Wybory
i połączenie z nimi referendum
wywoływały dyskusję na temat jego celowości. Dlaczego te
głosowania połączono?
Odpowiedź jest z pozoru prosta. Tak
jest taniej, a prawo nie zabrania.
Ważniejsza jest, według
mnie, celowość stawiania takich pytań.
Tu jest pole do popisu
dla wszelkiej maści demagogów. Skoro postawione pytania są bez
znaczenia, bo odpowiedzi na NIE są według opozycji oczywiste, to
dlaczego tyle wysiłku skierowano na zniechęcenie do wzięcia w nim
udziału?
Uważam że chodzi tu o coś ważniejszego.
Referenda
w Polsce nie mają dotychczas najlepszych notowań. Wobec tego trzeba
zdecydować się na jakąś odmianę. Albo zrezygnować z tej
możliwości /referendum/, albo pracować nad zwiększeniem rangi. Pozostaje jeszcze odpowiedzieć na pytanie jak to zrobić? Czy da
się coś zrobić w ramach obowiązującego prawa, czy raczej zmienić
prawo?
Moim zdaniem warto zapoznać się z praktyką np. w
Szwajcarii, gdzie referendum jest realizowane czasem częściej niż
raz w roku. Ważne jest też obniżenie progu ważności wyniku
referendum.
Nie musi to być udział co najmniej 50% uprawnionych
do wzięcia udziału w referendum. Referendum jest dobrowolne, więc
wynik powinien odnosić się do liczby uczestników, a nie
uprawnionych do głosowania. Ważniejsze jest żeby pytanie
referendalne zyskało ponad 50% akceptacji lub negacji uczestników
głosowania, w myśl zasady „nieobecni nie mają racji”.
Inny
problem który wymaga prawnego rozstrzygnięcia dotyczy pytania co
zrobić z wynikiem pytania referendalnego. Kogo i do czego
zobowiązuje?
Dzisiaj sprowadza się to do deklaracji że rząd
postąpi tak albo inaczej, według własnego uznania. Cztery
pytania referendalne miały być dla rządu argumentem na określone
postępowanie wobec polityki KE. Warto zauważyć że mimo silnej
kampanii negatywnej zabrakło niecałe 10% aby uzyskać oczekiwany
wynik, czyli uczestnictwo 50% głosujących. Co do oceny
merytorycznej pytań to odpowiedzi negatywne były powyżej 96% . Kto
więc wykazał się dojrzałością polityczną? Nie znam jeszcze
szczegółowych danych, ale przypuszczam że na wynik końcowy
„zapracowali” niezdecydowani, którzy dotychczas, z różnych
przyczyn, w wyborach nie brali udziału. Coś chcieli
zademonstrować, ale nie mam pewności czy ten wynik ich
satysfakcjonuje. Kto postąpił słusznie, ci co wzięli udział
w referendum, czy ci którzy brzydzili się wziąć kartę
referendalną do ręki?
Nie mogę sobie odmówić przypomnienia
kawału z brodą:
Tata
parkuje samochód, a naprowadza go synek który daje polecenia:
„ciofaj, ciofaj” Słychać bum, a synek mówi: „teraz wyjdź i
ziobać co zlobiłeś”.
W omawianej sytuacji, jeśli dojdzie do zmiany opcji rządzącej,
mamy zagwarantowane że zdanie suwerena nie będzie brane pod uwagę.
To trzeba było przewidzieć. Zadeklarował to przed referendum DT
„Uroczyście unieważniając referendum”.
O jego
skłonnościach do pajacowania nie muszę przypominać. Podziwiam
za to stopień wyprania mózgów jego zwolenników.
Z Warszawą
mam więcej wspólnego niż on.
DT większość życia związał z
Trójmiastem, a mimo tego desantował się do stolicy i wygrał w
cuglach. Niczego nie obiecał i słowa dotrzyma. On tylko
potulnie wykona polecenia płynące z Berlina i Brukseli. Jak
przystało na Polaka z krwi i kości. Wyborcy którzy poparli
jego widzenie otaczającego świata będą przeżywali kolejne
rozczarowania. Warunkiem jest przejęcie władzy.
Nie jestem
prorokiem i nie mam jakichś tajnych informacji, ale z każdą
godziną widzę jak maleją szanse na to upragnione dorwanie się do
fruktów. Nie ma ich tyle żeby starczyło dla każdego chętnego.
Dzisiaj opozycja zachowuje się tak jakby świat tylko do nich
należał. Zdają się zapominać że w podziale łupów
obowiązują zasady których złamać się nie da.
W tym miejscu
przypomnę że wszystko zależy od tego kto będzie miał palmę
pierwszeństwa w tym wyścigu. Jeśli będzie to skuteczny negocjator
może się okazać że reszta będzie oglądać jego plecy. Tylko czy
opozycja będzie zdolna po raz kolejny przełknąć gorzką pigułkę?
Tej odpowiedzi nie znam. Nie tylko ja.
W ferworze trwającej
dyskusji zwrócę uwagę na rolę jaką odgrywają w niej
polskojęzyczne media. Szczególnej uwadze „polecam” stronę
msn.com.
To manipulanci pierwszej wody. Tylko ślepy i głuchy może twierdzić
że w sposób obiektywny przedstawiają rzeczywistość powyborczą w
Polsce. One tą rzeczywistość kreują i wielu odbiorców ten obraz
kupuje. Nie mogę porównać z TVN bo nie oglądam.
Niestety nie
zdają sobie sprawy ze skutków dla Polski i dla siebie. Bo to co
obserwujemy nie dzieje się w interesie Polski. Tu nic nie ulega
zmianie od lat.
O mały włos zapomniałbym o pewnym szczególe.
Jest ich na pewno więcej, ale teraz wyciągam ten jeden. Chodzi o
RKW /Ruch Kontroli Wyborów/. Miał zapobiec przewałom przy urnach
wyborczych. Dziwnym trafem, ani podczas wyborów, ani po wyborach,
nikt nie wspomina o ich istnieniu. Powstaje więc pytanie, czy RKW
działał, czy stwierdził nieprawidłowości, czy zgłosił je do
PKW? Jest też inne pytanie jak przedstawiciele RKW reagowali na
postępowanie członków komisji zadających pytania o potrzebę
wydania kompletu kart /wybory+referendum/? Na miejscu nie mogli nic
zrobić bo nie mieli prawa. Na takie pytania uzyskamy odpowiedź
dopiero po zakończeniu prac w Sądzie Najwyższym, czyli w styczniu
2024. Są już pierwsze sygnały że SN na brak zajęcia nie będzie
narzekał. Chyba że hurtem orzeknie że nie miało to znaczącego
wpływu na końcowy wynik wyborów/referendum.