Szukaj na tym blogu
05 maja 2020
Głosujemy czy wybieramy?
Ciekawi mnie ilu Polaków zastanawia się w czyim interesie opozycja blokuje realizację zadań planowych państwa demokratycznego jakim podobno jest Polska?
Bardzo wątpię, że chodzi im o interes Polski i Polaków. Trudno mi uwierzyć że totalna opozycja ma zbiorową mądrość dzięki której wie co naprawdę dla nas jest dobre, a co złe.
Minione lata ich rządów świadczą o czymś innym.
Mam pewność co do tego, że nie są prekursorami w tej konkurencji. Poprzednicy doprowadzili do upadku RON i tylko przypadek spowodował, że odzyskaliśmy niepodległość. Wobec tego teraz powinniśmy robić wszystko żeby nie powielać starych błędów. Ideałem byłoby gdybyśmy nie popełniali nowych.
Rzeczywistość okazuje się diametralnie różna.
Dawno pozbyłem się złudzeń co do tego, że politycy działają dla naszego dobra, czy dla dobra naszej Ojczyzny Polski. Zaryzykuję, że nie ma tu wyjątków. Takie czasy nastały.
Wystarczy beznamiętnie przyglądać się co się dzieje gdy kończy się kadencja parlamentu i co się dzieje na początku nowej kadencji parlamentu.
Zawsze jest tak samo. Następuje podział łupów. Łupem są intratne stanowiska. Dla jednych jest to władza, dla innych korzyści materialne. Są tacy którzy łączą jedno z drugim. Nie mają znaczenia predyspozycje, kwalifikacje zawodowe. Kryterium są koneksje, dojścia, lojalność i zasługi dla partii.
Rozdźwięk z opozycją sprowadza się do tego, że zwycięzca bierze wszystko. Zero skrupułów.
Żeby było weselej, jedni drugim wytykają pazerność.
Postronnych obserwatorów razi, że w rządach koalicyjnych ugrupowanie niewielkie liczebnie osiąga duże korzyści w postaci uzyskanych stanowisk we władzach lub na atrakcyjnych finansowo stanowiskach. Rachunek jest prosty. Te kilka głosów decyduje o tym kto jest u władzy.
Oferta musi być na tyle atrakcyjna żeby gwarantowała lojalność. Tak było w poprzednich latach z PSL i tak jest teraz z Porozumieniem.
Jeśli dojdzie do przegięcia, upada koalicja. Proste?
Czasem chwiejną równowagę zakłóca przerost ambicji wodza tej przystawki. Tak jest obecnie.
Gowin zawsze chce być rozdającym karty.
Prezes jest zbytnim kunktatorem i nie potrafi zdobyć się na radykalne posunięcia. Przez tyle lat obecności w polityce został dokładnie rozpracowany i stał się przewidywalny w swoich posunięciach.
Czasy chwały ma niestety za sobą.
Dzisiaj problemem partii rządzącej jest brak następcy prezesa i brak lojalności wobec partii ze strony prezydenta który w naszych realiach nie ma własnego zaplecza politycznego. W rezultacie partia jest zbyt zajęta sobą i nie starcza jej czasu i sił na pracę dla dobra ogółu.
Taka sytuacja powtarza się od początku III RP i nikt nie potrafi przeciąć tego węzła gordyjskiego. Sprawowanie władzy sprowadza się do tego żeby przetrwać od wyborów do wyborów.
Nie są podejmowane strategiczne działania z obawy, że ewentualny sukces pójdzie na konto przeciwnika politycznego.
To dotyczy w pierwszej kolejności prac nad nową konstytucją. Przy założeniu, że prace muszą potrwać nie robi się nic, poza próbami zmian kosmetycznych.
O innych zmianach, o charakterze systemowym, też trudno mówić. Tego nikt nie ogarnia.
Żeby uruchomić zasadnicze zmiany, trzeba człowieka z wizją a skąd takiego wziąć jak wkoło same nieloty?
Od dawna mówi się o przeroście administracji. Optymiści zakładali, że nastąpi redukcja wskutek masowego wdrożenia informatyzacji. Rzeczywistość jest zaś taka, że od początku III RP zatrudnienie w administracji wzrosło chyba nawet 3-krotnie /a co z samorządami?/.
Tej armii nikt nie tknie bo to potencjalni wyborcy oddający głos na swych chlebodawców.
Podobnie sytuacja przedstawia się przy próbie porządkowania struktur branżowych, zwłaszcza wymiaru sprawiedliwości. Nie dość że mamy ułomne prawo, to jeszcze wybiórczo stosowane.
Ironizując mogę powiedzieć, że nie powinniśmy narzekać, bo przynajmniej możemy o tym pogadać bez obawy że spotkają nas jakieś sankcje. To ostatnie nie jest niestety do końca prawdą.
Widowisko jakie rozgrywane jest na naszych oczach pod nazwą kampania prezydencka na pewno nie służy wyłonieniu najlepszego, oczywiście dla nas, kandydata. Po prostu nie ma żadnego wyboru. To jest plebiscyt kto jest za, a kto przeciw. Kandydaci opozycji nie mają żadnego programu, a jednocześnie mają pewność że mogą obiecać wszystko bo nie będą musieli tego realizować.
Co innego urzędujący prezydent. Jego będą rozliczać z każdego zdania, z każdej kropki i przecinka. Nawiasem mówiąc, prezydent Duda powinien być bardziej powściągliwy w składaniu obietnic, bo jako prezydent w sumie niewiele może, poza składaniem pomysłów.
No, może jeszcze przeszkadzać.
Na koniec o terminie wyborów prezydenckich. W momencie wyznaczania terminu wyborów nie wszystko było wiadome, a zwłaszcza nic nie było wiadomo o przewidywanej skali epidemii SARS-Cov2. Stąd próba podjęta później, usankcjonowania wyborów korespondencyjnych.
Natrafiono jednak na kategoryczny sprzeciw, nie tyle Senatu, co większości dowodzonej formalnie przez marszałka Grodzkiego.
Argument koronny opozycji jest z gatunku śmiesznych. Chodzi o rzekomy wzrost zakażeń i w domyśle zgonów, spowodowany przeprowadzeniem głosowania korespondencyjnego.
Po pierwsze, wobec radykalnego spadku zarażeń i zgonów, spowodowanych przez Covid-19, można by wrócić do głosowania tradycyjnego, w lokalach wyborczych. Głosowanie w układzie mieszanym wymaga kolejnej zmiany ordynacji wyborczej. To zadanie na przyszłość.
Po drugie, w trakcie kampanii wyborczej przeprowadzono uzupełniające wybory samorządowe w kilku gminach.
Mam w związku z tym pytanie, czy zgłoszono oficjalnie chociaż jeden przypadek zgonu lub zachorowania na Covid-19 spowodowany udziałem w tych wyborach?
Ja takiej informacji nie znalazłem. Wobec tego mój apel do opozycji: przestańcie opowiadać głupoty w które tylko sami wierzycie. Chociaż co do tego mam wątpliwości.
Gdzie jest powiedziane że wasz kandydat musi za wszelką cenę wygrać?
Z waszej strony jest to tylko chciejstwo.
abstynent warunkowy
30 kwietnia 2020
Koniec marzeń totalniaków?
Tresura odnosi skutek. Gadające głowy w mediach są odporne na wszelką argumentację i konsekwentnie prowadzą swoją nawijkę. Nie będę operował nazwiskami bo to nie ma sensu.
Bawimy się w detektywów, to mogę i ja.
Co kombinuje opozycja? To proste. Od przegranych wyborów zawsze to samo. Jak wrócić do koryta? Sorry, do władzy. Nie chodzi o powrót w kolejnej kadencji, ale w trybie przyspieszonym, za dzień, tydzień, miesiąc. Ma być stosowana wolna amerykanka, zero zasad. Do pomocy trzeba zaprząc ulicę, a jak się da to i zagranicę. Sprzedawczyków mieliśmy w swej historii zawsze.
Koalicja rządząca straciła Senat przez zbytnią pewność siebie.
To nie jest początek nieszczęść. One mają swój początek znacznie wcześniej.
Senat w obecnych realiach politycznych niewiele może, ale szkodzić zawsze. I póki się da robi to z premedytacją. Dodam, że nie robi tego bezinteresownie. Wobec tego w czyim interesie? Marsjan?
Do czego ma prowadzić ta „misterna” gra? Oczywiste że do przejęcia władzy.
Taką okazją mają być wybory prezydenckie. Okazja nadarza się sama.
Konstytucja i jej przepisy wykonawcze nie są produktem uniwersalnym na tyle żeby uwzględniały wszelkie okoliczności jakie mogą się zdarzyć w życiu. Dodatkowo przepisy nie są na tyle jednoznaczne żeby je stosować z automatu. Zawsze można je interpretować. I tu jest pole do manipulacji.
Walczymy ze skutkami pandemii Covid-19. Pech polega na tym, że w trakcie jej trwania trzeba przeprowadzić wybory prezydenckie, o czym było wiadomo od dawna. Przy całej uniwersalności przepisów ordynacji wyborczej nie przewidziano możliwości głosowania korespondencyjnego chociaż jest to znane i praktykowane w świecie.
I tu pojawiło się pole do popisu dla „hamulcowych”. Cel jest prosty, nie dopuścić do wyborów w nakazanym terminie. Ale co w zamian? Co te główki, a może tylko półgłówki wykombinowały?
