To pytanie nurtuje mnie od dawna. Poruszam się w obrębie budżetu domowego,
a w
rzeczywistości mam rozeznanie w wydatkach trzech rodzin. Tak wyszło.
Z pustego
i Salomon nie naleje. To oczywista oczywistość.
Pięknie. I co dalej?
Spróbuję po kolei.
Polska jest europejskim krajem średniej wielkości i średnio zamożnym. To
ostatnie za sprawą skutków drugiej wojny światowej. Mogło być lepiej, bo ta
wojna skończyła się ponad 75 lat temu.
Nawet dzisiaj miewam wątpliwości czy już jesteśmy na swoim.
W latach 80-tych zaświtała nadzieja, że teraz na pewno będzie lepiej.
Pozostała nadzieja, bo lepiej już było. Tak mówią dzisiaj sceptycy.
Nie poddajemy się. Mamy taką naturę, że ciągle próbujemy licząc, że w końcu się
uda wyjść na prostą. Ciągle mamy jednak pod górkę. Co szczególnie deprymuje,
również za sprawą braci Polaków.
Przez lata powojenne odbudowywaliśmy Polskę ze zniszczeń wojennych i grabieży
ze strony Niemiec hitlerowskich, a po nich naszych wyzwolicieli z Czerwonej
Armii.
W 1989 roku ci podobno mądrzejsi i bywali w wielkim świecie „wytłumaczyli” nam,
że to co było naszą dumą, cośmy odbudowali i zbudowali „tymi rencamy”, nie jest
warte funta kłaków.
Zburzyć szkoda, najlepiej rozdać, nawet za symboliczną
złotówkę chętnym, zwłaszcza obcym którzy będą wiedzieli co z tym „szmelcem”
zrobić. Wmawiano nam latami, że inni robią to lepiej i taniej. Zamiast
produkować, możemy kupować. Gotowe. Nie powiedzieli tylko za co?
Skąd wziąć
pieniądze?
Dzieci mówią że pieniądze bierze się z bankomatu. A dorośli? Z banku. Jakie to
proste!
Poniewczasie okazało się że roztrwoniliśmy dorobek ponad 40 lat powojennych
oraz pieniądze z wyprzedaży tego co udało się sprzedać.
Zakpiono z nas ponownie wprowadzając tzw. powszechne świadectwa udziałowe. https://pl.wikipedia.org/wiki/Powszechne_%C5%9Bwiadectwo_udzia%C5%82owe
Co się z nimi stało?
Skończyło się na tym, że trzeba znowu zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Za
to nieliczni wzięli się do … liczenia pieniędzy. Swoich. Powstały nowe fortuny.
Często z niczego. To taki polnische wirtschaft którego zazdroszczą nam różne
gamonie.
Na tym świecie nic nie jest wieczne i nic nie jest pewne.
Miało nas spotkać nowe szczęście za sprawą wejścia Polski do Unii Europejskiej.
Wielu z nas trudno uwierzyć, że co dobre dla innych nie musi być dobre dla nas.
Przytomniejsi zwracali uwagę, że w tym eurokołchozie są równi i równiejsi, o
czym lata wcześniej pisał Orwell w swej książce „Rok 1984”. Wyraziliśmy na to
zgodę, co kiepsko o nas świadczy.
Frustracja narasta, bo z upływem lat rośnie
świadomość, że sceptycy mieli rację.
Rozwojowo jesteśmy na etapie czegoś co nazwano III RP. Ponad 30 lat to dużo i
mało.
Dla jednych to więcej niż jedno pokolenie, dla drugich to tyle co nic
/wobec wieczności/.
Trudno się przyznać, ale w masie mamy pamięć akwariowej rybki. A szkoda.
Podejmując na bieżąco decyzje warto pamiętać sytuacje sprzed 20-30 lat.
Gwałtowne obniżenie standardu życiowego, inflacja /nasze milionowe zarobki/.
bezrobocie lokalnie przekraczające znacznie 30%, emigracja zarobkowa /na
zmywak/. Jakoś z tego wybrnęliśmy.
Było też coś ważnego, co doceniamy szczególnie teraz. Wokół naszych granic
panował pokój i spokój. Do tego stopnia, że wielu polityków zaczęło uważać, że wojska potrzebujemy tyle
żeby starczyło na defilady i na kontyngenty do misji pokojowych. Zrezygnowano z
obowiązkowego poboru. Szkoda pieniędzy.
Wojny i konflikty zbrojne trwają cały czas. Tyle że w bezpiecznej odległości od
Polski.
Nasi politycy sprawujący kolejno rządy po 1989 roku zapomnieli o historii, albo
pamiętali, ale próbowali nas uśpić. Chodzi o konsekwencje wynikające z naszego
położenia geopolitycznego.
Po 1989 roku nie udało się trwale uporządkować relacji z sąsiadami z zachodu i
wschodu. Poważnie?
W ostatnich dniach jeden z komentatorów zwrócił uwagę, że Polska powinna
negocjować z Niemcami umowę o dobrym sąsiedztwie, ponieważ obecna została
zawarta z RFN przed formalnym zjednoczeniem. Tematem obchodzonym niczym
śmierdzące jajo są reparacje wojenne od Niemiec jako prawnych spadkobierców III
Rzeszy. Niemcy odszkodowania wypłacili dotychczas Izraelowi i Grecji. https://pl.wikipedia.org/wiki/Reparacje_od_Niemiec_po_II_wojnie_%C5%9Bwiatowej
Ta lista jest znacznie dłuższa, ale nie ma wśród tych państw Polski. Niemcy
konsekwentnie rżną głupa twierdząc, że Polsce nic się nie należy, a poza tym
otrzymaliśmy tzw. Ziemie Zachodnie i Prusy Wschodnie. Zapominają dodać, że nie
oni o tym decydowali.
Podobny problem dotyczy roszczeń wobec Federacji Rosyjskiej jako prawnego
spadkobiercy ZSRR.
Zasadnicza różnica między nimi polega na tym, że Niemcy wojnę przegrali, a ZSRR
znalazł się po stronie zwycięzców, a tych jak wiadomo się nie sądzi.
Problemem samym w sobie jest brak traktatu pokojowego po zakończeniu działań
wojennych w 1945 roku. To mimo wszystko stwarza atmosferę tymczasowości po
zakończonej wojnie. Podsyca ją zwłaszcza Federacja Rosyjska i co ciekawe
politycy naszej totalnej opozycji.
Niemiecką wersję ustaleń traktatowych próbuje się przekazać tu https://wiadomosci.dziennik.pl/historia/wydarzenia/artykuly/554215,reparacje-wojenne-niemcy-ii-wojna-swiatowa-ofiary-polska.html
Temat reparacji wojennych wraca cyklicznie i odnoszę wrażenie że robi się to z
pobudek politycznych. Tak jak w tym powiedzonku „chciałabym, a boję się”.
Wrócę jednak do rzeczywistości.
W latach powojennych najbardziej niezadowoleni z nowego porządku europejskiego
byli niemieccy rewizjoniści. Jednak traktowano ich jak folklor polityczny.
Problem rewizji granic nabrał innego wymiaru po rozpadzie ZSRR. Zdaniem Putina
było to największe nieszczęście jakie spotkało naród rosyjski po II wojnie
światowej.
W ślad za tym polityka Federacji Rosyjskiej zaczęła zmierzać w kierunku
podważenia powojennego status quo. Kłopot polega na tym że nie ma chętnych do
powrotu pod opiekuńcze skrzydła matuszki Rassiji.
Ani dobrym słowem, ani prośbą, ani groźbą. Dała się na to nabrać Białoruś pod
przywództwem Łukaszenki. Duża w tym zasługa świata zachodniego który był ślepy
i głuchy na umizgi Łukaszenki który chciał na zachód, ale na swoich warunkach. Z
konieczności wybrał mniejsze zło.
Sporo zamieszania jest w tzw. republikach zakaukaskich które przy pomocy FR
rozgrywają swoje problemy sąsiedzkie /Gruzja, Armenia, Azerbejdżan i kilka
pomniejszych/. Leżące dalej na wschód Turkmenistan, Uzbekistan, Kirgistan i
Kazachstan starają się szukać swego szczęścia w budowaniu pozytywnych relacji
zwłaszcza z Chinami.
Najwięcej kłopotów przysporzyła Rosji Ukraina. W czasach istnienia ZSRR Białoruś
i Ukraina /jako republiki/ były niestałymi członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ,
ale co ważniejsze miały swoje miejsce wśród państw członkowskich ONZ.
Ukraina po usamodzielnieniu się w 1991 roku jeszcze przez wiele lat miała
ścisłe związki gospodarcze z Federacją Rosyjską.
Droga do usamodzielniania się Ukrainy nie jest usłana różami.
Pierwszym przywódcom, po 1991 roku, /Krawczuk, Kuczma, Janukowycz/ trudno było
ograniczyć związki polityczne, gospodarcze i wojskowe z Federacją Rosyjską.
Sytuacja zaczęła się komplikować w 2014 roku, w następstwie pomarańczowej
rewolucji i Euromajdanu. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ukraina#Niepodleg%C5%82a_Ukraina
Putin uznał, że Ukraina weszła w posiadanie Krymu bezprawnie /decyzja
Chruszczowa/, a ponadto uznał, że we wschodniej Ukrainie jest dyskryminowana
mniejszość rosyjskojęzyczna. Ciąg dalszy znamy.
Mimo wszystko trudno przejść do porządku dziennego nad tym, że w cywilizowanym
świecie jakiekolwiek państwo może jednostronnie decydować o tym co jest dobre i
słuszne dla drugiego.
Powszechna opinia o Federacji Rosyjskiej jest taka, że to imperium zła w
czystej postaci. Tymczasem obecni przywódcy Rosji systematycznie obrzucają cały
świat inwektywami i obraźliwymi epitetami, a tam gdzie czują się wystarczająco
silni, posuwają się do czynnej agresji zbrojnej. Pod tym względem Rosja tkwi w
epoce kamienia łupanego.
Putin chce doprowadzić do wymazania Ukrainy z politycznej mapy świata. Chcieć w
tym przypadku nie oznacza móc. Wznowienie działań wojennych w lutym br. spowodowało
lawinę zdarzeń których skutków końcowych nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Po ponad 160 /dzisiaj 165 dni/ dniach walk FR nie jest w stanie osiągnąć
zwycięstwa ani poważniejszych sukcesów. Nie widzę potrzeby rozpisywania się teraz
na ten temat.
Polska i wiele innych krajów, nie zawsze sąsiadujących bezpośrednio z Federacją
Rosyjską, zdaje sobie sprawę że ma do czynienia z państwem nieprzewidywalnym i
jak dotychczas bezkarnym. Narasta jednak świadomość że najwyższy czas położyć
tamę temu chuligaństwu politycznemu.
Jednym z warunków stawianych przez Rosję, dotyczących zachowania status quo na
Ukrainie, było wykluczenie możliwości dalszego poszerzania NATO i redukcja
potencjału militarnego Sojuszu w Europie Środkowo-Wschodniej do stanu sprzed
1997 roku. W nowej sytuacji dotychczas neutralne Szwecja i Finlandia, zgłosiły
swój akces do NATO. Formalności załatwiane są błyskawicznie i wkrótce obydwa
państwa staną się pełnoprawnymi członkami Sojuszu.
Dla Rosji oznacza to
wydłużenie granicy z NATO o 1340 km. Poza tym obie armie nie wymagają
specjalnego przygotowania do współdziałania z wojskami NATO. Bonusem jest
uczynienie z Bałtyku morza wewnętrznego NATO.
Wojna na Ukrainie spowodowała zasadniczą zmianę wśród polityków i społeczeństwa
w podejściu do roli naszych sił zbrojnych w zapewnieniu obronności i
bezpieczeństwa państwa.
Od początku istnienia III RP przechodziliśmy poważną ewolucję.
W 1989 roku Wojsko Polskie w ramach Układu Warszawskiego liczyło około 450 000
żołnierzy,
w tym zasadniczej służby wojskowej. W kolejnych latach stan
zmniejszono do około 90 000 oraz zrezygnowano z zasadniczej służby
wojskowej. Bardzo opieszale modernizowano uzbrojenie. Przełom nastąpił pod
koniec 2015 roku kiedy postanowiono utworzyć Wojska Obrony Terytorialnej /WOT/ https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojska_Obrony_Terytorialnej
Dzisiaj stworzono podstawy formalne do utworzenia armii liczącej łącznie do 300 000
żołnierzy zawodowych, łącznie z WOT. https://defence24.pl/polityka-obronna/zmiany-w-programie-rozwoju-sil-zbrojnych-rp-ruch-sejmu
Wypada przypomnieć, że jeszcze w 2019 roku nasze potrzeby oceniano na 150 000
żołnierzy.
Wzrost liczebny to jedno, a modernizacja uzbrojenia i wyposażenie tych wojsk w
nowoczesny sprzęt, to drugie. Zakłada się że na potrzeby wojska będziemy
przeznaczali około 2,5% PKB.
Taka skala wydatków nakazuje ich racjonalizację. Nie wszystko musimy kupić
zagranicą.
Mamy własny przemysł zbrojeniowy. Możemy eksportować. Poza tym
zakupione uzbrojenie wymaga obsługi serwisowej, części zapasowych i zamiennych,
a przede wszystkim amunicji.
Zakupy muszą być robione z głową. Trzeba pamiętać, że istnieje coś takiego jak
offset https://pl.wikipedia.org/wiki/Offset_(handel_zagraniczny)
który trzeba maksymalnie wykorzystać. Dlatego obiecująco wyglądają kontakty z Koreą.
Mogą być obustronnie korzystne zwłaszcza że to kontynuacja,
Powagę sytuacji widać po zachowaniu opozycji. Protestuje bardziej dla zasady,
ale w kluczowych sprawach przynajmniej nie przeszkadza. Wszyscy zdają się pamiętać,
że jeśli będziemy żałować na własne wojsko, będziemy utrzymywać obce.
Warto też zwrócić uwagę na dotychczasowe doświadczenia z wojny na Ukrainie. Zwiększa
się odległość bezpośrednia między walczącymi wojskami. Przewagę uzyskuje strona
posiadająca środki rażenia o większym zasięgu i większej dokładności trafienia
w cel. Karierę na współczesnym polu walki robią drony, artyleria rakietowa i
lufowa dalekiego zasięgu. Lotnictwo również atakuje skutecznie cele bez ich
widzialności wzrokowej.
Tagi: