Jestem człowiekiem małej wiary, albo małej wyobraźni,
albo jedno i drugie.
A może to zupełnie inny problem?
Sporadycznie pojawiają się głosy, że po zakończeniu wojny na Ukrainie, sprawcy
zbrodni wojennych powinni stanąć przed międzynarodowym trybunałem który
powinien osądzić i ukarać ich zbrodnie.
Powinni, ale czy staną? Realnie na dzisiaj to marzenie ściętej głowy. Takie
jest moje zdanie.
Rosja ostentacyjnie, na każdym kroku, pokazuje że wszelkie umowy międzynarodowe
ich nie dotyczą.
Są pewni swego. Na jakiej podstawie?
W ich mniemaniu oni ustalają prawo i je po swojemu egzekwują.
Na tym jadą skutecznie od zakończenia II WW. W procesie norymberskim
występowali tylko jako oskarżyciele mimo, że mają na koncie zbrodnie
ludobójstwa, w tym Katyń.
Później również nie zdarzyło się żeby zasiedli na ławie oskarżonych. A mają
sporo za uszami.
Trwa zastanawianie się czy tzw. reszta świata znajdzie w sobie wolę żeby
doprowadzić Federację Rosyjską do porządku?
Osobiście uważam to za political fiction. Świat nie dopuszcza do siebie
świadomości, że zachłanność Rosji nie zna granic. Dzicz to jest mało
powiedziane. Prędzej barbarzyńcy z epoki Hunów.
Zawodzą wszelkie kalkulacje że interesy Rosji będą zbieżne z interesami innych.
Rosja chce być pępkiem świata.
Co jeszcze musi się stać żeby ta tzw. reszta świata zdobyła się na stanowcze
WYSTARCZY?
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Szanse na stworzenie jednolitego frontu
przeciwko Rosji są dzisiaj minimalne żeby nie powiedzieć żadne. Za duża
rozbieżność interesów, a przy tym faktyczna bezsilność tej części świata
wynikająca z oportunizmu.
Przytaczany jest taki argument: gdzie był ten cywilizowany rzekomo świat
podczas ludobójstwa Khmerów, walk etnicznych między Tutsi i Hutu, wojny w
Sudanie, okrucieństw żołnierzy Państwa Islamskiego. Była też, a jakże Europa, ściślej Bałkany.
Czy ktoś podliczył ile istnień ludzkich pochłonęły te bezsensowne wojny? To są
na pewno dziesiątki milionów zabitych, nie licząc rannych i trwale
okaleczonych. A straty materialne?
Dzisiaj nie ma ciągle jednolitego frontu protestu światowej opinii publicznej,
szczególnie jego europejskiej części. Świadczy to o tym, że propagandzie
rosyjskiej udało się skutecznie wyprać ludziom mózgi, raczej trwale zmienić ich
system wartości, a także jak głębokie są uwikłania polityczne i biznesowe.
Powtarza się sytuacja, że im dalej od granicy z Rosją tym więcej poparcia dla
rosyjskich zbrodni na Ukrainie. To dotyczy nie tylko Europy.
Podobnie kalkuluje wiele państw Afryki, Ameryki Południowej czy Azji.
Nikogo już nie dziwi poparcie Rosjan dla polityki Putina, ale globalnie jest
nad czym zastanowić się https://mobirank.pl/2022/03/04/ktore-kraje-potepiaja-a-ktore-popieraja-atak-rosji-na-ukraine/
Najświeższe oceny https://wiadomosci.onet.pl/swiat/rosja-ukraina-36-dzien-inwazji-relacja-na-zywo/1fc93lj
mogą wprawiać w osłupienie, ale tylko obcokrajowców. Nie Rosjan.
Po ponad miesiącu wojny wzrost poparcia dla polityki Putina o 17%. Wzrost kursu
rubla mimo trwającej wojny. Czy to tylko przejaw szowinizmu?
Te dane pochodzą z Centrum Lewady, a więc trudno im zarzucić manipulację.
Oględnie mówiąc, wkurza mnie faryzejstwo polityków i mediów wszelakich. W
Polsce również.
Jak się dobrze wczytać w rozsiewaną propagandę widać, że wszyscy wszystko
wiedzą.
Tylko nic konstruktywnego z tego nie wynika.
Rosja od dziesięcioleci wie komu „podsypać” żeby mieć go po swojej stronie.
Można się spierać w którym miejscu to poparcie się zaczyna.
Przykładowo powiem że są to studia organizowane w Rosji dla obcokrajowców. Taki
absolwent staje się później ambasadorem Rosji w swoim kraju. Mówimy o
dziesiątkach czy setkach tysięcy ludzi.
To są również stypendyści i doktoranci.
Rosja przywiązuje wielką wagę do propagandy. Zyski są nieporównywalnie wysokie
w stosunku do ponoszonych nakładów.
Poczesne miejsce zajmują tu NGO’sy. To nie jest robota umownych „harcerzyków”.
Znowu mamy do czynienia z hipokryzją naszych obozów rządzących. Problem jest
dobrze znany i rozpoznany w Polsce, ale może właśnie dlatego nie ma chętnych
żeby się z nim rozprawić.
Czołówkę stanowią organizacje proekologiczne które faktycznie uprawiają
terroryzm ekologiczny. Oczywiście nie robią tego bezinteresownie ale
niekoniecznie świadomie.
Rosja nie pozwala na ich działanie u siebie. Ogólnie NGO’sy mają u nich
przechlapane.
Natomiast w Polsce działają bez specjalnych ograniczeń. Jest ich kilkaset i nie
zawsze wiadomo z jakich pieniędzy żyją. Wszelkie próby uporządkowania zasad ich
działania kończą się niczym.
Kto ma w tym interes i jaki?
Warto przypomnieć, że w tych organizacjach działają dzieci polityków z
pierwszych stron mediów.
Na koniec przypomnę że w podobny sposób od dziesięcioleci urabiają w Polsce
opinię publiczną Niemcy. Po stronie polskiej oficjalnej reakcji brak, a
rezultaty widoczne są gołym okiem.
Najbardziej rzuca się w oczy nierówność stron przy porównaniu sytuacji
mniejszości niemieckiej w Polsce i mniejszości polskiej w Niemczech. Po
pierwsze oficjalnie tej mniejszości w Niemczech nie ma bo nie pozwala na to
prawo niemieckie. Żeby było ciekawiej wobec Polaków z obywatelstwem niemieckim,
a więc Polonii, ma zastosowanie prawo ustanowione w III Rzeszy, znane pod nazwą
dekretu Goeringa. https://pl.wikipedia.org/wiki/Dekret_o_umocnieniu_niemiecko%C5%9Bci
W ostatnich dniach pojawił się nowy problem. Tak naprawdę nie jest nowy. On
tylko nasilił się.
Nazwę go perfidny cynizm. W Polsce i w b. demoludach jest doskonale znany i
rozpoznany.
Gorzej z tzw. starą Europą.
Chodzi o to, że w tygodniach poprzedzających inwazję na Ukrainie Rosja najpierw
inspirowała prowokacje z „turystami” Łukaszenki na granicy polsko-białoruskiej,
potem wprowadziła, w ramach ćwiczeń, ale na stałe, swoje wojska na Białoruś,
potem tygodniami trzymała duże związki taktyczne wzdłuż granicy z Ukrainą. Cały
czas uspokajano światową opinię publiczną, że to wszystko w ramach planowych
ćwiczeń. Wreszcie doszło do jawnej agresji którą dla zmyłki nazwano „operacją
specjalną”. Na czym ona faktycznie polega dowiadujemy się teraz, po wejściu wojsk
ukraińskich na tereny zdobyte, a później opuszczone przez wojska rosyjskie.
Operacja specjalna nie powiodła się. Dlaczego? To będą oceniali analitycy i
historycy wojskowości.
Operacja miała zakończyć się, po kilku dniach, klęską armii ukraińskiej i
wymazaniem Ukrainy z mapy politycznej. Tymczasem, po ponad miesiącu końca działań
wojennych nie widać i nie wiadomo jakie cele Rosja uzna za swój sukces
militarny.
Póki co ten miesiąc obnażył słabość wielkiej rzekomo potęgi militarnej za jaką
uważano armię rosyjską.
Straty w sile żywej przekraczają łączne straty poniesione przez 10 lat wojny w
Afganistanie. Do tego trzeba doliczyć upadek morale tej armii i oczywiście
straty w sprzęcie poniesione na polu walki.
Zanim ktoś zechce teraz komentować powinien odpowiedzieć sobie co wie o
mentalności Rosjanina?
Teraz trwa zastanawianie się co dalej? Z jednej strony w Turcji prowadzone są
rozmowy dwustronne między delegacjami Rosji i Ukrainy, a z drugiej strony
obserwowane są przegrupowania wojsk rosyjskich które mają doprowadzić do
skrócenia linii frontu, a także odtworzenia zdolności bojowej walczących i
często zdekompletowanych jednostek.
Podstawowe pytanie na dzisiaj brzmi: czym i kiedy ta wojna się zakończy?
Prawdziwej odpowiedzi chyba nikt nie zna. Możliwych wariantów jest kilka.
Rozwój wydarzeń w dużym stopniu zależy od zaangażowania UE i USA w dozbrajanie
wojsk ukraińskich, a to z kolei zależy od interesów głównie USA, bo UE ciągle
preferuje postawę zachowawczą i bardziej przychylną Rosji, za sprawą Niemiec i
Francji,
Dzisiaj nie wiadomo również jaki jest rzeczywisty cel rozmów w Turcji? Czy
Rosji chodzi jedynie o stworzenie wrażenia że jest skłonna do rozmów? Czy
chodzi o doprowadzenie do rozejmu?
Czy o zawarcie trwałego porozumienia
kończącego wojnę?
To ostatnie jest najmniej prawdopodobne.
Rozejm, ale na czyich warunkach? Rosji czy Ukrainy? Dużo będzie zależało od
postawy prezydenta Ukrainy który poddawany jest naciskom głównie Niemiec i
Francji.
Dzisiaj wiadomo że Rosja nie jest poważnym partnerem negocjacyjnym. Dają tego
dowody przy każdej okazji. Złożona obietnica nie ma dla nich żadnego znaczenia
wiążącego.
Sytuację komplikują potencjalni gwaranci wśród których wymieniani są Niemcy. Ci
sami którzy sabotują sankcje nakładane na Rosję i ci sami którzy kombinują na
wszelkie sposoby jak ograniczyć pomoc militarną dla Ukrainy.
Dzisiaj nikt nie mówi kto będzie płacił za odbudowę Ukrainy ze zniszczeń wojennych.
W mediach krąży informacja że Ukraina dziennie ponosi szkody materialne na
poziomie 10 mld USD.
Szczytem bezczelności, czy arogancji jest stanowisko Jeffreya Sachsa https://pch24.pl/jeffrey-sachs-ukraina-musi-natychmiast-spelnic-zadania-rosji-ekonomista-straszy-tez-nuklearna-zaglada/
Wszyscy zdają sobie sprawę że kraj trzeba będzie odbudowywać. To zajmie lata.
Poza tym kto zna odpowiedź na pytanie ilu Ukraińców wróci do kraju po
zakończeniu wojny, czy tylko działań wojennych? Dotychczas wyjechało ich blisko
4 miliony. Zabitych jeszcze nikt nie liczy.
p.s. Pisząc ten tekst trafiłem na to https://www.dlapolski.pl/ukraina-lezy-na-surowcach-wartych-biliony
Ten materiał dowodzi jak trzeba być ostrożnym w ferowaniu wszelkich
ocen.
Wojna wywołana przez Rosję naprawdę jest tylko zwalczaniem konkurencji,
wszelkimi dostępnymi środkami.
O tym nie wolno zapominać.