Szukaj na tym blogu

15 grudnia 2021

Koniec roku za pasem

Czasem trzeba spojrzeć na otaczający świat i widzieć go jakim jest a nie jakim chcielibyśmy go widzieć. Dobrą ilustracją jest ten tekst http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/tales-wspoczesny-czyli-zapomnijmy-o-ukrainie
O co chodzi? O uświadomienie sobie że nie mamy realnego wpływu na sytuację geopolityczną wokół nas. Możemy być tylko obserwatorami albo świadomie, czy nieświadomie wkręcanymi w toczące się wydarzenia.
Najtrudniej nam zrozumieć, że Rosja nie jest realnym mocarstwem. Jest tylko zręcznie sterowana przez siły zewnętrzne rozgrywające swoje interesy.
Tego na pierwszy rzut oka nie widać.
Nie należy tego rozpatrywać w kategorii teorii spiskowych.
Takie są realia. Trzeba się z tym pogodzić i znaleźć swoje miejsce w tej rzeczywistości.

Przegrywamy kolejne szanse jakie daje nam historia.
Wystarczy cofnąć się do mijających lat istnienia III RP. Nazywają to historią alternatywną. Tymczasem chodzi o brak umiejętności wykorzystania szans jakie daje przypadek. I nie tylko.
Taka lista „osiągnięć” sama w sobie jest ciekawa.

Czy w procesie jednoczenia Niemiec /RFN+NRD/ udało się zabezpieczyć polskie interesy?
Poza potwierdzeniem uznania granicy na Odrze i Nysie, na pewno nie.
To nie tylko sprawa mniejszości polskiej w Niemczech. Ten problem dotyczy Polonii in gremio /zamieszkałej w b. demoludach/. Nie potrafimy, czy nie chcemy, negocjować w oparciu o parytety.
Trzeba uczciwie przyznać że w 1989 roku nie byliśmy przygotowani, zwłaszcza merytorycznie, do realizacji zadań które stanęły przed polskimi politykami, a zwłaszcza dyplomacją. Z upływem lat nie robimy pod tym względem postępów. Specjalnością stały się puste gesty z których nic albo niewiele wynika.
Początek dał Mazowiecki spotkaniem w Krzyżowej. https://dzieje.pl/aktualnosci/rocznica-polsko-niemieckiej-mszy-pojednania-w-krzyzowej
Nie egzekwowano kolejnych ustaleń z rozmów na szczeblu rządowym. Z upływem czasu jest tylko gorzej.
Nie mieliśmy szczęścia do kolejnych ministrów spraw zagranicznych. Lata tresury spowodowały że nie byliśmy w stanie prowadzić konstruktywnych rozmów z Rosją jako następcą ZSRR. Wyłom miał miejsce za rządów premiera Olszewskiego kiedy wyprowadzono ostatecznie z Polski Armię Radziecką mimo dziwnych zachowań Wałęsy. Zagadką z tego okresu jest rozmowa Wałęsy z Jelcynem który podobno chciał odstąpić okręg kaliningradzki za jedyne 3 mln USD. https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Komunikaty_Mazursko_Warminskie/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1995-t-n3/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1995-t-n3-s301-304/Komunikaty_Mazursko_Warminskie-r1995-t-n3-s301-304.pdf
https://rcin.org.pl/Content/45984/PDF/WA303_56199_A453-SzDR-R-45_Gregorowicz.pdf

Postawiliśmy na współpracę z Zachodem który jednak jest wyłącznie zainteresowany wykorzystaniem nas jako rynek zbytu dla swej produkcji, a także rezerwuar taniej siły roboczej.
Przejściem do wyższej ligi miało być uczestnictwo w UE i NATO.
Znowu czegoś nie dopilnowano po polskiej stronie. Dlaczego? Nie ma chętnych do udzielenia odpowiedzi na to interesujące pytanie.
Jesteśmy rolowani na każdym kroku.
Zaczęło się na etapie traktatu akcesyjnego do UE kiedy ustalono że polskie rolnictwo będzie otrzymywało dotacje unijne na mniej korzystnych zasadach niż np. francuskie.
Jesteśmy traktowani jako członek drugiej kategorii przy obsadzaniu stanowisk w strukturach KE, co szczególnie uwidoczniło się przy podziale mandatów do PE po Brexicie.
Sekowanie ma charakter ciągły, co wyraża się w postępowaniu TS UE wbrew zapisom traktatowym.
Od dawna zastanawiam się dlaczego nasza obrona, na płaszczyźnie politycznej, przed arogancją „starej Europy” jest taka rachityczna? Mamy rację w tym sporze czy jej nie mamy?
Inna sprawa że KE w sposób dla niej wygodny zmienia reguły gry. Dotyczy to interpretacji prawa unijnego, a także zasad głosowań na etapie tworzenia prawa unijnego. Najświeższy przykład dotyczy debaty nad pakietem https://ec.europa.eu/poland/news/210618_fit_55_pl Ze względu na jego znaczenie dla UE powinien być wprowadzony jednomyślnie. Tymczasem pojawiają się głosy, że może być wprowadzony większością kwalifikowaną głosów.
Problemem jest nie tyle nieprzejrzystość prawa unijnego co sposób jego interpretacji wobec konkretnych przypadków podlegającym identycznym regulacjom prawnym.

Ostatnie dni, za sprawą mediów, przyniosły kolejny problem jakim jest korupcja w kręgach unijnej władzy. Trwa medialna dyskusja, czy sprawą zajmą się organa ścigania, bo politycy nabrali wody w usta i milczą. Na co liczą? 

 

11 grudnia 2021

Biednemu to wiatr w oczy …

Może dzielę włos na czworo, ale staram się słuchać i czytać co mówią inni.
No i wychodzi mi że nie wszystko da się przedstawić tylko w barwach czarno-białych.
Tak też jest z konfliktem na granicy polsko-białoruskiej.
Czy to tylko zemsta Łukaszenki? Niezupełnie.
O inspirację posądzana jest Rosja. I nie chodzi tu o atawistyczną nienawiść do Polski i Polaków.
Rosja wszelkimi dostępnymi jej sposobami stara się destabilizować sytuację w swym najbliższym otoczeniu po to żeby podkreślić swoją dominację na obszarze uważanym za rosyjską strefę wpływów.
Do tego miejsca jesteśmy zgodni.

Takie zdarzenie jest też pretekstem do rozgrywania własnych interesów instytucji postronnych.
Tak też jest w omawianym przypadku. O kogo chodzi? Tradycyjnie o Niemcy i co może zaskakiwać, KE.
Jedni i drudzy działają wespół w zespół. Dlaczego? Bo Polska wyłamuje się z roli narzuconej jej przez Berlin i Brukselę. Chodzi o potulne wykonywanie wytycznych i poleceń stamtąd płynących.
Nie ma znaczenia że te wytyczne i ustalenia nie mają umocowania w porządku prawnym przyjętym przez państwa członkowskie.
Ten model realizowany jest konsekwentnie od rozpadu PRL i przejścia do III RP, co nazwano transformacją ustrojową. Za rządów postkomuny i koalicji PO-PSL koegzystencja miała charakter można powiedzieć bezkonfliktowy, a nawet wzorcowy.

Dobra zmiana, czyli to co nastąpiło po wyborach 2015 roku, jest w mojej ocenie ciągle tylko zmianą fasadową.
Wszystkie podejmowane działania mają cechę wspólną która polega na tym żeby sobie wzajemnie nie zrobić zbyt dużej krzywdy /chodzi o relacje rządzący-opozycja/. Celem jest dotrwanie do końca kadencji i wygranie kolejnych wyborów. Proste? Proste!

Nie zagłębiam się w to jakie są intencje rządzących albowiem po czynach ich poznacie.

Trzeba sobie uświadomić, że ekipa rządząca nie jest monolitem. Nie byłaby nim nawet gdyby tworzyła ją jedna partia. „Solidarność” też nie była monolitem.
W rzeczywistości mamy do czynienia z koalicją, w dodatku chwiejną która w dodatku przeżywa kryzys przywództwa. Prezesowi udaje się pogodzić ogień z wodą ale tylko dlatego że wszyscy udziałowcy mają pełną świadomość, że jego odejście spowoduje pogrążenie się w walkach frakcyjnych i zniknięcie, albo w najlepszym przypadku zmarginalizowanie.
Ten stan rzeczy powoduje że rządzącym brakuje konsekwencji w działaniu, a często przemyślanych decyzji.

Tematem samym w sobie jest współpraca z prezydentem.
PAD w pierwszej kadencji próbował zbudować własne zaplecze polityczne, ale jako politykowi zabrakło mu charyzmy. W sumie jest politykiem bez wyrazu.
Na jego kadencji zaważy weto w walce o reformę sądownictwa i jego konsekwencje. https://www.rp.pl/sady-i-trybunaly/art2532991-weta-andrzeja-dudy-do-ustaw-o-krs-i-sn-uzasadnienia
To co mogło umocnić jego pozycję okazało się totalną klapą, rzutującą negatywnie na dalszą reformę wymiaru sprawiedliwości.
Ta reforma jest znakiem rozpoznawczym nieudolności zamierzonej, czy wrodzonej, tej ekipy.

Osobiście na liście porażek na pierwszym miejscu stawiam reprywatyzację w czasach III RP.
Ta ekipa specjalizuje się w działaniach pozornych. Jest w tym na tyle sugestywna że jest to działanie powszechnie akceptowalne. Jest to również kontynuacja polityki poprzednich ekip po 1989 roku.
Rzeczywistość zaś jest taka, że na komisji reprywatyzacyjnej wylansowało się kilka osób.
Dalej, decyzje komisji są regularnie odrzucane kolejnymi wyrokami WSA, co jest dyskretnie przemilczane w mediach. A co z poszkodowanymi? Mogą iść do kina.
Duża ustawa reprywatyzacyjna przepadła w kosmosie /za sprawą ówczesnej ambasador Izraela w Warszawie/, a jej autor, dla spokoju sumienia został wysiedlony do Brukseli.
Nie chcę używać brzydkich słów, ale ta ekipa doprowadziła do ustawowego usankcjonowania niebywałego złodziejstwa jakim stała się reprywatyzacja. http://orka.sejm.gov.pl/proc9.nsf/ustawy/420_u.htm 

Okazuje się że w tym konglomeracie każdy sobie rzepkę skrobie.
Mamy tu wszystkiego po trochu.
Zawodzi na całej linii polityka kadrowa. Za dużo nietrafionych nominacji i to zarówno w obozie rządzącym jak i w otoczeniu PAD. 
Brak zgody co do hierarchii ważności spraw do załatwienia. Nie wiadomo co jest ważne, a co pilne.
Do tego mamy całkowite rozmydlenie odpowiedzialności.  
Zbyt wiele otwartych frontów konfrontacyjnych w polityce krajowej i zagranicznej. Kogo za to winić?

Nie wspominam o trwającej pandemii koronawirusa ponieważ tu musimy dostosowywać się do sytuacji poza Polską. Mimo wszystko brakuje konsekwencji w działaniu. Plusem jest to że nie popadamy jeszcze w radykalizm który obserwujemy w niektórych państwach Europy zachodniej, czy Australii.

Wiele kontrowersji wzbudza konflikt na  granicy z Białorusią. Faktem jest że radzimy sobie z niechcianymi gośćmi. Powszechną aprobatę zyskuje pomijanie „porad” płynących z KE, lewicy i … oczywiście totalnej opozycji.
Zastrzeżenia budzą stosowane środki, zarówno wobec „turystów” Łukaszenki jak i białoruskich pograniczników. Tu nie powinno być miejsca na litość, bo gra idzie o nasze być albo nie być.
Czy musimy zadowalać się stwierdzaniem że mamy do czynienia z prowokacjami?
Nie ma „pokojowej” odpowiedzi na oślepianie laserem, reflektorem, na cięcie nożycami zasieków?
Jak zwykle za dużo tu kunktatorstwa. Granica państwa to rzecz święta. Jeśli broni jej Straż Graniczna i wojsko nie można tolerować agresji dla zachowania świętego spokoju. Nikt tego nie doceni.
Podobnie nie można tolerować szargania munduru przez kołtuństwo, nawet z immunitetem parlamentarnym. Prawo musi być prawem inaczej zmierzamy prostą drogą do anarchii i rozpadu państwa. Egzekwowanie prawa musi być natychmiastowe, przy współpracy a nie obstrukcji sądów.
Jeżeli mamy przeciwko sobie wszystkich nie pozostaje nic innego poza zatkaniem sobie uszu i robienia tego czego wymaga od nas racja stanu.
Żołnierz, policjant i pogranicznik musi widzieć, że jego poświecenie nie idzie na marne. Że oni bronią słusznej sprawy nie tylko dla własnej satysfakcji.
Wydarzenia ostatnich tygodni czy miesięcy uświadomiły nam dramatycznie że w trudnym czasie możemy liczyć tylko na siebie. Wszyscy sojusznicy i przyjaciele nie wyjdą poza deklaracje poparcia czy współczucia. Ważniejsze są ich interesy długofalowe i doraźne.

Skoro o egzekwowaniu prawa to trzeba do znudzenia powtarzać, że to działanie wielokierunkowe.
Dotyczy nie tylko Polski, ale w równym stopniu struktur międzynarodowych w których funkcjonujemy.
Chodzi oczywiście o instytucje funkcjonujące z poziomu Brukseli i nie tylko. Nie można się zgodzić na to że centrali wszystko wolno, zwłaszcza łamać prawo.
Warto przypomnieć rzymską maksymę że „żona Cezara musi być poza wszelkim podejrzeniem”.
Czasy się zmieniły. Zasady też. Dzisiaj nawet jak cię złapią za rękę krzycz że to nie twoja.
Dlatego dzisiaj EPL, na czele z Tuskiem milczy jak grób gdy dziennikarze ujawniają zamiłowanie do uciech życia sędziów TS UE, czy innych urzędników unijnych. Czekają aż sprawa przyschnie i ludzie zapomną.

Dla Polski ujawniona afera jest przede wszystkim potwierdzeniem dyspozycyjności tych sędziów, ferowaniem wyroków na zamówienie polityczne.
Afera ma też swoje drugie dno. Uświadamia bezkarność sędziów TSUE i urzędników KE.
Sędziowie są nieusuwalni przed upływem kadencji, a ich wyroki nie podlegają praktycznie apelacji. Podobnie jest z urzędnikami unijnymi nad którymi praktycznie nie ma żadnej kontroli. Formalnie jest.
Afery związane z tymi środowiskami powtarzają się co jakiś czas. Jednak nie pociągają za sobą poważniejszych konsekwencji. Wspomina o tym https://twitter.com/sbalcerac/status/1469606301122580481

Ze swej strony mogę powiedzieć że taka sytuacja mnie dziwi. To oględnie powiedziane.
Nie ma sprzeciwu wobec zasad funkcjonowania TS UE? Dlaczego?
Sędziowie z nominacji politycznej państwa delegującego. Według jakiego kryterium?
Wyroki wydawane przez jednego sędziego który później rozpatruje jednoosobowo odwołanie od wydanego przez siebie wyroku? To patologia w czystej postaci.
TS UE działa dzisiaj niczym Sąd Ostateczny. Niestety, nie wobec wszystkich podsądnych.
Świadczy o tym ilość wydanych wyroków których nie ma kto wyegzekwować.

Marzycielom wydaje się że najwyższa pora na reformę tej patologii. Niestety, różnica między teorią i praktyką jest tu jak między niebem a ziemią. Dlaczego? To proste. Zbyt wielu ten model pasuje.
Po co tworzyć czytelne zasady?
Najlepiej łowi się ryby w mętnej wodzie.

05 grudnia 2021

Komu Polska jest solą w oku?

Nie chcę być cyniczny, czy tylko złośliwy, ale to co się dzieje w ostatnich miesiącach wokół Polski ma wszelkie znamiona schizofrenii bezobjawowej.
To dotyczy mediów wszelakich i osób produkujących się w nich.
Z jednej strony zmasowany atak z udziałem tubylczej opozycji. Warto się pokusić o ustalenie ilu z nich robi to z przekonania, ilu z polecenia partyjnego, a ilu tylko dla mamony?
Do tego próby desantu, na naszej wschodniej granicy, darmozjadów z Azji i Afryki.
Pod płaszczykiem poparcia dla skutecznej obrony zewnętrznej granicy UE następuje kopanie nas po kostkach za brak akceptacji dla kolejnych „genialnych” pomysłów komisarzy unijnych, wspieranych przez europejskie lewactwo spod znaku LBGTQ i innych odchyłek od tego co jeszcze niedawno uważano za normę.
Jeżeli zagrożone jest bezpieczeństwo granicy zewnętrznej UE to w normalnie funkcjonującej strukturze społecznej powinna być udzielona realna i bezwarunkowa pomoc, adekwatna do tego zagrożenia. Tymczasem co mamy? Zatroskanie, czy tylko zaniepokojenie sytuacją, wyrażane przez zdecydowaną większość przywódców państw członkowskich UE. I nic poza tym. Ich to nic nie kosztuje.
Pomoc finansowa owszem jest, ale dla Białorusi, żeby nie obciążali swego budżetu kosztami utrzymania w strefie granicznej turystów sprowadzanych na zwykłe wizy turystyczne tyle, że z obietnicą /nie wiem czy pisemną/ puszczenia przez zieloną granicę do UE.

Unijna agencja Frontex https://frontex.europa.eu/pl/o-nas/czym-jest-frontex-/ powołana do pomocy w ochronie granicy zewnętrznej UE efektywnie nie robi w tej sprawie nic. Jest to o tyle dziwne że nasza opozycja nie wyobraża sobie obrony granicy UE bez zaangażowania Frontexu.
Jest to co najmniej niezrozumiałe z logicznego punktu widzenia.
Fronex to wszystkiego około 1,5 tys. urzędników, a na granicy polsko-białoruskiej zebrano dotychczas około 20 tysięcy funkcjonariuszy Straży Granicznej, Policji i wojska. Te siły zgromadzono przeciwko bliżej nieokreślonej grupie „turystów” ściągniętych na Białoruś samolotami białoruskich linii lotniczych Belavia z Rosji, Azji i Afryki. Liczebność tej grupy jest ruchoma, oceniana nawet na ponad 30 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci.
Jak wygląda w praktyce działanie Frontexu? Przykład, za https://twitter.com/sbalcerac... 10 urzędników unijnego @Frontex przybyło do Finlandii, by bronić 1340 kilometrów granicy z Rosją Putina. Jeden urzędnik przypadnie na 134 km granicy. Nabiegają się.
Co mieli by robić urzędnicy Frontexu na granicy polsko-białoruskiej? W jakiej liczbie by się tam pojawili?
Tu mamy do czynienia z ową schizofrenią.

Straż Graniczna i służby ją wspomagające ma do wyboru:
- nie dopuścić do nielegalnego przekraczania granicy przez „turystów” Łukaszenki,
- przyjmować i rozpatrywać wnioski azylowe; trudność polega na tym, że wnioski powinny być składane na oficjalnym przejściu granicznym lub w przedstawicielstwie Polski /ambasada, konsulat/ albo
- przepuszczać „jak leci” wszystkich chętnych bo są oni zainteresowani wyłącznie dotarciem do Niemiec lub innego państwa Europy zachodniej.

Gdzie tkwi „haczyk”? Jest i to nie jeden.
Celem jest wywołanie chaosu w Europie, w odwecie za kwestionowanie przez UE, w tym Polskę, legalności wyborów prezydenckich na Białorusi. Łukaszenka chowa się za plecami Putina i stąd jego odwaga.
Możliwe też że zamieszanie na naszej wschodniej granicy ma być przykrywką dla kolejnej wojny na wschodzie Ukrainy. Ustalono już możliwy termin rozpoczęcia działań wojennych. To marzec 2022.
Możliwe też że to element szantażu Rosji wobec UE i NATO. To nie tylko sprawa NS2.

Rosja nie rezygnuje z roli rozgrywającego w Europie, zwłaszcza wobec postawy USA prezentowanej za rządów nowego prezydenta. To nie tylko ewakuacja z Afganistanu.
Narastanie chaosu pogłębiają deklaracje nowego rządu Niemiec które prą do utworzenia z UE superpaństwa pod ich przywództwem i za aprobatą USA. Zadanie trudne i raczej nierealne z powodu narastającego oporu wielu państw członkowskich UE.
Niemcy nie przebierają w środkach do realizacji swego celu. Powszechnie wiadomo że to oni pociągają za sznurki w Brukseli, w większości struktur KE. Są to typowe wymuszenia rozbójnicze, wbrew prawu przyjętemu przez państwa członkowskie przy akcesie do UE.
Warto dzisiaj postawić pytanie czy Niemcy mają w zanadrzu wariant zapasowy dla swego obłąkanego pomysłu?
Ich akolici rozpuszczają plotki o możliwym Polexicie, ale doskonale wiadomo że to w interesie Niemiec jest usunięcie Polski z UE. Chociażby dlatego że Polska zbyt dobrze radzi sobie gospodarczo w dzisiejszych trudnych czasach. Polska konsekwentnie potwierdza, że Polexit to wymysł propagandowy opozycji.
Faktem też pozostaje, że według aktualnego stanu prawnego nie ma możliwości wypchnięcia Polski z UE wbrew jej woli.

Jest też realna taka możliwość. Inspiracja do rozgrywających się wydarzeń leży poza kompetencjami wszystkich wyżej wymienionych.
Tu trzeba odgrzać pewne informacje z przeszłości.
Kto jest inspiratorem skoordynowanych działań mających na celu „zasilenie” starej Europy masą roszczeniowo nastawionych, w większości młodych, głównie mężczyzn, amatorów łatwego życia na koszt innych, w dodatku fanatyków religijnych?
Pada tu oczywiście nazwisko Soros.
Moim zdaniem nie tylko o niego chodzi. Jeden człowiek, nawet z duuużymi pieniędzmi nie jest aż tak wpływowy. Ciekawych wyniku tego eksperymentu musi być więcej.
O co w nim chodzi? O wymieszanie w krótkim czasie ras, kultur i religii.
Pytanie staje się teraz trywialnie proste: czy Europa, zwłaszcza ta „stara”, potrafi się skutecznie obronić przed wdrożeniem tego planu? A może raczej czy zechce? Czy sprawy zaszły już tak daleko że jest za późno na przeciwdziałanie?

Co możemy dostrzec, po pierwszej fali „nachodźców” w państwach dotkniętych tą plagą?
Po pierwsze brak chęci do asymilacji w nowym środowisku społecznym. Wystarczy spojrzeć na Francję, czy Szwecję.
Problem braku asymilacji przybyszów w Europie znany jest od dawna. Z jednej strony dotyczy przybyszów z dawnych kolonii w Afryce, a z drugiej gastarbeiterów z Turcji napływających latami do Niemiec. Jednym z powodów jest bariera językowa. Nie zapominajmy jednak o różnicach kulturowych i wyznaniowych.
Po drugie dynamiczny rozwój przestępczości zorganizowanej. Znowu to samo co wyżej. Na terenie Francji czy Szwecji powstały enklawy do których postronni nie mają wejścia. Nie są od tego wolne miasta niemieckie, z Berlinem włącznie. Jest jeszcze gorzej. Tam nawet policja boi się wejść. Dopiero poważne sprawy kryminalne /morderstwa czy porachunki gangów/ powodują wejście dużych sił policyjnych.
To są jednak działania doraźne.
Wielu z rozrzewnieniem wspomina dawne lata kiedy czuliśmy się bezpiecznie na ulicach i nie tylko. I to o każdej porze dnia.
Kolejny skutek tego najazdu współczesnych Hunów to brak poszanowania dla religii i kultury „autochtonów” czyli rdzennych europejczyków.  
Jeszcze niedawno trudno było sobie wyobrazić atak na duchownych czy miejsca kultu religijnego.
Dzisiaj to spowszedniało.
Europa stacza się po równi pochyłej. Czy mamy do czynienia z efektem kuli śnieżnej?

p.s. Wrócę jeszcze do obecnych zajść na granicy polsko-białoruskiej.
Konfliktu nie jesteśmy w stanie zakończyć póki paraliżuje nas strach o to co inni powiedzą.
Nie wiem kto jest doradcą naszych rządzących, ale uważam że obecna postawa obrońców tej granicy jest najgłupsza z możliwych. Tak nie wolno postępować.
Turyści Łukaszenki i służby białoruskie wychodzą z założenia że im wszystko wolno bo nie będzie zdecydowanej reakcji po polskiej stronie. To rozzuchwala.
Obrona granicy nie polega na cierpliwym znoszeniu agresji służb białoruskich i obcokrajowców zmierzających za wszelką cenę do UE. To nie zawody Punch Down.
Egzekwowanie prawa do czegoś nas zobowiązuje. Nadmiar wyobraźni szkodzi. Nam.
Pora zdać sobie z tego sprawę.
Straszenie a wprowadzanie gróźb w życie to dwa różne światy. Postawienie na ostrzu noża sprawy spokoju na granicy polsko-białoruskiej zmusi KE do zdecydowanego stanowiska w rozmowach z Rosją. Działania wojenne na pewno nie przyniosą dobrobytu ani Rosjanom ani Białorusinom.
Zamknięcie granicy polsko-białoruskiej to najmniejsza strata dla Polski. Straty innych będą większe. 

 

03 grudnia 2021

Skąd się wziął światowy kryzys energetyczny w XXI wieku?

Ucichło wokół KWB Turów, ale problem nie zniknął. Po części winna jest wymiana rządu w Czechach. Przesuwa się punkt ciężkości debaty ale tylko pozornie.
To kolejne nasze never ending story.
W dyskusji wokół KWB Turów nie podnosi się problemu przyszłości energetyki, nie tylko w Polsce.
To co ma być dyskusją faktycznie jest powierzchownym ślizganiem się po temacie, a w realiach krajowych chodzi o dokopanie rządzącym.
Kryterium oceny jest koniunktura na rynku energetycznym.
Jakie są intencje UE czy tylko jej czołówki, czyli Niemiec wspieranych przez Francję i wszelkiej maści organizacje proekologiczne?
Doprowadzić do wyeliminowania węgla brunatnego, kamiennego i atomu. To są hasła kolejnych COP.
Te zapędy idą dalej. Przyszłością energetyki ma być OZE, fotowoltaika, farmy wiatrowe itd.

Szczytne hasła to jedno, a szara rzeczywistość to drugie.
W czołówce hipokrytów są bez wątpienia Niemcy.
W 2017 roku Niemcy pozyskiwali energię elektryczną z:
- węgla brunatnego  24%,
- węgla kamiennego  16%,
- gazu 8%,
- biomasy 9%,
- wody 4%,
- wiatru 18%,
- słońca 8%,
- energii jądrowej 13%.
Energetyka konwencjonalna zabezpieczała im łącznie 62% zapotrzebowania na energię elektryczną.
Wszystkie podejmowane w świecie zabiegi zmierzają do redukcji emisji CO2.
Zadziwiające, że tej propagandzie uległ bezkrytycznie współczesny świat. Z wiedzą naukową i logiką ma to niewiele wspólnego. Dzisiaj na wycofanie się z tych bredni raczej nie ma szans, chociaż niczego nie wykluczam.
„Reformatorów” ogarnął jakiś amok.
W 2017 roku Niemcy zakładali redukcję emisji CO2 w 2020 roku o 40% w stosunku do stanu z 1990 roku. 
Szerzej opisano sprawy tu https://wysokienapiecie.pl/6607-trudny-zwiazek-niemiec-z-weglem/
Pomysł ciekawy, ale zadam pytanie jakim kosztem ma być osiągnięty? Chodzi również o koszty społeczne.
Wyniki uzyskane w 2019 roku https://www.google.com/search?q=produkcja+energii+elektrycznej+w+niemczech+2019&tbm=isch&client=firefox-b&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwiBpJrj6KnzAhXD6CoKHRmpAA4QrNwCKAB6BQgBEOUB&biw=1264&bih=676  

Niemcy w swych poczynaniach są bardzo przebiegli. Tak naprawdę chodzi im głównie o eliminowanie konkurencji. Wykorzystują swą przewagę techniczną i technologiczną, a także szukają rynków zbytu dla swych nadwyżek produkcyjnych, również w obszarze wytwarzania energii elektrycznej.
Działają z wyprzedzeniem lat, a może i dziesięcioleci. Zawsze jednak dorabiają do swych poczynań odpowiednio atrakcyjną narrację.
Udzielają dobrych rad innym chociaż sami są z nimi na bakier.
Doświadczamy tego ostatnio za sprawą kryzysu energetycznego. 
Zawirowania w małych gospodarkach na świecie przeszłyby na pewno bez echa. Jednak problem dotknął gigantów a tym udało się rozhuśtać rynki światowe. Podobno jest to pokłosie pandemii covid-19.

Moim zdaniem problem jest o wiele bardziej złożony. Po prostu w jakimś momencie problem wymknął się spod kontroli.
Co się kryje za obecnym światowym kryzysem energetycznym?
Przegląd sytuacji można znaleźć tu https://wysokienapiecie.pl/42076-skad-sie-wzial-nagly-kryzys-energetyczny/
Obecny kryzys jest sumą wielu zdarzeń, nie zawsze przypadkowych.
Ze względu na ich skalę największy wpływ ma sytuacja w Chinach. Wydarzenia które mają tam miejsce w bieżącym roku /walka z korupcją, powodzie, wyzerowanie zapasów węgla po zimie, zapowiedź surowej kolejnej zimy, konflikt handlowy z Australią/ spowodowały gwałtowny wzrost zapotrzebowania na węgiel i gaz, a to spowodowało skokowy wzrost cen na rynkach światowych.
Rynki światowe nie są w stanie zaspokoić potrzeb bieżących Chin na poziomie znacznie ponad 60 mln ton węgla kamiennego. Co to jest wobec około 4 mld ton ich rocznego zużycia.
Wskutek powodzi zawieszono w Chinach wydobycie węgla w 60 kopalniach odkrywkowych.
Tu wypada przypomnieć, że węgiel kamienny na świecie wydobywany jest również w kopalniach odkrywkowych np. w Australii czy USA.
Teoretycznie węgiel jest ale nie ma możliwości jego dowozu w ilościach wynikających z obecnego zapotrzebowania Chin. W sferze zainteresowania jest Australia, Rosja i Mongolia.
Nie trzeba czekać zimy bo blackouty w Chinach już są.

To wszystko spowodowało wzrost zapotrzebowania na gaz. Niestety tu też są problemy logistyczne.
Deficyt surowców energetycznych to dzisiaj nie tylko problem dla Chin.
Nieszczęścia chodzą parami, a czasem większą gromadą. Pojedyncze katastrofy mogą być mało odczuwalne. Gorzej gdy w krótkim czasie zdarzy się ich więcej.
Ten rok obfitował w pożary. Na Syberii pożar tłoczni gazu skomplikował dostawy z Jamału do Europy.
Inny pożar zredukował dostawy gazu z Norwegii. Wznowienie pracy to najwcześniej koniec marca 2022. Mówiąc o dostawach gazu z USA trzeba pamiętać że to gaz łupkowy o innej charakterystyce pozyskiwania, a dodatkowo traktowany przez administrację Bidena jako źródło dodatkowych wpływów podatkowych, a to przekłada się na opłacalność wydobycia.
Specyfika rynku amerykańskiego jest taka że nie ma możliwości zawierania kontraktów długoterminowych. Krótko mówiąc gaz z tego kierunku będzie drogi.
Europa też padła ofiarą własnej przebiegłości. W 2020 roku UE zmusiła Gazprom żeby 50% gazu sprzedawał w transakcjach spot, a nie w przedłużonych kontraktach długoterminowych.
Efekt końcowy widzimy. Ceny poszybowały w kosmos. I to nie tylko na surowce energetyczne.
Brakuje wszystkiego bo nie ma wystarczających zapasów magazynowych, a bieżące wydobycie na świecie schodzi na pniu. Nie daje rady również transport i to zarówno morski jak i lądowy.
Wiele gospodarek w świecie płaci dzisiaj frycowe za brak zdolności przewidywania i chęć maksymalizacji zysków.
Magazyny i składowiska w większości są puste. Węgla nie ma bo jest passe. Gorzej, w UE są puste magazyny gazu ziemnego, bo GAZPROM prowadzi swoją politykę cenową i „zapomniał” je napełnić przed zimą.
Lata stabilizacji spowodowały, że wiele państw zrezygnowało z umów długoterminowych na rzecz zakupów na giełdzie. https://businessinsider.com.pl/poradnik-finansowy/rynek-spot-co-to-jest-na-czym-polega/jv6vkyk
W tle jest NS2. Opóźnienie jego uruchomienia jest w dużym stopniu przyczyną obecnych problemów UE.
Zmiany cen gazu w UE w latach 2019-2021przedstawiono w tabeli w tym artykule https://wysokienapiecie.pl/42076-skad-sie-wzial-nagly-kryzys-energetyczny/
Na rynku hurtowym jest to wzrost ponad 4-krotny, a dla gospodarstw domowych o około 14%.
Do pełni „szczęścia” trzeba dołożyć awersję do energetyki jądrowej.
Po katastrofie w Fukuszimie rząd Merkel zdecydował o wyłączeniu do 2022 roku wszystkich niemieckich elektrowni jądrowych. Czym zastąpić ten ubytek mocy w bilansie energetycznym Niemiec?
OZE się nie sprawdza. Na dzisiaj Niemcy pokrywają 40% zapotrzebowania z OZE i 10% z gazu ziemnego. Słońce nie zawsze świeci, wiatr nie zawsze wieje, więc potrzebne są rezerwy mocy. Do tego trzeba dodać manipulacje /awarie, nieplanowe remonty/ z dostawami gazu po stronie Gazpromu.
Przy kumulacji negatywnych oddziaływań energetyka niemiecka może stracić około połowy mocy wytwórczych przy braku możliwości szybkiego ich uzupełnienia.

W Polsce to zagrożenie blackoutem jest mniejsze bo około 75% energii wytwarzają elektrownie węglowe. Minusem jest import węgla który jednak dezorganizuje rynek wewnętrzny.
Mankamentem są sieci przesyłowe. Są wyeksploatowane, a proces modernizacji przebiega zbyt wolno.  Zresztą, w naszych warunkach klimatycznych, w okresie zimowym /skoki temperatury w okolicach 0 Celsjusza nie są rzadkością/. Oblodzone sieci przesyłowe walą się niczym domki z kart.   

Po drugiej stronie mamy restrykcyjne plany ograniczenia emisji CO2. Ceny uprawnień do emisji CO2 biją kolejne rekordy https://spidersweb.pl/bizblog/ceny-emisji-co2-rekord-4/ Aktualnie zbliżają się do 80 euro za tonę emisji CO2, a specjaliści uważają że nie jest to ostatnie słowo.
Oczywiście ceny węgla i gazu nie stoją w miejscu, a odpowiadają one za 35% wytwarzanej w UE energii elektrycznej.
Dla KE ważniejsza jest idee fixe jaką jest walka z ociepleniem klimatu niż zażegnanie niepokojów społecznych spowodowanych widmem blackoutów.

Problem z węglem nie powstał z dnia na dzień.
Problem Polski polega na tym, że nie chcemy uczyć się na błędach cudzych. Z uporem powtarzamy cudze błędy i ponosimy bezsensownie ich koszty.
Internet ma to do siebie że materiały w nim zamieszczone na ogół nie znikają.
Przykładem jest ta notatka sprzed 5 lat  https://wdolnymslasku.com/2016/09/23/dlaczego-polskie-kopalnie-sa-nierentowne-bo-niemcy-chca-je-wykupic/
O tym że na rynku surowców energetycznych będzie ciężko Niemcy wiedzieli wcześniej. Stąd ich zainteresowanie węglem z Polski. https://www.google.com/search?q=niemcy+kupuj%C4%85+w%C4%99giel&client=firefox-b&sxsrf=AOaemvLkZ-YE6jPziiow4GqhtxyLrFqmfw:1637533162028&ei=6sWaYYqSAZCEwPAP69mCsAg&start=30&sa=N&ved=2ahUKEwiKr7izvqr0AhUQAhAIHeusAIY4FBDy0wN6BAgBEEA&biw=1280&bih=678&dpr=1

Wnioski?
Moim zdaniem Polsce blackouty tej zimy jeszcze nie grożą. Lokalnie są możliwe ze względów pogodowych, ale to może zdarzyć się zawsze. Patrząc perspektywicznie, może być różnie.
Zbyt pochopnie podporządkowujemy się kolejnym durnym pomysłom komisarzy unijnych.
Nasza gospodarka, a ściślej społeczeństwo, nie będą w stanie wytrzymać drakońskich ograniczeń wynikających z kolejnych pomysłów kacyków brukselskich. 
Chyba że komuś zależy żeby konflikt ze wschodniej granicy rozlał się na cały kraj.

27 listopada 2021

Quo vadis Covid-19?

Na obecnym etapie pandemii covid-19 trudno o jakieś konstruktywne wnioski.
W liczbach wygląda to tak https://www.worldometers.info/coronavirus/
Na skalę masową są stosowane szczepionki profilaktyczne, wątpliwości wzbudza ich skuteczność.
W użyciu są jedno dawkowe i dwu dawkowe. Okazuje się że dość szybko tracą swe właściwości i trzeba stosować dawki przypominające. Złośliwcy już wiedzą że te dawki przypominające zadomowią się u nas jak szczepionka przeciwko sezonowej grypie.
Trwa swego rodzaju wyścig z czasem. Pojawiają się kolejne fale pandemii, a jednocześnie poszczególne państwa starają się zaszczepić jak najwięcej swych obywateli. Trudno jednak uchwycić wzajemny związek między wyszczepieniem a bieżącą ilością zakażeń.
W samej Europie jest różny stopień wyszczepienia, jednak nic konkretnego stąd nie wynika.
Manipulując statystykami można dowieść wszystkiego.
Zaczyna się od tego że wskazuje się prymusa szczepień profilaktycznych. I co dalej?
Przez kilka miesięcy tego roku prymusem był Izrael. Zanotowano tam największy procent wyszczepienia społeczeństwa. W pierwszej fazie szczepiono tylko osoby dorosłe, powyżej 16 roku życia. Mniej się mówi że szczepiono tylko Izraelczyków, pomijając mieszkańców Autonomii Palestyńskiej /około 4 mln ludności/. W rezultacie osiągnięto sukces połowiczny.

Wirus mutuje i to dość szybko. Teraz w obiegu jest mutacja delta, a ostatnie dni przyniosły mutację omikron rodem z RPA. Kolejne mutacje są coraz bardziej agresywne i trudne w leczeniu. Nie ma też szczepionki uniwersalnej. Trzeba ją systematycznie doskonalić. Szczepionka na mutację omikron może pojawić się dopiero za jakieś trzy miesiące, a za dwa-trzy tygodnie będzie wiadomo jak reaguje omikron na dotychczas stosowane szczepionki.
Inną ciekawostką są fale pandemii. Po pierwszej fali przyszła druga, po niej trzecia, w Japonii szykują się do walki z szóstą. Jednocześnie optymiści twierdzą że pandemia wygaśnie w sposób samoistny na wiosnę 2022 roku. Komu wierzyć?

W pierwszych miesiącach pandemii powszechne było pytanie kiedy pojawi się szczepionka profilaktyczna? Kiedy zaczęto szczepić zaczął się cyrk kolejkowy /walka o miejsce w kolejce/.
Teraz nie ma chętnych do szczepienia się, a szczepionki zalegają w magazynach.
Szczepionka miała być antidotum, a tymczasem nie wiadomo co konkretnie daje?
Po pierwsze nie chroni przed zarażeniem. Zapewnia lżejszy przebieg choroby. Redukuje ilość przypadków śmiertelnych wśród chorych.
Zaszczepiony może dostać tzw. paszport covidowy. Ma on znaczenie dla podróżujących samolotami.
To tylko część prawdy, bo linie lotnicze wymagają ważnego testu covidowego. Paszportu może wymagać pracodawca, ale ten wymóg nie jest jeszcze w Polsce prawnie uregulowany.
Dalej chaos pogłębia się. W tzw. zamkniętej przestrzeni publicznej wszyscy muszą nosić maseczki ochronne. Dotyczy to komunikacji publicznej oraz przebywania we wszelkich publicznych pomieszczeniach zamkniętych. Pozostaje kwestia egzekwowania tego zalecenia.

Kolejne mutacje covid-19 atakują coraz młodszych. Początkowo mówiono że dzieci mogą przenosić wirusa ale same nie chorują. Dzisiaj dopuszcza się już szczepienie dzieci powyżej 5 roku życia.
W szpitalach są chore dzieci w wieku kilku tygodni.

Walka z pandemią przypomina pogoń za własnym ogonem.
W Europie jest znacznie ponad 1 milion /brak dokładnych danych, może być drugie tyle/ nielegalnych przybyszów z Azji i Afryki których stanu zdrowia epidemicznego nikt nie kontroluje.  

Z upływem czasu pada wiele mitów jakie towarzyszą trwającej pandemii.
Przechorowanie nie eliminuje ponownego zachorowania. W realu dość częste są takie przypadki.
Istotnym wątkiem są testy https://diag.pl/pacjent/koronawirus/rodzaje-testow-w-kierunku-covid-19/
a konkretnie ich wiarygodność.

Można dyskutować czy szum medialny wokół pandemii covid-19 jest adekwatny do publikowanych statystyk zakażeń i zgonów. Według statystyk WHO /27.11.2021/ na świecie odnotowano ponad
261 mln zakażeń i ponad 5,21 mln zgonów. W Polsce jest to odpowiednio 3,48 mln i 82,986 tys.
Pytanie na ile te dane odpowiadają stanowi faktycznemu?
Po pierwsze nie wszystkie państwa przekazują rzetelnie dane o przebiegu pandemii, a po drugie,
w pierwszych miesiącach pandemii zgony z powodu covid-19 łączono ze zgonami z powodu chorób innych, nazywanych związanymi. Większość zgonów dotyczyła osób starszych, schorowanych,
o małej odporności immunologicznej. Najwięcej zgonów miało miejsce w domach opieki. 
W Polsce statystyki były związane z refundacją leczenia przez NFZ. Za pacjenta z covid-19 była wyższa refundacja.
Szczepienia zmieniły ten obraz. Chorują coraz młodsi. Chorują również zaszczepieni. Poza tym covid-19 ma już czwartą mutację, a nazwa wyjściowa pozostaje bez zmian. Modyfikowana jest również szczepionka, czyli coś jest na rzeczy.
Zmienia się podejście do chorych którzy mają większe szanse na wyleczenie. Pojawiają się skuteczne leki na covid-19.
Tu też mamy ciekawą sytuację. Do leczenia dotychczas dopuszczono /EMA/ 2-3 leki. Kilka jest w trakcie dopuszczania.
Ciekawostką jest coś innego. Wielu lekarzy korzystając z własnego doświadczenia zawodowego leczy chorych na covid-19 lekami powszechnie znanymi od lat, ale przeznaczonymi do leczenia innych chorób. To nie tylko amantadyna.
Przy okazji można obserwować walki klanów profesorskich które ciągają takich lekarzy przed komisje etyki lekarskiej posuwając się nawet do groźby wykluczenia z zawodu lekarskiego.
Wystarczy przypomnieć sprawę dra Bodnara z Przemyśla.

Covid-19 jeszcze długo nie będzie tematem zamkniętym. Nie ma więc mowy o podsumowaniu czy wyciąganiu wniosków na przyszłość.
Po pierwsze nie wypracowano uniwersalnej profilaktyki. Zasadą jest „może pomoże”.
W wojskowości jest to znane jako rozpoznanie bojem.
W początkowej fazie pandemii nie znane były środki do walki z nią. Przykładem może być lekceważący stosunek do stosowania maseczek ochronnych. Dzisiaj ze środków ochronnych wycofano przyłbice i bandany.
Procedury postępowania w walce z covid-19 opracowywano „w marszu”.
Brakowało wszystkiego, włącznie z odpowiednią liczbą specjalistycznych łóżek szpitalnych i personelu medycznego przeszkolonego do leczenia chorych na covid-19. Remedium miały być respiratory które wymagają fachowej obsługi. Brak wykwalifikowanych operatorów /tak naprawdę doświadczonych anestezjologów/ powoduje że chory pod respiratorem ma małe /około 30%/ szanse na przeżycie. Tymczasem czytam coś takiego https://www.termedia.pl/koronawirus/Prof-Piotr-Kuna-Trzeba-robic-wszystko-aby-pacjenta-z-COVID-19-nie-podlaczac-do-respiratora,44136.html

Problemem są skuteczne metody przerwania łańcucha zakażeń.
Poza szczepieniami profilaktycznymi duże nadzieje wiązano z testami. Przykładem jest Słowacja gdzie testowano 100% dorosłej populacji. Jeszcze na początku lipca 2021 Słowacja była w UE stawiana jako przykład dla innych skutecznej walki z pandemią. https://www.pism.pl/publikacje/Slowacja_w_walce_z_pandemia_COVID19_i_jej_skutkami_dla_gospodarki
Przyszła jesień i sukces diabli wzięli. Skala zakażeń jest tak duża że rząd zdecydował o ponownym wprowadzeniu lockdownu, tym razem na dwa tygodnie https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/europa/news-lockdown-na-slowacji-dla-wszystkich-jest-decyzja-rzadu,nId,5665692#crp_state=1  Słowacja jest kolejnym krajem, po Austrii, gdzie wprowadzono całkowity lockdown.
Nie ma co owijać sprawy w bawełnę. Kolejny lockdown odbija się niekorzystnie na kondycji gospodarki słowackiej. To dotyczy całej Europy. Różna jest tylko skala ponoszonych strat.
Podkreślam że lockdown na Słowacji traktuje jednakowo osoby zaszczepione jak i niezaszczepione.
Zła informacja jest taka że na Słowacji zaszczepiło się 47,33 proc. mieszkańców, co odbiega od średniej europejskiej. Prymusi np. Holandia, mają ten wskaźnik powyżej 76% czyli przekroczyli próg odporności populacyjnej. W tejże Holandii stwierdzono ostatnio 23 709 nowych zakażeń. Wnioski?

Bardzo ciekawe obserwacje ze Szwajcarii przedstawia http://valser.szkolanawigatorow.pl/moj-ostatni-tekst-na-rok-2021
Czy nas też to czeka?

Próba podsumowania skutków dotychczasowego przebiegu pandemii sprowadza się do tego że jej prawdziwe cele są ukryte.
Groźna w skutkach nie jest liczba zakażeń i zgonów. Groźne są lockdowny. Mało rozpoznane są skutki przechorowania covid-19. Nie każdy ozdrowieniec wychodzi z choroby obronną ręką.

Tematem samym w sobie są skutki gospodarcze. Te już odczuwalne i przewidywane w perspektywie najbliższych lat.

Coraz częściej mówi się o skutkach społecznych.
Ten wątek trzeba rozpatrywać w kilku płaszczyznach.
Na czoło wysuwa się sfera zdrowia fizycznego i psychicznego. Rzucenie wszystkich sił i środków na walkę ze skutkami covid-19 powoduje zmniejszenie dbałości o chorych na inne choroby i schorzenia przewlekłe. Opozycja w Polsce zwraca uwagę na znaczny wzrost zgonów z powodów innych niż covid-19. Tego faktu nie da się ukryć. Cmentarze nie kłamią.

Innym problemem jest stan zdrowia psychicznego społeczeństwa, zwłaszcza jego młodszej części. Dlatego dzisiaj rząd stara się ograniczać do niezbędnego minimum naukę zdalną.
Gorzej jest z dorosłymi. Tu mamy wszystko czego dusza zapragnie. Tylko, czy tego akurat pragniemy?
Bo „na stole” są problemy z pracą /realna groźba bezrobocia/, szeroki repertuar używek, problemy rodzinne, wzrost kosztów utrzymania spowodowany wzrostem cen paliw, energii elektrycznej i postępującą inflacją.

Poza tym każdy w swoim otoczeniu widzi co się święci.

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...