Gdyby mieli liczyć tylko na siebie, pole manewru mają niewielkie. Ale od czego „śpiochy”? Wybudzono jednego, w dodatku z przerośniętym ego. Dyzio-marzyciel chciałby zostać marszałkiem, przynajmniej Sejmu. Wystarczy mały hokus-pokus i już. Trudność w tym, że jego szeregi partyjne mają inne zdanie.
Interes wodza jest sprzeczny z opinią pozostałych członków kierownictwa, a także tzw. dołów partyjnych. Oficjalne stanowisko uległo nagle usztywnieniu i kolejne oświadczenie gwarantuje, że jedność koalicji będzie zachowana.
Na tym mógłbym poprzestać, bo dalsze dywagacje stają się bezprzedmiotowe.
Żeby zakończyć ten wątek dodam, że kombinacja z marszałkiem Sejmu miała polegać na odwołaniu marszałek Witek, a w razie zablokowania wyborów prezydenckich, od sierpnia obowiązki prezydenta pełniłby w majestacie prawa marszałek Sejmu. Niestety, sprawa się rypła.
Skoro nie wypalił jeden pomysł, trzeba próbować innych. Na szczęście dla nas te inne nie są lepsze, czy realniejsze.
Najpierw muszą się odbyć wybory. Realnie oceniając, urzędujący prezydent może je wygrać w pierwszej turze. Jest mało prawdopodobne żeby bunt społeczny doprowadził do drugiej tury.
Niczego nie wolno wykluczyć.
Idąc dalej, zanim klamka zapadnie swoje zdanie musi wyrazić Sąd Najwyższy. Po dzisiejszej nominacji trudno mi wyobrazić sobie żeby sędziowie SN przedkładali teraz przekonania polityczne ponad obiektywne przesłanki prawne.
Pozostaje jeszcze ulica i zagranica. Zagranica już się wypowiedziała. Nasza chata z kraja.
A ulica? Jak zawsze, wielka niewiadoma. Rzecz w tym, że vox populi musi być pewny swego, a co do tego mam baardzo duuże wątpliwości. Gdyby wierzyć w opowieści totalniaków, ulice powinny być pełne protestujących, bez względu na obowiązujące ograniczenia epidemiczne.
Rzadko kto lubi być ośmieszany.
abstynent warunkowy
26 kwietnia 2020
Ile jest Polski w Polsce?
Piszę w nawiązaniu do dyskusji pod tekstem http://pink-panther.szkolanawigatorow.pl/zbrodnia-katynska-nkwd-i-alianci-polowanie-na-swiadkow-i-dokumenty
Uważam że pora najwyższa zainicjować dyskusję na temat ile jest dzisiaj Polski w Polsce?
Czy może ile jest Polaka w Polaku?
Czy wyznacznikiem polskości ma być posiadany dowód osobisty i paszport, czy coś więcej?
Z drugiej strony, czy ja przypadkiem zbytnio nie chcę idealizować rzeczywistości?
Urodziłem się, wychowałem i przepracowałem całe życie w Polsce i dla Polski.
Tu też dokonam żywota.
Jakim Polakiem jest obywatel obcego państwa który uzyskuje polskie obywatelstwo jedynie po to żeby lepiej ustawić się w życiu? Często nie posługuje się językiem polskim, nie zna historii i kultury polskiej, ba zdarza się, że do tej Polski nigdy nie przyjedzie bo nie jest mu to do niczego potrzebne. Nie wszystkie państwa są tak liberalne w przyznawaniu swego obywatelstwa.
Jeżeli ten obcokrajowiec wobec Polski zachowuje się neutralnie to jeszcze pół biedy. Gorzej jeśli plucie i szkalowanie Polski staje się jego hobby, a jeszcze gorzej, jeśli na podstawie więzów krwi rości pretensje do majątku który kiedyś w Polsce należał do jego rodziny /częściej jednak do jego współziomków/, ale zawierucha wojenna wprowadziła nieodwracalne korekty, a on nie jest w stanie przedstawić autentycznych dokumentów potwierdzających jego roszczenia.
Skrajnym przypadkiem jest zgłaszanie takich roszczeń hurtem i w dodatku przez pośredników. Szczytem zaś podłości jest reprezentowanie interesów takich wydrwigroszy przez palestrę mającą swe biura w Polsce i umocowanie w polskim wymiarze sprawiedliwości. /pecunia non olet?/
Zadając pytanie ile jest Polski w Polsce mam na uwadze to, że polskie władze nie bronią nas skutecznie przed tą pazernością. Dopuszczono do stosowania mechanizm zgłaszania roszczeń do majątku który był w posiadaniu rzekomych właścicieli wieki wstecz, który był zabrany przez władze które dawno nie istnieją. Zignorowano całkowicie instytucję przedawnienia.
Nie uwzględnia się braku ciągłości historycznej, spowodowanego II wojną światową. Brak regulacji prawnych o zakresie zobowiązań obecnej władzy za czynności prawne poprzedników.
Pomija się niemożność odtworzenia dokumentacji prawnej wg stanu na 1 września 1939 roku.
W mojej ocenie jest to skutek złej woli kolejnych rządów powojennych. W grę wchodzi też zamierzone działanie na szkodę państwa polskiego i jego obywateli.
Wskutek działań wojennych straty ponieśli wszyscy obywatele II Rzeczypospolitej. Tym którzy przeżyli i pozostali w Polsce powojennej nikt nie wypłacił żadnych rekompensat za mienie utracone.
Co się dało Polacy odbudowywali ze zniszczeń wojennych i latami dochodzili do jakiegoś stanu posiadania, a państwo im tego nie ułatwiało.
Roszczenia tych którzy zdecydowali się wyjechać na stałe z Polski zostały uregulowane już w latach 60-tych, na podstawie porozumień międzynarodowych.
Elementem działającym na naszą niekorzyść jest brak traktatu pokojowego, chociaż od zakończenia wojny minęło prawie 75 lat.
Ustawiczne snucie opowieści o suwerenności III RP jest tylko frazesem bez pokrycia w rzeczywistości.
Gdyby tak było naprawdę o wielu problemach powinniśmy dawno zapomnieć.
Kolejne rządy powojenne jeździły na „rekolekcje” lub jak kto woli, po wskazówki, do Moskwy, a później do Waszyngtonu, Berlina, Brukseli, czy Watykanu. Miejscem częstych wyjazdów jest też Tel Awiw lub Jerozolima. Wielu naszych rządzących czuje się swojsko pod Ścianą Płaczu.
To nie są wizyty kurtuazyjne. Skutkują za to skandalami. Z wizyt tych często nie ma czytelnych relacji medialnych o zobowiązaniach podejmowanych w imieniu państwa polskiego.
Przekłada się to na wewnętrzne życie polityczne Polski i Polaków.
Z jednej strony mamy prezydenta, rząd, Sejm i Senat, a z drugiej strony szare eminencje których realne wpływy w Polsce są właściwie nieograniczone.
Parlament stanowi prawo którego nie jesteśmy w stanie wdrożyć, albo wskutek nacisków tychże szarych eminencji które zachowują się jak namiestnicy w podbitym, czy skolonizowanym kraju, zmieniamy je w dyrdy, bez próby racjonalnego wytłumaczenia społeczeństwu powodów takiego postępowania.
Za rządów obecnej koalicji taki los spotkał nowelizację ustawy o IPN z 2018 roku. https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1152438,sejm-zmiana-ustawy-o-ipn-bez-przepisow-karnych.html
https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1152466,jonny-daniels-decyzja-premiera-morawieckiego-jest-waznym-i-znaczacym-krokiem.html
Natomiast w czeluściach „zamrażarki” marszałka Sejmu utknęła tzw. duża ustawa reprywatyzacyjna. https://www.radiomaryja.pl/informacje/duza-ustawa-reprywatyzacyjna/ .
Ciągle czeka na „lepsze czasy”.
Nie próżnują natomiast ci którzy uważają że im się należy. Mówię o słynnym Act 447. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ustawa_JUST
Czas biegnie, a czytelnego stanowiska rządu polskiego jak nie było tak nie ma. Kolejne wypowiedzi dla mediów ze strony prezydenta i premiera nie mają jeszcze mocy sprawczej.
Ostatnio sprawa przycichła, ale to nie znaczy, że została rozstrzygnięta. Nie znamy treści raportu przygotowanego dla Kongresu USA. Być może sprawa wróci po wyborach prezydenta USA pod koniec roku.
Dzisiaj stoimy przed nowym wyzwaniem jakim będą skutki gospodarcze pandemii Covid-19.
Dużo się mówi o przewidywanych skutkach w zakresie redukcji zatrudnienia, a tym samym wzrostu bezrobocia, ogólnego spadku PKB, zubożenia społeczeństwa itd. Nie powinniśmy mieć złudzeń co do tego, że ominie to Polskę.
W sytuacji zagrożenia naszego bytu narodowego zastanawiać powinna postawa rodzimej opozycji, która przecież doskonale zdaje sobie sprawę z konieczności uregulowania spraw związanych z procedurą wyborów prezydenta RP. Interesuje ich wyłącznie zadośćuczynienie interesom partyjnym. Dobro Polski jest im tak samo obce jak kiedyś Kwaśniewskiemu.
abstynent warunkowy
19 kwietnia 2020
Jak zdestabilizować państwo?
Gdzieś już to pytanie słyszałem. To było kilka lat temu. Przymierzał się do
tego niejaki Kramek, człowiek którego kolejne rządy III RP nie potrafią, czy tylko
nie chcą zneutralizować.
Rzecz w tym, że to pytanie staje się niepokojąco aktualne i w dodatku dotyczy Polski.
Powodem są planowane na maj wybory prezydenta RP.
Kampania wyborcza jest w toku tyle, że pojawił się nieproszony konkurent w postaci pandemii covid-19, który zdominował kampanię.
Powstało niesamowite zamieszanie. Co z tym fantem zrobić? Najprostsze, ale nie dla wszystkich oczywiste rozwiązanie, to przeprowadzić wybory zgodnie z uruchomioną procedurą. Rozwiązanie najprostsze, ale w opinii wielu „ekspertów” nierealne. Dlaczego?
Spróbuję to pokrótce opisać. Z jednej strony jest urzędujący prezydent który ubiega się o reelekcję.
Z drugiej strony są kontrkandydaci, ale ze słabymi szansami na zwycięstwo w otwartej walce wyborczej.
Opozycja z góry zakłada, że do rozstrzygnięcia nie dojdzie w pierwszej turze i w drugiej dojdzie do pojedynku między urzędującym prezydentem, a najmocniejszym kontrkandydatem którego wówczas poprze cała opozycja. To teoria, a raczej ich pobożne życzenie.
W praktyce już nie jest tak różowo. Jest za duża rozbieżność interesów politycznych i partie opozycyjne z góry głoszą, że konsolidacji wśród nich nie będzie.
Co w zamian? Jako harcownik pojawił się prorządowy Gowin z propozycją wydłużenia o dwa lata kadencji urzędującego prezydenta /bez prawa kandydowania w kolejnych wyborach/.
Pomysł napotkał na barierę nie do pokonania. Konieczna jest zmiana konstytucji, a na to nie ma zgody opozycji.
Alternatywą jest przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych. Ustawa umożliwiająca realizację takiego planu czeka na stanowisko Senatu. Marszałek Grodzki pokazuje tymczasem że jako negacjonista jest skuteczniejszy niż Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i kto tam jeszcze i postara się żeby termin 10 maja stał się niewykonalny. Krótko mówiąc, zamierza przetrzymać projekt ustawy w Senacie do maksymalnie dopuszczalnego czasu, czyli do początku maja. Zdaje się że 6 czy 7 maja.
Marszałek Sejmu ma w zapasie kilka dni na zmianę terminu wyborów, bo kodeks wyborczy nakazuje wybór prezydenta RP na nową kadencję na 100 dni przed upływem kadencji urzędującego prezydenta.
Teoretycznie zadanie wykonalne, ale nie wiadomo z czym jeszcze wystąpi opozycja.
Wobec niskich notowań swoich kandydatów będą robili wszystko żeby nie dopuścić do wyborów w planowanym terminie. Liderzy PO mówią wręcz o wymianie Kidawy Błońskiej na innego kandydata.
Mnie wypada odnieść się do tych dywagacji.
Można przyjąć z góry założenie, że każde rozwiązanie jakie przyjmie koalicja rządząca zostanie źle przyjęte przez opozycję. Interesuje ich tylko zwycięstwo swojego kandydata.
Tylko jak to zrobić skoro żaden kandydat nie ma dzisiaj sondażowego poparcia powyżej 15%?
Czy wystarczą same protesty i konsekwentna obstrukcja ze strony opozycji?
Wobec trwającej pandemii Covid-19 jesteśmy jako Polacy w bardzo skomplikowanej sytuacji.
Brak porozumienia z opozycją wyklucza jakiekolwiek zmiany konstytucyjne czy ustawowe.
Nie wykluczam, że będzie musiał wypowiedzieć się Trybunał Konstytucyjny i oczywiście Sąd Najwyższy, ale ten ostatni dopiero po wyborach, dla potwierdzenia ich legalności.
Protesty płynące z zagranicy, od obcych, mnie nie interesują. Wybór prezydenta RP jest wyłącznie wewnętrzna sprawą Polek i Polaków.
Nie istnieje opcja żeby był vacat na stanowisku prezydenta RP.
Wybory muszą się odbyć w zaplanowanym terminie. Innej drogi nie ma.
Jeżeli trwamy przy zgodności z konstytucją z 1997 roku, to z jej rozdziału V /art. 126-145/ nic innego nie da się wykombinować.
W całokształcie sprawy trzeba się odnieść do postawy posłów i senatorów obecnej kadencji.
Z chwilą złożenia ślubowania o treści:
„Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej.” /art. 104 ust. 2 konstytucji z 1997 roku/
poseł nie może przedkładać prywaty i interesu partyjnego ponad dobro Polski i jej obywateli, ergo nie może traktować Polski jak prywatnego folwarku.
Powyższe dotyczy również senatorów.
Tymczasem nawet nieuzbrojonym okiem widać, że opozycję ogarnął jakiś amok i za wszelką cenę nie chcą dopuścić do przeprowadzenia wyborów.
Rozwiązanie jakie proponują jest szkodliwe nie tylko politycznie, ale przede wszystkim gospodarczo.
W swoim zacietrzewieniu nie pamiętają, że to za ich rządów zostały podpisane umowy z korporacjami międzynarodowymi, które w razie wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, w myśl rozdziału XI konstytucji z 1997 roku, wystąpią do rządu polskiego o odszkodowania za straty poniesione wskutek wstrzymania działalności ich biznesów na terenie Polski.
Opozycja nie potrafi przy tym logicznie udowodnić, że sytuacja w jakiej się znajdujemy kwalifikuje się do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.
Jeżeli rząd i koalicja rządząca popełnia ewidentne błędy na szkodę Polski /tak twierdzi opozycja/, to jak na demokratyczne państwo przystało, można będzie winnych postawić przed Trybunałem Stanu.
Zanim do tego dojdzie trzeba minimalizować straty, bo może nadejść taki moment, że nie będzie czego ratować. Nieszczęścia lubią chodzić parami. Covid-19 może być niczym w porównaniu do skutków suszy która nam grozi w tym roku.
Rzecz w tym, że to pytanie staje się niepokojąco aktualne i w dodatku dotyczy Polski.
Powodem są planowane na maj wybory prezydenta RP.
Kampania wyborcza jest w toku tyle, że pojawił się nieproszony konkurent w postaci pandemii covid-19, który zdominował kampanię.
Powstało niesamowite zamieszanie. Co z tym fantem zrobić? Najprostsze, ale nie dla wszystkich oczywiste rozwiązanie, to przeprowadzić wybory zgodnie z uruchomioną procedurą. Rozwiązanie najprostsze, ale w opinii wielu „ekspertów” nierealne. Dlaczego?
Spróbuję to pokrótce opisać. Z jednej strony jest urzędujący prezydent który ubiega się o reelekcję.
Z drugiej strony są kontrkandydaci, ale ze słabymi szansami na zwycięstwo w otwartej walce wyborczej.
Opozycja z góry zakłada, że do rozstrzygnięcia nie dojdzie w pierwszej turze i w drugiej dojdzie do pojedynku między urzędującym prezydentem, a najmocniejszym kontrkandydatem którego wówczas poprze cała opozycja. To teoria, a raczej ich pobożne życzenie.
W praktyce już nie jest tak różowo. Jest za duża rozbieżność interesów politycznych i partie opozycyjne z góry głoszą, że konsolidacji wśród nich nie będzie.
Co w zamian? Jako harcownik pojawił się prorządowy Gowin z propozycją wydłużenia o dwa lata kadencji urzędującego prezydenta /bez prawa kandydowania w kolejnych wyborach/.
Pomysł napotkał na barierę nie do pokonania. Konieczna jest zmiana konstytucji, a na to nie ma zgody opozycji.
Alternatywą jest przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych. Ustawa umożliwiająca realizację takiego planu czeka na stanowisko Senatu. Marszałek Grodzki pokazuje tymczasem że jako negacjonista jest skuteczniejszy niż Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i kto tam jeszcze i postara się żeby termin 10 maja stał się niewykonalny. Krótko mówiąc, zamierza przetrzymać projekt ustawy w Senacie do maksymalnie dopuszczalnego czasu, czyli do początku maja. Zdaje się że 6 czy 7 maja.
Marszałek Sejmu ma w zapasie kilka dni na zmianę terminu wyborów, bo kodeks wyborczy nakazuje wybór prezydenta RP na nową kadencję na 100 dni przed upływem kadencji urzędującego prezydenta.
Teoretycznie zadanie wykonalne, ale nie wiadomo z czym jeszcze wystąpi opozycja.
Wobec niskich notowań swoich kandydatów będą robili wszystko żeby nie dopuścić do wyborów w planowanym terminie. Liderzy PO mówią wręcz o wymianie Kidawy Błońskiej na innego kandydata.
Mnie wypada odnieść się do tych dywagacji.
Można przyjąć z góry założenie, że każde rozwiązanie jakie przyjmie koalicja rządząca zostanie źle przyjęte przez opozycję. Interesuje ich tylko zwycięstwo swojego kandydata.
Tylko jak to zrobić skoro żaden kandydat nie ma dzisiaj sondażowego poparcia powyżej 15%?
Czy wystarczą same protesty i konsekwentna obstrukcja ze strony opozycji?
Wobec trwającej pandemii Covid-19 jesteśmy jako Polacy w bardzo skomplikowanej sytuacji.
Brak porozumienia z opozycją wyklucza jakiekolwiek zmiany konstytucyjne czy ustawowe.
Nie wykluczam, że będzie musiał wypowiedzieć się Trybunał Konstytucyjny i oczywiście Sąd Najwyższy, ale ten ostatni dopiero po wyborach, dla potwierdzenia ich legalności.
Protesty płynące z zagranicy, od obcych, mnie nie interesują. Wybór prezydenta RP jest wyłącznie wewnętrzna sprawą Polek i Polaków.
Nie istnieje opcja żeby był vacat na stanowisku prezydenta RP.
Wybory muszą się odbyć w zaplanowanym terminie. Innej drogi nie ma.
Jeżeli trwamy przy zgodności z konstytucją z 1997 roku, to z jej rozdziału V /art. 126-145/ nic innego nie da się wykombinować.
W całokształcie sprawy trzeba się odnieść do postawy posłów i senatorów obecnej kadencji.
Z chwilą złożenia ślubowania o treści:
„Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej.” /art. 104 ust. 2 konstytucji z 1997 roku/
poseł nie może przedkładać prywaty i interesu partyjnego ponad dobro Polski i jej obywateli, ergo nie może traktować Polski jak prywatnego folwarku.
Powyższe dotyczy również senatorów.
Tymczasem nawet nieuzbrojonym okiem widać, że opozycję ogarnął jakiś amok i za wszelką cenę nie chcą dopuścić do przeprowadzenia wyborów.
Rozwiązanie jakie proponują jest szkodliwe nie tylko politycznie, ale przede wszystkim gospodarczo.
W swoim zacietrzewieniu nie pamiętają, że to za ich rządów zostały podpisane umowy z korporacjami międzynarodowymi, które w razie wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, w myśl rozdziału XI konstytucji z 1997 roku, wystąpią do rządu polskiego o odszkodowania za straty poniesione wskutek wstrzymania działalności ich biznesów na terenie Polski.
Opozycja nie potrafi przy tym logicznie udowodnić, że sytuacja w jakiej się znajdujemy kwalifikuje się do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.
Jeżeli rząd i koalicja rządząca popełnia ewidentne błędy na szkodę Polski /tak twierdzi opozycja/, to jak na demokratyczne państwo przystało, można będzie winnych postawić przed Trybunałem Stanu.
Zanim do tego dojdzie trzeba minimalizować straty, bo może nadejść taki moment, że nie będzie czego ratować. Nieszczęścia lubią chodzić parami. Covid-19 może być niczym w porównaniu do skutków suszy która nam grozi w tym roku.
p.s. W harcach opozycji brakuje mi jednego. Dlaczego nie apeluje do KE o
wprowadzenie stanu nadzwyczajnego w całej UE? /Wprowadzony przez Orbana, to
źle, nie wprowadzony przez Polskę, też źle./ Nie ma takiej potrzeby? Czy jest
ryzyko, że KE zignoruje taki apel bo ma większe problemy na głowie? Jeśli tak,
to jakie?
Nie wystarczy powtarzanie na okrągło jak to KE pomaga poszkodowanym np. Włochom czy Hiszpanii. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego coraz częściej słychać, że być może jesteśmy świadkami końca tej formacji która zdążyła wystarczająco pokazać, że cele dla których została powołana, ją przerastają.
Nie wystarczy powtarzanie na okrągło jak to KE pomaga poszkodowanym np. Włochom czy Hiszpanii. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego coraz częściej słychać, że być może jesteśmy świadkami końca tej formacji która zdążyła wystarczająco pokazać, że cele dla których została powołana, ją przerastają.
abstynent warunkowy
15 kwietnia 2020
D. Trump idzie na wojnę z WHO.
D. Trump nakazał wstrzymanie finansowania WHO przez USA. Powodem jest, w jego ocenie, nieskuteczność działania WHO i uleganie wpływom Chin.
To ostatnie stwierdzenie nie jest niczym nowym. USA, ściślej Trump, mówią o tym od dłuższego czasu. Zarzut jest skierowany bezpośrednio wobec dyrektora generalnego WHO. https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/6483246,trump-who-skladki-wplata-koronawirus-covid-19-pandemia-epidemia-usa.html
Decyzję Trumpa natychmiast potępiły Chiny i Niemcy co może świadczyć o zasadności decyzji USA. Komentatorzy zwracają uwagę, że WHO jest podobnie bezproduktywna jak UE.
Roczna składka USA na rzecz WHO to 400 mln USD, a składka Chin to zaledwie 40 mln USD.
O przebiegu pandemii covid-19 w USA pisze WPROST:
CNN oszacowało we wtorek łączną liczbę ofiar w stanie Nowy Jork na 5489, co stanowi blisko połowę wszystkich przypadków śmiertelnych w Ameryce. Według Cuomo zmarłe w ciągu ostatnich 24 godzin osoby prawdopodobnie pozostawały pod opieką przez całe tygodnie. Uznał rosnącą liczbę ofiar jako "opóźniony wskaźnik" rozprzestrzeniania się wirusa. Powtórzył we wtorek, że im dłużej ktoś jest podłączony do respiratora, tym mniej prawdopodobne, że przeżyje. Jak przypomniał portal internetowy Microsoft, MSN, zarówno Cuomo, jak i burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio zauważyli, że liczba przyjęć do szpitali i na oddziały intensywnej terapii spadła w ostatnich dniach.
https://forsal.pl/swiat/chiny/artykuly/1467753,prezydent-trump-who-jest-bardzo-chinocentryczna.html
Tymczasem KE sfinansowała produkcję pierwszych 150 respiratorów w ramach walki z Covid-19.
Do tej pory w Europie zmarło, z powodu Covid-19, ponad 83 000 osób. Pogratulować! Tylko komu
i czego?
Zdaniem J. Kaczyńskiego przebieg pandemii Covid-19 w Europie pokazuje niesprawność struktur KE. Wskazuje to na potrzebę pilnej i głębokiej restrukturyzacji tych struktur, a raczej całej UE.
Pomysł jak najbardziej zasadny i logiczny. Mówi się o tym od dawna.
Pandemia wygaśnie i o tym pomyśle jak i o wielu innych politycy szybko zapomną. Dalej będą się zajmowali wyłącznie sobą i wzajemnym zwalczaniem się, ale tak żeby przypadkiem nie zrobić sobie krzywdy. https://polskieradio24.pl/5/1222/Artykul/2491389,Jaroslaw-Kaczynski-UE-wymaga-powaznych-reform-i-zmian
Tymczasem w poważnych dyskusjach pojawia się pytanie o kondycję gospodarek poszczególnych państw, zwłaszcza europejskich.
Pierwsza myśl jest taka, że trzeba uruchamiać poszczególne branże, bo nikt nie wytrzyma dłużej tego stanu hibernacji. Już nie tylko ekonomiści mówią o konieczności restrukturyzacji tegorocznych budżetów. Pytanie zasadnicze dotyczy skali spadku PKB. Kolejne pytanie dotyczy tego jak ten spadek przełoży się na kolejne lata?
W ciągu roku złoto zdrożało o 35,7%, w tym w ciągu ostatniego miesiąca o 14,8%.
(aktualna cena 1746,5 USD/uncja)
Według wiedzy książkowej dwa miesiące hibernacji gospodarki skutkuje jej recesją.
Liczymy na pomoc KE, ale nie wiadomo kiedy i w jakiej wysokości ją otrzymamy.
Sądzę, że istotne też będzie na jakich warunkach tą pomoc otrzymamy?
Na ile realne jest że będzie to pomoc bezzwrotna?
Co do przebiegu pandemii w Europie to zwraca się uwagę, że tempo przyrostu zachorowań i zgonów na Covid-19 wysuwa Wlk. Brytanię na 5 miejsce na świecie. „Sukces” ten wyspiarze osiągnęli mimo tego, że publikowane statystyki zgonów obejmują tylko zmarłych w szpitalach.
Nie obejmują zmarłych w domach opieki i prawdopodobnie w mieszkaniach prywatnych.
Podobna sytuacja była wcześniej we Francji.
p.s. Na luzie jeszcze to http://ewaryst-fedorowicz.szkolanawigatorow.pl/zamaskowanie-czyli-humbug-pod-przykryciem
abstynent warunkowy
Subskrybuj:
Posty (Atom)
W oczekiwaniu na co?
Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...
-
Minęło jedenaście dni a w temacie wojny na Ukrainie bez zmian. To znaczy wojna trwa, przybywa ofiar, zniszczeń i uciekinierów. Dalej n...
-
Słuchając wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych głąbó...
-
W kampanii wyborczej do parlamentu sprawy związane z Ukrainą nie będą jedynymi. Chyba równorzędna będzie dyskusja wokół fit for 55 . Zainter...
-
Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem...
-
Mówiąc o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto z kim w niej trzyma? To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej...
-
Z mojej obserwacji z abiegów o przyjęcie zwłaszcza Szwecji do NATO wynika, że wyrażenie zgody przez poszczególne państwa członkowskie nie wy...
-
Przybywa tematów przerzucanych między prawicą a lewicą, na zasadzie „gorącego kartofla”. Kto co zrobił, nie zrobił, dlaczego? Wszystko po to...
-
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo. Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji. W jakimś stopniu...
-
My tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie. Lecimy od afery do afery i co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek. Czas bi...
-
B ardzo wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest praworządność. Mało komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego ...