Szukaj na tym blogu

18 lipca 2020

Co dalej Rodacy?


Trwa zachłystywanie się zwycięstwem Andrzeja Dudy.
Trzeba jeszcze przebrnąć procedurę odwoławczą. Bez tego ani rusz.
Na 6 sierpnia marszałek Sejmu wyznaczyła termin zaprzysiężenia prezydenta Dudy na kolejną kadencję.
Później opozycji zostaną tylko burdy uliczne. 


Moim zdaniem pora na wyartykułowanie naszych oczekiwań na tą kadencję. To kolejne pięć lat podczas których można zrobić coś konstruktywnego dla naszego wspólnego dobra, albo spędzić je na pilnowaniu żyrandola i popadaniu w samouwielbienie. 


Zanim głos zabiorą „zawodowcy” wypowiem się ja. To raczej „koncert życzeń”.
Zadaniem numer jeden powinna być nowelizacja konstytucji z 1997 roku.
Nie przesądzam, czy ma to być nowa konstytucja, czy znaczna modyfikacja obecnej.
Nie można dalej dreptać w miejscu, bo bez tego nic nie da się zrobić.
Po próbach w minionej kadencji zostały tylko wspomnienia. 


Trzeba się zastanowić nad celowością utrzymania Senatu. Tradycja tradycją, ale jego rola i znaczenie zostało całkowicie wypaczone. Miała to być „izba refleksji”, a w obecnych warunkach stała się jedynie destruktorem życia politycznego.
Nie ma znaczenia, czy w obecnej kadencji dojdzie do zmiany marszałka Senatu.
Jakie doświadczenie życiowe ma 30-letni senator?
Normą zaczynają być wycieczki fakultatywne posłów/senatorów z Sejmu do Senatu i odwrotnie.
Trzeba zastanowić się czy celowe byłoby wprowadzić definitywne ograniczenie czasu sprawowania funkcji parlamentarzysty, zarówno posła jak i senatora /np. do dwóch kadencji/.
Bycie parlamentarzystą nie powinno być sposobem na życie.
Podobnym problemem jest immunitet parlamentarzysty. Powinien być jednoznacznie ograniczony do czynności związanych z wykonywaniem mandatu posła, czy senatora.
Korekty wymaga ordynacja wyborcza, zwłaszcza w zakresie możliwości odwoływania posła/senatora przed upływem kadencji.
Nie w głowie mi JOW-y. W naszych realiach to się nie sprawdzi. Trzeba skorzystać z innych wzorców. 


Wiele się mówi o odbudowie autorytetu państwa. Od czego powinno się zacząć? Na pewno nie od działań fasadowych.
Przyzwoitość nakazuje określić jednoznacznie miejsce żony prezydenta RP. Nie tylko przy mężu.
To nie tylko sprawa oficjalnego uposażenia. Dla osoby bezpośrednio zainteresowanej to nie tylko „przerwa w życiorysie”, przerwanie pracy zawodowej, realizacja obowiązków wynikających z protokołu dyplomatycznego. 


Ta i poprzednia kadencja pokazuje, że trzeba doprecyzować granice samodzielności samorządów. To co się teraz dzieje grozi federalizacją państwa. Niedawno mówiło się tylko o RAŚ, teraz doszedł Gdańsk pod rządami Dulkiewicz, a często napomyka się, że problem dotyczy całej części tzw. Polski zachodniej.
Kolejnym krokiem są pomysły europarlamentarzystów opozycji żeby pieniądze przeznaczone z Brukseli dla samorządów były przekazywane bezpośrednio, z pominieciem rządu polskiego. 


W kwestii stosunków międzypaństwowych powinno nastąpić egzekwowanie przepisów dotyczących stosunków wzajemnych państw.
Zapomniano całkowicie o roli ambasadora w państwie akredytującym go.
Gdzie są jego granice swobody działania? Do jakiego momentu ambasador reprezentuje interesy swego państwa, a od kiedy uprawia prywatę?
Nie pójdę za daleko jeśli przypomnę zachowania obecnej ambasador USA, czy wcześniej Izraela.
Ta lista jest znacznie dłuższa. 


Uporządkowania wymaga zachowanie obcych mediów w Polsce. Udowodnione przypadki działania na szkodę Polski powinny kończyć się cofnięciem akredytacji i wydaleniem z Polski autorów.
Samo grożenie palcem to za mało.
Podobnie zdecydowanie należy postępować z prasą polskojęzyczną, finansowaną przez kapitał obcy. Udowodnione działanie na szkodę Polski powinno kończyć się cofnięciem zgody na kolportaż na obszarze kraju. 

Inne państwa europejskie jakoś potrafią te problemy skutecznie rozwiązywać.
 

Mało spraw tak bulwersuje ludzi jak działanie organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.
Przestańcie udawać że coś w tej materii robicie.
W minionej kadencji /podobnie jest i teraz/ bez mała codziennie słyszałem o zatrzymaniach sprawców, zwłaszcza przestępstw gospodarczych. Minister sprawiedliwości pochwalił się na ostatnim posiedzeniu Sejmu, że w depozycie sądowym zebrano już ponad 4 mld złotych!
Co z tego? Ilu z tych zatrzymanych zostało osądzonych i prawomocnie skazanych?
Jakim policzkiem dla wymiaru sprawiedliwości jest reprywatyzacja, nie tylko warszawska.
 

Problem ogólnopolski to biurokracja, a ściślej jej stały rozrost. Czy od tego poprawia się sprawność funkcjonowania państwa? Wątpię.
 

Państwo w obecnej formie to typowe państwo socjalne. Jedną ręką rozdaje, a drugą zabiera.
Najczęściej z nawiązką. Każde pytanie, czy można by prościej, zbywa milczeniem.
Dlaczego  emeryt/rencista płaci podatek od emerytury/renty?
Nie można go zwolnić, bo nie miałby za co władzy dziękować.
 

Gdybym był złośliwy mógłbym wyspecyfikować deklaracje złożone przez prezydenta w 2015 roku.
Zrobią to inni.
Nie chodzi mi o koraliki i paciorki, raczej o konkrety.
Do takich zaliczam również reorganizację kancelarii prezydenta i jego przybudówek.
Tu jestem jednak ostrożny w ocenach. 

Nie mam pewności jak dalece prezydent jest tu suwerenny w podejmowaniu decyzji personalnych.
Czy prezydentowi jest wszystko jedno z kim współpracuje? 

Wkrótce się dowiemy.


14 lipca 2020

Kiedy media przestaną manipulować nami?

Media nie ustają w kreowaniu rzeczywistości. Swojej.
Czytam coś takiego: ”Polska ponownie podzielona” https://www.wp.pl/?s=https://wiadomosci.wp.pl/wyniki-wyborow-2020-polska-ponownie-podzielona-6531414326372481a&src01=f1e45&c=336
Jak taką głupotę traktować poważnie?
Od dawna mówi się, że wyborcy w zasadzie głosują emocjonalnie, a nie na podstawie swej wiedzy.
W II turze wyborów prezydenckich należało wybrać albo Andrzeja Dudę, albo Rafała Trzaskowskiego. Alternatywnie można było zostać w domu.
Andrzej Duda był znany i rozpoznawalny w całej Polsce.
Rafał Trzaskowski znany jest w Warszawie, mogli go pamiętać w Krakowie. Mogli też kojarzyć uczestnicy mityngów wyborczych z jego udziałem.
Jaki pogląd na kandydata można sobie wyrobić w takich okolicznościach? Liczy się tylko wrażenie i „szeptana propaganda”. Można brać pod uwagę składane obietnice i deklaracje kandydata.
Tylko co obiecał Trzaskowski swym potencjalnym wyborcom? Gruszki na wierzbie.
Będę powtarzał do znudzenia, wyborcy Trzaskowskiego głosowali przeciwko PiS. Nic więcej.
Głos wyborcy poszedł tam gdzie kandydatowi zrobiono lepszą reklamę. 

Dlatego powtarzam kolejny raz, że powinno się rozliczyć sztab wyborczy prezydenta Dudy. 
Skala zaniechań i indolencji jest zbyt duża.
Nie było z kim przegrać? Czyżby?
Ciekawie wygląda zestawienie wyników głosowania w kategoriach wiekowych. 

Czym się kierowali młodzi wyborcy głosując gremialnie na Trzaskowskiego?
Śmiesznie brzmią pretensje opozycji że Andrzej Duda wygrał wybory w społecznościach wiejskich.
Co tej wsi miał do zaoferowania Trzaskowski?
Bezsensowność przyjętej narracji najlepiej widać w tym zdaniu: „…prezydent Warszawy wygrał w 9 województwach”, ale wybory wygrał Andrzej Duda!
Media sugerują nam, że wybory zostały sfałszowane? Litości!  
Niestety, ale przed nami protesty wyborcze. Zdanie Schetyny o wyniku wyborów to jedno, a zdanie opozycji in gremio to drugie.
Zajadłość przebijająca z wypowiedzi niektórych, notorycznych oponentów, nie powinna pozostawiać złudzeń.
Niestety, ale nie widzę szans na pociągnięcie do jakiejkolwiek odpowiedzialności winnych szkalowania, pomówień, insynuacji, rzekomych fałszerstw i nadużyć wyborczych. Judzenie trwa.  
Do zaprzysiężenia prezydenta na kolejną kadencję pozostało jeszcze kilkanaście dni.
Jestem pewien że emocji nie zabraknie.  


13 lipca 2020

Po wyborach …


Według nieoficjalnych danych PKW prezydent Andrzej Duda uzyskał reelekcję w sposób przekonywujący. Ta przewaga to co najmniej pół miliona głosów za.
Z upływem czasu pojawiają się informacje o kiepskich reakcjach sztabu Trzaskowskiego na pierwsze, nieoficjalne wyniki wyborów.
Na czoło wysunął się poseł PO Tomczyk który ma szanse na zarzuty prokuratorskie za groźby karalne pod adresem dziennikarzy. Tylko kto złoży formalne doniesienie do prokuratury?
Nie wiem jak ten wątek zostanie rozegrany politycznie, ale moim zdaniem sprawą powinno zająć się na poważnie prezydium Sejmu. Chodzi zwłaszcza o „wyczyny” posła Nitrasa.
Jeśli nie chcemy żeby o Polsce mówiono jako o bantustanie sprawcy muszą być ukarani stosownie do swych przewinień które miały miejsce nie w związku z wykonywaniem obowiązków poselskich.  
Przychylam się do opinii redaktora Ziemkiewicza, że trzeba rozliczyć zwycięski sztab wyborczy Andrzeja Dudy. To sprawa wewnętrzna koalicji rządzącej, ale nie można przejść nad tym do porządku dziennego.
Zresztą sygnalizowałem ten wątek już wcześniej.
W perspektywie mamy co najmniej trzy lata do najbliższych wyborów i w tym czasie trzeba dokonać poważnych zmian po to żeby kolejne wybory wygrać, a nie przegrać z kretesem.
Poranne wyniki to frekwencja 68,12%; Andrzej Duda – 51,21% i Rafał Trzaskowski – 48,79%,
Dane pochodzą z 99,97% komisji wyborczych.
Przewaga liczebna zdobytych głosów przez Andrzeja Dudę to około pół miliona głosów, a łączna liczba uzyskanych głosów oscyluje wokół 10 milionów uprawnionych do głosowania. 

Pora skończyć z kontestowaniem przez opozycję wyniku wyborczego.
Prezydent i koalicja rządząca nie będą już mieli wymówki dla spełnienia obietnic wyborczych.
Do kompletu brakuje 9 protokołów, ale wynik końcowy wyborów nie powinien ulec znaczącej zmianie. Oznacza to, że rozpocznie się nowa faza wyborów, czyli protesty wyborcze.
Ile ich będzie, czego będą dotyczyły i jak się do nich odniesie sąd? To pytania na najbliższe dni. Ważne żeby wszystkie procedury zmieściły się w wyznaczonych terminach.
Teraz nastanie czas dla analityków sceny politycznej.
Warto więc wrócić do sprawy pojawienia się Trzaskowskiego jako kandydata totalnej opozycji na prezydenta RP. Wyłoniony został nie w drodze wyboru partyjnego, ale jako nominat kierownictwa POKO. Swoista forma demokracji partii która szła do wyborów pod sztandarem odmienianego na wszelkie sposoby słowa „konstytucja”. 


Na koniec, nie waham się tego powiedzieć. Ci którzy głosowali na Trzaskowskiego głosowali faktycznie przeciwko PiS. To taka uroda naszej sceny politycznej w XXI wieku. Trzaskowski nic im nie oferował, a mimo tego znalazł tylu zwolenników.

09 lipca 2020

Ostatni dzwonek.


Po owocach ich poznacie. 
Tyle można powiedzieć o kandydatach na prezydenta III RP startujących w II turze.
Który z nich wygra? Pytanie otwarte, przynajmniej do niedzielnego wieczora.
Patrząc zdroworozsądkowo obecny prezydent Warszawy nie powinien mieć najmniejszych szans na przeprowadzkę do Pałacu Namiestnikowskiego.
Stanowisko pierwszej osoby w państwie jest przewidziane dla osoby mającej powszechny szacunek wśród społeczeństwa polskiego. Miedzy bajki wkładam deklaracje każdego z byłych i urzędującego prezydenta, że byli i są prezydentami wszystkich Polaków. Rację mają o tyle, że w czasie sprawowania urzędu nie mają konkurenta.
Istotne jest jakie jest deklarowane poparcie społeczeństwa dla konkretnej osoby sprawującej ten urząd. Błąd według mnie polega na tym, że nie można być prezydentem popieranym przez ogół społeczeństwa. To niemożliwe.
W wyborach kandydat na prezydenta jest wystawiany przez konkretną formację polityczną, która organizuje mu kampanię wyborczą i w zamian oczekuje rewanżu po wygranych wyborach. 

Nie zmienia tego fakt ostentacyjnej rezygnacji z legitymacji partyjnej przez wygranego kandydata.
W pierwszej turze kandydatów jest zbyt wielu i do rzadkości należy sytuacja, że jeden z kandydatów osiąga te upragnione 50% + 1 głos.
W drugiej turze wygraną zapewniają niezdecydowani.  Kim oni są? To spora grupa. Na pewno są wśród nich ci którzy głosowali na przegranych.
Pozostaje jednak spora grupa która z różnych przyczyn nie uczestniczyła w pierwszej turze.
Czym ich zachęcić żeby po pierwsze wzięli udział w głosowaniu, a po drugie żeby oddali głos na wskazanego kandydata.
Chwyty są różne. Może to być przekonanie o większej wartości jednego z kandydatów /doświadczenie polityczne, dotychczasowe dokonania na zajmowanych stanowiskach państwowych i samorządowych/, albo obrona przed większym złem jakim może być jeden z kandydatów
/np. tendencyjne preferowanie działań na rzecz marginalnych grup społecznych, albo akceptowanie polityki sprzecznej z polską racją stanu/.
W takim zestawieniu Trzaskowski nie powinien mieć żadnych szans.
Zanim został prezydentem Warszawy, na poprzednich stanowiskach niczym pozytywnym się nie wyróżnił. Jego wybór na prezydenta Warszawy to pasmo nieszczęść które sprowadził na Warszawę.
On po prostu sobie nie radzi. Ucieczka byłaby dla niego wybawieniem i odczuwalną ulgą dla warszawiaków. Dlatego nie dziwi mnie poparcie udzielane z tej strony.
To jednak nie powinno wystarczyć do jego zwycięstwa w skali kraju.
Powodów które dyskredytują Trzaskowskiego jako kandydata na stanowisko pierwszej osoby w państwie jest znacznie więcej. Każdy z nas znajdzie jakiś.
Ja na pierwszym miejscu stawiam jego butę w relacjach z mediami i społeczeństwem.
Kłamie w żywe oczy i nie kryje się z tym, że robi to w pełni świadomie.
Usiłuje stworzyć wrażenie, że wygraną ma w kieszeni.
Jak można zaufać człowiekowi który nie jest w stanie przedstawić na piśmie programu wyborczego z którego można by go w przyszłości rozliczyć? Dla mnie to karykaturalny wręcz przypadek kameleona politycznego.
Jest dla mnie niepojęte jakim cudem ten człowiek ma tylu zwolenników?
Wszystkim wyborcom mogę tylko przypomnieć: „po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się”. Bardziej obrazowo: „ślepy w karty nie gra”.  
Nie powinniśmy zapominać o tym, że przed nami czas trudnych decyzji, a kto wie czy i wyrzeczeń.
Kto zaufa Trzaskowskiemu?
Są znikome szanse na współpracę Trzaskowskiego jako prezydenta RP z rządem i parlamentem.
Czy mamy oddać na niego głos ze świadomością, że celem jego prezydentury będzie dążenie za wszelką cenę do przedterminowych wyborów?
Jak Trzaskowski rozumie demokrację możemy przekonać się obserwując w mediach jego kampanię wyborczą.
Rzecz, na nasze szczęście w tym, że o wyborze prezydenta RP na kolejną kadencję zadecydujemy my a nie Trzaskowski.

06 lipca 2020

Czy jesteśmy gotowi do walki o swoje?


Proszę o jednoznaczną odpowiedź.
Nie chodzi bynajmniej o walkę w okopach, z bronią w ręku. Od tego jest armia. Cywile to ostateczność.
Pod szyldem debaty prezydenckiej toczą się mniej lub bardziej sensowne dyskusje, a wybór jest teraz zerojedynkowy, albo Duda, albo Trzaskowski. Nic pośredniego. Postawa typu moja chata z kraja jest wyjściem bezsensownym bo wybory i tak się odbędą, przy braku naszego uczestnictwa wyboru dokonają inni, ale skutki będziemy odczuwali wszyscy bez wyjątku. Proste? Nie dla każdego. 


Od około 30 lat budujemy coś co powinno mieć znamiona demokracji, ale to co nas otacza mało ma z nią wspólnego. Jest też taka możliwość, że każdy z nas inaczej tą demokrację rozumie.
Warto przypomnieć naszego „myśliciela”, fachowca od bon motów, który w początkach swej kariery powiedział: miała być demokracja a tu każdy wygaduje co chce.
Nie do rzadkości należą opinie, że owszem, mamy demokrację, ale nie dla wszystkich.
To jest chyba najbliższe prawdy.
Obiecywano nam złote góry, że będziemy mieć krainę mlekiem i miodem płynącą itp. i td.
Co mamy? W sumie nie mamy zbyt wiele powodów do narzekania. Mogło być znacznie gorzej.
Tylko trudno akceptować błędy, zwłaszcza cudze. Jeszcze trudniej akceptować błędy popełniane z premedytacją, na naszą szkodę.
 

W początkach III RP popełniane „błędy” były trudno wykrywalne ponieważ: nasza wiedza była raczej mizerna, a oficjalna propaganda pełna była ochów i achów. Tylko nieliczni mieli świadomość, że doszło do skumania kawiorowej opozycji z postkomuną.
Kto na początku lat 90-tych wiedział o rozmowach Jaruzelskiego w USA z banksterami?
Kto znał, poza uczestnikami, szczegóły rozmów w Magdalence?
 

Z upływem lat nasza wiedza rozrastała się, ale ciągle jest udziałem nielicznych. Wielu jej posiadaczy traktuje ją jako fejki.
Do tego trzeba dodać lenistwo rodaków. Co innego gadać przy piwie, albo przy biesiadnym stole, o przysłowiowej d…e Maryni, a co innego wieść konstruktywne rozmowy o losach kraju w którym przyszło nam żyć.
 

Jeszcze czym innym jest aktywne uczestniczenie w życiu publicznym. Wielu szkoda na to czasu, Niech się tym zajmują politycy. No i zajmują się.
Z jakim skutkiem? Widać i słychać. Rozmowy między politykami sprowadzają się do licytacji kto ma za sobą więcej afer. Sejm i Senat stały się przechowalnią takich ancymonków.
Immunitet parlamentarny to genialny dla nich wynalazek.
Politykom jesteśmy potrzebni żeby wrzucić kartę wyborczą do urny. Na kogo oddamy swój głos, ma dla nich mniejsze znaczenie.
Ordynacja wyborcza została tak skonstruowana żeby przechodzili „właściwi” kandydaci. Zdarza się, że przepada kandydat na którego oddano blisko 150 tysięcy głosów, a przechodzi kandydat z poparciem nieco ponad tysiąc głosów.
 

Jeżeli taki kandydat znajdzie się już w środku ma niewiele do powiedzenia. Tworzy zespół. Dostaje swoją rolę i ma ją grać najlepiej jak potrafi. Jeśli spróbuje się usamodzielnić, wypada z gry. Niejeden zdążył to przetestować.
W trakcie trwania kadencji cel parlamentarzysty jest jeden, tak kombinować żeby mieć gwarancję uzyskania ponownego wyboru. Dokładnie, na listach wyborczych uzyskać miejsce tzw. biorące.
Na czym polega praca zespołowa w parlamencie? Głównie na tym żeby narazić się najmniejszej liczbie wyborców. Fachowo to się nazywa kunktatorstwo. Poseł czy senator dba o to żeby składać obietnice realne do spełnienia w swoim okręgu wyborczym. Im więcej obietnic uda się zrealizować tym większe szanse na ponowny wybór. W ten sposób rekordziści są parlamentarzystami nawet ponad 20 lat.
Dla niepoznaki w trakcie są raz posłami, raz senatorami.
 

Z prezydentem jest nieco inaczej. Może nim być co najwyżej dwie kadencje. Dlatego mówi się,
że w drugiej kadencji prezydent może sobie pozwolić na samodzielność decyzyjną.
Oczywiście pod warunkiem, że ma na to ochotę.
Sedno sprawy tkwi gdzie indziej. W kampanii wyborczej kandydat na prezydenta składa obietnice.
Im więcej tym lepiej. Jednak rzadko spotykam się z wypowiedziami elektoratu w kwestii co prezydent może? https://pl.wikipedia.org/wiki/Prezydent_Rzeczypospolitej_Polskiej#Uprawnienia_Prezydenta_RP
Jeśli spojrzeć literalnie na zapisy w konstytucji i ustawach, to jest tego sporo. Jednak jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. 

Trzeba wyróżnić dwie kwestie: prezydent może część swych prerogatyw wykonywać samodzielnie, a część jest uzależniona od decyzji np. premiera rządu /kontrasygnata/.
Optymalnym rozwiązaniem jest sytuacja w której prezydent i rząd ze sobą współpracują. W każdym innym przypadku samodzielność decyzyjna prezydenta jest ograniczona i może doprowadzić do zaburzeń w funkcjonowaniu państwa, a w skrajnym przypadku do przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Dlatego do wszelkich deklaracji, zwłaszcza kandydatów na prezydenta należy podchodzić z dużą ostrożnością. Prezydent może dużo, ale według obowiązującej konstytucji najłatwiej jest mu szkodzić. 

Repertuar możliwości jest spory. Wystarczy sięgnąć do lat wstecz. Dlatego groźne są deklaracje kandydata Trzaskowskiego. Jego pomysły mają na celu destabilizację państwa. Konstruktywnych pomysłów jakoś u niego nie widać.
 

Nie wolno zapominać, że trafiły nam się trudne czasy. Od pandemii Covid-19 poczynając, po wiele wydarzeń w polityce międzynarodowej.
Polska nie jest pupilem wielkich tego świata. W ich interesie nie leży Polska silna gospodarczo, politycznie i militarnie. Nam ma wystarczyć poklepywanie po plecach premiera, czy prezydenta. Profity są dla nich.
Do tego dochodzi destrukcyjne działanie rodaków którzy powinni żyły wypruwać z siebie dla dobra wspólnego, a tymczasem nie przepuszczą żadnej okazji żeby Polsce zaszkodzić, bo to przecież światowcy. 


O co chodzi w tym cyrku?
Zbiegiem okoliczności w TVP2 leci powtórka serialu „Rancho”. Dzisiaj emitowany odcinek wyjątkowo jest adekwatny do sytuacji w jakiej znaleźliśmy się.
W serialu, na poziomie gminy, lokalna społeczność potrafiła skutecznie zwalczyć czarny PR, ale nie łudźmy się, im wyżej tym trudniej.

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...