Mam
problemy z oceną postępowania wobec nas Ukraińców.
Jeden dotyczy
postępowania na poziomie czynników rządowych, a drugi relacji
międzyludzkich. https://www.youtube.com/watch?v=Wlaylb_1BPo
Jak to oceniać? Na dzisiaj wygląda że wyszliśmy na frajerów.
Na tym powinienem zakończyć.
Nie jesteśmy pragmatyczni. To
tyle. Kierowaliśmy się odruchem serca, a zostaliśmy potraktowani
jak … no właśnie?
Argument był właściwie jeden. Ukraina
walczy w obronie własnej, ale również za wolność waszą i naszą.
To prawda. Tylko po pierwsze Ukraina nie jest w NATO ani w UE. Po
drugie zanim FR ruszy dalej na zachód upłynie trochę czasu w
którym nie wiadomo co się wydarzy. Dlatego Polska uznała że
najpierw trzeba liczyć na siebie.
W samej Ukrainie nie ma 100%
zgodności co do celowości prowadzenia tej wojny. Sympatie
prorosyjskie to nie przysłowiowy margines społeczeństwa
ukraińskiego.
Gdyby zakusy FR zostały skierowane za jej
zachodnią granicę warto postawić pytanie jak wówczas zachowają
się nasi sojusznicy z NATO, zwłaszcza Niemcy? Czy nie wrócimy do
teorii dwóch wrogów? Czy Niemcy są dla nas tak samo stabilnym
sąsiadem jak Ukraina?
Pomagając Ukrainie Prezydent i rząd
podejmowali samodzielne decyzje bez pytania o stanowisko suwerena.
Jednak skutki tych decyzji będzie do końca ponosił suweren. Tak
było, jest i będzie.
Z przykrością stwierdzam, że
nasi przywódcy okazali się naiwni jak przedszkolaki. Zadziałali
spontanicznie. Zadysponowali jednoosobowo czymś co nie było ich
własnością. To jest własność Narodu. Dyspozycje nastąpiły bez
żadnego zabezpieczenia prawnego.
O tym, że coś jest nie tak
wiadomo było wcześniej. To nie tylko sprawa żądania przez Ukrainę
cła za przekazane przez Polskę czołgi dla armii ukraińskiej.
Nie
do końca wiadomo co się kryje za aferą zbożową.
Były
uzgodnienia w sprawie wywozu zboża z Ukrainy. Miała być pomoc USA
i KE, a skończyło się, można powiedzieć, jak zawsze.
W
Polsce rolnictwo stoi na tyle dobrze że w zakresie produktów
rolno-spożywczych jesteśmy samowystarczalni, a ponadto eksportujemy
nadwyżki. Zboże ukraińskie jest nam zwyczajnie niepotrzebne.
Ściślej rozwala rynek wewnętrzny.
Utrzymaliśmy zgodę na
tranzyt, natomiast w porozumieniu z KE, nałożyliśmy embargo na
import tego zboża do Polski. Te ustalenia obowiązywały do 15
września, a KE nie zgodziła się na przedłużenie embarga. Kto
miał na tym skorzystać?
W tym momencie wylazło szydło z
worka. Polska utrzymała embargo wbrew KE do końca tego roku.
Ukraina i KE „przypadkowo” zapomniały że podstawowy szlak
wywozu zboża odbywa się drogą morską z portów Morza Czarnego.
Drogami lądowymi wywozi się mniej i koszty są wyższe. Poza tym
infrastruktura drogowa i techniczna nie jest przygotowana do obsługi
tego, w sumie doraźnego zadania.
Transport morski realizowano
póki godziła się na to Rosja. To uzgodnienie też było terminowe.
Nic nie trwa wiecznie. Porozumienie przestało obowiązywać i
nikt nie jest w stanie doprowadzić do jego wznowienia. Tymczasem
kończą się tegoroczne żniwa i problem wywozu ponownie przybiera
na sile.
W tym momencie Ukraina wykonała głupi ruch. W czyim
interesie? Złożyli skargę do WTO na Polskę że blokuje import
ukraińskiego zboża.
Więc nieśmiało pytam się co konkretnie
zrobiła Ukraina i jej poplecznicy żeby udrożnić szlak morski?
Poinformowano zainteresowanych że rozmowy z FR nie dają pozytywnego
rezultatu.
Pokazano w sposób przekonujący, przynajmniej dla
mnie, że w tym sporze najmniej chodzi o upchnięcie zboża z
magazynów Ukrainy. Wystarczy śledzić decyzje KE. Chodzi o
rozwalenie rynku rolnego Polski, a może przy okazji innych państw
frontowych.
Ostatnie dni pokazują że Ukraina zdała sobie
sprawę ze swej głupoty politycznej i zawiesiła skargę do WTO, ale
jej nie wycofała. To ma być poważny partner?
Nie
zabezpieczyliśmy się wobec Ukrainy i nie mamy żadnego
zabezpieczenia wobec KE która próbuje nas wrobić w pakt
migracyjny. Zakładam że nie wszystko stracone.
Mało
prawdopodobne jest że Ukraina jest cwańsza niż my, USA czy
Niemcy? Oznaki przelicytowania już widać.
Nie mam pojęcia
jakie scenariusze będą realizowane w najbliższej przyszłości,
nie mówiąc o docelowych.
O rychłym zakończeniu wojny, z
konkretnymi rozstrzygnięciami, nie ma mowy. Każde inne rozwiązanie
to strata dla Ukrainy.
FR nie zrezygnuje ze swoich planów, nawet
jeśli Putina zastąpią nowszym modelem.
W wojnie na
wyniszczenie mają większe szanse niż Ukraina.
Ukraina ma
zasadniczy problem polegający na tym że upływ czasu działa na ich
niekorzyść.
Po prostu maleje zainteresowanie świata trwającą
wojną a tym samym będzie malało realne poparcie, militarne i
finansowe, dla Ukrainy.
Między bajki wkładam przyspieszenie
przyjęcia Ukrainy do NATO i UE. Tu decydują względy formalne i
proceduralne.
Dla porządku przypomnę że po wyborach na
Słowacji stanie się ona kolejnym państwem sceptycznym wobec
bezwarunkowej pomocy Ukrainie. Czy Zełenski i jego ekipa tego nie
widzi?
Reasumując, obecna sytuacja pokazuje że Polska podejmuje
jedynie słuszne działania przyspieszając rozbudowę własnych sił
zbrojnych. Jest wielki wysiłek, ale innej drogi nie ma. Można tylko
narzekać że są to działania opóźnione w czasie. Oby nie
spóźnione.
Nasza sytuacja będzie w miarę stabilna póki USA
będą widziały swój interes w tej części Europy. Jeśli się
wycofają, decydentem pozostaną Niemcy.
O ich interesach wiemy
wystarczająco dużo. Wiemy też że w żadnym punkcie nie są
zbieżne z interesami Polski.
Takie stanowisko przez lata
skutecznie wyciszano. Mleko się rozlało gdy Polska zaczęła
metodycznie domagać się od Niemiec reparacji wojennych za zbrodnie
popełnione przez III Rzeszę Niemiecką. Sprawa stała się
podwójnie kłopotliwa w związku z trwającą wojną na Ukrainie.
Mówi się coraz częściej że FR będzie musiała w przyszłości
płacić reparacje Ukrainie. To temat przyszłościowy bo wojna trwa,
jej końca nie widać i nie bardzo wiadomo w jakim trybie miałyby
być nałożone te reparacje na Rosję? Zakończenie wojny Rosji nie
w głowie. Może ją zawiesić, zamrozić, ale nie zakończyć.
Zmusić do zakończenia wojny nie ma komu. Za duża rozbieżność
interesów.
Straszeniem przez Zełeńskiego że wojna w
przyszłości przekroczy granice Ukrainy dzisiaj specjalnie nikt się
nie przejmuje.
Czy słusznie? Tego chyba nikt nie wie.
Dzisiaj
problem sprowadza się do tego kto kogo bardziej może nastraszyć.
Straszakiem FR jest użycie broni atomowej. Tego świat panicznie się
boi. To brzytwa w rękach małpy. To jest pokerowa zagrywka Rosji, bo
doskonale wie że spotka ją odwet. W wojnie konwencjonalnej nie ma
szans. Wszystko zależy od tego jak długo wojna na Ukrainie będzie
przez świat traktowana jako lokalna operacja specjalna, co jest
wierutną bzdurą jeśli uświadomimy sobie ile państw jest
zaangażowanych jawnie w pomoc sprzętową i nie tylko.