze nic nie wynika, ale dla nas obraz nie jest optymistyczny. Kontrkandydaci urzędującego prezydenta nie mają właściwie nic do zaoferowania, poza chęcią odsunięcia od władzy Andrzeja Dudy. Jaka jest gwarancja że będą od niego lepsi? Żadna. Jaki stąd wniosek?
Kolejne pytanie, czego można oczekiwać po kandydatach gdyby wygrali? Niewiele. Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że nie mają silnego wsparcia politycznego.
Prezydent, mający silne poparcie polityczne może wiele zdziałać, pod warunkiem że chce. Dlatego ważne jest jakie będą deklaracje programowe kandydatów na prezydenta.
Z dotychczasowego przebiegu kampanii wyborczej widać, że kontrkandydaci myślą jedynie o cofnięciu reform wymiaru sprawiedliwości wprowadzanych przez koalicję rządzącą. Poza tym, zwyczajnie boją się nieznanego.
W obecnej kadencji parlamentu nie są w stanie realnie nic zdziałać. Mogą co najwyżej opóźniać reformy i prace ekipy rządzącej.
Jest też cicha nadzieja rządzących, że reelekcja prezydenta Dudy spowoduje przetasowania w Senacie i uzyskanie tam większości przez koalicję rządzącą. Wystarczą przynajmniej dwa głosy.
To co napisałem wyżej to wariant optymistyczny dla obecnie rządzących.
W nadchodzących wyborach ważne jest tło w jakim będą się odbywały. W tym roku jest to zawirowanie związane z końcem kadencji I prezes SN. Nastąpi to w kwietniu. Clou tego zawirowania dotyczy trybu wyłonienia następcy.
Z założenia jest to stanowisko apolityczne, ale w to raczej nikt nie wierzy. Od następcy zależy czy reforma sądownictwa będzie realna, czy dalej będzie to walka o zachowanie status quo.
Zdążyliśmy się przekonać, że o zakresie proponowanych zmian nie decydujemy wyłącznie sami. Próbuje nam w tym „pomóc” zagranica. Nie robi tego oczywiście w naszym interesie. Po prostu w mętnej wodzie łatwiej łowić ryby. Zagranica wyznaczyła Polsce miejsce w europejskim ładzie politycznym i wszelkie próby wyłamania się są bezwzględnie pacyfikowane.
Środowisko sędziowskie nie chce pogodzić się z faktem, że ich degeneracja osiągnęła stadium w którym nie ma już miejsca na negocjacje. Wybór jest niewielki. Zachowanie sędziego, w zakresie działalności zawodowej jak i członka społeczeństwa, musi podlegać ocenie prawnej i konsekwencjom, albo na zasadach ogólnych, albo przez instancje wewnętrzne branży. Innej drogi nie ma.
Z takim podejściem sędziowie nie chcą się pogodzić. Przyzwyczaili się do swej bezkarności.
Z drugiej strony, czy wprowadzane zmiany spowodują, że nagle znajdziemy się w innym, szczęśliwym dla nas świecie? Aż takim optymistą nie jestem.
abstynent warunkowy
Subskrybuj:
Posty (Atom)
W oczekiwaniu na co?
Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...
-
Minęło jedenaście dni a w temacie wojny na Ukrainie bez zmian. To znaczy wojna trwa, przybywa ofiar, zniszczeń i uciekinierów. Dalej n...
-
Słuchając wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych głąbó...
-
W kampanii wyborczej do parlamentu sprawy związane z Ukrainą nie będą jedynymi. Chyba równorzędna będzie dyskusja wokół fit for 55 . Zainter...
-
Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem...
-
Mówiąc o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto z kim w niej trzyma? To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej...
-
Z mojej obserwacji z abiegów o przyjęcie zwłaszcza Szwecji do NATO wynika, że wyrażenie zgody przez poszczególne państwa członkowskie nie wy...
-
Przybywa tematów przerzucanych między prawicą a lewicą, na zasadzie „gorącego kartofla”. Kto co zrobił, nie zrobił, dlaczego? Wszystko po to...
-
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo. Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji. W jakimś stopniu...
-
My tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie. Lecimy od afery do afery i co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek. Czas bi...
-
B ardzo wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest praworządność. Mało komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego ...