My
tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie.
Lecimy od afery do afery i
co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek.
Czas biegnie i trzeba zająć się konkretami bo termin wyborów
parlamentarnych zbliża się nieuchronnie. Niektórzy wieszczą, że
wybory mogą być przesunięte na zaś, ale nie mówią na jakiej
podstawie opierają te mrzonki.
Pewne jest że opozycja stawia
wszystko na jedną kartę. Teraz albo nigdy.
Jakie są ich szanse
na teraz? Wydaje się że niewielkie. Powiem wprost, o własnych
siłach zerowe. Jedyna ich nadzieja to nachalna ingerencja zagranicy.
Tu jednak zdania uczonych są podzielone.
Czyj interes przeważy? Do
tego doraźny, czy długoterminowy?
Podstawowa sprawa dotyczy
trwającej wojny na Ukrainie. Na dzisiaj widać że zakończenie
wojny w realnie krótkim czasie jest mało prawdopodobne. W którą
stronę to pójdzie zależy od kontrofensywy która niby już jest, a
jeszcze jej nie ma. Słyszałem że Ukraina przygotowała milionową
armię która jest sukcesywnie dozbrajana dostawami z Zachodu. Co
przeciwstawi Rosja? Tu jest wielka niewiadoma.
W bezpośrednich
starciach dostają łomot. Ostrzał rakietowy nie daje spodziewanych
efektów.
Dzisiaj widać że Rosja prowadzi wojnę na wyniszczenie
gospodarcze i psychiczne Ukrainy i Ukraińców. Typowy terroryzm
państwowy. Zdają sobie sprawę że nie osiągną celów z lutego
2022.
Tylko jak długo da się na tym jechać? Kiedy Ukraina
dostanie zgodę na atakowanie celów na terytorium Rosji?
Co
wtedy?
Rosja ciągle nadrabia miną. Straszy. A to bronią
atomową, a to chemiczną. Zachód tymczasem kalkuluje. Widać że
trwają rozgrywki zakulisowe. Ostatnio z Iranem.
W ocenie Zachodu
nie można dopuścić do rozwalenia FR bo wówczas sytuacja może się
wymknąć spod kontroli, zwłaszcza w zakresie nadzoru nad arsenałem
atomowym.
Podtekst jest według mnie inny. Zachód zbytnio
zaangażował się w interesy gospodarcze w FR i zdaje sobie sprawę
z możliwości poniesienia bezpowrotnych strat.
Jest też
rozważana wymiana Putina. To ruch pozorny, bo to będzie ruch
kosztem Ukrainy.
Nie zmieni postawy Rosji wobec trwającej wojny.
Na rynku krajowym są jeszcze inne sprawy które absorbują naszą
uwagę.
Tu trzeba rozważyć co jest ważne a co tylko pilne.
Z
punktu widzenia trwającej wojny na Ukrainie ważne są wnioski dla
Polski. Najważniejszy to rozbudowa i modernizacja wyposażenia
armii. Za tym idą kolosalne koszty. Opozycja grzmi że rząd robi
zakupy uzbrojenia zagranicą zamiast zlecać produkcję w polskim
przemyśle zbrojeniowym.
To typowa demagogia. Potrzeby są duże, w
dodatku w krótkim czasie, a zdolności produkcyjne przemysłu
krajowego raczej ograniczone. Opozycja poza pluciem na rząd nic
konstruktywnego nie wnosi. Co jest godne zauważenia to reakcja
społeczeństwa. Nie ma zdecydowanych protestów, poza nałogowymi
malkontentami. Co do samych zakupów to, według dostępnych
informacji, mamy zapewniony serwis organizowany w Polsce, a ponadto
Korea uzyskuje kontrakty w Europie i Polska będzie centrum
serwisowo-naprawczym dla tego sprzętu.
Z wojną na Ukrainie i
ogólnym zamieszaniem w świecie związana jest emigracja zarobkowa z
Azji i Afryki do Europy. Tu mieszają głównie Niemcy, a z ich
poduszczenia KE. Niemcy od lat przechodzą schizofrenię,
niekoniecznie bezobjawową. Z jednej strony odczuwają deficyt rąk
do pracy, a z drugiej nie ma chętnych do pracy. Rozwiązaniem miało
być przygarnięcie części z fali imigrantów która wtargnęła do
Europy w 2015 roku. Nie uzgodniono jednak stanowisk stron. Przybysze
nie byli w przeważającej mierze zainteresowani podjęciem pracy
zarobkowej. Zadowala ich wysoki socjal uzyskiwany w państwach
Europy Zachodniej. KE próbowała „uszczęśliwić” nadmiarem
przybyszów pozostałe państwa unijne, ale wówczas nie udało się.
Wrócono do pomysłu ponownie w tym roku. Nie spotkało się to z
entuzjazmem zwłaszcza Polski i Węgier.
Sprawa nie jest jeszcze
zamknięta. KE ma teraz nowy patent. Proponuje wcisnąć
poszczególnym państwom określone kwoty imigrantów, a opornym
proponuje zapłacenie ekwiwalentu w wysokości około 22 000 euro od
osoby. To wszystko na zasadzie pełnej dobrowolności. Za to ta sama
KE jest głucha w sprawie rekompensat za przyjęcie uciekinierów z
Ukrainy. Po kilku miesiącach trwania wojny Polsce wypłacono po
około 200 euro za każdą przyjętą osobę.
Końca tych
zagrywek KE nie widać. Nas denerwuje postawa rządu MM. Ale ostatnio
spotykam się z opinią że w starciu z KE wobec braku wsparcia
pozostałych państw unijnych, Polska jest bez szans.
Co wobec
takiego stanu rzeczy możemy zrobić? Propozycja jest zadziwiająca.
Przynajmniej dla mnie. Mamy grać na zwłokę. Dlaczego? Podobno
dlatego że za rok będą wybory do PE i jest szansa na zmianę
układu sił politycznych. Może tak, może nie. Moja wątpliwość
wynika stąd że urzędnicy KE nie pochodzą z wyborów a z
mianowania.
O innych sprawach przy innej okazji.
Wrócę
jednak do relacji polsko-ukraińskich. Ograniczam się do
relacjonowania. Osobiste odczucia odkładam na później. Teraz
zwracam uwagę że do normalizacji stosunków wzajemnych daleka
droga. Mentalnie na Ukrainie nie zmieniło się nic, albo niewiele.
Chodzi oczywiście o zaszłości historyczne, zwłaszcza o okres II
wojny światowej. Ukraińcy są na etapie relatywizacji zbrodni
ludobójstwa popełnionych przez OUN-UPA na ludności polskiej
zamieszkujących Kresy. Polska nie chce zdobyć się na usztywnienie
stanowiska. Wkrótce obchody rocznicy rzezi
wołyńskiej
https://wiadomosci.wp.pl/burza-wokol-slow-szefa-ukrainskiego-ipn-chodzi-o-ekshumacje-ofiar-rzezi-wolynskiej-6910014457211552a
https://kresy.pl/wydarzenia/szef-ukrainskiego-ipn-nie-bedzie-zgody-na-ekshumacje-polakow-dopoki-polska-nie-odnowi-pomnika-upa/
Niewiele lepiej jest w sprawach dotyczących tzw. bieżączki.
Spięcia miały miejsce krótko przed wybuchem wojny w lutym 2022
/przewozy kolejowe i drogowe/. Teraz Ukraina ma za złe Polsce ograniczenie
wwozu zboża ukraińskiego. Co ciekawsze Ukraina naciska na Polskę
za pośrednictwem KE zamiast rozmawiać bezpośrednio.
To źle
rokuje stosunkom polsko-ukraińskim w przyszłości.
Szukaj na tym blogu
18 czerwca 2023
Aby do wyborów?
08 czerwca 2023
Ile lat jeszcze minie?
Słuchając
wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać
się, czy płakać,
czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych
głąbów później śmieje się z własnych dyrdymałów?
Patrzę
na te „zatroskane” twarze i zastanawiam się co oni naprawdę
myślą? Czy w ogóle myślą tego nie jestem pewien. Ograniczają
swe wypowiedzi do „przekazu dnia”.
Dla każdego normalnie
rozumującego jest oczywiste że mamy do czynienia ze zmasowanym
atakiem na Polskę z udziałem rodzimej V kolumny.
Do znudzenia
trzeba powtarzać, że w 1989 roku Polsce wyznaczono inną rolę niż
ta obecnie realizowana przez rząd MM. Na to nie ma zgody tzw. starej
Europy.
Trzeba też widzieć skalę demoralizacji rodzimych elyt.
Co wspólnego z Polską, poza paszportem
i pobytem tu, ma twórca
hasła „ulica i zagranica” które ma zagwarantować opozycji
powrót do władzy?
Przez wiele lat koncepcja Zachodu była
realizowana bez zakłóceń. Były zgrzyty, ale bez poważniejszych
następstw.
Przełomem stał się rok 2015. Ówczesna ekipa
rządząca PO-PSL przegrała wybory z kretesem i do dzisiaj nie może
się otrząsnąć. Dla nich był to wypadek przy pracy. Podobnie jak
przegrane przez PiS wybory w 2007 roku.
W sumie można nad tym
przejść do porządku dziennego.
Na świecie znane są przypadki że
jeden układ jest w stanie przetrwać nawet 70 lat, a poszczególne
monarchie jeszcze dłużej.
Polski problem polega na działaniu
przegranych na szkodę interesu narodowego. To szkodnictwo nie
ogranicza się wyłącznie do polityków. Mają za sobą wsparcie
mediów, sądownictwa, szerzej wymiaru sprawiedliwości, szeroko
pojętej kultury, a także innych obszarów naszego życia
codziennego.
Od lat zadaję sobie pytanie dlaczego tak się
dzieje?
Częściowo znam odpowiedź. Może nawet wyjaśnia ona
wszystko.
W 1989 roku nie doszło do upadku komunizmu w Polsce.
On upadł na cztery łapy, a inni powiedzieli że nie było żadnej
transformacji ustrojowej, ale wielki przekręt.
Każdy z nas ma
swoją wiedzę na ten temat.
Ujawniane dokumenty potwierdzają że
wszystko było przemyślane i przygotowane przez fachowców.
Z
zewnątrz wyglądało to na spontaniczne działanie.
Zaskoczeniem
dla władzy ludowej był rok 1980 i powstanie „Solidarności”.
Wówczas sytuację opanowano, ale czasu nie zmarnowano. Do 1988 roku
opracowano plan, rozpisano role i w 1989 roku przystąpiono do
realizacji.
Do dzisiaj wielu obserwatorów naszego życia
politycznego zastanawia się skąd w nim tylu przypadkowych ludzi?
Jakich znowu przypadkowych? Byli starannie wybrani i dobrani.
Co
ciekawsze, po drodze wprowadzano, skutecznie zresztą, korekty. Ilu
takich no nejmów zapałało nagle chęcią powrotu z emigracji i z
marszu weszło do elit rządzących? To nie zawsze była emigracja
przymusowa po 1981 roku.
Największą kanalią okazał się TW
Bolek który zgodził się to wszystko firmować. W sumie to taka
wiejska gnida bez zasad. Dawno zabrnął w ślepy zaułek z którego
nie potrafi się wycofać. Swojej roli nie odegrał jeszcze do
końca albo nie wie jak zejść ze sceny. Nie może znaleźć drogi.
Pogubił się całkowicie. Stał się pacynką wykorzystywaną na
lokalnych odpustach.
Dowodów na sterowaną transformację aż
nadto.
Na czoło wysuwa się lustracja, czyli jej brak.
Orędowników jej zaniechania jak mrówków.
Dzisiaj widać jak
na dłoni że najbardziej przeciwna lustracji była agentura. Nie
wiedzieli że kopie ich teczek były i są w posiadaniu głównie
Moskwy i Berlina.
Gremialne niszczenie archiwów służb to też
kolejna ściema. Część rozkradziono do prywatnych archiwów, a
ważniejsze, na wszelki wypadek kopiowano na mikrofilmach.
Dowodem
archiwum Kiszczaka. Znaleźli się spryciarze którym udało się
sprzedać dokumenty służb np. do USA.
Nikt nie wie ile takich
trefnych dokumentów jest w posiadaniu obcych służb. To oznacza
tylko że są haki na czynnych polityków i można skutecznie wpływać
na podejmowane przez nich decyzje.
Brzemiennym w skutkach okazał
się brak lustracji w wymiarze sprawiedliwości. Sprawca tej
skandalicznej decyzji, ówczesny I Prezes SN, robi dzisiaj za
autorytet opozycji. Żeby nie owijać sprawy w bawełnę, trzeba
przypomnieć że od lustracji uchylił się KK, za sprawą kardynała
Glempa.
W takim składzie wszyscy wokół biadolili nad tym co
się działo z Polską w pierwszym okresie transformacji ustrojowej,
ale na biadoleniu się skończyło. Rozwalono i tak rachityczną
gospodarkę, dołożono do tego monstrualne bezrobocie, a nieliczni
stali się posiadaczami fortun niemożliwych do osiągnięcia uczciwą
pracą, nawet przez pokolenia.
Wszelkie próby pociągnięcia do
odpowiedzialności winnych marnotrawienia majątku narodowego spełzły
na niczym. Oczywiście za sprawą niezależnych /nie wiadomo od kogo,
czy czego/ sądów.
Od prawie 20 lat trwa dyskusja na temat
okoliczności przystąpienia Polski do UE.
Chodzi o to czy warunki
przyjęcia były dla Polski optymalne czy skrajnie niekorzystne?
Narastającym z upływem czasu problemem jest łamanie przez
urzędników unijnych zasad uczestnictwa państw członkowskich w UE.
Komisarze unijni oraz TS UE zawłaszczają sobie prawa przyznane w
dokumentach traktatowych państwom członkowskim na wyłączność.
Mnie z kolei dziwi dlaczego państwa członkowskie nie protestują
skutecznie przeciwko takim praktykom?
Polska w ostatnich kilku
latach wielokrotnie pada ofiarą takich praktyk, ale poza jęczeniem
nic nie robi w kierunku wprowadzenia skutecznych zmian. Jednocześnie
nasze władze przy każdej okazji kategorycznie zaprzeczają że
Polska wystąpi z UE.
O czym nie wiemy w tej grze? Czy naprawdę
jesteśmy na przegranej pozycji, zgodnie z porzekadłem „jakby się
nie kręcić d...a zawsze z tyłu”? Czy ta zachowawcza postawa
Polsce się opłaca?
Czy tylko rządzącym?
01 czerwca 2023
Polska i okolice.
Dalszy
rozwój wydarzeń w obszarze Europy Centralnej, z przewagą części
wschodniej zależy od kilku czynników na które Polska ma wpływ
ograniczony.
Po pierwsze nie jesteśmy rozgrywającym. Jesteśmy
rozgrywani. Trzeba być tego świadomym.
Po drugie, czyje
interesy w tej grze są stabilne? Polski? Niemiec? FR? USA? Wlk.
Brytanii?
Może kogoś pominąłem?
Ukraina też jest
rozgrywana i dzisiaj odczuwa to najbardziej.
Niemcy w tej grze są
za słabi na samodzielną politykę. Przeszacowali. Na obecnym etapie
są przegrani gospodarczo bo swoją hegemonię oparli o tanie
surowce, ropę i gaz, sprowadzane z FR. Moim zdaniem jest to stan
przejściowy.
Kto jak wyszedł na tej wojnie zobaczymy, czy
przekonamy się, później.
Proces dostosowawczy zaciął się i
nie wiadomo jaki będzie ciąg dalszy. Skutki wprowadzanych zmian nie
są widoczne od ręki. Jeśli wierzyć doniesieniom mediów
gospodarka niemiecka dostała zadyszki. Jak długo potrwa okres
przejściowy i co to będzie oznaczało w praktyce?
Tych
„zakłopotanych” jest więcej.
Na to nakładają się
sympatie prorosyjskie i niechęć wobec dominacji USA. Tu widać
niespójność całej kombinacji. Europa w samodzielnym starciu z FR
jest za słaba i to widać od lat.
Próby wyautowania USA z
Europy spełzły na niczym, właśnie za sprawą wojny na Ukrainie.
Pozycja Polski jest przejściowo umocniona za sprawą naszego
położenia geopolitycznego i odgrywanej roli platformy logistycznej
w trwającej wojnie na Ukrainie.
Niestety, to moje wrażenie,
nasi rządzący nie są w stanie wykorzystać do końca tej sytuacji.
Na pierwszy rzut oka nie zmieniło się wiele, albo nic.
Dalej
Departament Stanu i ambasador USA w Polsce są zaniepokojeni
możliwymi skutkami, tym razem lex Tusk. W tym chórze konsekwentnie
tkwi KE, czego doświadczyliśmy dzisiaj.
Jest jednak coś co
można zapisać na plus naszej dyplomacji.
https://www.rp.pl/dyplomacja/art38544371-lex-tusk-msz-wydal-oswiadczenie-ws-uwag-sojusznikow-wskazuje-na-usa
Sens oświadczenia jest taki, że KE czy Departament Stanu
najpierw powinny zapoznać się z krytykowanym dokumentem, a dopiero
później go komentować. Ambasador, którego wszędzie jest pełno,
powinien skupić się na wypełnianiu obowiązków statutowych a nie
kreować polityki.
Jeszcze nie padły nazwiska kandydatów do
komisji a już zazdrość zżera dziennikarzy że członkowie komisji
będą zarabiać kokosy.
Mniej się mówi o tym kiedy komisja
powstanie i jak daleko zajdzie zanim TK zabierze głos.
Ale jak
widać strach ma wielkie oczy. Nie powiem że wilcze.
Problemem
samym w sobie jest zapowiedź bojkotowania udziału w pracach komisji
przez całą opozycję. Czy wytrzymają w swym postanowieniu i jakie
będą tego konsekwencje?
Samo wymienienie spraw podlegających
ocenie wywołuje paroksyzmy histerii po stronie opozycji. Co będzie
jeśli będą omawiane poszczególne przypadki „współpracy” z
FR?
Opozycja stroszy piórka i podpiera się KE twierdząc że ta
powoływana komisja to jedno wielkie bezprawie. Do tego trzeba się
przyzwyczaić i robić swoje.
Nie ma znaczenia że o
konstytucyjności ustawy nie wypowiedział się jeszcze TK.
Reasumując, siły opozycji, w połączeniu z zagranicą próbują
nas przestraszyć przed pójściem tom drogom. Opozycja musi mieć
sporo za uszami skoro czyni taki rwetes.
Po pracach komisji zbyt
wiele sobie nie obiecuję, ale sukcesem będzie jej ukonstytuowanie i
posiedzenie na którym dojdzie do wyspecyfikowania przypadków które
powinny zainteresować komisję. Reszta to już melodia przyszłości.
Zagranica wspierana, czy inspirowana przez opozycję wewnętrzną,
przyzwyczaiła się że będzie nas instruować co i ile nam wolno.
Dotychczas to działa. Czy są jednak granice wytrzymałości?
Na
rozum tłumu jakim jest opinia publiczna bym nie liczył. Jeśli
dojdzie do wpisania na listy wyborcze kandydatur w rodzaju kunia i
jemu podobnych to rzeczywiście udział w wyborach jest pozbawiony
najmniejszego sensu.
Póki co trwają przygotowania opozycji do
zadymy na ulicach. Pierwszy termin wyznaczyli sobie na 4 czerwca.
Zawłaszczyli sobie tą datę, czy tylko odkryli przyłbice?
25 maja 2023
Wojna na Ukrainie; o co w niej chodzi?
Mówiąc
o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto
z kim w niej trzyma?
To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej
stronnicy jednej albo drugiej strony /jawni lub ukryci/, są też
wrogowie wojny jako takiej /niekoniecznie pacyfiści/, ale są
również bierni kibice.
Obserwują i mówią „niech się
biją”. Dla nich nie ma znaczenia motyw wojny.
Są też głosy
że jest to wojna zastępcza Rosji ze światem zachodnim, zwłaszcza
USA.
Co w tym robią Chiny?
Dla Ameryki Płd. i Afryki ta
wojna jest pełną abstrakcją, a stopień zainteresowania zależy od
stopnia dotychczasowych związków z Rosją czy Ukrainą.
Tu
zdecydowanie wygrywa Rosja.
W tej grupie nie ma państw o
istotnym znaczeniu politycznym czy gospodarczym.
Nie ma też
wspólnoty interesów. Jednak głosy tych państw liczą się w
głosowaniach np. na forum ONZ. Istotne znaczenie ma postawa Chin,
Indii i leżącej bliżej Rosji Turcji.
Trzeba zwrócić jednak
uwagę na element zaskakujący, dwulicowość Niemiec i Francji,
będących członkami NATO. To zachowanie obserwujemy szczególnie od
ponad roku. Jedni i drudzy są od lat zaangażowani w Rosji finansowo
i gospodarczo i nie chcą pogodzić się z możliwymi stratami w
razie rozwodu z Rosją. Jest to o tyle oczywiste że ich związki są
historyczne.
W trwającej wojnie dwulicowość przejawia się w
pozorowaniu współpracy z Ukrainą, w ramach NATO. Dużo na ten
temat powiedziano i napisano, ale zmieniło się niewiele.
Specjalizują się w tym szczególnie Niemcy. Unikają udzielania
pomocy militarnej Ukrainie jak diabeł święconej wody. Zadowalają
się pomocą humanitarną. Wszystko po to żeby nie zamykać sobie
drogi do powrotu do współpracy z Rosją. Przedłużająca się
wojna wpłynęła na zmianę stanowiska Niemiec w kwestii pomocy w
dostawach uzbrojenia. Oferta jest znacząca, ale ma być realizowana
w 2024 roku.
Kto wie co będzie za rok?
W trwającej wojnie
daleka droga do jakiegoś rozstrzygnięcia. Od kilku miesięcy mówi
się o możliwym kontrataku Ukrainy. Rzecz w tym, że Ukraina nie
jest w stanie zrobić tego o własnych siłach.
Natomiast udzielana
przez NATO i nie tylko, pomoc nie stwarza ciągle przesłanek do
sukcesu. Niewiadomą jest dalsza pomoc USA która zależy od
czerwcowej decyzji Kongresu.
Sytuację komplikuje dotychczasowe
stanowisko Chin które nie mogą się zdecydować co im się bardziej
opłaci? Nie wiadomo również jak dalej zachowają się Indie.
Chiny i Indie korzystają na współpracy gospodarczej z Rosją w
warunkach trwającej wojny. Równolegle Chiny próbują stworzyć
nowy układ sił w obszarze Azji Środkowo-Wschodniej. Oczywiście
kosztem Rosji. Chodzi o byłe republiki azjatyckie ZSRR /w tym
Kazachstan, Turkmenistan, Kirgistan, Uzbekistan/ i być może
Mongolię.
Chiny mają w ręku jeszcze jeden argument. Chodzi o
straszak atomowy. Użycie broni atomowej przez Rosję to koniec
przychylności Chin dla polityki Rosji. To zaś oznacza szybki koniec
Rosji jako liczącego się w świecie państwa.
Często słyszy
się opinie że kolejne sankcje nakładane na Rosję są mało
skuteczne. Jest w tym tylko część prawdy. Skutki są zaskakujące
i to tam gdzie na pierwszy rzut oka ich nie widać.
Przypomniano
że Rosja jest znaczącym handlarzem bronią. To czołówka światowa.
Dochody z tego tytułu liczone są w miliardach USD rocznie. Poza
tym ten handel ma znaczenie prestiżowe.
Dla tego biznesu wojna
na Ukrainie odsłania swoje negatywne oblicze dotyczące niskiej
skuteczności w polu broni rosyjskiej.
Nie byłbym sobą gdybym
przy tej okazji nie wspomniał o miejscu Polski.
W pierwszych
godzinach, dniach i tygodniach zadziałaliśmy spontanicznie
udzielając wszelkiej możliwej pomocy, nie oglądając się na to co
z tego będziemy mieli. Dzisiaj dowiadujemy się że wiele z tych
działań wspierających podejmowane było jeszcze jesienią 2022
roku, bez szerokiego informowania o tym mediów.
Dlaczego o tym
piszę?
Czy w takim postępowaniu chodzi wyłącznie o naszą
satysfakcję? Byłoby to co najmniej nierozsądne. Nie możemy
porównywać się z USA czy chociażby Wlk. Brytanią. Nie ta waga.
Nie dajmy się zwieść gładkim słówkom polityków. Liczą się
wyłącznie konkrety. A jakie one są?
Wojna ma to do siebie że
zaczyna się i kiedyś powinna się skończyć.
Tu jest miejsce
na kolejne pytanie: co dalej?
To dość szerokie pytanie.
Trwająca wojna powoduje że władze ukraińskie pozostają
głuche na sprawy mniej kosztowne, ale prestiżowe. Dla Polski takim
tematem jest sprawa rzezi wołyńskiej.
Moim zdaniem jest tego
więcej.
Część terytoriów II RP znalazła się granicach
najpierw ZSRR, a teraz Ukrainy. To nie tylko tzw. mienie nieruchome,
zwłaszcza zabytki kultury materialnej, ale również mienie ruchome,
w szczególności zabytki o wartości muzealnej.
Nie przypominam
sobie żebym gdzieś w mediach znalazł informację o dalszych losach
tych zabytków.
O skali dewastacji przekonałem się naocznie będąc
na początku lat 2000 w zachodniej Ukrainie. Wówczas Ukraińcy
mówili otwarcie że to robota ruskich.
Ukraińcy uważają że
te dobra są ich. To ich nie zadowala, bo ich radykałowie zgłaszają
wobec Polski pretensje o Przemyśl i inne miejscowości. Z początku
lat 90-tych pamiętam że ich zakusy sięgały … Krakowa, bo to
Galicja. Trudno Ukraińcom wytłumaczyć że powinni najpierw zadbać
o to co już mają.
Sprawy sporne Ukrainy dotyczą nie tylko
Polski. Szczególnie agresywni są Węgrzy, a nie można pominąć
Rumunii i Słowacji.
Naturalną odpowiedzią jest odbudowa ze
zniszczeń wojennych.
Drobny szczegół. O własnych siłach
Ukraina będzie się odbudowywać wieki całe. Kraj już jest
zdewastowany w sposób niewyobrażalny. W tej chwili mało się mówi
o skażeniu terenu przez nowoczesne środki pola walki. A co z
rozminowaniem?
O co naprawdę chodziło Rosji gdy wszczynała
ponownie wojnę na Ukrainie? Preludium był Krym.
Oficjalnie
głoszone argumenty o powodach jej rozpętania można, moim zdaniem,
wsadzić w … buty.
Rosji nie w smak że pod bokiem rosło
państwo które w ciągu paru lat stanowiłoby poważne zagrożenie
dla jej interesów zwłaszcza gospodarczych. Różnica i to poważna,
polegała na tym że Ukraina zaczęła wychodzić na prostą.
Złodziejstwo i korupcja na wyżynach władzy były porównywalne,
ale na Ukrainę Putin stracił przełożenie.
Tymczasem w Rosji
postępowała degrengolada co dosadnie uwidoczniło się podczas
trwającej wojny. Wiele wskazywało na to, że w perspektywie lat
Rosja zostałaby zbocznikowana w kontaktach gospodarczych Europy z
Dalekim Wschodem, zwłaszcza z Chinami. Trzeba było reagować i to
szybko. Ale trzeba było mierzyć zamiary na siły. Tu Putin
przeszarżował.
Jaką zapłaci cenę? To w niewielkim stopniu
zależy od niego. Rachunek będzie wystawiony Rosji.
Skoro tak to
skąd będą środki na odbudowę Ukrainy? Obawiam się że chętnych
nie zabraknie.
To intratne i pewne zajęcie na lata. Byle miał
kto za to płacić.
Póki co wojna trwa i wojska rosyjskie
niszczą metodycznie wszystko co jest w zasięgu ich artylerii.
Ludzie biznesu jednak tego biznesu pilnują. Prawie rok temu
publikowana była w mediach mapa Ukrainy na której były wyznaczone
regiony do odbudowy przez poszczególne państwa.
Polska
„otrzymała” wedle tego klucza tereny najbardziej zdewastowane,
czyli okręg doniecki
https://wszystkoconajwazniejsze.pl/pepites/mapa-odbudowy-ukrainy/
Jest się z czego cieszyć. Tylko kiedy tam można będzie wejść
z odbudową? Te tereny są ciągle okupowane przez Rosję, a firmy
chętne do wzięcia udziału w odbudowie liczy się już w tysiącach.
Według mnie zasadniczym problemem jest odpowiedź na pytanie kto
będzie trzymał łapę na pieniądzach przeznaczonych na odbudowę?
Na jaki układ pójdzie Ukraina?
Warto zwrócić uwagę na
warunki zawarte w tym tekście
https://wszystkoconajwazniejsze.pl/pepites/mapa-odbudowy-ukrainy/
Jeśli Ukraina się na to zgodzi nie ma żadnej gwarancji że
wyjdzie na swoje.
Przy tej okazji ujawnia się jeszcze jeden
dylemat. Tym razem dla Polski. Jesteśmy orędownikiem przyjęcia
Ukrainy do UE. Ale czy za wszelką cenę?
Po pierwsze nie wiadomo
kiedy i jak wojna się skończy. Póki Ukraina nie wróci do granic z
początku 2014 roku rozmów o przystąpieniu do UE nie będzie.
Po
drugie, proces przyjmowania potrwa co najmniej 10 lat i nie wiadomo
czy Ukraina zgodzi się na warunki KE.
Po trzecie, KE chce na
Polsce wymusić ustępstwo w zakresie proponowanych zmian w systemie
głosowań /odstępstwo od pełnej jednomyślności na rzecz
głosowania większością kwalifikowaną/.
Jest to dla KE istotne z
punktu widzenia przepisów dotyczących fit
for 55.
Z
powyższego widać że najwięcej ma do stracenia Polska. Jej
ustępstwo niczego nie gwarantuje a wytrąca jedyny poważny argument
negocjacyjny.
19 maja 2023
Praworządność, co to takiego?
Bardzo
wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest
praworządność.
Mało
komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego jest to broń
skuteczna przeciwko opornym wobec dominacji niemieckiej w UE?
Według
mnie jest w tym jakiś błąd systemowy, umiejętnie rozgrywany przez
spółkę Niemcy-Francja. Trudno uwierzyć żeby interesy wszystkich
państw członkowskich „przypadkowo” pokrywały się regularnie z
interesami Niemiec i Francji.
Wyjaśnienie nie jest możliwe w
jednym zdaniu.
Dzisiaj nikt już o tym nie mówi, ale ja
pamiętam, że Traktat Lizboński był od samego początku, od jego
podpisania, przedmiotem wielu kontrowersji.
Po pierwsze, nie był
dokumentem samoistnym.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_lizbo%C5%84ski
Stanowił uzupełnienie, raczej uszczegółowienie Traktatu
Nicejskiego
https://www.europarl.europa.eu/about-parliament/pl/in-the-past/the-parliament-and-the-treaties/treaty-of-nice
W chwili jego podpisywania przez wysokie umawiające się strony
znane nam było jedynie robocze tłumaczenie na język polski.
Nawiasem mówiąc, wykonane przez przypadkowych tłumaczy, studentów,
a więc merytorycznie pozostawiające wiele do życzenia.
Wielu z
nas po dzień dzisiejszy uważa że kluczowy dokument, czyli Traktat,
powinien mieć tekst jednolity. Tymczasem Traktat Lizboński odwołuje
się w wielu miejscach do Traktatu Nicejskiego. Całość znacznie
przekracza 100 stron tekstu który nie jest stosowany wprost, ale
jest podpierany wykładniami. W dodatku nie zawsze identycznymi w
treści.
Traktat z Nicei nie jest do dzisiaj dostępny w
oficjalnym tłumaczeniu na język polski /w chwili jego podpisywania
Polska nie należała jeszcze do WE /.
https://www.europarl.europa.eu/ftu/pdf/pl/FTU_1.1.4.pdf
W relacjach kolejnych rządów III RP z UE powtarzają się pewne
szczegóły.
Od samego początku jest to skłonność Polski do
ustępstw wobec potrzeby egzekwowania należnych praw jako członka
UE. W traktacie akcesyjnym odpuściliśmy egzekwowanie równych praw
dla naszego rolnictwa względem pozostałych członków UE. Później
dochodziły kolejne błędy. Nie egzekwowaliśmy równego traktowania
dotacji państwowych dla stoczni polskich, podobnie jak zrobiono to
dla stoczni niemieckich.
Ta lista jest długa i jej końca nie
widać.
Wielu z nas zastanawia się nad racjonalnym wyjaśnieniem
przyczyn takiego postępowania. Nieracjonalną przyczyną jest
niepisany podział na tzw. starych członków UE i tych przyjmowanych
po 2005 roku. Oczywiście ci starzy mają prawo rządzić, czyli
dyktować warunki uczestnictwa tej reszcie.
Najświeższym
przykładem jest wojna na Ukrainie. Można odnieść wrażenie że w
ocenie KE pomoc udzielana przez Polskę Ukrainie jest naszą prywatną
sprawą z którą KE nie ma nic wspólnego. Jednak ma i to pod
wieloma względami. Przede wszystkim Polska jest krajem frontowym
ponieważ bezpośrednio graniczy z Ukrainą i mamy wątpliwości z
kim właściwie graniczymy na granicy z Białorusią. Wiele wskazuje
na to, że jest to faktyczna granica z Federacją Rosyjską.
Przyjęliśmy na dłuższy pobyt uchodźców z Ukrainy,
zapewniając im wyżywienie, mieszkanie, pracę, możliwość nauki,
opiekę socjalną i medyczną. Wsparcie KE jest jak dotychczas
jedynie symboliczne. Do tego dochodzi pomoc militarna o wartości
kilku mld USD.
W zamian narastają wątpliwości co do przyszłych
relacji polsko-ukraińskich po zakończeniu wojny na Ukrainie. Tej
koegzystencji nie da się zadekretować, podobnie jak nie wiemy ilu
Ukraińców zechce wrócić z Polski po zakończeniu tej wojny. Czy
to sąsiedztwo zaowocuje współpracą gospodarczą czy będziemy
tylko zabezpieczeniem logistycznym na kierunku wschód-zachód?
Wrócę jednak do kwestii praworządności.
W komentarzach
powtarza się że w dokumentach traktatowych jest to pojęcie
niezdefiniowane. Logicznie rozumując powinniśmy wszelkie ruchy w
tym temacie mówiąc oględnie zbyć milczeniem. Rzeczywistość jest
dla nas rozczarowująca i tego nie rozumiem.
Od kilku lat KE
podejmuje rezolucje i inne uchwały podważające praworządne
funkcjonowanie Polski jako państwa suwerennego. Nie są to tylko
kolejne świstki papieru. Naliczono tych rezolucji chyba 37 i za
niektórymi idą kary finansowe liczone w milionach euro.
Bomba
wybuchła na początku tego roku gdy okazało się że autorzy tych
rezolucji w PE są umoczeni w milionowe afery łapówkarskie.
Śledztwo w tej sprawie trwa i ma charakter rozwojowy. Powstaje
pytanie czy możliwe jest anulowanie tych antypolskich rezolucji?
Sprawa ma jednak drugie dno. W kraju, zwłaszcza wśród
opozycji, glanowanie Polski ma sporo zwolenników. Przenosi się to
na grunt krajowy poprzez kwestionowanie prawidłowości
funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa,
a ostatnio Sądu Najwyższego. Krótko mówiąc zmierzamy prostą
drogą do anarchizacji państwa.
Zwrócę uwagę na coś
istotnego w tej grze.
Moim zdaniem praworządność powinna
zakładać równość stron wobec prawa. Tymczasem mamy do czynienia
z sytuacją gdy instytucje unijne żonglują tym prawem w sposób
dowolny i nie odnoszą się do argumentacji drugiej strony sporu w
sposób merytoryczny, a nawet ją ignorują. Znowu pora na przykłady.
Kpiną z praworządności jest funkcjonowanie TS UE. To sąd
polityczny pracujący na zlecenie głównie Niemiec. Już to go
dyskredytuje.
Nie ma chyba wyrazistszego przykładu niż spór
polsko-czeski, raczej czesko-polski, o kopalnię węgla brunatnego w
Turowie.
Nie będę wchodził w szczegóły, ale co uważam za
istotne? Decyzje w sprawie o kluczowym znaczeniu dla gospodarki
Dolnego Śląska wydaje jeden sędzia. Zanim zostanie wydany wyrok
sędzia nakazuje zaprzestanie wydobycia węgla pod groźbą kary
pieniężnej w nienotowanej dotychczas wysokości. Odwołanie Polski
od postanowienia rozpatruje ten sam sędzia o którym wiadomo że
jest politycznym wrogiem obecnego rządu w Polsce. Kara jest
oczywiście egzekwowana na zasadzie wypłaty z bankomatu.
Kolejnym
skandalem jest nie odstąpienie od naliczania kary mimo wycofania
sprawy przez Czechy. Nikt nie da dzisiaj głowy za to że KE zwróci
Polsce ściągnięte kary. A co z odsetkami?
Chodzi o miliony
euro!
To nie koniec sprawy. Dlaczego rząd MM zachowuje się tak
jakby sprawa nie dotyczyła Polski? Protesty przypominają opędzanie
się od much. Wobec jawnego bezprawia jesteśmy bezradni czy boimy
się? Czego? Że KE nas zje?
Komentatorzy podpowiadają że w
rewanżu Polska powinna zawiesić wpłacanie składki członkowskiej
do kasy UE. To nie są bagatelne pieniądze.
Druga sprawa
dotycząca bezprawia w wykonaniu KE dotyczy wypłaty kwot należnych
Polsce w ramach KPO. Znowu chodzi o poważne kwoty. Część państw
unijnych korzysta z nich od ponad roku. Polska żyruje te pieniądze
dla całej UE a sama nie otrzymała dotychczas ani euro i nie wiadomo
kiedy je dostanie. Sprawa jest o tyle poważna że rozliczenie
wydatkowania przyznanej puli jest terminowe i istnieje ryzyko, że
Polska nie zdąży tych pieniędzy wydać i rozliczyć się z KE.
Tak jak w poprzednim przypadku nie wiadomo dlaczego Polska godzi
się na takie traktowanie?
To nie darowizna. W znacznej części
jest to kredyt bankowy który trzeba spłacić.
Podobnie jak w
poprzednim przypadku cierpimy na brak rzeczowego wyjaśnienia ze
strony rządu MM.
Radykalna propozycja jest taka żeby
zrezygnować całkowicie z udziału w tym programie, ze wszystkimi
skutkami, a ekwiwalentne kwoty uzyskać w komercyjnych bankach. Ze
względu na obecną sytuację gospodarczą Polski warunki uzyskania
pożyczki/kredytu nie powinny być gorsze od oferowanych przez KE.
Odpadnie jednak uzależnienie polityczne rozliczenia tych kwot.
Póki
co tkwimy w zawieszeniu bo nie wiadomo kiedy KE uzna że spełniamy
warunki do wypłaty.
Ironia losu polega na tym, że zawieszenie
spowodowane jest brakiem stanowiska Trybunału Konstytucyjnego który
toczy swoje wewnętrzne gierki kompetencyjne i nikt z zewnątrz nie
jest w stanie ruszyć sprawy z miejsca.
Krótko mówiąc
anarchizacja państwa postępuje. Na tym budowana jest nadzieja
opozycji na powrót jesienią do władzy.
p.s. Rekordy głupoty,
nie tylko politycznej, będziemy ustanawiać za sprawą pomysłu
euroentuzjastów znanego dzisiaj jako fit
for 55.
https://www.consilium.europa.eu/pl/policies/green-deal/fit-for-55-the-eu-plan-for-a-green-transition/
KE zdaje sobie sprawę że pomysłu nie da się wdrożyć przy
pełnym poparciu państw członkowskich. Zastosowano więc sprytny
zabieg polegający na indywidualnym wprowadzaniu poszczególnych
celów realizacyjnych, a to wymaga tylko większości głosów.
Wstępne szacowanie kosztów wskazuje że Polska nie będzie w
stanie realizować tych szczytnych celów z braku możliwości
finansowych.
W ferworze trwającej dyskusji ginie pytanie o
skuteczność realizacji celów fit
for 55.
Europa to nie cały świat. Nic nie słychać żeby pozostałe
kontynenty zechciały z podobnym zaangażowaniem uczestniczyć w tym
zbożnym dziele.
Zanosi się na to że cała para UE pójdzie w
gwizdek ale koszty będziemy ponosili my.
Nikogo nie obchodzi że
nas na to nie stać.
W oczekiwaniu na co?
Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...
-
Minęło jedenaście dni a w temacie wojny na Ukrainie bez zmian. To znaczy wojna trwa, przybywa ofiar, zniszczeń i uciekinierów. Dalej n...
-
Słuchając wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych głąbó...
-
W kampanii wyborczej do parlamentu sprawy związane z Ukrainą nie będą jedynymi. Chyba równorzędna będzie dyskusja wokół fit for 55 . Zainter...
-
Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem...
-
Mówiąc o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto z kim w niej trzyma? To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej...
-
Z mojej obserwacji z abiegów o przyjęcie zwłaszcza Szwecji do NATO wynika, że wyrażenie zgody przez poszczególne państwa członkowskie nie wy...
-
Przybywa tematów przerzucanych między prawicą a lewicą, na zasadzie „gorącego kartofla”. Kto co zrobił, nie zrobił, dlaczego? Wszystko po to...
-
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo. Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji. W jakimś stopniu...
-
My tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie. Lecimy od afery do afery i co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek. Czas bi...
-
B ardzo wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest praworządność. Mało komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego ...